source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Nowe zawsze kusi. W dniu premiery kolejnego iPhone’a czy iPada przed sklepami z elektroniką ustawiają się kolejki. Czy naprawdę warto inwestować w nowości? Może lepiej zadowolić się starszym sprzętem? Dla wielu osób zakup elektronicznego gadżetu, takiego jak smartfon czy laptop, to poważna decyzja niosąca długofalowe konsekwencje. Urządzenie sporo kosztuje, a zatem to oczywiste, że lepiej wybrać model, który będzie sprawnie działał przez długie lata. Zrozumiała jest więc pokusa przeznaczenia pieniędzy na to, co nowe i w danej chwili uznawane za najlepsze. Czy jednak na pewno „nowe” zawsze oznacza „dobre”? Wbrew pozorom starsze sprzęty mają mnóstwo zalet, a cena jest tylko jedną z nich. Tania elektronika to dobra elektronika? Przyzwyczailiśmy się do myśli, że technologia rozwija się w błyskawicznym tempie. Ani się obejrzeliśmy, a telefony stacjonarne zostały zastąpione przez komórki, a te przez smartfony; gdzieś obok, nie wiadomo kiedy, pojawiły się tablety. Tymczasem rozwój technologiczny nie jest aż tak dynamiczny. Nowe generacje danej klasy sprzętu pojawiają się zaskakująco szybko, ale mimo to – a może raczej z tego powodu – zbytnio się od siebie nie różnią. Apple iPad 2 pojawił się rok po iPadzie 1. Miał wbudowaną kamerę, żyroskop i lepszy procesor, a przy tym był odrobinę lżejszy, ale brakowało większych różnic. Kolejna generacja nie była więc rewolucją, tylko zaledwie małym kroczkiem na drodze sprzętowej ewolucji. Nie bez przyczyny nie zaprzestano produkcji iPada 1. Przeciwnie – oryginalny model wytwarzano z użyciem lepszych podzespołów, przez co jego późniejsze wersje zbliżyły się do wczesnych wersji tabletu drugiej generacji. Nie istniała więc konieczność kupowania nowego urządzenia w dniu premiery. Nie sposób było nazwać starszej odmiany tabletu zacofaną. Istnieją typy urządzeń, których generacje znacząco się różnią – za przykład niech posłuży pierwsza z brzegu konsola do gier. Porównanie PlayStation 3 z PlayStation 4 pokazuje ogromne różnice w mocy podzespołów, ale należy pamiętać, że PS4 pojawiło się niemal dekadę po swojej poprzedniczce. W tak długim okresie nie do poznania zmieniają się prawie wszystkie elektroniczne gadżety: telewizory, komputery czy telefony. Którego iPhone’a kupić? Stojąc przed dylematem, jaki sprzęt kupić, nie zawsze warto decydować się na nowości. Te bowiem kosztują więcej ze względu na wyższe koszty produkcji czy marketingu. To istotne, jeśli podczas zakupów cena jest znaczącym czynnikiem. Może się okazać, że fabrycznie nowy, tańszy, choć technologicznie starszy sprzęt, taki jak Samsung Galaxy s4, będzie służył niemal tak dobrze, jak Samsung Galaxy S5. Podobnie iPhone 4 nie jest nieporównywalnie gorszy niż iPhone 6. Przeciętnemu użytkownikowi, który nie wykorzystuje pełnych możliwości urządzenia, różnice wydadzą się minimalne. Warto rozważyć jeszcze jedną możliwość: zakup taniego, w miarę nowego sprzętu od mniej znanego producenta. Niekiedy to także dobre wyjście, ponieważ istnieją firmy dostarczające sprzęt wysokiej klasy, ale pod marką, która cieszy się mniejszym rozgłosem. Pentagram Rebel 4.7 jest wprawdzie około dwukrotnie słabszy niż Galaxy 5, ale jego cena jest trzy- lub czterokrotnie niższa. Jednocześnie Rebel jest urządzeniem o podzespołach na tyle solidnych, aby wciąż umożliwiać swobodne korzystanie z sieci i większości aplikacji. Dla dobra własnego portfela warto traktować kupowanie nowości jak przywilej czy przyjemność, a nie inwestycję na przyszłość. Nowości są ekscytujące, ale zarazem kosztowne, a co więcej – mają stosunkowo niewielką przewagę technologiczną. Wydatek może więc być bezzasadny, zwłaszcza że pierwsze wersje nowych sprzętów rzadko okazują się idealne. Wczesne modele nowych generacji tabletów czy konsol są zwykle grube, ciężkie i nieatrakcyjne wizualnie w porównaniu z tańszymi i równie zaawansowanymi wersjami slim, które pojawiają się po roku czy dwóch. Na pytanie, którego iPhone’a kupić, można więc odpowiedzieć sobie dopiero wtedy, gdy zastanowimy się, w jakim celu chcemy to zrobić. Jeśli dla ekscytacji nowością – warto wybrać najnowszy model. Jeśli w celach użytkowych i przy ograniczonym budżecie, rozsądniejszym wyborem będzie prawdopodobnie starsza, sprawdzona i bardziej dopracowana technologia.
Nowość czy starszy model? Czy kupować elektronikę w dniu premiery?
Nie tylko panowie mają problem z kupnem prezentu z okazji walentynek. Panie również zastanawiają się, co zrobić, by nie musieć kupować kolejnych bokserek lub skarpetek z motywem serduszek. Co można dać ukochanemu, co pokaże nasze uczucie, a jednocześnie nie będzie tandetne? Kubek termiczny Jeżeli nasz ukochany lubi dłużej pospać, a potem biegnie na złamanie karku do pracy, to kubek termiczny pozwoli na zabranie ze sobą gorącej domowej kawy. Sprawdzi się on także jako prezent dla przedstawiciela handlowego czy miłośnika pieszych wycieczek. Kubki termiczne można kupić już za niecałe 20 zł. Jeżeli chcemy, aby nam dłużej posłużył i spełniał swoją rolę, lepiej wydać na niego więcej. Kupując go, należy zwrócić uwagę na materiał, z którego został wykonany. Na Allegro są dostępne kubki z aluminium, szkła i plastiku. Najlepsze właściwości mają kubki szklane, ale wiadomo, że każdemu czasem zdarzy się upuścić coś z ręki. Szkło nie należy do najbardziej odpornych materiałów. Dużą zaletą jest to, że można je myć w zmywarce i podgrzewać w mikrofali (czego nie wolno robić z kubkami z aluminium czy stali nierdzewnej). Scyzoryk multitools To propozycja dla majsterkowiczów i panów, którzy lubią być przygotowani na każdą ewentualność. Przy wyborze tego scyzoryka należy wziąć pod uwagę trzy rzeczy: cenę, gwarancję, narzędzia. Niestety, scyzoryk multitools dobrej firmy to wydatek rzędu 400–500 zł. Jeśli nie mamy tyle, warto kupić mininarzędzie, które będzie tańsze, ale równie przydatne. Wysoka cena oryginalnych mutitools jest spowodowana materiałami, które nie zardzewieją po miesiącu. Największe firmy produkujące scyzoryki multitools dają od 15 lat do dożywotniej gwarancji na swoje produkty. Mamy wtedy pewność, że taki sprzęt posłuży długi czas i nie ulegnie zniszczeniu. Tańsze narzędzia nie mają zazwyczaj żadnej gwarancji oprócz tej, która jest ustalona przez przepisy prawa konsumenckiego. Większość scyzoryków multitools jest wyposażona w standardowe narzędzia, takie jak śrubokręty, nożyczki, korkociąg, otwieracz do konserw czy kombinerki. Warto zwrócić uwagę na to, czy są one łatwo dostępne, a wydobycie ich nie sprawia trudności. Piersiówka Ładnie wykonana piersiówka z grawerem na pewno ucieszy większość panów. Piersiówki najczęściej wykonane są ze stali szlachetnej. Dodatkowo można je ozdobić grawerem. Wiele firm oferuje taką usługę przy kupnie ich produktów. Jeśli taki pomysł nam się nie podoba, możemy wybrać zestaw, w którego skład wchodzi np. piersiówka, papierośnica i scyzoryk. To bardzo męski prezent, który od razu nie kojarzy się z walentynkami. Tym bardziej docenią go twardziele i ci, którzy nie lubią oczywistych prezentów. Przy wyborze warto zwrócić uwagę na wykonanie i pojemność. Klasyka będzie najlepszym wyborem, gdyż do wszystkiego pasuje. Zestaw do wina To bardzo wyrafinowany prezent. Zestaw zawiera zazwyczaj korkociąg, zatyczki do wina, termometr, obcinacz do folii i lejek. Wszystko zapakowane jest w gustowną i bardzo elegancką skrzyneczkę. Z takiego prezentu ucieszą się zarówno koneserzy wina, jak i miłośnicy dobrej kuchni. Ceny zestawu do wina zależą od liczby elementów oraz jakości ich wykonania. Znalezienie odpowiedniego prezentu dla ukochanego to nie lada wyzwanie. Warto wcześniej poszukać upominku, który zaskoczy naszego wybranka oryginalną formą i użytecznością. Unikniemy dzięki temu pośpiechu i stresu, czy to, co kupiłyśmy sprawi radość czy zaraz po naszym wyjściu trafi do szuflady zapomnienia.
Walentynki 2017 - prezenty walentynkowe dla niego
Jakie sportowe buty będą modnie wyglądały na siłowni? Jakie modele wybrać na jogging? Przedstawiamy obuwie dla aktywnych, które sprawdzi się na co dzień. Modne buty do biegania na wiosnę Wraz ze wzrostem popularności joggingu rośnie zainteresowanie akcesoriami do biegania. Szukamy obuwia funkcjonalnego i zarazem stylowego. Dziś wiele dziewczyn ma kolekcję butów do biegania zamiast szpilek. Trend na sportowe dodatki popularyzują również gwiazdy. Tej wiosny uzupełniamy szafę w buty do biegania z dodatkiem neonów. Nadal modne pozostają połączenia czerni z kontrastowymi materiałami. Marki nie zapominają również o wielobarwnych podeszwach czy energetycznych nadrukach. Akcesoria przeznaczone do biegania wiele fanek mody dodaje do swoich dziennych stylizacji. Buty z siateczką to hit, który powinien znaleźć się w każdej garderobie. Wybierajmy modele na bazie bieli, czerni lub ich połączeń. Buty na fitness – czy znajdziemy modne modele? Obecnie modne buty na aerobik czy siłownię powinny wspierać nas podczas ćwiczeń. Stabilizacja, przewiewność, lekkość i ciekawy design – tego poszukujemy. Zdradzamy, że w tym sezonie na sportowym obuwiu będą królowały intensywne róże, neonowe pomarańcze, czernie i fiolety. Tej wiosny w butach na fitness stawiamy na barwne i profesjonalne modele. Wystarczy spojrzeć na najnowszą kolekcję Adidas by Stella McCartney, w której pojawiły się kolorowe połączenia, pozornie surowy wygląd i technologiczne zaawansowanie. Podobnie najnowsze linie obuwia treningowego firm Nike czy Puma kuszą kolorem i wygodą. Modne sportowe buty na co dzień Buty sportowe ciągle cieszą się popularnością jako dodatek do casualowych stylizacji. Możemy zobaczyć je zarówno na wybiegach, jak i w zestawach noszonych w światowych stolicach mody. Jak widać, wygoda nadal jest na czasie. Wiosną warto skusić się na białe sportowe buty. Takie firmy, jak Nike czy Reebok stawiają na białe modele w swoich kolekcjach. Będą się świetnie komponowały z opaloną skórą. Białe sneakersy zestawiamy kontrastowo z ciemnymi jeansami lub czarnymi spodniami-rurkami. W trendy wpiszą się sportowe buty łączące skórę z elementami materiałowymi. Szukajmy wielokolorowych fasonów. Bardzo modne będą połączenia pomarańczu, czerwieni i granatu. Zwracamy uwagę na kwiatowe wzory, tłoczenia, efekty ombre. Kolejny przebój to pastelowe sportowe buty, np. błękitne, koralowe czy pudrowe. Miętowe buty znajdziemy np. w ofercie New Balance. Podpowiadamy, że zamszowe sportowe buty to nadchodzący hit. Szukajmy ich w przygaszonych tonacjach. Strzałem w dziesiątkę okażą się wzory w odcieniu beżu, szarości i granatu. Na popularności zyskają również projekty z elementami metalicznymi. Na co dzień zakładamy buty z przewiewnych materiałów. Przebojem są takie modele, jak Nike Roshe Run. W tym roku, oprócz czarnych fasonów, wybierajmy odcienie szarości, fioletu czy czerwieni. Płaska sportowa podeszwa dla fanek trendów Kolejnym trendem będą sportowe buty na płaskiej podeszwie. Wzory sprzed kilku dekad są dziś bardzo na czasie. W modnej garderobie powinno znaleźć się miejsce na skórzane trampki. Takie fasony dostaniemy np. od Lacoste czy Adidas Superstar. Świetnym wyborem będą także zamszowe tenisówki na grubszej białej podeszwie. Do luźnych zestawów warto dołączyć trampki za kostkę, np. Reebok Freestyle Hi. Ponadto na popularności nie tracą klasyczne trampki materiałowe. Wiosną 2016 wybieramy ich jasne wersje w odcieniu bananowym lub pistacjowym. Nie trzeba przypominać, że ponadczasowe Conversy będą zawsze dobrym wyborem. Zwracamy uwagę na nową kolekcję marki All Star Rubber.
Modne sportowe buty na wiosnę 2016
Wejdź do zakładki Kupione. Jeśli chcesz zwrócić przedmiot, poinformuj o tym Sprzedającego: 1. Przejdź do zakładki Kupione. 2. Przy wybranym zamówieniu kliknij [szczegóły]. 3. Wybierz [zwróć część lub całość zamówienia], aby przejść do formularza zwrotu. 4. Wypełnij formularz i kliknij [zgłoś zwrot sprzedającemu]. Otrzyma on wówczas e-maila. bbox:hint Aby formularz był dostępny, Sprzedający powinien wcześniej wypełnić zakładkę Warunki zwrotów. Jeśli Sprzedający nie udostępnia formularza zwrotu, w polu zwrot produktu znajdziesz link do określonych przez niego warunków zwrotu. [/bbox]
Jak poinformować Sprzedającego o zwrocie zakupu?
Dzieci na weselu to czasem kontrowersyjny temat. Niektóre Pary Młode wyraźnie zaznaczają w zaproszeniu obecność najmłodszych, inne delikatnie sugerują pozostawienie ich na tę noc z opiekunką bądź dziadkami. Obaw jest sporo: dzieci szybko się nudzą, mają mnóstwo energii i są dość głośne. Wiele Młodych Par obawia się, że nie podoła wyzwaniu okiełznania gromady maluchów, a tym samym nie spełni oczekiwań ich rodziców o niezapomnianej zabawie. Dla tych, którzy chcą podjąć się wyzwania, przygotowaliśmy kilka cennych podpowiedzi. Pisaki i kreda Wszystkie dzieci bez wyjątku uwielbiają rysować, mazać, kreślić i tworzyć. Ich wyobraźnia często wykracza poza jedną małą kartkę papieru, a rodzice załamują ręce nad malunkami na stołach, ścianach czy nowych panelach. W kąciku dla dzieci szary papier będzie świetnie imitował obrus – na nim spokojnie można położyć zastawę, napoje, słodycze – i najważniejsze, mnóstwo kolorowych pisaków lub kredy! Zarówno maluchy, jak i starsze dzieci zrozumieją powagę tej misji i pokryją nawet najmniejszy skrawek kolorami i pięknymi malunkami. Cały kącik dla dzieci można ozdobić balonami, kolorowymi serpentynami. Warto, aby pojawiły się małe stoliki i krzesła dostosowane do wzrostu najmłodszych – świetnym pomysłem jest także ułożenie przy niskim stole stosu poduszek. Poszukiwacze skarbów Dzieci + przygoda? Co może pójść nie tak? Jeśli planujecie wesele w plenerze – pomysł jak najbardziej adekwatny. Wewnątrz może nie wyjść to tak jak powinno, dlatego to propozycja przede wszystkim na ciepłe dni i śluby na świeżym powietrzu. Taką mapę można wykonać samemu, zamówić online lub zaprojektować na komputerze, a następnie wydrukować. Najtrudniejszym krokiem będzie zaplanowanie atrakcyjnej (i co najważniejsze: bezpiecznej!) trasy. Warto zwrócić uwagę na charakterystyczne punkty ogrodu czy podwórka i wyznaczyć ich minimum 5. Koniecznie należy załączyć instrukcję do mapy, na przykład: - strzałki na ziemi, drzewach za pomocą kredy kolorowej, - wskazówki przy każdym punkcie zaznaczonym na mapie (ewentualnie mini nagrody, które zagrzeją dzieciaki do dalszej walki o skarb), - informacja początkowa, żeby nie omijać żadnych punktów, szukać wskazówek, strzałek, itp. Świetna zabawa gwarantowana! Warto zadbać również o piracką skrzynię skarbów pasującą do gry. Malowanie kubków Dzieci lubią nowości oraz rywalizację. Istnieje duża szansa, że większość z waszych małych gości jeszcze nie miała okazji malować po kubkach, a zadanie stworzenia kubka do picia dla Pary Młodej to misja, która pochłonie je na wiele godzin! Możecie kupić kubki jednolite lub w kolorach, na przykład jasne dla Pani Młodej oraz ciemniejsze dla Pana Młodego. Pisaki do szkła i ceramiki są dostępne w wielu barwach – warto sięgnąć po wszystkie kolory tęczy, aby później nie było dramatu, że jakiegoś brakuje do namalowania najbardziej istotnego elementu na kubku. To dla was wspaniała pamiątka. Podczas porannej kawy takie kubki będą stale przypominać o jednym z najpiękniejszych dni waszego życia. Laurka To najprostszy, a zarazem najefektowniejszy sposób na zabawienie dzieciaków na weselu. Przygotowanie dla nich paczek, które następnie będą mogły zabrać ze sobą to podwójna atrakcja, która wzbudzi zachwyt u każdego malucha. W końcu wszyscy kochają prezenty. W takiej paczce mogą się znaleźć: kolorowy papier, pisaki, kredki, nożyczki, brokaty (sypkie lub w kleju), klej do papieru, naklejki, kreda kolorowa i wiele innych rzeczy. Dodatkowo warto poprosić dzieci, aby namalowały dla was laurki z okazji tego szczególnego dnia – możecie wkleić je do Księgi Gości Weselnych i sięgać po piękne wspomnienia w każdej chwili. Dolewka Kolejną świetną atrakcją, która zainteresuje najmłodszych, są oczywiście bańki mydlane ! Czy jest to impreza plenerowa, czy zamknięta – bańki to nieodłączny element ekwipunku każdego dziecka. Najważniejsze, aby była zawsze świeża dolewka, ponieważ piękne rzeczy zawsze szybko się kończą! Kolejnym plusem tej aktywności jest to, że dzieci na sto procent szybko padną ze zmęczenia, więc nie musicie się martwić o dalsze atrakcje i ewentualne protesty. Najlepszy będzie słój z kranikiem (dzieci nie obleją się wodą) bądź inne duże naczynie i mała chochelka do uzupełniania. Mały fotograf To atrakcja dla nieco starszych już dzieci – Misja: Szpiegowanie. Każde dziecko powinno dostać swój aparat kliszowy oraz listę rzeczy do fotografowania. To świetna aktywność, która zajmie dzieci na długi czas i utrzyma je w ciągłej ekscytacji i napięciu. A Państwo Młodzi będą mieli świetną pamiątkę w postaci dodatkowych zdjęć! Najlepsze jest w tej zabawie to, że możecie spojrzeć na wasze wesele oczami najważniejszych gości. Przykładowa lista zadań specjalnych dla Małego Szpiega: Grupowe zdjęcie twojego stolika Państwo Młodzi trzymają się za rękę Pan Młody patrzy ukradkiem na żonę Pani Młoda patrzy ukradkiem na męża Pierwszy taniec Najlepszy tancerz w akcji Para Młoda podczas pocałunku Twoi rodzice podczas tańca Rodzice Państwa Młodych podczas tańca Twoje zdjęcie Wspólne zdjęcie z twoimi rodzicami Najpiękniejsza sukienka na weselu Ponadto mogą się pojawić hasła: najlepsza dekoracja, najpyszniejszy deser, najpyszniejsze danie i tym podobne.
DIY: 6 pomysłów, jak zabawić dzieci na weselu
Nikt nie potrafi tak dobrze przybliżać nam naszej własnej historii, jak Elżbieta Cherezińska. Po dwóch świetnych książkach opowiadających o piastowskich władcach i jednej przenoszącej nas w czasy II wojny światowej pisarka postanowiła zabrać nas w jeszcze inną podróż w czasie. Tym razem podróż w czasie jest także podróżą w przestrzeni. „Turniej cieni” opowiada bowiem o toczonej w XIX wieku Wielkiej Grze – polityczno-militarnej rozgrywce toczącej się w europejskich salonach i na azjatyckich stepach. Afganistan jako obiekt pożądania Celem rozgrywki było panowanie nad Azją Środkową, której strategicznym punktem był Afganistan. Jako kraj graniczący wówczas z Indiami był szczególnie cenny – gdyby wszedł w strefę wpływów Rosji, carskie imperium mogłoby stanowić realne zagrożenie dla panujących w Indiach Brytyjczyków. Dlatego obie strony usiłowały na różne sposoby przejąć kontrolę nad afgańskimi władcami, używając zarówno podstępu, jak i demonstrując swoją potęgę. To, co mogłoby brzmieć niezbyt ciekawie na kartach podręcznika do historii, w wykonaniu Cherezińskiej staje się pasjonującą opowieścią. Afganistan to nie tylko góry i pustynie – to także tętniące życiem miasta, przepyszne pałace, tajemnicze tancerki i przebiegli władcy. Europejczycy, którzy chcą tam przetrwać, muszą mieć nie tylko spore wpływy, ale także, a może przede wszystkim, niesamowite wyczucie i instynkt. A jednym z tych, którzy mogą pochwalić się największym wyczuciem i którzy najlepiej sobie radzili wśród azjatyckich ludów, był nie kto inny, jak zapomniany już dziś Polak, niejaki Jan Witkiewicz. Polacy w Wielkiej Grze Choć Polski nie było wtedy na mapach Europy, nasi rodacy byli stale obecni w domach francuskich i angielskich polityków. Niektórzy z nich zawędrowali wyjątkowo daleko, tak jak Witkiewicz, który jako nastolatek zesłany został na Syberię. Okazało się, że ma wielki talent językowy, kiedy więc nauczył się biegle rozmawiać w wielu środkowoazjatyckich językach, rosyjscy wojskowi zaczęli wysyłać go na coraz ciekawsze i trudniejsze misje. Prawdziwa rola, jaką odegrał w rozgrywce o Afganistan, nie jest do dzisiaj znana.Cherezińska ma talent do wyszukiwania takich mało znanych, a fascynujących postaci historycznych. Równie wielką sympatię co Witkiewicz budzi inny jej bohater – Rufin Piotrowski. Rufin jest nieco naiwnym, ale szczerym patriotą, który zrobi wszystko, by wrócić kiedyś do ojczyzny. Nie jest to łatwe, ponieważ jako były powstaniec nie może legalnie wjechać do kraju. Kiedy jednak nadarza się okazja, Rufin ją łapie oburącz, wiedząc, czym ryzykuje. Mało romantyczny romantyzm „Turniej cieni” czyta się jak pasjonującą powieść przygodową, a przecież przy okazji wartkiej akcji autorka sprzedaje nam sporo tematów do przemyśleń. Akcja toczy się przecież w epoce, która w książkach do historii przedstawiana jest jako wiek wielkich patriotów i romantycznych uniesień. To czasy Mickiewicza i Słowackiego, czasy emigrantów tęskniących za krajem, w którym szanuje się kruszyny chleba. Cherezińska nie neguje ich miłości do ojczyzny, ale dość gorzko przedstawia ich niezdecydowanie i skłonność do kłótni. Jej obraz dziewiętnastego wieku z pewnością nie jest wyidealizowany, a przez to tym ciekawszy.„Turniej cieni” to pokaźna pod względem objętości pozycja, ale warto poświęcić jej dużo czasu i uwagi. Dla zwolenników e-booków mam dobrą wiadomość – książka dostępna jest w formatach EPUB i MOBI już za ok. 35 zł. Źródło okładki: www.zysk.com.pl
„Turniej cieni” Elżbieta Cherezińska – recenzja
Przyzwyczailiśmy się już, że na północy Europy powstają dobre kryminały. Najczęściej sięgamy po autorów ze Szwecji i z Norwegii, ale warto pamiętać także o literaturze islandzkiej – tym bardziej że na rynku pojawił się właśnie nowy, całkiem obiecujący pisarz pochodzący z tej właśnie wyspy. „Milczenie lodu” to książka, która odniosła wielki i niespodziewany sukces. Wydało ją niewielkie wydawnictwo, a jednak trafiła na pierwsze miejsce listy bestsellerów Amazonu i świetnie się sprzedaje w wielu krajach. Warto sprawdzić, czy zasługuje na taką popularność. Nietypowy bohater Ari Thór Arason jest świeżo upieczonym policjantem. Miła to odmiana po wszystkich zmęczonych życiem i pracą detektywach, którzy zęby zjedli na rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Ari Thór nie jest zresztą całkiem pewny, że będzie z niego dobry policjant. Najpierw studiował teologię, interesuje się też filozofią, a do szkoły policyjnej wybrał się pod wpływem impulsu. Podobnie zresztą postąpił, kiedy zaproponowano mu pracę w niewielkiej miejscowości na północy Islandii. Nie spytał o zdanie nikogo, nawet swojej dziewczyny – po prostu zgodził się, że kolejnych kilka lat spędzi nad fiordem, w miejscu, w którym nic się nie dzieje. Senne miasteczko Czytelnik oczywiście spodziewa się, że Siglufjörður okaże się bardziej interesującym miejscem, niż się to początkowo wydaje. Nikt tu nie zamyka drzwi wejściowych, mandatów się właściwie nie wlepia, a policjanci odwożą nietrzeźwych obywateli do domu. Kiedy zostaje znalezione ciało, nikt nie przypuszcza, że zostało popełnione morderstwo. Wszyscy próbują widzieć w zdarzeniu nieszczęśliwy wypadek. Tajemnica zamkniętego pokoju Dzieją się jednak kolejne niepokojące rzeczy, a Ari Thór będzie mógł sprawdzić się w prawdziwej, policyjnej robocie. W międzyczasie pogoda się pogarsza. Zima nadeszła na dobre, śnieg pada obficie, a lawina zasypuje tunel, który jest jedyną drogą łączącą Siglufjörður z resztą kraju. Tym samym autor wykorzystuje znany i lubiany motyw „zamkniętego pokoju” – sytuację, w której grono podejrzanych jest zamknięte, nikt nie może się wydostać, nikt nie może do niego przeniknąć z zewnątrz. Mordercę trzeba znaleźć we własnym kręgu znajomych. Oczywiście w przypadku „Milczenia lodu” pokój ten jest dość duży – jest nim całe miasteczko. Zagadka nie jest jednak przez to mniej ciekawa. Atmosfera robi się duszna, narracja przeskakuje od jednej osoby do drugiej, a czytelnik coraz lepiej poznaje bohaterów dramatu.„Milczenie lodu” to dość tradycyjna powieść, która nie oferuje wielu zaskoczeń. Tropy są podsuwane regularnie, czytelnik ma możliwość samodzielnie wydedukować, jak się wszystko skończy. Mroczna atmosfera miasteczka i surowa pogoda silnie działają na wyobraźnię, a całość czyta się z prawdziwą przyjemnością. Książkę można kupić również w wersji na czytniki – cena: ok. 19 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwoamber.pl
„Milczenie lodu” Ragnar Jónasson – recenzja
Chcecie spędzić romantyczny wieczór we dwoje i zainspirować się podczas erotycznego seansu? A może chcesz sam się wyluzować przy dobrym filmie? Pomyśl o dyskretnej karcie telewizyjnej z kanałami dla dorosłych. Po co to wszystko? Pornografia jest tak stara, jak ludzkość. Już prymitywne ludy rysowały na ścianach jaskiń malunki przedstawiające mężczyznę i kobietę w seksualnym zbliżeniu. Jednak dopiero XX wiek dał pornografii oręż, który zamienił ją w coś powszechnie dostępnego – taśmę filmową. Dzięki niej nagość stała się przynoszącym olbrzymie zyski przemysłem. Lubimy patrzeć na gołe ciało. Podnieca nas obserwowanie aktu miłosnego. Filmy pornograficzne są wręcz polecane osobom, które mają niskie libido, w celu rozbudzenia apetytu seksualnego. Dlatego idealnym rozwiązaniem nawet dla tych najbardziej pruderyjnych będzie zaopatrzenie się w karty telewizyjne z kanałami erotycznymi, które z powodzeniem możesz podłączyć do dekodera. W opisie jednej z kart podano: „Do odbioru programu niezbędny jest dekoder High Definition, czyli z możliwością odbioru DVB-S2 i kompresją AVC/H.264 (czyli MPEG-4). Programy są kodowane w systemie Viaccess. Klient w cenie abonamentu otrzymuje kartę mikroprocesorową. Abonament jest aktywowany w ciągu maks. 20 minut od momentu pierwszego umieszczenia karty z dekoderze i dostrojenia tunera TV-SAT do jakiegokolwiek programu z pakietu”. Jaką kartę wybrać? box:offerCarousel We dwoje Twórcy filmów pornograficznych prześcigają się w doborze tematyki i środków wyrazu, walcząc o przychylność klientów. Pragną zaskoczyć, zadziwić, zaciekawić, by pokazać to, czego jeszcze nie widzieliśmy, ale co chodziło nam po głowie. Porno wskazuje drogę do realizacji łóżkowych fantazji – inspiruje, pokazuje, jak spełniać swoje pragnienia. Najczęściej polecane jest parom, by wzbogacić ich życie erotyczne. Co zrobić, gdy druga połówka nawet nie chce słyszeć o oglądaniu aktorskich igraszek? Jest na to kilka sposobów. Po pierwsze, sam zorganizuj dokładnie ten wieczór – stwórz romantyczny nastrój, przygotuj miejsce, gdzie będziecie mogli spokojnie obejrzeć projekcję. Film możesz wyświetlić na telewizorze w salonie lub w sypialni, to nieważne. Najistotniejsze jest to, żeby obydwojgu było wygodnie. Po drugie, na początek wybierz odpowiedni film, najlepiej o lekkim zabarwieniu erotycznym (zapomnij o ostrych scenach, np. z podwójną penetracją), by jej nie zrazić, ale zachęcić. Mogą to być produkcje prezentowane na kanałach Dorcel TV, którą są przeznaczone dla par. Jak można przeczytać w opisie tej karty telewizyjnej: „Jest to kanał HD dający erotyczną rozrywkę dedykowaną parom. Prezentowane są m.in. niegrzeczne raporty, wyselekcjonowane gorące programy i filmy erotyczne najbardziej znanych europejskich producentów”. Po trzecie, w trakcie oglądania obserwuj jej reakcję, może będzie miała ochotę na spełnienie ekranowych fantazji? Możesz o to spytać także po projekcji filmu. Porozmawiajcie o tym, co najbardziej się wam spodobało, co było nie do przejścia, a co do zrealizowania. Dawkuj jej doznania, a następnym razem sama będzie czekała na seans z popcornem ubrana w seksowną bieliznę. Samotnie Relaksując się wyłącznie we własnym towarzystwie, możesz ten czas spędzić tak, jak będzie ci wygodnie. Nie musisz się ograniczać do tematyki kanałów – możesz wybrać te najbardziej niegrzeczne, czyli popularny Brazzers TV czy Hustler TV. Nie musisz kupować osobno dostępów do poszczególnych kanałów. Najczęściej zestawy kart Elite mają w pakiecie od 7 do nawet 15 kanałów na jednej karcie. Podobnie jest z kartą telewizyjną SCT, która również obejmuje abonamenty na kilka kanałów, zazwyczaj od 3 do nawet 12 miesięcy. Możesz na nich obejrzeć romantyczne erotyki, klasyczne filmy pornograficzne, a także ostre porno. Możesz więc się świetnie odstresować… Pamiętaj, że porno to tylko fikcja i ciężki kawałek chleba – seks przed kamerą to w rzeczywistości ciężka praca. Trzeba mieć erekcję przez kilka godzin, umieć się długo powstrzymywać przed orgazmem, mieć siłę, by powtarzać ujęcia, cieszyć się dobrą kondycją, żeby móc uprawiać seks w najwymyślniejszych pozach. I przede wszystkim zapanować nad stresem, że robi się to pod okiem kamerzystów, oświetleniowców, nagłośnieniowców, reżysera, producenta, makijażystek…
Karty telewizyjne – przepis na seans idealny?
Ból głowy, mdłości, dreszcze i niechęć do życia to powszechne objawy syndromu dnia poprzedniego, często pojawiającego się na drugi dzień po suto zakrapianej imprezie. Nie jest on niczym przyjemnym, dlatego warto znać kilka sposobów na to, aby go uniknąć. Oto 7 sprawdzonych metod. Czysta woda zdrowia doda Najlepiej po przyjściu z imprezy i przed położeniem się do łóżka wypić co najmniej litr wody. Następnego dnia należy jak najwięcej pić, aby nawodnić organizm. Kac to odwodnienie, więc im szybciej uzupełnimy poziom płynów, tym lepiej. Nie oznacza to, że trzeba od razu wypić 3 litry wody, lepszym rozwiązaniem będzie powolne sączenie małych ilości przez cały dzień. Wypicie dużej ilości płynów naraz sprawi, że woda nie zostanie wykorzystana przez organizm. Dobrym pomysłem jest wypicie izotonika lub rozpuszczenie elektrolitów w butelce wody. W ten sposób szybciej uzupełni się powstałe niedobory minerałów i witamin. Jeśli nie lubimy chemii, domowym sposobem na stworzenie napoju izotonicznego jest rozpuszczenie w wodzie łyżki miodu, odrobiny soli i dodaniu do tak powstałej mieszaniny soku z cytryny. Witamina C zawarta w takim napoju pomoże w walce z rodnikami, a fruktoza z miodu przyspieszy rozkład aldehydu octowego. Zimny prysznic Poranki na kacu są ciężkie, człowiek ma problemy z koncentracją i najchętniej cały dzień przeleżałby w łóżku. Lepszym wyjściem jest wzięcie kąpieli lub prysznica. Czysta skóra lepiej oddycha i szybciej pozbywa się toksyn. Poza tym chłodny prysznic orzeźwia i przywraca chęć do życia. Nie warto kupować specjalnych żeli pod prysznic mających zmniejszyć kaca. Ich działanie można porównać do działania placebo. Należy unikać gorących kąpieli, ponieważ mogą spowodować rozszerzanie się naczyń krwionośnych, co spotęguje ból głowy. Mocne uderzenie Czarna, aromatyczna i dająca kopa kawa, bo o niej mowa, jest jednym z najlepszych sposobów na kaca. Dobrze jest wypić ją z dużą ilością mleka. Choć sama w sobie ma działanie odwadniające, to zawartość kofeiny pozwala pobudzić organizm. Jeśli kawa nie jest naszym ulubionym napojem, można wypróbować zieloną herbatę lub yerba matę, czyli napar z ostrokrzewu paragwajskiego. One również zawierają substancje o działaniu pobudzającym. Eksperymentalną metodą, stosowaną przez niektóre osoby, jest zaparzenie kawy po turecku i dodanie do niej soku z całej cytryny. Podobno tak przyrządzona kawa, wypita przed ostygnięciem, jeszcze lepiej przepędza kaca. Witaminy Niektórzy bywalcy imprez głoszą teorię, że wypicie przed spaniem multiwitaminy powoduje brak kaca następnego dnia. Niestety, jest to dość niebezpieczny mit. Lepiej nie ryzykować swoim zdrowiem i nie mieszać syntetycznych witamin z alkoholem. Znacznie lepszym wyjściem jest sięgnięcie następnego dnia po sok pomidorowy lub koktajl owocowy przygotowany na bazie bananów. Potas zawarty zarówno w pomidorach, jak i bananach ma zbawienne działanie na serce i nerwy. To głównie on jest wypłukiwany podczas picia alkoholu. Sport Na kaca najlepsza jest ciężka praca – tak mówi stare przysłowie i coś w tym jest. Wysiłek fizyczny, szczególnie na świeżym powietrzu, pomaga zwalczyć syndrom dnia poprzedniego. Jeżeli nie mamy siły na trening na siłowni, wyjdźmy chociaż na spacer. Większa dawka tlenu łagodzi ból głowy i poprawia koncentrację. Jeżeli mamy tyle motywacji, że uda się nam dojść na siłownię, lepiej wybrać bieżnię lub orbitrek niż wyciskanie czy podnoszenie ciężarów. Jajecznica Pierwszy posiłek po imprezie jest bardzo ważny. Powinien on dostarczać organizmowi jak najwięcej witamin, minerałów i składników dodających sił. Takim posiłkiem jest jajecznica. Jadłospis dnia następnego powinien być lekki, bogaty w warzywa i owoce. Jeżeli zdecydujemy się na mięso, wybierzmy chude (np. indyka, jagnięcinę, cielęcinę, kurczaka). Nie można zbytnio obciążać żołądka, ponieważ mdłości i nudności mogą się nasilić. Miód Miód jest bogatym źródłem fruktozy, która przyspiesza rozkład aldehydu octowego – sprawcy całego zła. Dodatkowo fruktoza jest łatwo dostępnym źródłem energii dla organizmu. To wszystko sprawia, że warto zaraz po powrocie z imprezy zjeść dwie łyżki miodu, a następnego dnia popijać go w formie wyżej opisanego domowego izotonika. Kac nie jest skutkiem mieszania alkoholu, tylko zbyt dużej jego ilości, dlatego najlepszym sposobem jest maksymalne ograniczenie jego spożywania. To sposób o 100-procentowej skuteczności. Gdy jednak nie uda się nam go opanować, warto zastosować wyżej wymienione metody, by nie świętować Nowego Roku z bólem głowy.
7 sposobów na kaca
„Pictomania” to gra w rysowanie, która rozkręci właściwie każde towarzystwo. Przed Wami rodzinna impreza, a może spotkanie z przyjaciółmi i zastanawiacie się, co może połączyć pokolenia? Z „Pictomanią” czeka na graczy wiele wyzwań… Główkowanie, walka z czasem, poszerzanie wyobraźni i przede wszystkim zabawa w rysowanie, a do tego wcale nie trzeba być wielkim artystą, aby pokonać rywali! Wnętrzności i przygotowanie do gry W dość obszernym pudle znajdziemy 6 tabliczek do rysowania, 6 czarnych mazaków, 6 ściereczek do zmazywania, 6 zestawów graczy – każdy w innym kolorze (5 żetonów punktów i 7 kart zgadywania), 13 kart wskazujących zadanie, 5 żetonów bonusu, 99 dwustronnych kart z hasłami i 2 stojaki na karty. Elementy dobrze się prezentują i sprawdzają w praktyce. Jedynie pudło wydaje się trochę zbyt „napompowane” w stosunku do tego, co się w nim znajduje. Gra jest przeznaczona dla 3 do 6 graczy w wieku co najmniej 9 lat. Choć i 8-latek świetnie się będzie bawił podczas gry. Od razu dodam, że fani rozgrywek dwuosobowych nie mają co próbować modyfikować zasad, bo przy grze w dwójkę gra się nie sprawdza. Na początku wręczamy każdemu graczowi zestaw elementów w wybranym przez niego kolorze (tabliczka, mazak, żetony punktów i karty zgadywania). Kładziemy na środku żetony bonusu i karty wskazujące zadanie, a z boku umieszczamy dwa stojaki na karty z hasłami. Należy też zdecydować o stopniu trudności gry. Zielone karty są proste, żółte trudniejsze, a niebieskie i fioletowe najtrudniejsze. Czas rozpocząć rysunkowe zmagania! Przebieg rozgrywki Na początku każdej rundy ustawiamy w stojakach 6 kart z hasłami i każdy gracz losuje jedną kartę z symbolem oraz jedną kartę z numerem wskazujące jego hasła (tych kart nie można nikomu pokazywać). Jak wszyscy będą gotowi, rozpoczynamy tworzenie arcydzieł godnych Picassa. Jednak zadaniem graczy jest nie tylko rysowanie, ale także odgadnięcie haseł innych graczy. To się dopiero nazywa podzielność uwagi. Jednym okiem rysujemy, a drugim obserwujemy sytuację na stole. Zadanie jest o tyle ułatwione, że wszystkie hasła są widoczne na stojakach i wiadomo, że każdy rysuje jedno z nich. Jak tylko domyślimy się, co rysuje któryś z graczy, chwytamy jedną ze swoich kart zgadywania (z odpowiednim numerem hasła z karty) i kładziemy przed tabliczką właściwego gracza. W momencie, gdy skończymy rysowanie i odgadywanie, chwytamy żeton bonusowy ze środka (zaczynamy od największych wartości). Jak ostatni żeton bonusowy zniknie ze stołu, a jest ich zawsze o jeden mniej niż graczy biorących udział w rozgrywce, kończymy rundę i przechodzimy do podliczenia punktów. Gracze biorą stosy kart leżące przed ich tabliczkami i je odwracają. Każdy po kolei przyznaje swoje żetony punktowe graczom, którzy dobrze odgadli hasła. Kto miał lepszy refleks i szybciej zgadł, ten zdobywa więcej punktów. Gracz, który odgadł najmniej haseł, zostaje „czarną owcą”. Jeśli kilku graczy zremisowało w tej kategorii, to ten zaszczytny tytuł nie przypada nikomu. Każdy sumuje punkty z żetonów punktowych, które otrzymał od innych graczy, i żetonów bonusu (w przypadku „czarnej owcy” punkty z bonusu są ujemne). Od zdobytych punktów odejmowane są te z żetonów punktów, które każdemu pozostały. Po podliczeniu wszystkich punktów każdy wpisuje tę wartość na swojej tabliczce. Po rozegraniu 5 rund sumujemy wyniki z każdej z nich i gracz z największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą. Podsumowanie „Pictomania” jest grą towarzyską typu kalambury, w której wprowadzono wiele ciekawych modyfikacji. Zasady grą są bardzo proste, więc raz-dwa zaczynamy emocjonującą rywalizację. Wszyscy rysują hasła jednocześnie, więc nie ma tu żadnych przestojów i czekania na swoją kolejkę. Jednocześnie wymaga to od graczy niemałej podzielności uwagi, bo przez cały czas trzeba obserwować, co się dzieje na stole. Hasła mają różne stopnie trudności i są bardzo urozmaicone pod względem tematyki. Dzięki temu gra świetnie się sprawdza podczas rozgrywek z dziećmi, jak i w gronie dorosłych. Nieważne jest tu precyzyjne rysowanie, a bardziej opłaca się tworzenie prostych i koślawych rysunków oraz szybkie odgrywanie malowideł przeciwników. Jeśli szukacie gry imprezowej, która zapewni graczom wiele emocji i kupę śmiechu oraz sprawdzi się właściwie w każdym gronie, to „Pictomania” będzie świetnym rozwiązaniem.
„Pictomania” – recenzja gry
Małe miasteczka skrywają więcej tajemnic, niż mogłoby się wydawać. Amerykańskie Hollows właśnie do takich należy. To właśnie tam Lisa Unger już po raz drugi zabiera swoich czytelników. Podobnie jak w „Kruchych więziach”, tak i w kontynuacji „Mój przyjaciel mrok” autorka tworzy ciekawy portret małomiasteczkowego społeczeństwa, wplatając weń wątki kryminalne, budujące napięcie i tworzące niepokojący klimat. Przed przystąpieniem do lektury warto mieć świadomość, że nie jest to typowy thriller z dynamiczną akcją i licznymi zwrotami akcji. Tu fabuła toczy się nieśpiesznie i nietrudno odnieść wrażenie, że intryga kryminalna jest tylko dodatkiem, spoiwem różnych wątków i życiorysów. Gdzie jest mama? Michael Holt był nastolatkiem, gdy jego mama zniknęła. Tamtej nocy miał spać u kumpla, wrócił jednak do domu dużo wcześniej, niż zamierzał, zmęczony poszedł od razu spać, a gdy rano się obudził, w kuchni krzątał się tylko ojciec. Według jego słów matka odeszła. Mike nigdy się z tym nie pogodził. Teraz, po śmierci ojca, wrócił w rodzinne strony, by znaleźć odpowiedzi na dręczące go od wielu lat pytania. Gdzie jest mama? Dlaczego zniknęła bez słowa? Dlaczego przez tyle lat się nie odezwała? Nie chciała? Nie mogła? Ktoś widział ją tamtego dnia, jak wsiadała do czarnego samochodu. Z kim odjechała? Dokąd? I raz jeszcze: dlaczego? Poznajmy mieszkańców Hollows Podczas gdy Holt prowadzi śledztwo, angażując do pomocy lokalne medium, Lisa Unger przybliża czytelnikom sylwetki innych mieszkańców miasteczka. Już na pierwszych stronach, w owianym tajemnicą lesie, o którym krążą rozmaite legendy, przecinają się ścieżki Michaela i nastoletniej Willow. Dziewczyna przyjechała do Hollows wraz z matką z Nowego Jorku. Nowe miejsce zamieszkania jawi jej się jako paskudna dziura zabita dechami. Jeśli jednak wydaje jej się, że będzie się tu nudzić, to tkwi w dużym błędzie. Autorka dużo czasu poświęca także postaci znanej z „Kruchych więzi” – byłemu śledczemu Jonesowi Cooperowi, który emeryturę umila sobie utrzymywaniem porządku w ogrodzie oraz pomaganiem sąsiadom. Nie jest to praca marzeń, więc trudno się dziwić, że Jones w końcu porzuci sekator i grabie oraz zacznie interesować się tym, co dzieje się w miasteczku. Problemy prowincjonalnego miasteczka Lisa Unger tworzy ogromnie interesujący portret małomiasteczkowego społeczeństwa, intrygi kryminalne spychając na drugi plan. Autorka porusza szereg problemów, pisze o trudach, z jakimi boryka się samotna matka wychowująca niepokorną nastolatkę, o młodej dziewczynie za wszelką cenę pragnącej akceptacji rówieśników, o pragnieniu bycia potrzebnym i docenianym, o przemocy domowej i wielu innych codziennych sprawach. W treść wplata nawet wątek paranormalny. Eloise wspierająca Michaela w poszukiwaniach śladu matki ma niejednokrotnie interesujące wizje naprowadzające ją na odpowiedni trop. Zawiedzie się ten, kto szuka dynamicznego thrillera, sięgając po powieść „Mój przyjaciel mrok”. Ucieszą się natomiast ci, dla których intryga kryminalna jest jedynie dodatkiem do interesującej historii obyczajowej. Wiele tu ciekawych postaci i trafnych obserwacji. To niezła odskocznia od mrocznych i brutalnych thrillerów. Wersja elektroniczna powieści „Mój przyjaciel mrok” dostępna jest w formatach EPUB i MOBI już za ok. 20 złotych. Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.com
„Mój przyjaciel mrok” Lisa Unger – recenzja
Filtr paliwa to bardzo istotny element całego układu paliwowego, więc z pewnością warto o niego dbać. To dzięki niemu paliwo podawane do silnika spełnia postawione mu wcześniej wymagania i przedłuża żywotność silnika. W samochodzie jest kilka podzespołów, które nie tylko są mało widoczne, ale również ich praca nie jest dostrzegana na pierwszy rzut oka. Do takich części należą choćby: filtr powietrza, filtr oleju i sam olej oraz omawiany filtr paliwa. Po ich wymianie raczej nie powinno odczuć się specjalnych różnic, na przykład w reakcji na gaz lub innych właściwościach samochodu. W takim razie po co wymieniać te podzespoły, skoro nie jesteśmy w stanie zauważyć różnicy po ich wymianie? Skutki zużytego filtra paliwa Sam filtr paliwa jest tylko jedną ze składowych całego układu paliwowego, a jego działanie samo w sobie nie przekłada się na ruch żadnych mechanizmów. Jednak jego rola w całym systemie jest na tyle istotna, że bez jego udziału inne podzespoły znacznie szybciej ulegną zużyciu. W prostych słowach filtr paliwa działa jak sitko, którego rolą jest wyeliminowanie niepożądanych składników. Jednak tak samo jak sitko, filtr zapycha się i przestaje spełniać swoją funkcje. Skutkiem tego może być zapowietrzenie układu paliwowego oraz uszkodzenie wtryskiwaczy, których naprawa jest bardzo kosztowna. Jej koszt będzie znacznie większy niż nawet częste zapobieganie sytuacji poprzez wymianę filtra. Co jaki czas w takim razie trzeba wymieniać filtr paliwa, aby nie dopuścić do popsucia pozostałych elementów? W tym wypadku najważniejsze są oczywiście zalecenia producenta, ponieważ dla każdego układu sytuacja może wyglądać trochę inaczej. Producenci podają różne wartości z zakresu od 30 tysięcy do nawet ponad 100 tysięcy kilometrów, więc ciężko jest podać ogólną regułę. Z pewnością trzeba zrobić też odstępstwo od norm w chwili, gdy samochodem pokonywane są małe dystanse jak poniżej 10 tysięcy kilometrów rocznie. Wtedy zaleca się wymianę filtra co rok lub dwa. Diesel i zima W przypadku silników benzynowych nie ma takiego problemu, ponieważ benzyna jest mniej podatna na spadki temperatury niż olej napędowy. Dla posiadaczy samochodów z jednostkami o zapłonie iskrowym zima nie jest przeszkodą i w zasadzie nie trzeba się do niej szczególnie przygotowywać, ponieważ wystarczy, że nalejemy paliwa ze stacji benzynowej, która zmieniła jego parametry. Gorzej wygląda sprawa w przypadku Diesli, gdzie paliwo mętnieje i zwiększa swoją lepkość wraz ze spadkiem temperatury. Ponadto podczas zmniejszania lepkości oleju napędowego wydziela się z niego parafina, która dodatkowo zapycha filtr. Tak więc filtr w Dieslu zimą ma wyjątkowo trudne zadanie. Dlatego zaleca się jego wymianę w każdym sezonie. Najlepiej tuż przed zimą. Jest to też ważne ze względu na większe skomplikowanie mechanizmu wtryskowego w silnikach o zapłonie samoczynnym. Coraz częściej w Dieslach stosowane są, zamiast pompowtryskiwaczy, listwy common rail, które wymagają dokładniej oczyszczonego paliwa. Podsumowanie Filtr paliwa, podobnie jak wszystkie inne filtry, sam w sobie nie jest częścią mechaniczną, dlatego jego działania nie odczujemy bezpośrednio. Nie oznacza to jednak, że producenci montują tego rodzaju filtry tylko po to, aby je co jakiś czas wymieniać. Ich praca, mimo że bezpośrednio niezauważalna, jest bardzo ważna dla całego układu w jakim się znajdują. Koszt nowegofiltra paliwa to kilkadziesiąt złotych, podczas gdy wymiana części, które mogą ulec zniszczeniu w skutek jego zapchania, to już wydatek rzędu co najmniej kilkuset złotych, a nawet kilku tysięcy. Dlatego mogę polecić systematyczne wymiany tego filtra zwłaszcza, że często można zrobić to samemu przy użyciu podstawowych narzędzi. Szczególnie zainteresowani powinni być posiadacze samochodów z silnikiem Diesla, który z pozoru ma być oszczędny, ale będzie on taki tylko wtedy, gdy dobrze o niego zadbamy i wymienimy wszystko na czas.
Czy warto wymieniać filtr paliwa?
3 kwietnia zaktualizujemy treści kilku artykułów Regulaminu Allegro. 3 kwietnia zaktualizujemy treści kilku artykułów Regulaminu Allegro. Ma to związek z wprowadzanymi zmianami w systemie komentarzy. Wszystkie zmiany prezentujemy w pliku PDF. Dodane fragmenty zaznaczyliśmy na zielono, a usunięte - na czerwono. Co zmieni się po 3 kwietnia * kupujący będzie mógł wystawić ocenę polecam lub nie polecam * kupujący będzie miał 90 dni na wystawienie oceny * tylko kupujący z pełną aktywacją konta będzie mógł wystawić oceny * kontrahenci będą mogli usunąć ocenę, co zastąpi obecny system unieważnienia komentarzy Dodatkowo, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, wyłączyliśmy dzisiaj możliwość wystawienia oceny do archiwalnej transakcji. Więcej informacji o zmianach w systemie komentarzy, jakie wprowadzamy od stycznia br., znajdziecie w FAQ.
3 kwietnia: zmiany w Regulaminie Allegro
Jako wielki fan wszelkiej maści sci-fi, ale również Stephena Hawkinga i Michio Kaku, miałem okazję pograć w niejedną grę w kosmicznych klimatach. Nie tylko latać za sterami gwiezdnego frachtowca, ale również dowodzić oddziałem złożonym z żołnierzy obcych ras, czy nawet wysyłać jedną prosto poza atmosferę, by odkrywała cudy galaktyki. Najlepsze jest to, że zarówno proza, jak i publikacje naukowe oraz ogólny dostęp do wiedzy są genialnym katalizatorem, dzięki któremu twórcy od wielu lat chętnie biorą się za taki setting. Nic, tylko się cieszyć – oczywiście o ile produkcje są dobre. Co więc wam zaproponuję? Elite: Dangerous Ta zdradliwa nazwa kryje tak naprawdę "IV" w tytule. Tu przybliżyć chciałem właśnie tę najnowszą odsłonę. Głównie dlatego, że jest najbardziej zaawansowana, a jej pojawienie się traktowano nie jak naturalną kolej rzeczy, a jak nową opowieść o bohaterach serii Frontier. Przerwa pomiędzy ostatnią częścią, a „Elite: Dangerous” trwała prawie 20 lat, tak więc o ile fani powinni poznać je wszystkie, o tyle żądni nowych wrażeń wizualnych mogą je sobie spokojnie odpuścić. „Elite: Dangerous” jest sandboxem, czyli grą bez wyraźnego celu. Oczywiście są sojusze, walka, jakieś większe organizacje, jak imperia czy korporacje, ale zasadniczą rzeczą jest po prostu rozwój „siebie” poprzez różne drogi. Można łupić inne statki, można zająć się handlem. Z zasady gra jest też multiplayerowa, choć niezwykle trudno spotkać w niej innego gracza. Odtworzyła (losowo) ilość gwiazd w liczbie, którą znamy z naszej własnej, prawdziwej galaktyki, czyli jakieś 400 miliardów. Polecam Wam szczególnie samodzielny dodatek „Horizons”, który ma wszystkie cechy „podstawki”, a wprowadza wiele zmian. Mass Effect Jedna z najlepszych serii RPG, wydanych przez BioWare. O ile niedawna Andromeda, czyli czwarta jej część, nie miała tak dobrego startu, o tyle pierwsza trylogia jest kompletnym must have każdego fana kosmicznych realiów. Po pierwsze, to bardzo dobre i dynamiczne gry. Po drugie, stanowią ciekawą odmianę dla gatunku, choć trzymają się jego głównych zasad w najlepszy sposób. A jak wygląda historia? Ludzie pewnego razu odkrywają, że nie są sami w galaktyce i trochę się boją. Wywiązuje się Wojna Pierwszego Kontaktu, w której rasa Turian dostaje mocniej, niż się spodziewała. Nastaje pokój i okazuje się, że nieznanych wcześniej gatunków jest całe mnóstwo, a wszystkie korzystają z nietypowej technologii, spadku po dawno wymarłej rasie. Jej zniknięcie jest bardzo zagadkowe, a jest tym ciekawsze, że nad całą galaktyką wisi podobne widmo zniszczenia. Sprawdź recenzję zwieńczenia serii, gry "Mass Effect 3". FTL: Faster Than Light To swoisty „indyk”-bestseller. Historia jest dość wątło zarysowana i właściwie nawet nieco naiwna w swojej prostocie (oto ktoś, kto chce Cię zniszczyć, uciekaj i rozwijaj się), ale za to cała reszta jest prawdziwym miodkiem. W dużej mierze całe „Faster Than Light” polega na rozwijaniu swojego statku oraz załogi. I dość częstą walkę z rozmaitymi przeciwnościami, jakie tylko mogą spotkać załogę, która musi szybko uwijać się w każdym systemie, by nie wpaść w łapska swoich wrogów. To połączenie gry zręcznościowej i strategicznej wypada naprawdę dobrze w porównaniu z wieloma większymi produkcjami, tym bardziej, że jest do kupienia w naprawdę przystępnej cenie. Kerbal Space Program Podobnie jak „Faster Than Light”, „Kerbal Space Program” to gra niskobudżetowa. To nie przeszkodziło jej zdobyć dziesiątek tysięcy fanów na całym świecie. Gry indie mają to do siebie, że bardzo często zostawiają sporą swobodę i swoim odbiorcom, i modderom (ludziom tworzącym fanowskie dodatki, rozszerzenia, czy mody zmieniające rozgrywkę). W sporym uproszczeniu „Kerbal Space Program” polega na wysłaniu rasy sympatycznych Kerbali w kosmos. Zaawansowany system fizyki pomaga w utrzymaniu względnego realizmu, ale to właśnie za prześmieszne wypadki biednych stworków gracze pokochali tę grę. Nie tylko można ich wysłać poza atmosferę rodzinnej planety, ale również lądować na innych. To, w połączeniu z bardzo interesującym pomysłem na całość rozgrywki, sprawia że „KSP” stał się niezwykle popularny i mimo upływu czasu wciąż jest uaktualniany. Nie jest też zbyt drogi, a zapewnia zabawę liczoną w dziesiątki godzin.
Najlepsze gry o kosmosie
Szybkość i dynamika to cechy, które powinien posiadać zawodnik ćwiczący squasha. Aby grać na najwyższym poziomie, nie wystarczy tylko odpowiednia rakieta. Równie ważnym elementem jest obuwie. Te osoby, które zaczęły już przygodę ze squashem, doskonale wiedzą, jak wymagający jest to sport. Ciągłe starty do piłki, hamowanie oraz nieustanne zmiany kierunków sprawiają, że bez odpowiedniego obuwia trudno osiągnąć dobre wyniki. Nogi w tym sporcie pracują praktycznie przez całą rozgrywkę. Siłą rzeczy stawy dostają niezły wycisk, dlatego tak ważne jest odpowiednie ich zabezpieczenie. Pozwoli to uniknąć wielu nieprzyjemnych kontuzji, które potrafią wyeliminować zawodnika z gry na długi czas. box:offerCarousel Najczęściej popełniany błąd Wiele osób decyduje się na zakup losowo wybranego obuwia, nie zwracając uwagi na jego specyfikację. Głównym czynnikiem w większości przypadków jest wygląd zewnętrzny. Takie działanie nie jest jednak odpowiednie. Mimo że na pierwszy rzut oka dane dyscypliny sportowe mogą wydawać się bardzo podobne, każda z nich charakteryzuje się innym obciążeniem poszczególnych stawów i mięśni. Dobór odpowiedniego obuwia pozwoli więc nie tylko czuć się w nim komfortowo, ale także zminimalizuje ryzyko kontuzji. Nie bez znaczenia są też nawierzchnie, po których się poruszamy. Nieodpowiednie obuwie często jest przyczyną jego szybkiego zużycia. Podstawowe cechy obuwia do squasha Biorąc pod uwagę fakt, iż w squasha gra się wewnątrz budynku, buty muszą posiadać odpowiednie podeszwy niepozostawiające śladów na parkiecie. Kolejna kwestia dotyczy amortyzacji. Podeszwy powinny być jednocześnie twarde i elastyczne. Odpowiednie dobranie umożliwi tłumienie wszelkich wstrząsów powstających przy poruszaniu się. Ta sama zasada dotyczy wkładek wewnętrznych, które również powinny dobrze eliminować drgania. Jeśli będą za cienkie lub za twarde, komfort gry znacznie się obniży. Bardzo ważna jest także wentylacja. Z racji tego, że sport ten wymaga od nas sporego wysiłku, nasz but powinien w dobry sposób odprowadzać wilgoć z jego wnętrza. Jeśli cyrkulacja powietrza nie będzie wystarczająca, stopy zaczną się pocić. Takie środowisko sprzyja rozwojowi bakterii i naraża na powstanie odcisków oraz otarć naskórka, które najczęściej nie pozwalają na dokończenie rozgrywki. Przyczepność to kolejny ważny czynnik w squashu. Bez niej wykonywanie szybkich manewrów będzie wręcz niemożliwe. Jeśli podeszwa będzie się ślizgała po parkiecie, gra nie będzie miała sensu. Najważniejsza jest jednak wygoda. Kilka propozycji butów do squasha box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Babolat Shadow Team – dzięki niskiej wadze (288 g) oraz doskonałej wentylacji cieszą się dużą popularnością. Przeznaczone dla osób zaczynających przygodę ze squashem. Dzięki współpracy z firmą Michelin, znaną z produkcji opon, udało się opracować podeszwy, które świetnie spełniają swoje zadania. W modelu Shadow zastosowano wkładki EVA, które w połączeniu z gumą produkcji Michelina doskonale tłumi powstające wstrząsy. Okolice kostek oraz pięt są dodatkowo chronione dzięki szynie TPU. Cena: ok. 260 zł. Mizuno Wave Twister – buty przeznaczone do użytku wewnętrznego. Technologia Dynamotion Fit zapewnia doskonałe dopasowanie do stopy gracza. Podeszwy są wykonane z materiału PoWnCe, co sprawia, że model Mizuno Wave Twister jest bardzo lekki. Nie wpływa to jednak niekorzystnie na amortyzację, która pozostaje bez zarzutów. Zastosowano tu również żłobienie D-Flex, które umożliwia szybkie przeniesienie ciężaru ciała, co korzystnie wpływa na przyśpieszenie. Cen: ok. 170 zł. Adidas Multido Essence – to ciekawy model dla osób ceniących dobrą jakość w ciekawej cenie. Podeszwy wykonane w systemie ADIWEAR® zapewniają dobrą przyczepność na parkiecie, nie pozostawiając na nim śladów. Multido Essence z przodu mają przewiewną siatkę, która zapewnia doskonałą wentylację, dzięki czemu nogi są suche nawet podczas dużego wysiłku. Decydując się na zakup tego modelu, musimy liczyć się z wydatkiem około 220 zł. Buty do squasha muszą zapewniać komfortowe poruszanie się po parkiecie. Ważne jest także to, aby podeszwy nie pozostawiały na nim śladów, umożliwiając jednocześnie doskonałą przyczepność. Właściwie dobrane obuwie jest gwarancją bezpieczeństwa podczas gry.
Buty do squasha do 300 zł
„Iä! Iä! Cthulhu fhtagn!” – mroczne inkantacje z opowiadań H.P. Lovecrafta inspirują innych twórców, osadzających swoje książki w światach pełnych przedwiecznych istot. Przedstawiamy listę 5 najciekawszych książek związanych z mitami Cthulhu. 1. „Hell-P” – Eugeniusz Dębski Pierwsza część trylogii, „Hell-P”, to utrzymana w dość luźnym klimacie opowieść o ukrywających się w Polsce guimonach, czyli potworach pochodzących od przerażającego Cthulhu, śpiącego gdzieś na dnie oceanu. Guimony umieją przybrać postać człowieka i sprytnie to wykorzystują, zamieniając się w wyglądające na bezbronne starsze osoby. Poluje na nie główny bohater, funkcjonariusz ABW – Kamil Stochard, w towarzystwie amerykańskiego zabójcy potworów. Wartka akcja przeplata się z opisami paranormalnych zjawisk i humorystycznych, przepełnionych ironią dialogów głównego duetu. box:offerCarousel 2. „Pod wrzosowiskami” – Brian Lumley Ten zbiór opowiadań brytyjskiego pisarza horroru zawiera dwa rodzaje tekstów: jedne nawiązują do mitologii Cthulhu wprost – Lumley umieszcza ich akcję bezpośrednio w miejscach wykreowanych przez Lovecrafta; inne zawierają delikatne odniesienia do pojedynczych istot czy ksiąg znanych z dzieł Samotnika z Providence. We wszystkich czuć ciężki klimat i obecność nadnaturalnych sił, wpływających na życie bohaterów. „Pod wrzosowiskami” zawiera kilka ciekawych spojrzeń na elementy naszej rzeczywistości, które miłośnicy weird fiction mogliby przypisać działaniu kreatur spoza czasu i przestrzeni. box:offerCarousel 3. „Necronomicon, czyli Księga Umarłego Prawa” – Abdul Alhazred (pseudonim) Stylizowany na okultystyczną księgę wielokrotnie wspominaną w opowiadaniach Lovecrafta, „Necronomicon” jest zbiorem informacji o Wielkich Przedwiecznych, istot z dzieł Mistrza z Providence i opisem fikcyjnej wyprawy Abdula Alhazreda po niezamieszkanych pustkowiach pełnych starożytnych ruin. Całości dopełniają opisy zmyślonych rytuałów, tworzących mroczny klimat opowieści Lovecrafta. Książka stanowi też świetne źródło inspiracji podczas samodzielnego pisania opowiadań utrzymanych w nurcie weird fiction. box:offerCarousel 4. „Śmiertelny bóg” – Marcin Wełnicki Przedstawiona w „Śmiertelnym bogu” historia alternatywna nie jest zbyt sielankowa: III Rzesza wygrywa bitwy II wojny światowej, korzystając z Eskalacji – tajemniczej energii napędzającej futurystyczne maszyny. Jej źródło pozostaje nieznane, ale czytelnik bez trudu dostrzeże nawiązania do podstaw mitologii Lovecrafta. Zaletą powieści jest prowadzenie narracji z perspektywy Reinera, twardego gestapowca prowadzącego śledztwo w podbitej przez nazistów Wielkiej Brytanii. W trakcie dochodzenia zaczyna jednak zdawać sobie sprawę z tego, że wygrane Rzeszy wiążą się z niewyobrażalnym zagrożeniem... box:offerCarousel 5. „Sherlock Holmes i Necronomicon” – Sylvain Cordurié Obecność najbardziej znanego detektywa na świecie może dziwić, szczególnie, że „Sherlock Holmes i Necronomicon” to komiks. Po głębszym wejrzeniu w zawartość staje się jasne, że jest to po prostu świetna opowieść utrzymana w klasycznym lovecraftowskim stylu. Świetna, tam gdzie trzeba rozmyta kreska oraz umiejętna gra światłem i cieniem wciągają w gęstą atmosferę śledztwa, zanurzonego w wątkach rodem z opowiadań Lovecrafta. Sherlock Holmes odwiedza pięknie narysowaną Antarktydę, porusza się po zalanym deszczem Londynie i w końcu penetruje podziemne grobowce, skrywające przedwieczne zło. To jednocześnie kontynuacja niekanonicznych przygód Sherlocka, który wcześniej walczył na kartach komiksu z… wampirami.
5 najlepszych książek inspirowanych mitologią Lovecrafta
Wieczorna kąpiel to jeden z codziennych rytuałów małego dziecka. Niektóre z nich uwielbiają pluskanie się w wodzie, inne wręcz przeciwnie. Najbardziej nielubianą czynnością jest mycie głowy. Na szczęście możemy wybierać z szerokiego asortymentu rond kąpielowych, daszków czy specjalnych kubeczków, które nieco uprzyjemniają ten kłopotliwy zabieg. Kubek do spłukiwania głowy podczas kąpieli Kubek SAVEA został zaprojektowany specjalnie dla najmłodszych. Opiera się go o czoło dziecka, a silikonowa wkładka dokładnie przylega i zapobiega przedostawaniu się wody do oczy lub uszu dziecka. Tworzy ona specjalną barierę, która sprawia, że woda z wiaderka zostaje skierowana bezpośrednio na włosy dziecka. Dzięki dużej pojemności kubka włosy dziecka możemy spłukać za jednym razem, co skutecznie minimalizuje ryzyko dostania się wody i szamponu do oczu, a tym samym zachęca dziecko do kąpieli i mycia włosów. Kubek jest dostępny w trzech kolorach: fioletowym, zielonym i niebieskim. Dzięki dużemu uchwytowi nawet napełniony wodą nie sprawia trudności w użyciu. Kubek do spłukiwania jest odpowiedni dla dzieci od 2. roku życia. Osłona do mycia włosów dla dzieci Alternatywą dla standardowego ronda kąpielowego jest osłona w kształcie opaski z wygodnym uchwytem. Tajemnica osłony polega na silikonowym zakończeniu, które stanowi barierę dla wody i szamponu oraz zabiega dostaniu się ich do oczu dziecka. Silikonowy element idealnie dopasowuje się do kształtu twarzy dziecka. Osłonę opieramy o czoło dziecka, a następnie spłukujemy szampon z włosów. Dziecko nie musi się odchylać, może spokojnie bawić się podczas mycia głowy, a my mamy pewność, że ani kropla nie dostanie się do jego oczu. Osłonka jest dostępna w czterech kolorach: niebieskim, żółtym, zielonym i fioletowym. Daszek do kąpieli Kolejnym skutecznym rozwiązaniem, które sprawi, że dziecko pokocha kąpiel, jest daszek Bambino z motywem kaczuszki, żabki lub autka. Daszek posiada regulację, dzięki czemu można go idealnie dopasować do główki dziecka. Kolorowy i lekki daszek z pewnością przypadnie do gustu maluszkowi, a dodatkowo ochroni jego oczy i buzię przed wodą i szamponem. Producent zapewnia, że daszek został wykonany z bezpiecznego i elastycznego materiału i nie stanowi zagrożenia dla dziecka. Co więcej, można go użyć także podczas obcinania dziecku włosów lub na powietrzu jako ochronę przed słońcem. Ochraniacz przed szamponem Ochraniacz Babymoov został tak zaprojektowany, że bez problemu ochroni twarz dziecka przed wodą i szamponem. Posiada trójstopniową regulację, dzięki czemu może idealnie przylegać do główki dziecka. Wnętrze ronda zostało wykonane z silikonu, dzięki czemu zapobiega przedostawaniu się wody. Z tyłu rondo zakończone jest elastyczną gumką, dzięki której nie tylko dopasowuje się do kształtu główki, ale także nie ciśnie. Ochraniacz może być stosowany u dzieci od 6. miesiąca życia. Rondo kąpielowe Rondo kąpielowe PIAMBO zostało wykonane z miękkiej i przyjemnej w dotyku pianki, dzięki czemu jest bardzo lekkie i nie przeszkadza dziecku podczas użytkowania. Dzięki specjalnym zatrzaskom możemy dopasować je do główki dziecka. Produkt posiada certyfikaty CE, potwierdzające bezpieczeństwo i wysoką jakość. Rondo jest dostępne w kilku kolorach: różowym, niebieskim, żółtym, pomarańczowym i jasnoniebieskim. Ronda można używać również podczas podcinania włosów oraz jako ochronę przeciwsłoneczną. Są bardzo łatwe w utrzymaniu czystości. Jeśli nasz maluszek unika kąpieli i płacze podczas mycia włosów, powyższe rozwiązania mogą okazać się bardzo pomocne. Od teraz kąpiel będzie kojarzyła się tylko z beztroską zabawą w wodzie. Dzięki akcesoriom do kąpieli zarówno maluch, jak i rodzice będą zadowoleni.
Rondo kąpielowe i inne akcesoria do mycia głowy
Przewodniki miejskie potrafią sprawić, że spojrzymy na miasto z zupełnie innej perspektywy. Czasem, aby odkryć nowe miejsca i nieznane historie, wystarczy tylko trochę poczytać. I można ruszać na poszukiwanie tajemnic. Zupełnie nowe, nieznane miasto? Czy może takie, w którym mieszkamy od zawsze? Nieważne, jakie miejsce mamy na myśli, często nawet najbardziej zakochani w danym mieście ludzie nie znają wszystkich jego sekretów. Przewodniki i spacerowniki to doskonały sposób, aby odkryć nowe, nieznane tajemnice i miejsca, które zachwycą. Warszawa – miasto, które tętni energią „Zrób to w Warszawie” to doskonały przewodnik, który idealnie oddaje charakter stolicy. Warszawa to niezwykle żywe, energetyczne miasto, w którym ciągle się coś dzieje. Przewodnik Agnieszki Kowalskiej i Łukasza Kamińskiego pokazuje, że stolica to kolorowe, zróżnicowane miasto, które warte jest odkrycia. Fascynuje i zachwyca, a pięknie wydany przewodnik w ciekawy sposób przybliża miejsca godne uwagi. Z miłości do Wrocławia Beata Maciejewska, autorka „Spacerownika wrocławskiego”, sprawia, że czytelnik ma ochotę rzucić wszystko i natychmiast wyruszyć do miasta słynnego z doskonałego piwa, pięknych kobiet i wielkich skarbów. Wrocław kusi niezwykłymi historiami i przyciąga obietnicą odkrycia swoich licznych sekretów. Komu uda się poznać je wszystkie? Spacer po Trójmieście śladami filmów „Filmowy spacerownik po Trójmieście” Katarzyny Fryc-Hyż to prawdziwa gratka dla fanów polskiego kina. Przewodnik opisuje miejsca znane czytelnikom z filmów i seriali, zarówno tych słynnych, jak „Człowiek z żelaza”, jak i miejsca, które „zagrały” w kinie bardziej kameralnym. Gdańsk, Gdynia i Sopot to miasta, które „wystąpiły” już w ponad stu filmach – spacer po ich ulicach i znajdowanie miejsc znanych z ekranu z pewnością będzie doskonałą rozrywką. Przeszłość i przyszłość – Lublin Lublin to fascynujące miasto, łączące w sobie dwa światy. To miasto tradycji, a także miejsce pełne energii, młodości i chęci rozwoju. „Ogarnij miasto Lublin. Miejski przewodnik subiektywny” to doskonała książka, która pokazuje najciekawsze strony Lublina i zachęca do jego odkrywania. Poznań znany i nieznany Jacek Łuczak odkrywa na nowo Poznań, który słynie ze swoich turystycznych atrakcji. W „Poznań. Plan minimum” pokazuje klasyczne, warte zobaczenia miejsca, ale także te mniej znane, często ukryte w pobliżu słynnych sąsiadów. Przewodnik zawiera czytelne mapy oraz piękne zdjęcia Piotra Skórnickiego. Zjawy w Krakowie „Tropem smoka. Przewodnik po magicznym Krakowie” Mariusza Wollnego to świetny przewodnik, który pokazuje mniej znaną stronę miasta. Dzięki książce zwiedzający odkryją nie tylko smoka i jego tajemnice, ale także będą mogli wpaść na czarodziejów, czarownice, zjawy i upiory. Zwiedzanie dla odważnych i żądnych przygód!
Najciekawsze miejskie spacerowniki/przewodniki
Najczęściej występuje na udach, pośladkach, biodrach i ramionach, ma go nawet 90% kobiet i ciężko z nim wygrać – mowa oczywiście o cellulicie. Skórka pomarańczowa to tak naprawdę źle rozmieszczona tkanka tłuszczowa. Większość z nas zadaje sobie pytanie, jak pozbyć się cellulitu, ale wciąż nie znaleziono na to magicznego środka. Nie oznacza to jednak, że w walce z pomarańczową skórką jesteśmy całkowicie bezradne. Dzięki połączeniu kilku metod można znacznie poprawić wygląd skóry. Jedną z nich są ćwiczenia. Jaki trening pomaga pozbyć się cellulitu? Kompleksowa walka z cellulitem Nieestetyczne nierówności skóry to kompleks wielu kobiet. Cellulit zaczyna nam przeszkadzać szczególnie wiosną, gdy na zewnątrz robi się cieplej, a my czujemy się niepewnie w szortach i krótkich sukienkach. Producenci kosmetyków zapewniają, że wystarczy posmarować się balsamem, aby zapomnieć o skórce pomarańczowej, jednak rzeczywistość jest inna. Kosmetyki antycellulitowe pomagają, ale nie wystarczą, by wygrać z nierównościami na skórze. Należy też zadbać o zdrową dietę, masaże oraz aktywność fizyczną. Jakie ćwiczenia są najlepsze na cellulit? Ćwiczenia aerobowe na cellulit Tak naprawdę każda forma ruchu może pomóc zwalczyć objawy cellulitu. Spacery, marsze z kijkami do nordic walking, bieganie, jazda na rowerze – to ogólnorozwojowe ćwiczenia, podczas których zaangażowanych jest wiele mięśni. Jeśli będziemy ćwiczyć codziennie, z pewnością po kilku tygodniach zauważymy pierwsze efekty w postaci zgubionych centymetrów oraz poprawy jędrności skóry. Cellulit nie lubi wody Pływanie to jedna z najlepszych dyscyplin, jeśli próbujemy zmniejszyć widoczność cellulitu. Podczas aktywności fizycznej w wodzie spalamy tkankę tłuszczową, a dzięki oporowi wody każdy ruch daje lepsze efekty niż na lądzie. Na basenie można nie tylko pływać, ale również wziąć udział w aqua aerobiku. Wystarczy poszukać najbliższej pływalni, na której prowadzone są te zajęcia. Aerobik w wodzie redukuje cellulit, wysmukla nogi i pośladki oraz wygładza skórę. Domowa siłownia kontra cellulit Panie, które mają w domu nieużywane sprzęty do ćwiczeń, powinny sobie o nich przypomnieć. Większość maszyn dobrze radzi sobie z cellulitem, ale potrzebna jest regularność treningów. Do walki ze skórką pomarańczową szczególnie polecany jest orbitrek oraz stepper. Orbitrek, czyli rower eliptyczny, to maszyna, na której pracuje bardzo dużo mięśni. Ćwiczymy na nim nogi, pośladki, brzuch, ramiona, czyli strefy, gdzie najczęściej widoczny jest cellulit. Jeśli brakuje nam w domu miejsca na orbitrek, warto zainwestować w stepper. Ten niewielki przyrząd to świetny sprzymierzeniec w walce z cellulitem na udach oraz pupie. Ponadto jest stosunkowo tani i można na nim ćwiczyć, oglądając jednocześnie ulubiony serial. Ćwiczenia modelujące Najlepsze efekty uzyskamy, łącząc ćwiczenia aerobowe (takie jak jogging, jazda na rowerze, pływanie) z ćwiczeniami modelującymi konkretne partie ciała. Cellulit najczęściej pojawia się na udach, pośladkach, biodrach oraz ramionach, dlatego jeśli chcemy się go pozbyć, nasz trening powinien skupiać się właśnie na tych rejonach ciała. Ćwiczenia na cellulit są proste i nie wymagają specjalistycznego sprzętu. Wystarczy mata do ćwiczeń, trochę czasu i dużo motywacji. Co ćwiczyć? Świetne efekty dają przysiady, wypady nóg, nożyce, unoszenie pośladków. Warto wykorzystać również hula hop oraz piłkę do ćwiczeń. Walka z cellulitem wymaga systematyczności i cierpliwości. Po kilku treningach nie zauważymy olbrzymiej różnicy, ale regularna aktywność połączona z racjonalnym odżywianiem na pewno przyniesie oczekiwane rezultaty. Pamiętajmy również, aby dbać o skórę od zewnątrz, stosując peelingi, masaże i kosmetyki wyszczuplające, a od czasu do czasu wybrać się do sauny. Dzięki kombinacji tych kilku metod na pewno uda się nam odzyskać jędrność i gładkość skóry.
Jakie ćwiczenia są najlepsze, aby pozbyć się cellulitu?
Karnawał to czas intensywnych spotkań towarzyskich i wypadów z przyjaciółmi. W większości przypadków będzie im towarzyszył alkohol. I może się zdarzyć, że następnego dnia obudzi cię kac! Oczywiście nikomu tego nie życzymy, bo ból głowy, nudności, wymioty, zaburzenia koncentracji i złe samopoczucie, częste po nadmiernym spożyciu alkoholu – do przyjemności nie należą, ale nie da się ukryć, że ta przejściowa niedyspozycja może się przytrafić każdemu. Czym jest kac i jak z nim walczyć? Doznania dzień po zakrapianej imprezie to objawy zatrucia organizmu etanolem, a ich przyczyną jest aldehyd octowy, powstający w organizmie w wyniku metabolizmu alkoholu. Oprócz tego alkohol hamuje działanie wazopresyny – hormonu zmniejszającego ilość moczu, więc w wyniku oddawania dużych jego ilości dochodzi do utraty wody z organizmu, a wraz nią – niezbędnych elektrolitów. Niestety, nie wymyślono jeszcze idealnego lekarstwa, które natychmiast zlikwiduje kaca. Różnymi sprawdzonymi sposobami możemy go jedynie złagodzić. Sposoby domowe Po pierwsze, należy dużo pić, by jak najszybciej nawodnić organizm i uzupełnić wypłukane elektrolity. Moczopędne działanie alkoholu powoduje, że tracimy cenne minerały, takie jak magnez, sód, potas, wapń, a także witaminy, zwłaszcza C, która jest silnym antyoksydantem i działa odtruwająco. To zaś pogłębia objawy kaca. W tym wypadku pomoże woda mineralna lub napoje izotoniczne, dzięki którym uzupełnimy utracone minerały. Wśród nich na szczególną uwagę zasługują: * woda kokosowa, która doskonale nawadnia, ożywia i gasi pragnienie; * sok pomidorowy, bo zawiera dużo potasu; * lekka kawa z mlekiem, która pomoże pozbyć się bólu głowy; * sok z kiszonej kapusty lub ogórków dostarczy utraconą witaminę C; * herbata bądź woda słodzona miodem dostarczy fruktozy, która przyśpieszy usuwanie alkoholu z organizmu. Warto też sięgnąć po naturalne energetyki, czyli owoce, migdały i czekoladę. Na przykład grejpfrut to witaminowa bomba, która odżywia i przyśpiesza przemianę materii, kiwi – niweluje dolegliwości ze strony układu pokarmowego, banan – zawiera dużo potasu, który reguluje pracę serca i ciśnienie krwi. Można je spożywać na surowo albo zmiksować, tworząc orzeźwiający koktajl. Czekolada i migdały zawierają dużo magnezu, który został mocno wypłukany z organizmu przez alkohol. Ponieważ alkohol podrażnia żołądek, śniadanie „dzień po” powinno być lekkie. W jego skład powinny wchodzić jajka – najlepiej na miękko. Zawierają one cysteinę, czyli aminokwas, który przyśpiesza metabolizm, działa odtruwająco i wspomaga usuwanie toksyn z organizmu. Jeśli nie lubisz jajek, możesz je zastąpić nietłustym rosołem, który także jest bogaty w ten aminokwas. Preparaty na kaca W staraniach o przywrócenie dobrego samopoczucia pomogą też gotowe preparaty. Zawierają substancje przyśpieszające metabolizm alkoholu, na przykład kwas bursztynowy i fumarowy, a także: witaminę C likwidującą wolne rodniki, glukozę zapobiegającą hipoglikemii, witaminy z grupy B przeciwdziałające złemu samopoczuciu i nastrojowi depresyjnemu, aminokwasy pozwalające na odbudowanie niezbędnych enzymów i żeń-szeń dodający energii. Środki na „syndrom dnia po” są oferowane w różnych formach. Najczęściej kupimy je w postaci saszetek z proszkiem, a także tabletek musujących. Sposób przyrządzenia jest łatwy i szybki – zawartość saszetki lub tabletkę należy rozpuścić w szklance z wodą. Trzeba też pamiętać, że na ból głowy po alkoholu nie wolno stosować leków przeciwbólowych zawierających paracetamol, ponieważ pobudza to wytwarzanie metabolitu uszkadzającego wątrobę. W tym wypadku sprawdzi się lek zawierający ibuprofen lub kwas acetylosalicylowy (np. aspiryna), który najlepiej zażyć po posiłku. box:offerCarousel 2 KC to wyciąg z opuncji figowej, który pomaga pozbyć się kaca. Witamina C zawarta w preparacie przyczynia się do zmniejszenia zmęczenia i znużenia, wspomaga układ nerwowy i odpornościowy. Stosowanie: 2–3 tabletki dwa razy dziennie. Cena: około 8 zł za 12 tabletek. 2KC Drink to płynna formuła produktu 2KC. Pomaga odbudować fizyczne siły organizmu. Zawiera aminokwasy, witaminy: B3 i B5 oraz witaminę C, która chroni komórki przed stresem oksydacyjnym, zmniejsza zmęczenie i znużenie oraz pomaga organizmowi w utrzymaniu prawidłowego metabolizmu energetycznego. Zawarty w suplemencie diety kwas pantotenowy sprzyja utrzymaniu sprawności umysłowej. Cena: około 10 zł za dwie sztuki po 250 ml.
Jak wspomóc samoodtruwanie, gdy przeholowaliśmy z alkoholem
Na rynku urządzeń mobilnych mamy szeroki wybór smartfonów. Zdecydowana większość z nich bazuje na systemie Android. Nie oznacza to, że interfejs każdego z modeli wygląda tak samo. Wszystko zależy od producenta i tego, jaką nakładkę systemową przygotował dla użytkowników. Czas sprawdzić, który z producentów ma najciekawszą nakładkę systemową. Jakie udogodnienia oferują interfejsy smartfonów poszczególnych producentów. W końcu launcher wyróżnia urządzenia mobilne, sprawia, że spoglądając na ekran, często wiemy, kto dany model wprowadził na rynek. Czym jest nakładka systemowa Nakładka systemowa (inaczej launcher) to oprogramowanie przygotowane na interfejs systemu operacyjnego. Odpowiada za wygląd ekranu systemowego w urządzeniu mobilnym i wygląd ikon i okienek w całym interfejsie. Launcher wpływa ponadto na sposób, w jaki są uruchamiane aplikacje. Od niego zależą też dodatkowe funkcje w smartfonie lub tablecie. Większość producentów stosuje własne nakładki, aby wyróżnić linie produkowanych smartfonów na tle konkurencji. Często użytkownicy przywiązują się do obsługi danych smartfonów, dzięki przyzwyczajeniu do danego launchera. Każda z nakładek systemowych ma unikalne nazwy, tak o to w sprzętach Samsunga obecnie jest Experience UI (kiedyś TouchWiz), w Huawei jest to EMUI, w HTC – Sense, a w Xiaomi - MIUI. Z kolei smartfony LG charakteryzują się launcherem o nazwie LG UX. Warto też dodać, że na rynku są obecnie urządzenia z tzw. czystym Androidem – na systemie operacyjnym nie ma zainstalowanych żadnych nakładek. Takie modele smartfonów sprzedają m.in.: Motorola, Alcatel, Nokia czy Google (urządzenia wykonuje HTC). Charakterystyczny interfejs Samsunga Obecnie smartfony koreańskiego producenta wyróżnia nakładka Samsung Experience. Jest ona używana w smartfonach z serii Galaxy. Zmiana nazwy nastąpiła w 2016 roku, a launcher Samsung Experience zastąpił TouchWiz i występuje na urządzeniach mobilnych z Androidem w wersji co najmniej 7.0 Nougat. W przypadku nowej nakładki warto podkreślić, że znacząco wpływa na płynność działania urządzeń Samsunga i sprawia, że interfejs wygląda bardzo nowocześnie – uwagę przykuwają ikony w menu – łączą w sobie elementy 2D oraz 3D. Producent zadbał również o odpowiednią kolorystykę ikon – barwy odpowiadają reprezentowanej kategorii, np. pomarańczowe to aplikacje powiązane z multimediami, a zielone odpowiadają za programy służące do komunikacji. W Samsung Experience nie ma też przycisku na ekranie, który służył do ukazania listy zainstalowanych aplikacji. Teraz wystarczy tylko przesunąć palcem do dołu, aby tę listę wyświetlić. Na plus możemy odnotować też drobiazgi, które cieszą. Możliwość zmiany wielkości siatek pulpitu i aplikacji. Na koniec ważniejsza kwestia – w ustawieniach znajdziemy konserwację urządzenia, czyli optymalizację takich sfer, jak: bateria, pamięć RAM i pamięć wewnętrzna. Huawei wzoruje się na iPhone’ach? Teraz czas na firmę Huawei i nakładkę EMUI. W tym przypadku bardzo często producentowi zarzuca się wzorowanie się na iPhone’ach i systemie iOS. Dużo w tym racji – wygląd ikon i interfejsu wskazuje na inspiracje firmą z Cupertino. Ponadto wszystkie aplikacje i widżety są wyświetlane tylko na pulpitach głównych. Huawei od niedawna wprowadził co prawda możliwość włączenia wydzielonego menu na listę z programami, jednak wielu użytkowników kojarzy menu systemowe smartfonów Huawei z iPhone’ami. W tym wszystkim nie można chińskiej firmie odmówić funkcjonalności launchera. Użytkuje się go bardzo przyjemnie i intuicyjnie. Nakładka EMUI wpływa też na optymalizację smartfona podczas codziennego użytkowania. Sztuczna inteligencja we flagowcach chińskiego producenta ma za zadanie szybko zwalniać pamięć RAM – przyspiesza to otwieranie najczęściej używanych aplikacji. Optymalizacja interfejsu przekłada się również na korzystne zarządzanie energią oraz szybkość reakcji urządzenia na dotyk. LG – dwuklik i intuicyjna obsługa Nakładka LG UX jest w pełni dostosowana do środowiska systemu operacyjnego Android. Dzięki niej interfejs zyskuje unikalny wygląd, charakterystyczny dla urządzeń mobilnych marki LG. Menu i ikony możemy spersonalizować np. poprzez wykorzystanie motywów ze sklepu LG Smart World. Niezwykle wygodną opcją w smartfonach LG jest KnockON – czyli wybudzenia urządzenia dwuklikiem. Oznacza to, że gdy dwukrotnie stukniemy w ekran smartfona, nastąpi wybudzenie telefonu. Ponowny dwuklik wygasi ekran. Co ciekawe, nie grozi nam przypadkowe podświetlenie ekranu, bo przy zasłoniętym czujniku światła (np. w kieszeni) smartfon nie reaguje na opcję KnockON. Domyślnie na ekranie smartfona mamy do dyspozycji trzy dotykowe przyciski systemowe, tj: „Powrót”, „Menu” i „Lista aplikacji”. Listę możemy jednak rozszerzyć do maksymalnie pięciu przycisków, a do wyboru mamy: „Powiadomienia”, „Capture+” (umożliwia zrobienie zrzutu ekranu) oraz „QSlide” (skrót do listy podstawowych aplikacji w telefonie). Wizualnie LG UX wypada korzystnie, ikony są wyrazistymi kafelkami. Optymalizacja smartfonów koreańskiego producenta również stoi na dobrym poziomie. MIUI – nakładka prosto z Chin Na koniec przyjrzymy się lubianym w Polsce smartfonom od firmy Xiaomi, a konkretnie stosowanej przez producenta nakładce MIUI. Launcher chińskiego producenta zmienia interfejs naszego smartfona – wszystkie ikony są dostępne tylko na pulpitach głównych, ale ich wygląd możemy spersonalizować za pomocą motywów. W przypadku smartfonów Xiaomi warto wyróżnić dwa tryby: drugiej przestrzeni i Lite. Pierwszy z nich umożliwia nam wydzielenie dodatkowej i specjalnej przestrzeni w pamięci smartfona. Jest ona całkowicie odizolowana od reszty interfejsu, ma oddzielne pulpity, programy, a nawet dane, takie jak zdjęcia czy muzyka. W praktyce nasz smartfon zarządza dwoma niezależnymi od siebie przestrzeniami – możemy też bardzo szybko przełączyć się pomiędzy nimi. Tryb Lite z kolei upraszcza menu i ekran główny. Po jego włączeniu ikony są większe, a do naszej dyspozycji pozostaje oddzielny pulpit z maksymalnie sześcioma wybranymi kontaktami z książki adresowej. Jest to zdecydowanie korzystne rozwiązanie dla osób starszych –- cały interfejs jest niezwykle czytelny i prosty w obsłudze. To jeden z najciekawiej prezentujących się trybów uproszczenia ekranu.
Samsung, Huawei, LG, a może Xiaomi? Który producent ma najciekawszą nakładkę systemową?
Neil Gaiman jest wielokrotnie nagradzanym brytyjskim pisarzem z gatunku fantasy i realizmu magicznego. Jak sam przyznaje, w większości jego książek występują inspiracje C.S. Lewisem, Edgarem Allanem Poe’em czy Tolkienem. Uznaje się go za jednego ze współtwórców współczesnych komiksów w graficzno-książkowym stylu, jaki znamy dziś (na przykład jego niesamowita seria „Sandman” czy „Black Orchid”, którą później wydało DC Comics). „Amerykańscy bogowie” to kolejna z jego książek, która balansuje nieco na granicy tego, co realne, i tego, co należy do świata magii. Kim jest Cień? Główny bohater, Cień, odsiaduje w więzieniu wyrok za pobicie. Gdy w końcu wychodzi na wolność, dowiaduje się, że jego żona zginęła w tajemniczych okolicznościach. Na pokładzie samolotu, którym Cień leci na jej pogrzeb, zaczepia go dość dziwaczny nieznajomy — sprytny i dziwaczny pan Wednesday, w którym główny bohater od razu rozpoznaje kogoś o nieco dwuznacznej moralności. Pan Wednesday proponuje Cieniowi pracę bodyguarda. Razem przemierzają Stany Zjednoczone, a podczas podróży nasz bohater poznaje coraz to dziwniejszych kolegów i znajomych pana Wednesdaya. Ani przez chwilę nie domyśla się nawet, kim są naprawdę. Kim są bogowie? Książka to bardzo ciekawy przedstawiciel gatunku realizmu magicznego, która nie do końca jest tym samym, co fantasy. Magia w uniwersum „Amerykańskich bogów”, owszem, istnieje, ale nie jest tak bezpośrednio opisana, jak chociażby u Pratchetta. Głównym założeniem „Amerykańskich bogów” jest istnienie wszystkiego, w co ludzie wierzą lub wierzyli. Wraz z przybyciem do USA imigrantów ich wierzenia przybyły razem z nimi. Narodzili się nowi bogowie i nowe mitologie. Wszelkie te stworzenia musiały nauczyć się ze sobą współżyć i znieść samotność zapomnienia, która nadeszła wraz z odejściem ludzi od dawnych rytuałów. Podczas podróży Cienia i pana Wednesdaya czytelnik ma okazję poznać naprawdę oryginalnie przedstawionych Lokiego, Odyna, Kali, królową Saby, Anubisa, a nawet naszego rodzimego Czarnoboga. Ratowanie świata Powieść zawiera liczne wątki, które łączą się ze sobą w bardzo zaskakujący sposób. Podczas pobytu w więzieniu Cień nie marzy o niczym innym, jak o powrocie do swojego dawnego, nieskomplikowanego życia. Nie spodziewa się nawet, jak bardzo magiczna podróż z panem Wednesdayem odmieni jego sposób patrzenia na świat. Boska intryga, której nieświadomie stał się częścią, może nie tylko zaważyć na jego losach, ale i naszego całego uniwersum. Pan Wednesday nie ma bowiem jedynie dobrych zamiarów — stopniowo odwiedza dawnych znajomych, zbierając armię i szykując się na ostateczną bitwę z nowoczesnymi amerykańskimi bogami. Książka „Amerykańscy bogowie”, dostępna również w e-booku, to nie tylko fantastyczna rozrywka, ale i gratka dla zagorzałych fanów Neila Gaimana. Można w niej znaleźć nie tylko jego oryginalny, humorystyczny styl, który zachował się w przekładzie dzięki nieprzeciętnym zdolnościom tłumaczki, ale i liczne odniesienia do komiksów „Sandman”, które również gorąco polecam. Neil Gaiman to jeden z najbardziej rozpoznawalnych pisarzy z gatunku fantasy, ubran fantasy i science fiction. Pisze książki zarówno dla młodzieży („Koralina”, „Gwiezdny pył”), jak i dla dorosłych. Współpracował z Terrym Pratchettem przy powieści „Dobry omen” — parodii cyklu filmów „Omen”. Obecnie mieszka w Minneapolis razem ze swoją drugą żoną, Amandą Palmer. Źródło okładki: www.mag.com.pl
„Amerykańscy bogowie” Neil Gaiman — recenzja
Urządzenia bezprzewodowe to wygoda i mobilność, ale niekiedy ich twórcy muszą godzić się na kompromisy. Dowiedz się, jakie modele klawiatur bezprzewodowych są warte twojej uwagi, jeśli na zakup zamierzasz wydać nie więcej niż 60 zł. Na co zwrócić uwagę podczas zakupu klawiatury? Zanim zaczniesz przeglądać dostępne modele, weź pod uwagę, że klawiatura bezprzewodowa do 60 zł może być sprzętem solidnym, ale jednak wyraźnie mniej zaawansowanym od urządzeń kosztujących 200 zł i więcej. Droższe klawiatury są rewelacyjnie wyprofilowane i wyposażone w liczne dodatkowe funkcje. Takimi wariantami powinien zainteresować się np. gracz, który poświęca wiele czasu swojej pasji i oczekuje najwyższej efektywności, która pozwoli mu brać udział w turniejach. Za mniej niż 60 zł kupisz klawiaturę podstawową, która dobrze sprawdzi się na biurkach użytkowników korzystających z komputera w celu przeglądania sieci czy edycji dokumentów. Jeśli jesteś jedną z takich osób i chcesz po prostu zwiększyć wygodę pracy z komputerem dzięki bezprzewodowej klawiaturze, oto kilka modeli dla ciebie. Tracer BlackJack Najtańsza propozycja z tego zestawiania, czyli dostępny już od ok. 38 zł zestaw klawiatura i mysz Tracer BlackJack. To model podstawowy o klasycznym skoku klawiszy, co znaczy, że wystają one ponad klawiaturę i wyraźnie czuć moment ich wciśnięcia. Zaletą BlackJacka jest fakt, że wykorzystuje on tylko trzy baterie lub akumulatorki, podczas gdy większość innych modeli korzysta z czterech. Do dyspozycji masz dziesięć dodatkowych klawiszy funkcyjnych, m.in. do obsługi e-maila czy multimediów. Nie jest to najładniejsza ani najbardziej zaawansowana klawiatura na rynku, ale mimo wszystko to solidna propozycja dla miłośników klasycznych rozwiązań. Warto zaznaczyć, że jest to klawiatura pełnowymiarowa, a więc klawisze sterowania kursorem nie są ściśnięte, co umożliwia m.in. wygodne wykorzystywanie ich w grach. Rebeltec Maximus Ceny zestawu mysz i klawiatura Rebeltec Maximus zaczynają się od ok. 55 zł. Za taką kwotę dostajesz nowocześnie wyglądającą, choć w praktyce standardową klawiaturę, której zaletą jest fakt, iż jest klawiaturą pełnowymiarową. Znajdziesz na niej także dodatkowe funkcje multimedialne (głośność, sterowanie video), ale nie są one dostępne pod oddzielnymi klawiszami. Zamiast tego producent postawił na kombinację klawisza Fn z klawiszami funkcyjnymi (F1, F2, itd.). Za wadę lub zaletę modelu – zależnie od własnych preferencji – możesz uznać wbudowaną podstawkę, która podnosi klawiaturę położoną na biurku. Tracer Octavia Za ok. 45–55 zł nabędziesz zestaw klawiatura i mysz Tracer Octavia. Jest to niewielka, cienka klawiatura z klawiszami o niskim skoku, czyli takimi, których nie trzeba mocno przyciskać. Oczywiście, podłączenie następuje przez USB, zaś wykorzystana technologia bezprzewodowa 2,4 GHz to branżowy standard obecny także we wszystkich innych modelach w tym zestawieniu. Tracer Octavia to znakomita klawiatura do zabrania w teren albo do postawienia na małym biurku, ale to, co dla niektórych będzie zaletą, inni mogą odebrać jako wadę. Klawisze sterowania kursorem są ściśnięte ze sobą i małe, podobnie jak klawisze specjalne, co pozwoliło producentowi ograniczyć rozmiary modelu, ale może powodować trudności w użytkowaniu u osób przyzwyczajonych do dużych klawiszy Enter czy Shift. Warto dodać, że w bocznych częściach klawiatury znajdują się klawisze dodatkowe, służące m.in. do wygodnej obsługi video, dźwięku czy e-maila. Dołączona mysz to klasyczny model z trzema przyciskami i rolką. HP LV290AA W górnej części przyjętego przedziału cenowego znajdziesz zestaw klawiatura i mysz bezprzewodowa HP LV290AA, czyli propozycję od cenionego producenta sprzętu, znanego przede wszystkim z dobrych drukarek. Klawiaturę cechuje klasyczny design i znakomite wyprofilowanie. Klawisze są duże, także na klawiaturze numerycznej, i nie wydają się ściśnięte, a na wydłużonej części położonej przed spacją można wygodnie oprzeć nadgarstki. Z obu stron klawiatury znajdują się dodatkowe klawisze funkcyjne, związane m.in. z korzystaniem z e-maila czy wyszukiwarki. HP LV290AA można ustawić w dwóch pozycjach. W pudełku z klawiaturą znajduje się bezprzewodowa mysz z trzema przyciskami i rolką. W zależności od oferty za produkt HP zapłacisz od 50 do 90 zł. Mimo przystępnej ceny jest to model reprezentujący wyższą półkę jakościową, choć – sądząc po klasycznym, wręcz konserwatywnym wyglądzie – stworzony głównie z myślą o użytkowaniu w biurze.
Jaką klawiaturę bezprzewodową można kupić za mniej niż 60 zł?
Przedmioty nierozłącznie połączone z innymi Art. 38. Ustawy z dnia 30 maja 2014 roku o prawach konsumenta: Prawo odstąpienia od umowy zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa lub na odległość nie przysługuje konsumentowi w odniesieniu do umów: 6) w której przedmiotem świadczenia są rzeczy, które po dostarczeniu, ze względu na swój charakter, zostają nierozłącznie połączone z innymi rzeczami.
Przedmioty nierozłącznie połączone z innymi
Nakrycia głowy pełnią nie tylko funkcje estetyczne. Oprócz tego, że są ważnym elementem każdej stylizacji, chronią nasze głowy przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Dawniej w tym celu używano parasoli i rękawiczek, a na głowach noszono kapelusze z dużym rondem lub kaszkietem. A jakie nakrycia głowy są najmodniejsze obecnie? 1. Bucket hat Modny, wygodny, oryginalny, dostępny w wielu wzorach i kolorach. Niewiele osób wie, że bucket hat, który obecnie jest najmodniejszym nakryciem głowy wśród osób ceniących styl uliczny, początkowo był ulubionym kapeluszem wędkarzy, który chronił ich przed deszczem. Następnie, lekko zmodyfikowany (z mniejszym rondem), stał się elementem umundurowania amerykańskich żołnierzy walczących w Wietnamie. Ale prawdziwą sławę zyskał dzięki kultowemu filmowi „Wyspa Gilligana”. Właśnie tak wkroczył do mainstreamu. Pokochały go gwiazdy kina i hip-hopu: Jay-Z, LL Cool J, Nicole Kidman, Rihanna, Drake, RUN DMC. Bucket hat stał się dodatkiem pożądanym przez trendsettrów na całym świecie. Nie powinno go zabraknąć również w twojej szafie tego lata. Ze względu na popularność tego modelu, wybór jest ogromny. Najmodniejsze są wciąż te w barwach moro. Do stylizacji idealne będą kapelusze w kolorze białym i czarnym. Znajdziesz je w kolekcjach takich marek, jak Stussy, Nike, Misbehave, O’Head czy Adidas. Jak go nosić? Jak bardzo ważny element stylizacji. Gdy stawiasz na mocne barwy czy wyraziste wzory na ubraniach, najlepiej wybrać opcję monochromatyczną, czyli bucket hat w jednym kolorze. Jeśli twoja stylizacja jest monochromatyczna, postaw na bucket hat z ciekawym wzorem lub nadrukiem. 2. Bejsbolówka Bejsbolówka lub czapka z daszkiem, bo te dwa określenia używane są zamiennie, to hit ostatnich miesięcy. Jeszcze kilka lat temu nikt nie myślał, że to nakrycie głowy wróci w tak spektakularny sposób. Jak do tego doszło? Historia bejsbolówek jest związana ze sportem, a dokładniej z zawodnikami, którzy uprawiali baseball. Zgodnie z informacjami Major League Baseball pierwszą drużyną w historii, która nosiła właśnie te czapki, była Brooklyn Excelsior, reprezentująca Nowy Jork. Wówczas nie stanowiła ona modnego dodatku, lecz spełniała funkcje praktyczne – chroniła przed słońcem i nie pozwalała, aby pot spływał do oczu zawodników. Sprytne, prawda? Prawdziwą popularność zyskała dzięki firmie New Era Company i modelowi 59Fifty, który do tej pory jest najczęściej kupowanym modelem czapek z daszkiem. Na przestrzeni lat bejsbolówka ewoluowała. Zmieniał się jej rozmiar, materiał, kolor czy usztywnienia. Powstały również nowe modele. W przeciwieństwie do dawnych czasów, czapka ta nie jest już noszona wyłącznie podczas treningów – wręcz przeciwnie. Teraz nosi się ją do sukienek, modnych kombinezonów, delikatnych atłasowych koszulek czy eleganckich marynarek. Najmodniejsze są jednak bejsbolówki sportowych marek. Najbardziej pożądane to Nike, Adidas, Puma i New Era. Wśród instagramowych trendów rekordy popularności biją też czapki Dsquared2. 3. Kapelusz słomkowy Piękny i praktyczny, a w dodatku pasuje każdej kobiecie. Kapelusz słomkowy, podobnie jak inne dodatki z tego materiału, jest absolutnie konieczny tego lata. Pierwsze kapelusze słomkowe pojawiły się w XVII wieku. Były to tzw. kapelusze-budki. Następnie, w latach 30., miały niewielkie rondo i główkę oraz były przewiązane wstążką. Dziś kochają je kobiety na całym świecie, a gwiazdy nie rozstają się z nimi na krok, gdy na zewnątrz panują upały. Obecnie najmodniejsze są kapelusze słomkowe z szerokim rondem i z czarną tasiemką przy główce. Pasują zarówno do stylu boho, jak i casual. Warto je wykorzystać tego lata.
3 najmodniejsze nakrycia głowy na lato
Dla wielu kierowców alkomat to urządzenie, z którym zdążyli się zaprzyjaźnić już na dobre, gdyż w wielu sytuacjach pomogło wskazać stan trzeźwości kierującego. Trzeba jednak pamiętać, że najtańsze produkty nie oferują precyzyjnego pomiaru. Z tego powodu warto zainwestować w droższe i skuteczniejsze alkomaty elektrochemiczne. Do 350 zł: AlcoFind Elite oraz PRO X-5 box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel W większości przypadków nawet najtańszy alkomat elektrochemiczny będzie dokładniejszy od urządzenia z sensorem półprzewodnikowym. W cenie ok. 280 zł nabędziemy model AlcoFind Elite produkowany przez firmę DATECH. Jest on w stanie przeprowadzać pomiary w zakresie aż do 5 promili, a nad skutecznością alkomatu czuwa pneumatyczny system dokładnie dozujący odpowiednią dawkę wydychanego powietrza na sensor. Dodatkową zaletą urządzenia są jego poręczne wymiary i niska waga. Za ok. 350 zł można natomiast kupić alkomat PRO X-5, który oferuje podobne możliwości, ale wyróżnia się 5-letnią gwarancją producenta, co czyni go pewniejszym w oczach konsumenta. Obydwa omawiane produkty cechuje precyzja pomiaru +/- 0,05 promila. Do 600 zł: AlkoHIT X50 box:offerCarousel box:offerCarousel AkoHIT X50 to przykład alkomatu umożliwiającego przeprowadzenie pomiaru w dwóch trybach: bezustnikowym i z wykorzystaniem ustnika. Ma to szczególne znaczenie pod kątem higieny, szczególnie w sytuacji, gdy zużyjemy wszystkie ustniki. Alkomat wyróżnia się szerokim zakresem pomiaru sięgającym 6,3 promila, a wynik podaje z dokładnością do 0,001 promila. Warto zauważyć, że AlkoHIT X50 jest wyposażony w licznik ilości wykonanych pomiarów i wskazuje, po ilu kolejnych próbach należy oddać urządzenie do kalibracji. Precyzja pomiaru urządzenia wynosi +/- 0,05 promila, a okres gwarancji producenta to 3 lata. Do 1000 zł: AlkoHIT X100 box:offerCarousel box:offerCarousel Za droższy model z rodziny alkomatów AlkoHIT przyjdzie zapłacić nam ok. 780 zł. Jest on przeznaczony do intensywnego użytkowania. W praktyce producent zapewnia, że alkomat może przeprowadzić nawet 350 pomiarów w ciągu godziny. Osiągnięcie takiego wyniku jest możliwe dzięki zastosowaniu wysokiej jakości sensora wyposażonego w szybki, 32-bitowy mikroprocesor. Alkomat ma w zestawie akumulator litowo-jonowy pozwalający na pracę nawet przez 20 godzin. Model X100 wyróżnia się również ustnikiem, który można obracać w zakresie 360 stopni, co zwiększa komfort użytkowania. Wielu pracodawców z pewnością zadowoli fakt, że wyniki pomiarów można przesłać do drukarki przez moduł Bluetooth. Do 1500 zł: AlcoBlow – alkomat policyjny box:offerCarousel box:offerCarousel Urządzenie AlcoBlow z pewnością kojarzą kierowcy, którzy zostali poddani badaniu trzeźwości przez policjantów. Jest to bowiem ten sam model, z którego korzysta polska policja. AlcoBlow to produkt bezustnikowy, umożliwiający przeprowadzenie bardzo dużej ilości pomiarów – nawet do 5000 na jednym komplecie baterii. Co ciekawe, opisywane urządzenie posiada tryb passive, który umożliwia wstępne zbadanie trzeźwości osoby, która nie może lub nie chce zostać poddana badaniu z dostarczeniem odpowiedniej dawki powietrza na sensor elektrochemiczny. Cena tego urządzenia jest wysoka i oscyluje w granicach 1500 zł. Zobacz też: Funkcjonalności rejestratorów jazdy, których możesz nie znać Wybierając alkomat, należy wziąć pod uwagę przede wszystkim przewidywaną częstość jego użytkowania. Jeśli ma on służyć sporadycznym pomiarom, to wystarczającym budżetem będzie kwota 500 zł i urządzenia ze średniej półki. Mając jednak w zamiarze przeprowadzanie wielu pomiarów w krótkich okresach czasu, należy skierować się ku droższym alkomatom posiadającym wysokiej jakości mikroprocesory sterujące. Podczas użytkowania alkomatu trzeba pamiętać o jego okresowej kalibracji. Producenci najczęściej zalecają jej wykonanie co 6–12 miesięcy lub co 500 pomiarów.
5 polecanych alkomatów elektrochemicznych
Klocki Playmobil zyskują coraz większą popularność wśród dzieci. To kolorowe komplety, z których można stworzyć pojazdy, domki, place zabaw, a nawet statki, zamki czy zoo. Wśród szerokiej gamy zestawów znajdziemy między innymi te przeznaczone dla chłopców (niebieskie). 1. Helikopter policyjny (cena ok. 89 zł) Zestaw ten należy do serii City Action, przedstawiającej intensywne tętno miejskiego życia. Nie może w nim zabraknąć policyjnych akcji, także tych, w których niezbędna jest pomoc z powietrza. Helikopter posiada ruchome śmigło, a w zestawie znajdziemy dwie figurki: policjanta i pilota. Drzwi helikoptera otwierają się, aby policjant mógł wyskoczyć i przystąpić do akcji. Atutem jest odpinana latarka przyczepiana do podwozia, która służy jako światło maszyny, a poza tym może być wykorzystana podczas oddzielnej zabawy. 2. Dragons – Szczerbatek i Czkawka (cena 126 zł) Seria Dragons to kreatywne zabawy, w których znajdziemy między innymi statek czy smoka Pyskacza i Katapultę. Warto wśród nich wyróżnić zwłaszcza Szczerbatka – uroczego smoka, który posiada świecący grzbiet oraz ma możliwość strzelania smoczymi kulami ze swojej paszczy. Kompanem Szczerbatka jest rycerz Czkawka, który oprócz zbroi i hełmu ma też ognisty miecz. Z kolei na prawdziwych fanów filmu Jak wytresować smoka? czeka zestaw Berk Playmobil, a w nim wyspa, góry, namiot, liczne pomosty oraz waleczni wikingowie i smoki. 3. Rakieta ze stacją (cena ok. 128 zł) Dla wielbicieli kosmicznych przygód wybierzmy wspaniałą rakietę, która czeka na start w kosmos. Oprócz niej w zestawie znajdziemy specjalną platformę, satelitę, robota oraz szereg innych akcesoriów, w tym figurki inżynierów-mechaników. Wysokość rakiety wynosi aż 72 cm. Zasilana jest dwiema bateriami, dzięki którym jest podświetlana oraz aktywuje się moduł dźwiękowy. 4. Samochód brygady policyjnej (cena 69 zł) Wielu chłopców marzy o zostaniu policjantem, dlatego samochody policyjne i akcesoria znajdziemy niemal w każdym dziecięcym pokoju. Oczywiście wśród nich nie może zabraknąć samochodu brygady policyjnej. Ten od Playmobil ma zdejmowany dach, który może służyć jako osłona policjanta. Otwierane drzwi pozwalają na przeprowadzanie szybkich akcji. Na dachu radiowozu umieszczony jest kogut policyjny, który świeci i wydobywa dźwięk po naciśnięciu go. Jeśli chodzi o akcesoria, to znajdziemy w komplecie między innymi kajdanki, latarkę i pistolet. Zabawka przeznaczona jest dla dzieci powyżej 4. roku życia. 5. Piracki statek bojowy (cena ok. 259 zł) Statek od Playmobil to prawdziwa gratka dla amatorów morskich przygód. Wyposażony jest w ogromny maszt oraz armatę. Z boku ma mniejsze działka, którymi może obronić się przed napaścią. W zestawie znajdziemy dwie figurki i uroczą małpkę. Wśród akcesoriów nie może zabraknąć szabli, miecza, pistoletu oraz strzelających armatek. Figurki mogą wchodzić na maszt, a nawet otwierać tajną skrytkę w podłodze okrętu. Dodatkową opcją statku jest możliwość podłączenia do niego podwodnego silnika RC, który umożliwia zdalne sterowanie (silnik jest sprzedawany oddzielnie).
5 najciekawszych zestawów klocków Playmobil dla chłopców
Odświeżanie to pobudzanie do świecenia pikseli ekranu, które gasną po upływie milisekund. Trzeba je zatem aktywować impulsem elektrycznym. Od jakości odświeżania ekranu w bardzo dużym stopniu zależy komfort użytkowania telewizora czy ekranu komputera. W czasach gdy w powszechnym użyciu były wyłącznie ekrany, stosowane częstotliwości odświeżania sięgały ok. 200 Hz, ale w większości wypadków rzadko przekraczały 80 Hz. Ludzkie oko nie rozróżnia bowiem braku płynności obrazu już przy częstotliwości 25 klatek na sekundę, lecz długotrwałe oglądanie programu telewizyjnego wyświetlanego z niską (np. 50 Hz) częstotliwością mogłoby powodować bóle głowy i dawać inne uciążliwe objawy. W monitorach kineskopowych można było zauważyć ogromną różnicę pomiędzy częstotliwością odświeżania 60 Hz a 75 Hz. O ile pierwsza po wielogodzinnym patrzeniu w ekran wywoływała silny ból oczu i np. konieczność powiększenia czcionki w tekście, o tyle z drugą można było pracować w miarę przyjemnie, choć do ideału dużo brakowało. Dopiero częstotliwości odświeżania powyżej 100 Hz dawały dobry komfort oglądania. W przypadku monitorów LCD – obojętne, czy podświetlanych jarzeniówką, czy diodami LED – sprawa wyglądała inaczej. Pierwsze matryce TNT miały bardzo długi czas świecenia ekranu po pobudzeniu pikseli, sięgający kilkudziesięciu milisekund. Wtedy jeszcze nie nadawały się one do oglądania telewizji ze względu na dużą bezwładność matrycy (czyli długi czas cyklu od zapalenia do zgaśnięcia pikseli), ale do pracy z edytorem tekstu, arkuszem kalkulacyjnym czy do czytania książek, itp. były idealne. Jednak podczas jakiejkolwiek szybkiej akcji na ekranie co rusz pojawiały się „duchy”. Powodowało to konieczność poprawienia szybkości matrycy, która zaczęła zmniejszać się do wartości poniżej 10 milisekund. Przy podanej wartości do tego, by ekran nie zdążył przed odświeżeniem „zgasnąć”, potrzebne były częstotliwości powyżej 100 Hz. Przy powszechnie dziś spotykanych np. 5 milisekundach, częstotliwość ta powinna być dwukrotnie wyższa. Co widzimy na ekranie Jakiś czas temu w pierwszych reklamach prezentujących wchodzące na rynek telewizory z częstotliwością odświeżania 200 Hz, jedna z firm przygotowała klip, na którym przedstawione było, jak w odbiorniku odświeżanym z częstotliwością 100 Hz wyraźnie widać nierówny ruch przedmiotów. Jest to oczywistą nieprawdą (czegoś podobnego nie da się zobaczyć nawet przy częstotliwości odświeżania 50 Hz). Nawet przy tylko 100 Hz migotanie ekranu będzie stosunkowo mało wyczuwalne, ale przy szybkich zmianach obrazu może być on niewyraźny – to tzw. efekt woalki albo efekt brudnego ekranu. Aby uporać z się tymi błędami wymyślono algorytmy konstrukcji obrazów interpolowanych i wstawianych pomiędzy oryginalne „klatki”. Żeby jednak te klatki wstawiać, potrzebne były właśnie wyższe częstotliwości odświeżania. O prawdziwym komforcie możemy mówić przy wartości 200 Hz. Wyższe częstotliwości wstawiania obrazów interpolowanych, jakkolwiek coraz częściej można je spotkać, wydają się tylko zabiegiem marketingowym. Znacznie większe znaczenie ma odświeżanie bez przeplotu, które od lat jest standardową cechą wszystkich przyzwoitych ekranów. W przypadku telewizorów plazmowych jeszcze wyższe częstotliwości odświeżania stosuje się po to, by wygenerować dodatkowe kolory (Sub Field Driving) będące dla oka średnią z dodatkowych „mrugnięć" pikseli. Specjaliści od marketingu klasyfikują te mrugnięcia jako odświeżoną klatkę obrazu, w ten sposób osiągają coraz lepsze wyniki sprzedaży. Mające wysoką wierność oddawania kolorów matryce IPS miały nie tylko wielokrotnie mniejszy kontrast, ale też dłuższe czasy bezwładności i stosownie do tego mniej migotały. Z tego powodu nadawały się do prac graficznych, przeglądania Internetu, pracy z edytorem tekstu, arkuszem kalkulacyjnym itp., natomiast nie sprawdzały się podczas oglądania filmów czy w grach akcji. Zresztą i dziś do takich zastosowań poleca się szybkie oraz kontrastowe matryce TNT. Obraz trójwymiarowy Jeszcze inaczej wygląda sytuacja w przypadku wyświetlania obrazu 3D. Ze względu na fakt, że trójwymiarowość obrazu jest iluzją, oszustwem oczu, które mają widzieć i tworzyć w mózgu płynny trójwymiarowy obraz, dla każdego oka potrzebna jest minimalna częstość odświeżania 100 Hz. To znaczy, że częstotliwość odświeżania ekranu, na którym pojawiają się obrazy dla obu oczu, powinna wynosić co najmniej 200 Hz. W rzeczywistości okazuje się, że te, a nawet sporo wyższe częstotliwości odświeżania wywołują u części ludzi bóle głowy oraz inne dolegliwości. Kompletny obraz sytuacji będziemy mieć po kilku dodatkowych latach badań. Przyjmuje się, że przyzwoitą wartością odświeżania dla obrazu 3D jest 400 Hz. Układy interpolacyjne wstawiają dodatkowe klatki – przy obrazowaniu 2D i 100 Hz jedną, przy 200 Hz – trzy itd. Większa liczba klatek jest przez oko niedostrzegana, a bezwładność matrycy sprawia, że przy dużym kontraście – wręcz niemożliwa do zobaczenia. Powtórzmy jeszcze, że to odświeżanie odnosi się do wmontowywanych klatek interpolowanych, oryginalna częstotliwość zmiany klatek obrazu to 50 lub 100 Hz (dla 3D), a reszta to zabiegi marketingowe. Wnioski końcowe W przypadku telewizora (monitora) z obrazem 2D wystarczająca częstotliwość odświeżania to 100-200 Hz, a w przypadku obrazu trójwymiarowego – 400 Hz. Reszta zależy od stosowanych algorytmów poprawy ostrości obrazu.
Odświeżanie 100, 200 czy więcej Hertzów – jakie potrzebne
Wydawać by się mogło, że sprawa jest oczywista – majtki muszą być przede wszystkim wygodne. W przypadku dzieci warto zwracać uwagę na szczegóły. Które z nich są najistotniejsze? Lato to czas, gdy wiele dzieci zaczyna przygodę z odpieluchowaniem. Maluchy uczą się wówczas korzystać z nocnika lub toalety (przy pomocy nakładki). Nie jest to proste i wymaga od rodzica wiele cierpliwości i spokoju. Dziecko może bowiem moczyć się kilkanaście razy dziennie. Jeśli jednak chcemy je nauczyć załatwiania potrzeb fizjologicznych do nocnika, musimy to przetrwać. Pomóc w tym mogą odpowiednie gadżety. Pieluchomajtki i majtki treningowe Pieluchomajtki uczą samodzielności zanim dziecko będzie gotowe na całkowitą rezygnację z pieluch. Stanowią one połączenie pieluchy jednorazowej i klasycznych majtek. Są przy tym chłonne, ale pozwalają poczuć dziecku, że ma na sobie inny rodzaj bielizny niż pielucha (bardzo łatwo je ściągnąć). Pieluchomajtki warto stosować u dzieci, które samodzielnie się poruszają. Najpopularniejszy model ma w swojej ofercie marka Pampers (koszt: 57 zł za 52 sztuki, rozmiar 4). Godne uwagi są również pieluchomajtki ekologiczne fińskiej firmy Delipap Oy, producenta wysokiej jakości pieluszek Muumi Baby. Są polecane dzieciom ze skłonnością do alergii i z wrażliwą skórą. Pieluchomajtki Muumi pozbawiono jakichkolwiek substancji zapachowych i kremów, wybielone zostały bez użycia chloru, nie zawierają lateksu, formaldehydu i ftalanów (koszt: 67 zł za 40 sztuk, rozmiar 5+). Doskonałe w czasie nauki sygnalizowania potrzeb fizjologicznych są majtki treningowe. Dziecko odczuwa w nich dyskomfort, gdy nie zdąży dobiec do toalety, ale ubranko nie zostaje zmoczone. Majtki treningowe mogą być wykonane z bawełny z dodatkiem wodoodpornej membrany lub z bambusa. Majtki dla dziewczynki Bielizna odpowiednia dla dziewczynki powinna być wykonana z bawełny i zapewniać maksymalny komfort. Najlepsze są majtki nieco wyższe, mogą być obszyte delikatną lamówką lub koronką (choć nie zawsze takie wykończenie bielizny odpowiada dziecku). Bieliznę najlepiej kupować w kompletach. Wartą uwagi propozycją jest produkt marki Primark. Są to majtki wykonane z wysokiej jakości bawełny. W pasie mają delikatną gumkę, która nie uciska brzuszka dziecka. Są miękkie i ładnie wykonane. Za komplet bielizny tej marki trzeba zapłacić około 30 zł (7 sztuk). Bieliznę z nadrukiem postaci z bajki Kraina Lodu lub Myszka Miki ma z kolei w swojej ofercie marka H&M (ceny wahają się od 30 do 40 zł). Majtki dla chłopca W przypadku chłopców do wyboru są dwa fasony: majtki klasyczne i tzw. bokserki. Slipy można kupić już od 3 zł, choć najwięcej ofert na Allegro dotyczy kompletów bielizny. Ich cena jest bardzo konkurencyjna i godna uwagi. Dla chłopców można kupić majtki z nadrukiem ulubionych bohaterów z bajek. Do wyboru są zarówno Minionki, jak i samochody z animacji Auta, Spiderman oraz Batman. Komplet trzech sztuk bielizny można kupić już za niecałe 20 zł. Bokserki z kolei częściej noszą starsi chłopcy. Występują one w wielu wzorach, niektóre z nich spodobają się sportowym kibicom takich drużyn, jak FC Barcelona (20 zł za 2 sztuki). Wybierając bieliznę dla dziecka, warto zwracać uwagę na szczegóły (jakość materiału, sposób wykonania i wykończenie). Konieczne jest również dobranie odpowiedniego rozmiaru. Kolorystyka i wzór mogą już pozostać decyzją dziecka.
Wygodne majtki dla dziecka
Oponka to coś, co spędza sen z powiek nie tylko kobietom. Również panowie coraz częściej szukają szybkich sposobów już nie tylko na zbudowanie sześciopaku, ale także na pozbycie się zbędnej tkanki tłuszczowej z brzucha i boków. Niestety nie jest to łatwe. Trzeba pamiętać, że nasze ciała ewoluowały w czasach, kiedy dostęp do żywności był trudny, a człowiek pokonywał wiele kilometrów dziennie. Tkanka tłuszczowa na brzuchu była rodzajem polisy ubezpieczeniowej na czasy głodu. Jednak teraz wszystko się zmieniło i każdy z nas marzy o płaskim i pięknym brzuchu. Jak go uzyskać? Dieta Trzeba raz na zawsze pożegnać się z myślą, że da się osiągnąć piękny brzuch jedynie ćwiczeniami. Można, owszem, wyćwiczyć mięśnie bez diety, ale nie będą one widoczne. W pragnieniu osiągnięcia pięknej sylwetki zawsze zaczynamy od diety – powinna być sporządzona przez dobrego specjalistę, zbilansowana i dopasowana kalorycznie do rodzaju uprawnianego przez nas sportu, jednak powinna mieć ujemny bilans kaloryczny. Chudniemy z całego ciała, a nie tylko brzucha, trzeba zatem uzbroić się w cierpliwość, bo dieta to 70–80 proc. sukcesu. Oprócz obniżonej podaży kalorycznej warto również zmienić składowe diety: mniej węglowodanów, także tych złożonych, a więcej białek. Taka dieta dodatkowo nie powoduje wzdęć, a to zapewni piękny wygląd brzucha. Płyny Każdy zapewne słyszał, że trzeba pić 2 do 3 litrów wody dziennie. Oczywiście nawodnienie tkanek jest istotne, ale sama woda nie jest najlepszym pomysłem, wraz z toksynami wypłukuje też witaminy. Idealnym pomysłem jest mieć przy sobie mikser, shaker czy bidon nie tylko na odżywki. Można w nich robić własne płyny izotoniczne – już samo wciśnięcie soku owocowego do wody powoduje, że organizm inaczej ją przyswaja. Dobrze jest też pamiętać, że sporo wody zawierają warzywa i owoce, i jest to woda pełna cennych składników odżywczych. Dobrym zastępstwem czystej wody są zaparzone zioła, trzeba tylko przestrzegać ograniczeń w ich stosowaniu, bo mogą powodować skutki uboczne. Kardio Tak, tak – piękny brzuch nie powstaje tylko podczas ćwiczeń na konkretne partie ciała, nie da się osiągnąć szczupłej sylwetki bez ćwiczeń kondycyjnych. Polepszają one przemianę materii, ćwiczą całe ciało, pozwalają na budowanie kondycji i wzmacniają mięśnie głębokie. Zatem przynajmniej dwa razy w tygodniu można zastąpić trening siłowy orbitrekiem albo przejażdżką na rowerze, założyć wygodne buty i pobiegać albo przejść się z kijami do nordic walking. Treningiem, który połączy kardio, relaks, masaż i trening siłowy będzie pływanie, warto zatem zaopatrzyć się w strój czy kąpielówki i okulary oraz czepek. Sztuczki psychiczne Dieta i ćwiczenia są bardzo istotne, regularność to podstawa, ale rutyna męczy każdego. Aby uniknąć zmęczenia, trzeba różnicować ćwiczenia i próbować nowych rodzajów aktywności. Można spróbować interwałów, jogi, ciężarów i callaneticsu, biegi przeplatać treningami aikido, ćwiczenia na wzmocnienie kręgosłupa przeplatać zumbą – tylko różnorodność pozwoli znaleźć przyjemność w sporcie i nie przerywać treningów. Dieta też wymaga takich odstępstw, dlatego warto pamiętać, po co wymyślono cheat meal – daje on możliwość zjedzenia czegoś, na co bardzo mamy ochotę. Cheat meal jest rodzajem nagrody i trzeba pamiętać, że spożywamy jeden oszukany posiłek nie częściej niż raz na 3–4 tygodnie. Ćwiczenia Ćwiczenia na brzuch to nie tylko brzuszki – a może przede wszystkim nie brzuszki. Bez wątpienia są pomocne, ale bardzo obciążają kręgosłup. Jeśli mamy problemy z kręgosłupem, lepiej postawić na izometryczne ćwiczenia brzucha, co zapewni nam joga, pilates oraz callanetics. Potrzebna będzie do nich właściwie mata, koszulka i spodenki lub legginsy. Nieco bardziej wymagające ćwiczenia można wykonywać na kółku, pamiętając o tym, że jedziemy jak najdalej się da, utrzymujemy proste plecy i płynny ruch w obie strony. Doskonałym ćwiczeniem na wzmocnienie brzucha będzie także przenoszenie piłki lekarskiej albo ciężarka z boku na bok. Siadamy na macie podnosimy zgięte w kolanach nogi – ciało powinno tworzyć literę V. W tej pozycji przenosimy z boku na nok powolnym płynnym ruchem obciążenie. Należy to powtórzyć co najmniej 40 razy w 4 seriach. Brzuch ćwiczy się również na drążku – podciąganie nóg do brzucha, zataczanie nimi kółek, ale i izometryczne ćwiczenie, jakim jest utrzymywanie równolegle do podłogi nóg, to ćwiczenia budujące i wzmacniające wszystkie mięśnie brzucha, pleców, a przy okazji wzmacniające całe niemal ciało. Ćwiczenia przynoszące dobre efekty da się wykonać z taśmami TRX. Zaczynamy od leżenia przodem. Zahaczamy stabilnie stopy w uchwytach, opieramy się na prostych rękach (nadgarstki pod barkami, a palce skierowane do przodu). Usztywniamy całe ciało jak w planku. Przyciągamy kolana do klatki piersiowej, potem znów prostujemy nogi. Ćwiczenie nie tylko wspaniale wzmacnia brzuch i plecy, ale również kształtuje piękne pośladki. Jedynie całościowe podejście do ćwiczenia ciała pozwoli nam na osiągniecie wymarzonych rezultatów. Zajmie to trochę czasu, ale na efekty warto poczekać.
Jak zrzucić brzuch - 5 sprawdzonych sposobów
Laptopy już dawno przestały być ciężkimi i topornymi urządzeniami, które nie imponowały swoim wyglądem. Dzisiaj można kupić różnokolorowe modele z cienkimi i bardzo lekkimi obudowami. Szczególnie ciekawie prezentują się laptopy z metalowymi obudowami. Modę na metalowe obudowy rozpoczęły Ultrabooki. Teraz także większe notebooki można kupić z obudowami z aluminium lub nawet stopów magnezu. Lenovo U330 Lenovo U330 to nie tylko ciekawy laptop z metalową obudową, ale w ogóle bardzo ciekawy komputer przenośny. W cenie już 1700 zł można kupić wersję z szybkim dyskiem SSD o pojemności 128 GB, 4 GB pamięci RAM i wydajnym procesorem Intel Core i5. Do wyboru są także układy Core i3 oraz Core i7, a także dyski HDD o pojemności 500 GB czy też dwa razy bardziej pojemna pamięć RAM. Laptop ma 13,3-calowy, dotykowy ekran o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. Działa na systemie operacyjnym Windows 8.1, który można za darmo zaktualizować do Windowsa 10. Ceny oscylują w granicach 1300-2100 zł w zależności od wybranej konfiguracji. Asus R556LJ Asus R556LJ jest dostępny w wielu różnych konfiguracjach, ale wszystkie je łączy 15,6-calowy ekran z matową matrycą o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. Taki rozmiar zapewnia komfortową pracę, nawet przy bardziej zaawansowanych zadaniach. Laptopa można kupić w wielu konfiguracjach z procesorami z serii Intel Core i3, i5, a nawet i7. Do wyboru mamy szybkie dyski SSD o pojemności nawet 960 GB, tradycyjne dyski HDD o pojemności do 1 TB, a nawet połączenie obu. Urządzenie oferuje poza tym dedykowaną kartę graficzną Nvidia GeForce 920M. Ceny mieszczą się w zakresie od 1700 do nawet 4400 zł. Apple MacBook Air W zestawieniu najlepszych laptopów z metalową obudową nie mogło zabraknąć MacBooka Air. W ofercie Apple znajdują się aktualnie cztery modele laptopów. Przede wszystkim do wyboru mamy dwa rozmiary ekranów: 11,6 cala oraz 13,3 cala. Każdy z nich z kolei jest dostępny z dyskiem SSD o pojemności 128 lub 256 GB. Wszystkie modele łączą: procesor Intel Core i5 o taktowaniu 1,6 GHz (do 2,7 GHz w trybie Turbo Boost), układ graficzny Intel HD 6000 oraz 4 GB pamięci RAM. W droższych wersjach można znaleźć także procesory Intel Core i7 2,2 GHz. Ceny oscylują w granicach 4300-5800 zł. Acer Aspire V5 To kolejny ciekawy laptop z aluminiową obudową. Acer Aspire V5 wyróżnia się tym, że jest dostępny w różnych wersjach kolorystycznych, np. czerwonej, czarnej, srebrnej, a nawet różowej. Komputer ma 15,6-calowy, dotykowy ekran o rozdzielczości 1366 x 768 lub Full HD 1920 x 1080 pikseli. Wszystko zależy od tego, jaką konfigurację wybierzemy. Szczególnie ciekawie prezentuje się wersja z najnowszym układem Intel Skylake Core i7-6700HQ, 8 GB pamięci RAM i kartą graficzną GTX950. Taka wersja pozwoli nawet na uruchomienie nowszych gier w niższych ustawieniach, a jej cena to około 3700 zł. Tańsze konfiguracje zaczynają się już od 2200 zł, a najdroższe to nawet 4200 zł. HP ProBook 450 HP ProBook 450 wyposażony jest w 15,6-calowy ekran o rozdzielczości 1366 x 768 lub 1920 x 1080 pikseli (w droższych konfiguracjach). Sercem urządzenia są procesory Intela – Core i3, Core i5 lub Core i7. Dużą zaletą urządzenia jest matowa matryca, która może nie jest tak jasna, jak błyszcząca, ale zapewnia dużo lepszą widoczność przy mocnym świetle. Dostępne są także wersje z dyskami SSD o pojemności 512 GB i nawet 16 GB pamięci RAM. Laptopa można kupić w cenie od 1800 do nawet 4200 zł.Laptopy z metalowymi obudowami są coraz popularniejsze. Nie tylko dlatego, że są bardziej trwałe, ale też dużo lepiej wyglądają.
Polecane laptopy z metalową obudową
Czy twój syn mówi, że gdy dorośnie będzie strażakiem? A może po prostu interesują go wozy strażackie? Przedstawiamy zestawy i zabawki dla małego strażaka, które mogą sprawić mu wielką radość. Zawód strażaka często bardzo się podoba chłopcom. Choć jest to praca bardzo ryzykowna, dzieci fascynują duże wozy strażackie i gaszenie pożarów. Jeżeli twój syn w dużym stopniu interesuje się pracą strażaka, możesz podarować mu ciekawy zestaw lub samochód strażacki. Szeroki wybór zabawek dla małego strażaka Oferta zestawów i zabawek dla małego strażaka jest bardzo szeroka. Możemy wybierać spośród różnych modeli wozów strażackich, kasków, toporków, gaśnic lub całych remiz. Nawet Lego wypuściło edycję Lego City, w której znajdziemy wozy strażackie do zbudowania. Wszystkie akcesoria i gadżety są w tak dużej rozpiętości cenowej, że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Zestawy strażackie W zestawach strażackich głównym elementem jest kask, toporek i gaśnica. Niektóre zawierają również maskę, krótkofalówkę, latarkę, telefon komórkowy, megafon i plakietkę imienną. Możemy również znaleźć zestawy strażackie z łomem i wozem. Ciekawą propozycją na zabawę są również zestawy małych wozów strażackich wraz z figurkami strażaków i znakami drogowymi. W prosty i szybki sposób mogą odmienić dziecięcy pokój w akcję strażacką. Cena zestawów strażackich waha się od około 17 do 110 zł. Wozy strażackie Różnorodność wozów strażackich może wprawić w zdumienie. Od wozów strażackich dla najmłodszych – mówiących, grających i śpiewających – po wozy zabawki, które są małymi replikami dużych, prawdziwych pojazdów. Z reguły samochód małego strażaka charakteryzuje się długą, wysuwaną drabiną z koszem na końcu oraz zwijanym wężem strażackim. Niektóre modele posiadają migające światła lub dźwięk. Ciekawą propozycją są samochody strażackie Bruder. Odwzorowanie szczegółów stoi tu na dość wysokim poziomie. Niestety, widać to po cenie produktu, która waha się od około 130 do 280 zł za jeden pojazd. Część modeli posiada nawet wbudowany pojemnik na wodę, która jest dostarczana w sikawce. Zabawa staje się bardziej realna. Po napełnieniu pojemnika wodą proponujemy jednak kontynuować dalszą zabawę w ogrodzie. Pojazdy strażackie Bruder posiadają przeszkloną kabinę, otwierane drzwi, zwijane za pomocą korby węże, składane podpory stabilizujące oraz moduł świetlno-dźwiękowy. Miłośnicy drewnianych zabawek znajdą wśród szerokiej gamy produktów również te wykonane z drewna. Od pojedynczych wozów strażackich, po zestawy z różnymi akcesoriami. Każdy zestaw zawiera drewniany wóz strażacki, a do tego – w zależności od wersji – płotki ochronne, hydrant, imitacje ognia, słupki, siekierę, wąż i inne. Koszt pojedynczych wozów strażackich to od około 6 do 320 zł. Remizy strażackie Na wozach i zestawach strażackich jednak się nie kończy. Prawdziwy strażak ma swoją remizę, gdzie parkują samochody i nie tylko. Remizy strażackie najczęściej są wykonane z tworzywa sztucznego. Możemy jednak znaleźć również te zrobione z drewna. Różnią się kształtem, kolorem i wielkością. Co możemy znaleźć w remizie strażackiej? Remiza za około 20 zł składa się z dwóch poziomów. Na jednym mamy replikę garażu, do drugiego prowadzą dwa wjazdy oraz winda. Na drugim poziomie znajdują się dwa pomieszczenia. Do zestawu dołączono wóz strażacki, karetkę, helikopter i figurki strażaków. Inną propozycją jest remiza w formie garażu dla trzech samochodów – pojazdy dołączone są w zestawie. Dodatkową ciekawostką jest megafon oraz sygnał świetlny i dźwiękowy. Duża remiza z tektury Kroom to propozycja dla tych, którzy chcą stworzyć w pokoju dziecka prawdziwą strażacką bazę. Materiał, z którego została wykonana remiza, jest całkowicie wodoodporny i ma kształt piętrowego domku z aplikacjami. Koszt pojedynczej remizy strażackiej waha się od około 20 do 330 zł. Na co zwrócić uwagę, wybierając zabawki dla małego strażaka? Zestawy i wozy strażackie są z reguły skierowane do dzieci powyżej 3. roku życia. Zawierają drobne elementy, które młodsze dzieci mogą połknąć. Ponadto niektóre części łatwo ulegają zniszczeniu, jeżeli są wykonane z materiałów gorszej jakości. Ważne jest również, aby żadna z części nie miała ostrych krawędzi, które mogłyby zranić dziecko. Dlatego przed zakupem zwróćmy uwagę na zabawkę i sprawdźmy, czy jest ona solidnie wykonana.
Zestawy i zabawki dla małego strażaka
Pergola to jeden z elementów tzw. małej architektury, umożliwiający stworzenie w ogrodzie zacisznego zielonego kącika. Obsadzona roślinami pnącymi, doskonale chroni przed słońcem i stanowi efektowny element dekoracyjny. Podpowiadamy, jak wybrać metalową pergolę do 250 zł. Czym jest pergola? Pergola – wyglądem przypominająca małą altankę – należy do kategorii tzw. małej architektury ogrodowej. Składa się z kilku podpór (słupków) nakrytych kratownicą, łukiem lub poprzecznymi ryglami, które tworzą zadaszenie. Na rynku są także modele kolumnowe, z trejażami, czyli ażurowymi ściankami,dekoracyjną furtką oraz ławeczkami. Pergola pełni dwie podstawowe funkcje: jest podporą dla roślin pnących, np. wiciokrzewów czy winobluszczu, oraz schronieniem w czasie upałów, opadów czy silnego wiatru. To idealne miejsce na relaks przy książce, popołudniową drzemkę oraz drobny posiłek w gronie rodziny. Można ją wykorzystywać także do przechowywania narzędzi ogrodowych, rowerów, a jeśli jest dostatecznie duża – nawet samochodu. Trzeba jednak pamiętać, że o ostatecznym wyglądzie i zastosowaniu pergoli decyduje porastająca ją roślinność, więc warto zadbać o odpowiednie sadzonki. Wady i zalety pergoli z metalu Na rynku znajdziemy pergole wykonane z metalu, a także drewna, ceramiki, kamienia czy tworzyw sztucznych. Metal jest solidnym i wytrzymałym materiałem, a wykonane z niego konstrukcje charakteryzuje wysoka stabilność, dlatego stanowi doskonałe oparcie nawet dla ciężkich pnączy. Jeżeli odpowiednio go zabezpieczymy przed korozją, zarysowaniami i zmiennymi temperaturami, wykonana z niego pergola będzie się doskonale prezentowała przez wiele lat. Ogromną zaletą metalu jest możliwość swobodnego formowania wykonanych z niego elementów, co pozwala tworzyć zarówno wyszukane, jak i minimalistyczne konstrukcje. Metalowa pergola sprawdza się zarówno w klasycznych, jak i nowoczesnych aranżacjach ogrodowych, a co ważne – uwydatnia naturalne piękno roślin. Trzeba jedynie pamiętać, że metal ma tendencje do nagrzewania się i może poparzyć rośliny. Jaką pergolę metalową wybrać? Pergole metalowe wykończone płaską kratownicą doskonale wpisują się w aranżacje nowoczesne, natomiast zamknięte łukiem – w styl klasyczny, romantyczny oraz shabby chic. Konstrukcję pergoli dobieramy w zależności od tego, do czego planujemy ją wykorzystywać i jakim budżetem operujemy. Model podstawowy, czyli składający się wyłącznie z belek konstrukcyjnych, jest idealny jako prosta dekoracja. Wersja w kształcie kwadratu z zadaszeniem sprawdzi się jako miejsce do przechowywania akcesoriów, np. narzędzi czy sadzonek. Warto ją wybrać również wtedy, kiedy mamy już komplet mebli ogrodowych, które możemy wykorzystać do stworzenia zakątka relaksacyjnego. Jeżeli jesteśmy przygotowani na nieco większy wydatek, w sklepach znajdziemy pergole z wewnętrznymi ławeczkami, dekoracyjnymi doniczkami oraz podestami, które w niczym nie ustępują eleganckim altanom. Trzeba rozważyć również to, w którym miejscu ogrodu zamierzamy umieścić pergolę, i na tej podstawie wybrać wersję wolnostojącą (w stylu altany) lub przylegającą do budynku (która przypomina wiatę i jest konstrukcją znacznie wytrzymalszą). Pergola z furtką. Model wykończony łukiem, idealnym pod róże pnące, winobluszcz, winogrona (możliwość sadzenia po obu stronach). Furtka zamykana elementem dekoracyjnym na łańcuszku. Metal malowany proszkowo, dekory wykonane techniką metaloplastyki. Wymiary: 225 × 115 × 37 cm. Cena: ok. 170 zł. Pergola kolumnowa Kelag.Prosta konstrukcja dla roślin pnących, które wymagają stabilnego podparcia (np. powojniki, miliny, wiciokrzew, bluszcz, winogrona). Solidna i wytrzymała. Wysokość: 194 cm, średnica: 46 cm. Cena: ok. 30 zł. Czym obsadzić pergole? Pergola sama w sobie jest bardzo ciekawą konstrukcją, ale najefektowniej wygląda wtedy, kiedy szczelnie otulają ją zielone i kwieciste pnącza. Rośliny warto ze sobą łączyć, tworząc niebanalne kompozycje o różnorodnych kolorach, fakturach i zapachach. Poniżej kilka propozycji: Winobluszcz, inaczej dzikie wino. Charakteryzuje je bardzo szybkie tempo wzrostu oraz soczysty zielony lub czerwony kolor. Szczelnie oplata się wokół metalowej konstrukcji i mocno się jej trzyma. Należy go sadzić przy pergolach ustawionych w zacienionych częściach ogrodu. [box:offerCarousel]( searchPhrase: "winobluszcz" categoryId: "99818" limit: 90 pad: 100 sort: "priceWithDelivery asc" buyNow: "true" ) Wiciokrzew japoński. Ma charakterystyczne liście z żółtawym unerwieniem i piękne beżowe kwiaty. Dobrze się rozwija w miejscach nasłonecznionych oraz w półcieniu. Wiciokrzew jest rośliną całoroczną, o ile zima przebiega łagodnie. Powojniki wielokwiatowe. Szybko rosną, a ich pędy osiągają do 4 m długości. Lubią miejsca nasłonecznione, półcień oraz żyzną glebę. Ich kwiaty mają od kilku do nawet kilkunastu centymetrów średnicy i piękny różowofioletowy kolor. Róże pnące. Ich pędy osiągają ok. 5 m długości, są jednak za słabe, aby samodzielnie utrzymać się na pergoli, dlatego trzeba je podwiązywać. Bardzo gęsto kwitną, czasem częściej niż raz w roku. Lubią nasłonecznione miejsca o żyznej glebie.
Metalowe pergole ogrodowe do 250 zł. Którą wybrać?
Jakie modele torebek na długim pasku warto dodać do swojej szafy? Na jakie detale należy zwrócić uwagę przed zakupem modnej torebki? Zdradzamy gorące wzory nadchodzącego sezonu. Jeżeli poszukujemy modnych dodatków, koniecznie postawmy na torebki na długim pasku. Takie akcesoria są obecnie chętnie wybierane przez fanki mody. Popularne w poprzednich dekadach torby noszone na ramię zostały na chwilę zapomniane, aby teraz przeżyć swój renesans. Listonoszki – jakie wybrać? Torebkami numer jeden są obecnie listonoszki. Podpowiadamy, że nie stracą na popularności także wiosną. Najmodniejsze będą modele w kształcie podkowy, nawiązujące stylistyką do Dzikiego Zachodu, stylu jeździeckiego. Półokrągłe pojemne torebki to nadchodzący przebój. Wśród modnych kolorów dominują: ciepłe brązy, karmele i czernie. Worki – czy nadal są modne? Przyglądamy się bliżej workom na długim pasku. Warto postawić na wersje eleganckie z tłoczeniami przypominającymi np. skórę krokodyla. Wybierajmy półmatowe modele lub zamszowe z frędzlami. Czarne worki będą uniwersalną torebką na wiele sezonów. Takie akcesoria uzupełnią zarówno sportowe zestawy z luźnymi spodniami, jak i dziewczęcymi sukienkami. Modne będą też worki w odcieniach szarości, wina i oliwki. Trendy torebki – na jakie się skusić? Miłośniczki trendów powinny przełożyć przez ramię fantazyjne kuferki na długim pasku. Zabawa z geometrią jest bardzo na czasie. Możemy postawić na dodatki w lekko połyskujących wersjach. Im bardziej futurystyczny kształt torebki, tym lepiej. Takie gadżety podkręcą spokojne zestawy, np. z małą czarną i zwykłymi szpilkami. Na specjalne okazje swoje stylizacje możemy wzbogacić artystycznymi torebkami na długim pasku. Czekają na nas modele z grafikami, ręcznie malowanymi obrazkami czy napisami. W trendach nadal pozostają folkowe torebki z regionalnymi akcentami. Stawiamy na ponadczasowe torebki Praktycznym rozwiązaniem na co dzień będą teczki na długim pasku. Decydujmy się na wersje łączące w sobie kilka odcieni i faktur materiałów. Zwracamy uwagę również na stylistykę rockową. Taką teczkę zabierzemy ze sobą do pracy czy na uczelnię. Schowamy w niej niezbędne w czasie dnia rzeczy. Przez ramię przewieszamy też miejskie średnie torebki. Długi pasek nada im nowoczesnego charakteru. Stawiamy na gładkie skóry w klasycznych kolorach czerni, szarości, brązu. Do swojej szafy dobieramy także składane duże kopertówki na długim pasku, w tym wzory z błyskawicznym zamkiem. Warto skusić się na jasne odcienie: beżu, bieli, kawy. Na wieczór sprawdzą się małe zamszowe kopertówki z dżetami. W tym przypadku decydujemy się na ich wersje mini. Najmodniejsze detale trendy torebek – na co zwracać uwagę? Z nadejściem cieplejszych dni nie przejdziemy obojętnie obok małych torebek na długim pasku w pastelowych kolorach. Także zimą przy kolorowych futrach spokojnie możemy nosić błękitne, różowe czy bananowe małe torebki. W opozycji do nich będą stały torebki mini w energetycznych barwach, jak pomarańcz, czerń i biel. Hitem, który utrzymuje się od kilku sezonów, są niewielkie torebki na łańcuszku. Modne dodatki na długim pasku powinny być zaopatrzone w oryginalne zapięcia. Szukajmy metalowych kłódek, zatrzasków, widocznych zamków. Przy paskach występują duże metalowe klamry. Na czasie będą torebki plecione i pikowane. Zwracamy uwagę na detale, takie jak hafty, ozdobne wykończenia krawędzi, przeszycia i dodatki łańcuszków.
Modne torebki na długim pasku
W cenie do 400 zł znajdziemy mnóstwo różnorodnych smartfonów. Ta kwota pozwala na kupno urządzenia z niższej półki cenowej, nie oznacza to jednak, że taki smartfon będzie niefunkcjonalny. Jaki sprzęt wybrać, jeśli chcemy wydać maksymalnie 400 zł? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w niniejszym poradniku, prezentując kilka polecanych smartfonów w tej cenie. UMI LONDON Smartfon LONDON chińskiej firmy UMI to jedno z najpopularniejszych urządzeń z tej półki cenowej. Dlaczego ten sprzęt jest taki popularny? Za niewielką cenę (ok. 370 zł) otrzymujemy naprawdę potężne urządzenie. A co konkretnie UMI LONDON może zaoferować? Producent nie skąpił tu na podzespołach, które obejmują duży 5-calowy ekran z rozdzielczością wynoszącą 720 x 1280 pikseli, 8 GB pamięci wewnętrznej, 1 GB RAM, a także 4-rdzeniowy procesor o taktowaniu 1,3 GHz. Koniecznie trzeba dodać, że UMI LONDON ma dual SIM, dzięki czemu za jego pomocą można korzystać z dwóch numerów telefonicznych. Nie zapomniano o wielbicielach fotografii, ponieważ zastosowano tu kamerę główną 8 Mpix i kamerę do wideorozmów 2 Mpix. Jako system operacyjny producent zainstalował Android w dość nowej wersji (6.0 Marshmallow). W kwestii zasilania zamontowano ogniwo 2050 mAh. LG K3 Dual SIM W cenie ok. 380 zł bardzo ciekawą propozycję ma koreańska firma LG. W modelu K3 Dual SIM, jak nazwa wskazuje, znajdziemy obsługę dual SIM. Co ponadto? Smartfon może się pochwalić 8 GB pamięci na dane, 1 GB RAM, 4,5-calowym ekranem o rozdzielczości 480 x 854 pikseli, kamerą główną 5 Mpix i kamerą przednią 0,3 Mpix. Warto zwrócić uwagę na system operacyjny, bo jest tu Android 6.0 Marshmallow. Producent nie poskąpił na baterii, która jak na urządzenie z 4,5-calowym ekranem jest całkiem spora, gdyż dysponuje pojemnością 1940 mAh. Co z procesorem? Ten ma 4 rdzenie i częstotliwość 1,1 GHz. UMI ROME X Pora na kolejną, tym razem kosztującą ok. 340 zł, propozycję firmy UMI, model ROME X. Jeśli 5-calowy ekran w LONDON to dla was za mało, na pewno zainteresujecie się 5,5-calowym wyświetlaczem ROME X, mającym rozdzielczość 720 x 1280 pikseli. Ponadto jest tu 1 GB RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej, 4-rdzeniowy CPU o taktowaniu 1,3 GHz, a także kamery 8 Mpix i 2 Mpix. Całością zawiaduje system Android w wersji 5.1 Lollipop, a zasilanie stanowi naprawdę pojemne ogniwo 2500 mAh. Tak jak w dwóch wcześniej opisanych smartfonach, i w tym znajdziemy dual SIM. Kruger&Matz Move 6 Move 6 to dość nowa propozycja firmy Kruger&Matz. Smartfon kosztuje ok. 330 zł i w tej cenie oferuje całkiem sporo. Jest tu 5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli, 1 GB RAM, 8 GB pamięci na dane, kamera główna 8 Mpix i kamera z przodu 2 Mpix. Jako OS producent zastosował Android 5.1 Lollipop, a w kwestii akumulatora zamontowano baterię 1500 mAh. Jest tu również dual SIM, co z pewnością ucieszy właścicieli dwóch numerów. Co z mocą obliczeniową? Zapewnia ją 4-rdzeniowy CPU z zegarem o częstotliwości 1,3 GHz. Wiko Rainbow Na koniec propozycja firmy Wiko, smartfon o „tęczowej” nazwie Rainbow. Przyjdzie nam za niego zapłacić ok. 350–400 zł. Co oferuje? Spory 5-calowy ekran (rozdzielczość 720 x 1280 pikseli), 4 GB pamięci wewnętrznej, 1 GB RAM, 4-rdzeniowy procesor o taktowaniu zegara wynoszącym 1,3 GHz, a także kamery 8 Mpix i 2 Mpix. Niestety, w roli systemu mamy już dość leciwą wersję Androida, a mianowicie 4.2.2 Jelly Bean. Smartfon obsługuje dual SIM, a „soków życiowych” dostarcza tu akumulator 2000 mAh.
Smartfony do 400 zł – IV kwartał 2016
Na wiosnę, jak przebiśniegi spod śniegu, na siłowni zaczyna się pojawiać coraz więcej osób. Najczęściej chcą szybko schudnąć, by już latem cieszyć się wysportowaną i smukłą sylwetką. Ten pośpiech i brak elementarnej wiedzy sprawia, że często popełniają błędy, które mogą doprowadzić do kontuzji. Brak rozgrzewki To bardzo częsty błąd, który zdarza się również stałym bywalcom siłowni. Część z osób, które tam przychodzą, sięga od razu po sztangi, hantle lub siada do maszyn. Nierozgrzane ciało w bardzo krótkim czasie odmawia posłuszeństwa. Pojawiają się ból, zmęczenie mięśni i totalny brak siły. W gorszym przypadku może dojść do zerwania ścięgna lub naciągnięcia mięśnia. Rozgrzewka nie jest wymysłem trenerów, alecz czynnością konieczną. Powinien się nią rozpoczynać każdy trening, nawet jeśli w planach mamy tylko ćwiczenia rąk. Dzięki rozgrzewce zwiększa się ciśnienie krwi i podnosi się tętno. Szybciej płynąca krew dostarcza więcej tlenu i substancji odżywczych, więc mięśnie mają skąd czerpać energię. Zbyt długa rozgrzewka Celem rozgrzewki jest rozgrzanie mięśni. Jeśli będzie ona trwała zbyt długo, mięśnie się zmęczą i nie będą miały siły na późniejsze ćwiczenia. Optymalny czas powinien wynosić około 15 minut. Można ją wykonać na bieżni, orbitreku lub stepperze. Zbyt duże obciążenia Ten błąd najczęściej popełniają mężczyźni. Wybór odpowiedniego obciążenia jest bardzo ważny, gdyż zbyt duże może spowodować poważne kontuzje. Nie warto chwytać od razu najcięższą hantlę, bo nie o to chodzi w budowaniu masy. Najlepiej zacząć od stosunkowo niewielkich obciążeń i stopniowo go zwiększać. Takie podejście ochroni nas od kontuzji i ukradkowych uśmieszków bardziej doświadczonych osób. Zła technika Ćwiczenia wykonywane niedbale i bez odpowiedniej techniki nie przyniosą oczekiwanego efektu. Każdy ruch powinien być przemyślany i dokładny. Jeżeli wykonujemy dane ćwiczenie, musimy być świadomi tego, jak pracują mięśnie. W innym przypadku będzie to tylko bezsensowne machanie hantlami. Na początku dobrym pomysłem jest poproszenie o radę trenera, który jest obecny na prawie każdej siłowni. Nie bójmy się go pytać o to, jak poprawnie wykonywać dane ćwiczenie. W ten sposób nauczymy się dobrej techniki i unikniemy kontuzji. Tylko trening Kiedy ktoś złapie bakcyla, może wpaść w ciąg. Człowiek zapomina wtedy o tym, że nie samą siłownią żyją mięśnie. Szybko przekona się też, jak ważny jest odpoczynek. Chodzenie na trening siedem dni w tygodniu to naprawdę bardzo zły pomysł. W ten sposób mięśnie bardzo się męczą, tracą siłę i są podatne na kontuzje. Z brakiem odpoczynku wiąże się błąd polegający na braku planu treningowego. Na każdym treningu powinny być ćwiczone inne partie mięśni, by ich nie przemęczyć. Brak planu powoduje, że do treningu wkrada się chaos, co może być przyczyną braku efektów. Brak higieny Być może nie jest to największy i najpoważniejszy błąd, ale bardzo często popełniany. W prawie każdej siłowni jest takie magiczne stanowisko z papierem i butelką ze spryskiwaczem. Służą one do dezynfekcji maszyn, z których się korzystało. Powinno się to robić za każdym razem, gdy kończy się ćwiczyć na urządzeniu. Niestety, wiele osób o tym zapomina, a jest to bardzo ważne. Nie wiemy bowiem, kto przed nami korzystał ze sprzętu. Błędy popełnia każdy – nieważne, jaki staż ma na siłowni. Sztuką jest się na nich uczyć. Jeśli zwrócimy uwagę na powyższe zagadnienia, nie zrobimy sobie krzywdy, zaś treningi staną się przyjemnością, a nie katorgą.
Największe błędy, jakie popełniasz na siłowni
Budżet w wysokości 800 zł spokojnie wystarczy na zakup naprawdę dobrej i – co najważniejsze – dość wydajnej karty graficznej. Propozycji producentów w tym segmencie cenowym jest naprawdę wiele. Jak wybrać, aby potem nie żałować? W niniejszym poradniku zaproponuję wam kilka kart graficznych, których cena nie przekracza tego budżetu. GeForce GTX 960 Jednymi z mocniejszych kart w cenie do 800 zł są te, które oparto o procesor graficzny firmy NVIDIA, model GeForce GTX 960. Jedną z popularniejszych jest MSI GeForce GTX 960 Gaming 2G. Jak nazwa sugeruje, mamy tu 2 GB pamięci GDDR5, której taktowanie wynosi 7012 MHz. Co z rdzeniem? Ten może pochwalić się taktowaniem zegara na poziomie 1216 MHz. Szerokość szyny danych to z kolei 128 bitów. Karta firmy MSI jest chłodzona aktywnie przez dwa wentylatory. Warto zaznaczyć, że MSI GeForce GTX 960 Gaming 2G w trakcie zadań, które wymagają niewielkiej mocy obliczeniowej, wyłącza wentylatory, dzięki czemu nie emituje żadnego hałasu. Oczywiście podczas gry w wymagające tytuły chłodzenie jest niezbędne, więc wentylatory się obracają. Co z ceną? Karta MSI kosztuje ok. 760 zł. GeForce GTX 950 Jeśli chcesz wydać nieco mniej, warto zastanowić się nad kartami graficznymi opartymi o procesor NVIDIA GeForce GTX 950. Warta uwagi jest kosztująca ok. 690 zł karta GeForce GTX 950 2GB MINI. Jak się możecie domyślać, karta ma 2 GB pamięci GDDR5 taktowanej zegarem o częstotliwości 6610 MHz. Szyna danych ma tutaj 128 bitów, natomiast rdzeń może pochwalić się zegarem 1026 MHz. Chłodzenie stanowi tu jeden duży wentylator. Również i Gigabyte posiada w swojej ofercie kartę graficzną opartą o GTX 950, a konkretnie model GeForce GTX 950 2GB OC. Ten sprzęt kosztuje ok. 700 zł, a do zaoferowania ma 2 GB pamięci GDDR5 o zegarze 6610 MHz oraz rdzeń taktowany częstotliwością 1241 MHz (tryb boost). Podobnie jak w karcie firmy ASUS, tak i tutaj chłodzenie stanowi pojedynczy wentylator. Szyna danych ma 128 bitów. Radeon R7 370 Za ok. 700 zł można też kupić karty oparte o chipset Radeon R7 370. W tym przedziale cenowym warto zwrócić uwagę na kartę graficzną ASUS Radeon R7 370 Strix OC, która została wyposażona w aż 4 GB pamięci GDDR5 z zegarem 5600 MHz i 256-bitową szyną danych. Rdzeń w tej karcie może poszczycić się zegarem 1050 MHz. W kwestii chłodzenia są tu dwa pokaźne wentylatory, ale dzięki specjalnej technologii wyłączają się, gdy karta nie zużywa zbyt wielu zasobów (czyli np. gdy nie gramy w żadną grę). Chipsetem Radeon R7 370 może się pochwalić karta graficzna MSI Radeon R7 370 Gaming 4G. Taktowanie rdzenia w tym przypadku wynosi 1020 MHz. Tak jak w przypadku karty firmy ASUS, jest tu 4 GB pamięci GDDR5, jednak ma ona nieco szybszy zegar – 5700 MHz. Szyna danych ma 256 bitów, co gwarantuje naprawdę dużą wydajność. Jeśli chodzi o odprowadzanie ciepła, oprócz radiatora, odpowiadają za to dwa wentylatory. W założonym budżecie możemy też kupić kartę Sapphire Vapor-X R7 370. Czym ten sprzęt może się poszczycić? 4 GB pamięci GDDR5 z zegarem 5800 MHz, 256-bitową szyną danych oraz częstotliwością taktowania rdzenia 1075 MHz. Oczywiście, jak na tej mocy sprzęt przystało, jest tutaj chłodzenie aktywne, składające się z dwóch wentylatorów. Ile kosztuje karta firmy SAPPHIRE? W chwili, kiedy piszę te słowa, można ją kupić na Allegro za ok. 750–800 zł.
Karta graficzna do 800 zł – III kwartał 2016 roku
Słuchawki to już nie tylko źródło muzyki w drodze, ale także element stylu. Które wybrać, by mieć dobre brzmienie i ładny design? Słuchawkowy wyścig Słuchawki przenośne zawsze zwracają na siebie uwagę. Niegdyś nie przywiązywano zbytniej wagi do tego, jak wyglądają – chodziło o brzmienie i wygodę. Aktualnie ładny design nie stoi w sprzeczności z dobrym brzmieniem, a słuchawki stały się elementem garderoby. Modowy trend podchwycili producenci. To wyzwanie, gdyż połączenie brzmienia, ergonomii i stylu nie jest proste. Da się jednak znaleźć tańsze słuchawki o niebanalnym wyglądzie, ale to kategoria premium daje największe pole do popisu. Znajdzie się coś zarówno do eleganckiego garnituru, sportowych dresów, jak i dżinsu lub skóry. Nie tylko kultowi producenci słuchawek, tacy jak Sennheiser, Beyerdynamic lub AKG, konkurują w kategorii modnych słuchawek, po tym jak furorę wywołały produkty Beats. Audiofilskie marki, które wcześniej nie miały w ofercie słuchawek, także zaprezentowały swoje wizje dobrego brzmienia i estetycznych konstrukcji. Nacisk na brzmienie jest jednak większy niż w przypadku oferty Beats – słuchawek, które „obrywały” za jakość dźwięku. Aktualnie wybierać można ze słuchawkowych propozycji niczym z kolekcji modowych. Dominują słuchawki nauszne i wokółuszne, które rzucają się w oczy bardziej niż dokanałowe – o tych jednak także nie zapomniano. Poniżej przedstawienie najciekawszych serii i modeli słuchawek, które kuszą wzrok. Sennheiser Momentum Seria Momentum to bez wątpienia hit. Zaczęło się od modelu wokółusznego, który zdobył przychylne opinie zarówno za brzmienie, jak i ergonomię oraz design. Rzeczywiście, charakteryzują się naturalnym brzmieniem o dobrej równowadze, bardzo uniwersalnym, wysokiej jakości i sprawiającym przyjemność. Nie są to słuchawki efektowe ani zalane basem. Ich eleganckie brzmienie zamknięto w rewelacyjnej obudowie. Połączono matowe tworzywa sztuczne i skórzane nauszniki z metalowym pałąkiem o precyzyjnie zszytej opasce. Największe wrażenie robią jednak szyny pałąka, surowe, proste i rzucające się w oczy. Aktualnie można je mieć za około 850 zł, a do sprzedaży wchodzi już wersja 2.0 – składana, oraz wersja bezprzewodowa. Po dużych Momentum przyszła kolej na mniejsze, model On Ear, czyli nauszne. Są bardzo podobne, lecz miejsce skóry zastąpiła alcantara, materiał bardzo przyjemny w dotyku. On Ear oferują już bardziej rozrywkowe brzmienie, mają podkreślony bas i prezentują się efektowniej. Dostępny jest także dokanałowy model In Ear, o chłodniejszym, metalicznym stylu. Sennheiser Urbanite To najnowsza seria słuchawek niemieckiego producenta. Zaczęło się od zabawnej i lekko dziwacznej kampanii viralowej skoncentrowanej wokół uszu. Pieścił je mężczyzna przebrany za słuchawki Urbanite. Tym razem producent postawił na młodzieżowy, miejski styl serii, a nie elegancki, jak w przypadku Momentum. Urbanite to trzy modele słuchawek, model nauszny (Urbanite), wokółuszny (Urbanite XL) oraz wchodzący do sprzedaży model bezprzewodowy (Urbanite Wireless). Różnią się jedynie rozmiarami. Stworzone ze świetnych materiałów: płócienne opaski, mikrofibrowe nauszniki, matowe tworzywa sztuczne i mocne metale. Słuchawki stawiają na wyraziste, ale nie jaskrawe kolory, które są bardzo ciekawie zestawione. Można znaleźć tutaj toffi, dżins, a także błękit i zieleń. Fani stonowanych barw mogą wybrać wersję czarno-białą. Wersja nauszna kosztuje około 750 zł, wokółuszna to prawie 1000 zł. Oba modele brzmią ciepło, naturalnie, dynamicznie i rozrywkowo. Mają przyjemnie podkreślony bas, stonowane wysokie rejestry – brzmienie odpowiednie do wielu gatunków. AKG i seria Y Kolekcja z serii Y to najnowsza propozycja od Austriaków z AKG. Jednak to polski projektant, Rafał Czaniecki, jest odpowiedzialny za wygląd słuchawek z igrekiem w logo. Postawił na miejski styl, słuchawki wyglądają nowocześnie i tak też brzmią. Mają podkreślony bas, przyjemny, soczysty dźwięk i sprawdzają się najlepiej w rytmicznej muzyce, motywującej do działania i ruchu. AKG Y55 to koszt około 500 zł – słuchawki te gwarantują mocny bas, świetnie radzą sobie w brzmieniach popularnych, elektronicznych, ale także rockowych. Wyglądają najbardziej klasycznie, wyróżniają się kolorami pierścieni, które otaczają kopułki. Y50 za 400 zł to już popis projektanta – słuchawki mają szerokie kopułki, które pobłyskują, jakby były szklane. Skojarzenia z lupą są nieodzowne, logo AKG wygląda na powiększone, zmieściło się na słuchawkach tylko w części. Y45BT i Y40 wyglądają podobnie. Są bardzo małe; drobne kopułki wpięto w gumowane pałąki o mocnych kolorach – świetnie wygląda wersja czarno-żółta. Wersję bezprzewodową można mieć za 530 zł, a kablową za 370 zł. Music-Maniac od Denona To seria, która jest od lat rozbudowywana przez audiofilską markę. Model AH-D7100 to połączenie prawdziwego drewna z tworzywami sztucznymi, które zostały bardzo oryginalnie wyprofilowane. To wielkie słuchawki, bardzo rzucające się w oczy. Brzmią ciepło, mają mocny bas i sprawiają przyjemność z muzyki w wysokiej jakości. Wyglądają kontrowersyjnie, ale jest w nich coś pięknego. To spory wydatek, bo prawie 2800 zł, który nie do końca przekłada się na jakość dźwięku. Tańsze są AH-D600 – to już w pełni tworzywa, ale design jest podobny. To również mocny bas, ale lekko wycofana średnica, brzmienie bardziej sztuczne i efektowe. Aktualnie do serii dołączyły mniejsze modele, na przykład AH-MM400 (1999 zł), MM300 (1299 zł) i MM200 (1000 zł). Producent znowu postawił na nietuzinkowy styl, choć nadal są to tworzywa sztuczne i drewno. Niższe modele są bardzo małe i składane, jednak wyższe są również zgrabne. Drewno modelu MM400 to orzech amerykański o bardzo ładnych słojach. Brzmienie słuchawek jest bardziej zrównoważone od poprzedników, ale marka pozostała przy wysokich cenach. Słuchawki Beyerdynamic Słuchawki Beyerdynamica to zazwyczaj ładne urządzenia. Producent znalazł świetny sposób na odświeżenie swoich klasycznych konstrukcji, nadając im atrakcyjniejsze kształty, ale nie zapominając o elementach retro. Warto przyjrzeć się kilku modelom z różnych serii. T51p to słuchawki serii Tesla, mającej zaawansowane przetworniki. To niewielkie słuchawki nauszne o podwójnym pałąku; okrągłe kopułki chwytają masywne ramiona pałąka, a nauszniki to miękka sztuczna skóra. Słuchawki brzmią mocno, basowo i trochę ciemno, tworząc intymną atmosferę muzyki. Kosztują około 1000 zł. Uliczna wizja Beyerdynamica to seria Custom, która jest powoli rozbudowywana. Z modelem Custom One Pro producent nie narzuca swojego stylu ani brzmienia. Daje pole do popisu melomanowi. Słuchawki mają wymienne pokrywki oraz elementy pałąka i kopułek, dostępnych jest wiele wzorów i kolorów, co pozwala je spersonalizować – także brzmieniowo. Wyposażone są w przełącznik, który zmienia ilość basu. Niskie tony mogą zostać wycięte lub dominować. Słuchawki kosztują około 600 zł. Czy da się taniej? Tak. Brzmienie i jakość dźwięku będą na niższym poziomie, ale wśród słuchawek do 350 zł jest wiele ciekawie wyglądających i dobrze brzmiących słuchawek. AKG K518 (około 150 zł) – to już właściwie kultowe słuchawki, bardzo rozpoznawalne. Prosta konstrukcja z kolorowymi wstawkami, a brzmienie zadowoli fanów basu. Noontec Zoro (około 330 zł) – konkurencja dla Beats. Producent wzorował się na ich wyglądzie, ale Zoro brzmią lepiej od Beats Solo. To zrównoważony dźwięk, dobre wykonanie i niezła wygoda. AKG Q460(około 350 zł) – słuchawki z serii sygnowanej przez Quincy’ego Jonesa. Brzmią ciepło i trochę retro, ale za to pięknie wyglądają. Mają zgrabny kształt i mocne kolory: czerń, biel lub świetną, jaskrawą zieleń. Jays V-Jays II (około 150 zł) – jedne z najpiękniejszych słuchawek przenośnych. Są małe, składane i mają kwadratowe kopułki o matowych barwach. Do tego świetnie brzmią: jasno, czysto i przestrzennie. Jabra Move(350 zł) – niektóre słuchawki Jabry wyglądają futurystycznie, inne retro. Takie są też Move, bezprzewodowe słuchawki. To zgrabne i kolorowe słuchawki o ciepłym, dynamicznym dźwięku. JBL Synchros E30 (około 250 zł) – słuchawki nauszne o nowoczesnym wzornictwie, ciekawym mocowaniu kopułek i ładnych, matowych kolorach. Można mieć je w czerni, czerwieni, błękicie i bieli, brzmią naturalnie i żywo. AiAiAi Tracks(około 280 zł) – drobne, minimalistyczne słuchawki w pastelowych kolorach. Wyróżnia je prostota, zwyczajny, metalowy pałąk bez gąbki. Brzmią rozrywkowo, ciepło, z podkreślonym basem. Koss Porta Pro (około 160 zł) – legendarne słuchawki dla fanów retro. Praktycznie niezmieniona konstrukcja od lat osiemdziesiątych. Wyglądają świetnie, można nabyć wersje w wielu kolorach, są też wygodne i brzmią bardzo dobrze – ciepło, basowo i atmosferycznie.
Słuchawki i moda – jak dobrze słuchać i świetnie wyglądać?
Jesteś tak zaaferowana kilkumiesięcznym dzieckiem, że rzadko masz czas i siły zatroszczyć się o siebie. Zupełnie niesłusznie. Zaplanuj wieczór tylko dla siebie, wybierz się do kina albo umów z koleżankami, a szkraba zostaw wtulonego w tatę. Jakie gadżety ułatwią tacie opiekę nad niemowlakiem? Czy niemowlę może zostać samo z tatą? Takie pytanie kołacze się w głowach wielu mam… Oczywiście, że może. Tata, nawet jeśli brzdąc karmiony jest naturalnie, na pewno doskonale sobie poradzi. Pamiętaj tylko, żeby nie rzucać go na zbyt głęboką wodę – mężczyzna musi wiedzieć, gdzie jest mleko dla malca, herbatka na wzdęcia i butelki. Koniecznie powinien być obeznany z tym, jak nakarmić kilkumiesięcznego brzdąca. Przewijanie niemowlaka i inne czynności pielęgnacyjne też nie mogą być dla niego tajemnicą. Jeśli dzielicie się opieką nad szkrabem, tata bez wątpienia jest ze wszystkim za pan brat i sam nie może się doczekać wieczoru z synkiem czy córeczką. W tym czasie ty będziesz mogła wypocząć, wybierając się do kina czy do kawiarni, albo zadbać o powrót do formy sprzed ciąży, zapisując się na aquaaerobik czy zumbę. Karmienia maluszka pod nieobecność mamy Największy niepokój budzi karmienie. Jeśli dziecko pije twoje mleko, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś skorzystała z laktatora i pojemników do przechowywania mleka. Pamiętaj, że w lodówce może być ona przechowywane nie dłużej niż 3 do 5 dni, a w domowym zamrażalniku, w którym temperatura chłodzenia sięga od -10 do -15 stopni Celsjusza, czas ten wydłuża się do dwóch tygodni. Znacznie dłużej możesz wspierać się mlekiem poddanym zamrożeniu w temperaturze -18 lub -20 stopni Celsjusza – czas ten wynosi odpowiednio od 3 do 6 miesięcy i rok. Znacznie łatwiej jest z mlekiem modyfikowanym – proporcje dostosowane do wieku dziecka producent zawsze opisuje na opakowaniu. Kiedy maluch może jeść już pokarmy stałe, ważne jest jedynie to, aby było ono odpowiednio podgrzane i zgodne z obowiązującymi zasadami rozszerzania diety u niemowląt. Zasady opieki i bliskości, które ułatwią wieczór z tatą Idealnie byłoby, żeby dziecko nie odczuło żadnej różnicy pomiędzy sposobem, w jaki opiekę sprawuje nad nim mama i jaką zapewnia tata. Każdy z opiekunów pachnie i dotyka inaczej, różni się też barwa i tembr głosu, co maluszek z łatwością wyczuwa. I bardzo dobrze – niemowlak z radością poznaje też świat i sposób bycia swojego taty, a między tatą i pociechą nawiązuje się wówczas jeszcze bliższa więź. Takie same powinny być jednak wieczorne rytuały, zaczynając od kąpieli, przez kołysanie do snu, kończąc na wyborze pomiędzy ulubioną kołysanką a ukochaną bajką smyka. Daj tacie również kilka wskazówek, które ułatwią opiekę nad niemowlakiem i umilą wspólnie spędzony czas. Przede wszystkim wszelkie akcesoria do karmienia warto przygotować wcześniej, tak aby jak najszybciej podgrzać mleko lub słoiczek. Ważną sprawą jest także to, aby pod ręką były rzeczy niezbędne do przewinięcia niemowlaka. Przygotuj albo pokaż, w której szufladzie komody schowałaś śpioszki na noc i ubranka na zmianę na wypadek zabrudzenia tych, której malec ma na sobie. Połóż w łóżeczku ukochaną maskotkę pociechy, a na podłodze przygotuj maleńki plac zabaw. Tata może też sam wymyślić dla malucha cały arsenał szalonych rozrywek – bądź pewna, że twoi najbliżsi nie będą się nudzić. Niezbędne akcesoria, kiedy mama ma wychodne Co przyda się zatem tacie pod nieobecność mamy? Jakie zakupy są konieczne, kiedy planujesz pierwsze dłuższe wyjście z domu bez maleńkiej pociechy? Na pewno przyda się laktator i zestaw wymiennych pojemniczków na mleko. Możesz skorzystać z nich, kiedy kilka dni po porodzie masz nawał pokarmu, aby zamrozić mleko w bardzo niskiej temperaturze. Taki zapas powinien starczyć na najbliższe tygodnie, a nawet miesiące. Konieczny będzie też podgrzewacz albo niewielki garnuszek, w którym w kąpieli wodnej tata podgrzeje butelkę lub słoiczek. Zwróć partnerowi uwagę, żeby podawał kilkumiesięcznemu brzdącowi niskozmineralizowaną wodę mineralną, koniecznie po wcześniejszym przegotowaniu. Taką wodą można nie tylko poić smyki w trakcie upałów, ale jest ona także podstawą do przygotowania mleka modyfikowanego czy ziołowych herbatek na kolkę albo na uspokojenie. Tacie przyda się również nosidełko, wtedy malec będzie cały czas przy nim. Z takim ekwipunkiem mogą nawet wybrać się na spacer, oczywiście pod warunkiem, że i ty spacerujesz z pociechą nie w wózku, a właśnie w nosidełku. Pierwsze wyjście mamy nie jest dobrą okazją do wprowadzania nowych rytuałów. Odradź tacie korzystanie z chusty do noszenia, jeśli miałby to być jego debiut w kangurowaniu. Okiełznanie kilku metrów materiału i włożenie do niego drobniutkiej pociechy naprawdę wymaga wprawy. Podsumowując, przy użyciu laktatora odciągnij pokarm i zostaw go w lodówce albo wykorzystaj ten, który jakiś czas temu zamroziłaś. Przygotuj butelkę ze smoczkiem odpowiednim dla wieku twojego dziecka, zostaw też czyścik do butelek. Jeśli pociecha zjada już pokarmy stałe, poinstruuj tatę, w jaki sposób podgrzać i podać dziecku pokarm. Przygotuj również niezbędne akcesoria, takie jak: miseczka, łyżeczka i śliniak. Opowiedz mu o stałych rytuałach, a także o zachowaniach albo zabawach, które uspokajają brzdąca. Warto, żebyś wszystkie te wskazówki spisała na kartce. W razie potrzeby, bądź po prostu pod telefonem. Młody tata na pewno sobie poradzi.
Mama ma wychodne – jak ułatwić tacie opiekę nad niemowlakiem?
Jeśli przygotowywanie posiłków sprawia ci przyjemność, a serwowanie potraw to twoja pasja, to na pewno warto zaopatrzyć się w nowoczesne kuchenne gadżety, które przyspieszą, ułatwią i umilą gotowanie. Silikonowe przyrządy w ostatnich latach bardzo zyskały na popularności. Producenci prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych gadżetów, mających za zadanie ułatwienie różnych czynności. Dodatkowo takie kolorowe przedmioty świetnie ożywią wygląd kuchni, a przygotowane za ich pomocą potrawy zachwycą domowników. Foremki do wypieków Bardzo popularne stało się wykorzystywanie silikonowych form do pieczenia. Wyczarujesz za ich pomocą ciasta, ciasteczka, babeczki wszelkiego rozmiaru i kształtu. Dzięki giętkiej strukturze i nieprzywierającej powłoce wyjęcie z nich wypieku nie stwarza już problemów. Silikon użyty do produkcji form wytrzymuje najwyższe temperatury w kuchenkach elektrycznych i gazowych. Można je również używać w mikrofalówce. Nie pochłaniają zapachów i łatwo umyjesz je ręcznie albo w zmywarce. Wałki i stolnice Do przygotowania ciasta na makaron, pizzę czy pierogi z pewnością przyda się wałek. Drewniane nie wyglądają estetycznie, ciężko jest je domyć, a ciasto często się do nich przykleja. Zdecydowanie bardziej stylowym gadżetem w twojej kuchni będzie silikonowy wałek. Nie dość, że ma on ciekawe, żywe kolory, to nie przywiera do niego ciasto, po użyciu wystarczy opłukać wodą. Skoro już wałkujemy, to przyda się stolnica. Duże, drewniane, babcine stolnice odeszły już do przeszłości. Przyszedł czas na nowoczesną silikonową stolnicę. Wykonana w formie dużej maty, idealnie przylega do każdego blatu, opatrzona praktycznymi miarkami (np. do wymierzania średnicy ciasta na pizzę oraz do odcinania równych kawałków ciasta). Po ukończonej pracy wystarczy ją zwinąć w rulon i schować do szuflady. Łapki i rękawice Chyba każdy, kto dużo czasu spędza przy gotowaniu lub pieczeniu, choć raz poparzył się rozgrzanym garnkiem lub blachą z piekarnika. Teraz można tego uniknąć, używając rękawic i łapek z silikonu. Ich powłoka ochronna izoluje temperatury nawet do 240 stopni oraz pomaga utrzymać nawet gładkie naczynia. Dzięki swojej formie łatwo je umyć, gdy zabrudzą się potrawą. W małej kuchni zawsze problemem jest przechowywanie różnego rodzaju przyborów. W tym wypadku warto zainwestować w składane akcesoria, takie jak sitko czy cedzak. Po opłukaniu warzyw, owoców lub odlaniu makaronu, składamy je na płasko, dzięki czemu nie zajmują dużo miejsca w kuchennych szafkach. Silikon nie jest lepki, nie wchłania zapachów i łatwo się go czyści. Dostępne są też różnego rodzaju wyciskacze do cytryn. Koniec z wybieraniem z soku pestek, pryskaniem i przecedzaniem przez palce. Po prostu kroisz cytrynę na pół, wkładasz do środka i ściskasz, a jeśli nie wykorzystasz całego soku, to nadają się również do przechowywania cytryny w lodówce. Silikon jest powłoką higieniczną – nie pozwala na rozwój bakterii. Świetnym sposobem na uatrakcyjnienie zimnych napojów na przyjęcia czy imprezy jest zaoferowanie gościom kostek lodu w różnych kształtach. Gwiazdki, serduszka, kwiatki – fantazja producentów nie zna granic! Wspaniałym pomysłem będzie przygotowanie w takiej foremce pralinek o smaku, jaki tylko lubisz. Z silikonu można dostać foremki praktycznie do wszystkiego. Następną propozycją jest forma do smażenia jajek. Już nigdy nie podasz ich nieestetycznie rozlanych, przyszła pora na jajko w kształcie kwiatka, kotka czy idealnej wielkości kromki chleba. Doskonałe rozwiązanie dla urozmaicenia śniadań oraz kolacji dla dzieci. Taka foremka jest całkowicie bezpieczna, nie przywiera oraz wytrzymuje żar nawet bardzo rozgrzanej patelni. Czosnek Jeśli lubisz smak czosnku w potrawach i nie dałeś się przekonać jego granulowanemu odpowiednikowi, to na pewno nie raz zmagałeś się z próbą szybkiego i dokładnego obrania jego ząbków. Świetnym gadżetem, który nie tylko przyspieszy proces, ale też pozwoli na uchronienie rąk przed sokiem, jest silikonowy obierak do czosnku. Dostępny w różnych formach: rulonu lub kulki, do której wrzucasz czosnek, kilka chwil rolujesz i wyciągasz obrany. Ostatnią propozycją, która sprawdzi się w każdej kuchni, niezależnie od tego, co gotujesz, to silikonowe podkładki. Nadają koloru wystrojowi oraz świetnie chronią blaty przed rozgrzanymi denkami garnków, patelni. Dzięki nim ochronisz stół przed odparzeniem oraz ubrudzeniem. Wybór silikonowych gadżetów do kuchni jest ogromny, dzięki nim stworzysz ciekawe dania oraz ułatwisz, przyspieszysz i umilisz sobie przygotowanie. Dodatkowo bardzo nowocześnie wyglądają, więc stanowią ciekawe elementy wystroju kuchni.
10 ciekawych silikonowych gadżetów w kuchni
Okres ciąży jest naładowany skrajnymi emocjami. Z jednej strony to najpiękniejszy czas, kiedy kobieta skupia się na rozwijającym się w jej brzuchu maleństwu, z drugiej następują jednak duże zmiany, z którymi ciężko sobie poradzić. Dobre samopoczucie przyszłej mamy ma duży wpływ na dobro dziecka. Warto więc zadbać o wygodę i atrakcyjny wygląd, zwłaszcza w tym trudnym okresie. Niektóre panie rezygnują z reorganizacji szafy w czasie ciąży. Nie ma jednak powodu, aby dotrwać do porodu w dresie i rozciągniętej koszulce. Kiedy przejść na odzież ciążową? Oferta odzieży ciążowej jest obecnie bardzo bogata. Dla przyszłych mam projektuje się specjalnie skonstruowane wersje normalnych ubrań, tak aby nie musiały one rezygnować ze swoich ulubionych fasonów, gdy spodziewają się dziecka. Trudno jest określić moment przejścia na odzież ciążową, który będzie uniwersalny dla wszystkich. Każda kobieta przybiera na wadze inaczej, tak jak różnie rozwijają się ciąże. Niektóre panie tyją dopiero na finiszu, a inne już od trzeciego miesiąca. Zwykle jednak w czwartym miesiącu nie można już wygodnie nosić swoich ubrań. I to właśnie wygoda i komfort kobiety powinny być wyznacznikiem w tym wypadku. Kiedy ciężko jest już się dopiąć w ulubionych koszulach, brzuch zaczyna marznąć i wystawać albo zbyt ciasne elementy odzieży krępują ruchy, wtedy nie powinno się już ich nosić. Sukienka dla ciężarnej na każdą okazję Tak samo jak dla każdej kobiety w każdym wieku, tak dla kobiet w ciąży projektuje się ubrania dostosowane do budowy ciała oraz funkcji. Nie ma powodu, aby w tym okresie rezygnować z atrakcyjnego wyglądu, zakrywać dekolt czy nogi. Jeśli tylko kobieta czuje się z tym dobrze, to właśnie na to powinna się decydować. Biust w czasie ciąży wygląda bardzo kusząco, a nogi nie zmieniają się znacznie. Sukienkito zdecydowanie najodpowiedniejszy element garderoby dla kobiety w ciąży. Nie krępują ruchów i są wygodne, nie trzeba się ściskać spodniami w pasie ani martwić, że guzik od bluzki odstaje. Sukienka to prawie cała stylizacja. Wystarczą buty, torebka i biżuteria, ewentualnie żakiet czy sweter i jest się gotową do wyjścia. Na rynku znaleźć można modele na każdą okazję. Propozycje zarówno wizytowe, eleganckie, jak i codzienne. W wersjach letnich oraz zimowych. Każda pani znajdzie coś dla siebie, aby wyglądać kobieco, nie rezygnując z komfortu. Szeroki asortyment zapewnia wybór między eleganckimi i wygodnymi zwiewnymi kreacjami. Czym kierować się przy wyborze sukienki ciążowej? Zasady doboru odzieży ciążowej, w tym również sukienek, są raczej uniwersalne. Zwykle zaleca się wybór rozmiaru takiego, jak nosiło się przed ciążą. Producenci konstruują ubrania tak, aby dopasowały się do kobiety, mając na względzie powiększające się wymiary. Dopiero jeśli mamy do czynienia z ciążą mnogą, można zastanowić się nad wyborem większego rozmiaru. Dodatkowo niektóre modele mają możliwość regulacji, co pozwala dostosować idealnie garderobę na każdym etapie rozwoju maleństwa. Ważnym parametrem odzieży ciążowej jest skład materiałów użytych do jej uszycia. Powinny być one miłe w dotyku, niepodrażniające i nieuczulające. Najlepiej sprawdzają się naturalne tkaniny, takie jak: len, bawełna czy jedwab. Ubrania powinny pozwalać skórze oddychać. Pamiętajmy, aby w czasie ciąży nie rezygnować ze swojego indywidualnego stylu. Firmy odzieżowe również dla przyszłych mam oferują piękne, kobiece stroje, które nie tylko subtelnie podkreślają brzuszek, ale również zapewniają komfort i dobre samopoczucie tak ważne w tym okresie.
Sukienka dla ciężarnej
Rowerki, hulajnogi czy rolki to nieodzowny element dzieciństwa, zwłaszcza dla chłopców. Panowie już od najmłodszych lat uwielbiają wszystko, co ma kółka i jeździ, dlatego tak chętnie sięgają chociażby po resoraki i większe auta, np. wywrotki i wozy strażackie. Jednak nie tylko tego typu zabawki są dla nich atrakcją. Świetną zabawę i wiele niezapomnianych emocji dostarczą pojazdy, na których mali rajdowcy mogą się przemieszczać. Pchacze i chodziki To jedne z pierwszych pojazdów dziecka. Pchacze stymulują maluszka do stawiania pierwszych kroków. Mogą to być zwierzątka na kółkach albo stoliki edukacyjne wyposażone w rączkę, aby dziecko mogło je przed sobą pchać. To świetna zabawa i oczywiście wspieranie rozwoju maluszka. Wśród pojazdów tego typu warte uwagi są m.in.: Pchacz Smily, cena ok. 100 zł – na frontowej ścianie posiada przyciski, które wygrywają przyjemne melodie oraz świecą. Pchacz Chicco, cena ok. 160 zł – interaktywne pchacze tej firmy oprócz przycisków z melodiami i światełkami mają także sortery. Popularnością cieszą się modele ze zwierzątkiem, np. pingwinkiem. Pchacz Smoby z Zygzakiem, cena ok. 140 zł – wielbiciele bajki Auta na pewno pokochają pchacz-jeździk z ich ulubionym bohaterem – Zygzakiem. Zamiast rączek do trzymania posiada kierownicę, dzięki czemu maluch może – poruszając nią – skręcać przednimi kołami. Jeździki i ich rodzaje Gdy maluszek jest nieco większy i już pewnie siedzi, a nawet stoi, dobrym pomysłem jest zakup jeździka, zwłaszcza w okresie wiosenno-letnim. Można zabrać go na spacer, a dzieci wręcz uwielbiają zwiedzać na nich świat. Jako zabawkę do domu, zwłaszcza dla młodszej pociechy, wybierz ten z rączką z tyłu – posłuży też do zabawy jako pchacz. Jeśli jednak szukasz modelu na spacery, kup model z długą rączką do prowadzenia. Maluszek na pewno szybko się zmęczy i dzięki niej będziesz mogła go pchać bez schylania się. Do modnych i polecanych jeździków należą m.in.: Jeździki Little Tikes, cena ok. 200 zł – wśród jeździków tej firmy najbardziej popularne są zwierzątka z miękkim, pluszowym obiciem oraz samochodziki. Wyróżnia je daszek, który mają w przeciwieństwie do większości jeździków. Dzięki niemu przypominają prawdziwe samochody, do których się wsiada. Jeździk Fisher Price, cena ok. 170 zł – wśród jeździków proponowanych przez tę firmę znajdziemy np. wóz strażacki, a także popularnego Szczeniaczka Uczniaczka na kółkach. Jeździk-lokomotywa, cena ok. 130 zł – to wymarzony jeździk dla chłopca, który lubi pociągi. Zabawkę możesz kupić w wersji jako pojedynczą lokomotywę lubi lokomotywę z doczepionym wagonem. Wozy policyjne i strażackie oraz pojazdy biegowe Wśród pojazdów dla chłopców nie może zabraknąć także wozów policyjnych i strażackich. Znajdziemy tu zarówno pchacze, jeździki, jak i rowerki biegowe. Te ostatnie świetnie sprawdzą się dla maluszków, dla których tradycyjny rowerek z pedałami jest jeszcze zbyt poważnym wyzwaniem. Zabawki biegowe to nie tylko rowerki. Chłopcom spodobają się zwłaszcza motory i auta w typie jeepów.
Najciekawsze pojazdy dla chłopców do 200 zł
Mikrofon krawatowy to bardzo przydatny sprzęt, gdy nagrywamy kogoś w roli prowadzącego, np. program lub szkolenie. Niewielkie urządzenie można przypiąć do ubrania, gdzie staje się niemal niewidoczne, a jednocześnie dobrze zbiera głos mówiącego. Mikrofon krawatowy to jedyny słuszny wybór w sytuacji, gdy nagrywamy tzw. mówiącego. Sytuacji takich jest wiele – vlogi na YouTubie, programy z gośćmi i prowadzącym, wykłady, szkolenia i wiele, wiele więcej. Takie urządzenie ma wiele zalet. Po pierwsze, nie jest bardzo widoczne. Zlewa się z ubiorem i wygląda jak naturalny element ubrania. Po drugie, mikrofon krawatowy nie zajmuje rąk. Pozwala nagrywanej osobie swobodnie gestykulować, co daje dużo bardziej naturalny efekt. No i przede wszystkim bliska odległość od twarzy sprawia, że rejestrowany jest praktycznie tylko nasz głos. Mikrofony krawatowe nie zbierają odgłosów w otoczenia. Właśnie dlatego to tak dobre rozwiązanie. Ale na co zwrócić uwagę w trakcie zakupów? Przewodowy czy bezprzewodowy? Pierwszy wybór jest prosty i sprowadza się do indywidualnych wymagań, okoliczności, w jakich będziemy nagrywać, a także budżetu. Musimy zdecydować, czy wolimy mikrofon przewodowy, czy bezprzewodowy. Zalety obu są dość oczywiste. Model z kabel będzie nie tylko tańszy, ale też w niższej cenie kupimy urządzenie o lepszej jakości dźwięku. Jednocześnie wariant przewodowy wiąże się ze sporymi ograniczeniami. Najlepiej sprawdzi się, gdy nagrywamy w bliskiej odległości od kamery i w planie średnim, amerykańskim lub bliskim. Wszystkie one pozwalają schować przewód tak, aby nie był widoczny przez kamerę. Z kolei model bezprzewodowy to dużo większa swoboda w planowaniu scen, ale wyższe koszty i niższa jakość w porównywalnej cenie. Charakterystyka mikrofonu W przypadku wszystkich mikrofonów wyróżniamy kilka charakterystyk. Przede wszystkim wyróżniamy dwa podstawowe rodzaje – pojemnościowy i dynamiczny. Pierwszy ma szerokie pasmo przenoszenia, jest głośniejszy i bardziej czuły na głośne dźwięki. Wymaga też własnego zasilania. Najczęściej mikrofony pojemnościowe są wykorzystywane w studiach, gdzie mamy kontrolę nad sceną. Z kolei mikrofony dynamiczne nie wymagają zasilania, są mniej czułe na dźwięki, ale są też bardziej odporne na działanie warunków zewnętrznych. Dlatego lepiej sprawdzą się w trakcie nagrywania w tzw. terenie. Do tego musimy jeszcze dodać charakterystykę kierunkową. Tutaj wyróżniamy między innymi modele półkardioidalne, kardioidalne, superkardioidalne, dwukierunkowe i wszechkierunkowe (dookólne). Każdy z tych typów zbiera dźwięki z innej strony. Mikrofon kardioidalny zbiera dźwięk przede wszystkim z przodu i ma małą czułość na dźwięki dochodzące z tyłu. Superkardoidalne mają węższe pole odbioru dźwięków i trochę lepiej zbierają dźwięki z tyłu. Mikrofony dwukierunkowe (ósemkowe) dobrze zbierają dźwięki z przodu i z tyłu, ale prawie w ogóle z boku (dochodzące pod kątem 90 stopni). Z kolei wszechkierunkowe (dookólne), jak sama nazwa wskazuje, zbierają dźwięk z każdej strony. Parametry Bardzo ważne są też parametry mikrofonów krawatowych. Aby dobrze się sprawowały, powinny spełniać kilka konkretnych warunków. Przede wszystkim stosunek sygnału do szumu powinien wynosić przynajmniej 80 dB. Im wyższa wartość, tym lepiej. Musimy zwrócić też uwagę na czułość, która powinna oscylować w granicach od –40 do –50 dB. Warto też pamiętać o odporności na zakłócenia elektryczne rzędu 0,4 uV/V oraz magnetyczne rzędu 5 uV/uT. Jeśli weźmiemy to wszystko pod uwagę, to na pewno wybierzemy odpowiednie urządzenie. Jeśli planujemy nagrywać na świeżym powietrzu, to nie powinniśmy też zapomnieć o wysokim zakresie temperatury pracy, np. od –20 do +50 stopni Celsjusza. Mikrofon krawatowy – polecane modele Wśród polecanych modeli nie może zabraknąć bardzo cenionego mikrofonu Shure BLX14E. Co prawda kosztuje on aż 1100-1200 złotych, ale w tej cenie otrzymujemy cały zestaw bezprzewodowy, który gwarantuje wysokiej jakości dźwięk. W sporo niższej cenie możemy kupić model Rode Lavalier. To mikrofon przewodowy w cenie około 755 złotych. Jeszcze tańszym wyborem jest Rode smartLav. Zapłacimy za niego zaledwie 220 złotych. Kolejny model warty polecenia to AKG C417. Kosztuje on w granicach 460-520 złotych. Jest to mikrofon przewodowy, pojemnościowy o dookólnej charakterystyce kierunkowej. Bardzo tanim, ale nie najgorszym wyborem jest mikrofon krawatowy Zalman ZM-MIC1, którzy kosztuje zaledwie 25 złotych. Mikrofon krawatowy może być inwestycją na lata, jeśli wybierzemy odpowiedni model. Warto wydać nieco więcej pieniędzy, aby nasi widzowie mogli nas doskonale słyszeć.
Kupujemy mikrofon krawatowy – jaki wybrać?
Ochronią stopy przed skaleczeniami, gorącym piaskiem czy poślizgnięciem na śliskim kamieniu. Powinny być nie tylko praktyczne, ale też stylowo się prezentować. Przeczytaj, jakie buty do wody wybrać dla dziewczynki. Wakacyjne wyjazdy nad morze czy jezioro wiążą się zwykle ze zwariowanymi zabawami w wodzie i długimi spacerami po plaży. Bardzo często jednak delikatne stopy naszej pociechy są wówczas narażone na rozmaite niebezpieczeństwa, np. na kamienistych plażach południowej Europy. Twarde kamienie i ich ostre krawędzie, jak również zwierzęta, które zamieszkują w szczelinach skał i kamieni, mogą się stać przyczyną poważnych urazów. Pozornie bezpieczniejsze, piaszczyste plaże nad naszym morzem czy jeziorami również potrafią niemiło zaskoczyć. Bardzo często przekonujemy się o tym jednak za późno, kiedy rozcięta skóra czy obolała stopa uniemożliwiają dalsze korzystanie z uroków wakacji. Przed takimi sytuacjami warto się zabezpieczyć. Prezentujemy buty do wody, które z pewnością przydadzą się podczas letnich wycieczek nad morze, rzekę, jezioro czy rodzinnego wyjścia na basen. Do odkrywania podwodnego świata Wśród popularnych jeżowców znajdziemy modele przeznaczone specjalnie dla dziewczynek. Prym wiodą buty inspirowane ich ulubionymi bajkami, takimi jak Kraina lodu, czy lalką Barbie, a także w typowo damskiej kolorystyce, np. w odcieniach różu. Bez względu na kolor czy wzór konstrukcja butów jest podobna. Składają się z miękkiej, neoprenowej cholewki wzmocnionej gumkami, które utrzymują je na stopach, oraz gumowej podeszwy z antypoślizgową powłoką. Niektóre mają pod kostką ściągacz, dzięki któremu jeszcze lepiej przylegają. W takim obuwiu stopa będzie odpowiednio ochroniona, nawet gdy dziecko stanie na ostrej krawędzi czy na kolcach jeżowca ukrytego między kamieniami. Do kostiumu i do sukienki Bardzo często podczas plażowania wybieramy się na spacer, lody czy obiad w restauracji. Byłoby idealnie, gdyby nasza pociecha nie musiała z tego powodu zmieniać obuwia. O takich potrzebach pomyślał producent tenisówek Native. Ich wygląd jest inspirowany klasycznymi trampkami, jednak zostały wykonane ze specjalnej pianki – całkowicie wodoszczelnej, wyjątkowo wytrzymałej, nieobcierającej i odpornej na wszelkie zapachy. Takie buty są lekkie, bardzo wygodne i elastyczne. Łatwo je wyczyścić i wysuszyć, a prosta konstrukcja sprawia, że błyskawicznie się je wkłada i zdejmuje. Najpopularniejszy kolor to błyszczący róż, ale są również wersje zielone, błękitne i czarne. Za jedną parę takich uniwersalnych tenisówek zapłacimy 280 zł. Praktyczne sandały Dla dziewczynek, które wolą się bawić w jednym miejscu, zamiast całkowicie zakrytych butów ochronnych możemy wybrać wygodne sandałki. Muszą tylko być wykonane z syntetycznego i wodoodpornego materiału, aby nie nasiąkły wodą i nie zdeformowały się podczas zabawy. Dobrym pomysłem będą również bardzo lubiane przez najmłodszych crocsy. Są wyjątkowo wygodne, dobrze trzymają się na stopie, a tworzywo, z którego zostały wykonane, nie powoduje pocenia, odparzeń ani otarć, co często się zdarza w mokrych butach. Poza klasyczną ofertą chodaków we wszystkich kolorach tęczy znajdziemy też pozycje tylko dla dziewczynek, np. z kolekcji Hello Kitty w odcieniach różu i fioletu, a także z kolorowymi motylkami Butterfly i umieszczonymi między nimi światełkami LED, które migają podczas chodzenia. Wbrew pozorom buty do wody posłużą znacznie dłużej niż tylko podczas wakacyjnego wyjazdu. Świetnie sprawdzą się podczas chodzenia po trawie na działce i na basenie, natomiast sandały i klapki można założyć, idąc pod prysznic.
Buty do wody dla dziewczynki
Działanie kofeiny na organizm w stanie wysiłku potwierdzają licznie badania i porównania w praktyce. W perspektywie aktywności sportowej jej zażywanie kojarzy się nie tylko z „małą czarną”, aplikujemy ją sobie także w postaci żelów energetycznych i tabletek kofeinowych. W czym pomaga kofeina i jak jej zastosowanie utrudnia życie sportowcowi? Działanie pobudzające… Zażywanie kofeinowego „kopa” praktykują sportowcy różnych dyscyplin – od wysoce intensywnych (sprinterzy, piłkarze) po ultramaratony czy triathlony, które wymagają regularnego dbania o rezerwuar energii. Tę zaś przy długotrwałym wysiłku uwalnia się właśnie dzięki wsparciu kofeinowo-witaminowej tubki żelu, izotoniku czy rozpuszczalnego pluszu. Teoria i badania nad próbami sportowców wskazują, że kofeina wchłaniana z przewodu pokarmowego działa po około pół godzinie od chwili jej zażycia, natomiast czas jej działania rozkłada się już szerzej, bo od dwóch do kilku godzin. Kofeina pobudza ośrodkowy układ nerwowy, co przekłada się na przyspieszenie rytmu serca i przepływu krwi wraz z ciśnieniem. Glukoza w sposób bardziej efektywny uwalnia się przez wątrobę, zaś organizm pobudza hormon adrenaliny. W innych przypadkach wydziela się w organizmie jako reakcja na zagrożenie. Od ponad dziesięciu lat kofeina nie jest dopingiem, czyli substancją zakazaną w sportowych używkach (ma działanie farmakologiczne). … i szkodzące Mimo że używki z kofeiną umożliwiają poprawienie wyników, przy wyższych dawkach mogą przyczynić się do obniżenia wydajności sportowca. Do najczęstszych objawów „przeholowania” z kofeiną należą: szeroko rozumiana nerwowość, drżenie rąk, kołatanie i palpitacje serca, napięcie mięśni, skurcze, odwodnienie. Wystarczy kilka wymienionych czynników, które „wyjdą” w trakcie wysiłku i zdrowa rywalizacja zamienia się w walkę o przetrwanie. Ponadto osoby borykające się z nadciśnieniem powinny nie tyle dawkować ilość wchłanianej kofeiny, co nie dopuszczać do bardzo intensywnych wysiłków. Ile kofeiny i w czym? Filiżanka parzonej kawy lub malutkie espresso – od takich rytuałów zaczyna dzień wielu sportowców. Dla trenujących rano jest to rozwiązanie niemal idealne – gwarantuje pobudzenie tętna i przepływu krwi, zwiększa refleks oraz koncentrację. Fani długich przebieżek skorzystają chętnie z większych porcji kofeiny. Dawka większa niż 5 mg na kilogram masy sportowca pobudza produkcję kwasów tłuszczowych, przez co organizm spala tłuszcze, a nie zmagazynowany wcześniej glikogen. Zakładając, że ważymy 70 kg, należałoby wypić ponad trzy filiżanki kawy lub wciągnąć siedem 45-gramowych żelów, by wykorzystać górną granicę dawki dla przeciętnego, dorosłego człowieka. Przy przyjmowaniu 200–300 mg kofeiny warto pomyśleć o uzupełnieniu wypłukiwanych przezeń witamin. Kofeiną pobudzimy się, wypijając filiżankę herbaty, puszkę Pepsi, Coca-Coli, popularnego energetyka, jedząc batona energetycznego czy łykając tabletki z guaraną i żeńszeniem. Sportowcom nie zaleca się energetyków ani napojów w rodzaju Pepsi, a to przede wszystkim za sprawą słodzików i innych niepotrzebnych w trakcie wysiłku składników. Rekomenduje się za to tabletki kofeinowe lub kapsułki zawierające wyselekcjonowane wcześniej składniki pobudzające (kofeinę, ale i taurynę, guaranę), witaminowe. W kontekście kofeiny koniecznie należy pamiętać o uzupełnianiu płynów w trakcie wysiłku, a to ze względu na jej właściwości wypłukujące i moczopędne.
Kofeina a wysiłek sportowy
Fuji to producent, który prawie 5 lat temu podbił serca fanów fotografii modelem X100. Świetnie wyglądający i wykonany aparat robił zdjęcia w lustrzankowej jakości, zachowując niewielkie wymiary. X30 ma podobny rodowód. Budowa i funkcje Testowana „trzydziestka” wywodzi się w prostej linii od modelu X10, który zaprezentowano w tym samym roku, co wspomniany wcześniej X100. Oba aparaty łączył świetny design – z magnezową obudową i precyzyjnym wykonaniem. X10 był młodszym, mniejszym i tańszym bratem „dużego” X100. Wyposażono go też w mniejszą matrycę. Wielkość matrycy pozostała ta sama również w następcy – X20 i testowanym X30. Przetwornik o wielkości 2/3 cala wyposażono w 12-megapikseli i technologię X-Trans CMOS II – identyczną, jak w topowych aparatach Fuji. Również procesor obrazu, który pracuje w X30, to najnowsze rozwiązanie – EXR II. Do tego jasny obiektyw Fujinon (F2,0-2,8) typu zoom, zapewniający zakres ogniskowej 28-112 mm i optyczną stabilizację obrazu. box:imageShowcase box:imageShowcase X30 od razu spodoba się większej części fanów fotografii – pewnie leży w dłoni, jest dobrze wyważony, a uchwyt z gumową nakładką wystarczy do wygodnej pracy nawet osobom z dość dużymi dłońmi. Przyciski i szczególnie metalowe pokrętła budzą zaufanie. FujiX30 to lekki aparat (423 g z akumulatorem), którego używa się z dużą przyjemnością – jego konstruktorzy chcieli w użytkowniku wzbudzić pasję fotograficzną i naszym zdaniem to się udało. Odchylany 3-calowy wyświetlacz ma rozdzielczość 920 tys. punktów, ale do kadrowania polecamy świetny wizjer elektroniczny OLED o rozdzielczości 2,36 miliona punktów. Przekazuje wysokiej jakości obraz błyskawicznie (opóźnienie wynosi 0,005 s) i zapewnia stuprocentowe pokrycie kadru. Automatyczna regulacja jasności umożliwia kadrowanie jasnych scen (na przykład z niebem w ciągu słonecznego dnia) bez narażania się na oślepienie światłem. Aparat wyposażono w czujnik przystawienia oka do wizjera – wyłącza się wtedy duży wyświetlacz i odwrotnie. Możemy też, za pomocą przycisku, na stałe przełączyć się na wybrany wyświetlacz. W naszych testach okazało się to przydatne, bo przy wykonywaniu ujęć tuż przy ziemi czujnik brał czasem naszą rękę za twarz i wyłączał główny ekran, a włączał wizjer. Fuji X30 uruchamiamy przekręcając pierścień zoom na obiektywie – to wygodne rozwiązanie, które pozwala błyskawicznie, już podczas włączania aparatu, zająć pozycję do fotografowania. Nowością w X30 jest drugi pierścień, znajdujący się bliżej korpusu – pozwala on dopasowywać ustawienia odpowiednie dla wybranego trybu pracy aparatu: symulację filmu w trybie automatycznym, regulację przysłony i czasu naświetlania w kolejnych trybach. Ciekawym rozwiązaniem jest tryb automatycznego wyboru sceny – aparat na podstawie kadru oceni, czy przełączyć się w tryb krajobrazu, portretu, makro czy innego z 14 ustawień. Wspomniany pierścień może też służyć do ręcznego ustawiania ostrości. Do dyspozycji mamy także szczęść konfigurowalnych przycisków funkcyjnych, dzięki czemu możemy dopasować aparat do swoich preferencji. Maksymalna czułość ISO jaką potrafi zapewnić X30 to 12800, a w trybie seryjnym japoński aparat wykonuje 12 zdjęć na sekundę. Nie zabrakło możliwości nagrywania wideo w trybie Full HD (60 klatek na sekundę) oraz łączności Wi-Fi pozwalającej wygodnie przesyłać zdjęcia na inne urządzenia, ale też sterować aparatem z poziomu aplikacji mobilnej (iOS oraz Android). Tryb symulacji klasycznych filmów Fujifilm został w tym modelu rozszerzony o opcję Classic Chrome zapewniającą miękką kolorystykę i łagodny kontrast. Nie mogło zabraknąć trybów Provia, Velvia i Astia zapewniających kolorystykę znaną z klasycznych rolek filmowych japońskiej firmy. Jak widać, Fuji X30 oferuje rozbudowane funkcje obsługi, w tym możliwość w pełni manualnej kontroli urządzenia. Jednak tryb automatycznego wyboru sceny sprawia, że jest toaparat, z którym świetnie poradzą sobie również zupełni amatorzy. box:imageShowcase box:imageShowcase Jakość zdjęć Fuji X30, podobnie jak wyższe modele japońskiej firmy, posiada cenną umiejętność produkowania świetnej jakości plików JPG, które nie wymagają żadnej dodatkowej obróbki w programach graficznych. Matryca i procesor obrazu są na tak sprawne, że fotografie z X30 nadają się do użycia – publikacji w sieci czy zamówienia wydruków – od razu po „wyjęciu” z aparatu. Zdjęcia mają bogatą kolorystykę, są ostre i dobrze naświetlone. Hybrydowy autofokus błyskawicznie radzi sobie z ostrzeniem, niezależnie od sytuacji. Trudno nam sobie przypomnieć jakiś problem ze złapaniem ostrości podczas testu, nawet przy słabym oświetleniu. Nie znaczy to, że X30 może konkurować w szybkości i precyzji ostrzenia z najnowszymi lustrzankami, które będą ciut szybsze. W trybie makro możemy ostrzyć obiekty od niecałych 10 centymetrów (28 mm), a w trybie super makro – już od 1 cm dla tej samej ogniskowej. Dobrze spisuje się wbudowany flash – nie zaburza tonacji i kontrastu zdjęć nocnych. Przy wyższych ustawieniach ISO musimy się liczyć ze wzrostem szumu – na szczęście wbudowany układ redukcji szumu dobrze radzi sobie ze swoim zadaniem. Efektem negatywnym jest jednak rozmycie obrazu i utrata ostrości zdjęć. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej: zdjęcie 1 zdjęcie 2 zdjęcie 3 Podsumowanie Fuji X30 to udany aparat, którym zrobimy dobre zdjęcia bez potrzeby ich późniejszej obróbki. Świetna jakość wykonania i interesujący design nawiązujący do klasycznych aparatów dalmierzowych, wraz z wysoką jakością zdjęć i przemyślaną, szybką obsługą, sprawiają, że robienie zdjęć X30 to czysta przyjemność. Przydałaby się tylko nieco większa matryca.
Fuji X30 – testujemy ekskluzywny kompakt w stylu retro
Czarne, grafitowe, granatowe… Dość! Torebki wcale nie muszą być szarobure. Razem z końcem zimy schowajmy ciemne torby na dno szafy i zacznijmy się bawić pastelami. Ciemne torby są oczywiście bardzo praktyczne, bo pasują niemal do każdej stylizacji. Zwłaszcza do cięższych okryć zimowych czy kostiumów. Ale wraz z wiosną czas na przewietrzenie garderoby. Pastelowe torebki będą doskonale korespondować z jasnymi kolorami wiosennych i letnich strojów. Błękitny, miętowy, jasnoróżowy i lila to odcienie najmodniejsze. Sprawdźmy, jaką ofertę na nadchodzący sezon mają dla nas producenci galanterii. Oryginalne połączenie Sporej wielkości torba w kolorze bladego różu jest ciekawą propozycją na wiosenny sezon. Doskonale będzie się komponowała ze sportowymi strojami ze względu na dość surowy charakter. Torba włoskiej produkcji ma złote okucia, kosztuje 259 zł i może być noszona również jak listonoszka, na szerokim pasku w kontrastowe, geometryczne wzory. Wykonana z naturalnej, miękkiej skóry Dollaro, bardziej odpornej na zabrudzenia i uszkodzenia, jest dostępna także w innych, pastelowych kolorach: popielatym, beżowym, ecru. Dzięki dużym rozmiarom jest bardzo praktyczna. Torby o podobnym kształcie i w różnych kolorach możemy też kupić taniej, choć nie będzie to wyrób skórzany. Na przykład torba shopper bag kosztuje niecałe 40 zł, a jest zgrabna, bardzo pojemna i dostępna w kilku różnych zestawach kolorów. Zawsze dobra jakość Pastelowe torby oferuje też znany polski producent galanterii skórzanej Wittchen. Bardzo ładny model tej marki w kolorze jasnobrązowym możemy kupić już za 119 zł (cena promocyjna). Klasyczna torebka z delikatnym ażurowym wzorem jest uszyta ze skóry ekologicznej. Można w niej zmieścić zeszyty czy teczki w formacie A4. Jest zapinana na suwak, ma jasną podszewkę, a poza główną komorą trzy małe, dodatkowe kieszonki. Torbę dekorują dodatkowo grafitowe okucia. Małe, pikowane kopertówki Wittchen z kolekcji Young po 129 zł są dostępne w kilkunastu różnych pastelowych odcieniach. Mają niewielki rozmiar, a uszyte są z tworzywa skóropodobnego. Zdobi je metalowy, podłużny zamek i pasek w formie łańcuszka. Z tyłu znajduje się kieszeń zamykana na suwak. To właściwie torebki wizytowe, bo zbyt wiele się w nich nie zmieści. Torby w kwiaty Włoski design to symbol dobrego smaku i elegancji. Tak jest również w przypadku świetnie zaprojektowanej torby Vittoria Gotti, w pastelowe, wielobarwne kwiaty. Uszyta z prawdziwej skóry kosztuje 269 zł. Ma srebrne okucia i jest zapinana na zamek błyskawiczny. Torba eko z grubej bawełny może z kolei służyć na zakupy. Jest sporych wymiarów, ma piękny, błękitno-różowy, kwiatowy wzór i kosztuje tylko 24,90. Na plażę i do miasta Tu mamy do wyboru sporą gamę kolorów: żółć, turkus, błękit, róż… I wiele innych. Także klasyczne, białą i czarną. Must have sezonu, czyli torby gumowe Jelly Bag, są wykonane z silikonu i dlatego wodoodporne. Mają uchwyt z grubo plecionego sznura i jedną dużą kieszeń zamykaną na zamek błyskawiczny. Można z nimi chodzić zarówno na plażę, jak i do miasta. Wszędzie doskonale się sprawdzają. Ich dodatkową zaletą jest stosunkowo niska cena: ok. 60 zł. box:offerCarousel Urok stylowego kuferka Kuferek w kolorze pudrowego różu Monnari jest uszyty ze skóry ekologicznej, dlatego kosztuje mniej niż torby ze skóry naturalnej – ok. 100 zł. Elegancka torebka ma trzy kieszenie i jest zapinana na zamek błyskawiczny. Można ją nosić w ręce lub – po dopięciu paska – również na ramieniu. Pudrowy róż dodaje jej subtelności. Taki kuferek będzie pasował do eleganckiej sukienki lub kostiumu, nie należy go natomiast nosić do sportowych stylizacji. Kolorowe torby pojawiły się tej wiosny w kolekcjach wszystkich niemal światowych projektantów. Jeśli zatem lubisz być na czasie, powinnaś się rozejrzeć za takim dodatkiem. Torba-worek, listonoszka, shopper czy kopertówka – wybór należy do ciebie. Ważne, aby była w pięknym, pastelowym kolorze.
Pastelowe torebki na wiosnę 2017
Firma LG już od jakiegoś czasu pretenduje do miana lidera w branży sprzętu mobilnego. Producent, idąc w tym kierunku, nie boi się eksperymentować. Czy elastyczny, o samoregenerujących się właściwościach phablet G Flex zyska uznanie w Polsce? Specyfikacja W parametrach technicznych na pierwszy plan wybija się wyświetlacz oraz spora pojemność akumulatora. Czy technologia zakrzywionego ekranu P-OLED i rozdzielczość HD zagwarantują wysokiej jakości obraz? Moc obliczeniowa G Flex opiera się na czterordzeniowym procesorze od Qualcomma oraz 2 GB RAM-u. Dzięki takim podzespołom model okupuje czołowe lokaty w popularnych benchmarkach. Przez cały czas użytkowania phabletu nie miałem problemu z płynnością jego pracy. Wbudowana ilość pamięci wewnętrznej powinna zadowolić większość konsumentów. Niestety nie znajdziemy slotu na karty microSD. W benchmarku Quadrant osiąga wynik porównywalny z Samsungiem Galaxy Note 3 oraz LG G2. Architektura obudowy i nietuzinkowe rozwiązania LG G Flex to dość nietypowe urządzenie mobilne. Uwagę zwraca już samym łukowatym kształtem. Cały phablet jest elastyczny i można go, do pewnych granic, lekko wyginać (przy tej czynności nieco trzeszczy). Tym samym, jeżeli przypadkowo na nim usiądziemy lub położymy na nim ciężki przedmiot, wówczas nie powinien ulec uszkodzeniu. Dzięki takiej plastyczności także lepiej zniesie upadki. Specjalna powłoka na tylnej obudowie regeneruje powstałe na niej rysy. Nie jest to jednak szybka i pełna regeneracja, jaką prezentuje fikcyjna postać Logana z serii komiksów Marvela czy T-1000 z drugiej części Terminatora. Rysy faktycznie po pewnym czasie znikają, ale tylko te delikatne. Większe niestety zostają. Niemniej należy pochwalić producenta za ten pomysł. Obudowy z tworzywa sztucznego mają to do siebie, że po pewnym czasie powstaje na nich masa mniejszych i większych zarysowań, co diametralnie wpływa na ich odbiór wizualny. W przypadku G Flex, również wystąpią, ale będzie ich mniej. Oczywiście zawsze można wejść w posiadanie ochronnego etui. Zakrzywiona bryła urządzenia ma też lepiej dopasowywać się do profilu twarzy i przez to zwiększać komfort połączeń telefonicznych. Osobiście nie odczułem, aby taki projekt był wygodniejszy od klasycznego. LG G Flex ma wymiary 160,5 x 81,6 x 8,7 mm, mimo to nie znalazło się w nim miejsce na slot kart pamięci. Jesteśmy więc skazani na 32 GB pamięci wewnętrznej, z czego możemy wykorzystać 24 GB. Dla większości użytkowników taka pojemność powinna być wystarczająca. box:imageShowcase box:imageShowcase Kolejnym nietuzinkowym rozwiązaniem w G Flex są fizyczne przyciski. Na wzór tych z LG G2, zostały umieszczone z tyłu. Producent twierdzi, iż takie umiejscowienie podnosi komfort korzystania z nich. Po doświadczeniach z G2 i obecnie testowanym modelem, jestem skłonny przyznać mu rację. Choć wymagało to chwili na przyzwyczajenie się. Przy urządzeniach z większymi ekranami stanowi to praktyczną alternatywę w stosunku do przycisków na krawędziach. Dodatkowo przycisk „Power” pełni funkcję diody sygnalizacyjnej i wywiązuje się z tej roli świetnie. Mało który smartfon może pochwalić się taką właściwością. Na tylnej obudowie, obok obiektywu aparatu fotograficznego, umieszczono port IrDA. Tym samym phablet zastąpi nam pilota do sprzętu RTV. Ta koncepcja występuje w większości flagowych modeli czołowych producentów. Docenią ją na pewno osoby mające na wychowaniu szczeniaka (według serwisu mrremotecontrols.com, pogryzienie pilota przez psa, to drugi w kolejności powód kupna nowego urządzenia). W LG G2 głośnik umieszczono na dolnej krawędzi. W G Flex powrócono do standardu. Znajdziemy go na „pleckach”. Dokładniej na wygiętej części, która po odłożeniu telefonu na blat biurka nie styka się z jego powierzchnią. Dzięki czemu dzwonek jest lepiej słyszalny. Co do jakości dźwięku, to mogę powiedzieć, że jest przyzwoity. Nie wyróżnia się od tego, dobiegającego z phabletów innych producentów. Ponadto w pudełku znajdziemy stylowy zestaw słuchawkowy z płaskim kablem. Po parogodzinnym użytkowaniu słuchawek nie poczułem pokusy, aby zamienić je na inne. Reasumując, mamy obudowę z samonaprawiającą się powłoką, tylne przyciski oraz elastyczną architekturę. Trzy elementy ewidentnie świadczące o pomysłowości i zdolnościach koreańskiego producenta. Gdyby tak G Flex był jeszcze wodoodporny. Ekran W LG G Flex pierwszy raz zastosowano elastyczny panel P-OLED (Plastic OLED) z matrycą Real RGB HD. Taki wyświetlacz ma sporo zalet i jedną wadę. Przede wszystkim należy go pochwalić za kontrast i wręcz idealną czerń. W tym aspekcie wygrywa z ekranami LCD. Także jasność oraz kąty widzenia stoją na zadowalającym poziomie. Sporo osób zarzuca producentowi, iż zdecydował się na rozdzielczość HD zamiast, jak to ma miejsce w topowych smartfonach, Full HD. Szczególnie, że ekran ma przekątną 6 cali. Cóż, obraz byłby bardziej szczegółowy, niemniej ten prezentowany przez G Flexa jest więcej niż satysfakcjonujący. Przynajmniej w moim odczuciu. Zagęszczenie pikseli na poziomie 245 ppi to przyzwoity wynik. Dla porównania wartość ta w Sony Xperii Z2 wynosi 424 ppi, w Samsungu Galaxy S5 – 432 ppi, a w HTC One M8 – 441 ppi. Spotkała mnie niemiła niespodzianka, kiedy po raz pierwszy zmniejszyłem jasność ekranu. Obraz prezentował się tak, jakby był schowany pod jakąś szarawą teksturą. Ma się także wrażenie, że czasami występuje delikatny i krótkotrwały efekt „ghostingu”, znany z wyświetlaczy E-Ink. Nie jest to uciążliwe i po pewnym czasie da się przywyknąć. Mimo wszystko, firma LG musi jeszcze popracować na swoimi panelami P-OLED. Wyświetlacz chroniony jest przez powłokę Corning Gorilla Glass 2, czyli taką samą jak w G2. Przez okres, na jaki producent udostępnił mi swój model, nie powstała na nim żadna rysa. Choć nosiłem go w spodniach razem z kluczami. KnockOn™ to niewątpliwe jedno z bardziej praktycznych rozwiązań w smartfonach, jakie zaprezentowano w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. Nie ma już potrzeby szukać fizycznego przycisku w celu wybudzenia urządzenia. Wystarczy dwukrotne, delikatne stuknięcie w wyświetlacz. Szybkie i proste. Rozwinięciem tej idei jest Knock Code, czyli możliwość odblokowania smartfona dopiero po wystukaniu kodu. Z kolejną aktualizacją powinna się pojawić na G Flex. Bateria Po przejściu z tradycyjnych telefonów na smartfony, zdążyłem się już przyzwyczaić do tego, że na pojedynczym cyklu ładowania baterii pracują o wiele krócej. Najnowsze sztandarowe modele przywracają trochę nadziei, jednak nadal daleko im do rezultatów kultowej Nokii 3310. W LG G Flex znajdziemy niewymienialny akumulator o pojemności 3500 mAh, który zapewni nawet 2–4 dni pracy phabletu. Byłem zmuszony podłączać urządzenie do gniazdka średnio co dwie doby. Uważam to za bardzo dobry wynik. Wpływ na taki stan rzeczy ma na pewno bardziej energooszczędny (od wyświetlaczy LCD) panel P-OLED oraz rozdzielczość HD, zamiast Full HD. Ogniwo to zdecydowany superlatyw testowanego urządzenia. Dodatkowym plusem jest szybkie ładowanie baterii, od 1% do 100%, z wykorzystaniem oryginalnej ładowarki (1,8 A), zajmuje około 2 h. Godzina oglądania materiału wideo, przy maksymalnej głośności i 50% podświetleniu ekranu, pochłonęła tylko 5% energii akumulatora. Kamera LG G Flex wyposażono w kamerę o rozdzielczości 13 Mpix. Trochę rozczarowujące jest to, że w stosunku do LG G2, został on pozbawiony optycznej stabilizacji obrazu. Mimo to, przeciętny użytkownik powinien być w pełni ukontentowany jakością zdjęć. Przy dobrych warunkach oświetleniowych, fotografie są szczegółowe i mają dobrze odwzorowane barwy. Zdjęcia jesteśmy w stanie wykonać w dwunastu trybach. Zdjęcia jesteśmy w stanie wykonać w dwunastu trybach. W poniższych linkach znajdują się zdjęcia wykonane aparatem G Flex. Do zalet zakrzywionego phabletu należy zaliczyć możliwość nakręcenia filmu w wysokiej rozdzielczości 4K lub Full HD przy 60 klatkach na sec. zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3 Interfejs i oprogramowanie G Flex działa w oparciu o system Android 4.2.2 wraz z autorską nakładką producenta – Optimus UI. Jest przejrzysta i pozwala na sporą swobodę w personalizowaniu sprzętu. Możemy nawet zmienić tło i dymki SMS-ów. Na górnej, wysuwanej belce, mamy dostęp do większości ustawień phabletu, w tym intensywności podświetlenia i dźwięku. Tej sporej wielkości telefon oferuje kilka praktycznych udogodnień. Do najbardziej funkcjonalnych rozwiązań należy zaliczyć: QSlide™, Slide Aside™, Smart Video oraz Inteligentny ekran. QSlide™ to nic innego jak wielozadaniowość, pozwalająca oszczędzić trochę czasu. Dzięki tej funkcji otworzymy w mniejszych oknach np. przeglądarkę internetową, kalendarz czy kalkulator i użyjemy ich, korzystając jednocześnie z innych programów. Możemy zmieniać ich wielkość oraz przezroczystość. Slide Aside™ dopuszcza schowanie do bocznego panelu do trzech okien aplikacji. Aby do nich powrócić, wystarczy przesunąć trzema palcami w prawo. To łatwy i szybki dostęp np. do klienta pocztowego lub kalendarza. Z funkcjonalnością Smart Video czy Inteligentnego ekranu, mogliśmy się już spotkać w smartfonach Samsunga. Oba rozwiązania śledzą nasze gałki oczne. Gdy patrzymy na wyświetlacz, on pozostaje aktywny, gdy odwrócimy wzrok to się wygasza albo pauzuje film. Ponadto w G Flex znajdziemy szereg innych, bardziej lub mniej istotnych udogodnień: odbieranie połączenia przez podniesiecie telefonu i przystawienie do ucha; Miracast – funkcja przesyłania obrazu z wyświetlacza na ekran telewizora; Dual Window – podział ekranu na dwa niezależne panele; możliwość wyboru ustawień dotykowych, funkcyjnych przycisków; Quick Translator; Urgent Call Alert – diody zaczynają świecić na czerwono, kiedy ktoś próbował się z nami skontaktować trzy lub więcej razy; QTheater – szybki dostęp do zdjęć, filmów i YouTube. Z każdym dniem z tym phabletem odkrywa się coś nowego. Podsumowanie LG G Flex to jedno z bardziej nietypowych i oryginalnych urządzeń mobilnych, jakie trafiło w moje ręce. Obok phabletu koreańskiego producenta nie można przejść obojętnie. Już sama zakrzywiona architektura obudowy przykuwa wzrok. Niemniej to nie jedyna cecha G Flexa, która odbiega od standardów. Kolejnymi są elastyczność oraz właściwości regeneracyjne. Plastyczność lepiej pozwala znieść upadki. Nawet kiedy przypadkowo na nim usiądziemy, to nie powinniśmy wyrządzić krzywdy dla sprawności sprzętu. Choć samonaprawiająca się powłoka na tylnej pokrywie nie czyni cudów, to jednak zaoszczędzi nam mniejszych rys. Firma LG nie wprowadza innowacyjności na siłę. Proponowane przez nią rozwiązania są praktyczne. Osobiście najbardziej doceniam funkcję KnockOn, rozmieszczenie fizycznych przycisków, widoczną tylną diodę powiadomień i QSlide™. Są to udogodnienia przydatne na co dzień i pozwalają zaoszczędzić trochę czasu. Do plusów G Flexa należy także zaliczyć długi czas działania na baterii (2–4 dni), intuicyjną nakładkę na system – Optimus UI, szybkość i stabilność pracy systemu i aplikacji, dobry aparat fotograficzny, możliwość nagrywania filmów w rozdzielczości Ultra HD oraz wysoką jakość wykonania. Phablet LG nie jest pozbawiony wad. Producent musi jeszcze włożyć trochę pracy w panel P-OLED w celu zlikwidowania „szumu”. Ilość dostępnej pamięci jest spora, jednak nie zaszkodziłaby możliwość jej rozbudowy o karty pamięci. W dniu premiery G Flex kosztował prawie 3000 zł. Dziś na Allegro nowy egzemplarz można zakupić już za około 1600 zł. Uważam, że jest to akceptowalna kwota, jak za urządzenia o takich właściwościach i funkcjonalności.
LG G Flex – test innowacyjnego phabletu
Trenujesz regularnie 3 razy w tygodniu, dodatkowo biegasz i dbasz o dietę. Jednak coś jest nie tak, twoje starania nie przynoszą widocznych efektów. Powiemy ci, jaka może być tego przyczyna. Nie martw się, to popularny problem, który nie wynika z zaniedbania treningów czy niechęci do ćwiczeń. Wiele osób popełnia podobne błędy. Musisz wiedzieć, o co zadbać, żeby w końcu zobaczyć upragniony umięśniony brzuch. Brak odpowiedniej rozgrzewki Sporo ćwiczących uważa, że przy treningu brzucha nie jest wymagana rozgrzewka i wystarczy tylko zrobienie 100 brzuszków. Nic bardziej mylnego, każdy trening poprzedzony powinien być rozgrzaniem wszystkich partii ciała, trwającym 15-20 minut. To zabezpieczy cię przed kontuzjami, poprawi efektywność wykonywanych ćwiczeń i zmniejszy zakwasy. Monotonny trening Ciągłe powtarzanie tych samych, najpopularniejszych ćwiczeń, jakimi są brzuszki i przysiady, po pewnym czasie przestaje być skuteczne. A to dlatego, że mięśnie szybko przyzwyczajają się do monotonnego treningu i przestają być wzmacniane. Aby temu zapobiec, warto modyfikować trening co miesiąc. Dodatkowo gimnastyka wyłącznie jednej partii ciała nie skutkuje wzrostem masy mięśniowej. Trenując wyłącznie brzuch, owszem wyćwiczysz mięśnie, ale mimo wszystko będą one ukryte pod warstwą tkanki tłuszczowej. Rozwiązaniem jest stworzenie kompleksowego planu treningowego składającego się z aerobów, czyli biegania lub jazdy na rowerze, z treningiem na mięśnie brzucha, stretchingiem i oczywiście odpowiednio dobraną rozgrzewką. Do rozgrzewki i samych ćwiczeń na brzuch niezbędna będzie antypoślizgowa mata do jogi, do stretchingu ekspander, natomiast do relaksu po treningu piłka do ćwiczeń lub masażer. Ćwiczenia angażujące talię Twierdzenie, że ćwiczenie talii wpłynie na naszą sylwetkę, to mit. Wykonywanie wyłącznie tego rodzaju gimnastyki nie zmieni talii, może nawet doprowadzić do jej powiększenia. A tego przecież nie chcesz, prawda? Tego rodzaju aktywność wpływa głównie na rozbudowanie mięśni skośnych oraz poprzecznych brzucha. Brak ćwiczeń kardio Ćwiczenia kardio to trening wytrzymałościowy, który jest skuteczną metodą na walkę ze zbędną tkanką tłuszczową. Polecany jest każdemu, kto pracuje nad swoją sylwetką. Pomijanie tego rodzaju gimnastyki nie pomaga w wymarzonym umięśnieniu brzucha, dlatego pamiętaj, aby do swojego planu dodać również te ćwiczenia. Za dużo treningów W przypadku rzeźbienia sylwetki i wzmacniania wydolności organizmu zbyt intensywny trening nie jest potrzebny. Wiele osób uważa, że im bardziej podniesie sobie poprzeczkę, tym szybsze i lepsze efekty uzyska. To tylko złudzenie, mięśnie do prawidłowego kształtowania potrzebują chwili na regenerację, dlatego planując treningi, daj sobie czas na dzień odpoczynku pomiędzy nimi. Niezdrowa dieta Źle zbilansowany plan żywieniowy nawet przy regularnych treningach negatywnie wpłynie na budowę twojego ciała. Warto wyeliminować z niego wszelkiego rodzaju słodkie i słone przekąski, tłuste, smażone potrawy, pieczywo pszenne i makarony. Zamiast nich warto uzupełnić posiłki o chude gotowane lub pieczone mięso, ryż brązowy, ciemne makarony oraz 3 porcje warzyw i owoców każdego dnia. W przerwach podczas treningu powinno się także pić napoje izotoniczne lub duże ilości niegazowanej wody mineralnej. Teraz już wiesz, co zrobić, aby efekty twoich regularnych i mozolnych ćwiczeń brzucha były zauważalne. Wyeliminuj złe nawyki, a przekonasz się, że dbanie o zdrowie oraz kondycję nie pójdzie na marne.
Błędy podczas treningu brzucha
Żyzna gleba rodzi okazałe i zdrowe rośliny. Z braku własnego kompostu kupujemy to, co jest dostępne w sklepach ogrodniczych. Na ogół są to nawozy sztuczne. Niestety, substancje chemiczne mogą być niezdrowe dla nas i dla środowiska. Możemy je jednak zastąpić nawozami organicznymi. Kiedyś prawie w każdym ogródku przy domu znajdował się kompostownik. Obecnie wiele nawozów można kupić w sklepie, dlatego większość ogrodników amatorów zrezygnowała z własnych kompostowników. Dział z nawozami jest tak duży, że nie zawsze wiemy, co wybrać. Nie zawsze też czytamy skład zamieszczony na opakowaniu, ważniejsza jest bowiem cena lub uniwersalność. I to pierwszy błąd. Bo to, czy zdecydujemy się na nawóz naturalny, czy sztuczny, wpływa na środowisko naturalne. W odróżnieniu od nawozów sztucznych sole rozpuszczone w wodzie szybko są wchłaniane przez korzenie. Nawozy organiczne nie tylko dostarczają niezbędnych składników roślinom, ale także znacząco poprawiają strukturę gleby. Są też przyjazne dla mikroorganizmów żyjących w glebie i dżdżownic, które są pożyteczne, bo poprawiają tzw. gruzełkowatość gleby, napowietrzają ją i odprowadzają nadmiar wody. Ponadto przyspieszają rozkład materiału organicznego znajdującego się w ziemi, dzięki czemu jest łatwiej przyswajalny przez rośliny. Częste stosowanie nawozów sztucznych jednak zakwasza glebę i odstrasza lub zabija naszych sprzymierzeńców. W rezultacie ziemia jałowieje. Nawozy suche sztuczne są też znacznie silniejsze od naturalnych, a nieodpowiednio używane często przyczyniają się do uszkodzenia delikatnych sadzonek. W przypadku suchych nawozów naturalnych nic takiego nie występuje. Nawozy pochodzenia roślinnego Kompost Zwany przez wielu „złotem ogrodników” jest doskonałym nawozem organicznym, choć znacznie różni się od pozostałych, gdyż według ogólnie przyjętej definicji nawozu nie jest nim. Kompost jest wytwarzany z przewagą materiału roślinnego (liście, trawa, drobne gałęzie) z domieszką ziemi, jakkolwiek ilość i jakość pozostałych elementów organicznych (resztki organiczne z gospodarstwa domowego) powodują, że każdy kompost jest jedyny w swoim rodzaju. Po tzw. przerobieniu i przesianiu kompostu jest on niczym więcej, jak gotowym podłożem, a więc ziemią kompostową. Niekiedy kompostowi trzeba nieco pomóc, bo proces rozkładu zachodzi zbyt wolno. Na rynku są dostępne kompostery – specjalne aktywatory rozkładu, które dodaje się do kompostu. Są to preparaty zawierające szczególne szczepy bakterii przyspieszające rozkład materii organicznej. Podłoże kompostowe można stosować bezpośrednio pod sadzone rośliny lub podsypywać nim już rosnące. Jeśli ktoś nie ma działki lub ogrodu, nie będzie miał własnego kompostu. Może go jednak kupić w sklepie. Kompost gotowy dostępny w torbach, różni się od tego, który robimy sami. Często jest to po prostu przekompostowane podłoże po uprawie pieczarek lub przekompostowane w procesie produkcyjnym trawa, liście i gałęzie. Jego skuteczność jest jednak równie wysoka jak przygotowanego we własnym zakresie. box:offerCarousel Torf wysoki Jest pozyskiwany z terenów podmokłych, gdzie przez długi czas działa na niego woda, powodując jego zakwaszenie. Dlatego też nawóz ten jest kwaśny (pH 3-4). W sprzedaży można go kupić w formie torfu kwaśnego lub odkwaszonego. To bardzo ważne, aby przy zakupie to sprawdzić, bo rośliny w ogrodzie mają specyficzne preferencje co do kwasowości podłoża i niekiedy nieprawidłowy dobór nawozu może im zaszkodzić, niż pomóc. Nawóz sam w sobie jest bardzo bogaty w składniki organiczne, jednak nie nadaje się do uprawy roślin, ależ jest świetnym dodatkiem do ziemi. Poprawia jego strukturę, dzięki czemu gleba gliniasta staje się nieco lżejsze i bardziej przepuszczalne. Z torfu wysokiego pozyskuje się tzw. torf ogrodniczy, którym możemy zakwaszać glebę. Jest również cennym składnikiem ziemi do roślin kwasolubnych. Nawóz zielony To nic innego jak rośliny zielne siane często jako przedplon lub poplon, aby wzbogacić ziemię w składniki pokarmowe. Służą do tego na ogół rośliny motylkowe, które szybko rosną, tworząc masę zieloną i mają szczególne zdolności wiązania azotu w komórkach. Skoszone i przekopane z ziemią użyźniają ją i poprawiają jej strukturę. Najpopularniejsze rośliny na nawóz zielony to łubin, wyka siewna, peluszka, koniczyna, facelia błękitna, czy gorczyca. Kora – sama w sobie nie ma wielu składników odżywczych, ale jest bogata w próchnicę. Szczególnie dobra jest przekompostowana kora. Pamiętajmy jednak, że kora drzew iglastych będzie miała odczyn kwaśny, tak więc będzie się nadawać jedynie pod rośliny kwasolubne. Kora świetnie nadaje się również jako ściółka przeciw chwastom. Trociny – działają podobnie jak kora, wzbogacając glebę w cenną próchnicę. Również najlepsze są przekompostowane. Trociny liściaste należy kompostować ponad rok, iglaste o połowę krócej. Trociny iglaste można używać świeże jako ściółkę, najlepiej jednak regularnie je zwilżać, żeby szybciej zaczęły się rozkładać. Trzeba pamiętać, że trociny podobnie jak kora zakwaszają glebę. Algi morskie – to silny biostymulator. Nie jest to de facto nawóz, choć działa bardzo szybko, poprawiając kondycję roślin. Dzieję się tak za sprawą wysokiej zawartości aminokwasów, które przyspieszają pobieranie składników odżywczych z gleby (wapń, magnez, potas). Stosowane są razem z nawozami, jako że znacznie poprawiają ich skuteczność. Nawozy pochodzenia zwierzęcego Biohumus – można go nabyć w formie sypkiej lub płynnej. A to nic innego jak przetrawiona przez dżdżownice substancja organiczna. Biohumus jest łatwo przyswajalny przez rośliny, znacznie poprawiając jakość plonów. Nie sposób nim przenawozić! Obornik – to nawóz powstały poprzez wymieszanie odchodów zwierzęcych ze ściółką. Możemy wyróżnić 4 rodzaje obornika ze względu na zwierzęta, od których został pozyskany: obornik bydlęcy, obornik kurzy, obornik koński, obornik świński. Występuje też w wielu formach: granulat, susz, przekompostowany, świeży. W zależności od formy jest różnie używany. Obornik w granulacie czy suchy na pewno nie ma tak intensywnego zapachu jak świeży lub przekompostowany i jest on najczęściej stosowany w ogrodach. Gnojówka – to przefermentowany mocz zwierzęcy. To nawóz azotowo-potasowy w formie płynnej. Podobnie jak w przypadku obornika może to być gnojówka świńska lub bydlęca, w zależności od hodowanych zwierząt. Gnojowica – brzmi podobnie jak gnojówka, ale w znacznym stopniu różni się od niej tym, że jest to przefermentowany mocz i kał zwierzęcy. Poza tym jest znacznie bogatsza w składniki pokarmowe, w szczególności w azot. Pamiętajmy jednak, że tych nawozów nie stosujemy do roślin przeznaczonych do bezpośredniego spożycia, jak sałata, szczypiorek czy pomidory. Guano – to nawóz pozyskiwany z odchodów ptaków morskich. Bogaty w azot, ale również fosfor (fosforan wapnia) i magnez. Podczas stosowania należy przestrzegać dawkowania, gdyż w nadmiarze może być szkodliwy dla roślin. Nawozy mineralne Miał węglowy – węgiel brunatny w postaci miału wpływa korzystnie na wzrost, wygląd i plonowanie roślin. W dużej mierze to zasługa tego, że poprawia i stabilizuje odczyn gleby, a także jest źródłem wielu mikroelementów. Zalecany do gleby o niskiej zawartości próchnicy. Mączka bazaltowa – jest nawozem stosowanym jako uzupełnienie innych nawozów naturalnych. Nawóz ten powstaje w wyniku zmielenia skały bazaltowej. Nadaje się również do zwalczania niektórych szkodników. Lawa wulkaniczna – mieszanka kruszonej lawy wulkanicznej z dodatkiem skał osadowych. Ich wysokie właściwości kapilarne powodują, że są znakomitym nawozem, gdy chcemy utrzymać dłużej wilgoć w glebie. Lawa wzbogaca glebę w makro- i mikroelementy, a ponadto ma działanie owadobójcze i grzybobójcze, dlatego tak chętnie jest używana do uprawy róż. Niezależnie od tego, jak chętnie podrzucasz nawóz pod rośliny i liczysz na ich czujny wzrost i wspaniałe plony, pamiętaj, że niektóre z nich, nawet te organiczne, w nadmiarze mogą im zaszkodzić. Dlatego najlepiej kierować się dewizą „im mniej, tym lepiej”.
Nawozy naturalne – żyj w zgodzie z naturą
Zabytki polskiej motoryzacji to nie tylko różne modele Fiatów, począwszy od przedwojennego 508. Wśród zabytkowych perełek są auta dostawcze, które również mogą się pochwalić bogatą historią. Do przewożenia towarów używano na Zachodzie pierwszych generacji Volkswagenów Transporterów i Fordów Transitów czy Citroenów HY, podczas gdy polscy dostawcy, rolnicy, milicjanci i lekarze jeździli Nysami, Żukami i Tarpanami. Być może nie dorównywały one wzornictwem cz wyposażeniem bogatszym modelom sąsiada, ale do dzisiaj mają swój niepowtarzalny urok. Żuki z Lublina Niemal przez cały czas w PRL-u panował kryzys. Zdarzały się wprawdzie okresy, kiedy sklepy były pełne, były też takie, kiedy towar błyskawicznie znikał z półek. Niezależnie od popytu i podaży państwowe przedsiębiorstwa transportowe rozwoziły dobra konsumpcyjne samochodami produkcji krajowej. Jeśli towaru było dużo (lub miał spore gabaryty), w trasę wyruszały samochody ciężarowe marki Star, a także np. wschodnioniemieckie Robury, jeśli natomiast trzeba było przewieźć drobnicę – polskie samochody dostawcze. Tuż po drugiej wojnie światowej w lubelskiej Fabryce Samochodów Ciężarowych ruszyła produkcja auta o nazwie FSC Lublin-51. Licencję kupiono od bratniego wówczas Związku Radzieckiego, a pierwowzorem był GAZ-51. Wyposażone w trzyipółlitrowy silnik auto zużywało mnóstwo paliwa, będąc przy tym relatywnie słabe. Po wyprodukowaniu kilkunastu tysięcy egzemplarzy (w tym także sanitarek, pojazdów technicznych, a nawet… kin objazdowych) produkcję zakończono. Z taśm lubelskiej fabryki zaczęły zjeżdżać samochody marki Żuk, wyposażone w takie same silniki o pojemności 2120 cm3, jakim dysponowała FSO Warszawa. Wspólne było też niektóre elementy, m.in. układu jezdnego. W ciągu kilkudziesięciu lat (1959-1998) wyprodukowano ponad pół miliona egzemplarzy różnych modeli Żuka (z których najpopularniejsze to A-07 i A-11) w wielu wersjach nadwozia, począwszy od skrzyniowych (otwartych i zamkniętych), poprzez furgony (towarowe, towarowo-osobowe, mikrobusy), skończywszy na wozach strażackich. Żuki jeździły w kolumnach transportowych, w rolnictwie, leśnictwie itd. Używały ich zakłady państwowe i użytkownicy prywatni (w czasach PRL-u częstym widokiem na polskich drogach były Żuki z napisem „Użytek prywatny” na drzwiach szoferek). Eksportowano je do wielu państw. Egipcjanie podjęli nawet ich produkcję licencyjną. Przez wszystkie te lata przeprowadzono mnóstwo modyfikacji, unowocześniając zarówno konstrukcję mechaniczną auta, jak i jego wygląd. Z czasem jednak jego konstrukcja, nieco przestarzała już na początku produkcji, nie przystawała do nowoczesnego transportu. Należało skonstruować następcę. W 1993 r. z taśm produkcyjnych lubelskiej fabryki zjechały pierwsze FS Lubliny 33. Auta te odniosły spory sukces rynkowy, podobnie jak ich następcy – Lubliny II, a potem 3. Produkowano je w wielu wersjach nadwozia, z których najpopularniejsze były furgony i skrzynie. Nysy z Nysy Nysa weszła w skład naszego kraju dopiero po zakończeniu II wojny światowej. W jednym z istniejących tam zakładów postanowiono wytwarzać łóżka szpitalne i szafki. Szpitalnych łóżek mogło wówczas w zniszczonym kraju brakować, bardziej jednak brakowało dostawczych aut. Nic zatem dziwnego, że po pewnym czasie zakład się przebranżowił i stał się najpierw Zakładem Budowy Nadwozi Samochodowych, a potem Zakładem Samochodów Dostawczych. Początkowo wytwarzano w nim nadwozia do Lublinów i Starów 20. Później postawiono nowe hale, w których w 1958 r. uruchomiono produkcję dostawczego auta o ładowności 1000 kg – Nysy. Podobnie jak w Żukach, w Nysach pojawiły się benzynowe silniki z FSO Warszawy (w kolejnych latach rozwijane i modyfikowane). Napęd był przenoszony na tylną oś za pomocą trzy-, a potem czterobiegowej skrzyni biegów. Przez kilkadziesiąt lat produkcji (1958-1994) zbudowano niemal 400 tys. różnych modeli. Dziś do najczęściej widywanych na polskich drogach należy ostatni model – Nysa 5222. Powstawało wiele typów nadwozia od popularnych furgonów (z charakterystycznymi towarowo-osobowymi Towosami na czele) i aut o nadwoziu skrzyniowym po sprzęt specjalistyczny – przede wszystkim karetki pogotowia i furgony milicyjne. Jazda Nysami (także tymi z ostatnich lat produkcji) była wyzwaniem. Brak wspomagania kierownicy sprawiał, że z tym zadaniem mogły sobie poradzić jedynie osoby obdarzone siłą fizyczną. Okna były otwierane za pomocą specjalnej śruby blokującej ruch dwóch szyb. Strzałka prędkościomierza drżała podczas jazdy tak bardzo, że amplituda drgań dochodziła niekiedy do… 20 km/h. Kiepska izolacja silnika, który był oddzielony od szoferki jedynie cienką, obitą skajem płytą, sprawiała, że w aucie (podobnie zresztą jak w Żukach) dominował zapach paliwa. Wśród ciekawostek technicznych warto wymienić przycisk nożny uruchamiający wycieraczki (oprócz niego były wycieraczki sterowane ręcznie). Modele Nysy znajdowały nabywców nie tylko w Polsce, ale także w krajach demokracji ludowej, a nawet w RFN, Finlandii i Norwegii. Tarpany z Poznania Triadę polskich aut dostawczych zamyka Tarpan. Produkowano go w Fabryce Samochodów Rolniczych Polmo w Poznaniu w latach 1973-1991. Auto było przeznaczone przede wszystkim dla rolnictwa. Drobni producenci mogli dostarczać nim swoje plony do punktów kontraktacyjnych czy na targi. Podobnie jak w przypadku innych pojazdów dostawczych tu również produkowano nadwozia skrzyniowe i furgony. Ciekawym rozwiązaniem była przesuwna ściana odgradzająca przedział pasażerski od towarowego. Po złożeniu tylnego rzędu foteli zyskiwano nieco miejsca na towary. W latach 80. XX wieku wprowadzono pojazd Tarpan Honker przeznaczony na potrzeby wojska. Dostawczy Junak Wśród ciekawostek należy też wymienić produkowane przez polski przemysł motoryzacyjny dostawcze… motocykle. Transportowa wersja Junaka M10 B20 została wyposażona w platformę. Pojazdy te były jednak wyłącznie efemerydami. Za bramy Szczecińskiej Fabryki Motocykli wyjechało ich zaledwie ok. 2500 egzemplarzy tych maszyn. Dziś to prawdziwe perełki. Aby stać się jego właścicielem, trzeba zapłacić od kilkunastu do nierzadko kilkudziesięciu tysięcy złotych. Warto nadmienić, że wielu domorosłych mechaników przerabiało dwusuwowe WSK, WFM i SHL, montując do nich platformy załadunkowe. Zabytkowych dostawczych aut polskiej produkcji po naszych drogach jeździ coraz mniej. Wiele z nich służy jeszcze właścicielom jako samochody „do pracy”. Coraz częściej jednak widać pieczołowicie odrestaurowane pojazdy zarejestrowane jako auta zabytkowe.
Mniej lub bardziej zabytkowe auta dostawcze
Powiedz: „nie, nie chce mi się”. Powiedz to wszystkim nieistotnym rzeczom, którym poświęcasz zbyt wiele uwagi, i które powodują, że nie masz na nic czasu, zwłaszcza na przyjemności. Zacznij olewać. Zdarza ci się, że nie pamiętasz, kiedy miałaś dzień wolny? Nie mówię o weekendzie, kiedy rano trzeba spotkać się na śniadaniu z przyjaciółkami, zjeść lunch z chłopakiem, pójść na szybki shopping, potem na siłownię, może wypadałoby odwiedzić rodziców i jeszcze zrobić zakupy na jutro. Mówię o totalnie wolnym dniu, bez obowiązków, nawet tych, które w swoim założeniu są przyjemne. Bez budzika, bez planu – tylko ty i to, na co masz ochotę. Powinnaś coś skończyć? Gdzieś wyjść? A może by to olać? Czy tak wypada? Sarah Knight twierdzi, że tak. Olewanie może poprawić twoje samopoczucie w stopniu, jakiego nawet się nie spodziewasz. Od czego więc zacząć? Przestań przejmować się czasem Czasem, oczywiście, który nie sprawia ci przyjemności. Zapewne pracujesz za dużo, masz zbyt wiele obowiązków i nie starcza ci chwil, aby odetchnąć, porobić coś, co naprawdę daje ci satysfakcję. Lubisz od czasu do czasu wrócić z pracy, przebrać się w piżamę i wskoczyć do łóżka z kubełkiem lodów i ulubionym serialem, olewając wszystko to, co powinnaś robić? Doskonale, tak trzymaj! Sarah Knight w „Magii olewania” pokazuje, że nie warto się przejmować. A już jednym z największych błędów jest rozmyślanie o tym, co pomyślą o nas inni i czy przypadkiem źle nas nie ocenią. Czy ciebie naprawdę obchodzą inni ludzie? Czy twoja opinia wpływa na ich życie? Nawet się nad tym za bardzo nie zastanawiaj, po prostu to olej – i będzie ci się żyło wygodniej. Zacznij mówić „nie” Asertywność to pierwszy krok do szczęścia. Jak to możliwe? Odmawianie ludziom, których się nie lubi, rzeczy, na które nie ma się ochoty, budzi w nas lęk. Ale nie warto się bać – odmowa często przynosi wręcz ukojenie. Oczywiście, autorka podkreśla, że nauczenie się asertywności wymaga czasu – ale rezultaty z pewnością są tego warte. „Magia olewania” to poradnik, który w lekki, jak również ironiczny sposób pokazuje, jak niewiele trzeba, aby zmienić swoje podejście do świata. Co ważniejsze, przedstawia to na przykładzie samej autorki, która tak właśnie zrobiła – zaczęła olewać, stała się niezależna i udało się jej uporządkować cały bałagan, który miała w życiu. Ustaliła swoje priorytety i nauczyła się, co naprawdę się dla niej liczy. Czytelników książki zachęca do uczynienia tego samego – a robi to w sposób humorystyczny, momentami można by powiedzieć, że nawet prowokujący, ale dzięki temu lektura „Magii olewania” skłania do refleksji i choć czasem ukazuje oczywiste prawdy, to może komuś pomóc odnaleźć odwagę, aby zacząć mówić „nie”. Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za około 20 złotych. Źródło okładki: www.muza.com.pl
„Magia olewania” Sarah Knight – recenzja
Wyrazistość i oryginalność, granicząca z ekstrawagancją to cechy, które wyróżniają obuwie damskie w sezonie jesienno-zimowym 2018. Co ważne, projektanci są jednomyślni w tej kwestii. Sprawdź co nosić tej jesieni! Nawet klasyczne, tradycyjne modele obuwia tej jesieni i zimy muszą zwracać na siebie uwagę. Ten trend nie pominął nawet stylu minimalistycznego. Krótko mówiąc, buty muszą być po prostu… nietuzinkowe! Hot fason – kowbojki Najgorętszym jesiennym fasonem obuwia będą kowbojki. Mogą być proste i wyglądać tradycyjnie, dokładnie tak jak buty jeźdźca z Dzikiego Zachodu albo bardziej futurystycznie – te nierzadko są kolorowe, mają zabawne aplikacje albo nowoczesną formę i ścięte obcasy, jak u Fendi. Klasyczne, sięgające nad kostki western boots z kolekcji Paco Rabanne mają podeszwy w szpic zakończone metalowym okuciem. Isabel Marant wprowadza metalowe, spiczaste noski albo długie frędzle z boku cholewek. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin) Fot. Badoxx, Bonprix, Frye, Mauro Volponi Oprócz frędzli kowbojki są ozdabiane ćwiekami, napami, kolcami i cyrkoniami, a nawet stębnowane. Najczęściej mają kłopotliwą wysokość – do połowy łydki. W kolekcji Emporio Armani znajdują się zarówno kowbojki-muszkieterki, jak i krótsze, ale bardziej fantazyjne i zdobione w stylu meksykańskim: ornamentowane przeszyciami, z metalicznymi wstawkami – głównie zielone i srebrne. Philosophy di Lorenzo Serafini wyposaża kowbojskie botki w paski z turkusowymi klejnotami i srebrnymi zawieszkami-kolczykami, osiągając efekt boho. Dolce&Gabbana idzie o krok dalej i prezentuje kowbojki z barokowym przepychem: brokatowe, wysadzane kamieniami, iskrzące się jak kula dyskotekowa. Buty kojarzone z muzyką country w jesiennym wydaniu często mają klamry, które pełnią funkcję użytkową lub dekoracyjną. Wyglądają jak typowo kowbojskie sprzączki albo są bardziej kosmiczne, złote lub srebrne jak te okrągłe od Altuzarry. Klamry to jeden z najmodniejszych elementów obuwia na jesień 2018. Zoom na kolor Z jesienną szarugą najlepiej walczyć orężem koloru. Nie trzeba wybierać butów wyłącznie czarnych, szarych lub brązowych, choć sięgamy po nie w pierwszej kolejności, gdy za oknem deszcze lub śnieg. W propozycjach dominuje czerwień, do której namawiają Dolce&Gabbana, Jason Wu oraz Shrimps. Prada przekonuje do różu, Giambattista Valli – do fioletu. U Off-White pojawił się lodowy niebieski, u Fendi – musztardowy żółty, u Salvatore Ferragamo – zieleń świeżego groszku. Obok czerwieni prym wiedzie biel. Białe kozaczki i botki przestają być synonimem kiczu. Ralph Lauren, Prabal Gurung, Tibi, Jil Sander, Marques’Almeida i Givenchy pokazują, że są idealne do neutralnych strojów, nawet tych od stóp do głów czarnych. Poza tym jesienią pozwalają zachować coś z lata – świetlistość i lekkość. A jeśli wybierzemy czerń, to koniecznie w towarzystwie czerwieni: pomidorowej, wiśniowej, krwistej, koralowej, burgundowej, truskawkowej – do wyboru jest mnóstwo odcieni barwy miłości. Może dominować lub być sprowadzona do roli akcentu. Maria Grazia Chiuri z domu mody Dior wprowadza do czarnych skórzanych kozaków biało-czerwone lampasy. Tym samym buty zyskują sportowy charakter. Na wybiegu u Alexandra McQueena czarne lakierowane botki do połowy łydki mają szeroki mankiet w kolorze strażackiej czerwieni. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Cropp, Baldowski, Primamoda, Orsay, Other stories Kalejdoskop printów Nawet jeśli projektanci proponują klasyczne modele, to pokrywają je najbardziej szalonymi wzorami. Bawią się w herpetologów i sięgają do świata gadów. W kolekcjach Blumarine i Rochas występują eleganckie kozaki ze skóry węża w szarościach, rudości, w beżu i burgundzie. MiuMiu barwi skórę wężową na kolor morski. Off-White stawia na rzadki gatunek – krokodyla błękitnego. Ten rodzaj materiału à la skóra aligatora jest luksusowy, ale dobrze komponuje się i z denimem, i z satyną, i z jedwabiem, można go więc nosić na co dzień i od święta, także wieczorową porą. Designerzy wykorzystują motywy zwierzęce, głównie paskowania zebry (Balenciaga, Tom Ford, Halpern, 3.1 Phillip Lim) i drapieżników cętkowanych – panterka zawojowała wybiegi (Michael Kors, Victoria Beckham, Sacai, Area, Gareth Pugh, Thom Browne, No. 21). box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Mango, Twinset, Baldowski, Other stories Nie tylko fauna inspiruje producentów obuwia, także flora jest dla nich natchnieniem – na zimowych butach widnieją tajemnicze odmiany kwiatów, nie tak świeże i dziewczęce jak wiosenne. Żakardowe mroczne ogrody Alberty Ferretti hipnotyzują – na czarnym podłożu kozaków rosną w złotej oprawie brokatowe kwiaty lazurowe i seledynowe. Choć są wyjątki: skarpetkowe kozaki Balenciagi mają wesoły, rysunkowy nadruk z kwiatami kreskówkowymi. Krata wraca niemal każdej jesieni, ale w tym sezonie Demna Gvasalia proponuje kraciasty total look – kozaki o takim samym wzorze jak płaszcz, spodnie, spódnica. Poszerza się też kolorystyka kratek – są nie tylko szare, zielone czy czerwone, ale także kolorowe (żółte u Balenciagi, kanarkowe u Marques’Almeida jak z filmu „Słodkie zmartwienia” z 1995 roku). Te barwne są retro nowoczesne, nie przypominają pledu, szkockiego tartanu, koszuli gwiazdy country czy ikony grunge’u. Nawet tradycyjna czerwono-czarna krata drwala może wyglądać nietypowo dzięki geometrycznym ozdobnikom, jak u Simone Rocha. Całoroczna gwiazdka W sezonie jesiennym buty z powodzeniem mogą zastąpić biżuterię. Są jak prace jubilerskie wykonane z barokową przesadą i bizantyjskim przepychem, o czym świadczy kolekcja Dolce&Gabbana i MiuMiu. U Gucci nawet ciężkie sneakersy i męskie sandały są wysadzane kamieniami. Metaliczne botki u Simone Rocha dodatkowo udekorowano perłami. Botki Alexandra McQueena upstrzono licznymi aplikacjami przypominającymi broszki. Delpozo dodaje do półbutów cekinowe cholewki-getry, kozaki u Isabel Marant są pokryte srebrnymi cekinami. Calvin Klein i MM6 Maison Margiela pokazują lusterkowe modele, tak błyszczące, jakby były chromowane i polerowane. U Chanel królują kozaki stylizowane na kolor płynnego starego złota, a Christopher Kane obsypuje czerń strasem srebrnym lub kolorowym. box:offerCarousel) Zabawa z geometrią – kwadratowe noski vs okrągłe obcasy Jesienne buty mają wydłużone czubki, ale idzie nowe – u Rafa Simonsa pojawiły się noski ścięte, kwadratowe jak w latach 90. XX wieku. Szczególnie te płaskie są wizualnie cięższe, bardziej męskie. Chyba że zostaną ozdobione kwiatami i zyskają kilkucentymetrowe cofnięte obcasy, jak zrobił Dries Van Noten – wówczas wyglądają zgrabnie, kobieco i wydają się optycznie mniejsze niż są w rzeczywistości. Aalto również dodał wyższy obcas, czym wysmuklił kanciaste przody. Sarah Burton połączyła kwadratową, toporną podeszwę z migdałowym noskiem i z opiętą cholewką, co uwypukliło nowoczesny charakter buta. Cholewki są szerokie, przeskalowane i pozapinane lub wywinięte jak u MiuMiu i Givenchy. Dużo się dzieje na obcasach, które wyglądają nieraz jak małe dzieła sztuki – u Dolce&Gabbana mają formę antycznych kolumn z misternie zdobionymi głowicami i bazami, u Chloé są jak metalowe płaskorzeźby. A Détacher czy Marques’Almeida ustawiają je pod kątem. Skośne z wycięciami są u Fendi, cylindryczne u Stelli McCartney, Tibi, Creatures of Comfort, stożkowe u Isabel Marant, kuliste u Jacquemus albo… architektoniczne jak u Poireta, Prabala Gurunga czy Balmaina – utworzone przez przeplecione oczka łańcucha albo prostopadłościenne, przerwane metalową kulą. Projektanci wiedzą, co robią – takie obcasy przyciągają spojrzenia. Przegląd trendów pokazuje, że tej jesieni i zimy można puścić wodze fantazji! Ale obok wymyślnych modeli w szafie powinno stać kilka modeli klasycznych: proste czarne botki do biura, ciepłe zamszowe muszkieterki czy klasyczne czółenka w ulubionym kolorze.
Przegląd damskich butów modnych w sezonie jesień/zima
Nie ma nic lepszego niż odprężająca kąpiel w wannie po dniu pełnym stresu. Dzisiaj proponujemy własnoręczne wykonanie kul do kąpieli, dzięki którym będziemy wiedziały jaki jest skład tego, w czym się kąpiemy. Ponadto możemy tworzyć własne kompozycje zapachowo-kolorystyczne. Przygotowanie takich dodatków do kąpieli zajmuje chwilkę, świetnie nada się również na prezent dla przyjaciół i rodziny. Serdecznie polecamy wypróbowanie naszej metody tworzenia kul kąpielowych. Jak zrobić kule do kąpieli? Elementy potrzebne do zrobienia kul: soda oczyszczona kwasek cytrynowy mleko w proszku masło shea olej kokosowy olej z pestek winogron oliwa z oliwek olejki zapachowe barwniki spożywcze box:video Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza.
Jak zrobić kule do kąpieli?
Gogle wirtualnej rzeczywistości stają się coraz popularniejsze. Deweloperzy nadal się jednak głowią, w jaki sposób zakodować sterowanie awatarem, by gry sprawiały użytkownikom frajdę. Przyglądamy się, w jaki sposób poruszanie się działa na PlayStation VR. Wirtualna rzeczywistość dzięki takim produktom jak HTC Vive, Oculus Rift i PlayStation VR trafiła pod strzechy. Gogle podłączane do konsoli PlayStation 4 są najtańszym urządzeniem z tej kategorii. Do pracy nie wymagają w dodatku potężnego i kosztownego komputera, a jakiejkolwiek konsoli z rodziny PlayStation 4. Granie w VR na PlayStation 4 – co jest potrzebne? Aby przenieść się do wirtualnej rzeczywistości, należy najpierw wyposażyć się w szereg akcesoriów. Te najczęściej na szczęście sprzedawane są w zestawach. Podstawą są same gogle PlayStation VR. Występują w dwóch wersjach, a młodszy model jest nieco usprawniony względem pierwowzoru. Gogle podpina się do konsoli poprzez specjalną przejściówkę. Do urządzenia należy też podłączyć PlayStation Camerę, czyli kamerę śledzącą ruchy gracza w czasie rzeczywistym. Rejestruje jasne światło z gogli, a tym samym odwzorowuje pozycję głowy gracza w wirtualnym świecie, pozwalając na rozglądanie się. Przydatnym, aczkolwiek nie niezbędnym elementem zestawu są słuchawki. Druga wersja gogli pozwala podpiąć zestaw do obudowy. Posiadacze pierwszej edycji PlayStation VR mogą wpiąć kabel do słuchawek prosto w przewód łączący akcesorium z PlayStation 4. Dobre słuchawki poprawiają immersję. Gry w VR – sterowanie padem Do podstawowej zabawy w wirtualnej rzeczywistości można wybrać zwykłego pada. Wciskanie przycisków wywołuje najróżniejsze akcje na ekranie, a gałki analogowe służą zazwyczaj do poruszania się w przestrzeni. Oprócz tego można oczywiście się rozglądać – do góry i na dół, na boki i za siebie. Kontrolowanie ruchów awatara za pomocą pada jest precyzyjne, ale przypomina klasyczne gry wideo. PlayStation Camera potrafi zresztą śledzić pozycję kontrolera dzięki diodzie. Aby jeszcze bardziej wsiąknąć w wirtualny świat, lepiej jest wyposażyć się w dedykowane kontrolery. Pozwolą poruszać wirtualnymi dłońmi. Drugie życie kontrolerów Move Kontrolery o nazwie Move były akcesoriami ułatwiającymi granie w tytuły napisane z myślą o PlayStation 3 i pierwszej generacji kamery PlayStation. Projektowano je na długo przed pojawieniem się w sprzedaży gogli, ale Sony zgrabnie zaadaptowało starsze kontrolery. Podczas zabawy trzeba trzymać po jednym w dłoni. PlayStation Camera potrafi dzięki temu śledzić w przestrzeni nie tylko głowę gracza, ale również jego ręce. Możliwość samodzielnego poruszania fikcyjnymi kończynami poprawia immersję w świat przedstawiony. Sterowanie awatarem odbywa się przy tym na najróżniejsze sposoby. Jak poruszać się w wirtualnej rzeczywistości? W wielu grach gałka analogowa odpowiada za poruszanie się awatara. Prawa wykorzystywana jest do szybkiego obracania się w większym zakresie, niż pozwala na to prawdziwy świat. W strzelaninach pod palcami wskazującymi można znaleźć wypluwające naboje triggery. Inne przyciski służą do np. rzucania granatów, przeładowywania broni itp. Triggery pozwalają też często chwytać przedmioty w wirtualnym świecie w goglach PlayStation VR. Sporo gier rezygnuje jednak z mechanizmu swobodnego poruszania się na rzecz opcji teleportowania się do wskazanej lokacji. Poruszanie się w prawdziwym świecie z goglami rzeczywistości wirtualnej na głowie, co odcina gracza do świata zewnętrznego, może się źle skończyć. Takie gry przypominają nieco shootery na szynach w salonach Arcade. Są jednak bardziej przyjazne dla użytkowników i nie wywołują tak łatwo efektu mdłości. Kucać i skakać można również w prawdziwym świecie Często gracze próbują znaleźć osłonę podczas strzelanin w wirtualnej rzeczywistości, wciskając przyciski na jednym z kontrolerów. Potrafią jednak zapomnieć, że PlayStation Camera śledzi ruch ich głowy i kończyn – dzięki temu można kucnąć w prawdziwym świecie, by awatar schował się za winklem. Nie w każdym przypadku gracz będzie miał ochotę kucać i skakać, zamiast wydawać klasyczne komendy. Czasem jest to wręcz możliwe – bo np. domownicy już śpią. Dlatego w wybranych tytułach można zmianę pozycji wywołać przyciskiem, a gry VR z padem lub Move’ami w dłoni rozgrywa się, siedząc na fotelu. PlayStation VR pozwala korzystać z Move’ów poprzedniej generacji Akcesoria sprzedawano z myślą o PlayStation 3. Jedynym mankamentem starych kontrolerów Move jest złącze ładowania, które nie jest klasycznym microUSB, a miniUSB. Trzeba wyposażyć się w osobny kabel – albo dwa kable, bo gry wykorzystują zwykle oba Move’y – do ładowania po zakończeniu zabawy. W sprzedaży są jednak nowsze kontrolery Move ładowane dokładnie tym samym kablem, co pady z rodziny DualShock 4. Bardzo ciekawym akcesorium dla posiadaczy gogli VR jest tzw. Aim Controller. To kawałek plastiku o kształcie zbliżonym do karabinu ze specjalnie rozmieszczonymi przyciskami i jedną końcówką Move’a. Korzystanie z Aim Controllera pozwala poczuć się tak, jakby trzymało się prawdziwy karabin w dłoni. Trzeba w dodatku odpowiednio go ustawić względem linii wzroku, by skorzystać z celownika. Zabawa z Aim Controllerem w grach takich jak „Farpoint” jest po prostu przednia. Podsumowanie Nie ma jednego uniwersalnego sposobu na sterowanie w grach w wirtualnej rzeczywistości. Nawet w grach z widokiem pierwszej osoby co deweloper, to inne podejście. Często nawet w ramach tej samej gry na PlayStation VR dostępnych jest kilka modeli sterowania. Tak naprawdę od posiadacza PlayStation 4 z goglami zależy, który sposób zabawy najbardziej przypadnie mu do gustu.
Sterowanie w grach na PlayStation VR – jak to działa?
Gdyby spróbować określić, które z europejskich miast najbardziej zasługuje na manio stolicy mody, to prawdopodobnie byłby problem ze wskazaniem jednoznacznego faworyta. Bardzo szybko okaże się, że każdy kraj ma inny styl, a więc inaczej inspiruje różne grupy modowych fascynatów. Paryż stawia na klasykę i szyk, Mediolan lubuje się w przepychu i kobiecości, w Londynie znajdziemy mnóstwo inspiracji monarchią i subkulturami, a Madryt bawi się kolorem. Są jeszcze bardzo chłodne stolice mody – skandynawskie. Trudno powiedzieć, czy inspiruje nas bardziej Sztokholm, Helsinki czy Kopenhaga, ale bezsprzecznie te wszystkie miasta mają wielki wpływ na to, co nosi się na ulicach w całej Europie. Styl skandynawski to mieszanka minimalizmu, ubrań vintage, ciekawych wzorów i bardzo odważnych krojów. Mimo że Skandynawowie podążają za trendami, to gdy oglądamy zdjęcia z modą uliczną, nierzadko mamy wrażenie, że większe znaczenie ma dla nich unikatowość niż bycie na czasie. Czego warto nauczyć się od koleżanek i kolegów z północy? Jak z drugiej ręki Przeglądając zdjęcia najpopularniejszych serwisów modowych ze stylem ulicznym Skandynawów, miałam nieodparte wrażenie, że wyglądają oni bardzo… niemodnie. Jednak nic bardziej mylnego! To przede wszystkim oni są wyznawcami tzw. stylu normcorowego, czyli uwielbienia dla wygody, luzu i prostych rozwiązań. Warto też zwrócić uwagę, że to właśnie moda uliczna z Kopenhagi czy Helsinek była jedną z pierwszych pokazywanych na specjalnie założonych ku temu portalach internetowych. Stąd też ogromna rozpoznawalność tego nieco oldskulowego, dziwacznego stylu. Jego najbardziej charakterystyczna cecha to ubrania wyglądające jak z minionych epok, ale wcale nie tych odległych. Ortalionowe bluzy dresowe, obszerne jeansy z wysokim stanem, bluzy ze stójką czy koszulki polo to zdecydowane nawiązanie do lat 90. i 80. XX wieku. Mimo że wiele osób poszukuje ubrań z drugiej ręki, to ogromna rzesza Skandynawów z łatwością znajduje stylowe perełki w popularnych sieciach sklepów. Jeśli mamy ochotę zaszaleć ze stylem oldskulowym, to świetnym pomysłem będzie zakup dresowych spodni z paskami lub jednym lampasem albo wersji rozpinanej na bokach. Brzmi to jak powrót do końcówki lat 90., ale teraz to również bardzo gorący trend! Sportowe spodnie zestawiamy z lakierowanymi mokasynami lub szpilkami, a do nich nosimy elegancką bluzkę i jeansową katanę. Dobrą propozycją będzie również inwestycja w dużą, ciepłą bluzę z zabawnym napisem lub logotypem ulubionej marki. Jeszcze do niedawna epatowanie logotypami kojarzyło się z czymś mało eleganckim, ale w tym sezonie zdecydowanie nosimy ubrania z wyraźnym logo, podobnie robią mieszkańcy Danii czy Szwecji. Duża bluza sprawdzi się z wytartymi jeansami i sportowymi butami lub plisowaną spódnicą o długości midi, zwłaszcza jeśli uda się nam znaleźć model w srebrnym lub złotym kolorze. To eklektyczne połączenie idealnie odda ducha skandynawskiej mody ulicznej. Zestaw mogą uzupełnić kolorowe skarpetki i męskie oxfordy. Minimalizm ciągle w cenie Niesłychanie silną tendencją, która łączy w sobie trendy manifestowane przez Skandynawów, jest uwielbienie oszczędnej formy. Najbardziej topowe blogerki ze Szwecji czy Norwegii cenią proste rozwiązania i bardzo minimalistyczne zestawy. Ta tendencja jest obserwowana na całym świecie – nie tylko ze względu na projekty wielkich designerów i domów mody, ale także z powodu dużego zainteresowania tzw. slow fashion, czyli gromadzeniem wyłącznie najpotrzebniejszych, wysokiej jakości ubrań. Stawianie na klasyczne fasony, neutralne kolory czy uniwersalne połączenia zdobyło uznanie na wszystkich kontynentach. Tworząc minimalistyczny zestaw inspirowany stylem dziewczyny z Helsinek, wybierzmy długi płaszcz w szarym lub melanżowym kolorze, o fasonie pudełkowym. To on będzie bazą dla naszej stylizacji. Luźniejszy, oversizowy fason pozwoli nam poczuć się niezwykle komfortowo. Płaszcz idealnie sprawdzi się z ulubionymi jeansami o wąskiej nogawce i z białą koszulą. By dodać odrobiny finezji, możemy postawić na ciekawy dodatek, ale ważne, by był on również w oszczędnym stylu, np. apaszka zawiązana na szyi jak choker, męski kapelusz lub zimowa opaska z wełny. Doskonałym pomysłem na stylizację w stylu slow fashion inspirowaną modą z północy Europy jest inwestycja w piękny, wełniany lub kaszmirowy sweter, który będzie bazą do tworzenia różnych wariantów. Naturalna wełna, moher czy kaszmir to materiały luksusowe, ale i gwarancja trwałości na wiele sezonów. Ulubiony sweter możemy zestawić z koszulą (w tym sezonie na topie są widoczne mankiety), eleganckimi spodniami czy bieliźnianą sukienką. Do tego prosta, srebrna bransoletka – nic więcej nie potrzeba, by zachwycić skromną, elegancką stylizacją. Jej siła tkwi w najlepszych tkaninach! Zdrowie przede wszystkim! Zima w Skandynawii bywa naprawdę sroga, nie trzeba o tym nikogo przekonywać. Z tego powodu tamtejsza moda musi być także funkcjonalna! Bardzo często zdarza się, że zimowe płaszcze czy kurtki z Hiszpanii nie są w stanie zapewnić odpowiedniej ochrony przed mrozem nawet w Polsce, a co dopiero w Norwegii czy Danii. Jednak modni Skandynawowie zupełnie się tym nie przejmują i stawiają na ciepłe puchówki. W tym sezonie są one przecież niezwykle modne, noszą je mieszkanki Nowego Jorku czy Rzymu. Podstawowa zasada wyboru dobrej puchowej kurtki? Kurtka powinna być naprawdę duża i bardzo ciepła! Poszukujemy modeli oversize, nawet jeśli sięgają wyłącznie do połowy pośladków, to zdecydowanie powinny być dwa numery większe niż ubranie, które nosimy na co dzień. Dlaczego? Nie tylko zmieścimy pod kurtkę dresową bluzę z kapturem czy gruby sweter, ale i stworzymy modny look. Ogromne kurtki świetnie prezentują się z jeansami ¾ i wysokimi botkami z lakierowanej skóry. Warto dorzucić do nich mocną biżuterię o zupełnie niesportowym charakterze – strojne koczyki z oczkiem czy błyszczącą kolię. Jakie kolory będą najmodniejsze? Wybór jest nieograniczony! Możemy wybrać czerń i szarość, ale także postawić na odblaskowe lub pastelowe kolory. Skandynawowie zazwyczaj mają kilka par puchowych kurtek, więc śmiało eksperymentują z barwami. Ciekawą alternatywą, niezwykle popularną w tym sezonie, są płaszcze puchowe sięgające kostek lub kolan. To dość trudy trend w noszeniu – jeśli chcemy zachować dobre proporcje sylwetki, to lepiej dobrać ubrania dopasowane do ciała, by nie wyglądać jak bałwanek. Sprawdzą się zwężane spodnie ze stópką czy ocieplane legginsy. Z kozakami za kolano i długim dopasowanym swetrem będziemy prezentować się stylowo i kobieco. Stawiamy na swoje tradycje Coś, co jest niezwykle charakterystyczne dla mody skandynawskiej, to przywiązanie do własnej tradycji. Mimo ogromnej wielokulturowości i tolerancji młodzież lubi podkreślać fakt, że pochodzi ze Szwecji, Norwegii czy Danii. Nieco starsze dziewczyny i chłopaki dodają do swoich stylizacji motywy folkowe – koszule inspirowane strojami narodowymi, kwiatowe wzory, chusty, futrzane kamizelki czy słynne skandynawskie wzorki na swetrach, czapkach, szalikach. Zwłaszcza te ostatnie są niezwykle popularne, nie tylko w modzie skandynawskiej, ale i na całym świecie, szczególnie w okresie świąteczno-noworocznym. Dziergane gwiazdki, śnieżynki, renifery i misterne zdobienia są nieodzownym elementem bożonarodzeniowych kolekcji kardiganów, czapeczek i rękawiczek. Zima to idealny okres, aby spróbować zaadoptować do swego codziennego stylu skandynawski wzór. Świetnie sprawdzi się oczywiście na sweterkach – cieplutkich, uroczych, perfekcyjnych na mroźne wieczory. Mięciutki sweterek dobrze prezentuje się z nieco bardziej odświętną spódnicą, może być plisowana, mieć złotawy kolor lub mocno tiulowy krój. Ze szpilkami będzie tworzyć zestaw idealny, nawet podczas rodzinnych spotkań. A jeśli mamy ochotę przywołać nieco folkowych klimatów, wówczas zainwestujemy w wyszywaną bluzkę. Mogą znaleźć się na niej kwiaty lub północe hafty. By nie stworzyć stylizacji za bardzo ludowej, warto dodać do takiej bazy zadziorny dodatek – skórzaną, asymetryczną spódnicę (w tym sezonie zwłaszcza modna jest skóra laki), klasyczną torebkę czy prosty, camelowy płaszcz. To doskonałe połączenia, nawiązujące do klasyki, ale także do stylu boho. Przecież folkowe ubrania możemy nosić cały rok, a nie tylko na letnie festiwale muzyczne. Zakrywam się futerkiem Nawiązując zarówno do północnego klimatu, jak i folkowych inspiracji nie sposób zapomnieć o futerkach, które noszą Skandynawowie. Wiele z nich to futra naturalne, ale zazwyczaj są to rzeczy sprzed wielu, wielu lat, w których niegdyś chodziły mamy czy babcie młodych fashionistów. Podobnie jak na całym świecie tendencja do odrzucania naturalnych futer na rzecz tych ekologicznych jest w Skandynawii bardzo popularna. Absolutnym hitem są futerkowe kamizelki, które będą doskonałym wykończeniem każdej stylizacji. Idealnie sprawdzają się z jeansami o różnych fasonach – od wąskich skinny po modne mum jeans. Dobrze współgrają z eleganckimi sukienkami i dzianinowymi spódnicami oraz sweterkami. Futrzaki noszą kobiety, jak również mężczyźni. To bardzo dobre rozwiązanie, kiedy za oknem panuje przenikliwy chłód. Futrzaną kamizelkę możemy zarzucić także na kurtkę, płaszczyk czy ramoneskę. Podobnie sprawa wygląda z kożuszkami, które w różnych wersjach zapełniają garderobę młodych Skandynawek. Ogromne kurtki pilotki wykonane z kożucha, dopasowane ramoneski czy bezrękawniki z barankowym wykończeniem – wszystko to uwielbiają mieszkanki północy Europy. Kożuszki świetnie prezentują się w rockowym wydaniu, współgrają ze skórzanymi spodniami, bluzką z żabotem, botkami na platformie i ozdobionymi łańcuchami. To również sposób na miejski, luźny styl; z koszulą w kratę i przetartymi jeansami stworzymy niezobowiązującą stylizację na weekend w górach. Sport to zdrowie Nietrudno również zauważyć w stylizacjach skandynawskich bardzo dużo elementów z garderoby sportowej, i to zakładanych na co dzień! Przede wszystkim w oczy rzucają się sportowe buty noszone przez cały rok, bez względu na aurę. Skandynawowie mają na to swój patent! Grube rajstopy, ciepłe skarpetki (bardzo często widoczne, kolorowe, przykuwające uwagę), jeszcze grubsze ocieplacze na kostki. Zasada jest prosta – ubieramy się na cebulkę, a wygodne trampki z powodzeniem zestawiamy z długim futrem w szalonym kolorze. Jeśli mamy ochotę na eksperymenty ze sportowymi butami w zimę, wówczas zdecydowanie warto postawić na dziewczęce zakolanówki i grube rajstopy. W tym wypadku sprawdzi się kontrastowe połączenie, np. ciemne rajstopy i kremowe zakolanka. Z prostymi adidasami w stylu retro, puchatą kurtką parką i czapką z pomponem będziemy odzwierciedlać modowego, sportowego ducha ze Skandynawii! Dla zmarzluchów przydadzą się także sportowe, dresowe spodnie. Nie oznacza to, że musimy chodzić w nich wyłącznie na siłownię czy do sklepu. W modzie skandynawskiej istnieje pełna dowolność; i choć w tym sezonie stawiamy na błyszczące, rozpinane spodnie, to podglądając kolegów ze Szwecji czy Norwegii, dobrze wiemy, że sprawdzą się także szare dresy ze zwężonymi nogawkami czy welurowe spodnie. Zresztą welur będzie najprawdopodobniej hitem kolejnego sezonu, więc już teraz warto zainwestować w wygodny dres. Oczywiście nosimy go z eleganckimi topami, koszulowymi bluzkami, skórzanymi kurtkami i botkami na obcasach. Jeśli dodamy do nich puchatą kurtkę i szpilki, wówczas będziemy mieć pewność, że nikt nie oderwie od nas wzorku. Tylko jeden kolor Skandynawowie bardzo lubią trend na monochromatyczność. Ubrania w jednym kolorze noszone od stóp do głów to często spotykana tendencja. Wcale nie chodzi tutaj wyłącznie o styl „na czarno”. Mocne i odważne kolory noszone za dnia i wieczorami to charakterystyczna cecha stylu mieszkańców północnej Europy. Zimą świetnym pomysłem będzie wybór bordowych ubrań jako bazy do monochromatycznej stylizacji. Przyjemna, otulająca barwa ma w sobie coś szlacheckiego, a jednocześnie dającego poczucie komfortu i pewności siebie. Nie bez powodu bordowy kolor wybierali władcy! Przytulna bluza z eleganckiej tkaniny lub koszula, dopasowana spódnica i botki na obcasie to dobra alternatywa do pracy. Wraz z bordowym krótkim futerkiem będziemy prezentować się wytwornie i stylowo. Podobnie będzie w przypadku zestawu niebieskiego. W tym wypadku warto połączyć kilka odcieni błękitu – moherowy sweterek w jasnej barwie, jeansowa koszula i plisowana, granatowa spódnica to strzał w dziesiątkę. A jeśli lubimy nieco awangardowe rozwiązania rodem z Norwegii i Szwecji, to możemy założyć błękitne skarpetki wykończone koronką i szpilki w kolorze baby blue. To bardzo ciekawe, ale dość ekstrawaganckie rozwiązanie, więc musimy czuć się pewnie, by dobrze w nim wyglądać. Swoboda to podstawa! Wielka siła młodości By czuć się i wyglądać młodo trzeba… tylko chcieć. Odpowiednia dieta (ta skandynawska oparta głównie na zdrowych i świeżych rybach), dużo ruchu i pozytywne nastawienie do świata sprawia, że w każdym wieku możemy przeżywać chwile teoretycznie zarezerwowane dla czasu młodości. Podobnie jest z garderobą. Jednymi z bardziej fascynujących modowych zdjęć ulicznych z Kopenhagi czy Helsinek są fotografie osób starszych, których styl zachwyca i bardzo inspiruje. Odważne kroje, mocne kolory, nietuzinkowe połączenia – to naprawdę robi wrażenie. Zresztą nikogo nie dziwi również fakt, że starsze panie biegają na co dzień w dresie, noszą barwne tiulowe spódnice, a perfekcyjny makijaż to ich stała część wizerunku. Warto uczyć się od najlepszych! Młodość to również fascynacja subkulturami. Atrybutami szczenięcych lat są charakterystyczne dla kontrkultur ubrania – wąskie, kraciaste spodnie, kurtki typu fleki, gotyckie kabaretki, wysłużone ramoneski ozdobione przypinkami i naszywkami, ukochane koszulki z zespołami. Z subkultur często się wyrasta, zatem kiedy ma się nieco więcej lat, to ortodoksyjne stylizacje w stylu punkowym czy metalowym zdarzają się rzadko. Ale nie w Skandynawii! To fascynujące, że naćwiekowaną kamizelkę czy buty na wysokiej platformie noszą zarówno nastolatkowie, jak i ich rodzice. To przejaw ogromnej wolności i świadomości mody. By wprowadzić odrobinę charakteru do codziennego stylu, nie potrzeba wiele – subkulturowe elementy garderoby są modne w każdym sezonie. Najbardziej charakterystyczna jest skórzana ramoneska, bez której nie może obejść się żadna dziewczyna. Ta kurtka dodaje pikanterii najprostszym stylizacjom – jeansom i białemu topowi, małej czarnej i szpilkom, rozkloszowanej spódnicy oraz wełnianej bluzie. To bez wątpienia najprostszy sposób, by odmienić klasyczny strój. W tym sezonie nosimy również koszulki z zespołami, głównie ze sceny rockowej i metalowej. Duże topy łączymy z wąskimi jeansami i ozdobnymi paskami z klamrą. Ten styl przypomina nieco trendy z lat 70., zwłaszcza że Skandynawowie zakładają kożuszki do swoich młodzieńczych koszulek. Jednak możemy również przełamać luzacki styl topu i zestawić go z prostymi, rozszerzanymi spodniami z eleganckimi kantami. Wraz z niewielką torebką, wygodnymi botkami na słupku zyskamy bardzo świeże połączenie. box:imageShowcase box:imageShowcase Dziwność to normalność Bez wątpienia moda skandynawska daje szansę na bardzo dużo eksperymentów, także z wzorem i krojem. Połączenie kwiatowych nadruków z kraciastymi spodniami i futrzaną kurtką to codzienność. Nikogo nie dziwią koszule w stylu retro, w palmy; zabawne bluzy z kotami czy poprzecierane jeansy z własnoręcznie stworzonymi haftami. Oczywiście, aby umiejętnie odnaleźć się w tak charakterystycznym stylu trzeba posiadać duże wyczucie. Koszula w groszki z biurowymi spodniami w delikatne prążki i marynarka w wojskowym klimacie to zestaw prosty, ale i odważny. Podobnie jak zestawienie kraciastej spódnicy i bluzki w paski. Sprawa jest prosta – ważne, żeby łączył je kolor, wówczas spokojnie możemy eksperymentować. A jeśli odważne wzory na ubraniach, to dla was zbyt dużo, wówczas warto zacząć od butów! Kratka na klasycznym botku, groszki na szpilce czy złoty kolor trampka są świetną alternatywą dla osób chcących dodać swojej garderobie odrobinę skandynawskiego szyku.
Moda w stylu skandynawskim. Inspiracje modą uliczną i skandynawskim designem
Prezent na mikołajki, choć zazwyczaj skromny, może ucieszyć kilkulatkę równie mocno, co upominek, który niedługo znajdzie pod choinką. Podarunek na 6 grudnia to nie tylko słodycze, ale i drobiazgi związane z zainteresowaniami dziewczynki. Jaki prezent mikołajkowy będzie idealny dla dziewczynki w wieku przedszkolnym? 20 prezentów dla kilkulatki Prezent dla córeczki, bratanicy czy przyjaciółki twojej pociechy z przedszkola wcale nie musi nadwyrężać budżetu. Najważniejszy jest dobry pomysł na upominek, a inspiracji możesz szukać u samej dziewczynki. Zapytaj, o jakim drobiazgu marzy, zastanów się też nad jej pasjami. Z taką wiedzą łatwiej będzie ci wybrać dla niej wymarzony prezent, nawet jeśli wyznaczysz sobie relatywnie niewielki budżet do 50 zł. Mata taneczna, czyli spełnienie marzeń małej tancerki. Dziewczynka może bez końca pląsać w rytm znanych przebojów. Spódnica z tiulu – prawdziwa gratka dla każdej małej tancerki, także tej zakochanej w tańcu klasycznym. Nieodłączny element stroju baletnicy można zaadaptować jako strój na co dzień, sprawdzi się też w rockowych stylizacjach. Furby – interaktywna zabawka, bardzo miła w dotyku, dlatego może również odgrywać rolę zwykłej maskotki. Dostępna w wielu wzorach i kolorach, na pewno znajdziesz tę, która w oczach córki będzie najpiękniejsza ze wszystkich Furby. Toaletka, czyli obowiązkowy element wystroju królestwa małej księżniczki albo pokoju kilkuletniej modnisi. W toaletce dziewczynka schowa wszystkie swoje biżuteryjne skarby, znajdzie się w niej także miejsce na zabawki przypominające kolorowe kosmetyki. Maszyna do szycia, która okaże się spełnieniem marzeń twórczej kilkulatki. Zabawka naprawdę szyje, dlatego dziewczynka rozwinie dzięki niej swój talent krawiecki, projektując i szyjąc ubranka dla lalek i pluszaków. Skoczki – jeśli twoja córka nie potrafi usiedzieć w miejscu, nie wahaj się nad ich wyborem. Niespożytą energię kilkulatka wykorzysta do radosnych podskoków na koniku z tworzywa sztucznego albo na specjalnej piłce z uchwytami. Lampka projektor to magiczny prezent, który zafascynuje małą marzycielkę. Kiedy zapadnie już zmrok, projektor nieba wymaluje na suficie w dziecięcym pokoju ogromną liczbę gwiazd. Ocieplany kocyk minky, czyli piękny i praktyczny upominek dla kilkuletniego śpiocha. Mięciutki minky z jednej strony kocyka, a kolorowe wzory z drugiej ukołyszą dziewczynkę do lekkiego snu w ramach popołudniowej drzemki. Nakręcana zabawka do kąpieli, która zachęci smyka do dłuższego pluskania się w wannie. Taka zabawka to doskonała recepta na nudę w trakcie kąpieli. Gitara – jeśli entuzjastka muzyki jeszcze jej nie ma, mikołajki to doskonała okazja do nadrobienia zaległości. Wybierz instrument na baterie, który odgrywa określone dźwięki albo melodie, możesz także zdecydować się na zakup gitary, na której dziecko będzie grało samo. Mikrofon, który – podobnie jak gitara – okaże się wyśnionym upominkiem fanki nie tyle muzyki, co śpiewu. Kto wie, może za dobrych kilka lat z małej dziewczynki śpiewającej do mikrofonu wyrośnie śpiewaczka? Telefon – jako mama kilkulatki na pewno wiesz, że pociecha uwielbia naśladować rozmowy przez telefon, które podpatruje u dorosłych. Dziewczynka na pewno lubi też bawić się telefonami swoich rodziców… masz więc doskonały pretekst do kupienia takiej zabawki. Torebeczka w ukochanym kolorze albo z postaciami znanymi z ulubionych bajek, to prezent w sam raz dla małej modnisi. Wybierając się na spacer lub w odwiedziny do koleżanki, może włożyć do torebeczki wszystkie drobiazgi, których będzie potrzebować poza domem. Gra zręcznościowa to mnóstwo zabawy dla całej rodziny. Wspaniały pomysł na prezent, z którego skorzysta nie tylko pociecha, ale i wszyscy domownicy. Klocki Lego Friends, czyli doskonale znane klocki w wersji dla dziewczynek. Wybierz dla córki zestaw z Meridą Waleczną albo komplet ze źrebakiem. Lalka Evi, czyli urocza laleczka, która wciela się w wiele różnych ról. Sięgnij po zestaw ze zwierzątkami, mebelkami albo wózkiem niemowlęcym, przyjrzyj się również lakom Evi z akcesoriami. Lalaloopsy, czyli lalki, które twoje dziecko zna z popularnego serialu. Jeśli jest jego fanką, na pewno ucieszy się z takiego prezentu. Lalka szmacianka – uniwersalna lalka, która odegrać może i rolę maskotki, i lalki-bobasa. Ciastolina, która przypadnie do gustu miłośniczce twórczych zabaw. Tuby z zapasem ciastoliny albo zestawy tematyczne zajmą dziewczynkę na długo. Stempelki, czyli zachwycający drobiazg dla małej malarki. Prace plastyczne kilkulatki będą jeszcze piękniejsze, kiedy ozdobi je najróżniejszymi stempelkami. Wybierając mikołajkowy upominek dla kilkuletniej córki, możesz spełnić jej małe marzenie. Jeśli dostrzegasz w niej pokłady twórczej energii, zastanów się nad sprezentowaniem jej maszyny do szycia albo zestawu tematycznego z ciastoliną. Jeśli jednak pociecha uwielbia bajki, poszukaj zabawek licencyjnych.
Mikołajki – idealny prezent dla dziewczynki w wieku przedszkolnym do 50 zł
Dziecko wchodzi w okres nastoletni – to oznacza nie tylko spore zmiany w jego wyglądzie czy psychice, ale i nowe potrzeby. Jedną z nich będzie odpowiedni laptop, nie tylko użyteczny, ale także spełniający osobiste preferencje estetyczne. Obecnie ciężko wyobrazić sobie pracę czy naukę bez pomocy komputera – czy to stacjonarnego, czy przenośnego. Ten drugi rodzaj ma tę oczywistą zaletę, że można go na przykład zabrać ze sobą i swobodnie korzystać w trakcie przemieszczania się bądź w miejscu do nauki, jak biblioteka szkolna czy poczekalnia na dworcu kolejowym. Co jednak decyduje o tym, który laptop jest dobry dla nastolatka? Elementów jest sporo. To, co z zewnątrz Jednym z najważniejszych kryteriów wyboru laptopa będzie jego waga. Zaleca się bowiem, by plecak dzieci stanowił około 10 proc. ich masy ciała. Jeśli zatem pociecha ma nosić go ze sobą do szkoły, pamiętajmy – podręczniki i zeszyty ważą już tyle, że nie pozostawiają zbyt dużego pola do manewru. Kilkukilogramowy laptop w tym kontekście odpada. Lżejsze i stosunkowo mniejsze urządzenia nie będą może potężnymi kombajnami, ale spełnią swoje zadanie, jeśli używane będą do przeglądania sieci, pisania notatek i oglądania filmów w wolnym czasie. W przypadku nastolatka design jest również wyjątkowo istotnym elementem. Laptop nie może być tylko użyteczny – musi dopełniać ogólny styl właściciela. Nawet jeśli z punktu widzenia rodzica ma to mniejsze znaczenie, to pociecha będzie mieć z pewnością odmienne zdanie. Na szczęście na rynku dostępne są modele w bardziej jaskrawych kolorach lub z wymyślnymi wzorami, które pozwolą nastolatkowi wyróżnić się wśród innych. Ciężko tu o jedną radę – wszystko zależy od indywidualnych preferencji. W zależności od modelu, ceny mogą wahać się od kilkuset do kilku tysięcy złotych – tutaj jednak czynnikiem decydującym jest sprzęt, który drzemie w środku maszyny. To, co wewnątrz Skoro o tym mowa, warto zastanowić się, jakiej specyfikacji potrzebuje nastolatek. Jeśli komputer będzie używany tylko do najbardziej podstawowych zadań, o których wspomnieliśmy wcześniej, wystarczy nam najprostsza konfiguracja, czyli dysk SSD o pojemności 250 GB, zintegrowana karta graficzna, która poradzi sobie z najprostszymi grami, i 4 GB pamięci RAM. Taka ilość pamięci pozwoli na używanie komputera bez spadków szybkości, co jest o tyle istotne, że przeglądarki internetowe lubią obciążać właśnie pamięć RAM. Również procesor nie musi być najszybszy w takim przypadku. Dla nastolatka, który nie ma szczególnych potrzeb, wystarczy czterordzeniowy proces z rodziny Intel o taktowaniu 2,7 GHz, co powoli mu na szybką i sprawną pracę bądź surfowanie po Internecie. Tego typu laptopy są w ofercie wszystkich największych producentów, takich jak choćby Lenovo, Dell czy Asus. Kiedy mamy już rozeznanie, jaka specyfikacja okaże się najbardziej optymalna, zobaczmy, jakie oprogramowanie będzie potrzebne dla nastoletniego użytkownika laptopa. Do zainstalowania Podstawowym wyborem będzie kupno komputera z zainstalowanym wcześniej systemem operacyjnym bądź bez niego. Niektórzy fani Linuxa kupują "czystego" laptopa właśnie po to, by móc zainstalować swoją ulubioną dystrybucję tego systemu. Takie laptopy są zazwyczaj odrobinę tańsze. Zakładamy jednak, że sprzęt ma pełnić głównie funkcje użytkowe, więc najlepiej postawić na taki, który ma już zainstalowanego najnowszego Windowsa 10 w edycji domowej. Linuksa zostawmy dzieciakom z klas informatycznych – ale zakładamy tutaj, że ich rodzice nie czytają takich artykułów, bo ich pociechy doskonale wiedzą, czego potrzebują. Mając zainstalowany system operacyjny, możemy działać dalej. Jeśli chcemy posiadać pewną kontrolę nad tym, co nasze dziecko ogląda, warto zainwestować w program do kontroli rodzicielskiej. Taki wydatek to koszt rzędu kilkudziesięciu złotych, ale pozwala na zablokowanie treści o charakterze pornograficznym czy pełnych przemocy. Dodatkowo pozwala na blokadę zakupów w aplikacjach, dzięki czemu nie będziemy niemile zaskoczeni, kiedy na wyciągu z karty pojawią się transakcje, których na pewno nie przeprowadzaliśmy. Tak zabezpieczony komputer będzie mniej podatny na ataki, wyciek wrażliwych danych czy używanie w niewłaściwym celu. Istotny jest jednak program, dzięki któremu na laptopie będzie można pracować. Standardem powinien być zestaw Microsoft Office z programami takimi jak Word czy Power Point. To absolutnie podstawowe narzędzia do pisania wypracowań czy tworzenia prezentacji. Łatwe w obsłudze, intuicyjne i z mnóstwem ukrytych opcji, będą stanowić ważne uzupełnienie dla celów edukacyjnych. To oczywiście najbardziej podstawowa konfiguracja. Jeśli nastolatek jest fanem gier, można zainwestować np. w polskiego Hyperbooka – konfigurowalnego laptopa, o którego wnętrzu możemy sami zdecydować. Wadą jest cena, bo takie sprzęty kosztują minimum 5 tysięcy złotych przy najprostszym układzie, a koszt rośnie wraz z mocniejszą kartą graficzną, procesorem czy dodatkową pamięcią RAM. Na koniec warto jeszcze wspomnieć o dodatkach. Do laptopa na pewno przydadzą się słuchawki – niekoniecznie gamingowe, ale pozwalające na słuchanie muzyki czy oglądanie filmów tak, by nikomu nie przeszkadzać. Laptopa można również spakować do odpowiedniej torby na ramię albo zainwestować w plecak ze specjalną przegrodą – pamiętajmy jednak, by oba były większe od laptopa, bo inaczej urządzenie się do nich nie zmieści. Tak przygotowani możemy być pewni, że nasz nastolatek został wyposażony w porządne urządzenie.
Laptop dla nastolatka – jakie cechy powinien posiadać?
Na okładce widzimy mężczyznę z kijkami, który przemierza pustynię, a w naszej głowie pojawia się myśl: pewnie to kolejny reportaż kogoś, kto postanowił zobaczyć kawałek świata w sposób trochę inny niż dostępny dla zwykłych turystów. Tymczasem nie jest to na pewno książka podróżnicza. Owszem: jej bohater odwiedza egzotyczne i mało dostępne miejsca, obcuje z naturą w sposób bardzo bliski, ale jednak jego motywacja jest zupełnie odmienna od tej, która zwykle pcha nas do wyruszenia w drogę. Pot, ból i łzy Zwykle szukamy przyjemności, niezwykłych widoków, kontaktu z ludźmi, a Daniel Lewczuk, przygotowując się do wyjazdu, z góry wie, że czekają go głównie ból, rany i ekstremalny wysiłek na granicy wytrzymałości organizmu ludzkiego. I godzi się z tym. Jego celem jest osiągnięcie tego, co udało się tylko nielicznym: ukończenia w ciągu jednego roku 4 Deserts, czyli ultramaratonów rozgrywanych w najtrudniejszych miejscach globu. Jordania (Sahara Race), Chiny (Gobi March), Chile (Atacama Crossing) i Antarktyda (The Last Desert) to łącznie blisko 1000 km. Bez wsparcia z zewnątrz, z ekwipunkiem na plecach, przy pokonywaniu dziennie nawet po 50 kilometrów – brzmi to naprawdę niewiarygodnie. Najważniejsze to rozpocząć Tym bardziej to wszystko wydaje się niewiarygodne, że 4 pustynie to opowieść człowieka, który jeszcze parę lat temu o bieganiu wcale nie myślał. Zbliżając się do 40. roku życia, z nadwagą, zasiedziały, gdy dopadła go poważna kontuzja kolana, postanowił wziąć się za siebie. Początki były niełatwe, ale jak sam podkreśla: „ciało można do wysiłku przyzwyczaić, najtrudniej zmienić swoje nastawienie w głowie”. Odpowiednia motywacja, stawianie sobie konkretnych celów, wytrwałość i skupienie na kolejnym kroku – to wszystko pozwala pokonywać nawet ból i wycieńczenie organizmu. Po co to robić? Daniel Lewczuk udowadnia w swojej książce, że to, co wydaje się nierealne, nieosiągalne, co przeraża, gdy myślimy o tym z perspektywy bezpiecznego fotela, jest możliwe do osiągnięcia. Wymaga wysiłku, treningu, ale przede wszystkim zrobienia tego pierwszego kroku. A potem kolejnych kilku. To wyzwanie nie tylko fizyczne, ale również psychiczne, dlatego okazuje się, że przekłada się na inne sfery życia: na podejście do nowych pomysłów, ryzyka oraz na to, jak patrzymy na trudności, które napotykamy w pracy czy życiu codziennym. „4 pustynie” to książka, która jest jednocześnie relacją z realizacji niesamowitego wyzwania, ale i poradnikiem motywacyjnym. Nie tylko dla tych, którzy myślą o bieganiu. To opowieść o zmianach w życiu, o tym, że są możliwe. Lewczuk nie ukrywa trudności – pisze o nich szczerze, czasem z humorem, niekiedy bardzo poważnie, ale pokazuje też, że marzenia są do zrealizowania. A przy okazji ich spełniania można próbować jeszcze zrobić coś dobrego dla innych – bo takie szalone projekty mogą być dobrą okazją do zbierania funduszy na cele charytatywne, a do tego są ogromnie inspirującym przykładem. Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za ok. 28 zł. *Źródło okładki: kulturalnysklep.pl *
„4 pustynie. Biegnij i znajdź własną drogę” Daniel Lewczuk – recenzja
Przy majsterkowaniu niezbędne jest zachowanie zasad BHP. W dzisiejszym poradniku pokażemy wam, jak zabezpieczyć się przed niepożądanymi skutkami majsterkowania. Zasady BHP - kodeks majsterkowicza, czyli o czym należy pamiętać, zaczynając majsterkowanie Rzeczy potrzebne do przestrzegania zasad BHP: odzież ochronna rękawice ochronne okulary ochronne słuchawki ochronne box:video Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza.
Zasady BHP - kodeks majsterkowicza, czyli o czym należy pamiętać, zaczynając majsterkowanie
Masz w swoich planach urlop i wybierasz się zimą w góry. Do wyprawy górskiej należy się odpowiednio przygotować, tak aby wycieczka była udana. Kompletując ekwipunek, zabierz ze sobą, tylko niezbędne rzeczy. I pamiętaj, że chłód zimą w górach jest bardziej dokuczliwy. Przygotuj się na ekstremalne warunki - starcie z zimnem i podmuchem lodowatego wiatru Jak ubrać się zimą w góry? Jak skutecznie ochronić nasz organizm przed zimnem w górach, aby wędrówka była komfortowa i przyjemna? Dla osób zaprawionych w zimowej turystyce to temat banalny. W swoim artykule spieszę już z pomocą i odpowiem na nurtujące pytania. Skupmy się przede wszystkim na odzieży. Odrzućmy wszelkiego rodzaju skrajności. Ubierając się za cienko, z pewnością zmarzniemy. Za grubo, też nie dobrze, szybko się zgrzejemy, następnie nas przewieje i będzie nam zimno. Kompletując naszą odzież (zgodnie z rodzajem aktywności), podczas wyprawy górskiej powinna spełniać kilka warunków: powinna dobrze odprowadzać pot, chronić przed wyziębieniem, zapewnić wiatroodporność, być przede wszystkim lekka. Trzy warstwy odzieży o różnej grubości W przypadku wypraw zimowych w góry sprawdza się stary sposób, trójwarstwowy, czyli ubieranie się na „cebulkę”. Żeby nasz ubiór spełniał swoją rolę musi nam zapewnić komfort termiczny, a każda z warstw musi spełniać swoje zadanie. Forsując górskie szlaki, ważne jest odpowiednie odprowadzanie potu oraz ochrona przed uciążliwymi warunkami pogodowymi (deszczem, śniegiem, wiatrem, itp.) 1. Warstwa odpowiedzialna za odprowadzanie potu Jest to warstwa odzieży, która jest najbliżej naszej skóry. Podczas wędrówki zrezygnujmy z miękkich, bawełnianych podkoszulek. Chłoną wilgoć jak gąbka, a przy tym nie odprowadzają potu na zewnątrz. Mokry podkoszulek szybko przyczyni się do wyziębienia naszego ciała. Sięgnijmy po bieliznę termoaktywną, gdzie do wyboru mamy koszulki, getry, bokserki, etc. Tego typu odzież dzięki zastosowaniom materiałów technicznych odprowadza pot na zewnątrz i szybko wysycha. Bielizna termoaktywna zapewnia suchość skóry i zapewnia komfort termiczny. 2. Warstwa odpowiedzialna za izolację cieplną Jest to warstwa pośrednia naszej odzieży i tutaj mamy większe pole wyboru. Jedni wybierają ciepłe swetry, inni bluzy z polaru. Wiele firm outdoorowych w swojej ofercie posiada bluzy z Powerstrechu lub materiału Polartec. Warta polecenia jest bluza Cortina firmy Montano. Warstwa ta nie powinna być zbyt mocno opięta i ściśle przylegać do ciała. Odrobina przestrzeni stanowi doskonałą izolację cieplną. 3. Warstwa zewnętrzna Jest to warstwa, która chroni nas przed czynnikami zewnętrznymi - wiatr, deszcz, czy śnieg. Dlatego ważne jest, aby odzież zewnętrzna była odporna na działanie niekorzystnych warunków atmosferycznych. Postawmy na oddychającą, ale nie przemakalną kurtkę z membraną, tzw. Hardshell. Zadaniem jej jest izolacja od deszczu, śniegu oraz wiatru. Membrana chroni przed nas przed wilgocią i jednocześnie odparowuje parę wodną na zewnątrz. Najpopularniejszymi membranami są kurtki Gore Tex. Są godnymi polecenia do tego typu wypraw. Drugim typem są kurtki, które izolują nas od utraty ciepła i wiatru. Uszyte są z materiału Softshell. Potocznie zw. są kurtkami softshellowymi. Główną zaletą ich jest duża trwałość i dość dobra oddychalność. Świetnie izolują od wiatru i zimna. W zależności od modelu, chronią również przed mżawką lub lekkim deszczem. Trzecim rodzajem są popularne puchówki, czyli kurtki izolujące od zimna. Jaką, więc kurtkę wybrać? Najlepiej, żeby w naszym ekwipunku znalazły się dwie kurteczki. Softshelowa jest praktyczniejsza podczas wspinaczki, nie krępuje ruchów. Membranę wyciągamy, gdy zaczyna mocno sypać, jest mocno zimno i nieprzyjemnie. Bardzo ważnym dodatkiem ubrania są spodnie, najlepiej wykonane z takiego samego materiału, jak kurtki. Nie zapominajmy również o odpowiednim obuwiu. Koniecznie z grubą i sztywną podeszwą, która izoluje stopy przed zmarznięciem lub odmrożeniami. W ekwipunku powinny się znaleźć ciepłe skarpety, czapka, dwie pary ciepłych rękawic. Do wyprawy w góry zimą powinniśmy się dobrze przygotować. Głównym zagrożeniem są nagłe i gwałtowne zmiany pogodowe. Raz świeci słońce, a za chwile may obfite opady śniegu, które mogą przeobrazić się w zamieć, a temperatura szybko spada poniżej zera. Przyjemny spacer może się przerodzić w walkę o przetrwanie. Nie lekceważmy sobie!
Jak chronić ciało przed wyziębieniem podczas wycieczek górskich
Kamica żółciowa najczęściej rozwija się u osób otyłych, stosujących dietę bogatą w cukry proste i ubogą w błonnik pokarmowy i spożywających posiłki nieregularnie. Może ona jednak dotknąć każdego z nas - sprawdź jakie są jej objawy, jak jej zapobiegać oraz na czym polega terapia kamicy żółciowej. Kamica żółciowa jest chorobą polegającą na odkładaniu się w drogach żółciowych złogów żółci, które potocznie nazywane są "kamieniami". Schorzenie ma początkowo przebieg bezobjawowy, aż do momentu wystąpienia ataku kolki wątrobowej, zwanej też żółciową, mającej postać silnego bólu, nierzadko wymagającego wezwania nagłej medycznej. W leczeniu kamicy ogromną rolę odgrywa modyfikacja diety i zmiana trybu życia. Co powoduje kamicę żółciową? Kamica żółciowa jest chorobą rozwijającą się w wyniku zastoju żółci w drogach żółciowych. Jest on spowodowany nieprawidłowym składem i zagęszczeniem substancji tworzących żółć. W konsekwencji w pęcherzyku żółciowym lub w drogach żółciowych tworzą się złogi, potocznie nazywane kamieniami. Zalegające złogi uniemożliwiają prawidłowy przepływ żółci, działając drażniąco na błonę śluzową wyścielającą wnętrze pęcherzyka żółciowego. Z czasem kamienie wywołują ostry stan zapalny pęcherzyka, który może przejść w zapalenie o charakterze przewlekłym. Kamica żółciowa może być spowodowana różnymi przyczynami. Czynnikami predysponującymi do rozwoju choroby są m.in.: * otyłość, * podwyższony poziom cholesterolu w surowicy krwi, * cukrzyca, * niedoczynność tarczycy, * zespół jelita krótkiego lub przebyta resekcja jelita. Kamicy żółciowej sprzyja również nieprawidłowa dieta oparta na nieregularnych posiłkach, bogata w cukry proste i tłuszcze zwierzęce, natomiast uboga w nienasycone kwasy tłuszczowe i błonnik pokarmowy. Ryzyko rozwoju choroby wzrasta wraz z wiekiem. Kamicę zwykle diagnozuje się u osób w wieku średnim lub starszym, znacznie rzadziej u osób młodych. Preparaty wspomagające terapię kamicy żółciowej box:offerCarousel Jak się objawia kamica żółciowa Kamica żółciowa przez długi czas może przebiegać bezobjawowo. Najczęściej pierwszym objawem wskazującym na chorobę jest atak kolki żółciowej, czyli bardzo silnego bólu, który zwykle wiąże się z koniecznością wezwania specjalistycznej pomocy medycznej. Napady kolki są najczęściej wywoływane błędami dietetycznymi, wysiłkiem fizycznym, nadmiernym stresem oraz kaszlem. Atakom mogą towarzyszyć nudności, wymioty, gorączka, silne wzdęcia, zatrzymanie gazów i stolca. Charakterystycznym objawem kamicy żółciowej jest ból zlokalizowany po prawej stronie, pod żebrami. Może on promieniować do okolicy łopatki. Na czym polega leczenie kamicy żółciowej Leczenie kamicy żółciowej polega głównie na zapobieganiu atakom kolki żółciowej i łagodzeniu dolegliwości bólowych. Zastosowanie mają leki przeciwbólowe i rozkurczowe. U osób z zaawansowaną postacią kamicy przeprowadza się operację usunięcia pęcherzyka żółciowego, będącą jedyną skuteczną metodą leczenia. W kamicy żółciowej ważną rolę odgrywa dieta. Postać bezobjawowa nie wymaga ograniczeń dietetycznych. Zaleca się jedynie stosować dietę bogatą w błonnik pokarmowy, który przyspiesza perystaltykę jelit i reguluje procesy trawienne, zmniejszając ilość soli żółciowych w jelitach. Z tego powodu jadłospis w kamicy bezobjawowej powinien być bogaty w surowe warzywa i owoce, otręby pszenne i pełnoziarniste produkty zbożowe, takie jak: kasza gryczana i pęczak, brązowy ryż, ciemne pieczywo, makarony razowe, płatki owsiane. W kamicy objawowej stosuje się dietę łatwostrawną, z ograniczeniem tłuszczu i błonnika pokarmowego. box:imagePins Jadłospis powinien opierać się na posiłkach gotowanych w wodzie lub parowarze, duszonych bez obsmażania i pieczonych bez dodatku tłuszczu w naczyniu żaroodpornym, folii lub pergaminie. W diecie zaleca się zwiększyć podaż witaminy C, stosując suplementację preparatami witaminowymi i spożywając produkty bogate w ten składnik. Z jadłospisu wyklucza się produkty obfitujące w błonnik, które są zalecane w bezobjawowej postaci choroby. Przeciwwskazane są pokarmy tłuste i bogate w cholesterol, takie jak: podroby, śmietana, mleko pełne, tłuste sery żółte i topione. Ograniczeniu podlegają produkty zawierające kwas szczawiowy – szpinak, szczaw, rabarbar. Z diety eliminuje się wszelkie używki i ostre przyprawy. Zapobieganie kamicy żółciowej nie jest trudne, jednak wymaga systematyczności i zmiany trybu życia. Warto jednak podjąć ten wysiłek by ustrzec się bólu i poważniejszych konsekwencji jakie to schorzenie wywołuje.
Kamica żółciowa - czym jest? Przyczyny, objawy, leczenie
Nawet w deszczowe dni nasza pociecha nie musi siedzieć w domu. Wystarczy, że wyposażymy ją w wodoodporny płaszczyk, w którym będzie mogła bawić się na dworze bez względu na pogodę. Podpowiadamy, jak wybrać okrycie przeciwdeszczowe z motywem z kreskówek dla chłopca. Jaki płaszczyk wybrać? Okrycie przeciwdeszczowe dla chłopca powinno być przede wszystkim wygodne. Ponieważ dzieci uwielbiają zabawę w ruchu, nie może ono przeszkadzać podczas biegania, skakania czy kucania. Kluczowym parametrem w przypadku odzieży przeciwdeszczowej jest oczywiście wodoodporność. Droższe modele płaszczyków wykonane są materiałów, które zatrzymują wodę, ale przepuszczają powietrze, dzięki czemu organizm dziecka się nie przegrzewa. Tańsze płaszcze produkuje się zwykle z gumy – jest ona w pełni wodoodporna, ale nie „oddycha”, dlatego wykonuje się w niej małe otwory wentylacyjne. Warto na nie zwrócić uwagę, ponieważ w okryciu, które ich nie ma, dziecko zacznie się pocić zaledwie po kilku minutach. Dobry płaszcz przeciwdeszczowy powinien mieć również kaptur, który nie zsuwa się z głowy, pojemne kieszenie, wygodne zapięcie na zatrzaski oraz ściągacze zapobiegające podwiewaniu okrycia. Modele dla chłopców Płaszcze przeciwdeszczowe z motywami z kreskówek to najchętniej wybierane okrycia dziecięce na niepogodę. Producenci zadbali o to, aby w sklepach nie zabrakło modeli z motywami z ulubionych chłopięcych filmów animowanych. Znajdziemy zatem płaszcze z bohaterami „Psiego patrolu”, z zabawnymi żółtymi Minionkami czy samochodami z bajki „Auta”. Oto najciekawsze bajkowe płaszcze przeciwdeszczowe dla małych odkrywców, którym niestraszna deszczowa pogoda: box:offerCarousel Płaszczyk Psi Patrol. Chłopięce okrycie przeciwdeszczowe wykonane z nieuczulającego PCW, materiału w pełni wodoodpornego. Wyposażone zostało w kaptur z elastycznym ściągaczem, który nie zsuwa się z głowy, oraz wygodne zapięcie na plastikowe zatrzaski. Płaszczyk ma w dwóch miejscach nadruk z kreskówki „Psi patrol”. Produkt licencjonowany przez Setino. Dostępny w dwóch wariantach kolorystycznych. Rozmiary: od 98 cm do 128 cm. Cena: 25 zł. box:offerCarousel Płaszczyk Minionki. Wykonany całkowicie z wodoodpornego PCW, które doskonale chroni przed deszczem i wiatrem. Ma kaptur z wszytą gumeczką, wygodne zatrzaski oraz dużą kieszonkę. Na plecach oraz z przodu, na wysokości serca znajduje się nadruk z kreskówki „Minionki”. Produkt licencjonowany. Dwa kolory do wyboru: żółty oraz niebieski. Rozmiary: od 104 cm do 128 cm. Cena: od 26,90 zł. box:offerCarousel) Ponczo Auta. Licencjonowane przez studio Disneya okrycie przeciwdeszczowe z motywem z filmu animowanego „Auta”, wykonane w całości z wodoodpornego PCW w kolorze czerwonym z kontrastową, granatową lamówką. Okrycie ma obszerny kaptur z wszytym ściągaczem, dzięki któremu dobrze trzyma się na głowie, oraz wygodne zapięcie na zatrzaski. Rozmiary: od 98 cm do 110 cm (dzięki luźnemu krojowi pasuje również na starsze dzieci). Cena: 36,90 zł. Dla kogo płaszczyk? Dzieci uwielbiają zabawę na świeżym powietrzu. Niestety pogoda nie zawsze sprzyja harcom na dworze, dlatego warto zaopatrzyć malucha w bajkowy płaszczyk przeciwdeszczowy, który ochroni go przed deszczem oraz wiatrem. Nie jest to oczywiście okrycie, które sprawdzi się podczas długich wędrówek po lesie czy gonitwy po parku, ale w zupełności wystarczy na krótki spacer, wyjście do lekarza czy po zakupy. Płaszcze przeciwdeszczowe chętnie noszą zarówno maluchy, jak i starsze dzieci, oczywiście wystarczająco luźne, dość lekkie i takie, w których dziecko się nie przegrzewa. Nie mniej istotna jest również kolorystyka oraz wzornictwo: przedszkolaki zdecydowanie wolą płaszcze przeciwdeszczowe z motywami z bajek, natomiast gimnazjaliści – z emblematami ulubionych klubów piłkarskich, wizerunkami sportowców oraz aktorów czy muzyków. Sprawdź, która propozycja przypadnie do gustu twojemu dziecku! )
Bajkowe płaszczyki przeciwdeszczowe dla chłopców do 50 zł
Lato to idealny czas na aktywny wypoczynek poza miastem. Wiele osób korzysta ze zorganizowanych wczasów za granicą, ale są i miłośnicy aktywnych wakacji na łonie pięknej polskiej natury. Od lat dużym powodzeniem cieszy się kajakarstwo. Nie każdy jest jednak w stanie zaopatrzyć się w kajak i odpowiedni sprzęt do transportu. Co jest niezbędne do transportowania kajaka? Spływy kajakowe organizowane są na rzekach lub zamkniętych akwenach, pośród pięknej przyrody. Jest to doskonała metoda spędzania wolnego czasu, łącząca aktywność fizyczną z turystyką. Niepowtarzalny klimat towarzyszący spływom sprawia, że coraz chętniej organizujemy jedno- bądź kilkudniowe wypady na kajaki ze znajomymi. Sprzęt kajakowy Organizacja spływu wymaga zaopatrzenia się w sprzęt. Podstawę stanowi oczywiście kajak. Dawniej modele turystyczne były bardzo ciężkie i mało zwrotne. Fakt, że zapewniało to stabilność, jednak komfort pływania nie należał do najwyższych. Obecnie kajaki turystyczne produkuje się z laminatu lub innych lekkich tworzyw sztucznych. Łodzie tego typu są lekkie, zwrotne i o wiele wygodniejsze. Na kajakach nie obędziemy się bez pagajów, czyli specjalnych wioseł. Na rynku są wiosła drewniane, aluminiowe z plastikowym piórem, jednak najlepsze jakościowo są wiosła z włókna węglowego lub szklanego. Ponadto warto zaopatrzyć się w kapok, który w razie niespodziewanej wywrotki może uratować nam życie. Jak transportować kajak Sprzęt tego typu nie należy do najłatwiejszych w transporcie. Wynika to z gabarytów kajaka, którego nie da się w żaden sposób złożyć lub skrócić. Średnia długość modelu dwuosobowego to około 4 metrów. To sprawia, że nie przetransportujemy go wewnątrz samochodu. Najpopularniejszym miejscem do przewożenia tych łódek jest dach auta. Specjalne uchwyty transportowe pozwalają na szybkie i bezpieczne zainstalowanie ich na dachu. Nie wymaga to dodatkowego zabezpieczenia belek. Wspomniane uchwyty są zamocowane bezpośrednio do relingów samochodowych. Jednym z modeli godnych polecenia jest uchwyt Aquarius Eckla za 139 zł, wykonany z nierdzewnej stali wysokiej jakości, pokrytej specjalną otuliną zabezpieczającą kajak przed otarciami. Odpowiednio wyprofilowany kształt zapewnia bezpieczne ułożenie kajaka na dachu. Trochę droższym odpowiednikiem uchwytów montowanych na dachu są bagażniki. Transport kajaków z ich pomocą jest bezpieczny, a montaż szybki i prosty. Bagażniki mają w komplecie pasy montażowe, klamry oraz linki do zabezpieczania kajaka, ponadto cechuje je składana konstrukcja, która nie wymaga użycia dodatkowych narzędzi. Ich ceny są bardziej zróżnicowane. Bagażniki marki Malone kosztują od 500 zł, ale ich producent daje dożywotnią gwarancję. Najtańszą opcją jest użycie taśm mocujących. Są bardzo wytrzymałe i niezwykle łatwo się je montuje, ponadto wykonane z trwałego, sztywnego materiału, który ułatwia przełożenie przez klamrę. Na rynku możemy znaleźć taśmy o różnej długości, najczęściej od 3,5 do 5,5 metra. Ich wytrzymałość to ok. 300 kilogramów. Godna polecenia jest taśma Sea To Summit, którą kupimy za niecałe 25 zł. Mając do przetransportowania większą liczbę kajaków, trzeba się zaopatrzyć w przyczepę samochodową do przewożenia kajaków. Tego typu sprzęt został wyposażony w homologację i spełnia wszelkie przepisy ruchu drogowego. W ofercie producentów są przyczepy potrafiące przewieźć od 8 do 14 kajaków. Myśląc o jej zakupie, musimy się jednak pogodzić z wydaniem minimum 4000 zł. Bez względu na rodzaj akcesoriów do transportowania kajaków pamiętajmy o bezpieczeństwie swoim i innych uczestników ruchu drogowego. Zanim wyruszymy w podróż na spływ, upewnijmy się, że kajaki są odpowiednio zamocowane. W przypadku transportu na dachu pamiętajmy o odpowiednim oznakowaniu kajaków. No i co najważniejsze, kierując pojazdem z kajakiem, poruszajmy się powoli i ostrożnie.
Akcesoria do transportowania kajaka
Nauka alfabetu, a jednocześnie trenowanie spostrzegawczości to dla najmłodszych nie lada wyzwanie. Wiadomo, że najlepiej uczyć się przez zabawę. Możesz ułatwić swojemu dziecku poznawanie liter i rozwijanie zmysłu obserwacji – pomoże ci w tym „Brainbox: Abecadło”. Czy jarzębina ma liście? Ile nóg ma chrząszcz? Jakiego koloru jest źrenica? Odpowiedzi na te pytania oraz wiele innych znajdziecie na kartach „Brainbox: Abecadło”. Co zrobić, by zostać zwycięzcą? Tej odpowiedzi udzielę wam ja! Wnętrze pudełka i przygotowanie gry Pudełko ma kształt niewielkiego sześcianu, który bez problemu można zabrać ze sobą w podróż. Jest lekkie i zamykane na magnes – dość łatwo się otwiera, dlatego lepiej uważać na to przy transporcie. W środku znajdziecie: 71 kart z obrazkami i pytaniami, 1 kartę z zasadami gry, 1 klepsydrę, 1 kostkę z cyframi od 1 do 6. Gra przeznaczona jest dla 2 do 8 graczy (chociaż istnieje również wariant jednoosobowy) w wieku powyżej czterech lat. Cała rozgrywka zajmuje mniej więcej 10 minut, a zasady można bez problemu dopasować do wieku grających. Pudełko otwarte? Wszyscy gotowi? Możemy zaczynać! Który wariant wybierzesz? Dla dwóch i więcej osób Najmłodszy gracz bierze jedną kartę z pudełka, ustawia klepsydrę odmierzającą czas i przez 10 sekund intensywnie przypatruje się stronie z obrazkami. Trzeba zwracać uwagę na każdy element, bo pytania z pewnością nie raz was zaskoczą. Gracz przekazuje kartę kolejnemu zawodnikowi i rzuca kostką, a następnie odpowiada na pytanie, które wskazała. Jeśli na kostce wypadnie cyfra 4, wtedy gracz odpowiada na pytanie czwarte. Inny zawodnik sprawdza, czy udzielona odpowiedź jest prawidłowa – jeśli tak, odpowiadający może zachować kartę, jeśli nie, wrzuca ją z powrotem do pudełka. Osoba, która zgromadzi najwięcej kart w ciągu 10 minut, wygrywa. Dla jednej osoby Jeśli grasz w pojedynkę, również czeka cię wyzwanie! Weź kartę, przekręć klepsydrę i uważnie wpatruj się w obrazki na karcie przez 10 sekund. Kiedy ostatnie ziarenko piasku w klepsydrze przeleci na drugą stronę, obróć kartę i odpowiedz na wszystkie pytania. Żeby łatwiej było je zweryfikować, możesz zapisać odpowiedzi na kartce papieru. Jeśli wszystkie są poprawne – zatrzymaj kartę, jeśli nie – odłóż ją do pudełka. Sprawdź, ile kart uda ci się zebrać w 10 minut. Niezależnie od tego, który wariant wybierzesz, pamiętaj, że odpowiedzi zawsze znajdują się na kartach, chociaż pytania często są zaskakujące, np. przy literce J zostaniemy zapytani o to, czy jeż stoi tyłem czy bokiem do jelenia albo czego więcej jest na obrazku – jarzębiny czy jagód? Przy literce Ź szczególną uwagę zwróć na źrenicę, źrebaka i źdźbła trawy. W grze liczy się spostrzegawczość. Masz tylko (albo aż!) 10 sekund, żeby zapamiętać wszystko, co znajduje się na obrazku. Podsumowanie Wydawnictwo Albi stworzyło całą serię gier „Brainbox”. Na rynku oprócz „Abecadła” znajdziesz również „Moje pierwsze obrazki”, „Matematykę” czy „Świat”. Każda z tych gier jest wyjątkowa, ponieważ pomaga przyswoić nie tylko temat przewodni (w przypadku recenzowanej gry są to litery), ale również ćwiczy pamięć, uczy spostrzegawczości, kolorów i liczb, a dodatkowo dostarcza dużo śmiechu i zabawy. To także świetna okazja, by potrenować umiejętność działania pod presją czasu, która przydaje się na sprawdzianach w szkole i w codziennym życiu. Zasady „Brainbox: Abecadło” są jasne, a ich zrozumienie nie powinno przysporzyć nikomu dużego kłopotu. Nie tylko najmłodsi mogą się wiele nauczyć, to również doskonałe ćwiczenia na zapamiętywanie dla dorosłych.
„Brainbox: Abecadło” – recenzja gry
Kurki mogą stanowić oryginalny dodatek do dań albo grać w nich główną rolę. Koniecznie wypróbujcie poniższe przepise na pyszne potrawy z kurkami! Sezon na kurki trwa wyjątkowo długo, bo zwykle od czerwca aż do listopada. To pozwala nam cieszyć się smakiem tych grzybów przez całe lato aż do późnej jesieni. Być może to tłumaczy ich wyjątkową uniwersalność. Jajecznica z kurkami Klasyczne śniadaniowe danie dzięki dodaniu kurek nabiera nowego smaku i elegancji. Prosta w przygotowaniu jajecznica będzie gwarancją udanego startu w nowy dzień. Składniki: ½ szklanki kurek 3-4 jajka 1 mała cebula 1 łyżka masła do smażenia przyprawy: sól, pieprz Przygotowanie: Grzyby dokładnie umyj i oczyść, a następnie pokrój na małe kawałki. Cebulę obierz, umyj i pokrój w piórka. Na patelni, na wolnym ogniu rozpuść masło i zeszklij na nim cebulę. Potem dodaj kurki i smaż ok. 5 min, co jakiś czas mieszając. Do miseczki wbij jajka, dopraw solą i pieprzem, dokładnie wymieszaj i dodaj podsmażone grzyby i cebulę. Całość smaż do momentu, aż jajka delikatnie się zetną. Przed podaniem udekoruj szczypiorkiem lub natką pietruszki. box:offerCarousel Risotto z kurkami Smaczne, sycące danie obiadowe. Jego smak warto dodatkowo doprawić suszonymi pomidorami. Składniki: 20 dag ryżu arborio garść dzikiego ryżu ½ szklanki wytrawnego białego wina 20 dag świeżych małych kurek mały słoiczek suszonych pomidorów w oliwie cebula 2 ząbki czosnku 2 szklanki bulionu warzywnego 2 łyżki parmezanu przyprawy: sól i pieprz Przygotowanie: Grzyby oczyść i pokrój na małe kawałki. Cebulę oraz pomidory pokrój w drobną kostkę, a czosnek przeciśnij przez praskę. W garnku rozgrzej 3 łyżki oliwy (ze słoika z suszonymi pomidorami) i podsmaż cebulę z czosnkiem. Dodaj grzyby oraz pomidory i trzymaj na małym ogniu ok. 5 min, cały czas mieszając. Wsyp ryż, smaż go przez 3 min i wlej wino. Gdy odparuje, dodaj po łyżce wazowej gorącego bulionu (za każdym razem, gdy poprzednia porcja zostanie wchłonięta przez ryż). Danie będzie gotowe po 20 min – wtedy ryż powinien być miękki. Pod koniec gotowania dopraw solą, pieprzem i parmezanem. Risotto można przed podaniem posypać posiekaną natką pietruszki. box:offerCarousel Pierogi z kurkami Ciekawa alternatywa dla miłośników tradycyjnej kuchni. Pierogi z farszem z kurek będą hitem wśród twoich gości. Składniki: Na ciasto: 3 szklanki mąki jajko ½ szklanki wody szczypta soli ½ łyżeczki posiekanego koperku Na farsz: 2 szklanki kurek 2 cebule 3 jajka ugotowane na twardo posiekany koperek olej przyprawy: sól i pieprz Przygotowanie: Wszystkie składniki na ciasto wrzuć do miski i wymieszaj. W razie potrzeby rozcieńcz ciasto wodą, a jeśli okaże się za rzadkie – dodaj mąki. Wyrób ciasto, zawiń w folię i odłóż na kilka minut. Pokrojoną drobno cebulę podsmaż na oleju. Dodaj pokrojone kurki, sól i pieprz i nadal podsmażaj. Po chwili dorzuć posiekane jajka i koperek i wymieszaj wszystkie składniki. Cienko rozwałkuj ciasto na stolnicy, wytnij krążki, ułóż na nich farsz i ulep pierogi. Wrzuć do wrzącej, osolonej wody i gotuj kilka minut, licząc od momentu ponownego zagotowania. Gotowe pierogi podawaj prosto z wody lub podsmażone na oleju. box:offerCarousel Zupa kurkowa box:imagePins box:pin box:pin Sycąca zupa na bazie bulionu z dodatkiem kurek i warzyw. Składniki: 2 łyżki masła 1 cebula 350 g kurek 1 ząbek czosnku 350 g ziemniaków 1 marchewka 1 l bulionu szczypta kurkumy 1 łyżka posiekanego koperku 2 łyżki posiekanego szczypiorku 150 g gęstej śmietany 18% Przygotowanie: W garnku zeszklij na maśle pokrojoną w kostkę cebulę, dodaj obrany czosnek i oczyszczone kurki (większe najlepiej pokroić). Smaż przez ok. 10 min, ciągle mieszając. Dodaj obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki i startą na tarce marchewkę. Wlej gorący bulion, dodaj kurkumę i całość zagotuj. Gotuj pod przykryciem na wolnym ogniu przez ok. 20 min, aż ziemniaki zmiękną. Dodaj koperek, szczypiorek i dopraw świeżo zmielonym pieprzem. Zahartowaną śmietanę wlej do garnka z zupą, wymieszaj i ściągnij z ognia. Kurki duszone z czosnkiem i pietruszką To jeden z najprostszych i najszybszych do przygotowania przepisów z kurkami. Składniki: 1 kg świeżych kurek 1 duża cebula 2-3 ząbki czosnku ½ pęczka świeżej natki pietruszki 3 łyżki masła do smaku: sól i pieprz mielony Przygotowanie: Kurki dokładnie oczyść i pokrój. Cebulę i czosnek obierz i posiekaj, a w rondlu roztop masło, na którym je zeszklisz. Dodaj grzyby i czosnek, mieszaj, aż grzyby puszczą sok. Całość duś pod przykryciem przez 5 min. Dopraw do smaku solą i pieprzem, dodaj połowę natki i wymieszaj całość. Smaż jeszcze chwilę, aż woda odparuje. Podawaj jako dodatek do ryżu, kaszy lub makaronu. Kurki mogą być składnikiem wielu różnych potraw. Od tych najprostszych, jak jajecznica z kurkami, po bardziej skomplikowane i wyrafinowane.
Kurki wróciły: 5 przepisów na pyszne dania z ich wykorzystaniem
Laboratoria kosmetyczne pracują pełną parą i zapełniają półki coraz to nowszymi produktami. Dzieje się tak od dziesiątek lat, bo my, kobiety, po prostu je kochamy i z chęcią wydajemy na nie pieniądze. Kosmetyki pojawiają się i znikają, ale niektóre z nich cieszą się wieloletnią popularnością i z powodzeniem opierają się przemijającym trendom. Sprawdź, którym z nich udaje się to wyśmienicie. Mydło Biały Jeleń Historia marki i mydła Biały Jeleń sięga lat 20., kiedy to fabryka w Trzebini podjęła produkcję prostego, szarego mydła. Jego delikatny skład i działanie szybko doceniły ówczesne pokolenia kobiet, stosując je nie tylko w codziennej pielęgnacji ciała, ale również jako środek piorący. Do dzisiaj mydło Biały Jeleń, którego receptura bazuje na naturalnym mydle, bezpiecznych dla skóry składnikach i hipoalergicznych kompozycjach zapachowych, jest cenionym produktem sprawdzającym się w pielęgnacji wrażliwej skóry. Perfumy Pani Walewska Perfumy Pani Walewska marki Miraculum, zamknięte w rozpoznawalnym, granatowym flakoniku o charakterystycznej formie i ze złotą podobizną to ikona damskich kosmetyków z czasów PRL. Ta słodka kompozycja zawierająca aldehydy, jaśmin, różę i konwalię od 1971 roku ma rzesze wielbicielek, nie tylko wśród starszych pań, i choć dla młodszych pokoleń trąci przysłowiową myszką, nadal wzbudza zainteresowanie. Krem Nivea Któż nie zna tych niebieskich opakowań z białym logo i charakterystycznego zapachu kremu Nivea? To uniwersalny produkt dla całej rodziny i na pewno jeden z najbardziej znanych kosmetyków na całym świecie. Ten śnieżnobiały krem o przyjemnym, cytrynowo-różano-liliowym zapachu od wielu pokoleń cieszy się niesłabnącą popularnością. Sukces marketingowy? Na pewno też, ale również wynik jego uniwersalności i łagodności. W przeszłości stosowano go jako produkt natłuszczający i ochronny, a panowie wykorzystywali go również do nabłyszczania włosów i jako balsamu po goleniu. Kompan podczas słonecznych kąpieli i niezastąpiona baza do domowych maseczek – krem Nivea od ponad 100 lat towarzyszy ludzkości i nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej. Kosmetyki do makijażu Max Factor Czy wiesz, że za sukcesem marki Max Factor stoi Polak? Był nim Maksymilian Faktorowicz, który w 1914 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie zaczął produkować i sprzedawać kosmetyki. Wieści o jego rewelacyjnych produktach szybko rozeszły się po Hollywood, a Max stał się jednym z najbardziej pożądanych wizażystów gwiazd. Od 1916 roku jego cienie i kredki do brwi są obecne w sprzedaży i od tego czasu cieszą się niegasnącym powodzeniem. Bardzo możliwe, że właśnie któryś z produktów marki Max Factor miała w torebce twoja babcia i musiała być wtedy bardzo szczęśliwą kobietą. Tusze do rzęs Rimmel Maskara jest jednym z najczęściej używanych kosmetyków na świecie. Kochają ją wszystkie kobiety, a większość z nas nie wyobraża sobie, że mogłaby wyjść bez niej z domu. Jej wynalazcą jest Eugene Rimmel, właściciel znanej londyńskiej perfumerii, który pod koniec XIX wieku z rozmachem wkroczył na rynek kosmetyczny. Jego wynalazek, tusz do rzęs oparty na wazelinie, szybko zyskał sobie popularność i od XIX wieku jest konsekwentnie udoskonalany, by sprostać wymogom klienteli. Być może sama masz go w swojej kosmetyczce? Jeśli nie, wypróbuj, bo są w nim lata tradycji. Wypiekane róże Bourjois Któż ich nie zna tych małych kolorowych pudełeczek skrywających róż? Marka Bourjois produkuje je niezmiennie od 1963 roku. Jest to produkt bardzo wydajny i trwały, a jego kolory i efekt, jaki pozostawia na policzkach, kobiety doceniają od dawna. Nawet wygląd opakowań nie zmienił się za bardzo! Oto, co oznacza produkt trafiony w dziesiątkę. Producenci kosmetyków wciąż zaskakują nas nowymi produktami, jednak czasami warto sięgnąć po sprawdzone formuły, które kochały nasze babcie i mamy.
Kosmetyki, których używała twoja babcia – musisz je mieć w swojej kosmetyczce!
Czasy, gdy bluzy nosiły tylko zbuntowane „chłopczyce” lub sportsmenki, dawno odeszły w niepamięć. Od kilku sezonów nosimy je nie tylko w siłowni, ale przede wszystkim na co dzień, tworząc stylizacje casualowe lub z lekką nutą elegancji. W tym roku, by być modną, koniecznie postaw na bluzy z napisami, ale nie z nazwą firmy czy ulubionego zespołu – muszą nieść przesłanie. Stare powiedzenie „Jak cię widzą, tak cię piszą” oznacza tyle, co stwierdzenie, że moda nas definiuje. Fasony, które nosimy, kolory, które wybieramy, sposób łączenia poszczególnych elementów – wszystko to pomaga drugiemu człowiekowi nas „rozgryźć”. Od jakiegoś czasu na ulicach coraz częściej widać na ubraniach, najczęściej na T-shirtach, teksty w sposób dosłowny, najczęściej humorystyczny opisujące nas lub nasz stosunek do miejsc, wydarzeń, ludzi. W tym sezonie projektanci – Dior, Sacai, Loewe, Stella McCartney, Michael Kors, Gucci, House of Holland, Paco Rabanne i Vetements – poszli o krok dalej, bo oprócz koszulek, spodni, kurtek i dodatków z napisami na wybiegach pojawiły się bluzy z przesłaniem, które manifestują poglądy polityczne, moralne, społeczne. Największym hitem, w którym zakochała się duża część celebryckiego świata, jest biała koszulka od Diora z napisem „We should all be feminists”, po którą fashionistki ustawiły się w kolejce. Na szczęście, żeby być modną i wyrazić siebie, nie musisz mieć właśnie jej. Równie trendy będziesz w bluzie z napisem, który tobie przypadnie do gustu. Wyraź siebie Świetnym sposobem na ukazanie swojego poczucia humoru lub dystansu do siebie jest wybranie bluzy z żartobliwym przesłaniem. Będzie pasowała do każdej stylizacji na co dzień, jednak humorystyczny napis musi być w dobrym guście. Wulgaryzmy, obraźliwe hasła to nie jest dobry sposób na manifestację poglądów, postaw raczej na proste, optymistyczne zwroty. Jeśli chcesz okazać sprzeciw, posłuż się mądrą ironią, ważnych spraw nie powinno się także zbytnio bagatelizować. Bluzy z napisami mogą być także motywacją dla ciebie lub innych, wyrażać twoją sympatię do miejsca, osoby, ale i ukazywać poglądy całkiem na poważnie. Tym, co powinno determinować twój wybór, nie jest moda, ale przede wszystkim rzeczywisty stan. Z kolei w przypadku bardzo modnych napisów obcojęzycznych musisz rozumieć, co oznaczają. Jeśli chcesz być oryginalna, skorzystaj z oferty wykonania bluzy z twoim autorskim napisem. To dopiero będzie autentyczny look! Z czym nosić modne bluzy z napisami Poza napisem bluza powinna mieć także odpowiedni krój – wybieraj modele oversizowe, przedłużone, bardzo modne będą wersje proste, ale ozdobione dodatkowo koronkowym lub kwiatowym printem. A do czego je nosić? Nieśmiertelne casualowe połączenie to jeansy i sneakersy, a jeśli zależy ci na nieco bardziej wyszukanej formie, sięgnij po jednokolorową spódnicę plisowaną o długości midi. Do bluz prostych, z optymistycznym hasłem włóż rozkloszowaną spódnicę i sandałki na obcasie. Niektóre fashionistki promują noszenie bluzy z napisami w połączeniu z innymi „literowymi” ubraniami, co tworzy tzw. total pattern – w wolnym tłumaczeniu „cała we wzory”. W takiej wersji z pewnością zwrócisz na siebie uwagę wszystkich na ulicy, więc zastanów się, czy jesteś gotowa na taką ekstrawagancję. W tym wypadku bowiem zamiast bawić się modą, można wpaść w jej pułapkę. To co chcesz dziś powiedzieć światu?
Modna bluza z napisami
Cukier uzależnia – udowodniły to liczne badania naukowe. W dodatku słodycze wpływają niekorzystnie nie tylko na nasze zdrowie, ale i sylwetkę. Jeśli chcemy cieszyć się pięknym ciałem, zdrową skórą i mocnymi zębami, warto wyeliminować słodycze z diety i zastąpić je czymś równie smacznym. Negatywne właściwości słodyczy Głównym składnikiem słodyczy jest cukier, a ten nie cieszy się dobrą sławą. Spożywany w dużych ilościach, może doprowadzić do rozwoju insulinooporności, a także cukrzycy typu II. Udowodniono, że można się od niego uzależnić, a to ma bardzo groźne dla zdrowia konsekwencje. Cukier przyczynia się też do podwyższonego ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Nadmiar cukru w diecie jest niekorzystny dla osób pragnących schudnąć. Co więcej, uważa się go za przyczynę nadwagi i otyłości. Ponadto wpływa negatywnie na zdrowie wątroby i trzustki. Może przyczynić się do rozwoju stłuszczenia wątroby. Niestety, często trudno oprzeć się pokusie. W słodyczach znajdziesz nie tylko cukier, ale i bardzo groźne tłuszcze trans, które podnoszą cholesterol we krwi, zwiększają ryzyko zachorowania na chorobę niedokrwienną serca i wpływają negatywnie na układ krążenia. Pamiętaj o tym, zanim sięgniesz po kolejnego batonika lub cukierka. Zdrowe menu Ochotę na słodycze trudno jest opanować, ale nie jest to niemożliwe. Wystarczy zacząć dokonywać dobrych wyborów. Zacznijmy od śniadania. Zamiast kruchych ciasteczek lub wafelków postaw na ciasteczka z mąki konopnej z dodatkiem miodu manuka lub ksylitolu. Sprawdzi się również owsianka z suszonymi owocami, takimi jak morele, daktyle lub figi. Takie owoce mają mnóstwo witamin i składników mineralnych, których nasz organizm potrzebuje. box:offerCarousel Morele dzięki zawartości antyoksydantów opóźniają procesy starzenia, mają działanie zasadotwórcze i polecane są w przypadku zakwaszonego organizmu. Dodatkowo pomagają ustabilizować ciśnienie krwi, a dzięki zawartości wapnia wzmacniają kości. Daktyle dodają energii, chronią przed odkładaniem się cholesterolu w ściankach naczyń krwionośnych, wykazują właściwości przeciwzapalne. To także doskonałe lekarstwo na zaparcia. Suszone figi z kolei wspomagają pracę jelit i przyczyniają się do obniżenia ciśnienia. Są polecane osobom żyjącym w stresie, gdyż koją nerwy. Spożywane regularnie, poprawiają pamięć. Przy zakupie suszonych owoców pamiętaj, aby wybierać, te, które w składzie nie zawierają dodatkowych ilości cukru, barwników czy konserwantów. Na szybką przekąskę wybierz jagody goji, które od wieków są uznawane za sekret zdrowia i urody mieszkańców Azji. Możesz je dodawać do zdrowotnych koktajli i deserów. box:offerCarousel A skoro mówimy o deserach, to pozbądź się ze swojego menu tłustych ciast i ciasteczek. Zamiast tradycyjnych naleśników posypanych cukrem pudrem przygotuj naleśniki z mąki orkiszowej lub pełnoziarnistej i polej je odrobiną syropu klonowego. Idealny będzie również deser przygotowany na bazie mleka kokosowego, nasion chia i rodzynek. Jest nie tylko słodki, ale i bardzo zdrowy. Nie możesz żyć bez czekolady? Nie musisz. Gorzka czekolada z odrobiną soli czy papryczki chili jest bardzo modna i smaczna oraz pozytywnie wpływa na serce, dodaje energii i poprawia nastrój. box:offerCarousel Do herbaty i kawy Wielu z nas brak słodyczy w diecie rekompensuje sobie słodką kawą lub herbatą. Niestety, to ogromny błąd. Trzy lub cztery łyżeczki cukru w naszym ulubionym napoju mają taki sam skutek dla organizmu, jak zjedzenie słodkiego batonika. Nie polecamy wybierać sztucznych słodzików, gdyż negatywnie wpływają na zdrowie i wagę. Zamiast rafinowanego cukru zdecyduj się na miód naturalny, cukier kokosowy lub stewię.
Czym zastąpić słodycze w diecie?
Urodziny, imieniny, chrzciny i wesela – wszystko to pierwsze uroczystości, w których uczestniczą najmłodsi. Uczą się podczas nich etykiety i zachowania przy stole. Podobnie, jak inni goście, chcą wyglądać i czuć się elegancko. To ważne, by od najmłodszych lat wiedziały, że są miejsca i okazje wymagające większej precyzji w doborze stroju. Nie należy zapominać, że ubrania dziecięce muszą być przede wszystkim wygodne. Sztuczne i twarde materiały rzadko sprawdzają się u dorosłych, a co dopiero w przypadku maluchów. W modzie dziecięcej nie ma ścisłych zasad dress code'u. Stylizacje – nawet te przeznaczone na formalne uroczystości – mogą być barwne i frywolne. Nie ma sensu ubierać ich w bardzo ciemne i ponure ubrania. W przyszłości będą miały czas na takie stylizacje. Rodzice dzielą się na zwolenników ubrań o dziecięcych fasonach i wzorach oraz tych, którzy wybierają dla swoich pociech miniaturowe odpowiedniki dorosłych strojów. Najlepiej chyba jest to wypośrodkować. Ubieranie dziewczynek wyłącznie w różowe sukienki i falbanki, a chłopczyków w jasnoniebieskie spodenki jest po prostu nudne. To bardzo sztampowe osadzenie najmłodszych w ramach posiadanej płci. Nie warto też przeginać w drugą stronę i męczyć dzieci zbyt oficjalnymi fasonami. Choć czarna marynarka i biała koszula wyglądają bardzo szykownie nawet na trzylatku, to zdąży on jeszcze po nie sięgnąć nie raz w dorosłym życiu. Eleganckie stylizacje dla dziewczynek Dziewczynki najlepiej czują się w sukienkach i spódniczkach z rozkloszowanym dołem. Jeśli to lambadówka, radość jest podwójna. Dla dziecka wszystko może być zabawką, dlatego rozkloszowane ubrania sprawdzą się idealnie. Nie dość, że wirują na wietrze, to przenoszą młode damy do świata bajek i księżniczek w sukniach balowych. Nie od dziś wiadomo, że w początkowym okresie rozwoju dziecko czerpie inspiracje z kreskówek. Jeśli więc twoja córka lubi Świnkę Peppę lub jakąkolwiek inną postać z bajki i chce nosić ubrania z jej podobizną, nie obawiaj się, że będzie trwało to wiecznie. Estetyczne upodobania dzieci zmieniają się wraz z wiekiem. Dziewczynki po jakimś czasie mniej entuzjastycznie podchodzą do falban i kolorów, dlatego dobrze, by nacieszyły się nimi wcześniej. Sukienki nie powinny być dłuższe niż za kolano, żeby nie krępować ruchów dziecka. Latem możesz wybierać spośród szerokiej gamy kwiecistychmodeli. Grochy, paski, kratka, serduszka i gwiazdki również ucieszą małą damę. Na ważniejsze uroczystości, takie jak ślub, wybierz nieco bardziej rozłożystą sukienkę z tiulowym dołem, najlepiej w pastelowym odcieniu. Doskonale sprawdzi się też koronka. Oba materiały od razu przywodzą na myśl strój królewny, więc na pewno okażą się trafionym pomysłem. Jedynym minus stanowi ich wytrzymałość. To dość delikatne materiały, które dziecko może z łatwością porwać lub pobrudzić. Szykowne obuwie i dodatki Dorosłe kobiety na uroczyste przyjęcia wkładają szpilki. Dziewczynki potrzebują ich odpowiedników na płaskiej podeszwie. Muszą być one wygodne, ponieważ w pierwszych latach rozwoju noga dziecka jeszcze się kształtuje. Łatwo więc o różne deformacje. Szukaj wśród baletek ze znakiem „Zdrowa Stopa”. Prawo stosowania tego oznaczenia przyznaje Komisja Specjalistów ds. Obuwia Dziecięcego, w skład której wchodzą antropolodzy, ortopedzi, konstruktorzy obuwia, technolodzy i materiałoznawcy. Dzięki temu będziesz mieć pewność, że buty twojego dziecka wykonane są z największą starannością, prawidłowo pod względem konstrukcyjnym i technologicznym, z odpowiednich materiałów. Czasem są one mniej estetyczne, ale kwestia ta odchodzi w tym momencie na drugi plan. Każda stylizacja potrzebuje dopełnienia w postaci dodatków, także ta dziecięca. Jeśli biżuteria, to – w przypadku maluchów – plastikowa i lekka. Tym nieco starszym możemy pozwolić na delikatny łańcuszkowy naszyjnik czy bransoletkę z zawieszkami. Dziewczynki będą też dobrze wyglądały w kwiatowych wianuszkach i ozdobnych spinkach. Nie zaszkodzi mała kopertówka na cienkim pasku, do której młoda dama włoży wszystkie niezbędne dla siebie rzeczy i ulubioną zabawkę. Także okrycie wierzchnie powinno być dopasowane do całości stroju. Letnie sukienki będą dobrze komponowały się z klasycznymi luźnymi trenczami i rozpinanymi sweterkami. Ciekawym pomysłem na stylizacje jest ta sama sukienka noszona u mamy i córki albo przynajmniej występująca w podobnym kolorze. Nie od dziś wiadomo, że dziewczynki naśladują swoje mamy. Jeśli obie chcą wyglądać identycznie, będzie trzeba pójść na mały kompromis. Mama powinna wybrać kolorowy model, córka zaś zrezygnować z tiulówki.
Rodzinne uroczystości – modne stroje dla małej damy
Taniec sprzyja rozwojowi sprawności ruchowej, kształtuje charakter, pozwala rozładować emocje, zapobiega wadom postawy u dzieci i, co najważniejsze, powoduje wzrost hormonu szczęścia – endorfin. To tylko kilka z całej palety zalet. Dlatego warto zapisać pociechę na zajęcia taneczne już od najmłodszych lat. Nauka tańca (w przeciwieństwie do innych zajęć dodatkowych dla dzieci) nie jest rzeczą kosztowną. Nie musimy wydawać pieniędzy na rakietę do tenisa, drogi strój do jazdy konnej czy instrument, który po kilku miesiącach się znudzi i trafi w kąt. Niezależnie jednak od tego, czy twoje dziecko będzie chciało wirować na paluszkach w rytm utworów muzyki klasycznej, zapała miłością do tańców latynoamerykańskich czy wybierze taniec nowoczesny, będzie potrzebowało do zajęć odpowiedniego stroju. Balet To rodzaj tańca, w którym poza odpowiednim ruchem i muzyką liczą się także takie elementy, jak: scenografia, kostiumy czy gra aktorska. Balet bowiem to coś więcej niż taniec. To odbywający się na oczach widzów spektakl, widowisko teatralne. Do najbardziej znanych na świecie tego typu przedsięwzięć należy Jezioro Łabędzie P. Czajkowskiego oraz Giselle A. Adama. Choć myśląc „balet” najczęściej wyobrażamy sobie baletnicę w krótkiej sukience (paczce), baletkach pointach i trykotach, to na początek do ćwiczeń baletowych wystarczą body, zwykłe getry lub rajstopy oraz miękkie baletki. Ważne, aby ubrania były wygodne i elastyczne. Dziewczynki uwielbiają się jednak stroić i przebierać, dlatego rodzice często decydują się na zakup spódniczki tutu. To marzenie każdej małej księżniczki. Spódniczka wykonana jest z kilku warstw miękkiego tiulu, a w pasie posiada wygodą gumkę. Ten element stroju sprawi, że twoja córka poczuje się jak prawdziwa primabalerina. Taniec jazzowy Jazz to swoiste połączenie baletu, tańca nowoczesnego i tańca akrobatycznego. Ten rodzaj aktywności daje znacznie większą swobodę ruchu i ekspresji niż balet. Technika jazzowa uczy wyrażać emocje i uczucia. Angażuje wszystkie części ciała, poprawia ogólną sprawność fizyczną. Jazz najczęściej możemy zobaczyć na deskach teatru czy w musicalu. Tancerze nierzadko występują w elastycznych i niekrępujących ruchów strojach. Dziewczyny zakładają zwiewne i lekkie sukienki bądź luźne tuniki i tańczą zwykle boso lub w tzw. jazzówkach, czyli specjalnych butach, które nie ograniczają ruchu stopy. Popularnym rozwiązaniem są również napalcówki. Te zabezpieczają stopy przed otarciami, a jednocześnie ułatwiają wykonywanie obrotów. Są najczęściej w cielistym kolorze, przez co praktycznie ich nie widać. Taniec standardowy Tańce standardowe należą do grupy aktywności, które prezentowane są na turniejach tańców towarzyskich. Uczestnicy muszą zaprezentować się m.in. w: walcu wiedeńskim, tango czy fokstrocie. Stroje do standardu są bardzo specyficzne. Dziewczynki występują w długich, zwiewnych sukniach. Te ostatnie zazwyczaj dół mają wykończony lamówkami czy falbanami, a całość ozdabiają: pióra, cekiny, bądź koronki. Największym skarbem tancerza są stopy, dlatego to im należy się szczególna uwaga. Buty do tańca muszą być wygodne, a jednocześnie pasować do stylizacji. Najlepiej zaopatrzyć się w profesjonalne buty do tańca z miękką, elastyczną podeszwą. Chłopcy zakładają natomiast koszulę z długim rękawem, frak albo garnitur i lakierki. Taniec latynoamerykański Ponadto, obok tańców standardowych na turniejach tańców towarzyskich pojawiają się tańce latynoamerykańskie. To grupa tańców, w skład której wchodzą takie rozrywki, jak: samba, cza-cza, rumba, czy salsa. Wszystkie charakteryzują się tym, że są szybkie i dynamiczne. Także zakładane do nich stroje znacznie różnią się od tych, które tancerze wkładają do standardu. Tu zasady dotyczące ubioru są mniej rygorystyczne. Chłopcy nie muszą mieć fraka, a kobiety długich sukien. Tancerki najczęściej występują w krótkich, falbaniastych spódniczkach i topach, a tancerze w koszulkach z krótkim rękawem. Jeśli natomiast chodzi o obuwie, to na czas tańców latynoamerykańskich dziewczynki zakładają specjalne sandałki na obcasie, a chłopcy pantofle. Hip-Hop Hip-hop to rodzaj tańca nowoczesnego, w którym liczy się przede wszystkim sprawność fizyczna i energia. W przeciwieństwie do tańca klasycznego, w hip-hopie nie ma sztywnych reguł, jakich należy bezwzględnie przestrzegać. Taniec opiera się raczej na improwizacji uczestnika. Cechy charakterystyczne dla hip-hopu to: nisko ugięte kolana, dynamiczne kroki, występowanie elementów akrobatycznych. W hip-hopie każdy może mieć swój własny, niepowtarzalny styl i wymyślone przez siebie ruchy. Osoby trenujące hip-hop zakładają najczęściej szerokie spodnie dresowe typu baggy, T-shirt i wygodną bluzę z kapturem. Trenowanie tańca od najmłodszych lat przynosi wiele korzyści – poprawia sprawność fizyczną, koordynację ruchową, zapewnia zgrabną sylwetkę i mocne mięśnie. Dzięki publicznym występom dzieci stają się bardziej pewne siebie, a regularne treningi uczą samodyscypliny, cierpliwości i wytrwałości. Taniec ma jeszcze jedną ważną zaletę – jest na tyle różnorodny, że bez problemu każdy może znaleźć w nim coś dla siebie.
Stroje do tańca dla dzieci
Zimą zmagasz się z popękanymi, wysuszonymi ustami? Koniec z tym! Zadbane i gładkie wargi to ogromny atut, dlatego powinnyśmy poświęcić im szczególną uwagę i dobrać odpowiednią pielęgnację. W zimie doskonałe okażą się maseczki na usta. Zima nie jest naszym urodowym sprzymierzeńcem. Mroźne powietrze i gwałtowne zmiany temperatury sprawiają, że nasza cera musi zmagać się z przesuszeniem i zmęczeniem. Dotyczy to także ust, które są szczególnie narażone na niesprzyjające warunki pogodowe. Szybko stają się spierzchnięte i pękają, zwłaszcza że nie sprzyja im chociażby oblizywanie ich na mrozie. Na szczęście z popękanymi i suchymi wargami można sobie radzić – i to nie tylko za pomocą kultowej już wazeliny. Do pomocy mamy przykładowo odżywiające i nawilżające maseczki na usta. Domowe sposoby na piękne usta – peeling Pielęgnację ust najlepiej zacząć od peelingu. Pamiętajmy, że musi być on subtelny, ponieważ skóra warg jest bardzo delikatna i łatwo ją podrażnić. Możemy skorzystać z peelingu enzymatycznego do cery wrażliwej, którego używamy do twarzy, ale do wyboru mamy również domowy, bardzo przyjemny sposób. Aby wykonać peeling, potrzebujemy miodu i odrobiny zwykłego cukru. Nabieramy na opuszek palca miód i rozprowadzamy go na ustach, a następnie nabieramy trochę cukru i zaczynamy delikatny masaż. Najlepiej robić to jednym palcem, bardzo powoli i ostrożnie. W ten sposób pozbędziemy się martwego naskórka, a przy okazji nawilżymy skórę ust. O ile nie zjadłyśmy peelingu w trakcie zabiegu, możemy opłukać twarz ciepławą wodą. I gotowe, wargi są przygotowane na kolejne działania pielęgnacyjne. Domowe maseczki na usta Gdy zrobimy peeling ust, dobrze jest je odżywić za pomocą domowych sposobów. Bardzo prostym pomysłem na maseczkę jest połączenie lodu, śmietany i cytryny. Bierzemy dwie kostki lodu i je kruszymy, dodajemy łyżeczkę śmietany oraz kilka kropel cytryny. Nakładamy na usta i trzymamy parę minut, po czym spłukujemy letnią wodą. Taka maseczka doskonale koi i rozświetla wrażliwą skórę ust. Kolejnym sposobem jest maseczka z twarożku. Wystarczy połączyć łyżeczkę twarożku z odrobiną miodu i dodać kilka kropel cytryny. Po wymieszaniu miksturę nakładamy na usta i czekamy ok. 10 minut, po czym delikatnie ją zeskrobujemy i spłukujemy letnią wodą. Maseczka działa na usta regenerująco i nawilżająco. Gotowe maski na usta Dobrym rozwiązaniem jest również wybór gotowych kosmetycznych masek na usta. Maska kolagenowa z kwasem hialuronowym to świetne rozwiązanie dla pań w średnim wieku. Przeznaczona jest do skóry wrażliwej, łatwo wysuszającej się i pękającej. Maska zapewnia poprawę struktury i jędrności, a co za tym idzie, również efekt odmłodzenia. Ciekawym wyborem jest także złota maska, która zapewnia gładkość, jędrność i nawilżenie delikatnej skóry ust. Maseczka ma również właściwości regenerujące i nawilżające, dzięki czemu będzie świetnym wyborem na zimę. Czym ochraniać usta na co dzień? Codzienna pielęgnacja i ochrona to podstawa, jeśli chcemy mieć piękne, zdrowe usta. Warto wyposażyć się w ochronne pomadki i balsamy, które stworzą nawilżającą, zabezpieczającą przed podrażnieniem warstwę i odpowiednio zadbają o nasze usta. Dobrym pomysłem jest skorzystanie z balsamów z masłem shea, które wygładzają i nawilżają delikatną skórę, pozostawiając ją miękką i zregenerowaną. Maseczki na usta sprawiają, że stają się one nawilżone, gładkie i jędrne. Zwłaszcza zimą warto pamiętać o ich odpowiedniej pielęgnacji, aby niwelować i zapobiegać przesuszeniom i uszkodzeniom powstałym przez niesprzyjającą pogodę.
Maseczki na usta – czy rzeczywiście działają?
Chłodniejsze dni nie powinny być przeszkodą w uprawianiu ulubionych sportów na dworze. Dzięki zaawansowanym technologiom produkcji odzieży sportowej można z powodzeniem dobrać ubranie zapewniające ciału komfort i nadal cieszyć się ruchem na świeżym powietrzu. Oczywiście nie znajdziemy kurtki idealnej. Nie ma na rynku takiej, która byłaby jednocześnie lekka, zapewniająca komfort cieplny, przewiewna, w pełni wodoodporna i znakomicie oddychająca. Nie powstała żadna technologia zapewniająca te wszystkie właściwości naraz. Nieprzemakalność i oddychalność właściwie wzajemnie się wykluczają, więc musimy wybrać kurtkę, biorąc pod uwagę warunki, w jakich mamy zamiar uprawiać nordic walking. Jeżeli nie boimy się deszczu i będziemy trenować bez względu na pogodę, warto wybrać kurtkę wodoodporną. Jeśli zaś ważniejszy jest dla nas komfort, wolimy intensywniejsze treningi i nie lubimy chodzić spoceni, cechą, na którą powinniśmy postawić, jest oddychalność. Parametry produktów Wodoszczelność kurtek określa się za pomocą milimetra słupa wody, np. 8000 mm H2O to wysokość, przy której laminat przemięka. Pełna wodoodporność zaczyna się od 10 000 mm H2O. Z kolei odprowadzanie wilgoci, czyli oddychalność, określa się ilościa cieczy, która w ciągu 24 godzin może się przedostać przez tkaninę. Minimalna wartość to 10 000 g H20/m2. Jakie kurtki są na rynku? Typ hard shell To kurtki z membraną izolującą od deszczu i wiatru. W nieznacznym stopniu chronią również przed utratą ciepła, ale zazwyczaj nie odprowadzają skutecznie wilgoci. Najbardziej znana membrana na rynku to goreteks. Wielu producentów odzieży ją stosuje, proponując klientom coraz lżejsze i wygodniejsze wersje, w których wykorzystano technologię membrany. Kurtki ważą 300–400 g, więc można je swobodnie schować w niedużym plecaku. box:offerCarousel * Kurtki firmy Adidas z serii Terrex wyposażone są w goreteks, a kosztują 350–400 zł. box:offerCarousel * Kurtki firmy North Face, wykonane w technologii WindWall, gwarantują doskonałą ochronę przed podmuchami wiatru i deszczem, zwiększoną dzięki ściągaczom przy rękawach i na dole oraz lekkiemu kapturowi. Ceny kurtek rozpoczynają się od ok. 150 zł. Typ soft shell To kurtki izolujące od wiatru i zabezpieczające przed utratą ciepła. Nie zapewniają jednak bardzo skutecznej ochrony przed deszczem. Użyty do ich wykonania materiał ma dość mocną strukturę z zewnątrz, a delikatną wewnątrz, co zapewnia ciepło. Zaletami kurtek softshellowych są trwałość, skuteczne odprowadzanie wilgoci oraz elastyczność zapewniająca swobodę ruchu. Z założenia to odzież na okres przejściowy, więc niektóre rodzaje softshellowych tkanin mogą ochronić przed mżawką lub lekkimi opadami, ale nie oczekujmy od nich dobrej wodoodporności. Kurtki softshellowe ważą zazwyczaj więcej niż membranowe. box:offerCarousel * Kurtki Soft Shell firmy Jack Wolfskin kosztują 300–600 zł w zależności od wybranego modelu, choć są również wersje za ok. 1000 zł. box:offerCarousel * Kurtki marki Helikon. Kurtki linii Trooper są uszyte z tkaniny typu soft shell, składającej się w 98% z nylonu i 2% z elastycznego spandexu. Od zewnątrz pokryte powłoką teflonową firmy DuPont, chroniącą przed zabrudzeniami oraz wodą. Ceny rozpoczynają się od 260 zł. Czym się kierować podczas zakupu? Oprócz funkcjonalności, czyli oddychalności, wodoodporności i izolacji od ciepła oraz wiatru dla osoby trenującej nordic walking istotne są jeszcze trzy elementy: Krój – późna jesień to czas, kiedy zaczynamy się ubierać „na cebulkę”, więc kupując kurtkę membranową, musimy wziąć pod uwagę to, że pod nią muszą się zmieścić inne warstwy ubrania. Dlatego nie może być zbyt dopasowana. Kurtki softshellowe zaś powinny być lekko dopasowane, wtedy doskonale chronią przed utratą ciepła. Pod nie zazwyczaj wkładamy tylko koszulkę lub cienką bieliznę termiczną. Długość rękawów – podczas nordic walkingu intensywnie pracują ramiona i cała obręcz barkowa, więc rękawy powinny zapewnić ochronę nadgarstkom, zwłaszcza w tej fazie marszu, kiedy ramię zostaje z tyłu; rękawy powinny być na tyle długie, by nie odsłaniały wtedy nadgarstków, dobrze też, gdy są zakończone ściągaczem lub rzepem i mają dodatkowy ocieplacz na nadgarstki; Kieszenie – w ciepłych miesiącach konieczne drobiazgi nosi się w saszetkach biodrowych, czyli tak zwanych nerkach, jesienią najwygodniej schować je w kieszeniach, dlatego wybierając kurtkę, warto od razu zwrócić uwagę, czy ma ich na tyle dużo, że pomieszczą klucze, chusteczki i telefon. Może się jednak okazać, że najlepszym rozwiązaniem, które zapewni nam ochronę, będzie zestaw dwóch kurtek – jednej oddychającej i zatrzymującej ciepło, a drugiej przeciwdeszczowej. Dzięki temu będziemy mogli uprawiać nordic walking cały rok i nie martwić się, że nie mamy odpowiedniej odzieży, która zapewni nam komfort podczas treningów.
Jesienna kurtka dla fana nordic walkingu – jaką wybrać?
Wykorzystanie materiałów naturalnych w urządzaniu wnętrz jest zabiegiem ponadczasowym i modnym niezależnie od sezonu. Po czasach panowania płyt wiórowych i ultranowoczesnych tworzyw można zaobserwować coraz większą skłonność do stawiania na klasyczne lite drewno. Projektanci mebli zadbali, aby nawet tak szlachetny surowiec wpasował się we wszystkie style i w zgodny sposób je dopełniał. Lite drewno z pewnością przypadnie do gustu osobom, które cenią ciepło, ekologiczny styl życia i bliskość z naturą. Daje ono w pomieszczeniu przyjemną atmosferę i tworzy rodzinny, przytulny nastrój. Takiego efektu nie da się osiągnąć w łatwy sposób, a tu jest wręcz podany na tacy. Podłogi z litego drewna Rozważania o wprowadzeniu litego drewna do wnętrza warto rozpocząć od podstaw, czyli podłóg. Najpopularniejszymi gatunkami, z których układa się parkiety, mozaiki lub wykorzystuje jako deski, są dąb i jesion. Lite posadzki są grube, dlatego mogą być wielokrotnie cyklinowane i odnawiane. Są długowieczne, trwałe i odporne na zużywanie. Można je barwić na każdy kolor, a często nawet postarza się je w celu wydobycia wzoru usłojenia, który nadaje drewnu dodatkowego uroku. Meble z litego drewna w salonie Salon jest miejscem dziennego wypoczynku, spotkań z rodziną i przyjmowania gości. Warto zadbać, aby otoczenie było pozytywne, przyjemne i zachęcało do przebywania w danym pomieszczeniu. Meble z litego drewna do salonu to przede wszystkim komody, które prócz funkcji przechowywania czy eksponowania ustawionych na powierzchni przedmiotów same odgrywają rolę dekoracyjną. Taki mebel jest solidny i na pewno dobrze posłuży przez wiele lat. Mówiąc o salonie, warto wspomnieć o jego jadalnianych funkcjach, które pełni w wielu domach. Stół z litego drewna jest dumą gospodyni. Zapamięta on pewnie niejedno spotkanie rodzinne. Pragnąc odjąć mu nieco wrażenia ciężkości, jakie może wywoływać grubość desek lub bloków, można zainwestować w model oparty na cienkich, lekkich nogach, na przykład metalowych wspornikach, które nawiązują już do stylu loftowego, glamour, nowoczesnego, zależnie od konkretnego projektu. box:offerCarousel box:offerCarousel Lite drewno w sypialni Meble z litego drewna świetnie pasują również do sypialni. Harmonia i wyciszenie, jakie oferują, są niezbędne w miejscu spania. Warte uwagi są ramy łóżek wykonane z litego drewna, prezentujące się klasycznie, elegancko i szykownie. Można też pójść w nieco inne rejony i nadać całości góralską nutę, ścieląc drewniane łóżko haftowaną pościelą i owczymi skórami. Wielbicielom klimatów orientalnych do gustu przypadną zachwycające swymi formami meble kolonialne. Szafa czy skrzynia z egzotycznego drewna mogą w zdecydowany sposób zdefiniować całą aranżację. Meble z litego drewna – trwałość na lata i możliwość zmian Lite drewno wykorzystywane w meblarstwie to wyjątkowa jakość, która przetrwa wiele lat. Potwierdzeniem tej tezy może być mnogość przykładów takich przedmiotów w sklepach z antykami. Ponadto można śmiało stwierdzić, że widoczny ząb czasu działa na korzyść ich wyglądu, dodaje charakteru i wprowadza wrażenie historii opowiadanej przez znajdujący się w mieszkaniu kredens czy stół. Warto zauważyć też, że takie meble z litego drewna z dużym powodzeniem poddają się zabiegom renowacyjnym i dowolnym zmianom typu malowanie, decoupage czy też sztuczne postarzanie. To na pewno ucieszy wszystkich fanów personalizacji i indywidualnego stylu. Lite drewno zdecydowanie zasługuje na miejsce w każdym mieszkaniu. Jest surowe, eleganckie, ale i ciepłe, przyjemne, z historią i bliskością z naturą. Czego chcieć więcej? Porządny mebel, nawet jeżeli drogi, posłuży przez lata, więc inwestycja jest absolutnie uzasadniona.
Surowe i eleganckie – lite drewno w sypialni i salonie
Wysłanie dziecka do przedszkola zawsze wiąże się ze stresem rodziców. Gdy mamy do czynienia z bliźniakami, jest on podwójny. Martwić może nas nie tylko to, czy dzieciom spodoba się w nowym środowisku i czy podołają wszystkim obowiązkom. Problematyczna okazać się może także kwestia ich ubioru. Poniższy poradnik z pewnością nie rozwieje wszystkich wątpliwości, które dręczą rodziców, ale pomoże lepiej wybrać odpowiedni strój dla dzieci. Stawiamy na indywidualność Największy problem pojawia się wówczas, gdy bliźnięta są jednej płci. Ubieranie ich zawsze będzie wymagało większego zastanowienia. I choć kupowanie każdego ubranka w podwójnej ilości wydaje się łatwiejszym rozwiązaniem, to jednak w tym przypadku musimy pomyśleć przede wszystkim o dzieciach. Gdy przebywały w domu, strój nie miał aż takiego znaczenia – wystarczyło, że był wygodny. Gdy bliźniaki idą do przedszkola zmienia się ich otoczenie. Aby rówieśnicy dostrzegli ich indywidualność, warto ubierać dzieci w odmienny sposób. Ubierając każde dziecko inaczej zapobiegniemy w ten sposób myleniu dzieci – czy to przez inne dzieci, czy nawet przez wychowawców. Nie narzucajmy im jednak określonego stylu – niech dziecko samo wybierze strój, który będzie mu odpowiadał. Jak wiadomo jest to jeden ze sposobów wyrażania własnej osobowości. Możemy być pewni, że chłopcy nie będą zadowoleni, gdy będziemy ich zmuszali do noszenia ubranek w kolorze np. różowym. Wygoda przede wszystkim Poza różnorodnością, ubranka dla bliźniaków powinny spełniać również inne wymogi. Przede wszystkim muszą być wygodne i praktyczne. Najlepszym strojem dla przedszkolaka, zarówno dla dziewczynki, jak i chłopca mogą być spodenki na szelkach. W przypadku chłodniejszych dni, można założyć pod nie rajtuzy i wygodny strój gotowy! Co ważne, można je regulować w zależności od wzrostu malca. By służyły jak najdłużej Przedszkolak rośnie jak na drożdżach, w związku z czym nowe ubrania trzeba będzie kupować nawet co miesiąc. Chcąc zaoszczędzić nieco pieniędzy, warto zawsze kupić ubranka „na wyrost”, tak by mogły być używane przez dłuższy czas. W przypadku dziewczynek sprawdzić mogą się kolorowe tuniki z nadrukami. Początkowo będą nieco za długie, ale z czasem zaczną służyć jako koszulki. Wybierając sukienki zwracajmy uwagę na to, by nie miały zaznaczonej talii. W przypadku chłopców dobrym wyborem będą bluzy, koszulki i sweterki. Ważne, aby wszystkie miały duże otwory na głowę i szerokie rękawy, nie ograniczające ruchów dziecka. Spodenki będą użyteczne dłużej, gdy będzie można dostosować ich długość do wzrostu dziecka. Najlepiej zatem wybierać takie, które mają możliwość podwijania. Dobrą opcją będą też spodnie dresowe na gumce, które maluch będzie mógł bardzo szybko ubrać. Dziewczynkom mogą przypaść do gustu tzw. alladynki. Buty zawsze wybieramy co najmniej o jeden rozmiar większe. Da nam to pewność, że dziecko będzie mogło swobodnie poruszać palcami w bucie. Aby w przedszkolu bliźniaki czuły się komfortowo, warto zainwestować w dodatkowe lżejsze kapcie, najlepiej z wyszytymi inicjałami każdego dziecka. W przypadku gdy kupimy ubranka jednokolorowe, możemy ozdobić je naprasowanki z imieniem, lub postacią z ulubionej bajki. Szybkie ubieranie Niezależnie od tego, czy dzieci ubierają się już same, czy nie, warto wybierać takie stroje, których zakładanie nie będzie wymagało wiele czasu. Co więc wybrać? Przede wszystkim ubrania bez guzików, a jeśli się na nie zdecydujemy, niech będzie to np. sweter z dużymi guzikami. Lepszą opcją będzie jednak sweter na suwak, którym dziecko będzie posługiwało się znacznie sprawniej. Unikajmy ubrań, w których zapięcie znajduje na plecach – utrudni to dziecku samodzielne ubieranie się. Zwracajmy również uwagę na materiał, z którego wykonane są ubrania, tak by np. wewnętrzne podszycie bluzy nie przylegało zbyt mocno do koszulki i tym samym utrudniało jej ściągnięcie. Jeśli kupujemy bluzki lub bluzy, w których odróżnienie tyłu od przodu sprawia trudność (nawet nam) warto to zmienić, stosując naprasowanki. Dodatki W tym przypadku możemy najbardziej zaszaleć. To właśnie one podkreślają indywidualny charakter każdego dziecka. Na ich wybieranie poświęćmy zatem jak najwięcej czasu. Ważne by zakupy robić wspólnie z dziećmi, co pozwoli uniknąć ewentualnych sporów. Wszystkie te porady sprawdzą się zwłaszcza podczas wybierania takich elementów dziecięcego stroju, jak: czapki, szaliki, plecaki, czy skarpetki.
Jak ubrać bliźniaki do przedszkola?
Dwa lata to już konkretny wiek! Chłopcy w tym wieku łatwością i radością chodzą, biegają i zdobywają nowe doświadczenia. Aby pomóc dziecku w odkrywaniu świata, warto zastanowić się nad odpowiednim prezentem na drugie urodziny. Im więcej pasji uda się zaszczepić od małego, tym lepiej. A więc, do dzieła! Podpowiadamy, jakie prezenty dla chłopca będą dobrym wyborem. Szukasz ciekawego prezentu dla chłopca na drugie urodziny? Na rynku dostępnych jest wiele ciekawych produktów, ale zanim wybierzemy odpowiedni – warto poznać kilka propozycji. Poniżej przedmioty, które na pewno zachwycą każdego malucha, a przy tym nie wykroczą poza ustalony budżet. Basen z kulkami box:imagePins box:pin box:pin box:pin Jedną z ciekawych propozycji na prezent dla chłopca będzie basen z kulkami. Będzie świetną rozrywką dla dziecka, a przy tym zapewni chwilę wytchnienia dla rodziców. Co więcej, nawet jeśli maluch podrośnie, również może z niego korzystać. Wystarczy, że dokupimy zjeżdżalnię, z której będzie mógł się zsuwać. Latem możecie potraktować go jako tradycyjny basen, a jak wiadomo – nie ma nic lepszego niż zabawa w basenie napełnionym po brzegi wodą. Bajkowa pościel Prezenty nie muszą być jednak wyłącznie edukacyjne. Można sprawić dziecku przyjemność także poprzez praktyczne upominki. Jeśli dwulatek szczególnie upodobał sobie daną kreskówkę, warto obdarować go pościelą z jej motywem. Do tego koniecznie przydadzą się dodatkowe poszewki do kompletu i miękkie kocyki, a jeśli uda nam się znaleźć również piżamki – nie potrzeba już nic więcej. W takim zestawie sny z pewnością będą bardziej kolorowe. Hulajnoga box:imagePins box:pin box:pin box:pin Jeśli nie basen z kulkami, ani nie pościel, to może hulajnoga? Jest to jeden z najchętniej wybieranych prezentów na urodziny dla małego dziecka. Głównie dlatego, że dostarcza dużo radości, a także od małego uczy aktywności. Zanim jednak zdecydujesz się na zakup hulajnogi, warto wziąć pod uwagę odpowiednie akcesoria. Bez nich ani rusz! Koniecznie dobierz kask, by chronił głowę malucha oraz ochraniacze na łokcie i kolana. Rowerek trójkołowy Jeśli mówimy o upominku dla dwulatka, nie sposób nie wspomnieć o rowerze. Tym razem jednak w niestandardowej odsłonie, bo na trzech kołach. Rowerek trójkołowy ma to do siebie, że przyucza dziecko do jazdy od małego, dlatego w przyszłości będzie mu zdecydowanie łatwiej zacząć jeździć na tradycyjnym rowerze. Idealny prezent dla dziecka, które uwielbia spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Jaki prezent na roczek, a jaki na dwa latka? Każdy wiek niesie ze sobą zmiany, również pod kątem prezentów. Dziecko z roku na rok jest bogatsze w nowe doświadczenia, dlatego warto skupić się na jego upodobaniach. Jeśli maluch lubi aktywność, możesz obdarować go hulajnogą lub rowerkiem trójkołowym. Gdy jednak na topie są kreskówki – pościel z motywem z ulubionej bajki okaże się strzałem w dziesiątkę.
Drugie urodziny – pomysł na prezent do 100 zł dla chłopca
„Grzesznica” wywołuje silne emocje, zaciekawia i jednocześnie zaskakuje nieprzewidywalnością zdarzeń. Intrygująca opowieść przypadnie do gustu miłośnikom thrillerów. Nietypowa bohaterka i podróż w odmęty ludzkiej psychiki. Brzmi jak coś, co mogłoby ci się spodobać? W takim razie koniecznie sięgnij po „Grzesznicę” i zobacz, jak fatalna w skutkach może okazać się trauma przeżyta w dzieciństwie. Cora Bender – spokojna kobieta czy grzesznica? Młoda mężatka – Cora Bender w trakcie pobytu nad jeziorem z rodziną, zupełnie nieoczekiwanie morduje nożykiem do jabłka opalającego się mężczyznę. Kobieta nie wbija ostrza na ślepo, lecz z zimną krwią wymierza kolejne ciosy z precyzją zawodowego mordercy. Jak do tego doszło? Co pchnęło ją do tego czynu? Tę tajemnicę odkryjemy w kolejnych rozdziałach lektury. Cała fabuła koncentruje się na odkryciu motywacji bohaterki. Trzeba przyznać, że autorka zaserwowała nam w książce niezwykle złożony portret psychologiczny. Cora Bender to bohaterka trudna do jednoznacznego zakwalifikowania. Nikt by się po niej nie spodziewał takiego zachowania. Nie wiemy, czy ofiara była przypadkowa, czy też wręcz przeciwnie? Czy przemawia przez nią arogancja, czy też może trauma? Kiedy mówi prawdę, a kiedy najzwyczajniej w świecie kłamie? Nikt ze znajomych jej osób nie przypuszczał, że jest zdolna do morderstwa. Autorka sprytnie dozuje informacje. Detektyw na tropie Prowadzący śledztwo komisarz Rudolf Grovani początkowo myśli, że sprawa jest podobna do wielu innych, z którymi miał do czynienia w swoim zawodzie. Jednak im dłużej przesłuchuje Corę, tym więcej rzeczy zaczyna się nie zgadzać. Pojawia się wiele zgrzytów i nieścisłości, a cała historia zupełnie nie trzyma się kupy. Ciekawość detektywa i chęć odkrycia prawdy powodują, że poznajemy historię o piekle na ziemi, którego nikt nawet nie byłby w stanie sobie wyobrazić. Cała książka koncentruje się na odkryciu drogi, jaką przeszła Cora od dzieciństwa do zbrodni. Cora kłamie, wypiera wiele faktów, a jej umysł jest niezwykle skomplikowanym labiryntem. Tu i ówdzie natrafiamy na nowe fakty, ale wszystkie one krążą wokół tego samego tematu. Na fabułę składa się wiele retrospekcji – niejednokrotnie wracamy do tych samych wydarzeń z przeszłości Cory, odkrywając kolejne tajemnice. Wielką zaletą tej książki jest właśnie ciekawa przeplatanka poszczególnych historii, motywów, wątków i podejrzeń rzucanych przez bohaterów. Dzięki temu czytelnik może się zatracić w śledztwie i próbować samodzielnie je rozwikłać. To, co niewątpliwie udało się autorce, to skonstruowanie bardzo złożonego portretu psychologicznego głównej bohaterki. Potrzeba nie lada kreatywności i warsztatu pisarskiego, aby stworzyć bohaterkę o tak kruchym umyśle, kryjącym tak wiele tajemnic i obarczonym traumami z przeszłości. Są one powiązane z brakiem akceptacji, skrajnym katolicyzmem, molestowaniem, zagubieniem, a wreszcie poczuciem winy. Te wszystkie wątki składają się na trudną lekturę, która pozwala nam na zrozumienie absurdalnych na pierwszy rzut oka zachowań. Źródło okładki: www.otwarte.eu
„Grzesznica” Petra Hammesfahr – recenzja
Listwę przepięciową powinniśmy wybrać, zanim zdecydujemy się na jakikolwiek sprzęt elektroniczny. Każde urządzenie potrzebujące zasilania z gniazdka elektrycznego należy podpiąć pod listwę antyprzepięciową. W ten sposób zabezpieczymy drogi sprzęt przed uszkodzeniem spowodowanym nagłym skokiem napięcia. Jak działa listwa przepięciowa/antyprzepięciowa? Opisywany sprzęt występuje pod kilkoma nazwami. Można go spotkać jako listwę przepięciową lub listwę antyprzepięciową. Jeśli zobaczycie oznaczenie – listwa filtrująca – to ona nie spełni pokładanych w niej nadziei, czyli nie zabezpieczy podłączony sprzęt elektroniczny. Ważne, aby kupowane urządzenie było wyposażone w jak największą liczbę wtyczek. Minimalna liczba to 4, ale z doświadczenia wiem, że listwa przy komputerze powinna mieć co najmniej 6 miejsc. Najważniejszym elementem listwy jest warystor. To właśnie ta część, w przypadku zbyt dużegoskoku napięcia, absorbuje energię i natychmiast odłącza urządzenie. W ten sposób zabezpiecza sprzęt przed uszkodzeniem. Niektóre modele listew mają po kilka warystorów – po jednym przy każdej wtyczce oraz jeden główny. I to jest najbezpieczniejsze rozwiązanie. W wielu listwach przepięciowych można spotkać dodatkowe filtry, m.in. LAN, telefoniczny, przeciwprzepięciowy, ale także filtr RFI/EMI, który odpowiada za tłumienie zakłóceń emitowanych przez fale radiowe lub pole elektromagnetyczne. Kolejnym niezwykle ważnym czynnikiem jest absorpcja energii. Im wyższa wartość tego parametru, tym dla użytkownika zdecydowanie lepiej. Najniższa zalecana wartość wynosi około 400 J. Z kolei czas reakcji definiuje, ile czasu potrzebuje listwa, aby odciąć płynący prąd. Najwyższa, i pożądana, szybkość to 25 ns. Należy także zwrócić uwagę na parametr o nazwie maksymalny prąd impulsu. W tym przypadku sytuacja wygląda tak samo jak w absorpcji energii. Im wyższa wartość, tym lepiej. Jednostka miary to kiloampery. Najmniejsza wielkość to 6 kA, a w najlepszych listwach ten parametr ma wartość do 90 kA. Ponadto warto się zastanowić, czy listwa ma funkcję uniemożliwiającą włożenie palca lub innych przedmiotów. Jest to niezwykle ważne, kiedy w domu czy w biurze znajdują się małe dzieci, np. w przedszkolu. Niezwykle istotnym parametrem jest maksymalne obciążenie dla listwy. Koniecznie trzeba zwrócić na to uwagę, jeśli zamierzamy podłączyć urządzenia, które charakteryzują się dużym poborem prądu. Im ta wartość będzie wyższa, tym więcej mocniejszych sprzętów można podłączyć. Bardzo często listwy montowane są na ścianie i jeśli taki mamy zamiar we własnym biurze, warto spojrzeć na konstrukcję, czy ma specjalnie zaprojektowane uchwyty. Polecane modele Firma Esperanza przygotowała ciekawy model, który kosztuje nieco ponad 20 zł. A w tej kwocie klient otrzyma listwę z 5 wtyczkami, które mają osobne włączniki. Przewód ma standardową długość, która wynosi 1,5 m. Niewiele droższym produktem jest EVER Optima. Kosztuje trochę ponad 30 zł. Listwa została wyposażona w 6 gniazd sieciowych z systemem ochrony przed dostępem dzieci (SYSTEM CHILD PROTECTION). EVER Optima ma także wskaźnik aktywności zabezpieczenia antyprzepięciowego. Listwa Acar F5 kosztuje 27 zł, zawiera 5 wtyczek przeciwprzepięciowych. Produkt daje możliwość ułożenia kabla sieciowego (1,5 m) w 4 kierunkach. Wykonany jest z niepalnego tworzywa. Producent oferuje 10 lat gwarancji. Listwa antyprzepięciowa Primera-Line 10 umożliwia podłączenie aż 10 urządzeń. Na 5 wtyczek dostępny jest 1 przełącznik, dlatego w tym modelu są 2. Kabel ma długość 2 m. Produkt można śmiało zamontować na ścianie. Ostania propozycja to Qoltec Quick Switch z 8 wtyczkami. Obudowa jest wykonana z niepalnego tworzywa. Prąd znamionowy wynosi 16 A. Kabel ma długość 3 m. Jaką listwę wybrać? Obecnie na rynku oferta listew jest naprawdę bardzo szeroka. W każdym sklepie na pewno jest dostępnych kilka modeli w różnych przedziałach cenowych. Najtańsze wersje kosztują kilkanaście złotych, ale ich przeznaczenie jest raczej domowe. Pod takie urządzenia nie należy podłączać drogich sprzętów. Listwy, które kosztują nieco poniżej 100 zł, to produkty, pod które można śmiało podłączyć wiele urządzeń, i to tych drogocennych. Jednak koniecznie przed zakupem przeczytajcie specyfikację, aby później nie było rozczarowania. Jednak listwa przepięciowa/antyprzepięciowa musi występować w każdym biurze i w każdym domu. Koniecznie!
Listwa przepięciowa do 100 zł – niezbędnik domowego biura
Na Allegro nie brakuje laptopów, które oferują świetne parametry techniczne, ale są pozbawione preinstalowanego fabrycznie systemu operacyjnego. Kogo może zainteresować taki wariant komputera, a kto powinien zdecydować się raczej na model z zainstalowanym systemem operacyjnym? W przypadku laptopów niekwestionowanym liderem na rynku systemów operacyjnych jest naturalnie Windows. Na Allegro bezsprzecznie najwięcej notebooków posiada zainstalowany systemem Windows 8 lub Windows 7. Oprócz tego do wyboru mamy również laptopy, które w kategorii „system operacyjny” występują pod oznaczeniem „inny”. Znajdziemy tam komputery przenośne firmy Apple, czyli popularne MacBooki z autorskim systemem operacyjnym tej firmy – OS X, urządzenia hybrydowe z systemem Android, a także laptopy z zainstalowanym systemem Linuks. W sprzedaży znajdują się jednak również takie modele, które w ogóle nie posiadają zainstalowanego systemu operacyjnego. W tym poradniku spróbuję odpowiedzieć na pytanie, kto może się nimi zainteresować, kto zaś powinien wybrać model, na którym znajdzie gotowe do pracy oprogramowanie. Laptopy bez systemu operacyjnego Laptopy uznanych producentów bez zainstalowanych systemów operacyjnych odznaczają się niemal zawsze bardzo atrakcyjną ceną zakupu w stosunku do konkurencyjnych egzemplarzy, które taki system posiadają. Dlaczego? Powód jest prosty. Firmy zajmujące się produkcją notebooków nie są zmuszone do ponoszenia opłaty licencyjnej na rzecz tego, kto takie oprogramowanie stworzył. Dzięki temu możemy liczyć na to, że egzemplarz bez „okienek” Microsoftu będzie pod pewnymi względami lepszy od tego, który takowe ma już preinstalowane. Jeśli tak, to w atrakcyjnej cenie nabędziemy notebooka, który posiada już np. dysk SSD, dedykowaną kartę graficzną lub odznacza się ponadstandardową, jak na obecne warunki, ilością pamięci RAM. To nie lada gratka dla wszystkich użytkowników, którzy chcieliby nabyć sprzęt oferujący niezłe parametry, ale w rozsądnej cenie. Co jednak z systemem operacyjnym? Bez niego, rzecz jasna, żaden komputer nie będzie nam do niczego przydatny. W tym zakresie do wyboru mamy trzy zasadnicze rozwiązania: Skorzystanie z systemu Microsoft Windows, który już posiadamy. Cześć użytkowników oprogramowania firmy Microsoft może być posiadaczami wersji BOX Windowsa 7. W przypadku tego wariantu dystrybucji, system nie jest przypisany do konkretnego komputera i mamy pełne prawo do zainstalowania go na nowym laptopie. Zainstalowanie darmowej dystrybucji systemu Linuks. Darmowy, oparty na idei wolnego i otwartego oprogramowania system rodem z Finlandii w ciągu ponad 20 lat swojej historii stał się potężnym konkurentem dla okienek Microsoftu. W obiegowej opinii sporo osób może postrzegać Linuksa za trudne w obsłudze i nieprzyjazne użytkownikowi oprogramowanie. Tymczasem dzięki wielu wariantom, pod jakimi występuje ten system, i zróżnicowanemu interfejsowi graficznemu, obsługa może okazać się równie łatwa (a według wielu fanów Linuksa – nawet łatwiejsza), jak w przypadku Windowsa. Warto wiedzieć, że korzysta z niego na co dzień Warszawska Giełda Papierów Wartościowych oraz amerykańska NASA. Czasowe wykorzystywanie darmowego oprogramowania i dokupienie systemu Windows 8 w późniejszym czasie. Z całą pewnością opisane powyżej korzyści będą atrakcyjne dla wszystkich osób, które z różnych przyczyn chciałyby nabyć w pierwszej kolejności odpowiedni pod względem specyfikacji technicznej sprzęt, a dopiero później oddzielnie dokupić system Windows. To rozwiązane sprawi, że wydatki na sprzęt nie będą skumulowane. W okresie przejściowym możemy korzystać z darmowych systemów operacyjnych – różnych odmian Linuksa.Co więcej, takie rozwiązanie niesie ze sobą dodatkową korzyść. Wraz z debiutem Windowsa 8, Microsoft dość znacząco zmodyfikował również licencję OEM tego systemu. Do tej pory bowiem zapisy tego typu licencji sprawiały, iż system musiał pozostać zainstalowany na jednym przypisanym do niego komputerze. Zmiana laptopa wymuszała konieczność wykupienia nowej licencji (budziło to spore wątpliwości podczas wymiany poszczególnych części komputera). Poza tym nie była dopuszczalna sprzedaż samego systemu bez komputera. Tymczasem nic nie stoi na przeszkodzie, aby system Windows 8 OEM zainstalować na jednym fizycznym komputerze, a po sprzedaży komputera, powtórzyć tę czynność z innym laptopem. Laptopy z system operacyjnym Laptopy z preinstalowanym systemem operacyjnym polecam tym wszystkim, którzy nie posiadają wcześniej zakupionego oprogramowania i nie są gotowi na wykorzystywanie oprogramowania typu Linuks. To z całą pewnością dobre rozwiązanie dla tych, którzy oczekują, że tuż po zakupie komputer będzie gotowy do pracy. Laptopy z systemem Windows lub notebooki Mac z OS X to również konieczność dla tych użytkowników, którzy posiadają zakupione wcześniej oprogramowanie użytkowe, np. programy graficzne, narzędziowe, specjalistyczne (np. programy do zarządzania firmą), które nie mają wersji dla systemu Linuks i nie posiadają wersji webowych (przeglądarkowych).
Laptop bez systemu operacyjnego – dla kogo?
Wyścig między policyjnymi radiowozami oraz szybkimi i ekskluzywnymi samochodami sportowymi rozgorzał na dobre. Jeśli myślisz, że któraś ze stron ma tu przewagę, jesteś w błędzie. Spodziewaj się setek zaciętych pojedynków w świecie online „Need for Speed Rivals”. Klasyka gier wyścigowych Trudno przewidzieć, czy jakakolwiek gra wyścigowa zdetronizuje kiedykolwiek „Need for Speed”. Jej urok polega na tym, że swoją prostotą potrafi przyciągnąć do siebie graczy, którzy w ogóle nie interesują się samochodami. Niestety nigdy nie zrozumiem, dlaczego w serii zrezygnowano z funkcji split screen, ponieważ wspólna gra przy jednej konsoli dostarczała mi i wielu innym graczom najwięcej rozrywki. Jednakże w czasach, w których coraz trudniej znaleźć czas na wieczór z przyjaciółmi spędzony na beztroskim graniu, warto móc wziąć udział w grupowym wyścigu, nawet jeśli ma on jedynie odbyć się zdalnie. „Need for Speed” może nie jest wymagającą produkcją, ale na pewno jest bardzo relaksującą grą wyścigową, w której brak skomplikowanej mechaniki wynagrodzono świetną grafiką i wielką dozą grywalności. Policjanci nie zostają w tyle Tryb kariery oferuje nam dwie ścieżki rozwoju. W pierwszym z nich jesteśmy wyjętym spod prawa kierowcą, który stale łączy udział w nielegalnych wyścigach z wymykaniem się policjantom. Drugi z nich stawia nas po drugiej stronie barykady. Musimy zaprowadzić porządek na ulicach i udaremnić wszelkie nielegalne wyścigi, na które się natkniemy. Mechanika jest tu bardzo prosta – jeśli chcesz złapać pirata drogowego, musisz doprowadzić do kilku efektownych zderzeń. Jeśli wcielisz się w rolę uczestnika wyścigów, wystarczy uciec i znaleźć się poza radarem przeciwnika, a następnie mieć nadzieję, że nie podąży za tobą. Szanse są bardzo wyrównane. Każdy z samochodów (łącznie z radiowozami) wyposażony jest w klasyczne nitro. Dzięki temu gra oferuje mnóstwo emocji i zawrotne tempo. Stary dobry „Need for Speed” Choć „Rivals” stanowi mały przełom w serii NFS, na pewno zadowoli wszystkich fanów tego tytułu. Znów mamy do czynienia z przepiękną grafiką i jeździmy samochodami, na które aż miło patrzeć. Nad nami migają flesze radarów, które informują nas o kolejnych rekordach w przekraczaniu przepisów. „Rivals” udowadnia, że nie przez przypadek jest to najbardziej popularna seria gier wyścigowych. Choć formuła ma wiele lat, wciąż można ją udoskonalać i wprowadzać do niej kolejne elementy, nie zmieniając samego stylu rozgrywki. Umiejętne wymieszanie wyścigów z pościgami przyniosło serii nową jakość. Dla fanów rozgrywek z przyjaciółmi w czasie rzeczywistym (niestety nie tych kanapowych) na pewno doskonałym udogodnieniem wyda się zrównanie w „Rivals” trybu single- i multiplayer. Tylko od ciebie zależy, czy wdasz się w pościg z innym graczem, czy będziesz wykonywać jedno z zadań, które czeka na ciebie na wirtualnej mapie. Niestety o pauzie musisz zapomnieć, wszystko dzieje się tu i teraz i nie ma chwili na złapanie oddechu. Obecność w świecie „Need for Speed Rivals” to udział w nieustannym wyścigu – ciągłej pogoni lub ucieczce. W każdej chwili zza zakrętu może wyjechać radiowóz i spróbować cię dopaść. Wymagania sprzętowe „Need for Speed Rivals” Minimalne: System operacyjny: Windows Vista (Service Pack 2) 32-Bit Procesor: Intel 2.4 GHz Core 2 Duo lub AMD 2.8 GHz Athlon X2 Pamięć RAM: 4 GB Ilość miejsca na dysku twardym: 30 GB Karta graficzna (AMD): AMD Radeon 3870 512 MB lub nowsza Karta graficzna (NVIDIA): NVIDIA GeForce 8800 GT lub nowsza Karta graficzna (Intel): Intel HD 4000 Integrated 512 MB lub nowsza Karta dźwiękowa: kompatybilna z DirectX 10.1 Prędkość łącza: 512 KBPS lub szybsza Zalecane: System operacyjny: Windows 7 (Service Pack 2) Procesor: Intel Quad-Core CPU or AMD Six Core CPU Pamięć RAM: 8 GB Ilość miejsca na dysku twardym: 30 GB Karta graficzna (AMD): AMD Radeon 7870 3GB lub nowsza Karta graficzna (NVIDIA): NVIDIA GeForce GT660 lub nowsza Karta dźwiękowa: kompatybilna z DirectX 11 Dostępność: Gra „Need for Speed Rivals” dostępna jest na: PC, Xbox 360, PS4.
„Need for Speed Rivals” – recenzja gry
Odchudzanie kojarzy się wylewaniem hektolitrów potu, katorżniczą pracą oraz wieloma wyrzeczeniami, które mimo wszystko nie gwarantują sukcesu. A jeśli uprawianie wybranego sportu nie powoduje zakładanych zmian w naszym ciele? Czy stagnacja i znużenie tymi samymi ćwiczeniami nie powodują zaprzestania odchudzania? Może czas spróbować czegoś nowego? Okazuje się, że boks to doskonały sposób na modelowanie własnej sylwetki. Odchudzanie na pierwszy rzut oka może się wydawać drogą przez mękę. Odstawienie ulubionych (choć niezdrowych) produktów i potraw oraz zmniejszenie ilości spożywanych kalorii mogą nie napawać optymizmem. Jeżeli dodamy do tego dziesiątki godzin spędzonych na pokonywaniu kolejnych kilometrów lub ćwiczeniu tych samych układów aerobiku, to nasz zapał może szybko zniknąć. Fitness kluby coraz częściej wychodzą naprzeciw wymaganiom klientów, oferując bardziej wyszukane formy odchudzania. Jedną z nich jest trening bokserski, który pozwoli na uzyskanie wymarzonej sylwetki w zupełnie inny sposób. Boksowanie na spalanie Trening bokserski to jedne z najbardziej wymagających zajęć sportowych. Trudno znaleźć drugi tak skuteczny sposób na spalanie kalorii. W trakcie typowej jednostki treningowej ćwiczący zawodnik jest w stanie spalić nawet do 1000 kalorii! To wartość nieporównywalnie wyższa niż uzyskiwana w innych, o wiele częściej wybieranych dyscyplinach sportowych. Dla porównania: podczas godzinnego joggingu możemy spalić 400–600 kalorii. Trening bokserski kompleksowo oddziałuje praktycznie na wszystkie partie mięśniowe. Już po 20-minutowej rozgrzewce można poczuć palące ciepło przechodzące przez mięśnie. A to dopiero początek. Część główna to wysiłek o charakterze interwałowym, składający się w głównej mierze z ćwiczeń biegowych, podskoków na skakance oraz serii uderzeń na tarczach wzmacniających nogi, ramiona, plecy oraz mięśnie korpusu. Dzięki takiemu typowi treningu nasza wydolność zaskakująco szybko się poprawi, a mięśnie nabiorą efektownego szlifu. Boks to także idealny sposób na zapomnienie o problemach dnia codziennego i pozbycie się stresu. Intensywność zajęć powoduje wydzielanie ogromnej ilości endorfin, korzystnie wpływających na nasze samopoczucie i efektywność ćwiczeń. Sprzęt bokserski Przygoda z boksem wymaga zaopatrzenia się w podstawowy sprzęt, bez którego każdy potencjalny pięściarz narażony jest na kontuzje. Podstawę stanowią rękawice bokserskie. Ich różnorodność sprawia, że nawet doświadczeni sportowcy miewają problem z wyborem idealnego modelu. Podczas treningu najlepiej sprawdzą się jednak rękawice na rzep, bardzo wygodne i łatwe do założenia. Materiał, z którego powinny być wykonane, jest na dobrą sprawę kwestią indywidualną. Te ze skóry naturalnej będą zdecydowanie droższe, ale posłużą nam o wiele dłużej. Na początek możemy się zdecydować na model z materiału syntetycznego, który nie obciąży znacząco naszego budżetu. Kolejnym niezbędnym elementem są owijki, czyli specjalne bandaże bokserskie, zapewniające stabilizację stawów i chroniące przed kontuzjami. Najczęściej spotykane są taśmy o długości od 3 do 4 metrów. Bardziej zaawansowani pięściarze powinni ponadto mieć kask treningowy oraz „szczękę”, czyli ochraniacz na zęby. Nieodzowna w salach bokserskich jest skakanka. Ta znana z dzieciństwa zabawka służy pięściarzom jako podstawowy sprzęt do rozgrzewki. Profesjonalne skakanki wykonane są ze stali i kosztują 30–50 zł, jednak równie dobrze sprawdzą się modele wykonane ze skórzanego rzemienia. Boks to przede wszystkim doskonała zabawa, która w ogóle nie musi się kojarzyć z brutalnością, siniakami i krwawiącymi ranami. To sport polecany zarówno dla dzieci, jak i dorosłych i bez podziałów na płeć.
Boks odchudza!
Już niedługo wiosna! Wszyscy co roku czekamy na nią z niecierpliwością. Możemy umilić sobie ten czas, szyjąc ptasią girlandę. W stonowanej, pastelowej kolorystyce będzie idealnie pasować do wystroju pokoju dziecięcego. Jest prosta w wykonaniu, jedyne, czego potrzebujesz, to trochę chęci i czasu. To co, zaczynamy? Co będzie potrzebne? Lista rzeczy niezbędnych do wykonania ptasiej girlandy: bawełna, nieduże kawałki w różnych wzorach i kolorach, wypełnienie, najlepiej kulka silikonowa, tasiemka satynowa, maszyna do szycia, podstawowe akcesoria krawieckie. 1.Przygotowujemy szablon. Możemy naszkicować go sami lub wydrukować gotowy z sieci. Szablon odrysowujemy na podwójnie złożonej bawełnie i wycinamy z zapasem na szew. Na górze dodajemy złożoną tasiemkę, wsuwamy ją między warstwy materiału i przypinamy. 2.Zszywamy i zostawiamy otwór na wywinięcie. Nacinamy zapas materiału na rogach i łukach. 3.Odwracamy, rozprasowujemy, wypełniamy kulką silikonową. Zszywamy ręcznie otwór. 4.Szyjemy pozostałe ptaki – tyle, by wypełniły planowaną długość girlandy. 5.Odcinamy odpowiednią długość tasiemki (długość girlandy + 40 cm na wiązania). Przywiązujemy ptaki, ale pamiętamy, by rozmieścić je symetrycznie. Ptasia girlanda jest gotowa! Jeśli nie masz czasu na samodzielne wykonanie girlandy lub chcesz zobaczyć więcej inspiracji, sprawdź produkty dostępne na Allegro.
Ptasia girlanda – DIY
Wysokie temperatury sprawiają, że człowiek poci się wszędzie. Nasze stopy także przeżywają istny koszmar, szczególnie jeśli mamy na nich zabudowane obuwie. Po całym dniu do naszych nosów dochodzi nieprzyjemny zapach... Jak pomóc stopom i się go pozbyć? Higiena to podstawa Do umycia stóp możemy użyć mydła antybakteryjnego. Zapobiegnie ono namnażaniu się bakterii, które są odpowiedzialne za brzydki zapach. W upalne dni stopy powinno się myć po każdym powrocie do domu. Jest to szczególnie ważne, gdyż wilgotne stopy ubrane w skarpetki czy rajstopy oraz buty to świetna pożywka dla grzybów, będących przyczyną grzybicy, którą niestety trudno jest wyleczyć. Obuwie To, w jakich butach chodzimy, ma bardzo duże znaczenie. Niestety, w większości biur i korporacji sandały czy po prostu obuwie typowo letnie nie jest mile widziane. Dlatego najlepiej zdecydować się na modele wykonane z naturalnych materiałów. W obuwiu ze skóry naturalnej lub z przewiewnego tworzywa noga nie będzie się pocić. Nawet po całym dniu biegania w skórzanych butach nieprzyjemny zapach jest znacznie słabszy lub w ogóle nie występuje. Na upały najlepszymi butami są więc sandały, japonki, klapki czy takie, które zostały zostały zrobione z naturalnych materiałów. Najgorsze są buty wykonane z tworzywa sztucznego, szczególnie jeśli są mocno zabudowane. Tworzywo sztuczne nie oddycha i nie odprowadza wilgoci, wyjątkiem są tylko specjalne materiały wykorzystywane do produkcji obuwia turystycznego. Rajstopy i skarpetki One także mają wpływ na zapach naszych stóp. Grube skarpety, wykonane z materiału mającego w swoim składzie w przeważającej ilości włókna sztuczne, będą wzmagać pocenie się stóp. Gdy na nie nałożymy jeszcze buty, które nie oddychają, stopa „utopi się” we własnym pocie. Dobrym rozwiązaniem jest kupno skarpetek z włókna bambusowego lub tych z jonami srebra, które ograniczają namnażanie się bakterii, co wpływa na zapach stóp. Włókno bambusowe z kolei bardzo dobrze pochłania wilgoć, a poza tym jest naturalne i pozwala stopom oddychać. Nie tylko skarpetki mogą przyczynić się do brzydkiego zapachu, ale też rajstopy mają w tym duży udział. Rzadko kiedy są one wykonane z naturalnych materiałów. Najczęściej składają się z lycry i elastyny, które nie przepuszczają powietrza i źle odprowadzają wilgoć. Dezodoranty i kremy Dostępnych jest wiele propozycji dezodorantów, mgiełek czy kremów ograniczających pocenie i walczących z nieprzyjemnym zapachem. Mogą pomóc w nagłych sytucjach. Najlepiej wybierać te na bazie składników naturalnych: im mniej chemii, tym lepiej. Mogą zawierać np. środki przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze, ograniczające pocenie, chłodzące (np. mentol) czy pochłaniające nadmiar wilgoci (np. talk). Charakterystyczny zapach stóp, który pojawia się po wysiłku lub całym dniu spędzonym na nogach, wcale nie musi utrudniać nam życia. Wystarczy wprowadzić kilka małych zmian, aby nasze stopy nie wydzielały odpychającego zapachu.
Jak zapobiegać nieprzyjemnemu zapachowi stóp?
Choć są hitami kosmetycznymi i pielęgnacyjnymi, w których naukowcy zawarli najnowsze formuły, technologie poprawiające urodę, to ich wygląd przypomina kosmetyki wprost z toaletki naszych babć. Fikuśne buteleczki, urocze pompki, słodkie jak cukierek kolory, czy kreskówkowe obrazki z dziewczynami w stylu pin-up. Albo biżuteryjne, klasyczne opakowania, jakich nie powstydziłaby się największa heroina kina lat 40. Od kilku sezonów moda na kosmetyki w stylu retro zawładnęła sercami kobiet na całym świecie. Bo przecież lubimy nie tylko świetne formuły, ale i piękne opakowania! Gdzie szukać kosmetyków w klimacie vintage i na co zwrócić uwagę poza opakowaniem przyjemnym dla oka? Aromaty zamknięte w pięknych flakonach Posiadanie takich buteleczek to chyba najskuteczniejszy sposób, by na swojej toaletce czy półce z kosmetykami stworzyć atmosferę retro. Wystarczy flakonik ulubionego zapachu. Największe marki proponują swoim klientkom melancholijne „wycieczki” do zapomnianych już dni, w których perfumy chowano w kryształowych buteleczkach. Designerzy prześcigają się w pomysłach, ale zdecydowanie lubią powracać do stylu retro. Jeśli mamy ochotę na zapach ukryty w naprawdę bogato zdobionym flakonie, wówczas wybierzmy ten kryształowy, z pięknie uformowanym szkłem, biżuteryjną zakrętką, ręczną pompką i w fikuśnym atomizerze. Możemy także wypróbować kultowe zapachy, które na rynku znane są od kilku dekad. Największe domy mody i twórcy zapachów wiedzą, że te legendarne wonie zawsze będą mieć amatorki, dlatego też nie zmieniają kształtu, ani nut zapachowych perfum. Jeśli jednak nasz ulubiony zapach w tym sezonie nie jest schowany we flakonie retro, nic straconego. Możemy sprawić sobie ozdobną buteleczkę w ukochanym kolorze. Wykończona pompką, ze złotą lub srebrną zawleczką, będzie świetnym pomysłem na prezent – ucieszą się z niego zarówno nastolatki, jak i babcie. Szminki i balsamy do ust w klasycznym wydaniu Czego nie może zabraknąć w kosmetyczce podczas chłodnych, jesiennych dni? Oczywiście dobrze nawilżającego balsamu do ust, jaki nie tylko chroni, ale i nawilża, poprawia wygląd warg i sprawia, że aplikacja kosmetyków kolorowych nie jest problemem. A może w tym czasie wybrać balsamik zamknięty w kolorowym opakowaniu w stylu pin-up? Słodkie kolory, piękny design i naturalna zawartość, to tylko niektóre z zalet. Dodatkowo twórcy uroczych kosmetyków sięgają do sprawdzonych zapachów w klimacie vintage – króluje: róża, wiśnia, mięta**. Głównym składnikiem jest wazelina, czyli podstawowy ingredient ze starych, dobrze znanych formuł. Tym razem jednak specjaliści dodali również do balsamów: olejki eteryczne, masło shea i, przyjemną dla ust, kamforę. Produkty chronią i pięknie wyglądają! Jeżeli lubimy usta w kolorze czerwieni czy różu, to możemy skusić się też na pomadki w stylu retro. Dla fanek klasycznej elegancji sprawdzą się te, zamknięte w bogato zdobionych, zazwyczaj dość ciężkich opakowaniach w kolorach metali szlachetnych. Złoto, srebrno, platyna. Do tego błyszczące kamyki. Tak piękne cacka to przyjemność używania! By jeszcze bardziej wzmocnić efekt retro, warto wybrać kolory umiłowane przez dawne gwiazdy filmowe – głębokie czerwienie, barwy wina. Dziewczyny lubiące dobrą zabawę i nieco lżejszy makijaż będą zachwycone słodkimi paletkami z zabawnymi printami. Kobiece kolory, przykuwające wzrok rysunki i delikatne błyszczyki o barwie jabłek – to hit dla studentek i uczennic. Wszystko wokół rzęs Wachlarz rzęs, który zahipnotyzuje każdego pana? Oczywiście, to bardzo w stylu glamour! Rzęsy muszą być długie, naprawdę czarne, mocno podkręcone i kuszące. Nic prostszego – zaufajmy specjalistom od teatralnego spojrzenia. W tym sezonie tusze do rzęs od zadań specjalnych chowają się w złotych i srebrnych flakonach oraz doskonale imitują sztuczne włoski na powiekach. Podczas wyboru swojego faworyta sprawdźcie szczoteczkę – jeśli macie rzęsy długie i gęste, wówczas sprawdzi się silikonowa, z drobniejszymi wypustkami. Dla posiadaczek mniej obfitych włosków polecam szczoteczki grubsze, z większą ilością włosia – te docierają głębiej i do każdej rzęsy. Piękne, ozdobne opakowania i dobrze dobrana szczoteczka zapewnią nam efekt sztucznych rzęs i spojrzenie godne femme fatale. A jeśli chcemy wzmocnić nasze włoski, wówczas najlepiej sięgnąć po odżywkę do rzęs lub skuteczne serum. Zdecydowanie najlepiej wybrać te na bazie składników naturalnych i olejku rycynowego. Co nie dziwi – serum może być również schowane w klimatycznym opakowaniu. Seksowna koronka i srebro świetnie wpisują się w trend vintage. Cała linia pielęgnacyjna w stylu diwy, to również świetny pomysł na jesienną kosmetyczkę. Codzienna toaleta sprawi nam mnóstwo przyjemności! Kocie oczy i paletki pin-up Jeżeli myślimy o dziewczynie sprzed kilkudziesięciu lat i jej makijażu, to przychodzi nam na myśl seksowna i kobieca kreska. Oczy są kocie, mocno podkreślone i naprawdę uwodzicielskie. Kreski nosiła Brigitte Bardot, Sophia Loren i Elizabeth Taylor. Stały się symbolem klasycznego, eleganckiego makijażu. Ale również zalotnego, nieco awangardowego stylu, który prezentowała Amy Winehouse. Dzisiaj to niezbędny element niemal każdej kobiecej toaletki, więc wybranie linera w stylu glamour będzie przyjemnością! Znakomicie sprawdzi się ten w pisaku o cienkim lub grubym zakończeniu – ułatwi tworzenie misternych kresek. Wykończony złotymi elementami będzie prezentował się elegancko i subtelnie. By dodać swojemu makijażowi stylu retro, możemy również sięgnąć po urocze paletki cieni, które ukryte są w zabawnych i stylowych opakowaniach, jakich nie powstydziłaby się żadna pin-up girl. Delikatne i dzienne brązy, uwodzicielskie zielenie i granaty, a także nieśmiertelna szarość i cień, to tylko niektóre z kolorów znajdujących się w fantazyjnych zestawach. Możemy wybierać spośród cieni sypkich, kremowych. Znajdziemy wykończenia: matowe, perłowe i iskrzące drobinkami. A nazwy paletek i cieni w nich schowanych będą wzbudzać w nas zachwyt przy każdym nałożeniu, bo przecież miło jest malować się kosmetykiem „Silly”, „Sexy” czy „Sassy”! Cera jak z filmu! Czego każda kobieta wymaga od kosmetyków do makijażu? Perfekcji! Zwłaszcza wówczas, kiedy ma gorszy dzień, a cera zaczyna płatać figle. Kobieta potrzebuje wyglądać wówczas jak milion dolarów. Najlepszym sprzymierzeńcem będzie kosmetyk, którego nie widać, lecz uczyni cuda. Baza pod podkład to konieczność podczas wielkich wyjść czy trudnych dni. Możemy wybrać z bogatego asortymentu i dopasować produkt do własnych potrzeb. Znajdziemy bazy wydłużające działanie podkładu i utrzymujące go dłużej na skórze twarzy, kosmetyki rozświetlające dla cery zmęczonej, a także te, odpowiedzialne za zmniejszenie wydzielania sebum i utrzymujące skórę bez zbędnego połysku. Wszystkie one są nie tylko skuteczne, ale i… piękne! I oczywiście w stylu retro. Fikuśne zakrętki, zabawne printy czy pastelowe kolory – to propozycja dla fanek vintage. Drugi krok do pięknej skóry twarzy to odpowiednio dobrany podkład lub lekki krem BB. Szykując się na randkę lub ważne spotkanie, zdecydowanie lepiej zaufać sprawdzonemu, dobrze kryjącemu podkładowi. Złota, elegancka zakrętka i długoletnie zaufanie klientek, to doskonały patent na perfekcyjny makijaż, który utrzyma się na twarzy przez wiele godzin. Mając na toaletce jeden, sprawdzony fluid o skutecznym działaniu sprawimy, że żadne wyjście nie będzie kłopotliwe. Na dzień możemy wybrać lekki BB lub rozświetlający podkład o działaniu nawilżającym. Oczywiście ukryty w zalotnych opakowaniach vintage. Subtelne kolory, czcionki przypominające nagłówki starych gazet, czy zabawne nazwy kosmetyków umilą ich codzienne stosowanie. Rumiane policzki i piękny kontur Przypominacie sobie Królewnę Śnieżkę z bajek Walta Disneya? Ta bladolica księżniczka zachwycała alabastrową cerą i idealnie zaróżowionymi policzkami. Mało kto wie, ale już w 1937 roku, kiedy film powstawał w amerykańskim studio filmowym, rysownicy wpadli na pomysł, by policzki królewny malować kosmetykiem – różem, a nie kredką i farbą. Ten popularny produkt był jednym z ulubionych specyfików pań w latach 30. i 40. Dzisiaj również pięknie podkreśla cerę, nadaje jej promiennego wyglądu i skutecznie odmładza. Wybierając kolor, postawmy na słodki, delikatny róż w stylu małej dziewczynki. To barwa, która „odejmuje lat” i świetnie sprawdza się zarówno przy jasnych włosach, jak i ciemnych. Prócz posiadania pięknego opakowania, nasz produkt powinien cechować się trwałością – szukajmy dobrze napigmentowanych preparatów w kamieniu, albo tych prasowanych. Są trwałe i niezwykle wydajne. Choć konturowanie twarzy nie było popularne pół wieku temu, to dzisiaj stanowi podstawę makijażu i bardzo gorący trend. Dobrze wyprofilowane kosmetykami kości policzkowe, broda czy czoło potrafią zmienić kształt twarzy i optycznie ją wysmuklić, „odjąć” kilogramów. Wybranie bronzera o lekkim, szarym odcieniu (unikajmy tych, które wpadają w kolor pomarańczowy!) w zabawnym opakowaniu i kryjącym się pod nazwą „Betty-Lou” albo „Bahama Mama”, to strzał w dziesiątkę. Nie tylko poczujemy klimat dawnych dni, ale również wspomnimy gorący urlop. Zalotne rozświetlenie Jeśli uważacie, ze makijaż nie może istnieć bez dobrego rozświetlenia, to wiedzcie, że jesteście w większości! Rozświetlacze szturmem wdarły się do perfumerii i na strony sklepów internetowych. Uwielbiamy podkreślać lekkim błyskiem kąciki oczu, łuk brwiowy, czy szczyt kości policzkowych. Do tych, inspirowanych stylem vintage, najczęściej należą dziewczęce kosmetyki w formie prasowanych pudrów ze skrzącymi się drobinkami. Rozświetlacz nakładamy na miejsca, które chcemy podkreślić, rozjaśnić. To świetny sposób na stworzenie zdrowego, promiennego looku. Unikajmy jednak produktów, które są bogate w brokat. Wówczas nasze rozświetlenie będzie zbyt pospolite i zdecydowanie w stylu disco. Rozświetlacz retro to subtelny kosmetyk, dodający skórze naturalnego blasku. Puder – przyjaciel kobiety Zwieńczeniem makijażu każdej z kobiet jest puder. Poszukując nowego produktu na ten sezon, możemy wybrać kosmetyk w stylu retro, np. z uroczym i bardzo pomocnym puszkiem do nakładania produktu. Porządny puder powinien cechować się lekkością, pomimo działania, które pragniemy uzyskać. Nie chcemy bowiem, by osadzał się on na twarzy, podkreślał zmarszczki, rolował się i znikał po kilkudziesięciu minutach. Szukajmy produktów zawierających krzem czy mikę, bowiem właśnie te świetnie utrzymują się na twarzy i są naturalne. Pudry w stylu retro zazwyczaj występują w luksusowych, ozdobnych pudełkach z lusterkiem. Nierzadko same przypominają biżuterię! Taki drobiazg doskonale prezentuje się jako element naszej codziennej kosmetyczki – poprawić makijaż możemy nawet w miejscu publicznym; będziemy wyglądać elegancko i kobieco. Pudry w stylu vintage powinny stawiać na delikatne rozświetlenie twarzy oraz subtelny „blur”, a nie ciężkie matowienie. Nawet jeśli nasza skóra ma skłonność do przetłuszczania, to lepiej oszczędzać jej dokładania kolejnych warstw pudru, a skorzystać z bibułek matujących. Dodatki retro A co, jeśli w tym sezonie już masz swoich makijażowych ulubieńców i nie planujesz zakupów? Urozmaicaj swój makijaż poprzez dodatki retro! Wybierz piękny, zdobiony pędzel ze złotą rączką, albo słodkie pędzelki w zabawne, printy retro lub pastelowe kolory. Do podobnych gadżetów należą także: zalotki, grube wałki do włosów, czy miękkie puszki do pudrów. Możesz także zaopatrzyć się w dziewczęce lustro w białej ramce lub w kształcie, przywodzącym na myśl vintage – znakomicie będzie prezentowało się także jako wystrój wnętrza. Jeśli planujesz mały remont lub przemeblowanie, to może przyda się niewielka komódka albo biała toaletka do przechowywania kosmetyków i wykonywania codziennego makijażu? Kobieca, stylowa i bardzo seksowna – w klimacie vintage!
Kosmetyki w stylu retro
Powrót do szkoły nie musi być smutny, jeżeli poza nauką znajdziesz też czas na dobrą lekturę. Te książki pomogą ci wprowadzić się w odpowiedni nastrój. Jesień to czas na wspomnienia wakacyjnych dni i… czasów spędzonych w szkolnej ławie. Nic więc dziwnego, że chętnie sięgamy wtedy po książki, których akcja związana jest właśnie z powrotem do szkoły. Okazuje się, że to temat głęboki, różnorodny i nieoczywisty. Te powieści dają nam możliwość powrotu do szkolnych dni i spojrzenia na ten okres oczami bohaterów. 1. „Love Story” Jennifer Echols Erin, wbrew woli swojej bogatej i apodyktycznej babci, nie decyduje się na studiowanie zarządzania, lecz wybiera filologię angielską. Dziewczyna nie chce prowadzić rodzinnej stadniny, ale pisać romantyczne powieści. Sprzeciwia się więc babci i wyjeżdża na studia do Nowego Jorku. Nestorka rodu oburzona jej zachowaniem wydziedzicza wnuczkę, a cały majątek przepisuje na Huntera, syna ubogiego stajennego. Erin, pozbawiona dostępu do rodzinnych pieniędzy, próbuje sobie jakoś radzić na uczelni. Na pierwsze zajęcia kreatywnego pisania przynosi historyczne opowiadanie o miłości, które bazuje na postaci Huntera – niegdyś jej przyjaciela, obecnie wroga. Sprawy przybierają jednak nieoczekiwany obrót. „Love Story”, choć brzmi jak typowy młodzieżowy romans, jest jednak bardziej powieścią o walce o własne marzenia i podejmowaniu samodzielnych decyzji niż o miłości. To świeże, ciekawe spojrzenie na literaturę z gatunku Young Adult. box:offerCarousel 2. „Maybe Someday” Colleen Hoover Pierwszy tom bestsellerowej – również w Polsce – serii „Maybe” uznawany jest za jedną z najlepszych książek w bogatym dorobku Hoover. „Maybe Someday” to opowieść o przypadkowej znajomości dwojga muzykalnych, młodych ludzi, którzy – wbrew przeciwnościom losu – chcą tworzyć. Szybko nawiązuje się między nimi nić porozumienia, a gdy sprawy wydają się biec już tylko w kierunku szczęśliwego finału, wszystko się komplikuje. Colleen Hoover ma rzadko spotykany dar opowiadania historii, które są niebanalne i wyjątkowe, mimo że z pozoru wykorzystują wiele schematów typowych dla literatury obyczajowej. W przypadku „Maybe Someday” autorka wzniosła się na wyżyny swoich pisarskich umiejętności, tworząc wzruszającą opowieść i bohaterów, za których od pierwszych stron trzymamy kciuki. box:offerCarousel 3. „Maria Panna Nilu” Scholastique Mukasonga Akcja powieści rozgrywa się w latach 70. XX wieku w żeńskim Liceum im. Marii Panny Nilu w Rwandzie. Weronika i Virginia jako jedyne przedstawicielki plemienia Tutsi doświadczają narastającej niechęci ze strony pozostałych uczennic należących do plemienia Hutu. Wraz z upływającymi dniami napięcie w szkole – jak i w całym kraju – wzrasta. „Maria Panna Nilu” to uhonorowana wieloma nagrodami powieść, która porusza i wciąga. Autorce mimo poruszania trudnej, bolesnej tematyki udało się stworzyć galerię niezwykłych, fascynujących postaci reprezentujących zarówno dobre, jak i wątpliwe moralnie postawy. box:offerCarousel 4. „Małe życie” Hanya Yanagihara Jedna z najważniejszych współczesnych powieści wciąż budzi mieszane uczucia. Dla jednych „Małe życie” jest literackim objawieniem i pierwszą wielką powieścią XXI wieku, a dla innych – przeciągniętą i na siłę szokującą brutalnością historią, w której wyobraźnia za bardzo poniosła pisarkę. Aby przekonać się, do której z tych grup należycie, musicie sięgnąć po monumentalną powieść Yanagihary i przekonać się samemu. Historia czworga przyjaciół, którzy poznali się w college’u i wspólnie rozpoczynają dorosłe życie w Nowym Jorku to jednocześnie wstrząsający zapis walki z demonami przeszłości, nie zawsze dającymi sie pokonać. box:offerCarousel 5. „Lustrzane odbicie” Tana French Nieoczywista powieść, która zaskakuje nietypową fabułą, dla wielu z was może być pierwszym kontaktem z twórczością Tany French. „Lustrzane odbicie” powinno zachęcić was do dalszego odkrywania jej dzieł, bo ta książka na długo zapada w pamięć. Młoda detektyw Cassie Maddox ledwo uszła z życiem po tajnej operacji policyjnej i obiecała sobie, że już nigdy nie podejmie się czegoś podobnego. Ktoś zamordował jednak dziewczynę wyglądającą dokładnie tak jak Cassie i w dodatku przywłaszczył sobie jej dawną tożsamość! Detektyw musi wniknąć w życie zamordowanej. Głównymi podejrzanymi jest czwórka przyjaciół ofiary. W miarę jak Cassie ich poznaje, odkrywa, że każdy nich z skrywa mroczną tajemnicę. To powieść o gęstej, duszącej atmosferze rozgrywająca się w krajobrazach jesiennej Irlandii. Idealna na długie, chłodne wieczory (po szkole). Powrót do szkoły bywa trudny, ale dobra lektura z pewnością go wam umili. Wybrane przez nas powieści są różnorodne, jednak każda z nich zasługuje na uwagę i uznanie.
5 książek idealnych na powrót do szkoły
Prasowanie nie należy do ulubionych czynności wykonywanych w domu, ale niestety jest niezbędne. Nikt bowiem nie wyobraża sobie wyjścia z domu w pomiętej koszuli czy spodniach. Jeśli jednak to zadanie nas przerasta, wtedy warto sięgnąć po gadżety, które ułatwią nam pracę. Podpowiadamy, w jaki sposób możemy umilić sobie wykonywaną czynność. Istnieje kilka podstawowych zasad, które należy wziąć pod uwagę, zanim zaczniemy prasować nasze części garderoby. Nieuniknionym elementem jest żelazko, ponieważ odpowiednio dobrane będzie w stanie zrobić wiele za nas samych, bez zagnieceń czy innych defektów powstałych podczas wykonywania tej czynności. Poza tym bardzo ważna jest deska do prasowania, a także wszelkie inne gadżety, będące w stanie ułatwić nam tę czynność. Poniżej wskazówki, jakie żelazko należy wybrać i jakie akcesoria ułatwią nam prasowanie. Po pierwsze – jakie żelazko? Dokonanie słusznego wyboru nie należy do łatwych zadań z uwagi na ilość produktów. Rynek bowiem oferuje wiele modeli żelazek, nie tylko różniących się wariantami kolorystycznymi, ale także funkcjami, jakie spełniają. Dostępne są rodzaje z blokadą kapania wody, wytwarzaniem pary, automatycznym wyłącznikiem czy też funkcją prasowania na mokro i na sucho. Biorąc pod uwagę wszystkie te zalety, wybór należy tylko i wyłącznie od nas samych oraz naszych preferencji. Dany model musi być praktyczny i funkcjonalny, a dopiero na samym końcu powinna być brana pod uwagę estetyka. Jeśli jednak zależy nam na tym, aby nasze prasowanie było zadaniem, które nie będzie stanowić problemu, a wręcz przeciwnie – stanie się przyjemnością, warto pokusić się o żelazko parowe. Pomoże nam przede wszystkim zminimalizować czas, jaki jesteśmy zmuszeni spędzić na prasowaniu. Aby jednak tak się stało, musimy wybrać właściwy model. Najważniejszym kryterium, które należy wziąć pod uwagę, jest moc. To właśnie od niej zależy, jaką temperaturę nasz sprzęt będzie nam oferować, w jakim czasie się nagrzeje i czy poradzi sobie z trudnymi zagnieceniami. Dodatkowym kryterium jest ilość wytwarzanej pary w ciągu minuty. Jest to ważne z tego względu, że im wyższa wartość, tym silniejsze będzie uderzenie pary, co z kolei wpłynie pozytywnie na jakość prasowania. Po drugie – deska do prasowania Kolejny niezbędnik, bez którego prasowanie nie ma prawa bytu. Dokonując zakupu, warto rozważyć jej rozmiar. Nie powinna być zbyt mała, aby nie sprawiała nam kłopotu podczas prasowania męskich ubrań czy długich sukienek. Najlepiej, jeśli będzie składana i wykonana z materiału odpornego na korozję. Ciekawym rozwiązaniem jest połączenie deski do prasowania z przyłączem elektrycznym oraz antenką na kabel. Nie wolno nam pominąć również pokrowca. Szukając odpowiedniego modelu deski, koniecznie zwracajmy uwagę na możliwość jego wymiany. Niezastąpionym produktem będzie taki rodzaj, który posiada od wewnętrznej strony aluminium. Nie tylko ułatwia ono wygładzenie powierzchni tkanin, ale także odbija ciepło, co skutkuje efektem prasowania z dwóch stron. Po trzecie – krochmal w sprayu Ostatnimi czasy zyskuje coraz to większą popularność, a to wszystko za sprawą odświeżenia i pomocy, jaką oferuje w trakcie prasowania. Krochmal w sprayunadaje się głównie do pościeli, koszul i ich mankietów, ponieważ lekko usztywnia spryskany materiał. Pamiętajmy jednak, że nanosząc go na prasowaną powierzchnię, należy zmniejszyć ustawioną wcześniej temperaturę naszego żelazka, najlepiej o jeden stopień. Dodatkowo zapobiega elektryzowaniu się tkanin, pozostawiając przyjemny zapach. Po czwarte – rękawnik W trakcie prasowania może nam pomóc również mała deseczka, tzw. rękawnik. Sprawdzi się zwłaszcza w przypadku rękawów. Działa na tej zasadzie, że podkładamy ją pod fragment prasowanej części garderoby albo też używamy w trakcie prasowania żelazkiem parowym, m.in. zawieszonej na wieszaki koszuli. Po piąte – woda do żelazka Wydawać by się mogło, że wybór wodynie jest istotny, lecz nic bardziej mylnego. Pod żadnym pozorem nie używajmy wody mineralnej czy destylowanej. Najlepiej, jeśli będzie to zwykła woda z kranu. Jeśli jednak jest ona twarda, wtedy warto ją wcześniej przefiltrować. Możemy zdecydować się także na zapachową alternatywę, która ma wiele zalet. Dzięki mieszaninie roślinnych esencji zapachowych taka woda zmiękcza tkaninę i pozostawia na ubraniach przyjemny, delikatny zapach. Podobno prasowanie nie należy do prostych i przyjemnych zadań. Większość z nas uważa to za żmudne i wyjątkowo denerwujące zajęcie, ale jeśli weźmiemy pod uwagę powyższe rady, będziemy w stanie ułatwić sobie wykonanie tej domowej czynności, bez żadnych kłopotów i niedogodności.
Gadżety, które ułatwią ci prasowanie
Papużka falista to jedno z najpopularniejszych zwierzątek domowych w Polsce. Nic dziwnego, ten radosny i inteligentny pupil jest łatwy w hodowli, a jego fruwanie i radosne ćwierkanie cieszy wszystkich domowników. Co powinieneś wiedzieć, zanim papużka falista trafi do twojego domu? Papużka falista - skąd pochodzi? Czy wiesz, że papużki faliste mają wiele wspólnego z koalą i kangurem? Podobnie jak sympatyczne torbacze pochodzą bowiem z Australii – kontynentu, na którym występuje wiele gatunków endemicznych, czyli takich, których nie sposób spotkać w środowisku naturalnym w jakimkolwiek innym zakątku świata. Żyją w ogromnych stadach, które składają się nawet z kilkuset osobników. Kiedy przelatują, tworzą na niebie zielonkawą, ćwierkającą chmurę. Papużka występująca w naturze jest mniejsza od tej hodowlanej, a jej upierzenie zawsze ma kolor zielony. To zupełnie inaczej niż ptaszki, które mogą zamieszkać w domowych klatkach – ich piórka mienią się całą feerią barw, od bieli i żółci, przez błękit i fiolet, po szarości. Co ważne, nazwa „papużka falista” wzięła się od delikatnych fal widocznych na ich upierzeniu. W wyniku selekcji wyhodowano jednak takie odmiany barwne, u których nie dopatrzysz się falek. Papużka falista – jak hodować ją w domu? Pierwsze papużki faliste w celach hodowlanych przywieziono do Europy w połowie XIX wieku. Szybko pojawił się pierwszy lęg australijskiej pary ptaszków – nic w tym dziwnego, bo papużki faliste dość łatwo hodować w mieszkaniu. Od tamtego czasu razem z kanarkami dzierżą palmę pierwszeństwa wśród skrzydlatych pupili, które można spotkać w polskich domach. Jak opiekować się zatem nowym domownikiem? Podejmując decyzję o zakupie papużki, przede wszystkim miej na uwadze, że jest ona zwierzątkiem stadnym, dlatego najlepiej będzie czuła się w parze albo nawet w małym stadku składającym się kilku osobników. Pamiętaj, że zwierzątka są naprawdę niewielkie – ich waga nie przekracza 50 gramów, a długość nie jest większa niż dwadzieścia kilka centymetrów, z czego około 10 centymetrów przypada na ogon. Papużka jest zatem nie tylko łatwa w hodowli, poza tym jej utrzymanie nie wymaga wielkich nakładów finansowych. Chroniąc swoje stadko przed ucieczką albo poważnym zranieniem, kiedy papużki latają po mieszkaniu, zamknij wszystkie okna, zasłoń też wszystkie lustra i szyby kawałkiem materiału, firanką lub roletą. Papużki szybko latają, a kiedy wpadną na szybę, mogą takiego zderzenia po prostu nie przeżyć. Samiec czy samiczka? ABC wyboru papużki Wiesz już, że najlepiej hodować w jednej klatce co najmniej dwie papużki. Jeśli zależy ci jednak na kupieniu osobnika konkretnej płci albo parki, którą zamierzasz rozmnażać, powinieneś potrafić rozróżnić samca od samiczki. Samce mają za młodu różowo-fioletowawą woskówkę (skóra z nozdrzami u nasady dzioba), a kiedy rosną, jej kolor zmienia się na błękitny lub niebieski. Woskówka jest u samiczek najpierw różowa, a kiedy dojrzewają płciowo, barwa ta zmienia się w brązowobeżową. Miej na uwadze, że samczyki szybciej uczą się naśladowania dźwięków, a samiczki, jeśli są członkami małego stadka, w okresie lęgowym są bardziej agresywne od samców. Jak ułatwić papużkom zostanie rodzicami? Przede wszystkim warto przygotować dla nich specjalną budkę lęgową, w dnie której będzie delikatne wgłębienie na jajeczka. Papużki osiągają dojrzałość płciową około 5-6. miesiąca życia. Samiczka może jednorazowo złożyć 10 jaj w jedno- lub dwudniowych odstępach. Po 18 dniach wysiadywania jaj wykluwają się z nich pisklęta. Kilkucentymetrowe ptaszki, jeszcze ślepe i pozbawione piórek, po 35 dniach dorastania opuszczają gniazdo. Wyprawka dla papużki falistej – lista niezbędnych zakupów Klatka, na tyle duża, że pomiędzy poszczególnymi szczebelkami papużka nie tyle będzie skakać, co przelatywać. Potrzebny będzie też specjalny piasek do wysypania dna. Poidełko i karmnik, które stabilnie przymocujesz do klatki. Specjalna karma dla papużek – ptaszki te żywią się najchętniej ziarnami traw, dlatego wybieraj karmy z ich dużą zawartością. Na opakowaniu możesz szukać np. prosa afrykańskiego. Zabawki – niewiele zajęć sprawia papużkom taką uciechę, jak zabawa lusterkiem lub dzwoneczkami. Budka lęgowa, czyli konieczny zakup, kiedy chcesz rozmnażać papużki. Papużki faliste są ptakami mimetycznymi, czyli takimi skrzydlatymi przyjaciółmi, które potrafią nauczyć się naśladować dźwięki. W kręgu ich zainteresowań znaleźć może się nie tylko ludzka mowa, ale też na przykład dźwięk gwizdka czajnika czy kwiczenie świnki morskiej albo miauczenie kota. Obserwowanie tych kolorowych, skrzydlatych domowników to prawdziwa przygoda dająca mnóstwo frajdy nie tylko dzieciom!
Papużki faliste – kolorowi przyjaciele domu
Niedawno, w kontrowersyjnej książce „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak”, autor „Białej gorączki” opowiedział o ekspedycji w Himalaje po zaginionych himalaistów Tomasza Kowalskiego i Macieja Berbekę, której sam był członkiem. Tym razem pozostał na naszym podwórku, by przedstawić czytelnikowi kawałek historii, który nie tylko osobiście odcisnął się na życiu autora, ale również napiętnował całe pokolenie Kolumbów ’50. Droga do skuchy Kiedy tylko doszły mnie słuchy, że Jacek Hugo-Bader przygotowuje nową książkę, byłem pewien jednego – będzie głośno. Tak już jest, że same tematy, których ów autor się podejmuje, ale też pełen oddania sposób, w jaki to robi, niemal za każdym razem skutkują powstawaniem treści wzbudzających głębokie emocje, kontrowersje, a nawet ostry sprzeciw. Tak było w przypadku „Długiego filmu o miłości”, tak być może będzie teraz, kiedy na półkach księgarskich pojawiła się „Skucha” – zbiór kilkudziesięciu portretów ludzi, którzy w latach 80. czynnie walczyli z PRL-owską władzą. Nie są to jednak obrazki heroiczne, a raczej próba dojścia do tego, jak opozycyjna działalność odbiła się na życiu jej uczestników już po zmianie ustroju i jak rezonuje po dzień dzisiejszy. Konkluzje nie zawsze są wesołe, bo przecież wolna Polska, o którą walczyli nie każdemu udała się w ten sam sposób – jedni złapali Pana Boga za brodę, inni padli, przygnieceni przez nową rzeczywistość. W nowych realiach drogi ówczesnych kolegów zaczynały się rozchodzić. Kiedy przestała łączyć ich wspólna sprawa, a euforię zastępować zaczynało rozczarowanie, ci herosi lat 80. niejednokrotnie znajdowali się po przeciwnych stronach barykady, stając się zapiekłymi wrogami. Dlaczego? Być może właśnie „Skucha” da nam na to odpowiedź. Najważniejsza Sam Jacek Hugo-Bader twierdzi, że „Skucha” to jego najważniejsza publikacja, gdyż dotyka jego życia prywatnego i opowiada o losach jego kolegów. Przede wszystkim jednak jest ona czymś, czego nikt wcześniej nie zrobił – bolesnym, bezkompromisowym portretem bojowników podziemia demokratycznego i tego, co z nich zostało, kiedy opadł już bitewny pył. Bez mitologizacji, bez stawiania pomników, ale też bez pozbawionego sensu odbrązawiania. Sama szorstka prawda. Części kolegów autora, o których w „Skusze” czytamy, nowa Polska udała się w zupełności – zrobili kariery w biznesie czy w polityce, inni natomiast zaliczyli tytułową wtopę. Czasem bardzo spektakularną. Nie wszystkim udało się odnaleźć w kraju wolności, o który przecież walczyli – jeden z bohaterów trafił za kratki, drugi poległ pod ciężarem IPN-owskich dokumentów, część się rozpiła, część swoje zwycięstwo zmarnowała. Podstawową rzeczą, która nie daje autorowi spokoju jest brak należytego docenienia zasług przedstawicieli dawnego podziemia. Hugo-Bader twierdzi, że ci, którzy narażali się w PRL-u najbardziej, po upadku systemu poczuli się odstawieni na boczny tor. Ich zapał nie znalazł odpowiedniego ujścia, rozpłynął się, nie został przekuty w realną korzyść. Impuls Pierwsze podejście do „Skuchy” zaliczył autor już wiele lat temu, jednak dopiero teraz poczuł się gotowy i zdeterminowany w wystarczającym stopniu, by rzecz doprowadzić do końca. Bezpośrednim impulsem do zebrania wszystkich tych historii były słowa Andy Rottenberg, które Jacek Hugo-Bader usłyszał podczas uroczystości z okazji 25. rocznicy powstania III RP (autor odbierał wtedy z rąk prezydenta Krzyż Orderu Odrodzenia Polski). „W Polsce” – miała powiedzieć Rottenberg – „Wolność najmniej korzyści przyniosła tym, którzy najbardziej o nią walczyli”. To było to – ostateczny sygnał do działania. Dlatego właśnie dziś czytać możemy „Skuchę”. Wciąż w drodze Jak się czyta nowego Jacka Hugo-Badera? Cóż, jak zwykle – znów jest to kawał reporterskiej roboty podany ze swadą i typową dla niego bezkompromisowością. Autor „Dzienników kołymskich” zwykł nie brać zakładników, dlatego każda jego nowa publikacja, niezależnie czy jest zapisem podróży na koniec cywilizowanego świata, relacją z górskiej wyprawy, czy – jak w przypadku „Skuchy” – opowieścią o ludziach skupionych wokół Firmy (Międzyzakładowego Komitetu Koordynującego, odpowiedzialnego za wydawanie podziemnych pism i organizację struktur Solidarności), to jest wciąż ta sama droga zdezelowanym Gazem przez nieprzyjazny świat. Jacek-Hugo Bader nie zatrzymuje swojego pojazdu, czasem tylko zwalnia na moment, by lepiej przyjrzeć się podjętemu przez siebie tematowi. I robi to doskonale. Źródło zdjęcia: https://czarne.com.pl
„Skucha” Jacek Hugo-Bader – recenzja
Seria Metro 2033 cieszy się niesłabnącą popularnością. Ukazały się w niej już dwie powieści polskich autorów, ale wydawnictwo nie przestaje zaskakiwać. Plon drugiego konkursu na opowiadanie inspirowane postapokalipsą udostępniono w formie e-booka i wydano w pięknej szacie graficznej. Nie tylko metro Akcja oryginału, który zachwycił i zainspirował tak wiele osób, toczy się w tunelach moskiewskiego metra, gdzie ludzie wegetują, dzielą się na grupy i niejednokrotnie stanowią dla siebie nawzajem największe zagrożenie. W „Szeptach zgładzonych” autorzy postawili nie tylko na sprawdzoną scenerię, ale wyszli również na powierzchnię. Dzięki temu klimat jest ciekawszy, mniej monotonny. Młodzi fani Metra 2033, najczęściej debiutanci, wcale nie zawsze starają się wiernie nawiązywać do książek Glukhovsky’ego – jedni stawiają na akcję, inni bardzo poetycko snują pewną wizję, która przyprawia o ciarki na plecach. Mamy bieganie wśród ruin, egzystowanie za murem częstochowskiego klasztoru, ale i np. lot balonem. Co z ludźmi po wybuchu nuklearnym? To nie tyle tunele metra są dziś motywem łączącym wszystkie książki wydawane w ramach uniwersum Metro 2033, ale raczej przyglądanie się człowiekowi w warunkach ekstremalnych, gdy cały świat, który znał i który mu służył, został zniszczony. Jak przetrwać ma ludzkość, gdy skażona powierzchnia Ziemi jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem, gdy muszą wciąż walczyć o zaspokojenie elementarnych potrzeb z innymi, a o życie z różnymi zmutowanymi potworami? Choć każdy z autorów miał narzucone pewne ograniczenia (choćby objętościowe), każdy znalazł jakiś sposób, by w tej krótkiej formie zaproponować jakąś ciekawą historię, która pokazuje ten świat. Czy dawne zasady i normy w takich warunkach mają jeszcze w ogóle jakiś sens? Amatorzy wcale nie są źli Choć w konkursie na opowiadanie zorganizowanym dla fanów brali udział głównie ludzie młodzi, debiutujący swoimi tekstami literackimi, to okazuje się, że zbiorek prac zwycięskich jest na dobrym poziomie literackim. Może czasem chciałoby się samemu coś napisać inaczej albo coś rozwinąć, ale to przecież też plus, jeżeli czyjeś opowiadanie zainspiruje nas do tego, by samemu coś stworzyć. Ośmiu autorów, trzynaście tekstów, spora różnorodność, choć przecież temat został narzucony. To naprawdę bardzo smakowity dodatek do innych tomów wydawanych w ramach serii – wydawnictwo nie tylko uhonorowało fanów, ale i sprawiło pozostałym czytelnikom sporą frajdę. Dzięki temu mamy większą szansę, że szybko doczekamy się kolejnych tomów, których akcja dzieje się w Polsce (może wreszcie Warszawa?). Źródło okładki: www.metro2033.pl
„Szepty zgładzonych” praca zbiorowa – recenzja
Kosmetyczne porządki czy generalne sprzątanie? Potrzebny sprzęt, niezbędne środki czyszczące oraz inne akcesoria - czyli wszystko, co może ułatwić prace domowe. Czego będziemy potrzebować do sprzątania w mieszkaniu? O czym nie możemy zapomnieć? Właściwe dbanie o mieszkanie oraz regularne sprzątanie zapewni nam nie tylko komfort życia, ale również może uchronić nas przed problemami zdrowotnymi czy atakiem niechcianych szkodników. Porządki w domu nie muszą być nudne i czasochłonne. Wystarczy mieć pod ręką odpowiedni sprzęt oraz kilka środków czystości, a czas spędzony na czyszczeniu naszego domu skrócimy nawet o połowę. Jakie narzędzia mogą być przydatne podczas sprzątania? Który sprzęt będzie najwydajniejszy i zapewni nam dokładne oczyszczenie powierzchni? Czego używać do czyszczenia metalu, a jakie detergenty najlepiej się sprawdzą w przypadku dywanów czy drewnianego parkietu? Odpowiedzi na te wszystkie pytania przedstawiamy w naszym poradniku. Oto kilka podstawowych informacji o łatwym i dokładnym sprzątaniu, które warto znać. box:offerCarousel Jak sprzątać, by wysprzątać? Sprzątanie domu jest prawdziwą sztuką. Brzmi śmiesznie, ale taka jest prawda. Większość z nas niestety nie ma wiele wolnego czasu, by sprzątać swoje mieszkanie kilka razy w tygodniu. Tymczasem długo oczekiwany weekend najchętniej spędzilibyśmy na wyciszeniu i relaksie. Doświadczone panie domu zalecają, by postawić na systematyczność i sprzątać brud na bieżąco. W taki sposób możemy poświęcić maksymalnie 20 minut dziennie na lekkie, kosmetyczne odświeżanie mieszkania. Najpierw plan, później realizacja Zanim zabierzemy się za sprzątanie, warto mieć wypracowany plan, by przypadkiem nie wykonywać tych samych czynności kilka razy. Porządki zaczynamy od lekkiego odkurzenia powierzchni. Do tego możemy użyć zwykłego odkurzacza lub miotły. Często popełnianym błędem jest ograniczenie odkurzania wyłącznie do podłogi. Sprzęt ten idealnie się sprawdzi również przy czyszczeniu sufitów, mebli czy półek z książkami. Ciekawą alternatywą dla odkurzacza jest parownica. Urządzenie to używa technologii parowej do czyszczenia powierzchni. Parownica dokładnie wyczyści zarówno podłogę, jak i dywan czy meble. Co ciekawe, modele nowej generacji są wielofunkcyjne i mogą posłużyć również w roli żelazka do parowego prasowania ubrania czy do mycia okien bez użycia detergentów. box:offerCarousel Mycie okien i podłogi Gdy pozbędziemy się z powierzchni kurzu, możemy zabrać się za mycie mebli oraz okien. Do tych ostatnich najlepiej użyć specjalnych ściereczek o miękkich włóknach. Warto mieć także specjalny środek czyszczący, który nadaje się do szkła (okna i lustra). Do mycia mebli oraz podłogi z kolei możemy użyć uniwersalnego płynu myjącego. Jeśli jednak w naszym domu mamy drewniane meble i parkiet, warto zaopatrzyć się w odpowiedni płyn przeznaczony do tego rodzaju materiału. Do mycia podłogi przyda nam się mop. Ostatnio coraz większą popularnością na rynku cieszą się mopy parowe, które skracają czas sprzątania do minimum i nie wymagają użycia dodatkowych środków czystości – wystarczy im jedynie woda. Pod ręką należy mieć także rękawice ochronne, które uchronią naszą skórę przed podrażnieniami. box:offerCarousel Nie zapominajmy o szczegółach Dodatki i ozdoby pełnią ważną estetyczną rolę w naszym mieszkaniu. W trakcie sprzątania nie zapomnijmy również o ich dokładnym oczyszczeniu. W trakcie generalnego sprzątania możemy wyprać zasłonki oraz firanki. Do prania warto użyć płynów do płukania oraz – gdy jest taka potrzeba – również odplamiaczy. Drewniane elementy wyposażenia możemy przetrzeć specjalną pastą lub płynem, dzięki czemu uzyskają one wyjątkowy połysk. Roboty mogą pomóc w sprzątaniu Przydatne w sprzątaniu podłogi mogą być odkurzacze-roboty. Urządzenia te możemy zaprogramować w taki sposób, by podczas naszej nieobecności systematycznie czyściły i myły powierzchnię. Na rynku istnieje wiele innowacyjnych modeli tego typu. Na Allegro możemy znaleźć dziesiątki takich odkurzaczy w atrakcyjnych cenach. box:offerCarousel Sprzątanie mieszkania nie należy do zadań trudnych. Wystarczy systematyczność oraz poświęcenie 20 minut dziennie, by nasz dom był wzorem czystości dla każdej perfekcyjnej pani domu. Zanim weźmiemy się za sprzątanie, warto mieć pod ręką odpowiednie środki czyszczące do metali, powierzchni drewnianej oraz szkła. Przydatne będą także gąbki, szczoteczki, ścierki, rękawice ochronne czy mopy. Ponadto w polskich domach coraz częściej zaczynają gościć specjalne roboty-odkurzacze, które dokładnie oczyszczają podłogę oraz dywany, nawet gdy jesteśmy poza domem.
Sprzątanie mieszkania – jaki sprzęt będzie niezbędny?
Piegi mogą dodawać uroku, ale ciemne plamy na skórze to coś, z czym większość kobiet chce walczyć. Pozbycie się uciążliwych przebarwień nie jest łatwe. Przy odrobinie wysiłku można jednak uzyskać pożądany efekt. Przebarwienia cery to problem dotyczący ponad jednej trzeciej kobiet po trzydziestym roku życia. Prawdopodobieństwo występowania plam na skórze wzrasta jeszcze bardziej wraz z wiekiem. Ukrywanie niejednorodnego zabarwienia skóry za pomocą makijażu nie zawsze jest możliwe – dlatego warto poszukać skutecznych sposobów zwalczania ciemnych plam powstających na twarzy. Skąd biorą się przebarwienia? Tego typu zmiany powstają, gdy dochodzi do zaburzenia produkcji melaniny: naturalnie występującej w organizmach substancji odpowiadającej za barwę skóry, włosów oraz oczu. Dochodzi do tego najczęściej ze względu na nadmiar promieniowania UV. Nieraz leżymy na słońcu godzinami, nie stosując odpowiednich filtrów, z nadzieją na uzyskanie pięknej, równej opalenizny. Gdy przychodzi jesień, a opalenizna powoli znika, może okazać się, że na skórze pozostały nieestetyczne przebarwienia. Twarz i szyja, najbardziej wystawianie na działalność promieni słonecznych, są tu szczególnie narażone na nieprzyjemne efekty. Na powstawanie zmian pigmentacyjnych wpływ mają jednak także inne czynniki. Stosowanie niektórych ziół i leków, problemy hormonalne czy stany zapalne mogą rzutować negatywnie na wygląd cery. Wraz z wiekiem plamy soczewicowe zaczynają występować również naturalnie wskutek zmian hormonalnych zachodzących w organizmie. Istnieją też bardzo rzadkie, genetycznie uwarunkowane zespoły chorobowe, których cechą charakterystyczną jest pojawianie się wykwitów na skórze (zespół Carneya, Leopard, Peutza-Jeghersa). Kosmetyki na przebarwienia Na początku najlepiej rozważyć wizytę u dermatologa. Specjalista może określić głębokość zmian skórnych i doradzić, jakie metody będą najlepsze w naszym przypadku. Powierzchniowe plamy można zredukować samemu – używając odpowiednich kremów oraz właściwie dbając o skórę. Niektórzy na własną rękę stosują samodzielnie przygotowane toniki albo maseczki na bazie cytryny. Z profesjonalnych kosmetyków najczęściej zaleca się te zawierające substancje rozjaśniające bądź hamujące nadmierne wytwarzanie melaniny. Do takich składników należą na przykład kwasy owocowe, witamina C, pochodne witaminy A, kwas kojowy, glikolowy, hydrochinon, arbutyna. Warto pomyśleć o kremach rozjaśniających. Stosować można też rozjaśniające maseczki (na przykład z alg), toniki albo pianki. Produkują je między innymi takie firmy, jak: Farmona, Lierac, Floslek, Norel, Eucerin. Ponieważ większość ciemnych plam występuje w warstwie naskórka, skuteczne może okazać się także jego złuszczanie. Tutaj pomocne będą peelingi przeznaczone dla skóry z przebarwieniami. Po zastosowaniu peelingu skóra staje się też gładsza, odświeżona i łatwiej wchłania substancje odżywcze. Zapobieganie powstawaniu przebarwień Większość kosmetyków rozjaśniających już istniejące przebarwienia ma też za zadanie zapobieganie ich powstawaniu w przyszłości. Jeżeli mamy kłopoty z taką niedoskonałością cery, warto przemyśleć jednak także inne sposoby zadbania o to, aby ciemne plamy nagminnie nie powracały. Po pierwsze, należy z rozwagą wystawiać ciało na działanie słońca i stosować kremy z filtrem zabezpieczające twarz przez nadmiernym promieniowaniem. Po drugie, trzeba regularnie oczyszczać cerę oraz pamiętać, aby nasza dieta była bogata w witaminę C. Jeśli cierpimy na jej niedobór w organizmie, można przemyśleć zażywanie suplementu diety bądź używanie kremów zawierających kwas askorbinowy, który ma działanie rozjaśniające oraz zmniejsza możliwość pojawienia się piegów i przebarwień. Zabiegi dermatologiczne i kosmetyczne Stosowanie samych kosmetyków może okazać się niewystarczające w przypadku głęboko osadzonych plam. Aby się ich pozbyć, konieczny będzie zabieg u kosmetyczki albo dermatologa. W gabinetach kosmetycznych oferowane są preparaty o mocniejszym działaniu oraz zabiegi głęboko oczyszczające skórę. Zastosowanie znajdą tu przykładowo peelingi mechaniczne. Podczas takiego zabiegu dzięki drobinkom ścierającym zostaje zdarta wierzchnia warstwa naskórka. Jedną z odmian peelingów mechanicznych jest mikrodermabrazja. Naskórek zostaje starty, co odświeża cerę oraz pomaga ujednolicić jej zabarwienie. Rozjaśnienie cery jest też jednym z efektów zastosowania peelingu kawitacyjnego, wykonywanego za pomocą ultradźwięków. Jeżeli to wszystko nie wystarczy, istnieje jeszcze możliwość zabiegu laserowego. Jest on skuteczny, jednak zarazem bardziej inwazyjny niż inne metody – nie należy się spodziewać, że natychmiast po opuszczeniu gabinetu dermatologa zaprezentujemy światu gładką, piękną twarz. Skóra z początku będzie podrażniona i zaczerwieniona. Stąd też jest to rozwiązanie stosowane raczej w przypadku bardziej upartych plam – powierzchniowe przebarwienia najlepiej likwidować za pomocą łagodniejszych metod. Przebarwienia na twarzy z pewnością są sporym problemem, ale odrobina wysiłku, właściwy dobór kosmetyków pielęgnacyjnych, zadbanie o regularne złuszczanie naskórka oraz odpowiedni makijaż mogą sprawić, że nikt nie dostrzeże żadnej niedoskonałości. Zobacz równiż Strefę Urodową: Mikrodermabrazja diamentowa Mikrodermabrazja korundowa Oksybrazja Peeling kawitacyjny.
Przebarwienia na twarzy dojrzałej kobiety – metody zapobiegania i zwalczania
Shilpi Somaya Gowda, autorka świetnie przyjętej powieści „Sekretna córka”, powraca z nową książką. Mieszkająca w Kanadzie córka imigrantów z Indii pisze o indyjskiej rzeczywistości i zderzeniu dwóch światów: amerykańskiego i właśnie indyjskiego. „Ukochany syn” należy do tych barwnych, intrygujących powieści, które szybko wciągają w swój świat i dostarczają wielu emocji. Losy bohaterów są bowiem pełne dramatycznych chwil i takich samych decyzji. Przyjaciele, którzy mieli pecha Ta historia ma dwóch głównych bohaterów. Anil i Leena przyjaźnili się w dzieciństwie. Ich drogi w pewnym momencie się rozeszły, a młodzieńcza sympatia zeszła na dalszy plan. Oboje pochodzili z rodzin o różnych statusach i ich przyjaźń nie zyskała aprobaty. Anil, ambitny młodzieniec, postanowił poświęcić się medycynie. Skończył uniwersytet w Indiach, a następnie dostał się na staż do jednego z najlepszych amerykańskich szpitali, mieszczącego się w Dallas. Leena została dobrze wydana za mąż. Wydawałoby się, że i jedno, i drugie ma przed sobą świetlaną przyszłość. Czekają ich jednak nieprzyjemne niespodzianki.W położonym w Teksasie Dallas niełatwo się odnaleźć Hindusowi-wegetarianinowi. Anil z zaskoczeniem obserwuje nową rzeczywistość. Jakże ogromnie różni się Ameryka od rodzinnych Indii! W szpitalu nie jest mu łatwo. Jako imigrant ma trudniejszy start i choć nie brak mu ambicji oraz zapału, to nie wszystko potoczy się tak, jak sobie wymarzył. Także i w życiu prywatnym nie będzie idealnie.Leena trafiła do rodziny, która tylko pozornie zasługuje na szacunek. Jej życie zamienia się w piekło. A może być jeszcze gorzej… Tradycja i nowoczesność Ważna w tej powieści jest kwestia tożsamości, rozdarcia międzykulturowego i życia zgodnie z tradycją, w jakiej się wychowało. Shilpi Somaya Gowda opowiada o starciu dwóch ogromnie różnych kultur, ciężarze wyborów, odpowiedzialności, uczuć. Pozwala zajrzeć za kulisy medycznego świata – tego amerykańskiego, sterylnych szpitali, skomplikowanych zabiegów, naukowych projektów i tego z indyjskiej prowincji, z ograniczonymi możliwościami, ale i zapleczem w postaci wiedzy dotyczącej medycyny naturalnej. Ogromnie ciekawa okazała się możliwość przyjrzenia się życiu w Indiach. Aranżowaniu małżeństw, tradycji rozsądzania lokalnych sporów przez specjalnie do tego celu wybraną osobę, roli kobiety, męskiej dumie.Jak potoczą się losy bohaterów? Czy spotkanie po latach pozwoli im na naprawienie popełnionych błędów? Czy nie jest jeszcze za późno na szczęście? Przyznam, że autorce udało się mnie zaskoczyć pomysłem na zakończenie. „Ukochany syn” to historia ludzi o poplątanych życiorysach, z ciężarem podjętych decyzji na barkach. Barwna, emocjonująca. Powieść „Ukochany syn” dostępna jest w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI już za ok. 24 złote. Źródło okładki: www.proszynski.pl
„Ukochany syn” Shilpi Somaya Gowda – recenzja
Człowiek fizjologicznie nie jest stworzony do siedzenia, lecz jest zaprogramowany na ruch. Jednak w obecnych czasach ciężko dostosować się do tego, zwłaszcza kiedy praca wymusza często pozycję siedzącą. Mimo wszystko każdy ma wpływ na swoje zdrowie i może uchronić się przed chorobą zwyrodnieniową czy innymi dolegliwościami związanymi z bezruchem. Co robić, żeby mieć zdrowy kręgosłup? Jedynym rozwiązaniem jest wzmocnienie mięśni i uelastycznianie więzadeł podtrzymujących stawy przykręgosłupowe. Warto też popracować nad innymi mięśniami posturalnymi, czyli mięśniami brzucha, klatki piersiowej oraz pośladkowymi. Praca to duża część naszego życia, ale kiedy ją opuszczamy, lepiej nie siadać na kanapę. Nawet jeśli jesteś zmęczony, spróbuj regularnie uprawiać sport. To jedyna droga do zdrowia. Możesz ćwiczyć na zewnątrz albo rozwinąć w domu matę i poświęcić czas na swoje zdrowie. Jak sobie pomóc? Przerwy w pracy. Wykorzystaj je mądrze. Najlepiej co godzinę odejdź od komputera i się przeciągnij. Przejdź się, kontrolując prawidłową postawę. Jeśli masz możliwość, warto wykonać kilka ćwiczeń rozciągających. Rób je powoli i dokładnie. Pomoże to usprawnić krążenie, dzięki czemu mięśnie będę lepiej odżywione i mniej podatne na uszkodzenia wywołane siedzeniem. Ruszaj się przy każdej możliwej okazji. Zrezygnuj z windy, rozmawiaj przez telefon na stojąco, wykorzystuj sytuację, kiedy tylko możesz. Aby przekonać się, jakie znaczenie ma ruch, warto przeczytać książki na ten temat. Zmieniaj pozycję. Nawet jeśli siedzisz przez dłuższy czas, możesz zadbać o prawidłową postawę. Nie przechylaj się na boki, utrzymuj prosty kręgosłup, nie garb się. Wybierz krzesło biurowe, które ma możliwość indywidualnego dopasowania. Dzięki regulacji stopnia kąta nachylenia będziesz mógł swobodnie przyjmować różne pozycje w czasie siedzenia, czasem w pochyleniu do tyłu albo do przodu. Optymalnym rozwiązaniem byłoby biurko z regulowaną wysokością blatu, które umożliwia pracę w pozycji siedzącej i stojącej. Unikaj zesztywnienia mięśni i rozciągaj się. Siedzenie i przebywanie w bezruchu po dłuższym czasie prowadzi do utraty elastyczności i skracania mięśni. Proste ćwiczenia wykonywane regularnie na to nie pozwolą. Możesz rozciągać się w pracy przez kilka minut, ale więcej czasu warto poświęcić w domu. Trening tuż po przebudzeniu może być najlepszym rozwiązaniem, bo później w głowie pojawia się coraz więcej wymówek. Poza matą może przydać się piłka do ćwiczeń, taśmy, mała piłka. Możesz także postawić na jogę czy pilates, przydatne mogą okazać się ćwiczenia na płytach DVD. Jak często ćwiczyć? Najlepiej każdego dnia, nawet 20–30 minut dziennie będzie lepsze niż godzina trzy razy w tygodniu. Mięśnie potrzebują lepszego ukrwienia każdego dnia. To najlepsza inwestycja w zdrowie. Więcej ruchu. Rozciąganie to nie wszystko. Poza tym należy znaleźć ulubioną dyscyplinę sportu i poświęcić jej minimum 3 godziny tygodniowo. Wysiłek kardio pomaga wzmacniać serce, przeciwdziała nadciśnieniu i chroni przed wieloma chorobami. Ponadto poprawia samopoczucie i sprawia, że masz więcej energii. Możesz wybrać spośród wielu możliwości. Wsiądź na rower, zacznij biegać, idź na basen albo na szybki spacer. Aktywność fizyczna to najlepsze lekarstwo, nic jej nie zastąpi. Odpowiednia dieta. Sprzyja zachowaniu prawidłowej wagi. To bardzo ważne, ponieważ każdy nadprogramowy kilogram nadmiernie odciąża mięśnie i stawy. Siedzący tryb życia prowadzi także do wielu chorób układu krążeniowo-oddechowego. Lepiej nie ryzykować, każdy codziennie decyduje o własnym zdrowiu. Zdrowe odżywianie w połączeniu z aktywnością fizyczną to jedyna recepta na zachowanie zdrowia. Nawet w przypadku pracy siedzącej można odwrócić negatywne skutki. Liczy się to, co zrobisz dla siebie po wyjściu z biura.
Zdrowy kręgosłup nawet przy pracy siedzącej – sprawdź sposoby
Obecnie rynek szturmują ekrany o rozdzielczości 4K, a Smart TV to już w zasadzie standard. Jednak wciąż dużą popularnością cieszą się telewizory HD Ready, pracujące w rozdzielczości 780 pikseli oraz bardziej zaawansowane technologicznie telewizory Full HD. Jaki typ telewizora warto więc zakupić? Telewizor HD Ready – na co jest gotów? Oznaczenie HD Ready oznacza, że wyświetlacz danego urządzenia pracuje w maksymalnej rozdzielczości wynoszącej najczęściej 1366 x 768 pikseli. Rozdzielczość taka, przy wielkości przekątnej matrycy wynoszącej np. 30 cali daje zagęszczenie około 49 pikseli na jeden cal. Wielkość ta nie jest imponująca, gdy porówna się ją do ekranów najnowszych tabletów, które przekroczyły już „magiczną” barierę 300 dpi, a więc – teoretycznie – granicy, przy której ludzkie oko nie jest w stanie dostrzec już pojedynczego piksela. HD Ready oznacza gotowość do wyświetlania sygnału w wysokiej rozdzielczości. Gotowość, a więc nie pełną możliwość. Taką dają telewizory Full HD, które pracują w rozdzielczości wyższej – 1920 x 1080. Warto jeszcze dodać, że termin HD Ready oznacza spełnienie przez telewizor także innych, ściśle określonych warunków. Przede wszystkim dotyczy to rozdzielczości, ale także obecności komponentu YPbPr i innych wejść cyfrowych jak DVI lub HDMI. Full HD a HD Ready – która technologia daje lepszą jakość obrazu? Nowe technologie poprawiają jakość życia. Lepsza jakość obrazu gwarantuje lepsze wrażenia, większe emocje i ogromną frajdę podczas oglądania. „Zwykły”, cyfrowy sygnał telewizji naziemnej nadaje coraz więcej kanałów w jakości HD, wymagających telewizorów pracujących w rozdzielczości Full HD. Dlatego nie warto już korzystać z modeli starszej generacji. Zmiana starego odbiornika CRT na telewizor „płaski”, pracujący w trybie HD Ready, nie jest już rozwiązaniem najbardziej optymalnym dla osób, które chcą czerpać przyjemność z oglądania telewizji nowej generacji. Zakup technologii przestarzałej jest po prostu nieekonomiczny i nieopłacalny. Lepszym rozwiązaniem jest wybór telewizora z nowszą technologią, czyli modelu Full HD. Najtańsze telewizory Full HD są niewiele droższe od tych z opcją HD Ready. Dla przykładu – 40 calowy telewizor Full HD Funai 40FDB7514 można zakupić za 1150 zł, podczas gdy mniejsze, 32 calowe ekrany HD Ready kosztować będą jedynie o jakieś 300-500 zł mniej. Panuje opinia, że Full HD ma sens tylko wówczas, gdy posiadamy odpowiednio duży ekran. Jest to niestety prawda. Przy ekranie mniejszym niż 30 cali, różnica między tymi dwoma trybami nie będzie w zasadzie w ogóle widoczna. Z drugiej strony, kupno nowoczesnego telewizora LCD o tak małej przekątnej matrycy nie ma do końca sensu. Podstawową zaletą nowoczesnych telewizorów jest właśnie ich wielkość i to właśnie ona decyduje o tak znacznej poprawie wrażeń płynących z oglądania filmów i programów telewizyjnych. HD Ready – czy zakup ma sens? W zasadzie zakup takiego telewizora mija się z celem, gdy kupujący oczekuje wysokiej jakości obrazu. Kupno ekonomicznego telewizora tego typu do pokoju dla dziecka także nie ma sensu – najnowsze konsole, z których dziecko mogłoby korzystać pracują w trybie 1080p (a więc Full HD), a każdy odtwarzacz DVD lepiej sprawdzi się we współpracy z telewizorem nowszej generacji. Urządzenie z technologią HD Ready szybko przestaje być aktualne, stanie się niewystarczające dla potrzeb rodziny, więc jego zakup jest nieekonomiczny. Full HD – optymalny wybór Jeśli zależy Ci na sprzęcie, który ma doskonałą jakość obrazu, rozważ kupno modelu Full HD, np. za niecałe 2000 zł możesz już nabyć popularny telewizor z funkcją 3D –LG 42LB650V. Z trochę wyższej półki cenowej jest, mający lepsze parametry, LED 3D Samsung UE55F6320. Należy za niego zapłacić około 3500 zł. Jeśli szukasz najbardziej ekonomicznych rozwiązań, sprawdź model LG TV 32LB5610, który sprzedawcy oferują już za niecały tysiąc złotych. Dodatkowo, zobacz telewizory pracujące w jeszcze innej, całkiem nowej jakości. Już od dwóch lat coraz więcej słychać o technologii 4k. Ostatnio pojawia się coraz więcej modeli pracujących w tej ekstremalnie wysokiej rozdzielczości, a i ich ceny systematycznie spadają. Co prawda wciąż są nawet kilkukrotnie wyższe od modeli HD Ready czy Full HD, ale i tak nie są one już tak bardzo wygórowane. Dla przykładu Sharp 60UQ10 Quattron PRO kosztuje około 8000 zł. A przecież w przeciągu najbliższych miesięcy należy spodziewać się dalszych spadków cen. Sprawdź dostępne rozwiązania i wybierz najlepszą jakość dla siebie!
Telewizor Full HD czy HD Ready?
Jak co roku firma Pantone ogłosiła najmodniejszy kolor nadchodzącego roku. Jednak tym razem, po raz pierwszy, wybrała aż dwie barwy! Ubrania w jakich kolorach powinniśmy nosić w 2016 roku? Róż i błękit w pastelowym wydaniu. Najbardziej pożądanymi kolorami w nadchodzącym roku będą Serenity, czyli niebieski wpadający w szarość, oraz Rose Quartz – bladoróżowy. Zobacz, jak stworzyć zimowe stylizacje z najmodniejszymi kolorami roku 2016 według Pantone. Błękitna zima Ten odcień niebieskiego świetnie sprawdzi się w stylizacjach na zimę. Pomimo tego, że jest chłodny i delikatny, nada każdemu strojowi niepowtarzalny wygląd. Aby stworzyć codzienną stylizację z błękitem wpadającym w szarość, połącz go z granatem i brązem. Załóż błękitną bluzkę z długim rękawem i granatowe spodnie rurki. Na wierzch zarzuć granatową, pikowaną kamizelkę. Na szyi zawiąż granatowy szalik z białym motywem, np. w kropki, a na rękę włóż srebrny zegarek na bransolecie. Do tego dodaj brąz – kozaki z brązowej skóry i dużą, brązową torbę. Jeśli chcesz, aby było bardziej elegancko, pod kamizelkę załóż błękitną koszulę, a szalik zamień na krótki sznur pereł. Na miejscu będą też kolczyki z perłami. Nasza druga propozycja z błękitem to połączenie go z bielą. Stworzysz w ten sposób słodką, dziewczęcą stylizację. Załóż cienki i dopasowany sweter w kolorze błękitu wpadającego w szarość i białe spodnie rurki. Na wierzch włóż ciepłą, białą kamizelkę pikowaną z kapturem obszytym futerkiem. Dodaj białe buty emu oraz małą, błękitną torebkę na długim łańcuszku. Różowa zima Róż pojawiał się już w jesiennych kolekcjach. Teraz firma Pantone proponuje nam noszenie go przez cały rok 2016. Wiesz, jak stworzyć stylizację z bladym różem Rose Quartz? Wybierz elegancki strój, który będzie idealny na uroczystą kolację czy obiad. Załóż ażurowy, lekko luźny różowy sweter i białe spodnie rurki, do których dodasz cienki pasek z motywem panterki – hit sezonu. Na szyję włóż kilka sznurów pereł, niech będą różnej długości, wielkości i koloru, np. białe, srebrne, perłowe. Do ręki weź małą, różową kopertówkę, a na nogi załóż szpilki w cielistym kolorze z czubem w szpic. Druga propozycja to coś równie eleganckiego. Poszukaj różowego płaszcza-peleryny. Pod spód załóż bluzkę z długim rękawem w biało-czarne poziome paski oraz białe spodnie cygaretki. Do ręki weź elegancką torebkę w kolorze bladego różu. Na koniec dodatki: złoty zegarek na bransolecie i minimalistyczne pierścionki w geometrycznych kształtach. Rose Quartz świetnie będzie wyglądał również z szarością. Na szarą bluzę z kapturem załóż różową kamizelkę pikowaną lub – jeśli szykujesz się na wieczór w domu z rodziną – długi, luźny, szary sweter i legginsy ze świątecznym motywem w kolorach różu i szarości. Romans błękitu z różem Specjaliści od kolorów z Pantone polecają też łączenie ze sobą obu kolorów roku 2016. Załóż więc różowy sweter ze splotem w warkocz i niebieskie dżinsy. Na wierzch natomiast klasyczny płaszcz w kolorze błękitu wpadającego w szarość. Dodaj czarną torebkę na ramię na długim pasku, a na nogi włóż czarne botki. Róż i błękit możesz połączyć również w bardziej eleganckiej stylizacji. Załóż gładką, białą bluzkę na ramiączkach i błękitną spódnicę ołówkową oraz różowy żakiet, w którym podwiniesz rękawy. Dopełnij wszystko dodatkami: delikatnym, złotym wisiorkiem na długim łańcuszku, złotym zegarkiem na bransolecie i kilkoma bransoletkami.
Najmodniejsze kolory roku 2016 według Pantone
Czy warto stosować tonik? Czym kierować się przy wyborze tego kosmetyku? Sprawdź, jaki rodzaj toniku zadziała na twoją cerę. Nawilżające toniki – kto powinien po nie sięgnąć? Po dobrym oczyszczeniu skóry warto przy każdym typie cery używać toników. Dzięki nim przywracamy naturalne pH i zwiększamy absorpcję kolejnych kosmetyków. Przy cerze skłonnej do przesuszeń szukajmy delikatnych płynów. Powinny być wzbogacone w substancje nawilżające, np.: kwas hialuronowy, kwas mlekowy, witaminę E, aloes. Na korzyść naszej skóry zadziałają również: gliceryna, woda różana czy D-pantenol. W naszym przedziale cenowym do 40 zł dostaniemy np. Lumene Radiant Touch Refreshing Toner, Bandi Hydro Care tonik czy Clarena Hyaluron 3D tonik. Nawilżający tonik możemy stosować również przy cerze mieszanej, np. zamiast kremu pod makijaż. Po intensywnie nawilżające toniki powinny sięgnąć panie dbające o jędrność skóry. W pielęgnacji dojrzałej cery nie może zabraknąć przeciwzmarszczkowych toników, np. firmy Bandi Anti-Aging Care. Toniki odświeżające – do jakich cer są przeznaczone? Przy cerach z tendencją do przetłuszczania sięgamy po toniki odświeżające. Kosmetyki tego typu często zawierają wyciągi z cytrusów (np. granatu, cytryny) oraz warzyw (np. ogórka). Toniki do cer tłustych powinny zwężać pory, a zawarte w nich składniki – zmniejszać nadmierne wydzielanie sebum. W budżecie do 40 zł nabędziemy np. prudukty następujących producentów: Ziaja Tonik ogórkowy, Jadwiga Tonik ziołowy cera tłusta czy Korres Tonik Pomegranate. Cery tłuste często borykają się z występującymi zmianami zapalnymi, dlatego warto szukać toników, które złagodzą podrażnienia i dodatkowo oczyszczą skórę. Krzem, wyciąg z szałwii czy nagietka zadziałają na korzyść skóry trądzikowej. Dobrym wyborem będą także produkty zwężające pory. W kwocie do 40 zł dostaniemy np. Ziaja Liście Manuka czy Natura Siberica Oczyszczający tonik. Toniki matujące – jak je stosować? Gdy za sprawą pielęgnacji chcemy zmatowić cerę, sięgnijmy po tonik. W upalne dni możemy wybrać tonik w atomizerze. Odświeżamy nim skórę, a następnie lekko osuszamy chusteczką. Przed wykonaniem makijażu czy po demakijażu egzamin zda natomiast tonik matujący. W cenie do 40 zł znajdziemy np. Lumene Matt Touch Balancing Toner czy Avène Cleanance. Toniki rozjaśniające – kiedy je stosować? Na osoby, które borykają się z przebarwieniami (np. potrądzikowymi) czekają toniki rozjaśniające. Zawarte w nich składniki powinny sprzyjać wybielaniu skóry i jej regeneracji. Takie kosmetyki przyczynią się do bardziej intensywnego złuszczenia naskórka, dlatego lepiej je stosować w okresie, gdy cera nie jest poddawana nasłonecznieniu. Podpowiadamy, że przy kuracji produktami wybielającymi koniecznie używamy filtrów przeciwsłonecznych. Rozświetlające toniki wyrównają także koloryt cery. Na rynku znajdziemy wiele produktów tego typu, np. marki Bielenda Rozjaśniający tonik z witaminą C dostaniemy od około 40 zł. Podobnie jak Lavera Tonik rozjaśniający do skóry mieszanej. Czy przy skórze wrażliwej można stosować toniki? Przy delikatnej skórze rezygnujemy z produktów wysuszających z dodatkiem alkoholu. Sprawdzą się za to kosmetyki z naturalnym i prostym składem. Naszą cerę odświeżą toniki eko, np. Eco Cosmetics Clear czy Ava Laboratorium Eco Linea tonik za około 40 zł. Alergicy powinni wybrać toniki z serii aptecznych. Toniki do skóry wrażliwej będą łagodziły podrażnienia. W tych liniach specjaliści dbają, aby skład nie wywoływał dodatkowych zmian. Możemy sięgnąć np. po Iwostin Sensitia Kojący tonik w cenie od 20 zł.
Tonik do 40 zł – jaki wybrać?
Powieści fińskiej pisarki, Katji Kettu, trudno sklasyfikować, o czym mogli się już przekonać ci, którzy przeczytali jej poprzednią książkę „Akuszerkę”. Autorka ponownie serwuje czytelnikowi wciągającą historię z mnóstwem tajemnic i symboli, które wcale nie ułatwiają rozwiązania zagadki. Irga Irga Malinen to 15-letnia Finka, która nawiązała romans z radzieckim agitatorem. Przygoda skończyła się ciążą i społecznym odrzuceniem, dlatego dziewczyna postanawia udać się do Rosji. Tam ma nadzieję odnaleźć mężczyznę i wychować z nim dziecko. Co prawda wkrótce udaje się jej odnaleźć Wilczego Zęba, ale ich ponowne spotkanie odbiega od romantycznej wizji połączenia rozdzielonych kochanków. Irga zostaje sama, zdana na los w obcym kraju. Oczywiście, pojawienie się Finki, która nielegalnie przekroczyła granicę budzi czujność komunistycznych władz i dziewczyna zostaje wysłana do gułagu w Workucie. Rozpoczyna walkę o przetrwanie, w której jej główną sojuszniczką jest Elna - obozowa siostra z Republiki Maryjskiej. Verna Narrację Irgi przeplatają rozdziały pisane z punktu widzenia Verny - Finki, która w 2015 roku przybywa do Republiki Maryjskiej. Kobieta jest córką zmarłego tam podczas badań terenowych profesora Instytutu Etnografii. Śmierć mężczyzny jest zagadkowa i jego córka nie chce wierzyć, że doszło do niej bez działania osób trzecich. Kto jednak chciałby zamordować fińskiego profesora etnografii? I jaki miałby być jego motyw? Jego ciało zostaje wysłane na sekcję zwłok, a dziewczyna chcąc nie chcąc utyka w maryjskiej wsi bez zasięgu w telefonie. Schronienia udziela jej kobieta, u której mieszkał jej ojciec - Elna, miejscowa kobieta, która kultywuje maryjskie tradycje i wie więcej, niż chciałaby przyznać. Elna Postać Elny łączy przeszłość z teraźniejszością. To ona jest ogniwem, które spaja narracje Irgi i Verny. Nie lubi rozmawiać z obcymi o przeszłości i niechętnie dzieli się swoimi wspomnieniami. Żwawa staruszka jednak nie boi się nikogo i twardo obstaje przy swoim. Pojawienie się Verny w jej domu zbiega się w czasie z momentem, kiedy jej świat zaczyna chwiać się w posadach. Stare sekrety i przysłowiowe (choć nie tylko...) trupy wychodzą z szafy na światło dzienne jeden po drugim. Elna jest zmuszona do wyznania tego, co zrobiła i czego była świadkiem kolejnym osobom. Na próbę zostaną wystawione jej relacje z ukochanym Aleksiejem (oficerem KGB), przygarniętym wnuczkiem Kostią, a także Verną. Kim naprawdę jest Elna i jaki jest jej związek ze zmarłym profesorem? Tego dowiecie się z „Ćmy”. Katja Kettu po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią współczesnej powieści. Emocjonująca historia, której bazą jest trudna historia fińsko-rosyjska, zaskakuje zwrotami akcji i kolejnymi sekretami. Niepodważalnym walorem książki jest także zanurzenie w folklorze ludów północy i wykreowanie na poły magicznej atmosfery maryjskiej wsi. Jeśli uwielbiasz powieści, w których zagadki kryminalne, tajemnice przeszłości i echo sił nadprzyrodzonych grają pierwsze skrzypce, koniecznie sięgnij po „Ćmę”. Źródło okładki: www.wydawnictwoswiatksiazki.pl
„Ćma” Katja Kettu - recenzja
Każdy, kto dba o kondycję, sprawność i wygląd, przywiązuje dużą wagę do stanu mięśni. Mięśnie brzucha to szczególna partia naszego ciała, która mimo największych starań treningowych bez odpowiednio zbilansowanej diety nie będzie dobrze wyglądać. Marzymy o płaskim i umięśnionym brzuchu nie tylko ze względów estetycznych, ale także zdrowotnych, gdyż odpowiednio wypracowane mięśnie brzucha stanowią gorset podtrzymujący kręgosłup. Jakie mamy mięśnie brzucha? Ważne jest, aby równomiernie rozwijać mięsień prosty – potocznie dzielony na górny i dolny – oraz mięśnie poprzeczne (skośne) – zewnętrzne i wewnętrzne. Dla każdej z tych partii mięśni są odrębne zestawy ćwiczeń, gdyż nie każde ćwiczenie odpowiednio rozwinie wszystkie mięśnie tej części naszego ciała. Trening mięśni brzucha Zestawy dla mięśni brzucha zawierają zarówno ćwiczenia bez użycia przyrządów, jak i z ich udziałem. Niezależnie od tego trening należy poprzedzać rozgrzewką. Błędne jest myślenie, że ćwiczenia brzucha nie wymagają rozgrzewki i że mogą same stanowić rozgrzewkę przed treningiem innych partii mięśni. Ważne jest, aby zadbać przed nimi o ćwiczenia aerobowe oraz angażujące dolny odcinek grzbietu i prostowniki bioder. Przy regularnych treningach brzucha należy również pamiętać o okresach regeneracyjnych – zależą one od intensywności treningów, lecz nie wolno ćwiczyć bez przerwy. Sprzęt wspomagający trening brzucha Urządzenia do treningu mięśni brzucha często spotykamy w siłowniach. Są to sporych gabarytów maszyny, które oczywiście mają rację bytu, jednak nie musimy z nich korzystać, aby osiągnąć swój cel. Masywne i ciężkie konstrukcje, takie jak ławki, trenażery itp., to nie jedyne rozwiązania do treningu. Mniej gabarytową alternatywę stanowi poręczścienna, którą można spotkać zarówno w klubach fitness, jak i w niektórych domach, jeśli pozwala na to przestrzeń. Podobnie jak na większości dużych maszyn, można na niej ćwiczyć wszystkie rodzaje mięśni brzucha. Opierając się na poręczy i podciągając wyprostowane nogi, doskonale je napinamy. Na szczęście w ogólnodostępnych sklepach można znaleźć kilka niedużych i niedrogich urządzeń wspomagających trening mięśni brzucha. Jednym z najpopularniejszych jest kołyska. To sprzęt idealny dla początkujących, umożliwiający wykonywanie ćwiczeń stanowiących wstęp do bardziej skomplikowanych treningów. Kołyska jest także doskonała dla osób, które cierpią na bóle odcinka lędźwiowego lub szyjnego kręgosłupa, gdyż pozycja, jaką się na niej przyjmuje, jest najbardziej zbliżona do optymalnej. Plusem jest również to, że plecy podczas ćwiczeń nie mają bezpośredniego kontaktu z podłożem, co dla niektórych osób bywa bolesne. Ręce również są pod większą kontrolą, ponieważ kładziemy je na specjalnych podpórkach. Z kolei abdo gain przypomina kształtem kwiat. Należy jednak mieć na uwadze, że spalanie tłuszczu za jego pomocą wymaga bardzo mozolnej pracy, ponieważ nie zmusza ono do intensywnych ruchów. Do urządzenia dołączona jest instrukcja, jak na nim ćwiczyć, a także jak siadać – trzeba opanować siadanie bez wywrotki, aby móc rozpocząć ćwiczenia. Kółko, czyli mininapęd na mięśnie, to kolejny modny gadżet do treningów brzucha. Tym razem jest to naprawdę małe urządzenie, które zmieści na każdej przestrzeni. Jest proste w obsłudze – wystarczy chwycić rączki po obu stronach kółka i uklęknąć na podłodze. Utrzymując proste plecy, należy przetoczyć koło możliwie jak najdalej, zatrzymać ruch w momencie największego napięcia mięśni brzucha, a następni powoli wrócić do pozycji początkowej. Kółko wybierają zazwyczaj osoby mają również na względzie trening ogólnorozwojowy, ponieważ chcą ćwiczyć także inne partie mięśni. Kółko przydaje się do wykonywania zróżnicowanych ćwiczeń, rozpoczynając od bardzo lekkich, a kończąc na ekstremalnie wymagających, gdyż jest odpowiednie dla każdego, niezależnie od poziomu zaawansowania. Osiągnięcie doskonałej rzeźby mięśni brzucha wymaga długotrwałej i mozolnej pracy. Ciężkim treningom muszą także towarzyszyć pewne rygorystycznie przestrzegane zasady, tj. wyeliminowanie z diety węglowodanów prostych i regularne wysypianie się. Trzeba pamiętać, że żadne urządzenia nie wykonają pracy za nas. Bez połączenia ćwiczeń, przy udziale rozmaitych urządzeń czy bez, z właściwą dietą i zdrowym stylem życia o sukcesie możemy jedynie pomarzyć.
Przyrządy do ćwiczenia mięśni brzucha
„Poszukiwacze zaginionych liczb” to tytuł, który wprowadza najmłodszych graczy w zawiły świat matematyki. Dzięki tej grze dzieci mogą nauczyć się dodawać i odejmować poprzez zabawę, czyli w najłatwiejszy i najprzyjemniejszy sposób. Który ze śmiałków jest najodważniejszy, a który wykaże się największym sprytem? Wszystko okaże się w momencie, gdy na czoło stawki wysunie się zwycięzca… Wnętrzności i przygotowanie do gry W dość pokaźnych rozmiarów pudle znajdziemy 41 kart do gry z cyframi, 2 dwustronne plansze (do rozgrywek na poziomie łatwym i trudnym), 192 żetony z cyframi, 18 kart specjalnych, 5 kart jokerów oraz 4 pionki do gry. Wszystkie elementy są dobrej jakości, choć karty mogłyby być bardziej wytrzymałe. Wydaje się, że są wykonane z grubego papieru, który nie wytrzyma zbyt wiele rywalizacji w dziecięcym gronie. Z drugiej strony, gra jest w bardzo przystępnej cenie, więc nie można wymagać zbyt dużo. Gra jest przeznaczona dla od 2 do 4 graczy w wieku co najmniej 5 lat. Jednak patrząc na wielkości cyfr i działań, którymi muszą operować gracze (zakres do 21), to ci z dolnej granicy wieku z braku matematycznych umiejętności mogą być trochę sfrustrowani. Na początku wybieramy poziom trudności, na którym będzie toczyć się rozgrywka (łatwy bądź trudny), i umieszczamy odpowiednią planszę na wierzchu. Każdy gracz wybiera pionek w swoim ulubionym kolorze i rozstawiamy je na kropkach znajdujących się na dole planszy. Tasujemy karty, rozdajemy każdemu po 5 sztuk, a następnie gracze kładą je przed sobą stroną zieloną lub brązową ku górze (łatwym lub trudnym poziomem). Pozostałe karty układamy z boku w postaci zakrytego stosu, a obok nich umieszczamy potasowane karty specjalne. Czas rozpocząć poszukiwanie liczb… Przebieg rozgrywki W trakcie rozgrywki gracze poruszają swoimi pionkami po tabliczkach widocznych na planszy. Łapki umieszczone na drabinach wskazują, ile kart z liczbami trzeba użyć do wykonania odpowiedniego działania (dodawania lub odejmowania). W momencie spełnienia danego wymogu gracz przestawia swój pionek na tabliczkę znajdującą się najbliżej drabiny. Celem graczy jest jak najszybsze przemieszczenie się do górnej krawędzi planszy. Ruch każdego gracza składa się z trzech faz. Najpierw dobieramy kartę z zakrytego stosu i dokładamy ją do tych już leżących przed nami. Później możemy przesunąć swój pionek o 1, 2, 3 lub 4 pola w dowolnym kierunku (można poruszać się tylko do przodu lub się cofać). Jeśli gracz ma kombinację kart, których suma wraz z liczbą znajdującą się na dole drabiny odpowiada liczbie na jej szczycie, to może się wspiąć wyżej. Należy jednak pamiętać, że liczba kart użytych do kombinacji musi odpowiadać liczbie łapek znajdujących się na drabinie. Analogicznie działamy, gdy chcemy zejść po drabinie, z tą różnicą, że suma kart w kombinacji odjęta od liczby znajdującej się na górze drabiny musi dać wynik, który będzie liczbą na jej dole. Za to działanie dobieramy 3 karty. Za każdym razem, gdy któryś z graczy pokona jedną z drabin, układa na niej żetony z cyframi, które odpowiadają kartom użytym do przejścia po niej. Tym sposobem drabina zostaje zablokowana. Jeśli gracz nie chce się przemieszczać w swoim ruchu, może dobrać tylko 2 karty. W sytuacji gdy gracz zakończy swój ruch na polu z kartą specjalną, to dobiera jedną z nich i wykonuje polecenie znajdujące się na niej. Jest też możliwe, że staniemy na polu zajmowanym przez innego gracza. Możemy go wtedy „zbić” i przesunąć na najbliższe pole w lewo lub prawo. W ramach bonusu możemy też zamienić z tym graczem dowolną kartę z cyfrą. Pytanie tylko brzmi: kto pierwszy dotrze na sam szczyt? Podsumowanie „Poszukiwacze zaginionych liczb” to gra lekka i przyjemna, która łagodnie wprowadza dzieci w nieskomplikowany świat dodawania i odejmowania.Zasady są bardzo proste, a dwa poziomy trudności umożliwiają dostosowanie gry do wieku graczy. Dodatkowo można toczyć rozgrywkę w trzech różnych wariantach, co powoduje, że gra jest bardzo regrywalna i dzieci za każdym razem będą świetnie się bawiły. Jeśli szukacie gry, która zapewni masę zabawy młodszym obywatelom i nauczy ich pożytecznych matematycznych działań, to „Poszukiwacze zaginionych liczb” dobrze sprawdzą się w tej kategorii.
„Poszukiwacze zaginionych liczb” – recenzja gry
Trójkąty, kwadraty, nieregularne romby czy koła – to wszystko spotkamy na wybiegach mody w nadchodzącym sezonie jesień-zima 2014/2015. Ale warto zabawić się nie tylko ciekawą formą na ubraniach! Kolor też ma duże znaczenie! W skrócie: ma być niebanalnie, przekornie i koniecznie w kolorach black & white. Wzory do potęgi Geometryczne printy to popularny motyw królujący w tym sezonie. Zarówno jesienią, jak i zimą zauważymy go na wielu częściach garderoby. Będzie mnożył się na: płaszczach, spódnicach czy sukienkach o najróżniejszych fasonach. Podwoi się na: spodniach, marynarkach i oversizowych swetrach. A potroi na: topach, bluzkach i eleganckich, damskich koszulach (także tych w wersji biurowej). Jednym słowem – nasza szafa powinna zostać zdominowana przez wzory do potęgi. A jaki jest na nie sposób? Bardzo prosty! Można nosić je pojedynczo, jako samodzielny, mocny akcent stylizacji bądź komplet – od stóp do głów. Warto jednak nie stracić dla geometrii głowy i trzymać się jednego, wybranego motywu. Jeśli szalone figury w formie codziennego total looku to dla ciebie zbyt duże wyzwanie, to postaw na dodatki. One także mogą być utrzymane w trendzie, ciekawe, a przy okazji bardzo praktyczne. Najlepiej w tej roli sprawdzą się torby. Mile widziane będą zarówno te w wersji XXL – worek, plecak&bmatch=seng-v10-p-1-moda-0904&search_scope=category-5556&order=m) czy duża,elegancka torba do ręki – lub jako opcja XS, czyli idealnie pasująca pod ramię kopertówka. Innym pomysłem na wprowadzenie wzorów do garderoby będzie odwołanie się do pozostałych akcesoriów. Dla elegantek polecane będą rękawiczki – z naturalnej lub ekologicznej skóry – w modną kratę albo szachownicę, które też wpisują się w trend geometryczny. Alternatywną, cieplejszą opcją będą z pewnościąszaliki w pionowe pasy, kominy w kropki bądź czapki – w wersji z pomponem czy tej bardziej sportowej – typu full cap. Niepozorne skarpetki również nie stronią od wzorów. Jeśli wypada ci, ze względu na pracę, założyć parę w geometryczne motywy, nie wahaj się ani chwili dłużej! Modą warto się bawić i cieszyć, choćby właśnie w taki niewielki sposób. Zawsze black & white Dla niektórych „związek” znany jedynie jako oklepany i staroświecki, dla innych to jedyna właściwa propozycja, uniwersalna na każdą porę roku. Warto się do niej przekonać, bowiem biel w połączeniu z czernią ponownie, zdecydowanym krokiem, wychodzi przed szereg innych kolorów. Projektanci tej jesieni ukochali kolory black & white, co widać na wybiegach mody. Wzory w tych dwóch flagowych barwach zdecydowanie dominują ponad pozostałymi odcieniami. Mleczna biel i charakterna, głęboka czerń to para wprost perfekcyjna, pasująca do siebie na każdej części garderoby. Nie zna też rezerwacji dla danej grupy wiekowej czy określonego typu figury. Szczególnie w zestawieniu stworzonym z figur geometrycznych zawsze wygląda się elegancko, kobieco i na czasie. Skuś się i sięgnij po geometryczne kombinacje, koniecznie w dwóch, najmodniejszych kolorach sezonu, a przekonasz się sama, że to uniwersalne rozwiązania na wiele wyjść i przeróżnych okazji. Moda bogata we wzory geometryczne stanowi szerokie pole do popisu, dlatego śmiało „żongluj” między różnorodnymi formami. Łącz je ze sobą jako geometryczną i spójną całość. Jeśli wolisz, postaw na zawsze bezpieczne dodatki lub akcesoria. Pamiętaj także o kolorze! Pokuś się o nieśmiertelny miks bieli i czerni, bo to obowiązkowe barwy nadchodzącego sezonu. )
Geometria jest w modzie