source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Wydawać by się mogło, że bale przebierańców organizuje się jedynie w przedszkolu czy szkole podstawowej w ramach zajęć szkolnych. Możesz jednak urządzić małe party we własnym domu i wraz z dzieckiem zaprosić szkolnych kolegów, kuzynostwo i dzieci z podwórka. Doskonale pamiętam radosne chwile z dzieciństwa i wymyślanie kostiumów. Gdy żmudne przygotowania dobiegały końca, nie mogłam się doczekać szaleństwa w gronie przyjaciół. Na końcu ktoś robił pamiątkowe zdjęcie, które wzrusza do dziś. Zapewnij takie wrażenia twojemu dziecku. Organizacja przyjęcia tego typu wcale nie musi być skomplikowanym przedsięwzięciem. Z pewnością rodzinne przygotowania dekoracji zapewnią mnóstwo radości. Balony i co dalej? Balony to standardowa dekoracja na wszelkie dziecięce imprezy. Można je w prosty sposób odmienić. Na każdym możesz napisać markerem imię dziecka, a balon umieścić na miejscu przy stole, przy którym maluch ma usiąść. To będzie również wspaniały prezent powitalny dla gości. Można także namalować na nich uśmiechnięte twarze i balony rozrzucić luzem. Namalowanie dodatkowych detali zajmuje chwilę, a może stać się pretekstem do fajnej zabawy. Jeśli masz więcej czasu, kup specjalną taśmę do montowania dekoracji z balonów i stwórzcie wspólnie kolorową girlandę, którą można powiesić nad drzwiami lub oknem. box:offerCarousel Kolorowe girlandy Dzieci już w przedszkolu z entuzjazmem tworzą papierowe girlandy, warto zatem taką kolorową dekorację zrobić i na bal domowy. Możesz się pokusić nawet o mały konkurs podczas imprezy: kto zrobi najdłuższą girlandę lub łańcuch w określonym czasie. Gotowe dekoracje można kupić w wielu miejscach, ale tworzenie ich własnoręcznie to dopiero zabawa. Mały gospodarz balu będzie z pewnością dumny, że wykonał je samodzielnie. Do zrobienia girlandy wystarczy blok techniczny z kolorowymi kartkami, nożyczki, klej i kawałek sznurka. Z kartek wytnijcie dowolne kształty (koniecznie parami). Umieśćcie je na sznurku, a następnie sklejajcie ze sobą. Gdy klej wyschnie, girlandę wystarczy powiesić w dowolnym miejscu. Girlandę można wykonać z wielu materiałów: pomponików, papieru, anielskiego włosa, lamety czy bibuły – wszystko zależy od wyobraźni! box:offerCarousel Motyw przewodni – czy warto? Czy jest sens wybierania motywu przewodniego na balu karnawałowym dla dzieci? I tak, i nie. Jeśli założysz, że organizujecie imprezę w stylu hawajskim, kosmicznym czy odwzorowujecie świat myszki Miki, goście mogą mieć mały kłopot ze zorganizowaniem stroju. Nie wszystkim też tematyka może odpowiadać. Poza tym konkretny temat nieco wymusza i zachęca do spędzenia czasu z dzieckiem na wspólnym przygotowywaniu kostiumu, a organizatorzy muszą skupić się na tworzeniu dekoracji. Brak motywu sprawia, że każde dziecko przebiera się według własnych upodobań i zainteresowań. Wtedy na balu będzie panował uroczy miszmasz uniwersalnych dekoracji. Zastanówcie się wspólnie z dzieckiem, która opcja będzie lepsza. Jedzenie na wesoło Bal karnawałowy bez dekoracji na stole to nie bal! Wystarczy chwila, by ozdobić zarówno poczęstunek, jak i naczynia. Niezależnie od przyjętego motywu przewodniego przygotujcie kolorowe słomki do napojów, jednorazowe kubeczki i talerzyki, blok techniczny z kolorowymi kartkami, nożyczki, klej i taśmę klejącą. Znaczone napoje Z papieru wytnij kółeczka, na nich napisz imiona gości, a następnie przyklej je do słomki. Dzięki temu dzieci nie pomylą swoich kubeczków. Zamiast kółek mogą to być także inne kształty, dopasowane do motywu przewodniego, np. główka myszki Miki, kosmiczna rakieta, kwiatek, autko. Wesołe talerzyki Nawet zwykły papierowy talerzyk może zyskać ciekawą oprawę. Jeśli możesz, kup kolorowe, laminowane talerzyki – z pewnością lepiej się sprawdzą na balu dla dzieci niż te zwykłe. Od spodu umocuj do nich wycięte z papieru płatki kwiatów, kształt uszu myszy albo kosmitów. Możesz zaszaleć i wyczarować niezwykłe nakrycia stołu, wasi goście z pewnością będą zaskoczeni! Zdobienie kubeczków Małym gościom na powitanie możesz zaproponować także zabawę kreatywną i wręczyć każdemu plastikowy kubeczek, kolorowe markery (zwróć uwagę, by się nie rozmazywały!) i naklejki, najlepiej brokatowe lub piankowe. Każdy uczestnik zabawy będzie mógł samodzielnie ozdobić swój kubeczek. Wyzwanie: maska Dzieci zapewne zjawią się w pięknych przebraniach i własnych maskach, ale podczas imprezy musisz zorganizować im zabawę, by się nie nudziły. Proponuję tematyczne dekorowanie masek. Każdemu dziecku wręcz wcześniej przygotowane maski z papieru, na stoliku rozłóż dekoracje (naklejki, brokat w pisaku, flamastry, cekiny, samoprzylepne kryształki i perełki) i motywuj je do tworzenia! Koniecznie zróbcie zdjęcie pamiątkowe na zakończenie imprezy! Podczas przygotowań i balu będzie trochę bałaganu, ale warto się trochę natrudzić, bo radość dzieci będzie ogromna!
DIY – czym ozdobić mieszkanie na dziecięcy bal przebierańców?
Z pomponem, z uszami, a może z daszkiem? Gładka, z ciekawym wzorem czy wiązana pod brodą? Wybór dziecięcego nakrycia głowy, które będzie twarzowe, wygodne i chętnie noszone, nie zawsze jest łatwy. Warto sprawdzić, co interesującego zawiera oferta czapeczek dla najmłodszych. Jak głosi babcina przestroga, najwięcej ciepła ucieka przez głowę. Z tego powodu dziecięce nakrycie głowy przede wszystkim musi zapewnić maluchowi odpowiednią temperaturę, a także osłonić małe uszka przed wiatrem. Często kolor i ozdoby na czapeczce informują również o płci pociechy, która u najmniejszych dzieci jest zwykle trudna do odgadnięcia. Chcąc wychować małą modnisię lub eleganta, starajmy się także, aby nakrycie głowy nie tylko było dostosowane do pory roku i temperatury, ale również uzupełniało całą stylizację i nadawało jej charakter. Dlatego warto wybierać z oferty najmodniejszych propozycji w sezonie. Zawadiacko i wygodnie Wyjątkowo komfortowe i nieprzerwanie od kilku sezonów modne są czapki typu krasnal, które kształtem przypominają nakryciem głowy bajkowego krasnoludka, smurfa czy gumisia. Na rynku znajdziemy czapki zarówno z cienkiej bawełny, idealne na wczesną jesień, jak i cieplejsze modele, podszyte grubym i przyjemnym w dotyku polarem, które wyśmienicie sprawdzą się zimą. Oferta obejmuje całą gamę kolorystyczną, więc bez problemu nakrycie głowy dopasujemy do kurtki czy płaszczyka oraz dobierzemy do kompletu rękawiczki i szalik. Ciepłą jesienią, kiedy zdarzają się jeszcze piękne i słoneczne dni, fantastyczna będzie również czapeczka z daszkiem, która osłoni oczy przed promieniami, co umożliwi beztroską zabawę na dworze i nada stylizacji zawadiacki charakter. Elegancko i stylowo W ciągu pierwszych dwóch lat życia wiele maluchów uczestniczy w różnego rodzaju spotkaniach, przyjęciach i uroczystościach rodzinnych. Dobierając garderobę, w której maluch wystąpi podczas takiego wydarzenia, nie możemy zapomnieć o odpowiednim nakryciu głowy. Na chrzciny czy ślub, idealnie nada się jasna ozdobna czapeczka. Możemy również wybrać bardzo ciekawe, ręcznie wykonane czapki ażurowe, wśród których znajdziemy modele eleganckie, ozdobne, a także bardziej bajkowe i zabawne, np. z uszami misia, oczami sowy lub wąsami królika. Poszukując stylowego nakrycia głowy dla dziewczynki, warto wybrać czapeczkę-beret, która będzie się pięknie prezentowała w zestawieniu z jesiennym płaszczykiem i trzewikami. Wygodne zestawy Bardzo praktycznym rozwiązaniem jest nakrycie głowy w zestawie z kominem. W większości takie komplety są szyte ręcznie, dlatego możemy dopasować ich wielkość i kształt do wieku dziecka, a także wybrać indywidualne połączenia materiałów i kolorów, które najbardziej nam się podobają. Komin zapewni dziecku komfort i ciepło podczas zabawy, jest też dużo wygodniejszy od szalika lub chustki – nie rozwiązuje się, więc trudniej go zgubić. Dzięki zwartej konstrukcji i braku frędzli nie wplącze się w zamek kurtki, co często się zdarza z powodu porannego pośpiechu w drodze do żłobka. Nie będzie również przeszkadzał w swobodnej zabawie na świeżym powietrzu. Kupując nakrycie głowy, dopilnujmy, żeby miało rozmiar odpowiedni dla naszej pociechy i szczelnie osłaniało ją przed wiatrem. Za mała czapka nieprzyjemnie uciska głowę i ściąga się w kierunku jej czubka, natomiast za duża nieustannie spada na oczy, skutecznie je zasłaniając i utrudniając stawianie i tak niepewnych jeszcze kroków. Starajmy się wybierać czapki uszyte z naturalnych, oddychających materiałów, takich jak bawełna czy wełna, które zapewnią głowie dostęp świeżego powietrza. Nakrycie głowy uszyte ze sztucznej tkaniny może prowadzić do przegrzania i spocenia, co w przypadku wiatru zwykle kończy się przewianiem. Pamiętajmy również, że nie ma idealnej czapeczki na wszystkie okazje i sezony, dlatego najlepiej jest wyposażyć się w kilka sztuk i na bieżąco dopasowywać je do stylizacji malucha oraz panującej na zewnątrz aury.
Stylowe czapeczki dla dzieci do lat 2
Demakijaż to podstawowy element pielęgnacji. Zapewnia skórze świeżość i odnowę po całym dniu. Aby dokładnie zmyć make-up, nie wystarczy nam już tylko woda i mydło. Dziś potrzebujemy nowoczesnych kosmetyków i przyrządów, które korzystnie wpłyną na naszą cerę. Urządzenia do oczyszczania twarzy – jakie wybrać? Demakijaż możemy wykonać klasycznie dłońmi lub wspomóc się nowoczesnymi akcesoriami. Intensywność oczyszczania zwiększymy dzięki szczotkom sonicznym do twarzy. To przyrząd dla fanek nowinek technicznych. Obrotowa końcówka z włosia usunie martwy naskórek, wykona masaż twarzy i poprawi jej ukrwienie. Nowością są także poręczne szczoteczki do oczyszczania twarzy typu Foreo Luna z silikonowymi końcówkami. Na rynku znajdziemy również elektryczne szczoteczki do masażu i demakijażu. Warto wypróbować prostą, plastikową szczotkę do mycia twarzy. Kolejnym modnym akcesorium są gąbki z celulozy, które sprawiają, że demakijaż staje się przyjemnością. Gąbka konjack idealnie sprawdzi się przy cerze wrażliwej i alergicznej. Szmatka muślinowa po zmyciu makijażu zadziała jak delikatny peeling. Żelowa myjka lub gąbka do mycia twarzy usprawni klasyczne oczyszczanie skóry. Jakie kosmetyki wybrać do demakijażu? W zależności od tego, jak mocny nosimy makijaż, tak intensywne powinnyśmy stosować kosmetyki do demakijażu. Lekki podkład zmyjemy płynem na bazie wody bez dodatku mydła, np. Cetaphil. Natomiast wodoodporny tusz, trwały fluid i dobrej jakości cienie będą potrzebowały płynu do demakijażu. Pamiętajmy, aby okolicę oka zmywać preparatami do tego przeznaczonymi. Maskarę lepiej usunąć mleczkiem do demakijażu oczu niż silnym żelem oczyszczającym do cery tłustej. Z mocniejszym make-upem poradzi sobie płyn dwufazowy. Warstwa tłuszczowa takiego preparatu ułatwia usuwanie zanieczyszczeń. Wiele kobiet wybiera płyny micelarne. Możemy nimi zmyć makijaż z twarzy, oczu, ust, dodatkowo poprawiając kondycję cery. Nie zapominajmy, aby wybrać preparat odpowiedni do naszej cery. Na podobnej zasadzie dopasowujemy mleczko do demakijażu. Taki kosmetyk ma nie tylko oczyścić, ale i poprawić nawilżenie i elastyczność skóry. Na rynku znajdziemy mleczka do demakijażu do cery suchej, tłustej lub naczynkowej. Pianki do demakijażu i żele do mycia twarzy w połączeniu z letnią wodą najlepiej sprawdzają się przy cerach tłustych i mieszanych. Nowoczesne preparaty z tych serii powinny być delikatne dla skóry, nie możemy po ich zastosowaniu mieć wrażenia ściągnięcia czy suchości. Gdy brakuje nam czasu, sięgnijmy po chusteczki do demakijażu, które skrócą czas pielęgnacji. Sprawne oczyszczenie skóry przed snem ułatwią także nawilżone płatki do demakijażu. Warto taki produkt mieć w nocnej szafce. Modny demakijażu w stylu eko Sięgamy po kosmetyki coraz bardziej świadomie, wiele kobiet czyta, co wchodzi w ich skład i na tej podstawie dokonuje zakupu. Coraz częściej szukamy preparatów na bazie naturalnych składników, pozbawionych parabenów, barwników i sztucznych substancji działających negatywnie na nasze zdrowie i środowisko. Uznaniem cieszą się kosmetyczne linie eko. Bardzo popularne są naturalne płyny micelarne czy żele bez konserwantów przeznaczone do mycia twarzy. W związku z trendem na ekologię pojawiła się także moda na demakijaż naturalnymi olejami. Najczęściej do tego celu jest wybierany olej kokosowy. Do łask wracają naturalne mydła na bazie np. oliwy z oliwek. Nie zapominajmy, że demakijaż to nie tylko zmywanie kolorowych kosmetyków. Oczyszczamy naszą cerę także z kurzu i zanieczyszczeń. Dlatego czynność ta jest tak ważna w codziennej pielęgnacji. Pamiętajmy, aby uzupełniać ją tonikiem i kremem nawilżającym.
Nowoczesny demakijaż – sprawdź, czym warto zmywać make-up
Najprzyjemniejszą dziecięcą rozrywką w zimie, oprócz lepienia bałwana i wojny na śnieżki, jest z pewnością jazda na sankach. Kiedy świat pokrywa biały puch, a mróz szczypie w uszy, dzieciaki radośnie spędzają czas, zjeżdżając z górki na sankach. Żeby w zabawie nie przeszkadzał chłód lub przemoczone skarpetki, warto zastanowić się nad strojem, który sprawdzi się podczas jazdy na sankach. W co ubrać kilkulatkę, aby było jej ciepło i wygodnie? Sprawdź, o czym warto pamiętać! Strój na sanki – jak wybrać najlepszy? Strój na sanki dla kilkuletniej dziewczynki powinien być przede wszystkim ciepły i wygodny. Podczas szaleństw na śniegu przydadzą się też wierzchnie okrycia, które nie przepuszczają wody. Świetnie sprawdzą się wszelkiego rodzaju kombinezony. Taki rodzaj ubrania daje pewność, że skóra dziecka będzie należycie zakryta. Pamiętaj, aby nie ubierać dziecka także zbyt ciepło – podczas szalonych zabaw na śniegu dziewczynka w zbyt grubym stroju może zacząć się pocić. Elementami, o których nie można zapomnieć są z pewnością czapka, szalik i solidne rękawiczki. Ważne jest też odpowiednie obuwie, najlepiej z wysoką cholewką. Podczas zimowych zabaw na świeżym powietrzu dobrze sprawdza się także bielizna termoaktywna. Zapewnia ona potrzebne ciepło, ale nie dopuszcza do przegrzania. Bielizna taka doskonale odprowadza wilgoć dzięki czemu dziecko będzie czuło się komfortowo. Kombinezon - idealny strój na sanki Ubierając swoją córeczkę w kombinezon, masz pewność, że będzie jej wygodnie oraz że nie zmarznie. Wybór kombinezonów jest ogromny i z pewnością któryś z modeli przypadnie do gustu dziewczynce. Jeżeli nie chcesz kupować całego kompletu możesz na początek zdecydować się na kupno swojej córeczce grubych zimowych spodni. Takie ubranie jest najczęściej wodoodporne, a wysoki stan spodni zapewni małej ciepło i wygodę.Jeżeli możesz sobie pozwolić na zainwestowanie większej ilości pieniędzy, z pewnością doskonałym strojem na sanki będzie kombinezon narciarski. Ubrania takie przystosowane są do ruchu na świeżym powietrzu zimą. Zakładając taki kombinezon swojej córce, możesz mieć pewność, że odzież doskonale spełni oczekiwania. Jednym z bardziej popularnych producentów specjalizujących się w produkowaniu takiej odzieży jest marka Reima. Solidny kombinezon dla dziewczynki możesz zakupić już za mniej niż 100 złotych. Strój na sanki – niezbędne dodatki Wyjście na sanki nie może odbyć się bez ciepłej czapki i szalika oraz solidnych rękawiczek. Elementy te powinny przede wszystkim być funkcjonalne, jednak wiadomo, że dziewczynka nawet na sankach chce wyglądać ładnie. Modnym dodatkiem do zimowej stylizacji, który doskonale spełni swoją praktyczną funkcję, może być ciepły komin. Kilkulatka z pewnością będzie zachwycona także szalikiem z motywem z Krainy Lodu lub księżniczkami Disney'a. Wybierając nakrycie głowy dla dziewczynki, zwróć uwagę na to, aby dobrze przylegało ono do głowy dziecka. W ten sposób czapka zapewni twojej córeczce ciepło i nie będzie się zsuwać. Ważnym gadżetem, o którym córka nie może zapomnieć wybierając się na sanki, są rękawiczki. Doskonałym wyborem będą rękawice narciarskie. Dzięki nim dziewczynka nie musi martwić się o zmarznięte rączki. Po szalonej jeździe może ulepić bałwana lub urządzić bitwę na śnieżki. Dla nieco roztargnionych dzieci dobrym rozwiązaniem mogą być rękawiczki na sznurku. Nie jest to gadżet tylko dla maluszków! Dzięki sznurkowi, kiedy córce zrobi się cieplej, może wygodnie ściągnąć rękawice – nie martwiąc się, że je zgubi. Szaleństwa na śniegu wymagają odpowiedniego stroju. Kilkuletnia dziewczynka podczas wyjścia na sanki z pewnością ucieszy się, jeżeli jej ubranka będą ładnie wyglądać. Wybierz więc wspólnie z dzieckiem modny kombinezon, który doskonale sprawdzi się na śniegu. Jeżeli takie ubranie znajduje się już w szafie dziewczynki, to może warto odświeżyć wygląd kombinezonu kolorowymi, radosnymi dodatkami? Pamiętajcie jednak, że najważniejsza jest dobra zabawa, a ta możliwa jest przede wszystkim wtedy, kiedy strój na sanki jest wygodny i ciepły!
Strój na sanki dla kilkulatki – przegląd propozycji
Marzysz o pięknych szpilkach, ale obawiasz się, że będziesz wyglądała w nich jak na szczudłach? Wszystko zależy od techniki, bo da się przygotować ciało do chodzenia na wysokich obcasach. Jak to zrobić? Mówi się, że chodzenie na szpilkach jest niezdrowe. Przeciąża kręgosłup, koślawi kolana i powoduje kontuzje. Możliwe, ale tylko wtedy, kiedy ciało kobiety nie jest przygotowane do specyficznego kroku, który wymuszają obcasy. To się zmienia po wzmocnieniu niektórych mięśni i nauczeniu się kilku technik. Wystarczy, że wpleciesz do swojego planu dnia kilka ćwiczeń, a będziesz wyglądała na wysokich obcasach jak trzcina. Postawa Wbrew pozorom to nie mocne nogi, ale umiejętność trzymania się prosto jest w tym wypadku kluczowa. Jeżeli będziesz chodzić z biodrami wypchniętymi do tyłu, obcasy faktycznie szybko przeciążą kręgosłup. Utrzymując ciało w prostej linii, sprawiasz, że ciężar rozkłada się równomiernie na wszystkie mięśnie. Wyprostowaną postawę pomogą ci utrzymać mocne mięśnie pleców oraz pośladków (pomagają w utrzymaniu odpowiedniej pozycji bioder i stabilnym chodzeniu). Ważne są też mobilne stawy barkowe – przestaniesz się garbić, a to także przeciąża plecy i zaburza środek ciężkości. Ćwiczenia: przysiady, pompki, planki, podciąganie się na drążku, zajęcia typu „mocny kręgosłup” lub pilates. Akcesoria: sztanga, powerband, TRX, stepper. Brzuch Mięśnie w okolicy pasa stanowią wsparcie dla pleców, bez nich nie poradziłabyś sobie na wysokich obcasach. Mocny brzuch pozwala panować nad środkiem ciężkości i ułatwia utrzymywanie równowagi. Nie wierzysz? Stań na palcach na jednej nodze i wyciągnij do góry ręce. Jak jest łatwiej? Z aktywnym czy luźnym brzuchem? Ćwiczenia wzmacniające mięśnie korpusu są więc dla wielbicielek szpilek obowiązkowe. Ćwiczenia: joga lub pilates, regularnie plank, czyli deska (także w wersjach aktywnych, z podnoszeniem nóg i rąk), korzystanie z maszyny w siłowni, spięcia brzucha na ławeczce kulturystycznej. Akcesoria: obciążnik na nogi, hantle, step, sztanga fitness. Staw skokowy Skręcenie kostki to jedno z najczęstszych powikłań w wyniku chodzenia na szpilkach. Aby tego uniknąć, warto dbać o stawy skokowe. Ich mięśnie muszą być mocne, aby zapewnić stopom stabilność i ochronę. Ważne jest także, aby stawy miały pełny zakres ruchu: jeśli nie jesteś w stanie swobodnie usiąść na piętach „po japońsku”, to znaczy, że stawy są zablokowane. Dobrze dobrane ćwiczenia wzmocnią je, uruchomią i nauczą cię utrzymania równowagi bez widocznego balansowania ciałem. Ćwiczenia: wspięcia na palce, wykroki, stanie na jednej nodze, przysiady na jednej nodze, skoki, podskoki. Akcesoria: ketlebell, sztanga, dyski rehabilitacyjne, skakanka. Łydki Stałe napięcie mięśni łydek w trakcie chodzenia na obcasach może powodować ból mięśni oraz stawów kolanowych. Aby łydki wyglądały superzgrabnie, możesz je delikatnie rozbudować. Dodatkowo mocniejsze mięśnie w tym miejscu sprawią, że twój krok będzie sprężysty i lekki. Łydki wzmacniają się w czasie biegania czy pływania, ale nie tylko. Ćwiczenia: wspięcia na palce, chodzenie na palcach, wskoki na schodek. Akcesoria: skrzynia do wskoków, gryf od sztangi. Stopy Ważne, aby mięśnie podeszew były mocne, rozluźnione i zdrowe. Napięte mogą sprawiać kłopoty w czasie chodzenia na obcasach, np. powodować bolesne kurcze. Ćwiczenia: podnoszenie przedmiotów palcami stóp, masowanie podeszwą kulki do masażu, gimnastyka korekcyjna, spacer boso po trawie lub piasku. Rozluźniaj stopę, uciskając ją i poruszając palcami w górę i w dół. Akcesoria: masażery, maty z kolcami do masażu stóp. Wydaje się, że tych ćwiczeń jest dużo? Niesłusznie. Większość z nich to elementy głównych dyscyplin sportowych i zajęć fitness, część można robić w domu, w czasie oglądania telewizji (np. wspięcia na palce). A warto poświęcić na to czas, by chodzić na obcasach sprężystym krokiem, z prostymi plecami i wysoko podniesioną głową.
Trening dla kobiet chodzących na wysokich obcasach
Masz ochotę na konfiturę z czeremchy, ale wśród wielu zapraw nie potrafisz rozpoznać zawartości słoika? Ten problem rozwiążą etykiety. Są łatwe w przygotowaniu i wyglądają efektownie. Opisanie słoików z przetworami uporządkuje spiżarnię i zaoszczędzi czas poszukiwań odpowiedniego słoika. Niestety etykietki dostępne w sklepach nie zawsze pasują do przetworów, zwłaszcza tych z mało popularnych owoców. Na szczęście naklejki z łatwością przygotujemy samodzielnie. Opisane i udekorowane w ten sposób słoiki ozdobią kuchenne półki – będą cieszyć oko i podniebienie. Przygotuj: kredki akwarelowe (wodne), blok akwarelowy, komputer z programem Word, drukarkę, naklejki, etykiety do druku w formacie A4, serwetki papierowe 33 x 33 cm, nożyczki, sznurek, np. mulina. Krok 1. Jeśli potrafisz, narysuj zaprawione własnoręcznie owoce. Zeskanuj i zapisz jako plik w formacie .jpg. Możesz też pobrać gotową ilustrację z Internetu. Pamiętaj, aby korzystać ze stron z bezpłatnymi grafikami, np. pixabay.com. Krok 2. W programie Word stwórz tabelę identyczną z etykietami, które posiadasz. Możesz też pobrać gotowy szablon ze strony producenta etykiet. Krok 3. Każdą komórkę tabeli potraktuj jako jedną etykietę. Wklej do niej rysunek owoców, opisz zawartość i podaj datę powstania, np. Konfitura z czeremchy i jabłek 2018. Możesz przygotować kilka różnych rodzajów etykiet. Krok 4. Do drukarki włóż naklejki zamiast papieru i wydrukuj przygotowane etykiety. Krok 5. Upewnij się, że słoiki są czyste, i naklej na nie etykiety. Krok 6. Potnij serwetkę na cztery kwadraty. Krok 7. Każdą część złóż w trójkąt i wytnij w taki sposób, aby powstało koło. Brzeg możesz wyciąć w kształcie ozdobnej falbanki. Krok 8. Serwetkę rozłóż na wieczku i zwiąż muliną. Ciesz się smakiem i ładnym wyglądem swoich zapraw.
DIY – etykiety na słoiki
Dzieci bardzo lubią się wcielać w role pełnione przez dorosłych. Jedną z okazji jest zabawa w dentystę. A bawiąc się, oswajają się z myślą, że wszyscy musimy co jakiś czas odwiedzać jego gabinet. Wizyta u stomatologa może się wiązać dla dziecka z poważnym stresem. I to nie dlatego, że maluch wie, że będzie bolało, bo często jest to jego pierwsza wizyta, lecz dlatego, że nasłuchał się od dorosłych i starszych kolegów opowieści o tym, co dzieje się w gabinecie dentystycznym. Taki zły przekaz ma miejsce nawet wtedy, gdy opowiadamy z pozoru niewinne dowcipy o dentyście sadyście. Fantazja dziecka potrafi taki przekaz twórczo rozwinąć. Na przykład pewien Adaś panicznie bał się stomatologa, bo bał się „tologów” , których ten groźny ktoś ma sto. Dlatego warto, by dziecko samo wcieliło się w rolę dentysty, który dba o zdrowe zęby swoich podopiecznych (misiów i lalek) i pilnuje, by mieli zdrowe nawyki – czyli często go odwiedzali, myli dokładnie zęby i unikali słodyczy. Po takiej zabawie maluch będzie rozumiał, co dzieje się w prawdziwym gabinecie. Taka zabawę ułatwimy, stwarzając mu mały dziecięcy gabinet dentystyczny. Co powinno się w nim znaleźć? Gotowe komplety Na rynku znajdziemy wiele ofert gier i zabawek związanych z kwestią leczenia zębów. Jedne mają za zadanie oswajanie z gabinetem dentystycznym tak, by osoba lekarza kojarzyła się z dobrą zabawą i zdrowymi ząbkami, a nie z bólem i łzami. Inne rozwijają koordynację ruchową, zręczność i cierpliwość, a jeszcze inne nastawione są na wiele śmiechu w czasie wspaniałej zabawy, w której uczestniczy cała rodzina. Jedną z zabawek oswajających z wizytą u dentysty jest gra edukacyjna Krokodyl u dentysty. Kosztuje zaledwie 9–10 zł. Zwierzę jest trochę nieprzewidywalnym pacjentem, który gdy dziecko dotknie jego chorego ząbka, kłapie pyskiem. Jako jego dentysta maluch uczy się cierpliwości i koncentrowania uwagi na konkretnej czynności oraz ćwiczy refleks, bo musi na czas zabrać rękę. Tego typu zabawa to również doskonała okazja, by wyjaśnić dziecku, że zwierzęta też czują i potrzebują naszego wsparcia. Doskonałym pomysłem na przygotowanie dziecka do bezstresowej wizyty w gabinecie jest zestawHasbro Play-Doh Dentysta za ok. 75 zł, który pozwoli mu poczuć się jak dentysta i przyniesie dużo radości. W czasie zabawy dziecko wypełnia plomby i boruje. Do wyboru ma wiele narzędzi: szczoteczkę, lusterko, szczypczyki, prawdziwe wiertło i wyciskarkę. Jest też głowa pacjenta z otwartą buzią, w której maluch umieszcza ciastolinowe zęby i potem je leczy. Zestaw uzupełnia pięć kolorowych tub z masą plastyczną. Szalony dentysta w cenie ok. 19 zł to oferta dla dzieci, które już nie boją się wizyty u stomatologa. Gra naprawdę trzyma w napięciu! Przypomina słynną „Operację”. Zadaniem gracza jest wykonywanie losowanych zadań, np. musi wyciągnąć ząb trzonowy z zabawkowej szczęki. Ale jeśli pęseta, której używa, dotknie wrażliwej ścianki otworu, w której tkwi ząb, rozlega się przeraźliwy krzyk pacjenta! Improwizujemy Kto powiedział, że dziecko, żeby się dobrze bawić, potrzebuje fantomów przypominających te, na których ćwiczą studenci stomatologii?! Jego fantazja potrafi wyczarować w dziecięcym pokoiku prawdziwy gabinet lekarza dentysty. Wystarczy ustawić na środku pokojufotelik, obok lampę podłogową i stoliczek, na którym rozłożymy narzędzia z kompletu Mały lekarz dentysta za ok. 65 zł. Są tam: maska ochronna na buzię, czepek na włosy, lampka, sześć szpatułek, lusterko, szczoteczka, strzykawka, pęseta, tekturowa spluwaczka i in. Oczywiście nie obejdzie się bez pacjentów, więc miejsce na fotelu zajmie ulubionyinteraktywny miśza ok. 140 zł, z którym mały dentysta będzie mógł pogawędzić, a na krzesełkach w zaimprowizowanej poczekalni – lalki, pieski i inne ukochane pluszaki. Dobra zabawa gwarantowana! W czasie zabawy warto zadbać o to, by dziecko „uczyło” swoje misie, lale i pluszaki dbania o higienę oraz tłumaczyło i demonstrowało swym pupilom, jak często, jak długo i w jaki sposób szczotkować zęby. To ważne, bo maluch, bawiąc się, utrwali sobie zasady prawidłowego dbania o higienę jamy ustnej i są duże szanse, że nawet niepilnowany będzie się do nich z ochotą stosował.
Przed wizytą u stomatologa – zabawa w dentystę
Długie godziny spędzone w podróży nie pozostają bez wpływu na kondycję kręgosłupa w odcinku szyjnym. Dzięki prostym ćwiczeniom w dwie minuty można go odciążyć. Wielogodzinne podróże zmuszają nas do przebywania w niezmienionej pozycji, co nie jest komfortowe dla kręgosłupa. Coraz częściej siedzenia w środkach transportu lub samochodach mają dobre podparcie odcinka lędźwiowego. Niestety głowa nie jest odpowiednio zabezpieczona, czego wynikiem jest przeciążenie w odcinku szyjnym. Co zrobić, gdy szyja daje się we znaki? Jeśli jesteś kierowcą samochodu Kierowca nie może sobie pozwolić na rozluźnienie podczas jazdy, dlatego trzeba pamiętać o przerwach podczas podróży. Po dwóch godzinach spędzonych nieprzerwanie na kółkiem powinniśmy zatrzymać się na 15 minut, by odpocząć i się rozruszać. Warto wtedy wykonać kilka prostych ćwiczeń rozluźniających i rozciągających: skręty głowy w prawo i lewo, pochylenia głowy do prawego i lewego barku, maksymalne przyciągnięcie brody do klatki, spojrzenie w niebo, ale bez gwałtownego odrzucania głowy do tyłu, zaplecione dłonie układamy z tyłu głowy i przez chwilę przemy w nie głową, jakbyśmy chcieli przenieść ją do tyłu, lecz ręce uniemożliwiają ten ruch, liczymy do dziesięciu i powoli odpuszczamy, pochylamy głowę do przodu i ściągamy przed siebie łokcie, jakbyśmy chcieli je złączyć, przytrzymujemy chwilę tę pozycję, zabieramy dłonie, a potem spokojnie prostujemy głowę. Jeśli szyja ma już jakąś skomplikowaną historię na koncie (urazy, zwyrodnienia), do ćwiczeń warto wykorzystać małą, miękką piłkę do ćwiczeń, która uchroni przed niekontrolowanym ruchem mogącym pogłębić dolegliwości. Podkładamy ją pod głowę w czasie wykonywania drugiego i trzeciego ćwiczenia. Natomiast podczas jazdy warto wykorzystać dodatkową poduszkę zakładaną na zagłówek, która nie ogranicza ruchów. O ile nowe samochody mają coraz bardziej ergonomiczne siedzenia, o tyle w starszych modelach niekiedy zagłówki nie pozwalają komfortowo oprzeć głowy podczas jazdy. Bez problemu można je kupić na Allegro za ok. 20 zł. Jeśli jesteś pasażerem w samochodzie Oprócz ćwiczeń podczas postojów i zamontowania dodatkowej poduszki na zagłówku pasażerowie mogą swobodnie korzystać z wałków i tak zwanych rogali. Te pierwsze to nic innego, jak poduszki w kształcie walca, które dopasowują się do ciała, ale niestety łatwo się przesuwają. Niektórym osobom taka poduszka odpowiada, bo nie ogranicza ich ruchów, a poza tym może być wykorzystana też jako poduszka pod odcinek lędźwiowy, jeżeli poczują dyskomfort w tej części pleców. Poduszka w kształcie rogala zdecydowanie lepiej podtrzymuje odcinek szyjny. Pozwala też na komfortowy sen podczas podróży. Podróżując samochodem, nie musimy martwić się o ilość bagażu, dlatego możemy dobrać wygodny produkt. Oto dwa ciekawe rozwiązania: Poduszka ortopedyczna memory wykonana z tak zwanej pianki leniwej (memory foam), która dopasowuje się do użytkownika. Firma Qmed oferuje taki produkt za niewiele ponad 30 zł. Poduszka Total Pillow – może zmieniać kształt i służyć nie tylko jako podpora szyi, ale również lędźwi bądź zwykła poduszka do spania lub siedzenia. Kosztuje ok. 20 zł. Producenci przygotowali również bogatą gamę produktów dla dzieci, które dzięki nim odpoczywają podczas jazdy. Jeśli jesteś pasażerem publicznych środków transportu Najlepszym rozwiązaniem dla osób, które nie zabierają ze sobą nadmiernego bagażu podręcznego, jest dmuchana poduszka podróżna. Kosztuje niewiele, a złożona zajmuje mało miejsca. Zazwyczaj jest wykonana z weluru, co czyni ją miłą w dotyku. Podczas podróży pociągiem warto raz na jakiś czas wstać i przejść się po korytarzu, wykonując kilka ćwiczeń. W autobusie bądź samolocie nie ma aż takiego komfortu, ale kilka spokojnych ruchów głową można zrobić, nie przeszkadzając współpasażerom. Dla osób po urazach – kołnierz Warto pomyśleć, szczególnie gdy podróżujemy własnym autem, o zakupie kołnierza ortopedycznego. Osoby po urazach szyi powinny mieć taki sprzęt ze sobą, by w razie potrzeby odciążyć kręgi szyjne. Kołnierz może też uratować przed poważniejszymi konsekwencjami urazów, jeśli przydarzy nam się kolizja, ponieważ odcinek szyjny może ucierpieć nawet podczas niepozornej stłuczki.
Jak odciążyć kręgosłup szyjny podczas podróży?
Dźwięk przestrzenny, czyli wielokanałowy jest aktualne modny w domowym sprzęcie do słuchania i oglądania. Dzięki coraz większej popularności urządzeń generujących ten rodzaj dźwięku obserwowany jest spadek ich ceny. Dlatego dziś nawet osoby o średnim stopniu zamożności mogą wyposażyć się w zestaw audio do kina domowego. W tego typu systemach wykorzystuje się co najmniej trzy głośniki, aby uzyskać wrażenie otaczającego nas dźwięku. Dzięki technice pozwalającej na utrwalanie trzech kanałów dźwięku można go potem odtworzyć na kilku głośnikach, zachowując naturalne brzmienie. W zależności od zestawu używa się różnych kolumn głośnikowych. Zestawy kolumnowe w różnych konfiguracjach Chociaż dźwięk przestrzenny można uzyskać, mając do dyspozycji już trzy głośniki, to najlepiej zastosować ich więcej. W ten sposób wrażenie przestrzeni staje się o wiele głębsze, a sygnał z poszczególnych kanałów łatwiejszy do wyróżnienia. Jest to szczególnie pożądane przy słuchaniu utworów muzycznych z wokalem, wykonywanych na większą ilość instrumentów albo przy oglądaniu filmów z ciekawym soundtrackiem. Warto wiedzieć, jak wyglądają modele podstawowych i rozszerzonych systemów dźwięku przestrzennego: 5.1 – system pięciu kanałów pełnopasmowych i subwoofera; 6.1 – system 5.1 rozszerzony o kanał tylny; 7.1 – posiada dwa kanały tylne; 9.1 – do systemu kanałów dochodzą dwa przednie górne oraz zestaw głośników, tzw. teatralnych, po bokach (w sumie w zestawie znajduje się co najmniej 10 głośników). Rodzaje kolumn w podstawowym zestawie surround Wiedząc, jakie zestawy mamy do wyboru, można skupić się na wyglądzie i funkcjach poszczególnych głośników. Kolumny podłogowe – to najważniejsze urządzenia w całym zestawie. Są odpowiedzialne za odtwarzanie dźwięku przednich kanałów, lewego i prawego. Dodatkowo, można ich używać jako samodzielny zestaw do odtwarzania stereo. W systemach kina domowego są to zwykle duże, przede wszystkim, wysokie kolumny. Ustawiane są zgodnie ze schematem rozmieszczenia, na wprost słuchacza lub widza po lewej i prawej stronie ściany. Kolumna centralna – odpowiada za kanał dialogów oraz wokali. Powinno się ją ustawiać na wprost użytkownika, pomiędzy kolumnami frontowymi. Kolumny podstawkowe – używa ich się zamiennie z kolumnami podłogowymi. W pomieszczeniach o mniejszej powierzchni lepiej emitują dźwięk i nie narażają sąsiadów na nadmierny hałas. Kolumny podstawkowe wielkością przypominają te wiszące, z tą różnicą, że ustawia się je na podstawkach. Dzięki temu można regulować ich odległość od ściany i dowolnie przemieszczać. Subwoofer – w każdym systemie dźwięku przestrzennego potrzebny jest głośnik, który będzie przetwarzał najniższe pasmo częstotliwości. Taką właśnie funkcję spełnia subwoofer. Możemy spotkać się z określeniami subwoofer pasywny albo aktywny. Ten pierwszy jest zwykłym głośnikiem, drugi posiada własny system regulacji. Dzięki temu można regulować natężenie dźwięków o niskiej częstotliwości. Przydaje się to szczególnie, gdy ustawiamy kolumny w małym pomieszczeniu. Wówczas zbyt duża moc subwoofera mogłaby poważnie zniekształcać odbiór dźwięku. Głośniki niskotonowe – różne obudowy W zależności od tego, jaka jest konstrukcja obudowy głośnika, zmienia się jakość dźwięku. Dlatego dobrze wiedzieć, jak dobrać kolumny do naszego zestawu, przyglądając się ich obudowie. Obudowa otwarta (bass reflex) – stosuje się ją najczęściej przy subwooferach, ponieważ pozwala tanim kosztem uzyskać dobre brzmienie basów. Tylna ścianka jest otwarta, co pozwala na lepszy rezonans dźwięków o dużej częstotliwości. Obudowa zamknięta – pozwala dobrze wydobyć sygnał przedniej strony membrany. Reszta dźwięku zostaje wytłumiona wewnątrz. Taki głośnik jednak dużo traci, jeśli chodzi o moc wibracji, gdyż jego większa powierzchnia pozostaje wyciszona. Jeżeli chce się uzyskać dobrą jakość dźwięków o niskiej częstotliwości, to obudowa musi mieć większe rozmiary. Obudowa pasmowo-przepustowa – to połączenie obudowy zamkniętej z bass-refleksem. Głośnik znajduje się w zamkniętej obudowie, a druga komora posiada otwór bass-reflex. Każda komora ma inny rezonans. Dzięki temu można połączyć zalety obu typów obudowy. Jej wadą jest przede wszystkim zajmowana powierzchnia (podwójna w stosunku do zwykłej kolumny bass-refleksowej lub zamkniętej) oraz cena takiego głośnika Konstrukcja izobaryczna – coraz częściej spotyka się głośniki basowe w konstrukcji izobarycznej. Polega ona na tym, że dwa głośniki znajdują się w zamkniętej kieszeni powietrznej. Efekt jest podobny do działania jednego głośnika dobrej jakości. Pozwala to przede wszystkim zmniejszyć powierzchnię zajmowaną przez kolumnę nawet do 50%. Szukając głośników do swojego zestawu surround, powinieneś brać pod uwagę wielkość pomieszczenia, jego akustykę oraz oczywiście zasobność portfela. Zwykle najbardziej opłacalnym wyjściem jest zakupienie zestawu 5.1 w optymalnej cenie – szczególnie – jeżeli chcesz odtwarzać dźwięk w zwykłym mieszkaniu w bloku. Natomiast mając do dyspozycji duży metraż pokoju, zadbaj o odpowiednio mocne nagłośnienie. W takim przypadku możesz sobie też pozwolić na mocniejsze basy (nawet dwa subwoofery).
Rodzaje kolumn głośnikowych w systemach dźwięku przestrzennego
Połączenie czarnego ryżu z mlekiem kokosowym tworzy niecodzienny deser. Dodatek pistacji i soku z limonki dodatkowo nada temu daniu charakteru. Składniki: 200 g czarnego kleistego ryżu cukier brązowy 1 limonka 300 ml mleka kokosowego 200 g solonych pistacji Krok po kroku: Ryż zalewamy litrem wody. Dodajemy łyżkę cukru i wstawiamy na ogień. Gotujemy przez 40 minut aż ryż się rozpadnie. Jeśli robi się zbyt gęsty, dolewamy więcej wody. Mleko kokosowe podgrzewamy i łączymy z łyżką cukru. Chłodzimy w lodówce. Ryż podajemy na zimno lub na ciepło z mlekiem kokosowym i pokruszonymi pistacjami. Skrapiamy sokiem z limonki. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Czarny ryż z mlekiem kokosowym
W. Markowicz do 2015 roku był jednym z twórców kultowego vloga Lekko Stronniczy, a od roku tworzy na portalu YouTube swój oryginalny kanał. Filozoficzny film Kropki jego autorstwa obejrzano już ponad milion razy. Teraz podjął się napisania książki o sobie, o tym, co czuje, o drodze do dorosłego życia i zrozumieniu. Czy to pewnego rodzaju spowiedź? Próba oczyszczenia? Kropki to z pewnością pozycja warta przeczytania, choćby po to, by się dowiedzieć, jak ważne jest ustalanie w życiu priorytetów. Motywuje i skłania do przemyśleń Włodek Markowicz to połówka jednego z najpopularniejszych vlogów Lekko Stronniczy, aktualnie YouTuber, który łączy kropki, wydał własną książkę i przede wszystkim inspiruje i motywuje rzesze widzów. Jak sam twierdzi, tworzenie filmów w internecie traktuje jako pewnego rodzaju terapię, dzięki której przełamuje słabości i lęki. Książka Markowicza to bardzo luźna mieszanka myśli, przemyśleń, prawd życiowych. Autor chce potrząsnąć czytelnikami, przedstawić swoje poglądy na niektóre sprawy. Jak podsumował: „Napisałem o rzeczach, o których sam chciałbym usłyszeć jeszcze kilka lat temu. Przeprowadzam czytelnika przez moją drogę ku dorosłości, pokorze i zrozumieniu. Odkrywam prawdziwe znaczenia bycia sobą, zdrowego egoizmu i fałszywego altruizmu. Wciąż uczę się mniej brać, a więcej dawać. Boli mnie ludzka krzywda, jaką sobie nieświadomie nawzajem wyrządzamy”. Markowicz motywuje do działania, przełamywania własnych barier, doceniania drobnych spraw. Każdy ma jakiś etap w życiu, w którym sam nie wie, czego chce, nie umie iść dalej, nie widzi możliwości. Ta lektura ma na celu odnalezienie drogi i dążenia do realizacji marzeń i planów. Łączymy kropki Łączymy kropki – można to rozumieć jako łączenie myśli w całość? Włodek zaskoczył nas nie tylko na poziomie literackim. Całokształt jest wyjątkowy również ze względu na soundtrack, czyli przygotowanie przez autora zestawu utworów, które towarzyszyły mu podczas pisania. Połączenie dwóch światów – słów i muzyki – jest doskonałe, wprowadza w niesamowity nastrój, tworzy niebanalną atmosferę. Sam wygląd książki jest ciekawy, ale szybko można zauważyć, że każdy wers kończy się tam, gdzie podoba się autorowi. Z jednej strony można założyć, że autor pisze to, co ma aktualnie na myśli, rzuca hasłami, słowami, ale wpływa to dość znacząco na wrażenia estetyczne. Markowicz często odwołuje się do slangu internetowego, memów, np. wyraża swoje niezadowolenie słowami typu: Waat. Zwraca się również do czytelników, opierając się na różnych stwierdzeniach, np.: „jesteś”, „robisz”, „nie wiesz”. Można mieć wrażenie, że takie hasła nie zbliżają, lecz oddalają od lektury. Markiewicz wielokrotnie przypomina, przekonuje i utwierdza czytelników w przekonaniu, że pytania o zabarwieniu filozoficznym: kim jesteśmy, w co wierzyć, co robić, by być dobrym i szczęśliwym człowiekiem, jak traktować swoje marzenia, cele – nie są zarezerwowane tylko dla filozofów i nastolatków. Niezależnie od wieku można posiąść chęć otwierania się na nowe emocje, doznania, zrobić szczerą autoanalizę. Jeśli spojrzymy na nasze życie na nowo, od zupełnie innej strony, z pewnością docenimy Kropki. Źródło okładki: znak.com.pl
W. Markowicz, Kropki – recenzja
Ogumienie przeznaczone do aut dostawczych musi charakteryzować się nie tylko dobrą przyczepnością, ale także odpornością na duże obciążenia i wysoką żywotnością. Które z modeli o przeznaczeniu letnim stanowią gwarancję najlepszych parametrów w segmencie? Pirelli Carrier box:offerCarousel Opona Pirelli Carrier to jeden z najbardziej udanych modeli na potrzeby pojazdów dostawczych. Jej budowa została zoptymalizowana pod kątem osiągania najwyższych klas nośności i pokonywania najdłuższych przebiegów. Jak udowadniają testy, włoski produkt wyróżnia się także bardzo dobrą przyczepnością na mokrej i suchej nawierzchni, co zaowocowało zwycięstwem w porównaniu przeprowadzonym przez czasopismo FirmenAuto. Opona Pirelli Carrier przekonuje przede wszystkim bardzo krótką drogą hamowania i pewnym prowadzeniem na śliskiej drodze. Oferuje także wysoki komfort akustyczny, dlatego dobrze sprawdzi się podczas jazdy po autostradzie. Jedyną wadą propozycji marki Pirelli jest wysoka cena zakupu. Continental ContiVanContact 200 box:offerCarousel Innym produktem segmentu premium, który z pewnością zasługuje na miejsce w ścisłej czołówce polecanego ogumienia do aut dostawczych, jest Continental ContiVanContact 200. Bieżnik tego modelu został zaprojektowany w taki sposób, aby jak najlepiej przylegać do drogi. Dzięki temu opona znakomicie odprowadza wodę i gwarantuje wysoką stabilność podczas jazdy. Ponadto niemiecki producent zastosował nową mieszankę krzemionkową ograniczającą opory toczenia. Continental ContiVanContact 200 udowodnił swoją jakość m.in. w porównaniu przygotowanym przez gazetę FirmenAuto, w którym otrzymał najwyższe noty w zakresie trwałości oraz właściwości jezdnych na nawierzchni suchej. Model ten charakteryzuje się także wysokimi notami na etykiecie informacyjnej, na co składa się klasa "A" przyczepności na nawierzchni mokrej oraz "B" w kontekście zużycia paliwa. Główną wadą, podobnie jak w przypadku Pirelli Carrier, jest wysoka cena. Nokian cLine Cargo box:offerCarousel Jeśli szukamy nieco tańszych alternatyw dla produktów segmentu premium, warto pochylić się nad ofertą fińskiej marki Nokian. Model o nazwie cLine Cargo został specjalnie przystosowany do pracy pod dużym obciążeniem, o czym świadczy chociażby wykonanie ścianek bocznych w technologii aramidowej, co przekłada się na ich wyższą wytrzymałość. Nokian cLine Cargo w testach Auto Bild i FirmenAuto uzyskiwał dobre noty końcowe, a wśród jego największych zalet wymienić można przede wszystkim bardzo dobrą przyczepność na jezdni mokrej. Hankook Vantra LT box:offerCarousel Kolejną po Nokian cLine Cargo oponą wartą polecenia ze średniej półki cenowej jest Hankook Vantra LT. Model koreańskiego producenta posiada specjalnie wzmocniony pas czołowy oraz warstwę ochronną na ściankach bocznych, co przekłada się na zwiększoną odporność zarówno na zużycie, jak i uderzenia. Wzór bieżnika wyróżnia się trzema szerokimi kanałami odprowadzającymi wodę oraz trójwymiarowymi rowkami bocznymi, przyczyniającymi się do poprawy przyczepności na mokrej nawierzchni. Hankook Vantra LT może pochwalić się zwycięstwem w teście Auto Bild opon letnich o rozmiarze 235/65 R16. Redaktorzy czasopisma docenili model przede wszystkim za wysoką reakcyjność na ruchy kierownicą oraz najlepsze wyniki podczas aquaplaningu. Apollo Altrust box:offerCarousel Sporym zaskoczeniem w zestawieniu najlepszych opon do pojazdów dostawczych może być obecność przedstawiciela indyjskiej marki Apollo. Jak potwierdziły jednak testy przeprowadzone przez Auto Bild w 2017 roku, model Altrust w pełni zasłużył sobie na miano opony szczególnie wartej uwagi, i to nie tylko ze względu na atrakcyjną cenę zakupu. Produkt ten osiągnął pierwsze miejsce w porównaniu niemieckiego czasopisma, pokonując konkurentów z segmentu premium, jak chociażby Goodyear EfficientGrip Cargo. Opona Apollo Altrust wyróżniła się bardzo stabilnym prowadzeniem na mokrej nawierzchni, a także krótkimi drogami hamowania.
Najlepsze opony letnie do samochodów dostawczych
Wszystko, o czym musisz wiedzieć przed zaproszeniem gości do siebie na Sylwestra. Od przekąsek po dekorację. Sprawdź kilka pomysłów! Nie masz jeszcze planów na Sylwestra? Urządź przyjęcie u siebie w domu. Powitanie Nowego Roku u boku najbliższych z pewnością przyniesie ci wiele radości oraz pozytywnej energii na nowe 12 miesięcy. Aby zabawa była iście szampańska, warto przemyśleć szczegóły imprezy, by każdy detal pracował zgodnie z planem. Jak urządzić domową imprezę sylwestrową? Temat, przekąski, muzyka, logistyka, budżet oraz kilka innych szczegółów, które warto wziąć pod uwagę przed zaproszeniem gości. Oto kilka rad, które pomogą ci w planowaniu sylwestrowej zabawy. Miejsce na zabawę Przede wszystkim warto zastanowić się, czy masz wystarczająco miejsca, by organizować imprezę u siebie w domu. Weź pod uwagę liczbę zaproszonych gości. 25 osób na 15-tu metrach kwadratowych małej kawalerki nie brzmi zachęcająco. A przecież zabawa musi być szampańska i każdy musi czuć się swobodnie. Idealna domówka powinna być podzielona na co najmniej trzy strefy. Do tańczenia i zabawy (np. parkiet), do odpoczynku i jedzenia (obok stołu), do rozmowy i relaksu (kanapa, łóżko lub kuchnia). Niektóre meble możesz wynieść do piwnicy lub sąsiedniego pokoju, by stworzyć trochę więcej przestrzeni. Warto przemyśleć także dojazd gości. Nie ma nic gorszego niż spędzenie sylwestrowej nocy daleko od centrum wydarzeń. Z pewnością twoi goście będą chcieli wyjść na zewnątrz, choćby na krótko, by obejrzeć sztuczne ognie. Temat imprezy Przyjęcia sylwestrowe mają zazwyczaj temat przewodni, który może nawiązywać do wspólnych zainteresowań przyjaciół i znajomych. Ale nie jest to wymóg konieczny. Myśl kreatywnie i podejdź do sprawy z poczuciem humoru. W Stanach Zjednoczonych popularne są imprezy typu Bad Outfit Day (ubiór powinien być po prostu zły i kiczowaty) czy Ugly Christmas Sweater Party (w grę wchodzą stare ciepłe swetry z miśkami, reniferami czy dzwoneczkami). Sprawdzą się także tematy związane z różnymi epokami (np. Starożytna Grecja czy Dziki Zachód). Co podać na stół? Oczywiście wszystko zależy od twoich gości, ich wieku i stylu życia. Jeśli organizujesz eleganckie przyjęcie w oficjalnym stylu, warto zamówić profesjonalny catering oraz obsługę, która zapewni świetną atmosferę. Jeśli jednak chcesz zrobić swojską domówkę, szwedzki stół całkowicie wystarczy. Zamiast tradycyjnej kolacji postaw na różnego rodzaju przekąski (tzw. finger food). Deska serów i wędlin, koreczki, chipsy i nachosy z własnoręcznie przyrządzonymi dipami. Brzmi kusząco! Jedzenie w tym dniu powinno być sycące, ale i lekkostrawne. O mocne trunki również warto wcześniej zadbać. Aby każdy z gości był usatysfakcjonowany, należy mieć w zanadrzu alkohol nisko- i wysokoprocentowy. Wino, martini, słodkie likiery i kilka zgrzewek schłodzonego piwa. Możesz przygotować także duży dzban ponczu. Napój ten pochodzi z Indii i jest najczęściej przyrządzany z herbaty, cukru, cytryny, owoców i wina. Drobna logistyka Poza przeniesieniem zbędnych mebli do schowku, piwnicy czy sąsiedniego pokoju warto także zastanowić się nad budżetem imprezy. Kto pokryje wszystkie wydatki związane z przygotowaniem sylwestrowej uczty? Koszty możesz rozdzielić równomiernie na liczbę gości, wówczas organizowanie imprezy nie będzie dla ciebie ciężarem finansowym. W zależności od kupionych produktów i dekoracji budżet będzie się różnił. Na skromną sylwestrową zabawę warto przeznaczyć co najmniej 400 zł. Jeśli planujesz eleganckie przyjęcie z cateringiem, koszt całej imprezy może wynieść nawet kilka tysięcy złotych. Podsumowanie Już niedługo nadchodzący rok ponownie otworzy nową kartę w twoim życiu. Aby radośnie przeżyć Sylwestra i zaczerpnąć energii na kolejne 12 miesięcy, warto już teraz zastanowić się, jak spędzisz tę wyjątkową noc. Spontaniczna impreza czy dopięte na ostatni guzik przyjęcie? Wszystko zależy od ciebie. Jeśli jednak zdecydujesz się na imprezę u siebie w domu, pamiętaj o małych chwytach, które sprawią, że twoja impreza będzie naprawdę niezapomniana. Szczęśliwego Nowego Roku!
Jak urządzić Sylwestra w domu?
Ekran smartfona to jeden z istotnych elementów urządzenia. Często patrzymy na jego parametry, gdy chcemy wybrać nowy model. Liczy się dla nas jego przekątna (rozmiar), ale też rozdzielczość. Ważny jest również typ matrycy. Obecnie producenci podążają za trendem, jak najbardziej niestandardowego ekranu o jak największej rozdzielczości. Trzeba przyznać, że to działa, bo na rynku takie smartfony bardzo dobrze się sprzedają. Niestandardowe rozdzielczości ekranu oferuje chociażby Samsung we flagowcach S8 oraz S9, Huawei w modelu P20 Pro i P20 Lite i oczywiście Apple w iPhonie X. Aczkolwiek takich urządzeń jest wiele, nie należy zapominać chociażby o LG V30 i G7 ThinQ. Rozdzielczość ekranu Kiedy wybieramy telewizor, to patrzymy przede wszystkim na dwa aspekty - przekątna ekranu i jego rozdzielczość. Smartfony wybieramy na podstawie składowej ekranu, podzespołów czy aparatu. Jednak producenci wiedzą, jak ważny jest wyświetlacz i przyciągają nas liczbami. Chociażby Sony Xperia XZ Premium ma ekran wyświetlający obraz w rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli) - jest to ekran o przekątnej zaledwie 5,5 cali Taką samą rozdzielczość wyświetlają np. 55-calowe telewizory. Zatem rozdzielczość ekranu to po prostu liczba wyświetlanych pikseli wyrażona w stosunku boków (długości i szerokości) wyświetlacza. Im większa rozdzielczość ekranu, tym więcej wyświetlanych na nim pikseli, czyli najmniejszych elementów obrazu będącego aktualnie na ekranie. W smartfonach możemy spotkać się z różnymi wielkościami rozdzielczości wyświetlacza. W budżetowych smartfonach, takich jak Samsung Galaxy J3 oraz J5, Huawei Y5 czy LG K10 2017 ekran ma rozdzielczość HD, czyli 1280 x 720 pikseli. Bardzo często przez producentów smartfonów stosowana jest rozdzielczość Full HD. Kiedyś dostępna tylko we flagowcach, aktualnie ekrany o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli to tzw. średnia półka cenowa. Takie modele, jak chociażby Huawei P10 Lite, Samsung Galaxy J7 (2017) czy Lenovo K6 Note wyświetlają obraz właśnie w Full HD. Trzeba przyznać, że jest to zadowalająca rozdzielczość matrycy w smartfonach. Jeśli jednak spojrzymy na topowe flagowce, to rozdzielczość ekranu nie jest już sprawą oczywistą. Wspomniana Sony Xperia XZ Premium oferuje obraz w 4K, czyli 3840 x 2160 pikseli. Jeśli weźmiemy pod lupę smartfony z niestandardowymi proporcjami boków ekranu, to mamy m.in. takie opcje: * Samsung Galaxy S8, S8+, S9 i S9+ w tych przypadkach maksymalna rozdzielczość wyświetlanego obrazu wynosi 2960 x 1440 pikseli, ten rozmiar został określony mianem WQHD+. * Apple zaskoczyło w zeszłym roku rynek urządzeń mobilnych i wprowadziło na niego iPhone’a X. To smartfon z ekranem o niestandardowej rozdzielczości 2436 x 1125 pikseli. * LG z kolei wprowadziło autorską nazwę dla swoich ekranów - FullVision. W przypadku najnowszego LG G7 ThinQ wyświetlacz charakteryzuje się proporcją boków 19,5:9 oraz rozdzielczością ekranu 3120 x 1440 pikseli. Widzimy zatem, że podobnie jak u Samsunga mamy tutaj rozszerzone QHD. * Nie możemy również zapomnieć o firmie Huawei i modelu P20 Pro oraz P20 Lite. Tutaj producentowi bliżej do iPhone’a, bowiem mamy rozszerzone Full HD, czyli rozdzielczość 2240 x 1080 pikseli. To jaką rozdzielczość ekranu w smartfonie wybrać? Wybór smartfona z największą wyświetlaną rozdzielczością obrazu wiążę się przede wszystkim z tym, że ekran będzie potrzebował więcej mocy akumulatora, aby wyświetlać tą większą liczbę pikseli. Sposób na to znaleźli chociażby inżynierowie Samsunga. W najnowszych flagowcach mamy wybór aktualnie wyświetlanej rozdzielczości ekranu. Jeśli chcemy wydłużyć czas pracy baterii, to w ustawieniach zmniejszamy z WQHD+ na FullHD+ (2220 x 1080 pikseli), a nawet na HD+ (1480 x 720 pikseli). Wiele osób pytanych o różnice pomiędzy rozdzielczością Full HD, a QHD na ekranach smartfonów wcale nie faworyzuje wyświetlaczy z większą liczbą pikseli. Zdarza się, że laik uzna, że bardziej przemawia do niego obraz z budżetowego Samsunga Galaxy J5 (rozdzielczość HD, koszt około 700 złotych) niż z Motoroli Z2 Play (rozdzielczość Full HD i koszt 1500 złotych). Wszystko dlatego, że Samsung w swoich smartfonach stosuje bardzo dobrą matrycę Super AMOLED. Dzięki niej wyświetlane kolory są bardzo żywe i kontrastowe. Jeśli chcemy kupić flagowiec, to automatycznie skusimy się na rozdzielczość powyżej Full HD i powinniśmy się kierować innymi parametrami przy wyborze nowego urządzenia. Jednak jeśli rozdzielczość ekranu staje się naszym głównym kryterium, to 1920 x 1080 w zupełności wystarczy, aby cieszyć się dobrej jakości obrazem wyświetlanym na ekranie smartfona.
Rozdzielczość ekranu w smartfonach – z czym to się „je”?
Rozmieszczenie gości weselnych przy stołach to jedno z trudniejszych zadań, przed jakim staje przyszła para młoda. Zadanie to wymaga konkretnego planu, nierzadko nawet strategii, w której najważniejsze jest zadowolenie gości. Trzeba ich usadzić tak, aby nie czuli się w żaden sposób pominięci lub niemiło zaskoczeni sąsiadowaniem z kimś, za kim nie przepadają. Kiedy już mamy ustaloną listę gości i zaczynamy zastanawiać się nad przypisaniem dla nich miejsc przy stołach, czas rozejrzeć się za winietkami . Obecnie mamy dosyć szeroki wybór winietek ślubnych, które potrafią zaskoczyć, rozbawić lub po prostu wywołać uśmiech na twarzy siadającego przy stole gościa. Bardzo często winietki pełnią nie tylko funkcję informacyjną odnośnie miejsca, przy którym należy usiąść, ale również mogą stanowić formę podziękowania za przybycie. Oto kilka inspiracji na rok 2017. Winietki z dzwoneczkiem Pierwszą propozycją są winietki, przy których pojawia się srebrny dzwoneczek. Jeśli zastanawiacie się, jakie jest jego przeznaczenie, wystarczy zapoznać się z wierszykiem, który znajduje się obok imienia i nazwiska zaproszonej osoby: „Aby Młodzi całusem się obdarzyli – uprzejmie się prosi, by Goście dzwoneczków nie szczędzili!”. Podczas zabawy weselnej goście mogą dzwonić swoimi dzwoneczkami i zachęcać Parę Młodą do okazywania czułości. Wizytówki z dzwoneczkami można kupić w opakowaniu, w którym znajduje się 10 sztuk. Koszt jednego zestawu to ok. 10 zł. Winietki w kształcie krzesełka Ciekawe są winietki, które wyglądają jak krzesło zaproszonego gościa. Mogą być ozdobione wstążką w dowolnym kolorze, co jest dobrym rozwiązaniem dla osób decydujących się na kolor przewodni. Na krzesełkach, oprócz imienia i nazwiska gościa, może się pojawić wybrany wierszyk czy ornament. Do środka można włożyć niewielką słodkość, która będzie formą podziękowania za wspólną zabawę. Koszt takiej winietki to ok. 1 zł. Frak i suknia To motyw, który jest popularny już od kilku sezonów weselnych. Frak i suknia ślubna pojawiają się nie tylko w formie ubrań pary młodej, ale także w formie winietek. Tak jak krzesełka, mogą być nie tylko wizytówkami informującymi, kto i gdzie ma usiąść, ale też opakowaniem małych upominków. Winietki te mogą być również przewiązane wstążką w wybranym kolorze. Zazwyczaj pudełeczko w kształcie fraka przypisane jest do mężczyzn, natomiast pudełeczko przypominające suknię ślubną – do kobiet. Koszt jednej winietki to ok. 1–2 zł. Winietki z motywem motyla Motyw motyla dosyć często pojawia się na dekoracjach ślubnych, zaproszeniach lub w wystroju wnętrz. Nic dziwnego – jest delikatny, a przy tym magiczny i potrafi wprowadzić w zachwyt niejednego gościa. Stanowi idealny dodatek do uroczystości weselnych odbywających się wiosną, ale nie tylko. Bardzo dobrze wpisze się w przyjęcie weselne nawiązujące do stylu rustykalnego i imprezę w stylu glamour. Winietki z motywem motyla mogą pojawić się w formie tradycyjnego kartoniku, jak również znajdować się na kieliszkach lub literatkach. Bardzo ładnie prezentują się w klasycznej bieli, królewskim złocie i w kolorze. Można je dostać już od 1 zł. Winietki z motywem serca Ślub jest uwieńczeniem miłości, dlatego mile widzianym motywem będzie serce, ale niekoniecznie krwistoczerwone. Najczęściej serca są w jasnych kolorach, takich jak biel, écru, beż. Czasem mogą być przewiązane kolorową wstążeczką. Winietki z motywem serca występują nie tylko w formie kartoników, mogą być też podane w zupełnie innej niż dotychczas wersji. Ciekawe są drewniane winietki, na których imię i nazwisko gościa jest wygrawerowane. Oryginalne są winietki znajdujące się na patyku, który następnie wkładany jest do podstawki. Tak naprawdę wszystko zależy od inwencji twórczej. A im więcej jej włożymy w przygotowania, tym lepsze efekty. Winietki z motywem serca kosztują na Allegro od 1 zł.
Winiety ślubne – inspiracje na rok 2017
TP-LINK udowadnia, że router Wi-Fi, współpracujący z modemami LTE, nie musi kosztować majątku. Chociaż na pudełku znajdziemy informację o pracy w standardach 3G/3.75G, to po aktualizacji firmware, sprzęt zyskuje kompatybilność z modemami 4G. Rosnącą popularność technologii LTE dostrzegają nie tylko producenci smartfonów, z których coraz więcej jest zdolnych do obsługi tego standardu przesyłania danych, ale i dostawcy urządzeń sieciowych. I trudno się temu dziwić. LTE to ogromne korzyści, gdy idzie o prędkość, jaką użytkownik może uzyskać na urządzeniach mobilnych. TP-Link wyszedł z założenia, że w dzisiejszych czasach dla części klientów kluczowe znaczenie ma mobilność produktów. Odpowiedzią na takie potrzeby jest bohater tego testu – przenośny router. Nieważne, czy przebywamy w pociągu, w hotelu bez Wi-Fi, na leśnym campingu czy z dłuższą wizytą u starszej cioci bez Internetu stacjonarnego – wszędzie tam, testowany sprzęt zdecydowanie się przyda. Specyfikacja Producent w materiałach informacyjnych gwarantuje, że sprzęt jest kompatybilny z modemami LTE, oferowanymi przez Cyfrowy Polsat i Plus GSM. Router zapewnia ponadto dopasowanie z ponad 120 modelami modemów USB LTE/UMTS/HSPA/EVDO. TP-Link MR3020 obsługuje wszystkie najpopularniejsze standardy bezprzewodowej transmisji: IEEE 802.11n, IEEE 802.11g oraz IEEE 802.11b. Testowany router jest urządzeniem jednopasmowym (2,4 GHz). Oferuje trzy tryby pracy: router 3G/4G, router podróżny (AP) oraz klient WISP. Urządzenie zapewnia dość szerokie wsparcie, jeśli chodzi o bezpieczeństwo transmisji danych. Router daje zaporę sieciową, filtrowanie adresów MAC oraz ochronę przed atakami DoS. Jeśli chodzi o szyfrowanie w sieci bezprzewodowej, to MR3020 oferuje w tym zakresie następujące standardy: 64/128 bitowe WEP, WPA-PSK oraz WPA2-PSK. Maksymalna prędkość transmisji sieci bezprzewodowej to – zgodnie ze standardem N – 150 Mbp/s. Pierwsze wrażenia Jeśli w trakcie podróży nie rozstajecie się z siecią i w związku z tym wymiary i waga routera mają dla was kluczowe znaczenie, to gabaryty bohatera tego testu będą dla was miłym zaskoczeniem. Urządzenie oferuje bardzo kompaktowe rozmiary. Jego proporcje są zbliżone do kwadratu (74 x 67 mm), a wysokość to zaledwie 22 mm. Wrażenie robi także waga, wynosząca jedynie 58 g. Można zatem powiedzieć, że to wręcz wymarzony sprzęt dla tych, którzy nie rozstają się z podróżnymi torbami. W zestawie z routerem znalazłem kabel USB, kabel Ethernet, modułową ładowarkę sieciową, instrukcję i broszurę informacyjną na płycie CD oraz skróconą, papierową instrukcję z opisem najważniejszych czynności, przydatną zwłaszcza przy pierwszym uruchomieniu sprzętu. Dolna krawędź urządzenia skrywa: przełącznik trybu działania urządzenia, port Ethernet (działa jako LAN/WAN) oraz złącze zasilania miniUSB. Na spodzie routera znajdziemy 4 diody, informujące o pracy urządzenia. Prawy bok kryje z kolei pełnowymiarowe złącze USB 2.0. Poniżej diod znajdziemy przycisk do uruchamiania WPS (Wi-Fi Protected Setup) i resetowania urządzenia. Przytrzymanie przycisku przez co najmniej 5 sekund, aktywuje WPS. Jeśli wciśniecie go na 10 sekund, przywrócicie w routerze ustawienia fabryczne. Działanie Funkcjonowanie routera sprawdziłem w Toruniu, gdzie aktualnie operator komórkowy Play testuje działanie sieci 4G. Testowym modemem był model ZTE MF823. Przed rozpoczęciem testów konieczna była aktualizacja oprogramowania wbudowanego w urządzenie. Był to warunek konieczny do obsługi modemów 4G. Na szczęście producent zadbał o to, aby ta czynność nie była zbyt skomplikowana dla przeciętnego użytkownika. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jaką wersję firmware ma wasz router, musicie zajrzeć do panelu administracyjnego urządzenia (po uzyskaniu połączenia, w pasku adresu wpisujecie adres 192.168.0.254), a następnie zalogować się. W kolejnym kroku przechodzicie do narzędzi systemowych i wybieracie zakładkę Aktualizacja firmware. W moim przypadku konieczna była aktualizacja. Aby ją przeprowadzić, należy ściągnąć spakowany plik z nowszą wersją firmware z oficjalnej strony TP-Link. Sprawdźmy zatem prędkości transmisji danych. Test przeprowadzałem ok. 5 km od centrum Torunia. Do mierzenia szybkości downloadu i uploadu posłużyłem się serwisem speedtest.net, wybierając za każdym razem jeden z warszawskich serwerów. Oto wyniki trzech kolejnych prób: Dla porównania zmierzyłem również szybkość transmisji, po wpięciu modemu bezpośrednio do portu USB komputera. Prezentuję wyniki: Uzyskane rezultaty zrobiły na mnie niezłe wrażenie. Wartości downloadu, jak i uploadu, jak na standardy internetu mobilnego, są naprawdę wysokie. Router udostępnia sieć bezprzewodową nie tylko z sieci 3G/4G, ale zapewnia też alternatywę utworzenia lokalnej sieci bezprzewodowej poprzez port Ethernet. Zwiększa to zatem jego możliwości. Dla przykładu – w domu lub w biurze, gdzie dysponujemy modemem ADLS od operatora telefonii stacjonarnej lub telewizji kablowej, możemy do utworzenia sieci Wi-Fi wykorzystywać port Ethernet, zaś w trakcie podróży, świetnie sprawdzi się port USB, w którym umiejscowimy modem 3G lub 4G. Tryby pracy Jak już wspominałem, router może działać w jednym z trzech trybów: 3G/4G, WISP oraz jako punkt dostępowy. 1. Tryb 3G/4G W tym trybie router tworzy sieć bezprzewodową w oparciu o modem 3G/4G włożony do portu USB. Port Ethernet działa wówczas jako port LAN, udostępniając połączenie internetowe urządzeniom bez kart Wi-Fi, np. komputerowi stacjonarnemu lub starszym modelom telewizorów typu Smart. 2. Tryb WISP Router może nawiązać połączenie z siecią bezprzewodowego dostawcy Internetu WISP i jednocześnie rozgłaszać własną sieć bezprzewodową. Inne urządzenia mogą wtedy uzyskać połączenie z Internetem, bezprzewodowo łącząc się z routerem. 3. Tryb Punkt Dostępowy Router może działać jak bezprzewodowy punkt dostępowy, pracując w jednym z dodatkowych czterech trybów: Punkt dostępowy, Repeater, Bridge z punktem dostępowym oraz Klient. a) Bezprzewodowy punkt dostępowy – router będzie działał jako bezprzewodowy punkt dostępowy służący do bezprzewodowego łączenia dodatkowych urządzeń do istniejącej przewodowej sieci LAN: b) Repeater – w tym trybie router może zwiększyć zasięg istniejącej sieci bezprzewodowej. c) Bridge z punktem dostępowym – router będzie bezprzewodowo łączyć dwie oddalone od siebie sieci LAN. d) Klient – router funkcjonuje jak karta bezprzewodowa, umożliwiając urządzeniu, wyposażonemu w port Ethernet, połączenie z istniejącą siecią bezprzewodową. Podsumowanie Jeśli szukacie routera w wersji kieszonkowej, a do tego dysponujecie modemem LTE, to z pewnością powinniście zainteresować się małym i lekkim routerem TP-Link MR3020. Jak wykazał powyższy test, urządzenie bardzo dobrze współpracuje z modemem LTE marki ZTE z sieci PLAY i nie tylko z nim. Pełną listę kompatybilnych urządzeń znajdziecie na oficjalnej stronie producenta. Atutem jest także niskie zapotrzebowanie na prąd i fakt, że zasilanie odbywa się poprzez port miniUSB. W trakcie podróży nasz router możemy zatem podpiąć do laptopa lub do przenośnej baterii – Power Banku. Jeśli miałbym się doszukiwać minusów, to jednym, jaki przychodzi mi na myśl, jest potrzeba aktualizacji oprogramowania fabrycznego routera, która wprowadza spolszczenie panelu administracyjnego oraz daje możliwość wykorzystania modemów LTE. Ale umówmy się – cała procedura trwa niecałe 10 minut i nie jest zbytnio uciążliwa. Na Allegro router możemy nabyć już za ok. 100 zł. W porównaniu do możliwości, jakie oferuje urządzenie, uważam, że to bardzo atrakcyjna oferta.
Przenośny router 4G za „grosze”. Test TP-LINK MR3020
Aparaty cyfrowe coraz częściej przejmują funkcje kamer. YouTuberzy bardzo często wykorzystują lustrzanki lub bezlusterkowce do nagrywania filmów. Jednak trzeba zadbać wtedy o jeden aspekt – złącze na mikrofon zewnętrzny. Tylko wtedy dźwięk będzie miał odpowiednią jakość. Wejście na mikrofon zewnętrzny wciąż nie jest standardem w wielu aparatach cyfrowych. O ile niemal wszystkie lustrzanki są wyposażone w tego typu złącze, o tyle wiele bezlutserkowców i kompaktów nie pozwala podłączyć dodatkowego mikrofonu. Na szczęście jest kilka modeli, które z tego trendu się wyłamują. Panasonic Lumix DMC-G7 Panasonic Lumix DMC-G7to aparat, który zadebiutował na rynku w 2015 roku. Wyposażony jest w matrycę w rozmiarze 17,3 x 13 mm (4/3”), czyli tylko nieco mniejszą od APS-C spotykanego w wielu lustrzankach. Urządzenie pozwala na rejestrowanie wideo w rozdzielczości 4K z prędkością 30 klatek na sekundę lub Full HD z prędkością nawet 60 klatek na sekundę. Producent zadbał także o tryb ciągłego autofocusa oraz złącze mini-jack 3,5 mm do podłączenia zewnętrznego mikrofonu. W aparacie można stosować różnego rodzaju obiektywy systemu micro 4/3. Za Panasonic Lumix DMC-G7 trzeba zapłacić od 2500 zł za samo body do nawet 4400 zł w zestawie z dwoma obiektywami. Olympus PEN E-PL7 Olympus PEN E-PL7 także jest wyposażony w matrycę Live-MOS w rozmiarze 4/3”, czyli 17,3 x 13 mm. Tak samo jak Panasonic wykorzystuje obiektywy z mocowaniem micro 4/3. Jeśli chodzi o możliwości wideo, to urządzenie pozwala na nagrywanie filmów w rozdzielczości Full HD z prędkością 29,97 klatek na sekundę. Materiały są zapisywane w formacie MOV lub Motion-JPEG. Maksymalny czas zapisu to 29 minut. Aby podłączyć zewnętrzny mikrofon, trzeba dokupić dodatkowe akcesorium SEMA-1, które dodaje do aparatu złącze mini-jack 3,5 mm. Olympus PEN E-PL7kosztuje około 2300-2400 zł. Sony Alpha A6000 Sony Alpha A6000 korzysta z bardzo dobrej matrycy Exmor APS HD CMOS w rozmiarze APS-C, który jest często spotykany w tańszych lustrzankach. Wyposażony jest w system Fast Hybrid AF, co oznacza, że wykorzystuje jednocześnie detekcję fazy i kontrastu. Dzięki temu błyskawicznie jest w stanie ustawić odpowiednią ostrość. Aparat pozwala na nagrywanie filmów w rozdzielczości Full HD z maksymalną prędkością 50 klatek na sekundę. Wideo jest zapisywane w formacie MP4 z wykorzystaniem kodeka AVCHD 2.0. Dzięki stopce Multi Interface do urządzenia można podłączyć zewnętrzny mikrofon, np. XYST1M. Aparat kosztuje około 2500 zł. Fujifilm X-E2S Fujifilm X-E2S to kolejny bezlusterkowiec z wejściem na mikrofon zewnętrzny. W przypadku tego modelu jest to port jack w rozmiarze 2,5 mm. Urządzenie jest wyposażone w matrycę CMOS w rozmiarze APS-C oraz wymienne obiektywy z mocowaniem Fujifilm X. Aktualnie w ofercie znajduje się ponad 20 obiektywów. Aparatem można nagrywać wideo w rozdzielczości Full HD z prędkością do 60 klatek na sekundę. Maksymalny czas zapisu to 14 min w przypadku Full HD lub 27 min przy rozdzielczości HD. Fujifilm X-E2S kosztuje około 3100 zł za sam korpus. Canon EOS M3 Canon EOS M3 to bardzo ciekawy bezlusterkowiec. Wyposażony jest w dobrej jakości matrycę CMOS o rozmiarze APS-C i rozdzielczości 24,7 Mpix. Współpracuje ze wszystkimi obiektywami z mocowaniem EF-M. Aparat może rejestrować wideo w rozdzielczości Full HD z prędkością 30, 25 lub 24 klatek na sekundę. Dodatkowo korzysta z mechanizmu Hybrid CMOS AF III z ciągłym autofocusem. Do urządzenia można podłączyć zewnętrzny mikrofon przez złącze mini-jack 3,5 mm. Za model Canon EOS M3 trzeba zapłacić około 2500 zł. Już za mniej więcej 2500 zł można kupić dobrej jakość aparat cyfrowy z wymiennymi obiektywami i wejściem na mikrofon zewnętrzny. Taki zestaw sprawi, że nagrywane filmy będą zachwycać zarówno obrazem, jak i dźwiękiem.
Aparaty cyfrowe z wejściem na mikrofon zewnętrzny – polecane modele
Letnie wycieczki rowerowe nie mogą odbyć się bez odpowiednich akcesoriów. Kask oraz butelka z wodą to absolutnie niezbędne rzeczy, które trzeba mieć ze sobą. Aby było wygodniej, warto zaopatrzyć się w pokrowiec na bidon, który przywiążemy do roweru lub hulajnogi. Szczególnie taki w wersji DIY. Jak wykonać go samodzielnie? Co będzie potrzebne? Tego potrzebujesz do uszycia bidonu: kawałek wzorzystej bawełny o wymiarach 25 x 40 cm, sznurek bawełniany, długość 20 cm, gumka szerokości 1 cm, długość 20 cm, maszyna do szycia. Krok 1. Mierzymy nasz bidon. Z bawełny kroimy dwie części: okrągłe dno (średnica równa średnicy butelki w najszerszym miejscu + 2 cm luzu) i cześć główną (prostokąt o wymiarach równych wysokości butelki i długości koła, którym jest dno). Do wszystkich wymiarów dodajemy centymetrowy zapas na szwy. Brzegi materiału zabezpieczamy zygzakiem lub owerlokiem. Krok 2. Zszywamy krótsze boki części głównej ze sobą. Dołączamy dno – najpierw przypinamy szpilkami, później zszywamy na maszynie. Krok 3. Górny brzeg podkładamy na 1,5 cm i stębnujemy. W miejscu pionowego szwu zostawiamy centymetrowy otwór na wciągnięcie gumki. Krok 4. W miejscu pionowego szwu, tuż poniżej miejsca na gumkę, przyszywamy sznurek bawełniany. Jego końce zabezpieczamy supełkami. Krok 5. Wciągamy z pomocą agrafki gumkę w tunel. Związujemy na taką szerokość, by móc swobodnie włożyć i wyjąć bidon. Pokrowiec na bidon jest już gotowy! Dzięki tunelowi z gumką butelka nie wysunie się podczas jazdy – możecie spokojnie pokonywać kolejne trasy! Jeśli szukasz więcej inspiracji, sprawdź co możesz znaleźć na Allegro.
Pokrowiec na bidon – DIY
Wiesiołek to roślina, którą można spotkać na łąkach i polach. Okazuje się, że olej z wiesiołka ma mnóstwo właściwości leczniczych i kosmetycznych chętnie wykorzystywanych przez producentów kosmetyków czy suplementów diety. Podpowiadamy, jak go stosować i na jakie dolegliwości organizmu oraz mankamenty skórne pomaga. Nasze prababcie doskonale znały wiesiołek, który zbierały za domem na wsi i wykorzystywały go do pielęgnacji skóry oraz leczenia przeróżnych dolegliwości. Roślinę nazywały „świecą nocy”, ponieważ wiesiołek rozkwita nocą, a za dnia zamyka swój kwiatostan. Dzisiaj wystarczy kupić tłoczony na zimno olej z wiesiołka lub kosmetyki z jego dodatkiem, aby poznać wyjątkowe działanie tej rośliny. Sekret wiesiołka tkwi w jego składzie z dużą zawartością dobroczynnych, nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT) z rodziny omega-6, na czele z kwasem gamma-linolenowym (GLA) i kwasem linolowym (LA), a dodatkowo ze sporą ilością cynku, magnezu, selenu, wapnia oraz witaminy E i fitosteroli. Olej z wiesiołka po otwarciu można przechowywać nawet do roku, dlatego zawsze warto mieć go pod ręką. box:offerCarousel Wiesiołek na poprawę płodności i dolegliwości kobiece Ze względu na dużą zawartość magnezu oraz kwasów tłuszczowych olej z wiesiołka w medycynie naturalnej stosowany był w niwelowaniu dokuczliwych dolegliwości kobiecych związanych z miesiączkowaniem lub okresem menopauzalnym. Wspomniane wyżej składniki poprawiają funkcjonowanie gospodarki hormonalnej, a tym samym przyczyniają się do poprawy złego samopoczucia, uderzeń gorąca u dojrzałych kobiet czy bólu menstruacyjnego. Co ciekawe, wiesiołek chętnie polecano również parom, które starały się o dziecko, a to wszystko ze względu na zdolność wiesiołka do poprawy gęstości i jakości śluzu, który w zapłodnieniu odgrywa bardzo ważną rolę. Sposób na podwyższony cholesterol i nadwagę Nienasycone kwasy tłuszczowe, których w oleju z wiesiołka nie brakuje, to sprzymierzeńcy w walce ze złym cholesterolem (LDL). Ich działanie polega na zapobieganiu odkładaniu się złogów cholesterolowych na ściankach naczyń krwionośnych (a to może prowadzić do miażdżycy, zawału, a nawet do śmierci). Dodatkowo olej wiesiołkowy obniża ciśnienie krwi oraz poprawia funkcjonowanie układu krwionośnego. Dzięki wiesiołkowi organizm może szybciej poradzić sobie z usuwaniem dużej ilości komórek tłuszczu, dbając jednocześnie o optymalny poziom cholesterolu oraz zdrowe serce. Olej z wiesiołka pobudza świetnie trawienie, a kwas GLA pomaga szybciej spalać tkankę tłuszczową. To sprawia, że odchudzanie może stać się o wiele łatwiejsze. box:imagePins box:pin Kwasy tłuszczowe w walce z reumatyzmem oraz zanikami pamięci i jako sposób na odporność Dobrodziejstwo kwasów tłuszczowych zawartych w oleju z wiesiołka działa korzystnie na funkcjonowanie układu nerwowego i mózgu. Stosowanie wiesiołka polecane jest osobom starszym oraz tym, którzy chcą usprawnić swoją pamięć. Oprócz tego wiesiołek zalecany jest na problemy reumatyczne i zwyrodnieniowe ze względu na kwasy tłuszczowe, które przyspieszają regenerację stawów, mięśni i więzadeł, mają działanie przeciwzapalne oraz wspierają układ immunologiczny, działając detoksykująco i oczyszczająco na organizm. Olej z wiesiołka w kosmetyce Olej z wiesiołka chętnie wykorzystywany jest także przez producentów kosmetyków. Można znaleźć go w kremach i balsamach oraz w produktach do pielęgnacji włosów czy paznokci. Olej z nasion wiesiołka ma działanie nawilżające, kojące i ochraniające. Wspominane wcześniej kwasy tłuszczowe, cynk, selen czy magnez to cenne składniki, których potrzebuje skóra i jej przydatki. box:offerCarousel Olej z wiesiołka pomaga zadbać o odpowiednie pH skóry, a dodatkowo zapobiega przerwaniu hydrolipidowej warstwy naskórka. NNKT nawilżają skórę, dbają o jej jędrność i elastyczność, odbudowując przestrzenie międzykomórkowe. Naturalne kosmetyki z wiesiołka zapobiegają łuszczeniu się skóry, wspierają walkę z trądzikiem, działają odmładzająco i wzmacniająco. Dodatkowo kwasy poprawiają produkcję enzymu delta- 6-desaturaza, który pomaga zwalczać wypryski skórne. Olejek można stosować solo jako wcierkę na włosy i zniszczoną płytkę paznokcia. Po regularnym stosowaniu oleju z wiesiołka skóra, włosy i paznokcie wyglądają pięknie. Suplementy diety z wiesiołkiem wspierają zdrowie organizmu i usprawniają jego działanie, a olej dodawany do potraw poprawia ich smak i uzupełnia niedobory kwasów tłuszczowych w diecie. Olejek można stosować bezpośrednio na skórę lub wybrać produkty z jego dodatkiem. Warto również zastosować lecznicze napary z suszonych liści, aby w pełni cieszyć się smakiem i aromatem natury!
Olej z wiesiołka – poznaj jego lecznicze i kosmetyczne właściwości
Boże Narodzenie to wyjątkowe święto, które wymaga odpowiedniej oprawy. Na początek trzeba zastanowić się na udekorowaniem domu. Warto podpatrzyć tegoroczne świąteczne trendy dotyczące dekorowania stołu, by oczarował on wszystkich podczas rodzinnego biesiadowania. Podczas kolacji wigilijnej cała rodzina gromadzi się przy stole. Przy nim zasiadamy również do świątecznych obiadów, próbujemy świątecznych wypieków i spotykamy się z bliskimi. Bożonarodzeniowy stół powinien więc zachęcać, by przy nim usiąść. Jak go udekorować w tym roku? W tegorocznych trendach świątecznych królują naturalne dekoracje - elementy drewniane, jutowe bieżniki oraz zielone akcenty w postaci świeżych gałązek świerku. Modny styl rustykalny można zauważyć na świątecznych stołach w domach i lokalach. Niezwykle modny będzie także styl glamour, reprezentowany przez kryształową zastawę i srebrne akcenty. Nie da o sobie zapomnieć także klasyczna czerwień oprószona ciepłym, lśniącym złotem. Naturalne akcenty box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. H&M, Tiger, H&M, Nest, TK Maxx, H&M Jak stworzyć przepiękną dekorację stołu w naturalnym stylu? Ogromną rolę odgrywają tutaj dekoracje organiczne. Przynieś z lasu świeże gałązki zielonego świerku i ułóż je na środku stołu. Będą wprowadzać świąteczny klimat, ale też wydzielać cudowny świerkowy zapach. Doskonale sprawdzą się podkładki pod talerze wykonane z naturalnego płótna. Jako podstawki pod garnki wykorzystaj kawałki drewna. Naturalne dekoracje najlepiej wyglądają na surowym blacie stołu, ale jako obrus sprawdzi się też swojska serweta w kratę. Tradycyjne półmiski możesz zastąpić bambusowymi lub porcelanowymi z dekoracyjnym motywem choinki. Tradycyjne łyżki do nakładania potraw zastąp drewnianymi lub bambusowymi. Przyda się także aromatyczna świeca, która doda jeszcze więcej domowego ciepła. Wyrafinowany glamour box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Amara, Amara, Nest, TK Maxx, Tiger, TK Maxx Absolutny hit tych świąt to kryształowa dekoracja stołu obsypana połyskującym srebrem. Choć styl glamour wydaje się trudny do odtworzenia, tym razem dekoracja stołu jest bardzo prosta, ponieważ do jej stworzenia nie potrzeba wielu dodatków – wystarczą po prostu eleganckie naczynia. Dla jednych styl glamour to zbędne błyskotki, dla innych synonim luksusowych aranżacji. Prawda jest taka, że w tym sezonie ma on elegancki charakter, dlatego powinien przypaść do gustu nawet najwierniejszym fanom minimalizmu. Jeśli dekoracja stołu ma być glamour, będą potrzebne kryształowe naczynia, srebrne sztućce w stylu vintage i srebrne serwetki. Ponadczasowa czerwień box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Tiger, H&M, TK Maxx, H&M, H&M, Nest Kolor czerwony najbardziej kojarzy się ze świętami. Czerwony jest Mikołaj, gwiazda betlejemska w doniczce i inne ozdoby. Również dekoracja stołu może być czerwona! W zależności od tego, czy wolisz tradycyjny klimat, czy bardziej nowoczesny styl, czerwona zastawa, serwetki i ozdoby świetnie sprawdzą się na stole. Jeśli chcesz dodać czerwieni odrobiny elegancji, połącz ją z wyrafinowanym złotem. Czerwony talerz, obok którego będą leżały złote sztućce, zrobi ogromne wrażenie na gościach. Przydadzą się czerwone kieliszki i serwetki oraz złote podkładki pod garnki lub talerze.
Świąteczny stół – 3 trendy w dekoracji
D-Link DIR-842 to dwuzakresowy router działający w standardzie AC, który został wyposażony w cztery zewnętrzne anteny oraz cztery gigabitowe porty LAN. Urządzenie cechuje się małymi wymiarami, estetycznym wzornictwem i przystępną ceną. Nie każdy potrzebuje zaawansowanego routera z wysokiej półki cenowej do codziennego użytkowania. Wbudowane porty USB nie zawsze się przydają, a wielu użytkowników nie wykorzysta możliwości rozbudowanego oprogramowania z mnogością funkcji. Często po prostu podłączamy router, konfigurujemy i o nim zapominamy. Jednak przy wyborze tego rodzaju urządzenia nie można pominąć dwóch kwestii – zasięgu oraz wydajności. Szybkie łącza internetowe są coraz tańsze, a w erze post-PC bardzo ważne jest stabilnie działające Wi-Fi. D-Link DIR-842 to propozycja dla osób, które szukają routera zapewniającego szybkie działanie Internetu w niewygórowanej cenie. Specyfikacja D-Link DIR-842 interfejsy: IEEE 802.11 ac/n/g/b/a WLAN (5 GHz i 2,4 GHz), Gigabit WAN, 4x porty Gigabit LAN prędkość transmisji: 1200 Mb/s (pasmo 5 GHz do 867 Mb/s, pasmo 2,4 GHz do 300 Mb/s) obsługa protokołów: IPv4 i IPv6 anteny: cztery zewnętrzne funkcje: WPS, harmonogram Wi-Fi, sieć dla gości, kontrola dostępu, zapora sieciowa, filtrowanie MAC wymiary 190 x 133 x 38 mm masa: 288 g Wyposażenie Router zapakowany jest w solidne opakowanie i ustabilizowany foremką z wytłoczki. W zestawie znajduje się podstawowe wyposażenie, które umożliwi podłączenie D-Linka DIR-842 do modemu oraz wstępną konfigurację. Do dyspozycji są: * zasilacz; * przewód RJ45 (CAT 5E); * skrócona instrukcja obsługi; * karta na dane logowania; * dodatkowa naklejka z danymi autoryzacyjnymi; * płyta CD; * dokumentacja. Zasilacz to niewielka kostka z zintegrowanym przewodem o długości około 120 cm. Wtyk jest wymienny, ale w zestawie jest tylko jeden rodzaj końcówki. Przewód RJ45 mierzy około 100 cm i został wykonany solidnie. Instrukcja obsługi ma formę pojedynczego arkusza, który w czytelny sposób opisuje podłączanie routera. Miłym dodatkiem jest karta do zapisania własnych danych logowania. Jeśli nie zdecydujemy się zmieniać haseł i nazw sieci, możemy skorzystać z dodatkowej naklejki z danymi autoryzacyjnymi. Konstrukcja Urządzenie cechuje się schludną konstrukcją i niewielkimi wymiarami. Całość mierzy 19 cm na 13,3 cm, a wysokość obudowy bez uwzględniania anten to 3,8 cm. Router jest też bardzo lekki, waży tylko 288 g. Obudowa ma efektowny, ale nieprzekombinowany kształt, a jej czarna kolorystyka prezentuje się uniwersalnie. Zastosowane tworzywa sztuczne są wysokiej jakości, obudowa jest odpowiednio spasowana i nie skrzypi. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pokrywa routera jest wypukła, profilowana i wykonana z dwóch rodzajów tworzyw. Dominująca część połyskuje i niestety bardzo łatwo pokrywa się smugami, zaś pozostała ma poprzeczne żłobienia i jest matowa, a także ozdobiona wytłoczonym logo D-Link. Obie części oddziela rząd otworów wentylujących. Przy przedniej krawędzi znalazło się osiem zielonych diod, które nie oślepiają po zmroku. Pierwsza sygnalizuje zasilanie, druga dostęp do Internetu, trzecia opcję WPS, czwarta Wi-Fi, a pozostałe odpowiadają statusowi interfejsów LAN. Anteny są zewnętrzne i zostały przymocowane na stałe – dwie z tyłu oraz dwie po bokach, w tylnej części. Obudowy anten są obrobione matowo i efektownie wyprofilowane. Można je ustawiać pod kątem 45⁰ lub 90⁰, a także swobodnie odchylać na boki. Z tyłu obudowy znajduje się prosty interfejs. Od prawej są dwa przyciski, czyli WPS oraz włącznik, a także gniazdo zasilania. Następnie jest rząd pięciu złącz RJ45, czyli port WAN (Internet) oraz cztery gigabitowe porty LAN. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Spód obudowy jest prawie w całości wentylowany. Znajduje się tam naklejka z danymi autoryzacyjnymi, dwa otwory umożliwiające zawieszenie routera, szczelina resetu, a także cztery wypukłe podstawki, które nie zostały ogumowane. Router niestety ślizga się na gładkiej powierzchni mebla, warto zatem zadbać o poprawne ułożenie kabli, ewentualnie wyposażyć się w naklejane podkładki z silikonu. Oprogramowanie i funkcje Pierwszej konfiguracji można dokonać zarówno przewodowo przez komputer stacjonarny, jak i bezprzewodowo dzięki urządzeniu mobilnemu i to bez dodatkowej aplikacji na smartfona lub tablet. Po podłączeniu routera do domowego modemu oraz do komputera za pomocą przewodu RJ45, wystarczy wpisać w przeglądarce adres: http:/dlinkrouter.local, by dostać się do ustawień routera. Domyślne hasło nie jest ustawione, ale warto je później skonfigurować. W przypadku laptopów lub urządzeń mobilnych procedura jest taka sama, ale uprzednio należy połączyć się z siecią Wi-Fi routera. D-Link DIR-842 nadaje dwie sieci, oddzielnie dla pasma 2,4 GHz oraz 5 GHz. Pierwsza konfiguracja jest automatyczna i już po kilku chwilach można swobodnie korzystać z Internetu. Użytkownicy zainteresowani bardziej szczegółowymi ustawieniami będą mogli skorzystać z opcji dodatkowych oraz dokonać własnej konfiguracji. Konieczna jest jednak podstawowa znajomość języka angielskiego, ponieważ interfejs oprogramowania nie został przetłumaczony. Oprogramowanie jest jednak czytelne, a ilość opcji nie przytłacza, więc warto poeksperymentować. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Konfiguracja została podzielona na cztery karty, czyli: Home (ekran główny), Settings (ustawienia), Advanced (zaawansowane) oraz Management (zarządzanie). Ekran główny wyświetla status połączenia, podstawowe informacje oraz umożliwia podgląd podłączonych urządzeń. Karta Settings pozwala na skorzystanie z kreatora konfiguracji (opcja Wizard), ustawień serwera DNS oraz na włączenie IPv6 (opcja Internet). Za pomocą opcji Wireless włączymy poszczególne pasma Wi-Fi, zmienimy nazwy sieci SSID, hasła oraz inne zabezpieczenia. Warto przyjrzeć się także opcji Guest Zone, która umożliwia utworzenie sieci Wi-Fi dla gości z innymi danymi do logowania. Karta Advanced grupuje opcje diagnostyki, zapory sieciowej, przekierowania portów, blokowania stron itp. Natomiast w karcie Management można ustawić datę i czas oraz harmonogram działania Wi-Fi, przejrzeć raporty, statystyki, a także utworzyć hasło administratora w zakładce System Admin. Tam możliwe jest także włączenie autoryzacji za pomocą CAPTCHA, wyeksportowanie ustawień routera do pliku, ponowne uruchomienie oraz przywrócenie ustawień fabrycznych urządzenia. Testy praktyczne Przetestowałem router za pomocą wydajnych urządzeń z obsługą dwuzakresowego Wi-Fi w standardzie AC: komputera stacjonarnego z kartą bezprzewodową Gigabyte GC-WB867D-I, laptopa Yoga 720-13 oraz smartfona OnePlus 5. Korzystałem z łącza internetowego UPC 250 Mbit/s z modemem Connect Box (realne 230–240 Mb/s pobierania i 20 Mb/s wysyłania). Siła sygnału: box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Siła sygnału jest dobra. Co prawda, D-Link DIR-842 jeszcze nie dorównuje routerom z wyższej półki, np. testowanemu Fritz!Box 4040, ale rezultaty są już satysfakcjonujące. Pewne wątpliwości budzą wyniki pomiarów z innego pomieszczenia, ale testy odbyły się w starym budownictwie, a ściana oddzielająca pomieszczenia ma 16 cm grubości. W nowej zabudowie ściany spowodują mniejsze straty. Wydajność Wi-Fi w testach na OnePlus 5: box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Wyniki wydajności sieci 5 GHz są bardzo dobre. Właściwie bez względu na pomieszczenie i odległość można osiągnąć prawie maksymalne możliwości łącza. Trochę gorzej wypada transfer w sieci 2,4 GHz, ale to częściowo wina smartfona OnePlus 5, który lepiej radzi sobie z zakresem 5 GHz. Wydajność Wi-Fi w testach na Lenovo Yoga 720-13: box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Ultrabook Lenovo Yoga 720-13 osiągnął bardzo dobre wyniki w testach zarówno zakresu 5 GHz, jak i 2,4 GHz. W tym drugim przypadku rezultaty były zdecydowanie lepsze niż na OnePlus 5. Podsumowanie D-Link DIR-842 to udany router z dwuzakresowym Wi-Fi w standardzie AC. Urządzenie jest nieźle wykonane i wygląda estetycznie. Anteny są zamocowane na stałe, ale satysfakcjonują, a sam proces instalacji i konfiguracji nie stanowi specjalnego wyzwania. Router spodoba się zarówno laikom, którym zależy na stabilnym działaniu, jak i bardziej wymagającym użytkownikom ceniącym dodatkowe funkcje. W oprogramowaniu można znaleźć sporo ciekawych opcji, dogłębnie skonfigurować połączenie, a także częściowo zautomatyzować działanie domowej sieci. Można oszczędzić energię, wyłączając sieć bezprzewodową zgodnie z harmonogramem, np. na czas nieobecności, a także uruchomić sieć Wi-Fi specjalnie dla gości. Ogólna wydajność Wi-Fi jest bardzo dobra, szczególnie biorąc pod uwagę zakres 5 GHz. D-Link DIR-842 jest warty zakupu, a kosztuje około 190 zł. Szkoda, że zabrakło chociaż jednego portu USB, który przydałby się do podłączenia dysku zewnętrznego lub drukarki. Mile widziane byłyby też silikonowe podkładki zapobiegające przesuwaniu się dysku. Niestety interfejs nie został przetłumaczony, ale wystarczy podstawowa znajomość języka angielskiego, by skonfigurować router. Menu jest intuicyjne i czytelne, więc łatwo się w nim odnaleźć.
Router D-Link DIR-842 – przegląd funkcji i test
Co sprawia, że Koreanki przyciągają wzrok swoją urodą? Ich idealna, zdrowa i zadbana skóra. Charlotte Cho udowadnia, że podstawą pięknego wyglądu jest odpowiednia pielęgnacja. Zapomnijcie zatem o masie kolorowych kosmetyków i skupcie się na tym, co jest dla cery najważniejsze. Odpowiednia pielęgnacja skóry jest w stanie zdziałać prawdziwe cuda. Cera będzie jędrna, napięta, zdrowo błyszcząca, gładka i aksamitna. Jak to osiągnąć? Wystarczy przyjrzeć się Koreankom, które słyną z doskonałej cery i olśniewają zdrowym wyglądem. Jaki jest ich sekret? Okazuje się, że aby wyglądać pięknie, wcale nie potrzeba całej masy kolorowych kosmetyków. Co więcej, kolejne warstwy ciężkiego makijażu są wręcz niewskazane – kolorowe kosmetyki zapychają i obciążają skórę. Co zatem należy robić, aby wyglądać naturalnie, a zarazem cieszyć się doskonałą cerą? Klucz do piękna i dobrego samopoczucia to odpowiednia pielęgnacja. Problemy ze skórą? Jakie problemy? Gdy czytamy poradniki urodowe, bardzo często skupiamy się na tym, jak zakryć nasze niedoskonałości skóry. Wysuszone policzki? Zaczerwienienia? Zmarszczki i wypryski? Pierwszą myślą jest kolejny kosmetyk, dzięki któremu je ukryjemy. Jednak taka metoda nie sprawdza się na dłuższą metę – i Koreanki doskonale o tym wiedzą. Charlotte Cho pokazuje, że najlepszym sposobem, dzięki któremu będziemy mogły cieszyć się piękną cerą, jest pielęgnacja od podstaw. Kompleksowe zadbanie o skórę sprawi, że będziemy wyglądały na wypoczęte, zadowolone i piękne. I będziemy mogły zapomnieć o kolejnych korektorach i warstwach makijażu. Wsłuchaj się w swoją skórę Jak zadbać o skórę? Charlotte Cho pokazuje, że jeśli chodzi o pielęgnację, najważniejsze jest oczyszczanie, złuszczanie i nawilżanie. To sprawi, że skóra będzie zregenerowana, lśniąca, a przede wszystkim młodsza. „Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji” to doskonały poradnik dla każdego, kto chce się dowiedzieć, jak powinien wyglądać codzienny rytuał pielęgnacyjny i co robić, aby skóra była w końcu szczęśliwa. Bo jak wiadomo – szczęśliwa skóra to piękna skóra, a naturalność jest wyjątkowo atrakcyjna. Wyrób nowe nawyki Co jest celem poradnika Charlotte Cho? Przede wszystkim wytłumaczenie w przystępny sposób kolejnych elementów pielęgnacji i nakłonienie czytelników do wyrobienia codziennych nawyków pielęgnacyjnych. To doskonałe kompendium wiedzy, które zawsze jest pod ręką i rozwiewa wątpliwości co do stosowania peelingów, toników i kremów. Elegancko wydana książka jest doskonała dla każdego, kto chce o siebie zadbać i poznać podstawy zdrowej, przemyślanej pielęgnacji skóry. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji” Charlotte Cho – recenzja
Gdybym miała stworzyć listę „must read”, nawet jeśli nie dotyczyłaby ona literatury obozowej, bez wątpienia znalazłyby się na niej wspomnienia Stanisława Grzesiuka zawarte w „Pięć lat kacetu”. Do rąk czytelników trafiła niedawno wersja rozszerzona książki, która po raz pierwszy została opublikowana w 1958 roku. Znajdziecie tu kilka anegdot, które nie pojawiły się ani w pierwotnym wydaniu, ani w żadnym ze wznowień. Wspomnienia z obozu W czasie II wojny światowej, Stanisław Grzesiuk przebywał kolejno w obozach w Dachau, Mauthausen i Gusen. Powstanie „Pięciu lat kacetu” zawdzięczamy krytyczce literackiej, Janinie Pregier, która namówiła warszawiaka na spisanie obozowych wspomnień. Później powstały kolejne tomy, „Boso, ale w ostrogach” (o życiu na warszawskim Czerniakowie) oraz „Na marginesie życia” (zapis zmagań z gruźlicą, efekcie pobytu w obozie koncentracyjnym, który wydano już po śmierci autora). Co sprawiło, że wśród wielu przedstawicieli literatury obozowej to właśnie zapiski Stasiuka stały się jedną z popularniejszych, chętniej czytanych publikacji? O koszmarze szczerze, bezpośrednio i z… humorem Bez wątpienia głównym powodem jest… sam autor. A właściwie jego charakter i styl, w jakim snuje opowieść. Ten ostatni daleko jest od poprawnego, literackiego, noszącego znamiona powagi i sztywności. Stanisław Grzesiuk to równy chłop, który prostym językiem, z dużą dawką humoru, szczerości i ogromną bezpośredniością opowiada o koszmarze pobytów w kolejnych obozach koncentracyjnych. W kolejnych scenach przybliża obozową rzeczywistość, szczególnie mocno podkreślając sposoby jakich się chwytał by przeżyć. Nie można było się stosować do wszystkich nakazów i zakazów. By przetrwać i uniknąć śmierci, należało ograniczyć się do dwóch zasad. Pierwsza z nich dotyczyła migania się od pracy. Druga wiązała z umiejętnością organizowania jedzenia. Na obydwu Grzesiuk skupiał się przez cały swój pobyt, zadziwiając odwagą (graniczącą niekiedy z brawurą), inteligencją i sprytem. Cwaniak w obozie Siłą prozy Stanisława Grzesiuka jest jej szczerość i brak ocen. Autor sam przyznaje, że opisuje te wydarzenia, które dotknęły go bezpośrednio. Nie stawia diagnoz, nie ocenia w skali globalnej. Pisze o własnych przeżyciach oraz o scenach z udziałem ludzi, których spotkał na swej drodze. Obraz, który kreśli jest przerażający i ogromnie sugestywny. Boli, choć autor opowiada z dystansem i humorem. Nie owija przy tym w bawełnę, od początku do końca jest w swej opowieści szczery i konsekwentny. „Pięć lat kacetu” to koszmar obozu oczami cwanego warszawiaka, który dzięki poczuciu humoru, bezpośredniości, bezczelności oraz umiejętności snucia anegdot, opowiadania dowcipów i… grania na mandolinie najpierw zdobył znajomości pozwalające mu przetrwać pobyt w obozie, a później zjednał sobie sympatię czytelników. Źródło okładki: www.proszynski.pl
„Pięć lat kacetu” Stanisław Grzesiuk — recenzja
Jakościowe buty do jazdy motocyklowej za nie więcej niż 500 zł - czy to w ogóle możliwe? Po co specjalistyczne buty na motor? Nawet początkujący motocykliści doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak ważną rolę pełni odpowiednio dobrany strój. Podstawowe elementy to oczywiście wytrzymały kask oraz wygodny kombinezon. Pozostałe części, takie jak rękawice czy tytułowe obuwie, często bywają deprecjonowane. To tendencja całkowicie niesłuszna, najczęściej podparta argumentami czysto ekonomicznymi. W końcu skompletowanie pełnego zestawu do jazdy motocyklem może stanowić poważne odchudzenie nawet stosunkowo grubego portfela. Mimo to, odpowiednie buty mają ogromne znaczenie dla kierującego motocyklem. Przede wszystkim, zwiększają one bezpieczeństwo, chroniąc przed zmiażdżeniem stopy lub goleni (w zależności od wysokości) oraz skręceniem stawu skokowego. Poza tym, odpowiednio dopasowane, ułatwiają np. zmianę biegów. Jeśli buty są znacząco za duże, efekt może być odwrotny. Ważne jednak, że nawet posiadając tak niewielki budżet, możliwy jest zakup naprawdę wartościowego pod względem jakościowym produktu. Zobacz też: Najefektowniejsze letnie rękawice skórzane dla motocyklisty Na jakie parametry zwrócić uwagę? Przede wszystkim należy pamiętać o narzuconym limicie cenowym wynoszącym 500 zł. Z pewnością w tym zakresie nie znajdziesz butów z najwyższej półki (bardzo dobre buty motocyklowe mogą kosztować nawet kilka tysięcy złotych), niemniej przy odrobinie samozaparcia, uda ci się kupić naprawdę klasowy model. Podczas dokonywania wyboru najważniejszy jest oczywiście rozmiar. Obuwie w prosty sposób można dopasować, mierząc długość własnej stopy i porównując ją z rozmiarówką producenta. To kryterium kluczowe, gdyż gwarantuje nie tylko wygodę, ale i funkcjonalność elementu. Buty należy dopasować także do motocykla oraz twojego stylu jazdy. Inne obuwie preferowane jest przez kierowców chopperów i cruiserów, a inne przez amatorów motorów crossowych i ścigaczy. Cena produktu uzależniona jest tak od ilości użytego podczas produkcji materiału, jak i jego jakości. Duży udział skór naturalnych może wpłynąć na przekroczenie ustalonego budżetu. Ostatnim parametrem, który musisz wziąć pod uwagę, jest liczba zabezpieczeń i protektorów. Im są one lepiej wykonane i bardziej trwałe, tym cena będzie wyższa. Mimo to, w granicy 500 zł możliwe jest dobranie butów zwiększających twoje bezpieczeństwo. Jakie modele bez problemu znajdziesz do 500 zł? box:offerCarousel Jak już wcześniej wspomniano, 500 zł w perspektywie kupna butów motocyklowych z pewnością nie pozwoli na szaleństwa. Bez problemu dostaniesz jednak niskie obuwie, często określane jako miejskie. Produkty tego typu nie są zbytnio zabudowane, przez co nie przypominają kaloszy lub wojskowych kamaszy, mało tego – nieźle wyglądają nawet ze zwykłymi jeansami. Warto tu także dodać wyjątkową łatwość w ich zakładaniu i zdejmowaniu. Możesz znaleźć nawet modele, które wykorzystają zaledwie połowę założonego limitu. Wraz z atrakcyjną ceną idzie jednak mniejsze bezpieczeństwo dla kierowcy. Niskie obuwie z pewnością nie uchroni cię przed urazami łydki oraz stawu skokowego. W twoim zasięgu są także buty turystyczno-szosowe, choć ich wybór nie będzie tak szeroki jak miejskich. Cechują się one stosunkowo wysoką odpornością na panujące warunki atmosferyczne, choć o wodoodporną membranę warto dla pewności dopytać jeszcze sprzedawcę. Z racji na wyższy zapiętek (zwykle zakrywający około połowy goleni), większa część kończyny zostaje zabezpieczona przed bolesnymi kontuzjami. Czy można znaleźć perełkę za mniej niż 500 zł? box:offerCarousel Oczywiście, że tak! Będzie to jednak wymagało sporo czasu i dokładnej selekcji dostępnych ofert. Różnorodne promocje, wyprzedaże czy rabaty powodują, iż za nie więcej niż 500 zł można kupić buty sportowo-turystyczne i sportowe. Profesjonalny i modny design to nie koniec różnic; są one znacznie bardziej odporne na uszkodzenia niż modele opisywane wcześniej. Zapewniają to zabezpieczenia wykonane z najlepszych materiałów na rynku, do których trzeba zaliczyć kevlar, karbon i niektóre włókna szklane lub węglowe. Przeglądanie ofert może przypominać szukanie igły w stogu siana, ale gra z pewnością warta jest świeczki. Pamiętaj o bezpieczeństwie 500 zł nie jest wygórowaną sumą za buty motocyklowe, znalezienie odpowiedniego modelu nie powinno zająć ci jednak zbyt wiele czasu. Nie możesz przy tym zapomnieć o najważniejszej funkcji obuwia, jaką jest ochrona stopy i goleni. Właśnie to kryterium powinno być wiodącym parametrem w czasie twoich poszukiwań.
Buty motocyklowe do 500 zł
Madagaskar kojarzy nam się z egzotyką, wanilią, lemurami i sympatyczną kreskówką o pingwinach. O tym, czy nasze wyobrażenia mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, nie wiemy prawie nic, dlatego warto sięgnąć po książkę Tomasza Owsianego. Autor to romanista, tłumacz i nauczyciel francuskiego, który przypadkowo poznał misjonarza wyjeżdżającego właśnie na Madagaskar, a kilka lat później dołączył do niego na misji. Na Madagaskarze spędził dziewięć miesięcy, ucząc francuskiego, mieszkając z misjonarzami i poznając ten niezwykły kraj. Potem zaś napisał naprawdę dobrą książkę, przybliżającą nam tę czwartą co do wielkości wyspę świata. Mieszkańcy Madagaskaru Idylliczna wizja pięknej wyspy pryska już po przeczytaniu kilkunastu pierwszych stron. Madagaskar nie jest bowiem bynajmniej rajem na ziemi. Kraj o niezwykłych walorach przyrodniczych jest przez swoich mieszkańców systematycznie niszczony, lemurów i kameleonów oficjalnie nie wolno wywozić z kraju, nie ma jednak przepisu, którego nie można by obejść, jeśli się odpowiednio za to zapłaci. Malgaszowie mają mnóstwo kompleksów względem białych, co początkowo bardzo zawstydza Tomka Owsianego. Nie rozumie, dlaczego wypicie piwa w jego towarzystwie ma być dla kogoś wyjątkowym zaszczytem i nie czuje się komfortowo, gdy traktuje się go jak kogoś wyjątkowego tylko dlatego, że jego skóra jest jasna. Tubylcy tłumaczą mu jednak, że malgaskie kompleksy mają swoje uzasadnienie. Mieszkańcy Madagaskaru nie potrafią niczego wyprodukować, stworzyć, wymyślić. Nie potrafią myśleć perspektywicznie i często zabijają kury znoszące złote jajka. Nie potrafią wykorzystać własnych atutów, nie rozumieją, że czasem trzeba wydać trochę więcej pieniędzy, by za chwilę nie mieć poważnych i kosztownych kłopotów. Codzienność Życie na misji i praca w szkole są więc dla autora zbiorem zaskoczeń. Szokuje zwłaszcza poziom edukacji, a także niekompetencja nauczycieli, którzy potrafią po prostu nie przyjść któregoś dnia do pracy. Owsiany opisuje madagaskarską rzeczywistość od podszewki. Przebywając w towarzystwie białych, którzy mówią płynnie po malgasku, jest traktowany inaczej niż turyści. Ma więc wgląd w to, jak wygląda w tym kraju życie codzienne, i nie jest to przyjemna wizja. Łapówkarstwo, brak moralnych zasad, kradzieże, nieprzewidywalność zachowań ludzkich – z tym wszystkim styka się młody nauczyciel i o wszystkim szczerze opowiada. Tym samym jego historia staje się czymś więcej niż pełną humoru i przygód książką o egzotycznym kraju. Owsiany spędził na Madagaskarze dość czasu, by dotknąć jego prawdziwego oblicza i chętnie dzieli się z czytelnikiem swoją wiedzą. Ciekawostki, obserwacje, obyczaje Opowieść Tomka Owsianego – „Madagaskar. Tomek na Czerwonej Wyspie” – jest właściwie smutna, ponieważ jego Madagaskar nie przypomina wyspy z naszych wyobrażeń. Warto ją jednak poznać, choćby dla bogactwa opisów obyczajów, ciekawostek kulturowych i zaskakujących informacji, które trudno byłoby znaleźć gdzie indziej. W dodatku autor, który jest przecież tłumaczem, posługuje się piórem bardzo sprawnie i jego debiutancką książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością. „Madagaskar. Tomek na Czerwonej Wyspie”jest dostępny w formie e-booka za ok. 30 zł. Źródło okładki: www.ksiegarnia.bernardinum.com.pl
„Madagaskar. Tomek na Czerwonej Wyspie” Tomasz Owsiany – recenzja
Smartfon w cenie do 600 zł? Z kupnem takiego urządzenia nie ma problemu, ponieważ oferta allegrowych sprzedawców jest przeogromna. Niestety, zapewne wielu z was nie do końca zna się na smartfonowej technologii. Jakie zatem urządzenia brać pod uwagę? Xiaomi Redmi 4A Xiaomi to w tej chwili jeden z największych producentów smartfonów na świecie. Dysponując kwotą 600 zł, warto pomyśleć o sprzęcie właśnie tej firmy. W cenie ok. 490 zł możecie bez problemu kupić model Redmi 4A. Ten niedrogi smartfon ma naprawdę przyzwoite parametry, w skład których wchodzi 5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli, 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,4 GHz, 2 GB RAM, a także aż 32 GB przestrzeni na dane. Nawet osoby, dla których aparat w smartfonie jest bardzo ważny, nie powinny się czuć w tym przypadku zawiedzione. Do dyspozycji jest tu 13 Mpix kamera główna oraz 5 Mpix kamera z przodu. System operacyjny to Android w wersji 6.0 Marshmallow. To jednak nie koniec dobrych informacji, ponieważ jednym z największych atutów tego smartfona jest obsługa dual SIM, a co za tym idzie możliwość korzystania z dwóch kart SIM za pomocą jednego urządzenia. Zasilanie stanowi naprawdę pokaźna, bo aż 3120 mAh, bateria. box:offerCarousel LG K8 (2017) Wśród polecanych modeli w cenie do 600 zł nie mogło zabraknąć jednego z najnowszych smartfonów LG, modelu K8 (2017). Do najmocniejszych zalet tego sprzętu zalicza się to, że działa w oparciu o wersję Androida 7.0 Nougat. Co równie ważne, K8 (2017), tak jak przedstawiany przed chwilą Redmi 4A, obsługuje dual SIM. Reszta parametrów obejmuje 5-calowy ekran o rozdzielczości wynoszącej 720 x 1280 pikseli, 4-rdzeniowy 1,4 GHz procesor, 1,5 GB pamięci operacyjnej RAM oraz 16 GB przestrzeni na dane. Sprzęt ten ma dwie kamery – główna opiera się o sensor 13 Mpix, natomiast przednia posiada przetwornik 5 Mpix. Warto również wiedzieć, że za dostarczanie energii w K8 (2017) odpowiedzialny jest 2500 mAh akumulator. Jeśli zdecydujecie się właśnie na ten smartfon, będziecie musieli za niego zapłacić ok. 550–590 zł. box:offerCarousel Samsung Galaxy J3 (2016) Kolejnym smartfonem w naszym zestawieniu jest Samsung Galaxy J3 (2016). Sprzęt ten występuje w dwóch wersjach – z dual SIM i single SIM. W zależności do wariantu przyjdzie za niego zapłacić ok. 500–550 zł. Na uwagę zasługuje tu przede wszystkim piękny 5-calowy ekran Super AMOLED, mający rozdzielczość 720 x 1280 pikseli. Procesor w tym przypadku ma zegar 1,5 GHz i 4 rdzenie. W kwestii pamięci udostępniono 1,5 GB RAM i dość niewielką, jak na tej klasy smartfon, pamięć wewnętrzną – 8 GB. Za przechwytywanie zdjęć odpowiada z kolei 8 Mpix kamera główna oraz 5 Mpix przednia. Większość smartfonów w tej cenie działa pod dyktando Androida, więc nie inaczej jest w tym przypadku. Mamy tu wersję 5.1 Lollipop. Na zakończenie należy jeszcze wspomnieć o zasilaniu – tę rolę pełni bateria 2600 mAh. box:offerCarousel) TP-LINK Neffos C5 MAX Na koniec propozycja firmy, która do niedawna słynęła głównie z produkcji urządzeń sieciowych. TP-LINK Neffos C5 MAX posiada naprawdę mocne podzespoły. W cenie ok. 550–600 zł otrzymujemy sprzęt mający na swoim wyposażeniu 5,5-calowy ekran Full HD (1920 x 1080 pikseli), 2 GB RAM, 16 GB pamięci wewnętrznej, 13 Mpix oraz 5 Mpix kamery, a także mocarny 8-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz. System operacyjny to z kolei Android 5.1 Lollipop, natomiast zasilanie stanowi 3050 mAh ogniwo. W tak zaawansowanym smartfonie nie zabrakło obsługi dual SIM, z czego zapewne bardzo się ucieszą posiadacze dwóch numerów.
Smartfony do 600 zł – III kwartał 2017
Meble w stylu chippy look wyglądają na bardzo mocno zużyte. Na ich powierzchni prześwitują kolejne warstwy farb, wyraźnie widać zadrapania. W łuszczącej się farbie i pozornej brzydocie tkwi urok tego stylu. Chippy to po angielsku „agresywny”, „bojowy”, a więc mebel wygląda, jakby walczył i doznał wielu obrażeń. A na poważnie – przecierki są bardzo mocne (wręcz agresywne), farba nie tylko jest pościerana, ale nawet się łuszczy, ukazując kilka warstw w różnych kolorach. Zniszczenia widać na całej powierzchni, nie tylko na rantach mebla. Kolory też są mocne, m.in. czerwienie, zielenie, żółcienie. Uzyskanie efektu chippy look nie jest trudne, wymaga jedynie trochę czasu, aby poszczególne warstwy mogły wyschnąć przed nałożeniem kolejnych. Najlepiej nadają się do tego farby kredowe i mleczne, ponieważ są wystarczająco plastyczne, aby zrobić przecierkę papierem ściernym. Jeśli użyjemy farb akrylowych, będzie trochę trudniej i papier nie wystarczy, trzeba będzie użyć szpachelki. Przygotuj: drewnianą konsolkę, farby kredowe w kolorach: Byzantine, Brazilian Bird, Grand Crue, pędzle: do malowania i do wosku, wosk bezbarwny, szmatkę, papier ścierny. Krok 1. Nałóż grubą warstwę (lub dwie cieńsze) farby w kolorze Byzantine. Możesz malować niedbale, w niektórych miejscach zostawiając ślady pędzla czy grubszą warstwę. Pozostaw do wyschnięcia. Krok 2. Wybrane miejsca posmaruj bezbarwnym woskiem. Zostaw do wyschnięcia. Krok 3. Pomaluj całość farbą w kolorze Brazilian Bird. Maluj jak w kroku 1. Zostaw do wyschnięcia. Krok 4. W wybrane miejsca nałóż warstwę bezbarwnego wosku. Zostaw do wyschnięcia. Krok 5. Pomaluj całość farbą w kolorze Grand Crue. Zostaw do wyschnięcia. Krok 6. Na całą powierzchnię nałóż warstwę bezbarwnego wosku. Krok 7. Papierem ściernym zacznij ścierać warstwy farby i wosku. Na koniec zawoskuj bezbarwnym woskiem, pozostaw do wyschnięcia i wypoleruj szmatką. Meble chippy look pasują do różnych wnętrz, zarówno tych w stylu shabby chic, jak i loftowych. Sztuka polega na umiejętnym dopasowaniu ich do wnętrza.
Ozdabianie konsolki w stylu chippy look
Wiosna na dobre zawitała za naszymi oknami, pora więc przygotować się na ciepłe dni, kiedy zrzucimy długie spodnie i półbuty na rzecz lekkich sukienek i sandałków. Warto już teraz pomyśleć o tym, aby zadbać o gładkość naszych nóg i nadać im opalony, lekko brzoskwiniowy odcień. Pamiętajmy jednak, że nasze nogi to nie tylko uda i łydki, ale także stopy, które po zimie potrzebują szczególnej uwagi. Jak więc sprawić, żeby znowu stały się gładkie, miękkie i były naszą wizytówką latem? Domowy salon kosmetyczny Nie musimy wcale korzystać z usług kosmetyczki, która zaoferuje nam nie zawsze tanie zabiegi, mające przygotować nasze stopy na letni sezon. Z powodzeniem o gładkość naszych stóp możemy zadbać we własnym domu i nie będzie to wymagało od nas poświęcenia dużej ilości czasu ani pieniędzy na drogie kosmetyki. Po pierwsze – namocz Niestety, codzienne kąpiele pod prysznicem to za mało, aby móc mówić o właściwym namoczeniu naszych stóp. Regularnie, 2–3 razy w tygodniu, powinnyśmy poświęcić im trochę więcej uwagi i przygotować odpowiednią kąpiel. Nalejmy więc do miski ciepłą, ale nie gorącą wodę, i w zależności od tego, czego potrzebują nasze stopy, dodajmy do kąpieli odpowiednie składniki. Jeśli naszym problemem jest szorstka skóra, pozbędziemy się jej dzięki kąpieli w wodzie z łyżką sody oczyszczonej. Po całodziennej stojącej lub siedzącej pracy odpoczynek i relaks naszym stopom zapewni kąpiel z dodatkiem soli lawendowej, bursztynowej lub innej, która w wannie zapewnia na co dzień relaks całemu ciału. Jeżeli każdego dnia zmagamy się z szorstkimi, odstającymi skórkami na stopach, warto przygotować kąpiel z oliwą z oliwek. Dzięki niej stopy będą nie tylko miękkie, ale też nawilżone, a skórki przy paznokciach staną się przeszłością. Równie odżywcza będzie kąpiel stóp w wodzie, w której wcześniej gotowałyśmy ziemniaki. Jeśli jednak naszym problemem jest duża potliwość stóp, pomóc może kąpiel przygotowana z ciepłej wody, soku wyciśniętego z dwóch cytryn, 4 łyżek oliwy z oliwek oraz łyżeczki cynamonu. Po drugie – ścieraj Aby pozbyć się zgrubiałego, a co za tym idzie – twardego, szorstkiego i nieprzyjemnego w dotyku naskórka, możemy użyć po kąpieli jednego z trzech przyrządów. Najbardziej znanym jest pumeks, który jest wykonany z naturalnych materiałów. Co prawda pozbędzie się on naskórka, jednak używany przez niewprawioną osobę może spowodować powstanie ran i skaleczeń. Znacznie delikatniejsza, ale przez to wymagająca włożenia większego wysiłku, będzie tarka do stóp. Jest ona polecana raczej do stosowania pomiędzy kolejnymi zabiegami złuszczania naskórka, a nie zamiast pumeksu. Trzecim i najbardziej popularnym w ostatnim czasie sposobem na pozbycie się problemu twardych, szorstkich pięt jest użycie specjalnie do tego przeznaczonej frezarki. Zasilana jest zazwyczaj bateriami, a jej skuteczność opiera się na obracaniu szorstkiej rolki, która dzięki szybkości obrotów skutecznie pozbywa się stwardnień na piętach. Po trzecie – peelinguj Peeling to zabieg, który powinnyśmy wykonywać podczas codziennej kąpieli pod prysznicem. Dzięki jego regularnemu stosowaniu naskórek na stopach będzie narastał wolniej, a to z kolei sprawi, że zabieg ścierania twardego naskórka będziemy wykonywać rzadziej. Peeling do stóp jest zazwyczaj drobniejszy niż kosmetyk do całego ciała. Możemy również samodzielnie wykonać domowy środek do peelingu. Jedyne, czego będziemy potrzebowały, to cukier lub fusy z kawy, miód, cynamon i oliwa z oliwek. Po czwarte – nawilżaj Każdego dnia po kąpieli powinnyśmy zadbać o odpowiednie nawilżenie stóp. Stosujmy więc zmiękczające i wygładzające kremy, które sprawią, że już następnego dnia rano będziemy cieszyć się miękkością naszych stóp. Przed kupnem kremu warto przeczytać jego skład. Kosmetyk, który z pewnością poprawi kondycję skóry naszych stóp, powinien zawierać mocznik. Dzięki niemu nawet najtwardszy naskórek zostanie zmiękczony i wygładzony. Jeśli zmagamy się z popękanymi piętami, to ukojenie przyniesie nam smarowanie ich maścią z witaminą A. Wsmarujmy jej grubą warstwę w pięty i włóżmy bawełniane skarpety. Możemy być pewne, że po kilku dniach takiej kuracji problem popękanych pięt będzie już tylko nieprzyjemnym wspomnieniem. Najważniejsza w dbaniu o piękny wygląd naszej skóry jest regularność. Jeśli zabieg namaczania stóp i złuszczania naskórka wykonamy tylko raz na jakiś czas, nie możemy oczekiwać spektakularnych zmian w ich wyglądzie. Jeśli jednak dbanie o stopy wejdzie nam w krew, to będą one miękkie, gładkie i piękne przez całe wakacje.
Skuteczne sposoby na gładkie stopy
Obchodzisz swoje urodziny lub imieniny w okresie wakacyjnym i chciałabyś spędzić je w wyjątkowy sposób? Zorganizuj piknik! Obawiasz się, że impreza nie będzie tak wytworna jak ta zorganizowana w klubie? Pomyśl o pierwszych piknikach organizowanych we Francji, które były zarezerwowane wyłącznie dla członków wyższych sfer, a ich atmosferę do dziś możemy chłonąć za pośrednictwem obrazów malarzy, takich jak Monet czy Renoir. 10 powodów, dla których warto zorganizować przyjęcie na łonie natury Jeszcze nie jesteś przekonana? Myślisz, że przygotowanie tego typu przyjęcia pochłonie zbyt wiele czasu? Zapoznaj się z dziesięcioma powodami, dzięki którym zmienisz zdanie na temat urodzinowego pikniku! Nie musisz sprzątać domu przed przyjściem gości. Nie musisz sprzątać domu po wyjściu gości. Po imprezie nic nie będzie zniszczone lub uszkodzone. Nie musisz ograniczać liczby gości ze względu na brak miejsca. Nie musisz martwić się o to, czy sąsiadom będą przeszkadzali rozbawieni goście. Goście mogą przyprowadzić na przyjęcie swoich czworonożnych przyjaciół. Dzieci mogą beztrosko bawić się na świeżym powietrzu. Goście nie zostaną na przyjęciu zbyt długo – wieczorny chłód i komary skutecznie przekonają ich o końcu imprezy. Po rozejściu się gości do swoich domów, piknik może przemienić się w romantyczną randkę z ukochanym. Możesz cieszyć się pięknem przyrody! O czym nie możesz zapomnieć, organizując przyjęcie poza domem Przede wszystkim zaopatrz się w dwa albo trzy koce piknikowe, możesz także zabrać z domu leżaki i poduszki do siedzenia oraz turystyczny stolik. Jedzenie przygotuj wcześniej – na miejsce spotkania możesz je przetransportować w plastikowych pojemnikach na żywność. Warto zabrać ze sobą sól i pieprz, żeby goście mogli przyprawić dania zgodnie z własnym kulinarnym gustem i preferencjami. Obowiązkowo weź ze sobą ostry nóż, papierowe ręczniki, serwetki, otwieracz do butelek oraz korkociąg. Nie zapomnij także o workach na śmieci oraz sprayu chroniącym przed ukąszeniami owadów. Pamiętaj także o rozrywce! W końcu to zabawa urodzinowa. Podczas pikniku możesz grać z gośćmi w gry planszowe lub badmintona. Cała impreza powinna być udokumentowana, dlatego koniecznie weź ze sobą aparat fotograficzny. Jednorazowa zastawa na przyjęcie Marzy ci się przyjęcie w eleganckim stylu? Nie musisz z tej okazji wynosić z domu najlepszej porcelany, zwłaszcza że wiąże się to z dużym prawdopodobieństwem stłuczenia kruchych naczyń podczas transportu oraz przede wszystkim z przykrym obowiązkiem mycia ich po powrocie do domu. Jeżeli nie lubisz zmywać naczyń, zdecyduj się na wybór jednorazowych talerzy, miseczek, kubków, kieliszków i sztućców, które później po prostu wyrzucisz do najbliższego kosza. Papierowe i plastikowe naczynia w dobrym stylu Zapomnij o tradycyjnych białych papierowych tackach, na których serwowane są frytki w przydrożnych barach. Przyjęcie zorganizuj naprawdę w dobrym stylu. W sklepach dostępna jest cała gama cudownych jednorazowych naczyń, idealnie dostosowanych do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Możesz kupić całe zestawy lub samodzielnie kompletować jednorazowe naczynia, mieszając style i wzory. Jednokolorowe talerze, jaskrawe sztućce, kubki w kropki oraz grube słomki będą świetnie wyglądały. Jednorazowe talerze Podstawą są oczywiście talerze, które muszą efektownie się prezentować na tle piknikowego koca. W zależności od rodzaju serwowanych potraw kup odpowiednie naczynia. Do dań głównych najlepiej nadadzą się duże okrągłe talerze, przystawki mogą być serwowane na małych talerzykach lub tackach, sałatki podaj w głębokich talerzach. Warto rozłożyć talerze na kocu przed podaniem jedzenia, będą one wtedy spełniały także funkcję ozdobną. Do ciekawostek należy udowodniony naukowo fakt, że z czerwonych talerzy je się mniej niż z zastawy w innym kolorze. Rozważ zatem zakup czerwonych naczyń, będą wyglądały wspaniale, a goście nie przybiorą na wadze. Deser w słoiku Tort, słodkie ciasta lub lody nie sprawdzą się podczas pikniku – są bardzo kłopotliwe w transporcie oraz przyciągają owady. Jednak trudno sobie wyobrazić przyjęcie urodzinowe bez słodyczy. Doskonałym rozwiązaniem będzie przygotowanie deserów w słoikach. Pomysł ten jest wykorzystywany od kilku sezonów w modnych kawiarniach. W ofercie sklepowej pojawiły się słoiki z kolorowymi wieczkami, także takie z dziurką na słomkę oraz uchwytami. W słoiku możesz podać owocowy koktajl, czekoladowy mus z malinami, sernik na zimno z galaretką lub sezonowe owoce z bitą śmietaną. Ozdobne słoiki są stosunkowo tanie i bardzo efektowne. Jeżeli jednak na przyjęcie zaprosiłaś wielu gości, bardziej ekonomicznym rozwiązaniem będą plastikowe kubki, np. różowe, które dodatkowo można przyozdobić wstążką lub etykietą ze śmiesznym napisem. Jednorazowe naczynia do serwowania napojów Podczas przyjęcia urodzinowego bardzo ważny jest sposób podawania napojów. Nie wybieraj drogi na skróty, dostosuj szklanki, kubki i kieliszki do rodzaju podawanych płynów – zupełnie tak, jakbyś uczyniła to w domu. Soki oraz inne napoje bezalkoholowe możesz serwować w plastikowych lub papierowych kubeczkach, dla miłośników piwa miej przygotowane jednorazowe kufle lub kubki na piwo. Wino prosecco, serwowane w plastikowych kieliszkach do szampana, nada przyjęciu francuski charakter. Nie zaszkodzi mieć przy sobie także kilku kieliszków do wódki. Nawet latem wieczory bywają chłodne – na rozgrzanie można podać gościom odrobinę pigwowej nalewki. Ekologiczne naczynia jednorazowe Bardziej niż o zmywanie naczyń martwisz się o nasze środowisko? Wybierz naczynia biodegradowalne trzcinowe albo wyjątkowe, otrębowe talerze, talerzyki i miseczki, które po zakończonej imprezie można po prostu zjeść.
Naczynia jednorazowe z wyższej półki – uniknij tandety na przyjęciu
Jakość powietrza w polskich miastach, szczególnie zimą, nie jest najlepsza. Na szczęście są proste sposoby, by sobie z tym radzić, a przy okazji… ozdobić mieszkanie. Jakość powietrza w Polsce, szczególnie w okresie grzewczym, jest wyjątkowo niska i stawia nas na niechlubnej pozycji względem innych europejskich krajów. Warto jednak domowymi sposobami walczyć ze smogiem, który atakuje coraz więcej polskich miast. Tym powszechnym problemem zainteresowali się nawet naukowcy z NASA, którzy opracowali zestawienie roślin doniczkowych najlepiej oczyszczających powietrze. Paprocie Od lat niezwykle popularne w polskich domach, rośliny te mają doskonały wpływ na nasze zdrowie – i to nie tylko wtedy, gdy zanieczyszczenie powietrza przekracza normy. Paprocie emitują ogromne ilości tlenu i wilgoci, a jednocześnie pochłaniają unoszące się w powietrzu toksyny. To stawia je na zaszczytnym miejscu w czołówce naszych roślinnych sprzymierzeńców. Paprocie są przy tym stosunkowo łatwe w uprawie, ale należy pamiętać, że źle znoszą zbyt suche powietrze. Nie powinno się więc stawiać ich w pobliżu grzejników i w miejscach, gdzie będzie im za gorąco. Dracena Również popularny w Polsce gatunek roślin, zwykle traktowany jako efektowna ozdoba, a to za sprawą długich, cienkich liści z jasnym obramowaniem. Tymczasem kilka odmian draceny, m.in. dracena odwrócona i dracena wonna, nie tylko ładnie się prezentują, ale w dodatku świetnie radzą sobie z zanieczyszczeniami powietrza i wydzielają duże ilości tlenu. Są stosunkowo proste w uprawie, lubią wilgoć (choć niezbyt przesadną) i dość ciepłe temperatury (zimą min. 15 stopni Celsjusza). Anturium Zwykle kojarzone z efektownym dodatkiem do bukietów z ciętych kwiatów, anturium staje się u nas również coraz popularniejszą rośliną doniczkową. Większość odmian tej tropikalnej rośliny rośnie w koronach drzew lasów równikowych i choć kwitną przez cały rok, to najpiękniej i najobficiej ozdobią twoje mieszkanie latem. Anturium warto zraszać co jakiś czas wodą i nabłyszczać jej liście, by prezentowała się jeszcze efektowniej. Chryzantema Ta roślina dość niesprawiedliwie kojarzy nam się przede wszystkim z przyozdabianiem nagrobków. Tymczasem chryzantemy (a szczególnie jej wielkokwiatowa odmiana) doskonale radzą sobie ze smogiem. Najlepiej rosną na nasłonecznionych stanowiskach w żyznym, przepuszczalnym podłożu. Na przesuszenie chryzantemy reagują więdnięciem kwiatów, więc nie ustawiaj doniczki zbyt blisko grzejnika lub innych źródeł ciepła. Zwracaj też uwagę na nadmierne podlewanie – zbyt duża ilość wody może doprowadzić do gnicia korzeni. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Skrzydłokwiat Rośliny, które coraz częściej spotkać można w naszych domach – to nie dziwi, bo są nie tylko dekoracyjne (ich lancetowate, intensywnie zielone liście i delikatne kwiaty to piękna ozdoba pomieszczenia), ale w dodatku pożyteczne. Skrzydłokwiaty mają zdolność do wchłaniania z powietrza toksycznych substancji lotnych, przez co korzystnie wpływają na jego jakość. Uwaga! Rośliny te są jednak trujące, warto więc ustawiać je w miejscach niedostępnych dla dzieci i zwierząt. Bluszcz Popularne gatunki tej rośliny wykorzystywane są do ozdoby naszych domów i balkonów od lat. Tymczasem okazuje się, że bluszcze doniczkowe nie tylko ładnie wyglądają, ale w dodatku świetnie radzą sobie ze smogiem. Nie są też szczególnie wymagające, choć warto pamiętać, że nie najlepiej znoszą temperatury powyżej 20 st. C. Podobnie jak skrzydłokwiat, bluszcz również jest trujący – zadbaj więc o to, by nie znalazł się w zasięgu dzieci lub zwierzaków. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Sansewieria Niezwykle efektowna roślina, która poza walorami estetycznymi zadba też o powietrze w twoim domu, inaczej zwana „językiem teściowej”. Absorbuje wydychany przez człowieka dwutlenek węgla i w zamian produkuje czysty tlen. To sprawia, że idealnie nadaje się szczególnie do sypialni lub pokoju dziecięcego, gwarantuje czyste powietrze, a tym samym zdrowy i efektywny sen. Zielistka Jedna z popularniejszych i prostszych w uprawie roślin, która poza ciekawym wyglądem oferuje też oczyszczanie powietrza. Poprawia jego jakość, intensywnie wchłania dwutlenek węgla, benzen oraz ksylen wykorzystywany przy produkcji tworzyw sztucznych, występujący także np. w materiałach skórzanych i nadrukowanych. Rośliny antysmogowe filtrują dwutlenek węgla, usuwają toksyny i produkują tlen, co poprawia jakość powietrza i oddychania. Przy okazji ożywią nasze mieszkania i będą ich modną ozdobą.
Rośliny antysmogowe: 8 kwiatów doniczkowych, które pomogą oczyścić powietrze w domu
Szampan to symbol dobrej zabawy i luksusu. Bez tego musującego trunku nie wyobrażamy sobie nocy sylwestrowej. Otwieranie szampana o północy i składanie sobie życzeń noworocznych to już tradycja. Praktykowana jest wszędzie – zarówno na uroczystych balach, jak i na mniej oficjalnych imprezach lub tzw. domówkach. Na lampkę szampana decyduje się każdy, kto chce uczcić odchodzący i powitać nadchodzący rok. W serwisie Allegro znajdziemy akcesoria, które przydadzą się podczas picia tego wykwintnego trunku. W czym pić szampana? Wybór szkła, w którym będzie serwowany, jest bardzo ważny. Odpowiednio dobrany kieliszek wydobędzie bowiem aromat i charakter spożywanego napoju. Szampan, uważany za najbardziej elegancki trunek świata, powinien być podawany w wysokich i smukłych kieliszkach. Najlepiej wybrać więc kieliszek typu flet lub w kształcie tulipana, ponieważ umożliwiają one obserwację bąbelków i stały strumień, dzięki czemu wino jest musujące aż do ostatniej kropli. Kieliszki można kupić pojedynczo lub w zestawie, np. po 6 sztuk. Jak chłodzić szampana? Szampan powinien być odpowiednio schłodzony. Należy go podawać w temperaturze 6–9 stopni Celsjusza. Można ją osiągnąć przez umieszczenie butelki w lodówce na co najmniej godzinę. Podczas przyjęcia najlepiej włożyć butelkę do pojemnika (nazywanego również wiaderkiem lub coolerem) wypełnionego lodem i wodą. Na sylwestrową noc najlepiej wybrać taki wykonany ze stali, ponieważ jest on bardzo elegancki i efektownie będzie prezentować się na uroczyście zastawionym stole. Dzięki właściwościom termoizolacyjnym wiaderko na trunek pozwala utrzymać pożądaną temperaturę przez dłuższy czas i cieszyć się schłodzonym, ale nie zamrożonym szampanem. Najtańszy pojemnik na lód można kupić już za niecałe 20 złotych. Niektóre wiaderka można nabyć w zestawie ze szczypcami do kostek lodu, co oczywiście zwiększa koszt. Innowacyjnym rozwiązaniem umożliwiającym chłodzenie szampana jest również specjalna koszulka do butelki, która ochłodzi napój nawet w kilka minut. Jej koszt to ok. 50 złotych. Jak otwierać szampana? Strzelający korek z szampana to znak, że wybiła północ. Czynność ta bywa jednak niebezpieczna, dlatego alternatywą dla tradycyjnego otwierania szampana jest nowoczesny korkociąg, który pozwoli zrobić to szybko i bezproblemowo. Dzięki niemu szampan nie rozleje się, a korek nie zrobi krzywdy otoczeniu. Korkociąg do szampana jest bardzo eleganckim gadżetem, dlatego nadaje się również na prezent. Jego to koszt to ok. 100 złotych. Po otwarciu szampana… Warto zaopatrzyć się w nalewak, który umożliwia przelanie napoju z butelki do kieliszków. Nalewak zabezpiecza trunek przed utlenieniem i pozwala nalać złocisty napój bez kapania i rozlewania. Bardzo często pełni też funkcję korka, co pozwala na zamknięcie otwartej butelki i przedłużenie świeżości trunku. Dzięki niemu mamy pewność, że szampan nie wygazuje się i będzie można spożyć go w późniejszym czasie. Taki nalewak można kupić już od 29 złotych. Sam korek natomiast jest dużo tańszy. Kosztuje mniej niż 10 złotych. Oprócz pojedynczych produktów na Allegro możemy znaleźć także skompletowane zestawy akcesoriów do szampana. W zależności od zawartości kosztują one od ok. 130 do 200 złotych.
Akcesoria do szampana
Podczas kompletowania sprzętu do wakeboardingu należy zwrócić uwagę na wiązania: otwarte lub zamknięte. Ważny jest kształt spodu deski, a także to, jakie finy zostały dołączone do zestawu. Finy znajdują się na początku i końcu deski. Umożliwiają prowadzenie sprzętu po wybranym torze. Wakeboarding to sport wodny, który powstał z połączenia snowboardingu, surfingu i nart wodnych. Polega na pływaniu po powierzchni wody na desce, trzymając się liny dołączonej do wyciągu bądź ciągniętej przez łódź. Wiązania do wakeboardingu Pierwsza kwestia do rozważenia przed zakupem wakeboardingu to wiązania. To na nich opierają się stopy, więc odpowiedni dobór wiązań wpływa na komfort uprawiania tego sportu wodnego. Warto postawić na wygodę i jakość, ponieważ zaprocentuje to podczas wielu kolejnych sezonów. Wiązania muszą być dopasowane do rozmiaru stopy, nie powinny obcierać ani uciskać. Aby wybrać odpowiednie dla siebie, najlepiej przymierzyć kilka modeli. W sprzedaży są dostępne dwa rodzaje: zamknięte i otwarte wiązania. W otwartych widoczne są palce stóp. Kupując je, należy sprawdzić czy rozmiar stopy oraz kostki są dostosowane do wielkości wiązania. To ważne, ponieważ w wiązaniach tego typu stopa często przesuwa się w poziomej płaszczyźnie. Natomiast wiązania zamknięte oznaczają, że cała stopa jest zabudowana. Wyglądają nieco jak buty snowboardowe, a stopa nie przemieszcza się w nich. Zazwyczaj są też bardziej sztywne niż wiązania otwarte. Podczas wyboru rodzaju wiązań należy się kierować stylem jazdy. Osoby preferujące jazdę po przeszkodach i wakepark powinny kupić miękkie wiązania, które ułatwiają wykonywanie tricków. Z kolei ci, którzy wolą dynamiczną jazdę za motorówką, skłaniają się raczej ku sztywnym wiązaniom. W przypadku wiązań do wyboru są też różne systemy sznurowania. Warto wybrać taki, który potrafimy bez problemu zapiąć i odpiąć. Deska do wakeboardingu Deska do wakeboardingu powinna być dostosowana do umiejętności. Początkujący kupują podstawowe modele, które oferuje ich ulubiony producent. Sprzęt ten charakteryzują: płaski bądź prawie płaski spód oraz pojedyncze finy umieszczone z przodu i z tyłu deski. Umożliwiają one szybki start, pokonywanie zakrętów, utrzymywanie się na wodzie oraz podstawowe obroty na wodzie (180 i 360 stopni). Natomiast osoby, które już potrafią jeździć na wakeboardzie i mające w planach wykonywanie salt w powietrzu, obrotów oraz skoków, powinny zdecydować się na deskę dla zaawansowanych. Tego typu sprzęt ma wyraźnie zaznaczone tunele, profilowany spód i często po 2 lub 3 finy na obu końcach deski. Natomiast jej przednie i tylne brzegi są nieregularne ze względu na profilowanie. Eksperci od jazdy na wakeboardzie decydują się na zakup deski z najbardziej rozbudowanym spodem z kilkoma zaznaczonymi kanałami. Umożliwiają one precyzyjne poruszanie się po wodzie. Wakeboard a finy Finy to ostatni element, na który warto zwrócić uwagę przy zakupie i wyborze deski do wakeboardu. Są one mocowane na początku oraz na końcu deski i nadają jej stabilność. Są odpowiedzialne za to, w jaki sposób użytkownik prowadzi sprzęt po wodzie. Deska, która jest ich pozbawiona wyślizguje się spod nóg, ślizga po wodzie i trudno na niej utrzymać obrany kierunek jazdy. Finy są dostępne w wysokościach od 0,5 cala do 3 cali. Dobierane są w zależności od warunków, jakie panują na wodzie, a konkretnie - wysokości fali. Im jest wyższa, tym wyższy powinien być fin. Do wielu desek dołączone są uniwersalne finy o wysokości 1-1,5 cala, które nie zawsze spisują się tak, jak powinny. Często są wykonane z najsłabszej jakości materiałów, dlatego łatwo je uszkodzić. Dla pewności warto kupić dodatkowe aluminiowe finy, na które można wymienić te standardowo dołączone do zestawu w przypadku ich uszkodzenia. Pozwoli to na bezproblemowe korzystanie z deski i uchroni przed gorączkowym szukaniem zapasowego sprzętu.
Wakeboard - jaki sprzęt jest potrzebny?
Jesienne buty powinny być ciepłe, wygodne i nadawać się jednocześnie na długie spacery, deszczowe dni, szybkie zakupy i do prowadzenia samochodu. Często połączenie tych wszystkich cech nie jest możliwe, a my potrzebujemy przynajmniej dwóch par jesiennych butów na różną pogodę. Podpowiadamy, jakie buty z cholewami wybrać. Idealna złota jesień zwykle kojarzy nam się ze spacerami wśród kolorowych liści spadających z drzew i prześwitującymi między gałęziami ostatnimi ciepłymi promieniami słońca. Rzeczywistość jednak bywa różna. Często jesień szybko zaskakuje nas bardzo niskimi temperaturami, wzmożonymi opadami deszczu, a nawet śniegiem. Dlatego wybór butów odpowiednich na tę porę roku nigdy nie jest oczywisty i zawsze powinniśmy mieć w zanadrzu kilka par odpowiednich na rozmaite niespodzianki atmosferyczne. Jednym, co łączy większość modeli jesiennych, są wysokie cholewy – w botkach, kaloszach, klasycznych kozakach, a nawet w trampkach. Prezentujemy najmodniejsze jesienne propozycje. Stawiamy na klasykę Oczywiście najbardziej klasyczne jesienne buty to kozaki. Mogą być skórzane, zamszowe czy uszyte z materiałów skóropodobnego. W tym sezonie znów modne są cholewki pokryte błyszczącym lakierem (w cenie już od 45 zł), a także zwierzęce motywy, np. panterka (od 30 zł). Jeśli zależy nam na wygodnych butach, w których niestraszne będą długie spacery, zamiast wysokiej szpilki lepiej wybrać znacznie bardziej stabilny słupek. Taka podeszwa królowała już w wakacyjnych sandałach i warto ten trend kontynuować również jesienią. But na wyższym obcasie nie tylko prezentuje się wyjątkowo kobieco, ale także zapewnia odpowiednią izolację od zimnego i często mokrego podłoża. Możemy się zdecydować na kozaki do kolan i nosić je do wąskich spodni czy legginsów lub na wysokie buty za kolano (już od 40 zł), do noszenia przede wszystkim z sukienkami lub tunikami. Dla wyjątkowych zmarzluchów nawet wczesną jesienią odpowiednie będą buty ocieplane (od 40 zł do 700 zł, najdroższe modele ocieplane naturalną wełną merynosów), które zapewnią komfort przy silnym wietrze i chłodnej aurze. Odporne na deszcz i błoto Jeśli lubimy jesienne wędrówki, często chodzimy po lesie, spacerujemy z wózkiem lub wyprowadzamy na dwór zwierzaka, musimy mieć wyjątkowo odporne obuwie, które przetrwa każde warunki atmosferyczne. Na pewno sprawdzą się kalosze, które są nie tylko trwałe i wodoodporne, ale także modne i wygodne. Możemy wybrać np. buty stylizowane na klasyczne oficerki (błyszczące lub matowe), prezentujące się równie dobrze w zestawieniu z wąskimi jeansami, jak i jesienną sukienką. W mniej deszczowe dni i gdy nie zamierzamy spacerować po kałużach, możemy wybrać krótkie kalosze w formie sztybletów. Ochronią stopy przed przemoczeniem, są dostępne w rozmaitych wzorach i kolorach, a także – w odróżnieniu od tradycyjnych – bardzo łatwo się je zakłada i zdejmuje. Na rockowo i sportowo Jeśli lato upłynęło nam pod znakiem rockowego stylu i nie chcemy go porzucać jesienią, koniecznie musimy się wyposażyć w buty świetnie wyglądające w zestawieniu z ramoneską. Mogą to być tradycyjne skórzane glany na grubej, dobrze izolującej podeszwie, wysokie botki – najlepiej w połączeniu z lekką, zwiewną sukienką, lub wygodne sztyblety, które połączymy z modnymi spodniami długości 7/8. Osobom, które planują dłuższe jesienne wędrówki, terenowe spacery i wyjazdy bez rezygnowania z modnego wyglądu, doradzamy klasyczne timberlandy. Dzięki charakterystycznej żółtej barwie i dopracowanej formie są rozpoznawalnym na całym świecie obuwiem terenowo-miejskim. Miłośniczkom luźnego sportowego stylu z pewnością wpadną w oko bokserki. Sprawdzą się podczas fizycznej aktywności na świeżym powietrzu, powrotów z siłowni czy spacerów z psem. Dobrze dobrane buty z cholewami to gwarancja udanej jesieni. Dlatego powinnyśmy poświęcić chwilę na ich wybór i zdecydować się na model – lub kilka – najbliższy naszym potrzebom i wymaganiom.
Złota jesień w butach z cholewami
My, kobiety, uwielbiamy dostawać perfumy! Piękny zapach unoszący się wokół nas poprawia nam humor i sprawia, że od razu czujemy się bardziej luksusowo. Jeśli chcesz sprawić przyjemność swojej mamie, z okazji Dnia Matki kup jej w prezencie uroczy, pachnący prezent. Kupowanie sobie perfum to czysta przyjemność. Ale wybieranie zapachu w czyimś imieniu – nawet jeśli jest to tak bliska osoba jak Mama – to niełatwa sprawa. Mamy dwa wyjścia: albo kupujemy już sprawdzony zapach (wiemy, czego Mama używa od lat, i na to się decydujemy), albo ryzykujemy coś nowego, mając nadzieję, że trafimy w gust i perfumy staną się jej nowym „must have”. Zobaczmy, co spośród klasycznych i całkiem nowych zapachów możemy wybrać na elegancki upominek na Dzień Matki w cenie, która nie zrujnuje naszego budżetu. 1. Marc Jacobs Daisy Dream Blush Daisy Dream Blush to kolejna odsłona kultowej linii Daisy przygotowanej przez Marca Jacobsa. Zapach lekki, świeży acz intrygujący - idealny dla pań lubiących perfumy podkreślające kobiecość. Wyczuwalne nuty kwiatowe podkreślone aromatem piżma i wetiwerii. Niejedna Mama z pewnością się zachwyci! Przepiękny flakon wykończony drobnymi kwiatkami o pojemności 50 ml zakupić można za ok. 200 zł. box:offerCarousel 2. Armani Si Armani Si to dobrze znany owocowo-kwiatowy zapach, który na myśl przywodzi romantyczne chwile. Czuć w nim aromaty porzeczki, piżma i delikatnych róż okraszonych szczyptą wanilii. Z pewnością spodoba się on paniom nowoczesnym i romantycznym. Każda z Mam obdarowana tymi wyjątkowymi perfumami poczuje się wyjątkowa i będzie miała okazję przenieść się w bajkowy świat. Pełnowymiarowy produkt zakupić można za ok. 250 zł. box:offerCarousel) 3. Chloé Chloé Świeży, "pudrowy" zapach przypadnie do gustu niejednej z nas - a na pewno Mamom, które cenią sobie klasykę. Ten elegancki, kobiecy zapach podkreśli subtelność i ciepło jego posiadaczki. Połączenie słodkiego liczi, piwonii i magnolii oraz innych wiosennych, świeżych kwiatów stanowi idealne dopełnienie kobiecego wizerunku. Jako prezent z okazji Dnia Matki, sprawdzi się idealnie! Delikatny flakon o pojemności 30 ml zakupimy za ok. 150 zł. box:offerCarousel) 4. Paco Rabanne Lady Million Ekskluzywny zapach dla eleganckich, przebojowych kobiet - tak w jednym zdaniu określić można Paco Rabanne Lady Million. Świeże nuty maliny i neroli, podkreślone jaśminem i nutą kwiatu afrykańskiej pomarańczy. A wszystko wsparte solidną, miodową podstawą. Perfumy zamknięte w eleganckim złotym flakonie spodobają się na pewno Mamie lubiącej błyskotki. Ten wyjatkowy zapach kupić można już za ok. 150 zł. box:offerCarousel 5. Calvin Klein Euphoria Zmysłowe, wyraziste połącznie owocu granatu, kwiatu lotosu i orchidei dopełnione intensywnością mahoniu i piżma to cała Euphoria. Na początku świeży i owocowy, zapach perfum Calvin Klein Euphoria urzecze Cię intensywnością. Perfumy te dostępne są na rynku od 2005 r. i cieszą się niesłabnącą popularnością. Przypadną do gustu Mamom lubiącym podkreślać swą indywidualność. box:offerCarousel 6. Hugo Boss The Scent for Her Hugo Boss The Scent for Her to brzoskwiniowo-kwiatowy aromat otulony kakaowym wykończeniem. Pięknie opakowany zapach, który urzeknie także swoją formą. Polubią go panie ceniące sobie delikatność i zmysłowość zapachów. Aromat zamknięty w szykownym flakonie zakupić można za ok. 150 - 200 zł (50-100 ml). box:offerCarousel 7. Versace Bright Crystal Absolu Początkowo słodki, malinowy aromat w połączeniu z ciekawymi nutami lotosu i intensywnością bursztynowo-mahoniowej podstawy zapachu. Perfumy zamknięte są w eleganckim flakonie w kolorze intensywnego różu, wykończonym dużą zatyczką imitującą drogocenny klejnot. Spodobają się każdej z nas, która oprócz zapachu ceni sobie także aspekty wizualne. Versace Bright Crystal Absolu to zapach miłości, więc będzie ciekawym prezentem na Dzień Matki. box:offerCarousel 8. Lancome La Vie est Belle Lancome to synonim luksusu i najwyższej jakości. La Vie Est Belle to soczyście owocowy zapach uzupełniony najdelikatniejszymi kwiatowymi nutami. Wyczuwalny jaśmin, irysy i kwiaty pomarańczy okryte nutą wanilii i fasoli Tonka, przywodzą na myśl dziewczęcość i subelność. Jego delikatność uwiedzie zarówno Mamy jak i córki. Mimo dość wysokiej ceny (od 150 do nawet 400 zł za największej pojemności flakon), warto poczuć ten wyjątkowy aromat i podarować go najbliższej kobiecie. box:offerCarousel 9. Yves Saint Laurent Black Opium Black Opium Yves Saint Laurent to elegancja w czystej postaci. Zapach cięższy, ale przyjemny, w którym dobrze czuć będą się dystyngowane panie. Z pewnością nie dla każdej z nas - orientalne nuty spodobają się tym paniom, które chcą podkreślić swą oryginalność. Cena perfum jest wysoka, bo należy liczyć się z wydatkiem od 250 zł, jednak czego nie robi się dla Mamy? box:offerCarousel Świeże i lekkie czy może ciężkie, słodkie, owocowe? Jakie nuty zapachowe najbardziej lubi Twoja Mama? I przy jakich okazjach będzie po nie sięgać? Innych perfum używamy idąc do biura, a innych – na przyjęcie. Latem używamy innych zapachów niż zimą. Kupując prezent, warto wszystko to wziąć pod uwagę, a wtedy na pewno dokonamy właściwego wyboru. Sprawdź też inne perfumy na allegro i wybierz te najlepsze dla Twojej Mamy.
Top 9 niedrogich perfum dla mamy
Balkon, taras, weranda – przydomowa oaza spokoju. Jak urządzić ją wygodnie i pięknie? W tym sezonie obowiązkowo postaw na modne połączenie złota i zieleni. Wygodny, drewniany taras przy domu, a może po prostu skromny balkon w mieszkaniu w bloku? Bez względu na to, jak dużą przestrzenią dysponujesz, uwierz w to, że możesz urządzić ją wygodnie i stylowo. Rozejrzyj się wśród ofert salonów meblarskich i znajdź swój własny pomysł na zaaranżowanie przestrzeni do wypoczynku. Wiosną, latem, a nawet jesienią będziesz spędzać na tarasie sporo czasu, więc już wcześniej pomyśl o przygotowaniu kącika, w którym wygodnie rozsiądziesz się z książką. Projekty tarasów czy balkonów, podobnie jak projekty mieszkań poddają się łatwo zmieniającym się trendom. Styl boho, skandynawski, a może inspiracje rodem z romantycznej Prowansji? Złap garść interesujących pomysłów na aranżację niebanalnego balkonu. Pamiętaj, że w tym sezonie niezwykle modne są mocne połączenia kolorystyczne – szlachetne złoto i świeża, energiczna zieleń. Ten duet pozytywnie cię zaskoczy. Zaaranżuj strefę wypoczynku Bez względu na to, czy właśnie przygotowujesz aranżację mieszkania, czy tarasu, pewnie szukasz modnych inspiracji w sieci. Przeglądasz zdjęcia, zapisujesz pomysły, a oczami wyobraźni widzisz już gotowy efekt. Zanim jednak przystąpisz do dekorowania wnętrza, zadbaj o bazę swojego projektu – wybierz meble, które idealnie wkomponują się w twoją przestrzeń. To niezwykle ważne, bo źle dobrany komplet mebli niepotrzebnie zagraci i przytłoczy balkon. Na małych balkonach w bloku dobrze sprawdzają się komplety typu bistro – są nieduże i poręczne, łatwo po sezonie przechowasz je w piwnicy. Na wąskim balkonie możesz zamontować stolik ze składanym blatem – model przykręcany do balustrady to opcja dedykowana właśnie ciasnym i wąskim przestrzeniom. Jeśli masz do dyspozycji obszerny balkon, oranżerię lub przydomowy taras, to koniecznie wybierz komplet stylowych mebli ogrodowych – wygodny fotel i sofa z poduszkami to absolutny must have! Gdy podstawa aranżacji jest już gotowa, to możesz pomyśleć o dodatkach, które dodadzą balkonowi szyku. Jak urządzić wysmakowane wnętrze? Możesz oczywiście postawić na jeden z wielu wnętrzarskich stylów albo po prostu wybrać kolor przewodni całej aranżacji. W tym sezonie doskonale sprawdzają się złote i zielone dodatki, które czarują romantyczny, a zarazem wyjątkowo szykowny klimat. Dekoracyjne poduszki w liście, miękki pled z lnu lub szlachetnej bawełny – na balkonie nie może ich zabraknąć. Stylowe oświetlenie? Czemu nie! Na balustradzie zawieś nowoczesne lampki LED lub łańcuch solarny, by wieczorem zachwycać się miękkim i delikatnym światłem żarówek. Ceramiczne lub szklane świeczniki? Ustaw je na parapecie lub stoliku kawowym, a poza sezonem po prostu wstaw do salonu, by stworzyć romantyczny nastrój podczas rodzinnego obiadu czy kolacji z ukochaną osobą. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Zadbaj o dekoracje stołu Estetyczny stół to nie tylko piękny mebel ozdobiony wyjątkowym obrusem. Jeśli chcesz naprawdę zachwycić swoich gości, zadbaj o urocze dekoracje i ciekawe detale, które stworzą przytulny i magiczny klimat – tak ważny w budowaniu nastroju towarzyskich spotkań. Nie musisz iść do restauracji, by czuć się wyjątkowo. Każdy posiłek w gronie najbliższych, ale również ten spożywany samotnie, zasługuje na stylową oprawę. Bez względu na to, czy na twoim tarasie znajduje się regularny stół jadalniany na 4, 6, a może 12 osób, czy używasz wyłącznie kompaktowego, składanego stolika – możesz stworzyć piękną aranżację, wykorzystującą najmodniejsze trendy sezonu. Komplet talerzy? Większość stawia na klasyczne, białe komplety, ale ty możesz zaszaleć z kolorem. Stylowe talerze z ceramiki w kolorze butelkowej zieleni, dodatkowo ozdobione złotymi malunkami to przepiękny akcent na każdym stole. Dobierz do nich zestaw eleganckich szklanek z dymionego, kolorowego szkła, ozdobną tacę na przekąski czy ręcznie malowaną miskę na sałatki. Przy takiej oprawie każdy posiłek będzie smakował lepiej. Jeśli tekstylia, to tylko ze szlachetnych materiałów. Wielorazowe ceratki, czy papierowe serwetki są już passe. Co zamiast tego? Lniany obrus, żakardowy bieżnik w nowoczesny wzór, a może ręcznie dziergana, koronkowa serweta? Do łask wracają naturalne i szlachetne tkaniny – z powodzeniem możesz więc wykorzystać je na swoim tarasie. Jeśli chcesz oczarować gości, to do tekstylnych serwetek (czy wiesz, że możesz poskładać je na wiele zadziwiających sposobów?) dobierz ozdobne pierścienie w złotym kolorze. Złote dodatki to w ogóle hit tego sezonu. Nie bój się ich dekoracyjnego charakteru – złoty wazon lub świecznik, dekoracyjne talerze ze złotym rantem, a może ozdobna taca w złotym kolorze? Te dodatki dodadzą aranżacji pikanterii! Na balkonie nie może zabraknąć roślin. Pachnąca lawenda, a może aromatyczne zioła? Doniczki z tymi roślinami ustaw na drewnianym stojaku. Do skrzynek zawieszonych na balustradzie wsadź kwitnące okazy – pelargonie, begonie, petunie. Pod sufitem możesz umieścić zwisające bluszcze w modnych, plecionych osłonkach, a na parapecie ustawić kaktusy – na przykład te wykonane z nowoczesnej, kolorowej ceramiki. Taki taras z pewnością zauroczy twoich gości. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Złoto i zieleń to kolory, które wspaniale się uzupełniają. Wykorzystaj je w tym sezonie do stworzenia ponadczasowej aranżacji balkonu lub tarasu. Nie bój się dekoracyjnego charakteru złota – połyskujące, szlachetne i bardzo ciepłe wyczaruje bajkowy klimat w każdym miejscu. Jeśli zieleń, to już nie energiczna i neonowa, a raczej spokojna, mocno nasycona, w kolorze butelkowego szkła – ten odcień jeszcze mocniej podkreśli szlachetny klimat złotych dodatków. Pamiętaj, że nie tylko salon, kuchnia czy sypialnia zasługują na wyjątkową oprawę. Poświęć odrobinę czasu na urządzenie balkonu i tarasu, i zyskaj niezwykłą przestrzeń do wypoczynku, spotkań, zabawy, a może nawet pracy?
Złoto i zieleń – najmodniejsze połączenie w tym sezonie! Jak zaaranżować balkon w tych kolorach?
W cenie około 400 zł możemy znaleźć ciekawą nawigację z wieloma przydatnymi funkcjami i dodatkami, która sprawdzi się nie tylko w trakcie okazjonalnych podróży, ale i na co dzień. Pomoże ominąć korki czy znaleźć szybki objazd wypadku lub robót drogowych. Poznajmy kilka ciekawych propozycji. Navroad X5 Na początek Navroad X5. To bardzo gustownie wyglądające urządzenie wyposażono w 5-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 480 pikseli, co jest wartością bardzo dobrą w tym przedziale cenowym. Za płynność działania odpowiada procesor MStar 2531 o taktowaniu 800 MHz ze wsparciem w postaci 256 MB pamięci RAM. Na dane przeznaczono pamięć wbudowaną o pojemności 4 GB. Wszystko pracuje w oparciu o system operacyjny Windows CE 6.0, dzięki któremu można zmienić domyślnie wgrane mapy na niemal dowolne rozwiązanie. Wbudowany w urządzenie moduł Bluetooth pozwala na szybkie sparowanie z telefonem, natomiast za pomocą transmitera FM dźwięk z nawigacji oraz muzykę (wgraną np. na kartę pamięci) można przenieść na system audio w samochodzie. box:offerCarousel Modecom FreeWAY SX 7.1 Kolejną propozycją jest Modecom FreeWAY SX 7.1. Za około 380 zł otrzymamy nawigację wyposażoną w 7-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 480 pikseli. Za płynność działania i szybkość obliczania trasy odpowiada między innymi procesor MStar z zegarem 800 MHz oraz 256 MB pamięci operacyjnej RAM. Na dane użytkownika przygotowano 8 GB pamięci flash z możliwością jej rozszerzenia za pomocą kart pamięci. Jest także moduł Bluetooth oraz transmiter FM – oba rozwiązania znacząco zwiększają funkcjonalność nawigacji i poprawiają komfort korzystania. Ze względu na elastyczny system Windows CE 6.0 istnieje możliwość wgrania niemal dowolnych map. box:offerCarousel Mio Spirit 7500 Za około 350 zł możemy kupić nawigację Mio Spirit 7500. W tym przypadku dostajemy sprzęt z 44 mapami Europy z bezterminową aktualizacją – to idealne rozwiązanie dla osób, które bardzo często podróżują po naszym kontynencie. To bardzo zaawansowane urządzenie, wyposażone w 5-calowy ekran o rozdzielczości 480 x 272 piksele. Ciekawostką są z pewnością liczne funkcje ułatwiające podróż, takie jak np. asystent pasa ruchu czy widok skrzyżowań w 3D. Na uwagę zasługuje funkcja pomagająca znaleźć samochód np. w obcym mieście, ale też funkcja nawigacji pieszej – idealna podczas zwiedzania. Stylistyka jest stonowana i elegancka. box:offerCarousel TomTom Start 20M W podobnej cenie, czyli około 380 zł, znajdziemy TomTom Start 20M. To jeden z podstawowych modeli tej firmy, wyposażony w ekran o przekątnej 4,3 cala i rozdzielczości 480 x 272 piksele. Producent zapewnia dożywotnie aktualizacje map 45 krajów Europy. Ilość funkcji została ograniczona do minimum, zaś kompaktowa konstrukcja sprawia, że idealnie sprawdzi się podczas podróży, a w międzyczasie zmieści się w każdym schowku. box:offerCarousel Blow GPS730 Na zakończenie Blow GPS730. W tym urządzeniu producent postawił na 7-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 480 pikseli oraz procesor ARM Cortex A7 o taktowaniu 800 MHz ze wsparciem 256 MB pamięci operacyjnej RAM. Na dane przygotowano 8 GB pamięci flash z możliwością rozszerzenia za pomocą kart pamięci. W pamięci znajdziemy mapy wielu krajów Europy z możliwością pobrania dodatkowych map państw za darmo ze strony producenta. Całość, podobnie jak modele konkurencji, ma stonowaną stylistykę, pasującą do wnętrza praktycznie każdego auta.
Nawigacja samochodowa do 400 zł – III kwartał 2017
Planując pokój dla dziecka, chcemy, aby był wyjątkowy, niczym z bajki. Niekiedy wystarczą drobne elementy, które podkreślą charakter wnętrza i stworzą nietuzinkowy klimat. Jak można udekorować pokój niemowlaka za pomocą borderów, naklejek ściennych i dekoracji 3D? Kolorowe paski na ścianę – bordery Bordery to kolorowe paski na ścianę, które mogą przedstawiać pluszowego misia, baloniki, postaci z bajek, serduszka, czarno-białe kwadraciki, flagi z sówkami i inne wzory. Dobór odpowiedniego paska to sprawa indywidualna. Dzięki nim możemy podkreślić charakter wnętrza. Ozdobny border może być jedynie akcentem w dziecięcym pokoju, na przykład na wysokości górnej krawędzi łóżeczka. Z pewnością będzie ciekawym elementem, na którym kilkumiesięczny niemowlak skupi wzrok, a niemal roczny szkrab będzie zainteresowany kolorowymi kształtami. Warto wybierać bordery wysokiej jakości, które są wykonane z folii samoprzylepnej łatwej w naklejaniu. Do pokoju niemowlaka kupujmy ozdoby wykonane na druku ekologicznym, które nie zawierają szkodliwych składników i są bezpieczne dla najmłodszych. Koszt borderów to od około 20 zł za 5-metrowy pasek o szerokości nieco ponad 10 cm. Naklejki ścienne do pokoju niemowlaka Chcąc stworzyć w pokoju dziecka nietuzinkowy klimat już od pierwszych dni jego życia, warto sięgnąć po coś wyjątkowego. Ciekawą propozycją mogą być naklejki ścienne, na przykład w kształcie dużego drzewa w pastelowych kolorach z ozdobnymi sówkami. Do tego typu dekoracji można z czasem dopasować dodatkowe elementy – zwierzątka, motyle, itp. Koszt naklejek z drzewem to od około 10 do 200 zł. Inną propozycją na stworzenie oryginalnego klimatu mogą być fluorescencyjne gwiazdy naklejane do sufitu lub ścian. Z mniejszych i większych gwiazdek można ułożyć prawdziwe konstelacje, na które maluch będzie mógł patrzeć. Delikatnie oświetlą wnętrze. Za zestaw składający się z 52 elementów zapłacimy około 16 zł. Dekoracje 3D W ostatnim czasie dość popularne są dekoracje ścienne 3D. Mają one formę liter, z których możemy ułożyć imię dziecka. Literki mogą mieć różnorodną czcionkę, kolor i charakterystyczne elementy podkreślające charakter młodego człowieka. Wzór każdy może dobrać indywidualnie. Jedną z propozycji są 20-centymetrowe literki o grubości 2 cm, mocowane na taśmę dwustronną, wykonane z lekkiej płyty – styrodur. Koszt za jedną literkę to około 9 zł. Jakie inne dekoracje ścienne można zastosować w pokoju niemowlaka? Poza kolorowym pasem z aplikacjami, naklejkami i dekoracjami 3D możemy zastosować drobne elementy z dostępnych szablonów. Jednym z pomysłów mogą być małe kotki, które w kontrastowym odcieniu możemy umieścić w okolicach łóżeczka, okna lub drzwi. Niewątpliwą zaletą szablonów jest fakt, że to my wybieramy kolor dekoracji, która pojawi się na ścianie. Co więcej, są one wielokrotnego użytku, więc jeżeli po jakimś czasie zechcemy przenieść aplikację w inne miejsce – bez problemu możemy wykonać ją ponownie. Koszt szablonów w kotki to około 20 zł. Osoby, które lubią większe formaty i spektakularny efekt mogą jedną ze ścian pokryć fototapetą. Wybierając tapetę do pokoju niemowlaka, można zdecydować się na coś delikatnego, w pastelowych kolorach, na przykład wielkiego pluszowego misia, który zajmie całą ścianę. Innym pomysłem może być podarowanie maluchowi całego świata. W tym przypadku fototapeta z mapą świata lub wybranym kontynentem sprawdzi się znakomicie. Druga opcja może być korzystniejsza, jeżeli chcemy, aby dekoracja sprawdziła się przez najbliższe lata. Koszt fototapety z mapą to od około 40 zł. Fototapeta z misiem to koszt około 100 zł.
Dekoracje ścienne do pokoju niemowlaka
Droga do grobu świętego Jakuba, pokonywana z różnych części Europy od setek lat, wciąż fascynuje i przyciąga nowych pielgrzymów, nawet niewierzących. Wysiłek i wędrówka skłaniają do wyciszenia, do zmiany, do kontemplacji otoczenia. Obojętnie, czy pokonujesz ją pieszo, czy na rowerze. Fenomen pielgrzymowania Dlatego nie dziwią kolejne książki na temat Camino de Santiago, wspomnienia, dzielenie się swoimi przeżyciami. „Po kręgosłupie Europy. Rowerem z Paryża do Santiago de Compostela” jest zarówno relacją z wyprawy, jak i próbą zrozumienia fenomenu pielgrzymowania w dzisiejszym świecie, który – wydawałoby się – mocno odchodzi o religijności wyrażanej w tradycyjny sposób. Dariusz Lipiński, samorządowiec, poseł na Sejm, wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i wykładowca, dzieli się z nami wspomnieniami, masą zdjęć, wrażeń, ale również różnymi przemyśleniami na temat współczesnej Europy, zagadnień natury filozoficznej czy duchowej. A całość po prostu świetnie się czyta. Droga dla wierzących i poszukujących Czy łatwo podjąć decyzję o podjęciu takiego wyzwania? 1700 kilometrów, ponad dwa tygodnie w drodze, 100 kilometrów dziennie do pokonania m.in. przez góry mogą nie robić tak wielkiego wrażenia, jak wielotygodniowe pielgrzymowanie piesze, ale to i tak nie lada wysiłek. Zwłaszcza gdy ktoś raptem kilka lat wcześniej wygrał z ciężką chorobą. W tę drogę wyrusza się jednak, nie zważając na własne słabości i obawy, wierząc, że w trakcie wędrówki do Santiago de Compostela jest się zaopiekowanym i w szczególny sposób obdarzonym potrzebnymi łaskami, nawet jeżeli nie jest się chrześcijaninem. Trud staje się częścią drogi, nabiera sensu i prowadzi do celu. Wędrując, jak sam tytuł wskazuje, „Po kręgosłupie Europy”, Lipiński przemierza szlak, który pokonywały przed nim miliony ludzi, zastanawiając się zarówno nad swoim życiem, jak i nad kondycją współczesnego człowieka. Barwnie, ciekawie i bez nudzenia Ta książka jest więc mieszanką reportażu z miejsc, jakie przemierzali, podróżniczej relacji z wyprawy rowerowej z synem, wspomnień i publicystycznych fragmentów poświęconych np. tożsamości kulturowej Europy czy poprawności politycznej, która broni przede wszystkim mniejszości. Dzięki temu możemy nie tylko dowiedzieć się więcej na temat samej pielgrzymki i jej trasy, ale również na temat historii tych miejsc, zabytków, uroków przyrody, przemian zachodzących w społeczeństwie. Każdy rozdział to jeden dzień wyprawy, a mapy pozwalają śledzić jej przebieg. „Po kręgosłupie Europy. Rowerem z Paryża do Santiago de Compostela” to bardziej lektura ku refleksji i pogłębienia wiedzy niż tylko przewodnik z anegdotami i przygodami samego autora. Lipiński nie czyni też skomplikowanych wykładów, całość napisana jest przystępnie i budzi naszą ciekawość odwołaniami do różnych zagadnień, dzieł literackich czy malarskich. Ich pielgrzymka to jednocześnie przygoda, wyzwanie duchowe i próba dotknięcia pewnego fenomenu, jakim jest od wieków podejmowana z tak różnych miejsc Europy wędrówka do grobu św. Jakuba. Sądzę, że tytuł spodoba się zarówno tym, którzy myślą o wyruszeniu na taką pielgrzymkę, jak i tym, którzy chcą po prostu trochę o niej się dowiedzieć. Książka jest dostępna nie tylko w wersji papierowej, ale również jako e-book. Na Allegro znajdziecie ją za około 28 złotych. Źródło okładki: www.zysk.com.pl
„Po kręgosłupie Europy. Rowerem z Paryża do Santiago de Compostela” Dariusz Lipiński – recenzja
Na rynku gier sportowych rzadko pojawiają się produkcje dla fanów dyscyplin niszowych. I mimo że tenis to bardzo popularna dyscyplina sportu, to w ostatnich latach takich tytułów brakowało. Podstawy W każdej nowej grze sportowej jej twórca przykłada dużą wagę do rozwoju kariery bohatera bądź drużyny. W tym celu kolejne produkcje wdrażają mechanizmy pozwalające zarządzać karierą, a także umożliwiają dokonywanie transakcji, negocjacje z drużynami czy rozwijanie umiejętności poprzez rozgrywki bądź treningi. Rozgrywkę w „Tennis World Tour” warto rozpocząć od „Szkoły tenisa”, która pozwoli opanować podstawy mechaniki w grze. Nauczycie się w niej serwować, odbijać piłkę czy wykorzystywać umiejętności postaci do robienia trików. Sekcja ta została podzielona na 4 kategorie: początkujący, zaawansowane ćwiczenia, kariera i wyzwania. Najbardziej interesującą dla początkujących będzie pierwsza sekcja podzielona z kolei na cztery dodatkowe kategorie: podstawy, poruszanie, odbicia, serwy. Pierwsza część pomoże w przyswojeniu podstaw, jak poruszać się postacią po korcie, w jaki sposób dokonywać podstawowych odbić oraz celowania w konkretne miejsce na korcie. Sekcja poruszania się pomaga zrozumieć, jak pozycjonować się na korcie, kiedy wracać do centralnego miejsca, a także zwrócić uwagę na wytrzymałość. Trzecia część lekcji dla początkujących umożliwia poznanie technik uderzeń piłki rakietą tenisową. Nauczymy się różnych sposobów uderzeń rakietą oraz stosowania potężnych ścin czy innych silnych uderzeń. Każde uderzenie jest uzależnione od naładowania mocy uderzenia, które jest widoczne obok tenisisty. W zależności od naładowania uderzymy piłkę mocno bądź lekko, czym z kolei zaryzykujemy utratę punktów. Ostatnia sekcja podstaw pozwoli nauczyć się serwować. W grze dostępne są dwa rodzaje serwów: precyzyjne i potężne. Te pierwsze dają gwarancję na trafienie w pole, jednak z dużą szansą na skontrowanie przez przeciwników. Z kolei drugi rodzaj umożliwia zaskoczenie przeciwnika. Istnieje jednak duże ryzyko spudłowania. Dlatego też tak ważne jest to, aby nauczyć się celować w miejsce, w które chcemy posłać piłkę. Tryby gry Jak każda gra sportowa, tak i w „Tennis World Tour” doczekaliśmy się kilku trybów: Exhibition, w którym rozgrywamy pojedyncze mecze bądź turnieje pomiędzy określonymi postaciami lub dwiema osobami na jednej konsoli, tryb kariery, w którym prowadzimy naszego tenisistę na szczyt kariery bądź w dół, jak kto woli, rozgrywkę wieloosobową, która w dniu premiery niestety nie była dostępna w grze, oraz tryb „Szkoły tenisa”. Dla osób, które bardziej chcą się zrelaksować, niż realizować kolejne cele kariery, odpowiedni będzie tryb Exhibition, w którym będziemy mogli zagrać jednym z ponad 30 licencjonowanych zawodników, takich jak Roger Federer, Milos Raonic, David Goffin, Andre Agassi czy Caroline Wozniacki. W tym trybie gry gracze mają również możliwość wyboru areny, na której zostanie rozegrany mecz. Niestety te, mimo że zgadzają się z listą miast największych wydarzeń tenisowych, nie otrzymały licencji na oficjalne nazwy jak Wimbledon czy korty Rolanda Garrosa. Podsumowanie Tenis to ciekawa konkurencja, odnoszę jednak wrażenie, że twórcy poza podstawowym trybem rozgrywki nie zapewnili grze nic nowego. Niestety niedopracowane tryby pełne bugów czy brak trybu multiplayer skutecznie zniechęcają do pozostania przy grze przez dłuższy czas. Gra z pewnością spodobałaby się wielu fanom, szczególnie że zapewnia ciekawie zbudowany tryb szkoleniowy, dzięki czemu każdy początkujący szybko zrozumie mechanikę gry. Deweloperzy wprowadzają kolejne patche, jest więc nadzieja na rozwój gry i naprawę premierowych błędów. Dostępne na: PC, PS4, Xbox One, Switch Minimalne wymagania sprzętowe System: Windows 7 64-bit. Procesor: Intel Core i5-750/AMD Phenom II X4 940 RAM: 4 GB Grafika: Nvidia GeForce GTX 650 1 GB/AMD Radeon HD 7850 1 GB Dysk: 8 GB wolnego miejsca Zalecane wymagania sprzętowe: System: Windows 10 64-bit. Procesor: Intel Core i5-3470 3,2 GHz/AMD FX-6300 3,5 GHz RAM: 4 GB Grafika: Nvidia GeForce GTX 960 2 GB/AMD Radeon R9 280 3 GB Dysk: 8 GB wolnego miejsca
„Tennis World Tour” – recenzja
Coraz częściej narzekamy na ból pleców. A to łupie nas w krzyżu, a to nas przewiało lub coś skrzypnęło podczas schylania się. Powodów jest wiele – od zmian zwyrodnieniowych, wad wrodzonych do zbyt długiego siedzenia w niewygodnej pozycji. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że wykonując podstawowe czynności, jak praca przy komputerze, pranie, noszenie zakupów czy prace fizyczne, możemy zaszkodzić swojemu kręgosłupowi i narazić się na ból. Jak siedzieć w pracy, by w domu nie bolały nas plecy? Część osób w pracy siedzi przez 8 godzin w jednej pozycji, najczęściej nieprawidłowej. Po tylu godzinach ból pleców jest tylko kwestią czasu, tak samo jak zmiany zwyrodnieniowe. Jak ich uniknąć? Jest na to kilka sposobów. Przede wszystkim odpowiedni dobór krzesła. Powinno ono być odpowiedniej wysokości, tak by przy stopach umieszczonych płasko na ziemi kolana były nieznacznie wyżej niż brzeg krzesła. Kręgosłup lubi także krzesła wysokie – takie, na których nasze nogi są ugięte względem tułowia pod kątem 120 stopni. Jednak tu problem może pojawić się przy kupnie odpowiedniego biurka. Oparcie krzesła musi być regulowane tak, by można było je dostosować do każdego wzrostu – powinno się kończyć w połowie odcinka piersiowego. Najlepiej, gdyby krzesło w pracy było wyposażone w podłokietniki. To odciąży nasze ramiona i zmniejszy napięcie mięśni obręczy barkowej. Jakie ćwiczenia wykonywać, aby plecy nie bolały? Jest kilka sposobów na to, aby zapobiegać bólom kręgosłupa, a gdy się już pojawią, zmniejszać ich natężenie. Jednym ze sposobów są ćwiczenia. Dzięki nim wzmacniane są mięśnie pleców i więzadła, które utrzymują właściwą pozycję kręgosłupa. Ćwiczenia nie muszą być skomplikowane, ale wykonywane regularnie pomogą nam w stabilizacji kręgosłupa. Dobrym sposobem na odciążenie kręgosłupa oraz wzmocnienie mięśni jest też pływanie. Podczas pływania stawy nie są obciążone, wszystkie mięśnie pracują, a my nie czujemy takiego wysiłku jak w przypadku ćwiczeń. Innym sportem, jaki możemy uprawiać, jednocześnie dbając o kręgosłup, jest jogging. Jednak musimy pamiętać o odpowiednim, dobrze amortyzującym obuwiu i bieganiu po równej powierzchni, aby unikać wstrząsów. Masażery, masaż klasyczny i inne sposoby na zbolały kręgosłup Masażery są dostępne na rynku pod różną postacią – od poduszek masujących po całe fotele. Ceny również są zróżnicowane i mogą sięgać nawet 25 tys. zł. Dlatego należy bardzo ostrożnie podchodzić do zakupu tego rodzaju urządzeń. Należy pamiętać, że masażery, nawet te najdroższe, nie wyleczą kręgosłupa. Ich głównym zadaniem jest rozluźnienie mięśni i ogólny relaks, a nie działanie terapeutyczne. Oczywiście, jeśli naszym jedynym zmartwieniem są napięte mięśnie pleców, taki masażer może się okazać naprawdę pomocny, w innych przypadkach radziłabym masaż klasyczny lub z użyciem olejków eterycznych. Masaż klasyczny ma działanie przeciwbólowe, zwiększa zakres ruchów kręgosłupa, a także poprawia ukrwienie mięśni. Wykonywany przez specjalistę, ma działanie lecznicze i jest polecany przy bólach kręgosłupa. Masaż z użyciem olejków eterycznych daje jeszcze większe efekty niż masaż klasyczny, do tego działa bardzo relaksująco na cały organizm. Nową metodą walki z bólem jest kinesiotaping, polegający na przyklejaniu w odpowiednie miejsca taśm, które powodują zwiększenie ruchów mięśni i stawów, poprawiają mikrokrążenie, zmniejszają ból, stany zapalne. Przed przyklejeniem taśmy wymagana jest wizyta u specjalisty. Bóle kręgosłupa odczuwa prawie każdy, dlatego warto pamiętać o profilaktyce. Gdy już się pojawią, dobrze wiedzieć, co należy zrobić, aby sobie pomóc, a nie zaszkodzić. Pierwszym krokiem zawsze powinna być wizyta u specjalisty, który znajdzie przyczynę bólu. Bo sam ból jest tylko objawem tego, czego my nie jesteśmy w stanie dostrzec.
Zadbaj o swój kręgosłup
Coraz popularniejsze jest wykonywanie hybrydowego manicure’u w domu. Jednak zabieg ten wymaga sporej ilości przyrządów i produktów, stąd popyt na gotowe zestawy zawierające wszystko, co potrzebne na start. Wybór produktów tego typu jest ogromny, jednak coraz większą popularność zdobywają zestawy polskiej marki NeoNail. Sprawdzamy, czy na pewno zawierają wszystkie potrzebne produkty, jak spisują się w praktyce i czym różnią od zestawów innych popularnych marek. Z salonów na... salony Manicure hybrydowy to prawdziwy hit ostatnich lat. Wyparł tipsy czy żele w gabinetach kosmetycznych, zawstydził także swoją trwałością producentów klasycznych lakierów do paznokci. Manicure na dwa, trzy, a nawet cztery tygodnie to dzięki hybrydom żaden problem. Manicure tego typu od kilku lat jest jedną z najpopularniejszych usług oferowanych przez salony kosmetyczne. Od pewnego czasu popularność zdobywa także praktyka wykonywania go w domowym zaciszu. I choć zabieg jest wieloetapowy, trwa dość długo, wymaga specjalistycznych narzędzi oraz odrobiny wprawy i wyczucia estetycznego, to producenci lakierów hybrydowych, a za nimi urodowe dziennikarki i blogerki przekonują, że wykonanie hybryd w domu tylko wygląda na trudne. Przestrzegając kilku prostych zasad, nie narazimy się na ryzyko osłabienia naturalnej płytki i zniszczenie paznokci. Klasyczny vs. hybrydowy – czym się różnią? Lakier hybrydowy to specjalistyczny produkt, jest plastyczny i termoutwardzalny jak żel, a jednak bardziej przyjazny paznokciom od manicure’u żelowego czy akrylowego. Jak wskazuje sama jego nazwa, to hybryda, czyli połączenie żelu i lakieru tradycyjnego. Dzięki temu lakier można aplikować jak tradycyjny, a po utwardzeniu w lampie UV otrzymujemy manicure tak odporny i trwały, jak ten wykonany żelami. Lakier hybrydowy jest zatem innym produktem niż klasyczny, inaczej się go nakłada, inaczej utrwala i inaczej zmywa (środkiem na bazie acetonu, a nie po prostu zwykłym zmywaczem). Dzięki utwardzaniu hybryda podnosi odporność paznokci na codzienne uszkodzenia, chroni je przed złamaniami, zmiękczeniem i rozdwajaniem, czyli częstymi problemami osób wykonujących prace domowe. Niezaprzeczalną różnicą między klasycznym a tym hybrydowym manicurem jest trwałość – prawidłowo położona hybryda (cienkie, równe warstwy bazy, lakieru kolorowego i top coatu, odpowiednio długo utwardzone w lampie) nie odpryskuje, nie ściera się i nie pęka co najmniej przez dwa tygodnie od nałożenia, a często wytrzymuje znacznie dłużej. Zdjęcie starego i wykonanie nowego manicure’u zaleca się ze względu na pojawiający się odrost (paznokieć rośnie około milimetr tygodniowo), który po 2–3 tygodniach zaczyna wyglądać nieestetycznie. Dobry zestaw startowy – co powinien zawierać? Skoro już przyjrzeliśmy się samej technice nakładania hybryd i temu, czym taki manicure różni się od klasycznego, czas poszukać produktów, którymi można wykonać go w domu. A że będzie się to działo po raz pierwszy, set powinien być kompletny, łatwy w obsłudze i wysokiej jakości – by niewprawiona ręka przyszłej manikiurzystki nie zrobiła krzywdy swoim paznokciom podczas zabiegu. O ile kolorystyka lakierów jest ważna przy późniejszych zabiegach, o tyle w przypadku wyboru setu startowego do hybryd liczą się zupełnie inne elementy: 1. Przede wszystkim lampa. Najdroższy element zestawu i jednocześnie decydujący o powodzeniu samodzielnego zabiegu. O ile lakiery czy pilniki łatwo i tanio można dokupić/wymienić, o tyle lampa to spory wydatek i warto dopasować ją odpowiednio do swoich oczekiwań. Jaką wybrać? Na początek trzeba zwrócić uwagę na rodzaj i moc. Na rynku są dostępne zestawy z lampami UV i LED. Te pierwsze potrzebują średnio 2 minut na utwardzenie każdej warstwy lakieru (trzeba im też dość często wymieniać żarówki), tymczasem lampie LED utwardzenie płytki zabiera 15–60 sekund, a ich diody są dużo bardziej trwałe. Lampy UV są tańsze (od 50 złotych), natomiast wymagają dokupienia żarówek, za LED (od 90 złotych) płacimy raz i mamy spokój na długo. Są także dodatkowe korzyści użytkowania lamp LED, za które płacimy więcej, ale dzięki nim wykonywanie manicure’u jest wygodniejsze – chodzi o gabaryty lampy i jej przechowywanie. Nowoczesne lampy LED są nawet sześć razy mniejsze niż UV, warto to wiedzieć, jeśli w mieszkaniu nie ma miejsca na kącik do manicure. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase 2. Baza, kolor, top. Dobry zestaw lakierów to koniecznie co najmniej te trzy elementy. Wykonując hybrydowy manicure, nie można pominąć ani bazy (nie tylko zabezpiecza paznokieć przed odbarwieniem od kolorowego lakieru, ale także poprawia przyczepność kolejnych warstw, dzięki czemu lakier zyskuje trwałość), ani warstwy wierzchniej (zwanej topem lub top coatem). Lakier wierzchni jest bardziej gęsty niż kolor, pozwala lepiej utwardzić paznokcie i zabezpieczyć krawędzie przed ścieraniem. Poza tym nadaje lakierom kolorowym piękny i długotrwały blask. Oczywiście można wykonywać bezbarwne hybrydy, jednak obecność w zestawie przynajmniej jednego lakieru kolorowego to standard, o którym warto pamiętać przeliczając wartość i opłacalność zakupu. 3. Zmywacz, odtłuszczacz i akcesoria. Waciki bezpyłowe i płyn odtłuszczający (tak zwany cleaner) są niezbędne przed nałożeniem bazy i po utrwaleniu top coatu, z kolei blok polerski, pilnik, zmywacz i folie są niezastąpione przy usuwaniu lakieru hybrydowego i przygotowaniu paznokci do kolejnego manicure’u. Żaden z tych elementów nie powinien być pomijany w zestawach, jeśli mają one być kompletne. Reasumując, zestaw dla początkującego, niezależnie od marki i półki cenowej, powinien zawierać: lampę, bazę pod lakier, lakier kolorowy, top coat, cleaner, waciki bezpyłowe, blok polerski, pilnik papierowy (dwustronny), zmywacz z acetonem, folie do owijania paznokci przy zmywaniu (lub silikonowe firmy). Dobrze gdy zawiera także patyczki do usuwania lakieru czy korygowania błędów w manicurze, patyczki to tani produkt, który łatwo dokupić. NeoNail Starter Set – co w zestawie? NeoNail to jeden z najpopularniejszych, uznanych producentów lakierów hybrydowych. W miarę popularyzacji zabiegów domowych marka wprowadziła kilka zestawów do samodzielnego wykonania manicure’u – dwa najnowsze opisywane są jako kompletne i najbardziej zaawansowane na polskim rynku. Przeanalizujemy, czy tak jest rzeczywiście. Zestaw do hybryd NeoNail Starter Set to dwa warianty zestawów opakowane w białe pudełka, które zdobne są w różowe lub niebieskie nadruki kwiatowe. Różowy zestaw to Starter Set, niebieski nazwano Starter Set Prenium. Między nimi występują dwie główne różnice: pierwsza dotyczy lampy, druga koloru lakieru. Sugerowana cena zestawu różowego to 249 zł, niebieskiego 279 zł. Testowany zestaw to NeoNail Starter Set Premium. W skład Zestawu Premium wchodzi: – 1x Lampa bezprzewodowa LED 9 W – biała z timerem: 30 oraz 60 sekund; – 1x Hard Base 6 mililitrów; – 1x Hard Top 6 mililitrów; – 1x UV Gel Polish 6 mililitrów, kolor Natural Beauty (jasny beż, tak zwany nude); – 1x Nail Cleaner 50 mililitrów; – 1x UV Gel Polish Remover – Aceton 50 mililitrów; – 1x Foil Nail wraps 50 sztuk; – 1x Waciki 250 sztuk, 12-warstwowe; – 1x Blok polerski biały; – 3x Pilnik łódka 100/180 NeoNail; – 1x Oliwka (kolor i aromat wybierany losowo, w testowanym zestawie: frezja); – 1x Patyczki drewniane w zestawie 10 sztuk; – 1x Biało-niebieski karton z kokardą. Jest także niespodzianka od NeoNail (nie zdradzę chyba zbyt wiele, pisząc, że w moim zestawie był to kupon rabatowy na zakupy produktów marki o wartości 20 zł). Jak widać Starter Set Premium zawiera wszystkie elementy wymienione jako niezbędne do wykonania manicure’u, a do tego drewniane patyczki, oliwkę do skórek i dwa dodatkowe pilniki. Jedyny element, który warto dokupić od razu do zestawu to... dodatkowy kolor lakieru do paznokci. Nie dlatego, że trzeba, a wyłącznie po to, by od razu móc wykonywać wielokolorowe manicure. Pierwsza aplikacja hybryd – jak to zrobić? Przed pomalowaniem paznokci hybrydami po raz pierwszy warto przeczytać ulotkę dołączoną do zestawu, warto też obejrzeć kilka tutoriali w Internecie, a także poczytać, jak uniknąć podstawowych błędów (za gruba warstwa lakieru, zalewanie skórek, za krótki czas trzymania lakieru w lampie, nieumiejętne zdejmowanie hybryd itp.). Warto wiedzieć, że zabieg jest dość czasochłonny, zatem trzeba zarezerwować na niego co najmniej godzinę (mnie pierwsza aplikacja zajęła półtorej godziny) i umieścić wszystkie elementy potrzebne do manicure’u w zasięgu ręki (pudełko na zestaw startowy bez problemu mieści je wszystkie łącznie z kolekcją lakierów, mamy więc zawsze cały zestaw pod ręką). Warto wcześniej upewnić się, że lampa bezprzewodowa jest naładowana (samo ładowanie odbywa się za pomocą klasycznej wtyczki do gniazdka lub kabla USB) i gotowa do pracy. Zaletą lampy bezprzewodowej jest to, że zabieg można wykonywać gdziekolwiek – nie potrzeba blatu, biurka, toaletki. Paznokcie można malować nawet w łóżku, a pudełko po zestawie Premium wystarczy jako podkładka pod lampę. Hybryda w 6 krokach: Zaczynamy od zmycia tradycyjnego lakieru, odsunięcia lub wycięcia skórek i spiłowania paznokci do ulubionego kształtu. Blokiem polerskim lekko wygładzamy powierzchnię paznokcia, po czym przemywamy płytkę wacikiem bezpyłowym nasączonym cleanerem. Malowanie paznokci rozpoczynamy od bazy. Każdą płytkę dokładnie pokrywamy cieniutką warstwą bazy i utwardzamy w lampie przed 30 sekund – warto robić to systemem 1+4, czyli kciuk malujemy i utwardzamy oddzielnie, a paznokcie od wskazującego do małego malujemy i utwardzamy razem. Czas na kolor! Lakier kolorowy nakładamy na paznokcie, tak jak bazę i umieszczamy palce w lampie na 30 sekund. Nie przemywamy cleanerem! Lepka warstwa powstała po utwardzeniu poprawia przyczepność kolejnych warstw lakieru i topu. Po utwardzeniu pierwszej warstwy koloru warto nałożyć drugą i jeszcze raz utwardzić. Dla utwardzenia i nabłyszczenia paznokci niezbędny jest top coat. Nakładamy go na każdy paznokieć, dbając o to, by jak najlepiej zabezpieczyć brzegi (zapobiega to odpryskom). Oczywiście top coat także utwardzamy, najlepiej przez 60 sekund (dwa razy dłużej niż warstwy koloru). Każdy paznokieć przemywamy cleanerem, usuwając lepką warstwę na paznokciu, a skórki pokrywamy oliwką. Gotowe! Wrażenia po pierwszej aplikacji Lampa bezprzewodowa to jest to! Manicure robiłam o poranku, jeszcze w łóżku. Bez problemu mogłam utwardzić każdą warstwę lakieru na książce, na pudełku po zestawie startowym czy na samym materacu. Lampa pracuje bezproblemowo, jest malutka i ma anatomiczny kształt. Można utwardzać lakier na całej dłoni, mając pewność, że każdy paznokieć zostanie odpowiednio naświetlony. Sam zestaw rzeczywiście ma wszystko, czego trzeba do wykonania zabiegu. Lakiery są bezwonne, baza bardzo rzadka, lakier kolorowy średnio gęsty, za to top coat bardzo gęsty. I o ile nałożenie cienkiej warstwy bazy czy lakieru nie jest wyzwaniem, o tyle aplikacja top coat wymaga precyzji, zwłaszcza przy krawędziach. Zdarzyło mi się kilkukrotnie delikatnie zalać skórki kolorem, na szczęście można to skorygować patyczkiem. Bardzo przydatna jest także oliwka, która ma ładny, choć syntetyczny zapach kwiatów. W moim przypadku jedynym problemem okazała się... zbyt cienko położona pierwsza warstwa koloru – tak bardzo starałam się, aby manicure nie był nakładany zbyt obficie, że musiałam nałożyć aż trzy warstwy koloru dla uzyskania idealnie mlecznego, nieprzejrzystego efektu. Pierwsze kroki z hybrydą nie były trudne. Pozytywnie zaskoczył mnie też czas zabiegu (półtorej godziny) – identyczny z tym, który poświęcałam na wykonywanie hybryd u kosmetyczki. Wrażenia po czterech zabiegach Czterokrotne wykonywanie hybryd w domu to wystarczający czas, by dojść do pewnej wprawy. Warstwy lakieru nie są jeszcze tak idealnie równomierne, jak bym sobie tego życzyła, ale manicure wygląda bardzo schludnie, estetycznie, a przede wszystkim jest trwały. Jakość lakierów NeoNail, zarówno kolorów, topu, jak i bazy oceniam bardzo wysoko. Ani razu nie wyszczerbił się nawet najmniejszy kawałek lakieru, nie zauważyłam żadnych odprysków, zmarszczeń, pęcherzyków powietrza, nierówności itp. Lakier wygląda nieestetycznie tylko w dwóch przypadkach: – został nierównomiernie nałożony, – odrost jest już bardzo widoczny. Warto zaznaczyć, że stan paznokci pod hybrydą poprawił się. Po zmyciu lakieru paznokcie są naturalnie jasne, bez przebarwień. Przestały się rozdwajać i są dłuższe niż wcześniej. Wydają się też twardsze, ale to może być złudzenie wynikające z ich długości. Mogę natomiast śmiało potwierdzić, że hybryda nie zniszczyła mi paznokci (nakładana w cyklach dwutygodniowych, bez przerwy), a lakiery utrzymują się w nienagannym stanie od nałożenia aż do zmycia. Niestety, czas zmywania hybryd jest znacznie dłuższy, niż deklaruje producent. Aby zmiękczyć warstwy lakieru i usunąć je potrzebuję nie 5, a 15 minut w foliach nasączonych zmywaczem. box:imageShowcase box:imageShowcase NeoNail i Semilac – czy można stosować je łącznie? To jedno z najczęściej pojawiających się pytań na forach urodowych i w komentarzach pod artykułami o hybrydach. Dwaj czołowi producenci z pokaźną paletą kolorów nie podają informacji o wzajemnym wpływie swoich produktów, zatem ich oddziaływanie trzeba sprawdzać na... własnych płytkach. Moje doświadczenia z lakierem kolorowym Semilac, nakładanym na bazę i pod top coat NeoNail potwierdzają, że lakiery wzajemnie się „lubią”. Nie ma żadnej różnicy w trwałości manicure. Zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie połączenie bazy i topu NeoNail (świetna trwałość i połysk, zdrowa płytka bez przebarwień) oraz kolorów Semilac (lakiery kolorowe tej marki są rzadsze niż NeoNail, zauważyłam też, że łatwiej nimi osiągnąć gładki efekt przy cienkiej warstwie) daje najlepszy efekt. NeoNail Starter Set Premium – podsumowanie Testowany zestaw NeoNail jest zdecydowanie wart uwagi, głównie ze względu na obecność nowoczesnej bezprzewodowej lampy UV o mocy wystarczającej do użytku domowego i w mobilnym gabinecie kosmetycznym – jest bardzo poręczna, ma niewielkie rozmiary i łatwo się ją obsługuje. Cieszy też wysoka jakość bazy i top coatu oraz ładny, naturalny kolor lakieru do zrobienia pierwszego manicure’u. Pozostałe akcesoria są także na wysokim poziomie, a dołączona oliwka i rabat na zakupy to miłe, choć niekonieczne dodatki. Warto wiedzieć, że do setu dołączona jest ulotka z krótką instrukcją aplikacji hybryd oraz katalogiem kolorów NeoNail, aczkolwiek kolory na papierze zupełnie nie oddają rzeczywistych barw, warto więc podczas zakupów nowych lakierów posiłkować się zdjęciami użytkowniczek, udostępnianymi na blogach czy Instagramie. W przypadku tego zestawu trudno mówić o wadach, bo set spełnia wszystkie oczekiwania i zapewnia trwały manicure, który nie zniszczy paznokci. Zaznaczę jednak, że cena zestawu jest dość wysoka. I choć rozumiem, że głównie podyktowana została ceną samej lampy (180 złotych), to jednak dla osób, które nie wiedzą, czy wykonywanie hybryd samodzielnie wejdzie im w nawyk (licząc średnią cenę zabiegu u kosmetyczki na 60–80 złotych, cena zakupu Starter Set Premium zwraca się po około sześciu zabiegach, czyli mniej więcej trzech miesiącach) być może lepszym rozwiązaniem będzie zainwestowanie w set ze słabszą lampą, nawet podstawową UV. Zarówno lampa, jak i lakiery oraz akcesoria NeoNail sprawdziły się w aplikacji hybryd i pozwoliły na wykonanie manicure’u, który utrzymywał się bez odprysków i nierówności aż do zmycia. Zestaw jest kompletny, estetycznie opakowany i poręczny, a poprawnie wykonany zabieg nie sprawił, że paznokcie stały się osłabione czy kruche. Moim zdaniem cena jest w pełni adekwatna do jakości, a deklaracje producenta odpowiadają rzeczywistemu działaniu lakierów, lampy i akcesoriów. P.S. Wszystkie zdjęcia paznokci przedstawiają manicure wykonywany przy użyciu zestawu Premium Starter NeoNail.
Test zestawu startowego do manicure hybrydowego NeoNail
Coraz większą popularnością cieszą się w Polsce zajęcia na trampolinach. Kojarzące się z prostą, dziecięcą radością ćwiczenia stały się przebojem fitnessu. Podobnie jak każdy trening mają one jednak swoją specyfikę, z którą warto zapoznać się przed rozpoczęciem skakania. Jumping fitness to trening ogólnorozwojowy łączący w sobie kardio z elementami siłowymi. Ma on na celu modelowanie sylwetki i ogólną poprawę kondycji fizycznej. Prowadzony jest do muzyki, dlatego – podobnie jak wcześniej zumba – stał się ciekawą alternatywą dla osób znudzonych klasycznymi zajęciami fitness. Część kardio to różnego rodzaju skoki o zmiennej intensywności, ułożone w spójną choreografię i dopasowane do muzyki. Część siłowa to z kolei proste ćwiczenia wzmacniające wykonywane na niestabilnym podłożu, jakim jest trampolina. Przygotowanie Fitness na trampolinach nie wymaga od nas specjalistycznego przygotowania. Oczywiście warto pamiętać o wygodnej, przewiewnej odzieży, która nie krępuje ruchów. Bardziej wskazane będą tutaj legginsy niż luźne dresy. Kobiety powinny zwrócić szczególną uwagę na ochronę biustu, odpowiednio dopasowując sportową bieliznę. Obuwie do każdej innej formy fitnessu dobrze sprawdzi się również na trampolinach. Nie można też zapomnieć o ręczniku ani zapasie wody. Jumping fitness wyciska ostatnie poty, więc odpowiednie nawadnianie i higiena są na tych zajęciach podstawą. Zalety Największą zaletą tych zajęć jest ich wszechstronność. Skakanie angażuje do pracy cały aparat mięśniowy i poprzez połączenie trzech elementów: wysiłku kardio, wzmacniania i niestabilnej powierzchni kształtuje nie tylko równowagę i koordynację, ale pozwala trenować także wytrzymałość, gibkość i elastyczność mięśni. Co więcej, miękkie podłoże amortyzuje ruchy, a to z kolei sprawia, że jumping fitness nie nadwyręża stawów dzięki naturalnemu rozkładaniu ciężaru ćwiczeń równomiernie na cały organizm. Działa podobnie jak ćwiczenia na macie lub miękkim podłożu i jest dużo bezpieczniejsze dla stawów niż intensywne ćwiczenia na twardym parkiecie czy asfalcie. Równowagę i stabilizację korpusu kształtujemy przede wszystkim wzmacniając mięśnie głębokie, czyli tzw. core i na to instruktorzy jumping fitness kładą największy nacisk, polecając te zajęcia. Inne formy fitness rzadko same w sobie wymuszają tego rodzaju pracę, a i trenerzy nie zawsze mają szansę dobrze skontrolować ten aspekt u ćwiczących. Tymczasem praca na niestabilnym podłożu uruchamia mięśnie, z których istnienia często nie zdajemy sobie sprawy. Zagrożenia Mięśnie stabilizujące to przepona, mięśnie grzbietu i jamy brzusznej oraz mięśnie dna miednicy. Dla tych ostatnich fitness na trampolinie może stanowić pewne zagrożenie. Dynamiczne ćwiczenia o zmiennej intensywności wykonywane permanentnie przez dłuższy czas sprawiają, że ograniczamy dopływ powietrza do płuc i nie pozwalamy mięśniom odpowiednio się rozluźnić. Efektem tego jest ich przeciążenie, a następnie osłabienie. Może to doprowadzić do dysfunkcji narządów chronionych przez mięśnie dna miednicy. Jak ćwiczyć? Wzmacnianie mięśni głębokich jest procesem długotrwałym i w dużej mierze zależnym od kontroli oddechu, dlatego konieczne jest wykonywanie ćwiczeń powoli i stawianie na poprawność poszczególnych ruchów. Fitness na trampolinie może być więc bezpieczny dla mięśni głębokich i skuteczny w ich kształtowaniu, jeśli stopniowo przyzwyczaimy mięśnie do nietypowego wysiłku. Jumping fitness powinien też stanowić urozmaicenie, a nie fundament naszego planu treningowego. W ten sposób kontrola napięcia mięśni głębokich będzie realna, ich wzmocnienie efektywne, a całe zajęcia naprawdę bezpieczne. Fitness na trampolinach to z pewnością zajęcia wyzwalające moc endorfin, pozytywnie nastrajające i dające wiele przyjemności. Zawsze trzeba jednak pamiętać o konsekwencjach wykonywanego treningu i dopasowywać go do indywidualnych możliwości swojego organizmu.
Fitness na trampolinach – fakty i mity
Wiosna to czas, kiedy warto zadbać o piękny wygląd swoich ust. W tym sezonie modne będą odważne oraz intensywne kolory, podkreślające kobiecość każdej z nas. Wybraliśmy kilka ciekawych propozycji, które tej wiosny są prawdziwym hitem. Czerwona szminka box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin) Klasyczna czerwień szminki wiedzie prym od zawsze. Można jednak zdecydować się na odrobinę ekstrawagancji, dlatego zamiast karminu wybierz szkarłatne i żywe odcienie, które nadadzą połysku twoim ustom. Świetnie sprawdzi się szminka od Golden Rose – Velvet Matte nr 18 lub klasyk, czyli MAC Russian Red. box:offerCarousel Czerwony kolor świetnie komponuje się z casualowymi stylizacjami. Na przykład gdy założysz sukienkę w czarno-białe pasy oraz czarne espadryle. Czerwień jest również znakomitym uzupełnieniem eleganckich i wieczorowych strojów, dlatego jeśli wieczorem wybierasz się na randkę, zamień casualowe buty na eleganckie szpilki. Należy jednak uważać, bowiem czerwień często podkreśla żółtą bądź szarą barwę zębów, dlatego rozsądnie dobieraj szminkę. Jeśli zmagasz się z takimi problemami, postaw na chłodniejsze odcienie pomadki. Fioletowa szminka box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin) Fiolet stał się prawdziwym hitem tegorocznego wiosennego sezonu - zarówno w wersji ultraciemnej jak i tej zbliżonej do fuksji. Warto połączyć ten odcień z kolorowymi, kwiecistymi spodniami i białą bluzką, która stanie się idealnym tłem dla wyrazistych ust. Do stylizacji dobierz białą, elegancką torbę na złotym łańcuszku. Ta stylizacja w stylu boho świetnie sprawdzi się na wiosenne popołudniowe spacery. box:offerCarousel Fioletowa szminka to ciekawa propozycja dla osób o śniadym odcieniu skóry. Warto wiedzieć, że ciemnego koloru pomadki mogą używać zarówno brunetki, jak i blondynki. Ponadto, ten kolor ust nadaje szyku wybranej stylizacji, dlatego warto zdecydować się na ten odcień, kiedy ruszamy na elegancką kolację lub ważne spotkanie. Wybierz Bell Classic w kolorze nr 15. Warto sięgnąć także po matowe pomadki w płynie, które są prawdziwym hitem tego sezonu, np. Semilac Matt Lips 083. Pomarańczowa szminka box:imagePins box:pin box:pin box:pin) Kolor ten cieszy się dużym uznaniem największych gwiazd. Trudno się dziwić, bowiem jest on niezwykle wyrazisty, a jak wiemy, wiosna to czas przełamywania konwenansów. Pomarańczowa szminka stanowi pewne nawiązanie do klasycznej czerwieni, jednak mimo wszystko ma mniej oficjalny charakter, dlatego świetnie sprawdza się zarówno w wieczorowych, jak i codziennych stylizacjach. Szminka w tym odcieniu podkreśla usta i dodaje naszej twarzy pewnej lekkości oraz uroku. Nie wymaga przy tym mocnego makijażu oczu, bowiem dobrze komponuje się z neutralnymi kolorami. Należy jednak uważać, gdyż pomarańczowa pomadka, podkreśla szarawy odcień zębów. Szminka w tym kolorze to ciekawa propozycja dla osób w każdym wieku. Jeśli zdecydujesz się na jej użycie, zadbaj, by korektor rozświetlił twoją cerę. box:offerCarousel Piękne usta wymagają podkreślenia, a wiosna to najlepszy czas na odważne kolory. Nie zapominajmy także o szminkach w kolorze nude, które sprawdzą się świetnie na każdą okazję. Przedstawione przez nas odcienie szminek są prawdziwym hitem tego sezonu. Tylko od ciebie zależy, jaki styl wybierzesz. Zarówno klasyczne, jak i nowoczesne barwy powinny akcentować twoją kobiecość oraz naturalny wygląd.
Najmodniejsze kolory szminek na wiosnę
Lubisz majsterkować i tworzyć meble z niepotrzebnych materiałów?! Baśka i Sylwia znają na to sposób! Sprawdź, jak niewielkim kosztem wykonać stolik balkonowy - wykonany z drewnianej palety i metalowych nóg w stylu hairpin. Jak zrobić stolik balkonowy z palety? Do wykonania stolika balkonowego DIY potrzebujemy: drewnianej palety metalowych nóg typu hairpin wkrętów papieru ściernego szlifierki wkrętarki młotka łomu pędzla do drewna pędzla do rozpuszczalnika bejcy lakieru wodnego box:video Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza.
Jak zrobić stolik balkonowy z palety? DIY
Już nazwisko autora tej książki szykuje czytelnikowi pułapkę, tyle że może być ona przyjemna, bo intelektualna. Można bowiem niechcący pomylić znanego austriackiego pisarza Stefana Zweiga z autorką omawianej książki – Stefanie Zweig. Łączą ich żydowskie korzenie. Oboje musieli uciekać przed represjami hitleryzmu, chociaż w odmienny sposób – Stefan wraz z żoną popełnili samobójstwo, zaś Stefanie z rodzicami wyjechała do Kenii. Tematyka powieści Stefanie Zweig jest bardzo zróżnicowana: zaczynając od wydarzeń dziejących się w Afryce, przez młodzieżowe perypetie, do faktów autobiograficznych. Stefanie Zweig urodziła się na Górnym Śląsku w niemieckojęzycznej rodzinie żydowskiej, zmarła stosunkowo niedawno, bo 25 kwietnia 2014 roku. Co ciekawe, mimo talentu literackiego po powrocie do Europy pracowała jako redaktorka graficzna we Frankfurter Neue Presse. Ciekawostką może być to, że ekranizacja jej powieści Nirgendwo in Afrika (Nigdzie w Afryce) została nagrodzona w 2003 roku Oskarem jako najlepszy film nieanglojęzyczny. Zaczyna się od rodzinnego szczęścia... „Tamtej ostatniej styczniowej soboty we Frankfurcie było ciepło i słonecznie, a czubki wież kościelnych błyszczały niczym pozłacane kopuły z księgi baśni” – o czym może informować taki fragment? Rzeczywiście mówi o spokoju, który ma miejsce w określonym czasie i określonym miejscu, ale w prozie zwykle sugeruje, że coś się wydarzy niespodziewanego. Tak właśnie się zaczyna powieść Stefanie Zweig Dom przy alei Rothschildów. Spokojna, zgodna i żyjąca w dostatku żydowska rodzina Sternbergów jeszcze nie przeczuwa nadciągającej burzy. Jest dopiero rok 1900 i dzień urodzin cesarza Wilhelma II. Mimo sielanki Johanna Isidora Sternberga, jego żonę Betsy i syna Ottona dotykają troski i niepokoje, czasem typowe, czasem dla wrażliwej duszy niewytłumaczalne, bo i tu ma miejsce antysemityzm, zatem i pewna izolacja. Wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej przychodzi czas trudnych decyzji. Pewne podziały się wzmagają, niejednokrotnie – jak kruche szkło – rozbijają się dotychczasowe zasady. U Johanna zostaje zachwiana wiara w dotychczasowe pojęcie ojczyzny. Powieść mówi też o tym, że wojna nie może dziać się w tle, ponieważ wojenna zawierucha wszędzie budzi demony, w tym wypadku jest to choćby (szerzący się po pierwszej wojnie światowej) antysemityzm. To nie jest czytadło Trudno nie dostrzec w Domu przy alei Rothschildów nawiązań do Buddenbrooków Tomasza Manna, lecz na pewno obie rodzinne opowieści różnią się stylem. Ta druga jest niewątpliwie arcydziełem, natomiast pierwsza po prostu dobrą powieścią. Nie czytadłem, ale przykładem świetnej literatury środka, dzięki czemu jest bardziej przystępna szerszemu gronu czytelników. Książka została napisana z dbałością o szczegóły, ale tak, by można było poczuć zapachy i choćby klimat pomieszczeń dziewiętnastowiecznego żydowskiego mieszkania. Pisarka świetnie stopniuje nastroje, co sprawia, że lektura trzyma w napięciu. Domu przy alei Rothschildów to opowieść o niespełnieniu, straconych złudzeniach i próbach ocalenia godności. To również po części świat samej pisarki, która może nie doświadczyła wojny, ale przekonała się, że rzeczą niektórych społeczności jest wygnanie lub ucieczka, dlatego powieść może być w pewnym sensie spłaceniem długu, jaki pisarka zaciągnęła, będąc w Afryce odizolowaną od europejskich zawieruch. Warto podkreślić, że aleja Rothschildów stanowi temat nie tylko tej jednej książki Stefanie Zweig. Z pewnością warto sięgnąć po pierwszy tom sagi, ponieważ jest to jedna z tych lektur, które „czytają się same”. Źródło okładki: marginesy.com.pl
S. Zweig, Dom przy alei Rothschildów – recenzja
Chipsy warzywne są przepyszne i już od dawna podbijają serca osób szukających nowych smaków. Wypróbuj przepis na chipsy z marchewki i zaskocz znajomych czymś nowym! Składniki: 8 dużych marchewek olej do głębokiego smażenia sól jogurt 1 limonka czarny sezam Krok po kroku: Marchewkę obieramy i obieraczką ścinamy w cienkie paseczki. Olej rozgrzewamy w garnku do smażenia i partiami wrzucamy chipsy z marchewki, smażąc je przez chwilę. Jogurt mieszamy z 1 łyżeczką soku z limonki i połową łyżeczki startej skórki. Marchewki podajemy na jogurcie i posypujemy sezamem. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia box:video
Chipsy z marchewki z cytrynowym jogurtem i czarnym sezamem
Są seksowne, a zarazem bardzo eleganckie i prawie żadna kobieta nie wyobraża sobie bez nich jesieni. Nic dziwnego, to buty które można łączyć z wieloma elementami garderoby i zawsze robią piorunujące wrażenie. Kozaki za kolano, bo o nich mowa, można kochać lub nienawidzić, ale na pewno nie uda ci się przejść obok nich obojętnie. Są tak mocnym akcentem każdej stylizacji, że częściej stanowią ich bazę, a nie dodatek. Z czym nie nosić muszkieterek? Zanim przejdziemy do najmodniejszych w tym sezonie stylizacji z muszkieterkami za kolano, warto poznać podstawowe zasady przy kompletowaniu zestawów. Kozaków za kolano lepiej nie nosić do krótkiej, obcisłej mini. Takie zestawienie jest wyjątkowo mało gustowne. To buty, które nie sprawdzą się z szerokimi spodniami i popularnymi ostatnio spodniami dresowymi. W ich towarzystwie kiepsko będą wyglądać także ogrodniczki i spodnie w mocne, kolorowe wzory. Chociaż kozaki za kolano już dawno przypadły do gustu Polkom, to – jak w większości przypadków – ten trend wylansowały amerykańskie celebrytki i supermodelki. Właśnie dlatego warto od czasu do czasu podpatrzeć, jak noszą go tej jesieni. Na luzie Ten rodzaj obuwia doskonale współgra z luźną górą. Swetry oversize, poncza i futrzane kamizelki będą wyglądały z kozakami bardzo stylowo. W połączeniu z luźnymi koszulami w kratę stworzysz modny jesienny strój. Do takich butów możesz zakładać bardzo obcisłe jeansy, jak również legginsy i grube rajstopy. Pamiętaj jednak przez cały czas o zachowaniu odpowiednich proporcji w doborze reszty garderoby. Jedną z najmodniejszych ostatnio propozycji jest połączenie kozaków over-the-knee z dużymi bluzami z kapturem, które przypominają dresowe sukienki. W takiej stylizacji mogłaś widzieć Rihannę, siostry Kardashian oraz wokalistki Margaret i Sarsę. Kozaki za kolano lubią styl boho, dlatego kurtki z frędzlami, kapelusze z dużym rondem, zamszowe ramoneski i jeansowe koszule będą wyglądały z nimi wyjątkowo korzystnie. Pamiętaj, że są to buty, które dopasowują się do kobiecej sylwetki. Nawet jeśli nie masz długich nóg, jak Anja Rubik, w kozakach za kolano będziesz wyglądać bardzo korzystnie. Te buty doskonale maskują szerokie łydki i zbyt obfite uda. Kobieco Kozaki za kolano to wyjątkowo seksowne buty. Zestawienie ich z odpowiednimi elementami garderoby i dodatkami sprawia, że stają się bardziej casualowe. Jeśli jesteś fanką takich sukienek i spódnic, pamiętaj, że również w tym przypadku lepiej postawić na luźne, niezobowiązujące fasony. W połączeniu z kozakami za kolano dobrze będą prezentowały się spódnice i sukienki rozkloszowane, plisowane i wszystkie o kroju litery A. Jesienią i zimą możesz pozwolić sobie na noszenie wspaniałych sukienek z golfem. Są nie tylko wyjątkowo ciepłe i przyjemne dla ciała, ale też bardzo modne. Buty zestawiaj z luźnymi długimi płaszczami w kolorze camel, puchowymi kurtkami i obszernymi bomberkami. Jaki kolor butów będzie najmodniejszy? W tym przypadku bądź przede wszystkim praktyczna. Kiedy na dworze jest sucho i nic nie zapowiada opadów deszczu lub śniegu, śmiało możesz sięgnąć po kozaki w kolorze szarym czy beżowym. Klasyczne czarne sprawdzą się w każdej stylizacji, a te w kolorze khaki będą idealne do najmodniejszych w tym sezonie stylizacji militarnych. Wybór modeli i wzorów jest nieograniczony. Wszystko zależy od twojej kreatywności i stylu.
Kozaki za kolano – idealna baza do modnych stylizacji
Twoje dziecko lubi majsterkować? Skrzynka z narzędziami już mu nie wystarcza? Przedstawiamy zabawkowe warsztaty, w różnych przedziałach cenowych, które urozmaicą zabawę malucha. Wieloelementowe warsztaty dla dzieci do 100 zł Zabawkowe narzędzia wraz ze stołem można kupić już za nieco ponad 40 zł. Jeśli w pokoju malucha nie ma zbyt dużo miejsca na kolejne zabawki, można zdecydować się na zakup narzędzi w walizce, która po odpowiednim złożeniu staje się stołem. Mały majsterkowicz ma do wyboru całą listę przydatnych narzędzi, tj. młotek, imadło, klucz francuski, wiertarkę zasilaną na baterie czy śrubokręt. Mało miejsca w pokoju zajmuje również warsztat narzędziowy w pudełku, którego elementem jest parking i winda. To idealna propozycja dla fana motoryzacji i dziecka, które lubi bawić się samochodzikami. Zabawka tego typu nie tylko rozbudza wyobraźnię, ale również rozwija zdolności manualne oraz kreatywność. Na uwagę zasługuje także zestaw z typowo budowlanymi narzędziami. Do kompletu dołączona jest działająca na baterie wiertarka oraz piła, szpachelka, kask i zestaw śrubek. Całość ułożona jest na ciekawie zaprojektowanym stole. Wieloelementowe warsztaty dla dzieci do 200 zł Niezwykle trwałym warsztatem będzie ten wykonany z drewna (czasem w połączeniu z płytą MDF). Niektórzy producenci do stołu narzędziowego dołączają podręczną skrzynkę, do której można włożyć kilka narzędzi wybranych z wieloelementowego zestawu. Konstrukcja takiego stołu jest bardzo dobrze przemyślana, m.in. znajduje się na nim zegar, który może być pomocny w czasie nauki określania czasu. Każde narzędzie ma swoje miejsce, dlatego łatwo utrzymać porządek w dziecięcym warsztacie. W tej grupie cenowej można znaleźć mobilny wózek majsterkowicza. Zabawka jest stołem warsztatowym, który łatwo może przekształcić w wózek lub taczkę. Do zestawu dołączona jest skrzynka będąca odpowiednim miejscem do przechowywania zarówno narzędzi, jak i innych ważnych dla dziecka zabawek. Wieloelementowe warsztaty dla dzieci do 350 zł Im większy zestaw, tym więcej narzędzi i pomysłów na zabawę zyskuje dziecko. Najczęstszym wyborem rodziców, gdy decydują się na duży warsztat dla małego majsterkowicza, jest zestaw marki Little Tikes. W tej zabawce jest blisko 60 elementów, a dodatkową atrakcją jest interaktywny silnik, który można szybko wymontować, by zyskać większą przestrzeń do pracy. Propozycją dla najmłodszych jest z kolei magnetyczny warsztat, pełniący również funkcję pchacza. Zabawka jest w 100% wykonana z drewna, co zapewnia jej solidność i trwałość. W zestawie znajdziemy wiele narzędzi i akcesoriów, a wszystkie są kolorowe i interesujące dla dziecka. Przed zakupem warto upewnić się, czy zabawka posiada wymagane atesty i czy nie zawiera małych elementów, które mogłyby zostać przez dziecko połknięte. Jest to ważne zwłaszcza wtedy, gdy mały majsterkowicz ma młodsze rodzeństwo. Dzieci uwielbiają naśladować dorosłych i zajmować się tym, co przypisane jest do „świata rodziców”. Popularność zabawkowych warsztatów jest zatem coraz większa. Ich wybór jest naprawdę duży, a rozwiązania stosowane przez producentów są coraz ciekawsze. Tego typu zestaw to również doskonała ozdoba dziecięcego pokoju, a jeśli jest w nim mało miejsca – można wybrać warsztat składany, choć równie dobrze wyposażony.
Zabawkowy warsztat – przegląd rozbudowanych zestawów
Ciepłe dni to przede wszystkim rodzinny czas spędzony na świeżym powietrzu. Nawet gdy nie masz czasu na dłuższą wycieczkę, jest coś, co wywoła radość na buzi dzieci i dorosłych. Mowa o trampolinie, która jest hitem ostatnich lat. Znajdziemy ją na działkach, przydomowych ogródkach, a nawet osiedlowych placach zabaw. Na co zwrócić uwagę przy zakupie trampoliny? Pierwszym, podstawowym kryterium, które musicie określić przed zakupem, jest jej wielkość. Trampoliny dostępne są w rozmiarach średnicy od niespełna 2 do ponad 5 m. Najpopularniejsze są modele z zakresu 3,8–4,2 m. Nie zajmują za dużo miejsca, a są na tyle duże, że pomieszczą troje czy czworo dzieci lub dwoje dorosłych. Ważnym elementem jest także siatka zabezpieczająca. Jest ona niezbędna w przypadku, gdy z trampoliny będą korzystały dzieci. To właśnie ona chroni je przed wypadnięciem na ziemię podczas zabawy. Ważny jest także odpowiedni stelaż, który utrzyma obciążenie min. 100 kg. Najbardziej stabilne trampoliny to te, które mają 4 stelaże z podwójnymi nóżkami. Dodatkowym atutem będzie drabinka do wchodzenia. Trampoliny XL box:offerCarousel Duże ogrodowe trampoliny mają ponad 4 m średnicy. Jedną z nich jest model Tima Sport o średnicy wynoszącej aż 487 cm. Jej zaletą są sprężyny z hartowanej stali, dodatkowo galwanizowane cynkiem. Oznacza to, że nie tylko prawidłowo naciągają batutę, aby była elastyczna, ale są też odporne na niepogodę. Trampolina osadzona jest na sześciu podwójnych nogach. Tima Sport wyposażona jest w siatkę bezpieczeństwa, dodatkowo zabezpieczoną przed spadaniem. Zaletą tego modelu jest także siatka dolna, która pozwala dziecku wejść na trampolinę, gdy inne dziecko już na niej skacze. Jest to bezpieczne, ponieważ maluch bawiący się na konstrukcji jest cały czas chroniony przed wypadnięciem. Trampoliny L Popularne i często kupowane są także trampoliny ogrodowe o średnicy ok. 4 m. Jedną z nich jest Berg Champion – model, który wybierany jest zarówno jako trampolina dla dzieci, jak i dorosłych. On również posiada galwanizowane sprężyny, a sama mata jest wzmocniona specjalnym szwem, przez co skakać na niej mogą osoby ważące nawet 110 kg. Model ten wyróżnia nietypowe zapięcie. W przeciwieństwie do większości trampolin, nie posiada ona typowego zamka błyskawicznego, ale fragment podwójnej siatki, która nachodzi na siebie na zakładkę. Dzięki temu dzieci z łatwością wejdą na trampolinę i z niej zejdą, nie wypadając i nie mając trudności z zapięciem zamka. Trampoliny S Wśród nieco mniejszych trampolin warto zwrócić uwagę na model Ultrasport, mający 240 cm średnicy. Sprawdzi się dla dzieci powyżej trzech lat, które dopiero rozpoczynają przygodę ze skakaniem. Mata umieszczona jest na wysokości 60 cm, a maksymalne obciążenie to 120 kg, dzięki czemu na trampolinie dziecko może skakać wraz z rodzicem. Mata wyposażona jest w siatkę zabezpieczającą zapinaną na zamek błyskawiczny. Jest łatwa w montażu i demontażu.
Trampolina do ogrodu – dla małych i dużych
Choć dla wielu z nas sezon wiosenno-letni oznacza porzucenie kurtek w głąb szafy, to nic z tych rzeczy. Warto posiadać takie modele, które ochronią nas przed niższymi temperaturami w ciągu dnia, a dodatkowo będą stanowić wspaniały dodatek do każdej stylizacji. Podpowiadamy, które z nich warto mieć w swojej szafie. Rynek oferuje wiele produktów spełniających powyższe założenia, ale jedno jest pewne – warto zainwestować w taki model, który okaże się dla nas produktem na lata i to nie tylko ze względu na jakość, która oczywiście jest bardzo ważna, ale również na uniwersalny fason. Poniżej kilka propozycji dopasowanych do naszych potrzeb. Skórzana ramoneska Jest to klasyk, który powinna posiadać w swojej szafie każda kobieta. Kurtka ze skóry, zwłaszcza w kolorze czarnym, to inwestycja na lata. Jest na tyle uniwersalna, że z powodzeniem możemy ją łączyć zarówno z klasycznymi jeansami, zwiewną sukienką, jak i ołówkową spódnicą. Poza tym nie musimy się obawiać, że kiedykolwiek wyjdzie z mody. Zwłaszcza w okresie wiosenno-letnim posłuży nam w przygotowaniu wielu stylizacji. W ciepłe dni warto narzucać ją na lekkie sukienki, zaś zakładać w chłodniejsze wieczory. Dodatkowo, jeśli nie chcemy kupować czarnej kurtki, mamy do wyboru wiele innych wariantów kolorystycznych. Możemy wybierać pomiędzy mocnymi, kontrastującymi barwami albo stawiać na wersje pastelowe. Również materiały dają nam duże pole do popisu, od skóry naturalnej, zamszowej po skórę ekologiczną. Kurtka jeansowa Kurtka jeansowa nie bez powodu ma już stałe miejsce w historii mody. Dzisiaj w jeansowych kurtkach chodzą tak naprawdę wszyscy – mężczyźni, kobiety, dzieci. Dzieje się tak z uwagi na jej uniwersalność, która pozwala na łączenie różnych wariantów w doborze stylizacji. Jeśli więc i my chcemy czuć się jednocześnie stylowo oraz w pełni swobodnie, to warto wybrać właśnie ten rodzaj odzieży wierzchniej. Kurtka jeansowa to jeden z tych elementów garderoby, który doda nam wyjątkowego charakteru, jednocześnie będąc zakupem na wiele lat. Jeśli chcemy stworzyć stylizację z kurtką w roli głównej, możemy dodatkowo sięgnąć nie tylko po spodnie czy zwiewne spódniczki, ale również po kombinezony, które zyskują coraz większą popularność i które wspaniale współgrają z jeansem. Tak naprawdę mamy tutaj nieograniczone możliwości, czy to w przypadku stylizacji eleganckiej, z koszulą w tle, czy też casualowej, stanowiącej alternatywę na co dzień. Materiałowa parka Szukasz takiej kurtki, która w sezonie wiosenno-letnim zapewni poczucie komfortu nawet w deszczowe i chłodne dni? Jeśli tak, to właśnie parka okaże się dla ciebie najlepszym wyborem, a co ważne – spełni powyższe wymagania. Pamiętajmy jednak, że wiosenne parki w znacznym stopniu różnią się od tych przeznaczonych na jesień. Są one delikatniejsze, zwiewne, a dodatkowo wspaniale układają się na sylwetce. Dzięki tej alternatywie będziemy mogli w przypadku zmiennych warunków atmosferycznych osłonić całe ciało, łącznie z głową, chroniąc się przed zamoczeniem. Do wyboru mamy wiele wersji, począwszy od różnych wariantów dotyczących długości, a zakończywszy na wielu ciekawych wzorach i materiałach, z jakich są wykonywane. Może być to model ortalionowy, dzianinowy czy nawet jeansowy. Również i w tym przypadku mamy nieograniczone możliwości doboru odpowiednich stylizacji. Możemy łączyć ją ze spodniami, szortami czy bawełnianymi sukienkami. Powyższe przykłady to tylko kilka z tych, które warto rozważyć, zanim podejmiemy ostateczną decyzję dotyczącą zakupu letniej wersji odzieży wierzchniej. Te kurtki sprawią, że nie tylko wyróżnimy się z tłumu, ale także będziemy czuć się w pełni komfortowo, a one same w sobie nie utrudnią nam tworzenia ciekawych stylizacji.
Lekkie kurtki na sezon wiosna-lato – które z nich warto mieć w swojej szafie?
Trądzik to schorzenie skóry, które najczęściej dotyka młodzież w okresie dojrzewania. Niemniej jednak, coraz powszechniej występuje u osób dorosłych po 30 roku życia. Kluczową rolę w redukcji zmian trądzikowych pełni pielęgnacja w domu. W jaki sposób dbać o cerę, aby przywrócić jej nieskazitelny wygląd? Przyczyny powstawania trądziku Mechanizm powstawania zmian trądzikowych jest bardzo złożony i składa się na niego kilka elementów. Pierwszy z nich to skłonność do nadmiernego przetłuszczania skóry. To właśnie dlatego choroba ta najczęściej dotyka osoby o cerze mieszanej oraz tłustej. Poza tym, charakterystyczna jest skłonność do nadmiernego rogowacenia naskórka, który stopniowo się nabudowuje w okolicy ujść gruczołów łojowych i uniemożliwia wydostanie się na powierzchnię skóry łoju. Konsekwencją tego jest tworzenie się zaskórnika, który – pod wpływem bakterii beztlenowych – może przekształcić się w stan zapalny, czyli zmianę trądzikową. Pielęgnacja cery trądzikowej Domowa pielęgnacja cery trądzikowej powinna być ukierunkowana na ograniczenie wydzielania łoju skórnego oraz łagodzenie stanów zapalnych skóry. Wybierając żel do mycia twarzy, warto zwrócić uwagę na jego skład. Nie powinien zawierać mydła, tylko substancje łagodnie myjące. Ważna jest obecność kwasu salicylowego lub soli cynku – składniki te wykazują działanie przeciwzapalne. Dobrym przykładem kosmetyków tego typu są żel La Roche Posay Effaclar oraz żel oczyszczający Avene Cleanance. Warto pamiętać o tym, aby nie nadużywać żelu do mycia twarzy i stosować go tylko dwa razy dziennie – rano i wieczorem. Bezpośrednio po oczyszczeniu skóry twarzy żelem wskazana jest aplikacja toniku o właściwościach ściągających i antybakteryjnych. Może to być np. tonik do twarzy Pharmaceris T puri-sebotonique, który zawiera w składzie wyciąg z łopianu – substancję zwężającą pory i regulującą wydzielanie łoju skórnego. Krem do cery trądzikowej powinien charakteryzować się niską zawartością substancji tłuszczowych, które przyczyniają się do zatykania porów. Jego działanie powinno polegać nie tylko na redukcji stanów zapalnych skóry, ale także na jej nawilżaniu. Może to być np. Iwostin Purritin aktywny krem na niedoskonałości Iwostin Purritin. W jego składzie obecny jest palmitynian retinolu, składnik regulujący nadmierne rogowacenie naskórka. Ponadto, zawiera on również cynk, który działa przeciwzapalnie i przyśpiesza regenerację skóry. Kolejnym ważnym składnikiem tego preparatu jest alantoina, która wykazuje właściwości łagodzące. W przypadku silnych stanów zapalnych, czyli krostek, zaleca się również punktowe stosowanie żeli lub kremów o wysokim stężeniu kwasu salicylowego. Znacząco przyśpieszają one proces redukcji tych nieestetycznych zmian skórnych. Wbrew pozorom niewskazane jest stosowanie środków na bazie alkoholu, które nie tylko drażnią skórę, ale jednocześnie silnie ją odtłuszczają. Na skutek tego gruczoły łojowe zaczynają jeszcze intensywniej pracować i tworzyć więcej łoju, a to zwiększa nasilenie zmian trądzikowych. Warto również pamiętać o tym, że trądzik to choroba skóry, która wymaga leczenia. Dlatego domową pielęgnację należy uzupełnić preparatami przepisanymi przed dermatologa. Jedynie tak złożona terapia może przynieść pożądane rezultaty końcowe.
Jak pielęgnować skórę trądzikową?
Czy dwa lata temu pomyślałabyś, że welurowe spodnie, w których do tej pory wychodziłaś jedynie na wycieczki do lasu, staną się bazą podczas eleganckiego wyjścia? Tak, tak... Powroty w modzie zaskakują! Welur sam w sobie jest niezwykle wyrazistą tkaniną, dlatego wybraliśmy w tej stylizacji jego wersję gładką. Królewski materiał, z którego zostały uszyte prezentowane przez nas spodnie, doskonale wpisuje się nie tylko w eleganckie stylizacje. Nic bowiem nie stoi na przeszkodzie, aby nosić welurowe spodnie na co dzień. Wytwornie i po królewsku box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Czarne spodnie z szerokimi nogawkami, uszyte z lejącej tkaniny, a wykończone w pasie szerokim ściągaczem, świetnie nadają się dla osób, które nie mają idealnej talii. Do tego koniecznie trzeba włożyć piękny asymetryczny sweter, którego wzór przypomina malarstwo abstrakcjonistyczne Kazimierza Malewicza – czyste figury geometryczne w podstawowych barwach. Do tej prostej bazy doskonale będą pasowały torebka w kształcie sześciokąta oraz eleganckie botki z prostokątną klamrą, które doskonale wpisują się w naszą lekcję geometrii. Połączenie codziennego kroju spodni z eleganckim welurem sprawia, że stylizacja staje się wyrafinowana, ale bez efektu strojności, ponieważ jest tylko w dwóch szlachetnych barwach – czarnej i białej. Obie tworzą duet godny wyniesienia na tron królewski. Do tego dobraliśmy piękne dodatki – i już jest nie tylko elegancko, ale także wytwornie. Prawie total look box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Do outfitu wykorzystaliśmy modne joggery z weluru w kolorze zgaszonego różu. Joggery to wygodne spodnie zbliżone do dresowych, które świetnie wpisują się w każdą stylizację. Doskonale będą się prezentować z botkami wykończonymi pomponem. Spodnie w tym stylu można wystylizować ze sportową bluzą. Jeśli zdecydujemy się na bluzę z napisem, pamiętajmy, by zbytnio nie rzucał się w oczy. Unikajmy na welurze dodatkowych elementów: aplikacji, naszywek czy wytłoczeń, bo zdominują naszą stylizację. W tym sezonie królewski materiał nosimy nie tylko na spodniach i sukienkach, ale również dodatkach – patrz zabawna czapka z uszami. By nadać stylizacji nowoczesny wygląd, warto wybrać intrygujące dodatki, np. saszetkę z mieniącego się srebrem materiału oraz długie błyszczące kolczyki. Będą stanowiły kontrast dla sportowo-welurowej stylizacji. Miód vs. wino box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Znudzeni wielosezonowym noszeniem dopasowanych spodni postawiliśmy na culloty, zdając sobie sprawę, że nie jest to prosty fason, ponieważ spodnie do połowy łydki dla większości to ekstrawagancki strój, w którym nie czują się dobrze. Spróbujemy to zmienić! Fashionistki lubią wyzwania! Zmiksowaliśmy je więc z prostą bluzką. Bluzkę można nosić włożoną do środka spodni, zwłaszcza że mają one ozdobny pasek i tym samym idealnie wpasowują się w jesienny obraz ulic Paryża czy Nowego Jorku. Wszystko zależy od was. Do takiej długości doskonale będą pasowały długie kozaki z nogawkami z wełny i naszytymi ozdobnymi perełkami. Dzięki obcisłej, skarpetowej nogawce łydka przy tej długości spodni optycznie się nie skróci. Bordowa, welurowa kurtka i utrzymana w tym samym klimacie kolorystycznym i materiałowym czapka z daszkiem przypominają nowojorski Bronx z lat 70. XX wieku oraz świetnie dopełniają stylizacji. Wino i miód lubią być w duecie! Do całości można dodać szczyptę chłodniejszej barwy, czyli srebrny komin.
Welurowe spodnie – hit jesieni 2017
Umawiając się z kimś na konkretną godzinę, zawsze musimy być świadomi upływającego czasu. Niebanalny zegar nie tylko pomoże nam w organizacji dnia, ale i podkreśli wyjątkowość przestrzeni, w której żyjemy. Zegar dworcowy z pozoru przypisany jest wyłącznie do stacji i peronów. Jak się jednak okazuje, równie dobrze będzie prezentować się w pomieszczeniach. Zegar dworcowy mogliśmy podziwiać na niejednej kolejowej stacji i być może to właśnie wtedy pojawiła się w naszej głowie myśl, że z przyjemnością widzielibyśmy taki model w naszym domu. Tylko czy aby na pewno będzie pasował do naszych czterech kątów? Nie trzeba się obawiać. Tego typu zegar sprawdzi się niemal w każdym wnętrzu, należy jednak pamiętać o kilku sprawach. Dla wielbicieli klasyki Zegar dworcowy to doskonałe uzupełnienie klasycznego wnętrza w prowansalskim stylu. Jego charakterystycznym elementem są drewniane stare meble (albo takie, które zostały specjalnie postarzone). Nie można również zapominać o dodatkach. Bibeloty i gadżety z epoki wprowadzą odpowiedni, sielski klimat. Nad tym wszystkim może górować właśnie wiszący zegar dworcowy. Będzie on stanowił doskonałe uzupełnienie reszty prowansalskich dodatków. Model żaglówki, ozdobny przycisk do papieru w postaci kotwicy, poduszki w biało-niebieskie pasy i już możemy poczuć się tak, jakby nasz pokój znajdował się w urokliwej Marsylii. A może bardziej surowo? Zegar dworcowy może przywodzić na myśl rewolucję przemysłową i cały wiek pary. Charakterystyczne ujęcie w filmach opowiadających o tym okresie to widok monumentalnego, zatłoczonego dworca, gdzie zza mgły wyłania się zegar, pokazujący godzinę odjazdu. Wszystko to może nas zainspirować do urządzenia wnętrza w loftowym stylu, które jest obecnie niezwykle popularne. Stary loft to wysoki sufit i oszczędność w dodatkach. Ścian w takim przypadku raczej nie powinniśmy ruszać, choć dobrze będzie na nich wyglądał nowoczesny obraz, plakat czy grafika. box:offerCarousel Pamiętajmy o eklektyzmie Eklektyzm to połączenie różnych stylów. Nauczmy się łączyć różne elementy – stare z nowym, klasykę z nowoczesnością. Chcąc umieścić zegar dworcowy w nowoczesnym wnętrzu, należy jednak pamiętać, aby nawiązywał on do stylistyki kilku innych przedmiotów. Świetnym uzupełnieniem zegara dworcowego będzie chociażby postarzana komoda czy fotel uszak. Warto zainwestować w zegar dwustronny, posiadający tarczę z obu stron. To da nam więcej możliwości na umieszczenie zegara we wnętrzu, godzinę będzie bowiem można łatwo odczytać. Różne typy zegarów dworcowych Pamiętajmy, że zegar dworcowy to nie tylko klasyczna okrągła tarcza zwisająca na ramieniu, umocowana za jego pomocą na ścianie. Od momentu wynalezienia parowozu na dworcach znajdowały się najróżniejsze modele zegarów. Wielbicielom nietuzinkowych gadżetów z pewnością przypadnie do gustu kartkowy zegar dworcowy, nazywany również klapkowym. To nic innego jak przewracające się strony przedstawiające konkretną godzinę. Dla osób, które chciałyby z kolei nawiązać do współczesności i nowoczesnych wnętrz, najlepszym rozwiązaniem będzie zegar dworcowy DCF. Minimalistyczny w stylu, może skutecznie skraść serca zwolennikom oszczędnych w formie wnętrz.
Zegary dworcowe – do jakiego wnętrza pasują?
Wybór materaca to niezwykle ważna decyzja. Nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady – dość powiedzieć, że spędzamy na nim co najmniej jedną trzecią naszego życia. Właściwości materaca, sposób, w jaki odciąża ciało w nocy, decydują o tym, w jakiej kondycji się obudzimy i jak będziemy się czuli przez cały dzień. Nieprawidłowo dobrany materac oznacza dyskomfort – bóle kręgosłupa i lędźwi. Warto przy okazji doprecyzować twierdzenie, że najlepszy jest model twardy. Owszem, jest najlepszy, ale nie dla wszystkich, bo nie ma jednego rozwiązania dobrego dla każdego. Wybór materaca powinien zależeć od budowy ciała, któremu ma zapewnić odpowiednie podparcie, od pozycji, jaką przybieramy podczas snu, od ewentualnych schorzeń (i kręgosłupa, i całego ciała) oraz indywidualnych preferencji. Materac strefowy, czyli jaki? Materac strefowy to model ze strefami twardości, czyli podzielony na obszary zróżnicowane pod tym względem. Zazwyczaj spotyka się 3, 5 lub 7 stref twardości. Najpopularniejszy i najwygodniejszy jest materac o siedmiu różnych strefach twardości, dających komfortowe podparcie głowie, ramionom, kręgosłupowi, miednicy, biodrom, kolanom i stopom. Podczas snu kręgosłup zawsze pozostaje na nim w linii prostej, co jest bardzo korzystne. Materac jest twardszy w strefie ud i lędźwiowej części kręgosłupa, podczas gdy biodra oraz ramiona zapadają się w miękkie części. Śpimy smacznie, a rankiem wstajemy naprawdę wypoczęci. box:offerCarousel Materace Syriusz. Materace Syriusz są popularnym, a przy tym niedrogim rozwiązaniem dla osób ceniących niczym niezakłócony sen. W tej serii mamy do wyboru wygodne materace kieszeniowe złożone z siedmiu stref, dwustronne. Dopasowują się do krzywizn kręgosłupa, a umieszczone w kieszeniach sprężyny połączone elastyczną włókniną nie zakłócają wzajemnie swojej pracy podczas przemieszczania się ciała z boku na bok. Materace oddziałują punktowo na poszczególne partie ciała, a zastosowana w nich wełna owcza oraz bawełna doskonałej jakości sprawdzają się zimą i latem (materac jest dwustronny) – wełna grzeje w zimne noce, a bawełna chłodzi w upalne. Cena materaca jednoosobowego: od 499 zł. box:offerCarousel Materace Adara. Model Adara zawiera sprężyny kieszeniowe 7-strefowe, przekładki tapicerskie, płyty lateksowe, warstwę bawełnianą (strona na lato) oraz warstwę z wełny owczej (strona na zimę). Pokrowiec materaca wykonany jest z dzianinowej tkaniny obiciowej, pikowanej, o właściwościach antyalergicznych. Dzięki punktowej sprężystości wkładu z końskiego włosia (który ułatwia cyrkulację powietrza) idealnie dopasowuje się do kształtu ciała. Cena jednoosobowego materaca: ok. 700 zł. box:offerCarousel Materace Onyks. Ze względu na użycie profilowanej pianki ciało ma podczas snu zapewniony delikatny masaż i rankiem wstajemy wyraźnie wypoczęci. Wkład z kokosa znacząco poprawia wentylację materaca, co zdecydowanie zwiększa jego trwałość. Onyks to wysokiej jakości produkt wart swojej ceny. Nabywca tego modelu ma do wyboru pokrowce z włókna bambusa lub z wyciągiem z aloesu. Bambus ma właściwości termoregulacyjne oraz antybakteryjne, więc taki pokrowiec polecany jest osobom cierpiącym na nadmierną potliwość. Niweluje też nieprzyjemne zapachy i w naturalny sposób izoluje mikroorganizmy. Jest przy tym miękki i przyjemny w dotyku. Równie miła dla ciała jest tkanina zawierająca wyciąg z aloesu, a dodatkową jej zaletą są właściwości kosmetyczne. Aloes wspomaga naturalny proces regeneracji skóry, dając podczas snu przyjemne uczucie orzeźwienia. Jest także antyalergiczny, antybakteryjny i zapobiega namnażaniu się groźnych dla zdrowia roztoczy. Cena: od 800 zł. Materac na dobry sen Warto oszczędzać, ale akurat nie na komforcie snu. Ceny materaców są zróżnicowane i zależą od surowców, z których dany model wykonano. Jakość materaca idzie w parze z jego ceną, a że jest to zakup na wiele lat, radzimy dobrze się zastanowić i wybrać najlepszą z opcji. Na szczęście wśród materaców ze średniej półki także można znaleźć produkty doskonałej jakości.
Materace jednoosobowe strefowe za mniej niż 1000 zł
Rozładowany akumulator, trudny do wyjęcia bezpiecznik, notorycznie zaparowane szyby — problemów, które mogą nas zaskoczyć jesienią w samochodzie, jest wiele. Większość z nich wyeliminujesz dzięki praktycznym akcesoriom wożonym w schowku lub bagażniku. Jakie rzeczy warto mieć przy sobie, by nie dać się zaskoczyć jesienno-zimowym warunkom? 1. Kable rozruchowe box:offerCarousel Problemy z uruchomieniem silnika to przypadłość typowa dla jesiennej aury. Przymrozki połączone z dużą wilgotnością sprawiają, że wydajność akumulatora spada, zaś sam silnik stawia dla rozrusznika znacznie większy opór. W niektórych sytuacjach może to doprowadzić do rozładowania akumulatora, a co za tym idzie, unieruchomienia silnika. Odpalanie go sposobem „na pych” jest ryzykowne i może skończyć się awarią silnika, dlatego warto mieć przy sobie kable rozruchowe. Wówczas odpalimy silnik, podłączając akumulator do akumulatora innego samochodu. Przed zakupem sprawdź, jakie maksymalne natężenie prądu przepuszczają. Im większa pojemność silnika i akumulatora, tym mocniejsze powinny być kable rozruchowe. 2. Linka holownicza box:offerCarousel Linka holownicza kojarzy nam się głównie z awarią samochodu. Istotnie, to właśnie w takich przypadkach używa się jej najczęściej. Warto jednak pamiętać, że jesienią i zimą może przydać się także do wyciągnięcia samochodu z błota lub śnieżnej zaspy. Lina holownicza nie zajmie wiele miejsca w bagażniku, a w razie awaryjnej sytuacji może okazać się niezastąpiona. Przy okazji sprawdź, w jakim stanie jest trójkąt ostrzegawczy. Po wielu latach spędzonych w bagażniku może być bowiem uszkodzony lub złamany. 3. Skrobaczka i odmrażacz do szyb box:offerCarousel Duża wilgoć w połączeniu z nocnymi przymrozkami to zapowiedź czynności znienawidzonej przez kierowców — skrobania szyb. Czym usunąć szron zalegający na szybach? Najtańszym rozwiązaniem jest użycie zwykłej skrobaczki. Warto wybrać tę większą, która umożliwi nam oczyszczenie szyb bez opierania się o brudną karoserię samochodu. Jeszcze lepszym wyborem jest skrobaczka ze zmiotką, którą zgarniemy szron oraz śnieg. Jeśli chcesz przyspieszyć skrobanie stwardniałej powłoki lodowej, użyj odmrażacza do szyb. 4. Gumowe dywaniki Miękkie dywaniki niewątpliwie prezentują się ładnie, jednak jesienią wymień je na gumowe. Wycieraczki wykonane z gumy łatwiej oczyścić z błota i jesiennego brudu, a na dodatek nie wchłaniają wody. Przekłada się to bezpośrednio na mniejszą wilgotność we wnętrzu, a co za tym idzie — mniejszy problem z zaparowanymi szybami. 5. Multitool box:offerCarousel Skrzynka narzędziowa w kieszeni? To naprawdę możliwe! Multitool, czyli multinarzędzie mieszczące m.in. wkrętaki, otwieracze, noże pilniki, przecinaki do drutu czy kombinerki, przyda się w niezliczonych sytuacjach. Możemy odkręcić nim śrubki, wyjąć przepalone bezpieczniki czy dokręcić obluzowaną klemę akumulatora. Modele, którym warto zaufać, to m.in. Leatherman Wingman, Leatherman Wave, Victorinox Spirit czy Ganzo. 6. Preparaty zabezpieczające przed zaparowaniem szyb box:offerCarousel Notorycznie zaparowane szyby to problem tyleż irytujący, co niebezpieczny. Wielokrotne przecieranie szyby gąbką to zaś jedynie półśrodek. Najlepiej wyeliminować problem, czyli uniemożliwić kondensacji pary wodnej na szybach. W tym celu możemy użyć specjalnych preparatów, które zabezpieczą szyby przed wilgocią. Należy również wywietrzyć wnętrze, aby pozbyć się wilgoci. 7. Składana saperka Składana saperka to niepozorne narzędzie, które jesienią i zimą może wybawić z niejednej opresji. Posłuży przede wszystkim do odkopania samochodu unieruchomionego w błocie lub śniegu. Warto ją mieć nie tylko po to, by ratować siebie, ale i pomóc innym, mniej roztropnym kierowcom. Na miejscu wypadku może zaś posłużyć jako zbijak do szyb, dzięki któremu udzielimy pomocy poszkodowanym. 8. Awaryjny koc + kamizelka odblaskowa Każdy współczesny samochód ma wydajne ogrzewanie. Co jednak zrobić w przypadku, kiedy je utracimy? Aby nie zmarznąć w czasie oczekiwania na pomoc, można mieć w samochodzie ciepły polarowy lub wełniany koc, którym okryjemy pasażerów w przypadku awarii silnika. Ewentualnie użyj koca NRC (folii termicznej), będącego na wyposażeniu każdej dobrej apteczki samochodowej. Pamiętaj, by podczas prac na zewnątrz samochodu zawsze mieć przy sobie kamizelkę odblaskową, znacznie podnoszącą bezpieczeństwo. 9. Latarka czołowa box:offerCarousel Jesienią i zimą zmrok przychodzi wcześnie, więc awaryjne źródło światła w samochodzie to konieczność. Poręczna latarka umożliwi nam wymianę koła, zajrzenie pod maskę czy wiele innych prac związanych z samochodem. Aby jednak prace te były wygodniejsze, warto skorzystać z latarki czołowej, uwalniającej drugą rękę. Alternatywą dla niej może być regulowana latarka z magnesem, którą przytwierdzimy do karoserii auta. Latarka samochodowa musi być niezawodna, więc najlepiej skorzystać produktów renomowanych firm: Fenix, Olight, Ledlenser, Maglite czy Bushnell Rubicon. 10. Łańcuchy śniegowe box:offerCarousel box:offerCarousel Choć w miastach nie przydadzą się nam zbyt często, to podczas wyprawy w góry mogą okazać się niezbędne. Łańcuchy śniegowe nakładane na opony są nie tylko środkiem bezpieczeństwa, ale często też wymogiem prawnym. W niektóre miejsca nie wjedziemy bez łańcuchów na kołach, zaś za niedostosowanie się do tych znaków grozi mandat w wysokości dwustu złotych (plus jeden punkt karny). Najwygodniejsze w użytkowaniu będą łańcuchy śniegowe z systemem szybkiego montażu. Powyższe akcesoria nie zajmą wiele miejsca, a jesienią mogą okazać się cenną pomocą na drodze. Pamiętaj, że są to akcesoria awaryjne, więc muszą być dobrej jakości. Warto zaufać renomowanym markom, prowadzącym kontrole jakości oraz oferującym długie gwarancje. Tanie akcesoria często zawodzą, nie działają prawidłowo lub psują się już podczas pierwszego użycia.
10 akcesoriów, które warto mieć jesienią w samochodzie
Biwakowanie bez światła to atrakcja tylko dla wielbicieli survivalu. Po co ją sobie fundować, skoro dobra latarka jest dostępna już za kilkanaście złotych? Trzeba tylko dobrać jej typ do swoich potrzeb. Kto lubi trzymać latarkę w zębach? Może są jakieś wyjątki. A kto nie trzymał w ten sposób latarki, grzebiąc po ciemku w plecaku albo chcąc przed snem poczytać książkę? Też chyba niewielu. Osobom, które jednak jeszcze nie miały tej przyjemności, mówię od razu – latarki nie są smaczne, dlatego przed wyjazdem na wakacje warto się zaopatrzyć w latarkę kempingową. Na co zwrócić uwagę Po pierwsze, do oświetlania wnętrza namiotu nie nadają się latarki-szperacze. Świecą punktowo i często nie mają uchwytu, za który można by je podwiązać pod sufitem namiotu. Kupujmy więc sprzęt wyposażony w zawieszkę czy karabińczyk. Ważne jest też, czy wybieramy się na kemping samochodem, czy na rowerze albo piechotą. W pierwszym przypadku możemy sobie pozwolić na dużą lampę „zapakowaną” kilkoma bateriami, którą będziemy wieszali lub stawiali na stoliczku turystycznym, np. nawiązującą wyglądem do lamp naftowych czy karbidowych. Wiele z nich wyróżnia się świetnym designem, ale miewają też jeden feler: podwieszone pod sufitem słabiej oświetlają miejsce znajdujące się dokładnie pod nimi, czym dowodzą prawdziwości twierdzenia, że najciemniej jest pod latarnią. Jeżeli zaś podróżujemy na rowerze lub piechotą, zdecydujmy się na wykonaną z trwałych materiałówlatarkę kompaktową, skromną, przypominającą miniaturowy plafon. Tego typu lampki równomiernie i wystarczająco jasno oświetlą wnętrze niedużego namiotu. Dobrze, jeśli latarka ma potencjometr lub inne urządzenie do regulowania natężenia światła. To pozwoli nam zaoszczędzić na bateriach. Wodoodporność nie jest superważną cechą latarek namiotowych, chyba że służą nam również np. do nocnych wypraw kajakiem. Ale nie zaszkodzi, jeśli mają działać dłużej. Ważny jest nowoczesny, ładny kształt, w końcu nie musimy kupować sprzętu, na który lepiej nie patrzeć. Dobrze też, jeśli latarka zaopatrzona jest w poręczny uchwyt pozwalający wygodnie z nią spacerować albo ustawić ją na stoliku. Jeżeli wybieramylatarkę na baterie, pamiętajmy, że będziemy potrzebowali ich zapas, a są ciężkie. Jeżeli decydujemy się nalatarkę akumulatorową, dowiedzmy się, jak długo trzeba ją ładować i jak długo będzie świeciła z maksymalnym natężeniem. Dowiedzmy się też, czy w miejscu, do którego się wybieramy, będziemy mieli dostęp do gniazdka elektrycznego. I nie zapomnijmy o zasilaczu! Podobne pytania o akumulator musimy zadać, jeśli decydujemy się na latarkę akumulatorowo-solarną, czyli ładowaną nie tylko kabelkiem z gniazdka, ale i dzięki panelowi słonecznemu. W tym przypadku trzeba być czujnym i dowiedzieć się, jaka jest wydajność wbudowanych w latarkę ogniw. Zbyt często się okazuje, że panele są mało istotnym gadżetem, a ładować i tak trzeba z gniazdka. Niektóre latarki akumulatorowe i akumulatorowo-solarne mają bardzo przydatną cechę – ich akumulatorki są na tyle pojemne, że stanowią bank energii (powerbank) dla innych pożytecznych urządzeń, takich jak telefon czy laptop. Wystarczy podłączyć je portem USB do lampki. Nasze propozycje Lampa Pearl Bushmen– mała, mocna, kompaktowa lampa na baterie. Trzy diody LED emitują ciepłe światło o mocy do 150 lumenów, co czyni ją jedną z najmocniejszych, a przy tym najmniejszych lamp kempingowych. Może świecić nieprzerwanie do 80 godz. na jednym zestawie baterii. Działa w trybach: pełna, średnia i niska moc, a także stroboskopowym i sygnału SOS. Cena 49 zł. Duża lampa Martom– Wysoka na 19 cm. Nawiązuje kształtem do lamp naftowych. Szaro-czarna. Źródłem światła jest 10 żarówek LED. Ma potencjometr regulujący natężenie światła. Zasilają je trzy baterie AA. Może stać, można ją zawiesić na troczkach. Cena 10,99 zł. Latarka akumulatorowa – zawiera akumulator litowo-jonowy, który umożliwia jej pracę przez 30 godzin. Ma 28-ledowy panel świetlny, który możemy ustawiać pod różnym kątem (w zakresie 360o) i szperacz w podstawie, do kompletu dołączony jest kabel, dzięki któremu można ją łatwo naładować. Ma potencjometr. Jej wysokość to 24,5 cm. Kosztuje 19,99 zł. Lampa solarna – pracuje w dwóch trybach świecenia, można ją ładować z sieci i z ładowarki samochodowej. Ma gniazdo USB i trzy końcówki do ładowania telefonu. Cena 75 zł. Lampa MacTronic – ładowana przez micro-USB, ale pełni też funkcję banku energii, co pozwoli na doładowanie telefonu czy GPS-u, ma wskaźnik poziomu baterii i jest wodoodporna. Cena 199 zł.
Latarki namiotowe – na co zwrócić uwagę
W nawale różnych kryminałów, gdzie wszystko wydaje nam się już wtórne, powtarzalne, mroczna powieść „Czarna Dalia” wyróżnia się wyjątkowo. Dziś rzadko nawiązuje się do gatunku noir, a pisząc o latach 40., autorzy zwykle dbają głównie o detale w topografii, scenerii. U Jamesa Ellroya klimat tworzy wszystko – język, jakim posługują się bohaterowie, to, jak żyją, co myślą, całe tło, w jakim prowadzone jest śledztwo. To w takim samym stopniu opowieść o słynnej brutalnej zbrodni, co o mieście i tym, jak oddziaływało na ludzi. Jak motyle do światła Do Los Angeles po wojnie ciągnęli wszyscy – jedni z nadzieją na szybkie pieniądze, inni na sławę, karierę. Jedną z takich osób była Elizabeth Short, młoda dziewczyna, która zrobiłaby wszystko, byle spełnić swoje marzenia. Jej zmasakrowane zwłoki elektryzują całe miasto i zapoczątkowują śledztwo, które w rzeczywistości nigdy nie zostało doprowadzone do finału. Ellroy wziął na warsztat słynną sprawę i na jej kanwie opowiada własną historię. Kobieta, którą ze względu na jej upodobanie do czarnych ubrań prasa nazwała Czarną Dalią, stanie się obsesją dla jego bohaterów, a próby wyjaśnienia jej morderstwa zaprowadzą ich w bardzo mroczne obszary. Ogień i lód Śledztwo prowadzić będą m.in. Bucky Bleichert i Lee Blanchard, byli bokserzy i przeciwnicy na ringu, a teraz gliniarze z jednego wydziału i przyjaciele. Tak bliscy, że gdy jeden wpadnie w kłopoty, drugi za wszelką cenę będzie próbował mu pomóc. Nawet kochają się w jednej kobiecie. Ogień i lód – tak nazwali ich dziennikarze i przełożeni, widząc w nich nadzieję na poprawienie wizerunku policji – skutecznej, szybkiej i zdeterminowanej. Jakżeby im się to przydało, gdy wokół większość funkcjonariuszy bierze łapówki, kombinuje i nadużywa przemocy. Różne sprawy, które wyjdą na jaw, odkrywane przez Bucky’ego, raczej nie przysparzają chwały mundurowym. A on nie zamierza wcale siedzieć cicho, skłonny nawet poświęcić swoją karierę, byle tylko prawda ujrzała światło dzienne. Walcząc z różnymi własnymi demonami i słabościami, stara się przynajmniej zachować jakieś resztki zasad, jakie – wydaje mu się – powinny wiązać się z tą służbą. Opowieść o mieście To w prawie takiej samej mierze powieść o obsesji, śledztwie, które tak wciągnęło obu gliniarzy, że zrujnowało im życie, co o mieście oraz czasach, w jakich toczy się akcja. W „Czarnej Dalii” wszystko ma swoje miejsce – zarówno specyficzny styl, w jakim napisana jest powieść – oszczędny, surowy, czasem dość prosty, jak i wszystko to, co tworzy tło dla sprawy – brutalność, przekręty, bieda, prostytucja, narkotyki, podziały rasowe i uprzedzenia. Prawdę mówiąc, ten klimat jest prawie tak samo interesujący, jak sama sprawa wyjaśniania morderstwa. Kluby, speluny, niespokojne dzielnice i kamienice, gdzie najlepiej wchodzić z odbezpieczoną bronią, bo lokatorzy mogą powitać cię salwą na dzień dobry – oto rzeczywistość, w jakiej pracują obaj bohaterowie. Im bardziej próbują wyjaśnić tajemnicze zabójstwo Czarnej Dalii, tym w mroczniejsze zaułki będą musieli zajrzeć. Miasto, w którym kręci się filmy podbijające cały świat, nad którym dumnie wznoszą się nowe osiedla na wzgórzach i napis Hollywoodland, pokazuje nam swoje drugie, posępne oblicze. James Ellroy napisał coś bardzo soczystego i mocnego. Prawie czuje się w trakcie lektury te papierosy, pot i krew. Może i sam wątek kryminalny jest zbyt mglisty, wydaje się chwilami ginąć na drugim planie, gdy na pierwszy wychodzą dylematy i problemy Bucky’ego Bleicherta, ale za to klimat jest niepowtarzalny. Jeżeli od wersji papierowej wolicie e-booki, to na Allegro ten tytuł jest do zdobycia za ok. 20 zł w formatach EPUB oraz MOBI. Źródło okładki: www.soniadraga.pl
„Czarna Dalia” James Ellroy – recenzja
Pierwsze wspólne walentynki to nie lada wyzwanie! Nie masz pewności, czy ukochana spodziewa się prezentu oraz jaki ma stosunek do tego święta. Idealnym rozwiązaniem jest sprawienie jej drobiazgu, który zaznaczy twoją pamięć oraz sprawi przyjemność i wywoła uśmiech na twarzy! W przypadku świeżej znajomości nie trzeba porywać się na drogie prezenty, które mogą wydać się zbyt zobowiązujące. Kwiaty i czekoladki są zawsze na miejscu, jednak jeśli chcesz dodać coś jeszcze, koniecznie zapoznaj się z poniższym zestawieniem i wybierz coś od serca! 1. Brelok – drobiazg na walentynki Istnieją takie akcesoria, które choć niezbędne na co dzień, nie przykuwają większej uwagi posiadacza. Jeśli chcesz, aby twoja nowa dziewczyna myślała o tobie częściej, postaw na brelok do kluczy! Taki gadżet przyda się zawsze, a w ostatnim czasie stał się modnym akcesorium, które urozmaica nawet tak przyziemną rzecz jak klucze. Na topie są teraz modele ozdabiane futerkiem, pompony albo bardzo strojne, wysadzane cyrkoniami miniaturowe kłódeczki. 2. Apaszka – prezent na walentynki Chusty i apaszki wracają do łask stylistów! Skrawek wysokiej jakości materiału, pokryty pięknym wzorem, przewiązany klasycznie wokół szyi dodaje kobiecości i eleganckiego szyku. Jeśli chcesz zaimponować swojej wybrance, postaw na naturalny jedwab. Jest delikatny w dotyku i świadczy o dobrym smaku. Hitem sezonu jest wiązanie apaszek na rączkach torebek. Taki zabieg nie tylko chroni ten element przed niszczeniem, ale również świetnie wygląda! 3. Wieszak na torebkę – drobiazg na walentynki Jeśli twoja dziewczyna to gadżeciara, z pewnością zachwyci się wynalazkiem, jakim jest wieszak na torebkę. W sprzedaży znajdziesz pięknie zaprojektowane przykłady, które wyglądają niemal jak biżuteria! Ozdobny kamień po prostu kładzie się na krawędzi stołu, a na haczyku wiesza torebkę. Dzięki temu już nigdy nie spocznie ona na podłodze ani nie zajmie dodatkowego miejsca w restauracji. To bardzo praktyczny drobiazg, idealny na prezent walentynkowy. 4. Broszka – prezent na walentynki Przy świeżej znajomości na biżuteryjne prezenty może być zbyt wcześnie. Nie musisz jednak porywać się od razu na pierścionek czy drogie kolczyki. Rozejrzyj się za piękną broszką, która stanie się uniwersalnym dodatkiem dla twojej ukochanej. Choć broszki mogą kojarzyć się staromodnie, to właśnie teraz znów wracają w sile najnowszych trendów. Są noszone zarówno do sukienek, jak i okryć wierzchnich. Prawdziwym hitem jest obecnie ozdabianie nimi torebek wieczorowych i codziennych. 5. Rękawiczki – prezent na walentynki dla ukochanej Święto zakochanych wypada w samym środku mroźnej, polskiej zimy. Ten fakt możesz wykorzystać podczas wybierania prezentu dla swojej dziewczyny. Para ładnie skrojonych rękawiczek to elegancki prezent, który będzie świadczyć również o trosce, jaką wykazujesz w stosunku do swojej wybranki. Zależnie od stylu, jaki wybiera na co dzień, postaw na skórzane, wełniane lub materiałowe propozycje. Jeśli nie masz pewności co do koloru, pamiętaj, że czerń pasuje do wszystkiego! Walentynki to świetna okazja, aby wyznać miłość swojej dziewczynie. Jeśli nie jesteście ze sobą długo i nie wiesz do końca, jaki prezent przypadnie jej do gustu, postaw na drobiazg, który jest praktyczny i piękny jednocześnie. Brelok, apaszka, wieszak na torebkę, broszka lub para eleganckich rękawiczek to rzeczy, które ucieszą każdą kobietę! Więcej prezentów dla dziewczyny w Strefie Prezentowej!
Świeża znajomość – 5 drobiazgów na walentynki dla niej
Znana i lubiana przez czytelników norweska pisarka wróciła z kolejnym tomem sagi o rodzinie Neshov. Sagi, która wydawała się już do pewnego stopnia zamknięta i według wielu nie wymagała kontynuacji. Ale jak to zwykle w życiu bywa, zawsze można jeszcze postawić jakąś kropkę nad i. Jednak czy zawsze warto? Anne B. Ragde ponownie przenosi swoich czytelników w mroźne norweskie rejony i snuje opowieść o swoich bohaterach. Na pastwiska zielone Trudna i emocjonalnie wyczerpująca opowieść o rodzinie Neshov została zakończona na tomie trzecim i wydawało się, że autorki nic nie przekona do jej kontynuacji. Historia rodziny, w której dominowało kłamstwo i obłuda i która próbuje posklejać swoje resztki po śmierci głównej winowajczyni tego stanu rzeczy, zyskała sobie rzesze zwolenników, łącznie z niżej podpisaną. Pokrótce to historia trzech braci, którym matka odebrała wszelkie powody do radości. Najstarszemu Torowi – możliwość założenia własnej rodziny, Margido – poczucie własnej wartości, a najmłodszemu Erlendowi zabrakło wsparcia, gdy wyznał swoją homoseksualną orientację. Wreszcie, okłamywała ich przez całe swoje życie. Gdy niespodziewanie umiera, okazuje się, że woda, która wezbrała po jej śmierci, zbiera ogromne żniwo. Jak życie Tora lub ucieczkę jego córki, Torunn. Trzy lata później Powroty, szczególnie te po trudnej i pełnej wewnętrznej wściekłości na brak zrozumienia przez otoczenie przyczyn tej wściekłości, nigdy nie są proste. Dla Torunn, która powoli odkrywa, że miejsce, do którego uciekła, nie dało jej wcale schronienia, jakiego oczekiwała, kolejna zmiana wydaje się nie do przyjęcia. Właściwie próbuje na swój sposób racjonalizować wszelkie przesłanki, które wyraźnie jej podpowiadają, że powinna natychmiast zmienić swoje życie. Z kolei Erlend jest tak niesamowicie szczęśliwy jako ojciec trójki dzieci, że aż boi się tego szczęścia. Mimo przerażenia nowymi obowiązkami, pierwszej fazy pełnej wręcz odrazy dla biologicznych aspektów rodzicielstwa, odkrywa pełnię uroku życia w dużej, radosnej rodzinie. Margido właściwie też podlega powolnym zmianom, choć jeszcze nie zdaje sobie z nich do końca sprawy. Wbrew pozorom, rozłące i rzadkim kontaktom rodzina Neshov powoli zmierza do połączenia sił. Próba wygładzenia? W dotychczasowej trylogii najbardziej ceniłam bezkompromisowość autorki w obnażaniu całej mitologii obłudy, jaką tworzy sobie człowiek i jak potrafi wpływać przez jej pryzmat na swoich bliskich. W opisach dramatycznych skutków takich działań Anne B. Ragde okazała się mistrzynią, wspaniale rozumiejącą psychikę człowieka, którego skrzywdzono. Do tego autorka doskonale unikała lukru w kolejnych etapach opowieści o rodzinie Neshov. To była gorzka historia o trudnym życiu po traumatycznej przeszłości. W „Zawsze jest przebaczenie” cierpkość przeszłości zostaje przysłonięta radością z teraźniejszości, pokonywaniem swoich ograniczeń i walką o przyszłość. Wydaje się, że cała historia powstała tak naprawdę po to, by pokazać, jaką przemianę przechodzi Torunn i jak wspaniale się rozwija jej relacja z dziadkiem. Oczywiście, ponownie jest ona opowiedziana intrygująco i w sposób charakterystyczny dla autorki – piękną, pełną detali prozą. Nie zmienia to faktu, że na koniec poczułam się nieco zawiedziona. Oczekiwałam kolejnej burzy emocji, otrzymałam kilka uśmiechów i spokojne zwieńczenie trudnej historii. Być może ciebie czytelniku ta powieść jednak nie zawiedzie? Na pewno warto po nią sięgnąć i to sprawdzić. Źródło okładki: www.smakslowa.pl
„Zawsze jest przebaczenie” Anne B. Ragde – recenzja
W naszym kraju tylko nieliczni szczęśliwcy idą do salonu po nowy samochód. Zdecydowana większość kupuje kilkunastoletnie auta używane. Szczęśliwcem jest ten, kogo stać na samochód kilkuletni z przebiegiem przekraczającym sto tysięcy kilometrów. Sto tysięcy to niewiele jak na współczesne potrzeby człowieka; taki przebieg może mieć już pięcioletni samochód i nikogo nie powinno to dziwić. To jeszcze bardzo młode auto. Dzięki spadkowi wartości rezydualnej można je kupić za czterdzieści procent wyjściowej ceny, jaką trzeba było za nie zapłacić w salonie. Niestety, zawiódłby się ten, kto liczyłby na to, że jedynymi kosztami w przypadku zakupu tak młodego samochodu będzie jego cena i ubezpieczenie. Niestety, taki samochód może wymagać wielu inwestycji, niekiedy bardzo kosztownych. Wszystko zależy od zastosowanego napędu, przebiegu eksploatacji (wypadki, kolizje), a także tego, w jaki sposób samochód był serwisowany. W tym artykule zakładamy, że uda nam się kupić auto w pełni bezwypadkowe. Jednak i to nie gwarantuje, że nie będzie trzeba ponieść przy nim jakichkolwiek wydatków. Wydatki będą zawsze, mogą być tylko mniejsze lub większe. To trzeba zrobić przy każdym aucie Teoretycznie producenci dają gwarancję na trzy lata albo do stu tysięcy kilometrów. Może się zatem zdarzyć tak, że przez pierwsze trzy lata w aucie wszystko będzie robione właściwie i na czas, a potem nastąpi zapaść. Chyba, że samochód ma autentyczną książkę serwisową. Jeśli nie, należy postępować tak, jak z każdym innym autem używanym. Zaraz po zakupie powinno się wymienić wszystkie płyny eksploatacyjne. Zawsze należy rozpocząć od oleju silnikowego i wymienić go wraz z filtrem oleju. Trzeba także wymienić płyn w chłodnicy, płyn hamulcowy oraz płyn w układzie wspomagania, jeśli w aucie nie zastosowano wspomagania hydraulicznego. Wymieniamy także filtr powietrza i filtr paliwa. Co jeszcze? Po stu tysiącach kilometrów koniecznie trzeba wymienić olej przekładniowy w manualnej skrzyni biegów. Jeśli pojazd wyposażony jest w automat, trzeba będzie sprawdzić, kiedy wykonano ostatnią wymianę wraz z filtrem. Jeśli nie wiadomo, trzeba to zrobić jak najszybciej. Nawet wtedy, gdy w skrzyni jest olej, rzekomo przeznaczony na cały czas jej eksploatacji (czyli w praktyce na jakieś dwieście tysięcy kilometrów przebiegu, a potem – na złom). Jeśli chcemy przedłużyć życie skrzyni – olej i filtr trzeba wymienić. Niestety, kosztować to będzie minimum kilkaset złotych. Po stu tysiącach kilometrów albo, jak kto woli, po pięciu latach dość intensywnej eksploatacji, z pewnością będzie trzeba też inwestować w nowe ogumienie – albo w jeden komplet opon wielosezonowych, albo w dwa sezonowe. box:offerCarousel Kolejna sprawa to przegląd hamulców. Sto tysięcy to już najwyższy czas na wymianę tarcz hamulcowych wraz z klockami. Bębny, stosowane jeszcze na tylnych osiach małych aut, także mogą wymagać naprawy. Kolejna sprawa, o której nie można zapomnieć, to pasek rozrządu. Jeśli pęknie w czasie jazdy, dojdzie do zniszczenia silnika. Jeśli zatem nie ma wiarygodnego potwierdzenia, że został wymieniony w terminie, należy natychmiast się nim zająć. Niestety w nowszych silnikach trzeba liczyć się z tym, że trzeba będzie wymienić w nich łańcuch rozrządu (najlepiej cały komplet), który obecnie jest zwykłym elementem eksploatacyjnym. Nie służy już na cały okres eksploatacji silnika. Poza tym trzeba też wymienić pompę wody. Pasek wieloklinowy, napędzający między innymi alternator, też podlega wymianie i ma określoną wytrzymałość. Te najsłabsze zazwyczaj wytrzymują do trzydziestu tysięcy kilometrów. Nie warto ryzykować. Auto z wolnossącym benzyniakiem Warto wymienić w nim jeszcze świece zapłonowe. Trzeba też przyjrzeć się elementom układu zapłonowego. Może doszło do uszkodzenia przewodów wysokiego napięcia; w większości przypadków powinny one wytrzymać jeszcze kilkadziesiąt tysięcy kilometrów. Wymiany może wymagać akumulator i na tym wydatki powinny się skończyć. box:offerCarousel Auto z turbodoładowanym benzyniakiem, budowanym zgodnie z zasadami downsizingu W tym przypadku także będzie trzeba kupić świece oraz akumulator. Ale… samochód może wymagać także wymiany dwumasowego koła zamachowego. Poza tym w samochodach z układem start-stop wymiany może wymagać rozrusznik i alternator. Niestety, są to części dużo droższe niż te stosowane w typowym wolnossącym benzyniaku. Jeśli kierowca w nieodpowiedni sposób traktował turbinę, ona również może wymagać wymiany, tak samo jak intercooler. Na szczęście dziś bez problemu można znaleźć firmy, które zajmują się profesjonalną regeneracją. Mogą pojawić się tutaj także awarie niektórych czujników. Auto z silnikiem Diesla W tym przypadku powinno się wymienić świece żarowe, które zazwyczaj wystarczają na sto tysięcy kilometrów. W dieslu tak samo może zepsuć się dwumasowe koło zamachowe, zwłaszcza wtedy, gdy kierowca jeździł głównie po mieście albo po prostu lubi szarpaną jazdę (gaz – hamulec). Z turbosprężarką jest taka sama sytuacja, jak w przypadku nowoczesnego, downsizingowego benzyniaka. Ale w przypadku diesla może nas spotkać coś znacznie gorszego. Jeśli kierowca nie dbał o jakość tankowanego paliwa albo nie wymieniał jego filtra, to niestety trzeba będzie wymienić wtryskiwacze. A tutaj ceny są bardzo wysokie. I znów: w większości przypadków z pomocą przychodzi regeneracja. Jeśli auto było eksploatowane głównie na trasach, to filtr cząstek stałych może być jeszcze sprawny. Gorzej, jeśli jeździło przede wszystkim w mieście. Wówczas trzeba będzie go poddać serwisowemu czyszczeniu, a jak to nie pomoże, to wymianie. Niestety tu też koszty idą w tysiące złotych. Co jeszcze może wymagać inwestycji po przejechanych stu tysiącach? Z pewnością układ klimatyzacji, jeśli nie była ona serwisowana i regularnie uruchamiana (minimum raz w tygodniu przez piętnaście minut). Niekiedy wystarczy tylko jej nabicie i wymiana filtra. Niestety, jeśli doszło do uszkodzenia sprężarki, koszty będą bardzo wysokie. W zawieszeniu po stu tysiącach kilometrów w zasadzie wymianie powinny wymagać co najwyżej łączniki stabilizatora. Jeśli auto nie było wytłuczone, to wszystko powinno być sprawne. Ale trzeba sprawdzić to dokładnie przed zakupem, zwłaszcza w przypadku samochodów z drogim zawieszeniem hydropneumatycznym. Jeszcze jedną drogą awarią, która może spotkać nowego właściciela auta mającego ponad sto tysięcy kilometrów na liczniku, może dotyczyć uszkodzenia palników ksenonowych. Tu też będzie trzeba wydać minimum kilkaset złotych na jeden. W polskich warunkach pięcioletnie auto z przebiegiem stu tysięcy kilometrów wydaje się wręcz autem nowym. Niestety nawet w przypadku tak młodego auta trzeba liczyć się z koniecznością wydania dużych sum na naprawę.
Auta po 100 tys. km przebiegu – co się w nich psuje?
Panowie coraz częściej decydują się na perfumy, które nie tylko zapewniają im świeżość, ale też podkreślają ich osobowość. Zapach to odzwierciedlenie męskiego charakteru, a nie jedynie dodatek do codziennej pielęgnacji. Calvin Klein CK One To soczysty i zmysłowy zapach, którego świeżość i lekkość została dodatkowo zaakcentowana w samej stylizacji flakonu. Perfumy czerpią swoją esencjonalność z natury, a bogactwo składników zostało odpowiednio wyważone, dzięki czemu nie są one ciężkie i zbyt intensywne. Oczarowują owocowym, korzennym i roślinnym zapachem. To idealny wybór dla mężczyzn, ceniących wolność i poczucie własnej niezależności. box:offerCarousel) Hugo Boss Bottled Perfumy Hugo Boss Bottled dedykowane są mężczyznom XXI wieku, nastawionym na osobisty rozwój i zawodowy prestiż. Przypadną one do gustu świadomym osobom, które wiedzą, czego pragną od życia oraz mają wysokie poczucie własnej wartości i pewność siebie. To zapach dla liderów i przywódców, którzy nie lubią trzymać się na uboczu. Perfumy są niezwykle aromatyczne, dzięki esencji z jabłka, śliwki oraz cytryny. Nie tylko podkreślają indywidualizm osobowości, ale dodają także niepowtarzalnego uroku dzięki nutce wanilii i japońskich kwiatów wiśni. Intensywnie oddziałują również na kobiety. box:offerCarousel Paco Rabanne 1 Million Perfumy Paco Rabanne 1 Million są doskonałym połączeniem luksusu, prestiżu oraz zmysłowości i świeżości. To idealny produkt dla mężczyzn, którzy oglądali zwierciadło życia z wielu perspektyw. Z pewnością znajdą się one na półce osób, kochających wyzwania i odważnie zmierzających ku realizacji własnych marzeń. Ekstrakt z grejpfruta, pomarańczy i mięty dodaje perfumom niezwykłej lekkości, a nutka róży i cynamonu wdzięku oraz zmysłowości. Zapach jest wielowymiarowy, dlatego powinni zdecydować się na niego mężczyźni o złożonej osobowości i wielu życiowych pasjach. box:offerCarousel Verscace Eau Fraiche Man Zapach Verscace Eau Fraiche Man jest odzwierciedleniem silnego mężczyzny, odważnie stawiającego czoła wyzwaniom. Perfumy są bardzo eleganckie, ale i uniwersalne. Decydując się na nie, każdy mężczyzna zyska swój indywidualny styl i drapieżny charakter. Esencja z cytryny dodaje Eau Fraiche Man szlachetnego wymiaru, a wyjątkowość została podkreślona wyciągiem z szałwii oraz estragonu. Dodatek szafranu jest unikatową kropką nad „i”, dzięki której perfumy zyskują odrobinę luksusu. box:offerCarousel W wyborze konkretnego zapachu pomocne są opisy na opakowaniach, które jasno określają, komu dedykowany jest dany produkt. Co więcej, twórcy świadomi są, iż większość panów to wzrokowcy, dlatego najbardziej prestiżowe marki dbają o stylowy look swoich flakonów.
Idealne perfumy dla mężczyzny na jesień
W trakcie jesiennych miesięcy często zmagamy się z takimi przypadłościami, jak ból głowy, zmęczenie i depresja. Skarżymy się też na złe samopoczucie. Wówczas zamiast aptecznych preparatów możemy sięgnąć po naturalne remedium. Lekiem na typowo jesienne dolegliwości jest różeniec górski. Różeniec górski – charakterystyka Różeniec górski nazywany jest laską Aarona i złotym korzeniem. Kolejne powszechnie używane nazwy tej rośliny to arktyczny korzeń i korona królewska. Od wielu wieków jest on wykorzystywany jako lek w medycynie naturalnej praktykowanej w Chinach i Rosji. Mimo że naturalnie nie występuje w Polsce, można go z łatwością nabyć na Allegro. Ostatnio cieszy się w naszym kraju coraz większą popularnością. Jakie dolegliwości zwalcza ta roślina? Złoty korzeń znajduje zastosowanie w terapii depresji, poza tym poprawia koncentrację. Ponadto jest polecany osobom prowadzącym stresujący tryb życia oraz sportowcom, ponieważ ma wpływ nie tylko na umysł człowieka, ale i na ciało (poprawia wytrzymałość mięśni i ich regenerację po wysiłku fizycznym). 1) Różeniec górski na depresję. Zdaniem badaczy roślina ta jest równie skuteczna w walce ze stanami depresyjnymi, jak leki farmakologiczne. Dowiedli tego naukowcy z uniwersytetu w Pensylwanii. Przeprowadzili oni trwające 3 miesiące badanie, do którego zaangażowali prawie 60 osób, które w przeszłości chorowały na depresję. Naukowcy podzielili pacjentów na trzy grupy. Członkowie pierwszej z nich przyjmowali lek przeciwdepresyjny, drugiej – różeniec górski, a trzeciej – placebo. Po zakończeniu badania porównano liczbę objawów tej choroby, z którymi musieli zmagać się ochotnicy. Okazało się, że pacjenci, którzy przyjmowali różeniec górski, mieli o 1,4 raza mniej symptomów, a leczeni popularnym lekiem na depresję – o 1,9 raza. Ponadto amerykańscy badacze zaobserwowali, że złoty korzeń wywołał mniej niepożądanych skutków ubocznych w porównaniu z farmaceutykiem. box:offerCarousel 2) Różeniec górski na stres. Jeśli w życiu prywatnym albo zawodowym zmagamy się ze stresującymi sytuacjami, z pomocą przyjdzie nam arktyczny korzeń. Roślina ta walczy ze stresem i jego objawami oraz łagodzi niepokój. Za działanie redukujące stres są odpowiedzialne takie składniki, jak rozawina i rozaryna. Jak działają? Substancje te obniżają w organizmie poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu. 3) Różeniec górski na pamięć i koncentrację. W okresie jesiennym borykamy się ze spadkiem zdolności koncentracji i problemami z pamięcią. W przypadku tych dolegliwości także możemy sięgnąć po różeniec górski. Potwierdzeniem jego skuteczności są wyniki badań przeprowadzonych z udziałem 56 lekarzy, którzy pracowali na nocnych dyżurach. Przez 14 dni naukowcy podawali im wyciąg z różeńca górskiego. Jednorazowa dawka wynosiła 170 mg. Okazało się, że po 2 tygodniach ich funkcje intelektualne wzrosły średnio o 20%. Poprawie uległa koncentracja, zdolność kojarzenia i krótkotrwała pamięć. Różeniec górski – dawkowanie Różeniec górski jest dostępny na Allegro w postaci tabletek doustnych (opakowanie zawierające 90 kapsułek kupimy w cenie 39,90 zł) i proszku (50 g do nabycia za kwotę od 16 do 19 zł). W sprzedaży jest też suszony korzeń (100 g w cenie 29,50 zł), z którego można przygotować leczniczy napar. Łyżeczkę suszu zalewamy wrzątkiem (wystarczy 3/4 szklanki wody) i odstawiamy do wystygnięcia. Pijemy dwa razy dziennie.
Różeniec górski – naturalny lek na jesienne dolegliwości
Chcesz nauczyć się prowadzić samochód? Wiedza praktyczna jest bardzo ważna, ale to właśnie teoria i znajomość przepisów są podstawą – nie tylko dobrego zdania egzaminu, ale również przyszłego uczestnictwa w ruchu drogowym. Dobra książka to taka, która w prosty i szybki sposób przybliża odpowiedzi na nurtujące nas pytania, uczy, tłumaczy. Przy nauce do egzaminu na prawo jazdy odpowiedni podręcznik jest niezbędny. Jakie książki najlepiej się do tego nadadzą? Zostań kierowcą doskonałym „Kierowca doskonały” to klasyczny podręcznik autorstwa Henryka Próchniewicza. Odświeżona wersja zawiera cały zakres wiedzy zgodnej z nową podstawą programową, która jest niezbędna do zdania prawa jazdy kategorii B. Podręcznik jest przejrzysty i w prosty sposób tłumaczy przepisy. Podzielono go na lekcje, które pozwalają przyswoić, uporządkować, a także sprawdzić zdobytą wiedzę. To doskonałe źródło informacji dla każdego, kto chciałby zostać kierowcą. Skrzyżowania – wcale nie takie straszne Dla początkujących kierowców skrzyżowania mogą jawić się niczym przeszkoda nie do przejścia rodem z najgorszego koszmaru. Zjazdy, rozjazdy, ronda – jak przez nie przejechać? Tego dowiemy się z „Jak to przejechać? Czyli jazda na skrzyżowaniach. Prawo jazdy dla każdego” autorstwa Zbigniewa Papugi. Zaletą podręcznika są ilustracje – jest ich ponad 200 i doskonale prezentują rozmaite zdarzenia, które mogą pojawić się na drodze. Z testami Dobrym rozwiązaniem jest wybór podręcznika, który nie tylko przekaże wiedzę, ale także pozwoli nam ją sprawdzić. Dlatego dużą popularność zdobywają materiały, do których dołączone są próbne testy na płycie – dzięki temu można szybko sprawdzić, na ile opanowaliśmy materiał. „Nauka jazdy” dla kategorii B zawiera płytę z bazą pytań i odpowiedzi, która pozwala się uczyć w sposób multimedialny – co jest szybkie i wygodne, a dodatkowo wiele osób lepiej przyswaja wiedzę w taki właśnie sposób. Dla motocyklisty Jeśli chcemy jeździć na motorze, musimy zdać prawo jazdy kategorii A. W tym zadaniu pomoże nam „Podręcznik motocyklisty”, który zawiera kompleksową wiedzę z zakresu egzaminów na kategorie A, A1 i A2. W środku znajdziemy informacje o przepisach ruchu drogowego, kontrolach, warunkach, jakie trzeba spełnić, aby motocykl został dopuszczony do ruchu, technice jazdy, znakach i sygnałach drogowych, a także dużo informacji o wypadkach, sygnalizacji zdarzenia awarii i zachowaniu w razie wypadku. To doskonała książka, która w prosty i przejrzysty sposób prezentuje podstawową wiedzę niezbędną do starannego przygotowania się do egzaminu. Doszkalanie Ucząc się do egzaminu, warto poszerzyć swój zakres wiedzy o podstawy bezpiecznej jazdy, jak również teorię eco drivingu. Na czym to polega? Dzięki książce „Eco driving w szkoleniu, na egzaminie, w codziennej jeździe” dowiemy się, na czym polega taka jazda, jak ją uskuteczniać, a także jak nasz samochód wpływa na środowisko. Książka zawiera dużo materiałów egzaminacyjnych, jak również praktycznych porad, które przydadzą się nie tylko niedoświadczonym kierowcom.Książki przygotowujące do egzaminu na prawo jazdy to szybki sposób na utrwalenie wiedzy zdobywanej na kursie. Przydają się, jeśli chcemy samemu ugruntować swoje wiadomości, ale także sprawdzać poziom własnej wiedzy. Takie książki warto przeglądać także po egzaminie – aby utrwalać wiedzę o przepisach, sytuacjach awaryjnych, wypadkach, a także zasadach ekologicznego i oszczędnego prowadzenia pojazdu.
Egzamin na prawo jazdy – najlepsze książki
Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. Poszukiwanie idealnego prezentu gwiazdowego – czy to dla siebie, czy dla bliskiej osoby – to nie lada wyzwanie. Jeżeli więc borykacie się z tym problemem, podpowiadamy jeden ze sprawdzonych w wielu przypadkach pomysłów – smartfon w cenie do 1000 zł. Smartfon to prezent gwiazdkowy, z którego ucieszy się niejedna osoba. Szczególnie uszczęśliwi to ludzi, których przestarzały telefon od dawna kwalifikuje się do wymiany. Poniżej przedstawiamy kilka modeli wartych uwagi w cenie do 1000 zł. Honor 7 Lite Honor 7 Lite wyposażony został w ekran o przekątnej 5,2 cala i rozdzielczości Full HD oraz 13 Mpix aparat fotograficzny. Smartfonowi, jak na tę półkę cenową, niczego nie brakuje. Urządzenie sprawdzi się idealnie podczas przeglądania stron internetowych, korzystania z portali społecznościowych i używania różnych aplikacji. Honor 7 Lite posiada sprawnie działający czytnik linii papilarnych, który umożliwia odblokowanie telefonu. Skaner odcisków palców może być pomocny również do szybkiego uruchomienia aplikacji i wykonania połączenia. Dużą zaletą tego modelu jest elegancka i smukła metalowa obudowa. Asus Zenfone Max Ten smartfon marki Asus jest jednym z najdłużej działających telefonów bez podłączania do prądu. Asus Zenfone Max jest idealny dla osób, które irytuje częsta potrzeba ładowania urządzenia, ponieważ potrafi wytrzymać nawet do 3 dni umiarkowanie intensywnej pracy bez konieczności wpinania go do ładowarki. Smartfon ten może również służyć jako... powerbank, czyli przenośny akumulator dla innych urządzeń. To, co go dodatkowo wyróżnia, to dwa wejścia na kartę SIM. Huawei P8 Lite Huawei P8 Litema dwa aparaty, czyli 13 Mpix z tyłu oraz 5 Mpix z przodu. To smartfon z ekranem o przekątnej długości 5 cali. Urządzenie ma dość wydajny procesor oraz 2 GB RAM, dzięki czemu używanie na nim wielu aplikacji jednocześnie nie sprawi żadnego problemu. Jego wbudowana pamięć to 16 GB, ale można ją poszerzyć za pomocą karty microSD. Model ten wyposażono w dwa gniazda na kartę SIM. Xiaomi Redmi Note 3 Xiaomi Redmi Note 3to smartfon zamknięty w atrakcyjnie wyglądającej metalowej obudowie. Urządzenie wyposażono w 16 Mpix aparat fotograficzny i wyświetlacz o przekątnej 5,5 cala. Dodatkowo Xiaomi Redmi Note 3 ma czytnik linii papilarnych, który oprócz możliwości odblokowania wyświetlacza pozwala także na zablokowanie dostępu do ukrytych folderów. Wiko Ufeel Wiko Ufeel to działający pod kontrolą systemu operacyjnego Android smartfon, który wyposażono w 5-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli. W środku urządzenia znalazł się czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1,3 GHz. Aparat wybrany przez producenta robi zdjęcia o rozdzielczości 13 Mpix. Telefon również posiada czytnik linii papilarnych, za pomocą którego można odblokować wyświetlacz. Podsumowanie W cenie do 1000 zł można kupić bardzo funkcjonalny smartfon, który zadowoli niejedną osobę. To granica cenowa, która nie jest zbyt wygórowana, a przekłada się na bardzo duże możliwości.
Smartfon na gwiazdkę – jaki warto kupić do 1000 zł? - Święta 2016
Jako prezent świąteczny lub podarek bez okazji – dzieci na pewno ucieszą się z nowej gry na konsolę. Odpowiedzialny obdarowujący musi jednak pamiętać, by dobrać tytuł adekwatny do wieku pociechy. Dużo mówi się o negatywnym wpływie gier komputerowych na młodych i o ile można mieć na ten temat różne opinie, o tyle jedno jest pewne: gry pełne przemocy czy seksu dla najmłodszych się nie nadają. Jeżeli jednak nie orientujemy się w tego typu produktach, to skąd mamy wiedzieć, jakie tytuły wybrać? Unikaj list przebojów Producenci gier doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nie każdy rodzic czy członek rodziny szukający prezentu dla najmłodszych zna się na współczesnych grach komputerowych. Teoretycznie najłatwiej byłoby kierować się po prostu listami przebojów – w końcu chcemy kupić taki tytuł, z którego latorośl będzie czerpać radość przy zabawie. Topowe pozycje okupują jednak przeważnie gry drastyczne, przeznaczone dla dorosłych, jak na przykład obecnie „Fallout 4”, pełne widowiskowych, groteskowych niemal, ale przede wszystkim ogromnie brutalnych scen zabójstw.Gry dla najmłodszych nie mają takiej siły przebicia. Bardzo rzadko zdarza się, by jakiś tytuł zyskał ogromną popularność także wśród dorosłych graczy, przez co miałby szansę zaistnieć w rankingach i zestawieniach. Ostatnim tego typu przypadkiem są przygody kultowego już szmacianego bohatera, lalki Sackboy, z gry „Little Big Planet 3”. Sympatyczny stworek zaskarbił sobie sympatię graczy na całym świecie niezależnie od wieku, a co za tym idzie – okupuje pierwsze miejsca list przebojów. Ten tytuł na pewno idealnie nada się dla najmłodszych. Przemoc jest tu tylko symboliczna. Wskaźnik PEGI Z pomocą zdezorientowanym dorosłym szukającym gry dla dzieci przychodzi wskaźnik PEGI, czyli Europejski System Klasyfikacji Gier (Pan European Game Information). Powstał w 2003 roku i stosuje go ponad 30 krajów, w tym Polska. Producenci gier i konsol umieszczają na opakowaniach swoich produktów wskaźnik (zwany z angielskiego ratingiem PEGI), dzięki któremu możemy zorientować się, czy dana produkcja będzie odpowiednia dla naszej pociechy.Oznaczeń PEGI należy szukać z przodu i z tyłu opakowania. Podstawowych wersji znaczków – określeń kategorii – jest pięć. Każda z nich to konkretny kolor połączony z cyfrą sugerującą minimalny wiek gracza. Są to więc odpowiednio zielona trójka i siódemka, żółta dwunastka i szesnastka oraz czerwona osiemnastka. Co oznaczają poszczególne kategorie? Trójka oznacza, że dana gra będzie idealna dla dziecka niezależnie od wieku. Przemoc jest jedynie symboliczna lub nie występuje wcale. Jeżeli się pojawia, to w nierealistycznym kontekście, komiksowym świecie – myślmy regułami świata kreskówek. Idealnym przykładem serii gier, które oddają to, czego możemy się spodziewać przy ratingu PEGI na poziomie trójki, są wszystkie tytuły LEGO bazujące na znanych licencjach filmowych, jak na przykład „LEGO Star Wars”. Przemoc, choć występuje, pokazana jest w komiksowy, zabawny, delikatny sposób, bez jakiejkolwiek brutalności. Postacie są złożone z klocków i od ciosów po prostu się rozpadają, wydając przy tym zabawne dźwięki. Nawet złym przeciwnikom nie robimy tak naprawdę krzywdy, raczej doprowadzamy do sytuacji, w których daje się ich schwytać. To właśnie tytuły z PEGI 3 będą najbezpieczniejszym wyborem zarówno dla najmłodszych, jak i nieco starszych dzieci, którym jednak nie chcemy serwować żadnych, nawet nieznacznie brutalnych treści. Siódemka oznacza nieco wyższy poziom dosłowności w ukazywaniu przemocy lub obecność scen, które mogłyby przestraszyć młodszego odbiorcę. Dwunastka dopuszcza sporadyczne występowanie wulgaryzmów i znów nieco zwiększa poziom brutalności. I tak dalej. Oprócz podstawowych kategorii PEGI wprowadził też system dodatkowych znaczków, które pozwalają zapoznać się z tym, co mniej więcej dana gra w sobie zawiera. Komiksowe dymki z wykrzyknikami sugerują wulgarny język. Ikona pająka ostrzega, że pewne sceny mogą dziecko przestraszyć. Pora na zakupy Gry to świetna zabawa. Większość produkcji dla dzieci pozwala na dodatek bawić się w kilka osób. Dla dziecka prawdziwą frajdą będzie pokonywanie przeszkód i przeciwników wspólnie z osobą, od której dostało dany tytuł na prezent. Czy będzie to walka z ludzikami z klocków LEGO, czy fantazyjnymi stworkami ze świata Sackboya, a może jeszcze inny rodzaj zabawy – zależy już tylko od Ciebie!
Jak wybrać bezpieczne gry na konsolę dla dzieci?
Na zewnątrz robi się coraz cieplej, pora zatem schować grube ubrania głęboko do szafy i przygotować wiosenne stylizacje. W tym sezonie będzie królował modowy eklektyzm, zatem można zaszaleć w łączeniu wzorów i kolorów. Jak to zrobić, aby nie zaliczyć modowej wpadki? Najmodniejsze kolory wiosny 2016 Hitem tej wiosny niezaprzeczalnie będzie niebieski z różnymi jego odcieniami: od zdecydowanego indygo, przez głęboki turkus, aż po pastelowe i morskie odcienie. Taki trend będzie panował nie tylko w modzie, ale także w makijażu. Na pokazie Vivienne, Chanel czy domu mody Max Mara mogliśmy podziwiać zdecydowany i odważny makijaż oczu wykonany niebieskimi cieniami lub kredką. Mocny make-up to jednak propozycja głównie na wieczór lub specjalne okazje. Niebieski doskonale współgra z kolorami ziemi, czyli pustynną szarością, pastelowym żółtym i cegłą (persymona), które promowali chociażby: John Galliano, Roch, Lanvin, Calvin Klein czy Saint Laurent. W najnowszych trendach znajdziemy także koral i mocny burgund. Postaw na kontrast! Cytrynowa koszula doskonale zgra się z turkusową spódnicą lub jeansami, a do ceglastej sukienki swobodnie możesz założyć szary żakiet. Burgundowy kardigan można narzucić na bluzkę w kolorze szarym, do tego spodnie indygo i mamy stylowy, niebanalny strój. Najmodniejsze wzory wiosny 2016 Paski wracają do łask! Moda na paski powraca cyklicznie i w tym roku również będziemy tego świadkami. Na pokazach mody u Antonio Marrasa i Pierre’a Balmain mogliśmy zobaczyć szerokie pasy w talii (które pasują do topów oversize, płaszczy, spodni z wysokim stanem i spódniczek mini), w kolekcji Jonathana Saundersa pojawiły się paski w kolorach tęczy, u Prady obecne były w tercecie: biały, żółty i czarny. Z kolei u Christiana Diora mogliśmy podziwiać wertykalne paski, a u Stelli McCartney – cukierkowe. Jak nosić ubrania w paski? Jeżeli jesteś szczupła, możesz pozwolić sobie na poziome pasy. Optycznie dodadzą one centymetrów w talii i biodrach. Będąc osobą „przy kości”, lepiej zrezygnować z tego modelu (ewentualnie możemy wybrać gęste i drobne prążki). Przy takim typie sylwetki odpowiedniejsze będą podłużne paski, które wysmuklą sylwetkę. Oprócz pasków swój renesans będzie przeżywała krata. Ten wzór zawdzięcza popularność stylowi grunge z początku lat 90. Wiosną modne będą sukienki wyglądające tak, jak by były uszyte z kraciastych koszul, do których można założyć zarówno martensy, jak i obuwie sportowe. Kratę możesz użyć także w dodatkach – szalu, pasku czy torbie. Dzięki temu w subtelny sposób przemycisz do swojej stylizacji obowiązujące trendy. Na pokazach Jason Wu czy Michaela Korsa mogliśmy zobaczyć jeszcze inny motyw, tak dobrze nam znany ze stylu romantycznego lub boho – kwiaty. Kwiatowe nadruki na kurtkach sportowych typu bomber mogliśmy zobaczyć na pokazie marki Victioria Beckham. Wiosną wybieraj tkaniny przypominające malarskie płótno. Projekty Chanel, Dolce & Gabbana oraz Prabal Gurung wyglądały niczym obrazy impresjonistów. Sukienki barwnie maźnięte pędzlem, bluzy w abstrakcyjne, kolorowe motywy, a nawet farbowane spodnie – takie stroje powinny znaleźć się w twojej szafie. Przygotowując wiosenne stylizacje, pamiętaj, że najważniejszy jest dobry smak. O ile kolory można łączyć ze sobą w dość odważny sposób, to kiedy zestawimy ze sobą kilka wzorzystych elementów garderoby, możemy wyglądać po prostu komicznie. Strój wiosenny powinien być świeży i energetyzujący, w końcu wszystko budzi się do życia i twoja szafa powinna odetchnąć po zimowym marazmie.
Najmodniejsze wzory i kolory tej wiosny. Jak je łączyć?
Marzeniem każdego handlarza jest znaleźć się w miejscu, w którym będzie miał zapewniony stały przychód i zyska duży prestiż. Takim handlowym Eldorado jest „Dolina kupców”, gdzie mieści się gildia znakomitych handlarzy. Wymiana towarów, bezwzględna walka o klienta, zarządzanie zasobami i planowanie godne najlepszych strategów. „Dolina kupców” to przepięknie ilustrowana gra karciana, która wprowadza graczy do świata deckbuildingu (budowania talii) w klimacie zaciętej rywalizacji. Czy szare komórki zaznają przeciążenia? Czy będzie łatwo i przyjemnie? Czy emocje sięgną zenitu? Wszystko po kolei… Wnętrzności i przygotowanie do gry W pudełku zamknięto 110 kart, a wśród nich jest 6 talii zwierząt (każda po 15 kart): Przyjacielskie Pandy, Energiczne Papugi, Zaradne Wiewiórki, Przebiegłe Szopy, Beztroskie Oceloty i Sprytne Kameleony oraz 20 kart Rupieci. Poza tym do dyspozycji graczy oddano jeszcze planszę Rynku i kostkę Ocelota (wykorzystywaną z talią Beztroskich Ocelotów). O klimacie gry stanowią przepiękne grafiki na kartach, które nadają grze lekkości. Gra jest przeznaczona dla 2 do 4 graczy w wieku co najmniej 10 lat. Ze względu na szczegółowe i dość obszerne opisy umieszczone na kartach wymagana jest tutaj dobra umiejętność czytania, więc dzieci powinny mieć opanowaną tę umiejętność (bez tego nie za bardzo da się grać). Na początku trzeba wybrać talie, które zostaną użyte do gry. Ich liczba musi być o jeden większa od liczby graczy biorących udział w rozgrywce. Później dostają oni po jednej karcie o wartości „1” z każdej talii i uzupełniają ich liczbę do 10 (kartami Rupieci). Tasujemy je i dobieramy 5 sztuk na rękę, a pozostałe tworzą talię gracza. Resztę kart zwierząt należy potasować, 5 z nich wyłożyć w odpowiednich miejscach na planszy Rynku, a resztę położyć w postaci zakrytego stosu. Przebieg rozgrywki Zadaniem graczy jest stworzenie własnego straganu składającego się z 8 stosów kart o rosnącej wartości. Zaczynamy od „1”, przechodząc kolejno do „8”. Istotne jest to, że stosy muszą być tworzone po kolei (zawsze o jeden większy) i nie można żadnego pominąć. Każdy gracz w swoim ruchu może wybrać 1 akcję z 4 dostępnych: kupienie karty z planszy Rynku – używając karty z ręki, można nabyć jedną z kart widocznych na planszy. Koszt jej zakupu pokrywa się dowolną liczbą kart, a ich łączna wartość musi odpowiadać cenie karty; zagranie karty Triku – można wyłożyć kartę z ręki i wykonać działanie na niej opisane, a potem przechodzimy do jeszcze jednej akcji; stworzenie stosu na straganie – do budowy straganu nie można używać kart Rupieci (wyjątkiem może być działanie kart Triku, które na to pozwalają). Do budowy stosu o określonej wartości może posłużyć kilka kart, jednak muszą być w tym samym kolorze; odrzucenie kart z ręki i dobranie nowychze swojej talii gracza. Każdy gracz na zakończenie swojego ruchu dobiera karty, aby mieć 5 sztuk w ręce, i uzupełnia puste pola, które pojawiły się na planszy Rynku. Kto pierwszy stworzy ósmy stos na swoim straganie, ten wygrywa. box:imageShowcase box:imageShowcase Podsumowanie „Dolina kupców” jest ekonomiczną grą karcianą o w miarę prostych zasadach.Kluczem do dobrej strategii jest skompletowanie talii najbardziej przydatnych kart i zbudowanie straganu w przyśpieszonym tempie. Podstawa to analiza, wyczucie przeciwników, planowanie i działanie w odpowiednim czasie, a nawet przeszkadzanie przeciwnikom. Jednym słowem, bez zmyślnego kombinowania daleko nie zajdziemy. Dla mniej doświadczonych graczy tytuł jest świetnym przygotowaniem do gier z kategorii deckbuildingu, np. „Dominiona”. Gra znakomicie wypada w rozgrywkach z różną liczbą graczy, a te toczą się szybko i w miarę dynamicznie. „Dolina kupców” jest znakomicie wykonana, a szczególną uwagę zwracają bajkowe grafiki na kartach. Możliwość zmieniania talii zwierząt powoduje, że gra staje się bardzo regrywalna i sprawdza się zarówno jako przystawka, jak i danie główne.
„Dolina kupców” – recenzja gry
Współczesny poradnik dla wszystkich. Radzi, jak pokonywać trudności losu związane z nietolerancją i stereotypami, a głównym jego założeniem jest przekonanie czytelnika o tym, że wszyscy ludzie są tacy sami. Tolerowanie różnic W dzisiejszych czasach problem nietolerancji rośnie na wszystkich płaszczyznach. Nie lubimy odmienności ras, innych orientacji seksualnych czy niecodziennych pragnień – tego, co nie wpisuje się w przyjęte w społeczeństwie kanony. „Tęczowa książeczka” wprowadza czytelnika w świat homoseksualistów i ludzi o niestandardowych orientacjach. Jest dobrym wyborem zwłaszcza dla osób młodych, które dopiero poznają swoją seksualność i mogą mieć z nią problemy. Jeśli jednak jesteś osobą dorosłą, masz rodzinę i dzieci, to ta książka też jest dla Ciebie. Nauczy Cię bowiem zrozumienia wobec ludzi, którzy nie urodzili się po to, aby poszerzać populację na świecie. Treść na plus Lektura ma zachęcający tytuł. Jest zabawny, dodaje lekkości tematowi odmienności seksualnych. Całość również opisana jest humorystycznie, co może okazać się pomocne w interpretowaniu treści. Szczególnie, jeśli po książkę sięga młoda osoba, mająca problemy z wyrażeniem siebie. Dorastanie to bardzo ciężki okres w naszym życiu, a jeśli w dodatku ma się niesprecyzowaną orientację lub taką, która różni się od „normalnej” – jest podwójnie ciężko. James Dawson skupia się na tym, aby odbiorca wiedział, że niezależnie od tego, jaki jest i co czuje – nie jest gorszy od sąsiada czy kolegi ze szkolnej ławki. Czytając książkę Dawsona, zastanawiałam się, czemu takie książki nie są cytowane w szkołach? Młodzi ludzie nie interesują się szkolnymi lekturami opisującymi zamierzchłe czasy, ale może zainteresowaliby się czymś, co dotyka współczesności. Może gdyby było inaczej, młodzież byłaby wobec siebie łagodniejsza i bardziej wyrozumiała. Jak widać, rodzice nie zawsze potrafią nauczyć swoich wychowanków tolerancji, a co gorsza – uczą jej braku. Żyjemy w świecie, w którym homoseksualistów czy transseksualistów jest coraz więcej, a wydaje się, że zrozumienie ich odmienności jest coraz mniejsze. Ludzie, którzy czują inaczej, mają powody, aby się z tego cieszyć, i właśnie tego uczy „Tęczowa książeczka”. Uważam, że autor zrobił dużo dobrego, pisząc na ten temat. Nie wiem, czy każdy, kto ją przeczyta, zrozumie, jak ważny jest szacunek do samego siebie i do drugiego człowieka, bez względu na to, kim się jest. Jeśli więc czujesz się inny niż reszta otaczających Cię ludzi, spróbuj przeczytać książkę Dawsona, a możesz wiele zyskać. Jeśli chcesz zrozumieć tęczowy świat i nie czujesz granic pomiędzy nim a Twoim, to ta książka na pewno Ci się spodoba. Możesz ją także polecić znajomym na rozluźnienie… Źródło okładki: www.wydawnictwo.krytykapolityczna.pl
„Tęczowa książeczka” James Dawson – recenzja
Każdy samochód wymaga odpowiedniego przygotowania do zimy. Czy wymiana opon na zimowe i skrobaczka w aucie wystarczą? Zapewne nie. Oto kilka porad, jak potraktować wiekowy samochód, aby zimą cię nie zaskoczył. Zadbaj o lakier! box:offerCarousel Przed zimą warto dokładnie umyć samochód i sprawdzić stan nadwozia. Pozwoli to na wykrycie korozji. Radzimy właśnie teraz ją usunąć, gdyż sól może spowodować jeszcze większe szkody. Aby lakier był dobrze zabezpieczony, warto nałożyć warstwę wosku, ponieważ brud nie będzie tak łatwo przylegał, a i samo mycie stanie się łatwiejsze. Zabezpiecz uszczelki! box:offerCarousel Zimą często pojawia się problem z przymarzaniem uszczelek do metalowych części karoserii. Aby tego uniknąć, należy zabezpieczyć uszczelki specjalnym silikonem. Dzięki temu guma wolniej się starzeje, a dodatkowo drzwi nie przymarzają do uszczelki. Wymień opony na zimowe! box:offerCarousel Jak wiadomo, zimowe opony gwarantują bezpieczniejszą jazdę o tej porze roku. Zapewniają lepszą trakcję na śniegu oraz błocie pośniegowym, a także krótszą drogę hamowania. Pamiętaj, że bieżnik opon zimowych powinien mieć minimum 4 mm. Sprawdź płyny eksploatacyjne! Wymiana płynu do spryskiwaczy to łatwa czynność. Należy zużyć płyn letni i dopiero wtedy napełnić zbiorniczek płynem zimowym. Następnie warto uruchomić spryskiwacze, aby resztki letniego płynu, które znajdują się w przewodach czy dyszach spryskiwaczy, zostały zastąpione zimowym. Warto również sprawdzić odporność na niskie temperatury płynu chłodniczego. To kosztuje niewiele, a jest bardzo ważne, zwłaszcza w wypadku starszych aut. Zamarznięcie płynu chłodniczego może bowiem wyrządzić bardzo kosztowne szkody. Zweryfikuj kondycję akumulatora! box:offerCarousel Akumulator, szczególnie zimą, bywa najczęstszą przyczyną problemów z odpaleniem silnika. Zatem aby uniknąć niemiłych niespodzianek, należy wykonać pomiar ładowania prądu oraz sprawdzić, czy klemy są czyste i nie zaśniedziały. W najgorszym przypadku trzeba wymienić akumulator na nowy. Sprawdź stan wycieraczek! box:offerCarousel To właśnie zimą wycieraczki wykonują najcięższą pracę. Aby dobrze spełniały swą funkcję, trzeba sprawdzić, czy są sprawne i czy ich gumowe pióra nie zostały uszkodzone. Zużyte wycieraczki niekiedy głośno pracują, a nawet uszkadzają szybę. Wymiana wycieraczek na nowe zapewnia lepszą widoczność i komfort jazdy podczas opadów. Wymień dywaniki na gumowe! Dywaniki gumowe mają specjalne krawędzie, które zatrzymują wodę wnoszoną na butach do auta. Dzięki temu woda nie przedostaje się do wykładziny podłogowej. Dodatkowo gumowe dywaniki są dość tanie. Udaj się do mechanika – sprawdź stan hamulców! To bardzo ważne, aby hamulce były sprawne, szczególnie zimą. Mechanik sprawdzi również stan amortyzatorów oraz zawieszenia. Zwróć także uwagę na zbieżność kół, bo niewłaściwe ustawienie może utrudnić poruszanie się po śliskich nawierzchniach. Wymień żarówki! box:offerCarousel Stan reflektorów i znajdujących się w nich żarówek również wymaga kontroli. Zimą często podróżujemy po zmierzchu, zatem oświetlenie powinno być w pełni sprawne. Wymiana żarówek pozwoli na bezpieczniejszą jazdę. A dodatkowo warto wyregulować światła, aby nie oślepiać innych kierowców. Co warto mieć w aucie zimą? Jest kilka rzeczy, które warto mieć w samochodzie. Na pewno zaliczają się do nich: linka holownicza, kable rozruchowe, skrobaczka do szyb, odmrażacz do zamków, latarka, prostownik oraz apteczka. Odpowiednie przygotowanie starego auta do zimy może ci oszczędzić niemiłych sytuacji. A dodatkowo wyposażenie go w niezbędne akcesoria sprawi, że zima nie będzie taka straszna. To istotne, gdyż podróżując nierzadko w trudnych warunkach drogowych, musisz mieć pewność, że twój pojazd jest sprawny i możesz czuć się w nim bezpiecznie.
Stare auto – jak je przygotować, by przetrwało zimę
Komputer to dzisiaj nieodzowne wyposażenie każdego domu. Co więcej, każdy użytkownik chciałby mieć swojego własnego PC-ta. To może mieć spory wpływ na rachunki za prąd. Jednak wystarczy kupić urządzenia energooszczędne, aby nasz portfel nie ucierpiał tak bardzo. Komputery to dzisiaj jedne z tych urządzeń, które mają największy wpływ na zużycie energii w naszych domach. Często są uruchomione po kilka godzin dziennie. Coraz częściej można spotkać się też z sytuacji, że w gospodarstwie domowym są dwa, trzy, a czasami nawet i cztery PC-ty. Właśnie dlatego warto zainteresować się modelami, które są szczególnie energooszczędne, aby korzystanie z nich nie odbiło się za bardzo na domowym budżecie. Laptop Nie każdy potrzebuje od razu komputera stacjonarnego z osobnym monitorem. To najczęściej zestawy zarezerwowane dla graczy lub osób wykorzystujących PC-ta to konkretnej, wymagającej pracy, np. grafika. Większość osób w pełni zadowoli się laptopem, który sprawdzi się zarówno do pracy biurowej, zabawy (np. oglądania filmów i seriali) czy też przeglądania zasobów światowej sieci internetowej. Bez problemu notebooka możemy też zabrać wszędzie ze sobą, np. na kanapę w salonie lub do łóżka w sypialni. Dlaczego o tym wspominamy? Ponieważ laptopy z natury są dużo bardziej energooszczędne w porównaniu do komputerów stacjonarnych. Co prawda mają z reguły mniej wydaje podzespoły, ale wciąż one są wystarczające do większości codziennych zadań (poza grami). Szczególnie dobrze pod tym względem wypadają tzw. ultrabooki, które są nie tylko lekkie i cienkie, ale też nie mają wielkiego apetytu na prąd. Najnowsze konstrukcje są w stanie działać nawet 8-12 godzin na jednym ładowaniu akumulatora, więc energię z gniazdka pobierają tylko w trakcie ładowania. A nawet gdyby cały czas były podłączone do prądu, to i tak będą dużo bardziej energooszczędne od zestawów stacjonarnych. Oczywiście im wydajniejszy laptop, tym więcej energii będzie pobierać. Najbardziej energooszczędne są urządzenia z procesorami Intel Core z literą U na końcu. To konstrukcje niskonapięciowe, które mają mały apetyt na energię. Zdecydowanie mniej prądu zużyją też modele ze zintegrowaną kartą graficzną. Ich wydajność wystarczy to codziennego użytkowania komputera, ale np. do gier będziemy już potrzebować dedykowanej grafiki. Im wydajniejsza ona będzie, tym więcej energii zużyje. Nie można też zapominać o ekranach. W komputerach przenośnych to element nieodzowny. W niewielkim uproszczeniu można przyjąć, że im mniejszą mają przekątną i rozdzielczość, tym mniej energii zużyją. Komputer stacjonarny Wiemy już, że komputery stacjonarne z reguły pobierają więcej energii od laptopów. Nie oznacza to jednak, że nie da się kupić zestawu, który będzie oszczędny. Ale w tym przypadku trzeba liczyć się z pewnymi ograniczeniami. O energooszczędnym komputerze stacjonarnym powinni zapomnieć gracze oraz osoby o dużych wymaganiach, np. wspominani graficy, projektanci, architekci lub osoby zajmujące się obróbką wideo. Niestety, ale jeśli oczekujemy wyższej wydajności, to musimy liczyć się z wyższymi wydatkami za prąd. Dopiero jeśli komputer ma być do multimediów, pracy biurowej i przeglądania internetu, to da się zaoszczędzić na rachunkach. W pierwszej kolejności można zrezygnować z karty graficznej. Większość dzisiejszych procesorów ma wbudowane proste układy zintegrowane, które sprawnie radzą sobie z renderowaniem obrazu, a nawet odtwarzaniem filmów w wysokich rozdzielczościach. Dedykowane karty graficzne, szczególnie te dla graczy, to najbardziej prądożerne podzespoły w całym zestawie. Zrezygnowanie z grafiki, jeśli nie jest nam szczególnie potrzebna, to najprostszy sposób na oszczędność. Jeśli nie jesteśmy w stanie tak postąpić, to im słabsza grafika, tym mniej prądu zużyje, np. GTX 1080 Ti potrzebuje więcej energii niż GTX 1050 Ti. Na szczęście kolejne generacje, pomimo dużo wyższej wydajności, nie mają większego apetytu na energię. To zasługa coraz lepszej technologii, a przede wszystkim niższej litografii. Nie musimy też od razu inwestować w procesory pokroju Core i7 lub Ryzen 7, czyli te najwydajniejsze. Wiadomo, że oferują one największą moc obliczeniową, ale także potrzebują najwięcej energii do działania. W większości przypadków w zupełności wystarczą układy Core i5, Ryzen 5 lub nawet Core i3 i Ryzen 3. Warto też pamiętać, że napędy SSD, chociaż sporo droższe, również zużywają mniej energii niż HDD. Różnice są jednak minimalne, więc nie ma to wielkiego przełożenia na rachunki. Niestety, zużycie energii w komputerach idzie w parze z ich wydajnością. Jeśli najważniejszym aspektem są dla nas niskie rachunki za prąd, to powinniśmy zainwestować w nieco słabsze konstrukcje z wolniejszymi procesorami i słabszymi kartami graficznymi, bo to właśnie te dwa elementy zużywają najwięcej energii. Pamięć RAM, dyski twarde, a nawet płyty główne to niewielki ułamek całkowitego zapotrzebowania PC-ta na prąd.
Energooszczędne komputery – na co zwracać uwagę?
Jeśli jeszcze nie masz żadnego pomysłu na prezent dla swojego dziecka, a na myśl o poszukiwaniu tego jednego, wyjątkowego hitu dopada cię ból głowy, przychodzimy z pomocą, bo dokładnie wiemy, o czym marzy twój starszak! A ponieważ do świąt pozostało już niewiele czasu, sprawdź, co warto wybrać. Zestawy kreatywne Kreatywne zestawy cieszą się ogromną popularnością wśród dzieci, zwłaszcza starszaków. Uwielbiają one tworzyć własne, artystyczne dzieła i pokazywać je sobie nawzajem. Wręcz kochają tworzenie dla innych, zwłaszcza rodziców, dziadków i cioć. Własnoręcznie zrobiony przez dziecko prezent może być świetnym upominkiem gwiazdkowym dla każdego członka rodziny. A co dzieci mogą stworzyć dzięki zestawom? Przede wszystkim wszelkiego rodzaju biżuterię. Zestawy do tworzenia biżuterii, zarówno z gumek, jak i koralików, to pasja nie jednej dziewczynki. Dostępne są zarówno zestawy dla początkujących, jak i woreczki z samymi ozdobami, które poszerzą asortyment małej artystki. Dziewczynki zainteresują także zestawy do tworzenia fryzur i czesania włosów. Świetnie sprawdzą się one na prezent dla rodzeństwa, np. dwóch sióstr. Chłopcom zapewne bardziej niż koraliki spodobają się eksperymenty. Dlatego też zestaw małego chemika będzie strzałem w dziesiątkę dla ucznia, który pasjonuje się nauką. Dobrym wyborem będzie także zestaw majsterkowicza czy zestaw małego konstruktora. Ten ostatni posiada zabawkowe narzędzia, dzięki którym można stworzyć własne pojazdy, roboty, czy budowle. Tego rodzaju zabawy pobudzają wyobraźnię i szybko się nie nudzą, bowiem można się bawić nimi zarówno w pojedynkę, jak i z najbliższymi. Rodzinne chwile Dla tych, którzy stawiają na wspólną zabawę polecane są wszelkiego rodzaju gry rodzinne i klocki. Jeśli sądzisz, że klocki dla starszaka to prezent po terminie, mylisz się. Klocki nie są domeną maluchów, ale też starszych dzieci. Wśród tych dla uczniów królują oczywiście klocki Lego. Chłopcy pokochają zestaw Lego Technic, który zagwarantuje im wiele pozytywnych emocji podczas tworzenia własnych maszyn. Dziewczynkom na pewno spodobają się zestawy z bohaterkami ulubionych bajek Disneya, np. z Meridą Waleczną, Księżniczkami, czy Krainą Lodu. Warte uwagi są także puzzle, zarówno te klasyczne, jak i 3D. Puzzle 3D pozwalają na układanie budowli, które nie są płaskim obrazkiem, tylko bryłą. Ozdobią biurko czy stolik w pokoju dziecka, a dodatkowo poszerzą zakres jego wiedzy, ponieważ pozna historię danego zabytku. Pomysły na prezent dla chłopca Jeśli jeszcze nie znalazłeś idealnego prezentu dla swojego syna, zastanów się, co go interesuje i jaki rodzaj zabawek lubi najbardziej. Wielu chłopców marzy o konstruowaniu latających maszyn. To marzenie może się spełnić, bowiem modele do sklejania przeżywają swój renesans. Wśród nich znajdziemy nie tylko samoloty, ale także okręty. Jednym z hitów, który co roku podbija serca tysięcy chłopców jest elektryczna kolejka, o której marzy większość chłopców. Podobnie jest ze zdalnie sterowanymi samochodami, robotami, a także słuchawkami z odtwarzaczem. Jeśli twoje dziecko uwielbia elektroniczne gadżety, postaw na przenośną konsolę. Najciekawsze prezenty dla dziewczynek Szukając prezentu dla dziewczynki, warto rozejrzeć się za tym, co jest praktyczne i modne, bowiem ten rodzaj prezentów ucieszy je najbardziej. Przykładem mogą być np. włochate nauszniki, młodzieżowy portfel, np. Nici, włochaty piórnik (modne są te z kocimi oczami), czy szkatułka. Dobrym pomysłem jest także szkolny kalendarz młodzieżowy. Jeśli jednak szukasz prezentu z kategorii zabawkowo-edukacyjnej, wybierz uroczego stworka Furby. Ta zabawka to interaktywne zwierzątko, które ma swoją osobowość i uwielbia się bawić. Co więcej, jest kompatybilny ze smartfonem dzięki aplikacji na Androida, która rozszerza możliwości zabawy.
Gwiazdkowe hity, które zachwycą starszaka
Czy w przypadku odstąpienia od umowy muszę zwrócić koszty wysyłki Kupującemu, jeśli ten skorzystał z Allegro Smart! Sprawdź odpowiedź w Pomocy Allegro. Kiedy kupujący wypełni formularz odstąpienia od umowy na jego koncie Allegro, wyślemy do Ciebie powiadomienie. Znajdziesz w nim informację, czy Klient skorzystał z dostawy Allegro Smart! W takim przypadku nie zwracaj pieniędzy za koszt dostawy. Jeśli zwrócisz pieniądze za przedmioty przez Allegro Finanse, to proces przebiegnie automatycznie - kupujący otrzyma tylko kwotę odpowiadającą wartości zakupionych przedmiotów.
Czy w przypadku odstąpienia od umowy muszę zwrócić koszty wysyłki Kupującemu, jeśli ten skorzystał z Allegro Smart!
Dom, domek, domeczek… Dla niektórych mały, dla innych duży. Drewniany, betonowy lub ceglany. Każdy ma inną wizję swojego domostwa, a jego wystrój zależy od wyobraźni właściciela. I właśnie taką skomplikowaną aranżacją gracze będą mogli się zająć podczas rozgrywek w „Domek”. Jakie pokoje się w nim znajdą, co będzie na ścianach i jakie dodatki wybierzemy? To, czy będzie stylowo, praktycznie, a może kiczowato, zależy od naszej kreatywności i strategii działania… Zawartość i przygotowanie do gry W średniej wielkości pudełku znajdziemy: 4 plansze domów, tor dobierania kart, znacznik pierwszego gracza, 10 żetonów wyposażenia, 4 płytki pomocy, talię kart pomieszczeń oraz talię kart dodatków. Grafiki na kartach są niczym z bajkowych wystrojów wnętrz. Od razu chciałoby się za nie chwycić i wypełnić nimi swój dom marzeń. Elementy są bardzo dobrej jakości i przede wszystkim cieszą oko. Gra jest przeznaczona dla od 2 do 4 graczy w wieku co najmniej 7 lat. Na początku każdy otrzymuje planszę Domku i płytkę pomocy. Na środku kładziemy tor dobierania kart. Tasujemy karty dodatków i umieszczamy je zakryte na polu A. Potem wykładamy 4 odkryte karty w odpowiednich miejscach. Tak samo tasujemy talię pomieszczeń i układamy ją zakrytą na polu B, a następnie odkrywamy 5 kart. Ustawiamy jeszcze z boku żetony wyposażenia i możemy ruszać do boju – znaczy się – budowania domków… Przebieg rozgrywki Gra trwa przez 12 rund, więc każdy będzie miał dużo czasu na stworzenie swojego domu marzeń. Zaczynając od pierwszego gracza, każdy w swoim ruchu bierze parę kart z toru kart dobierania. Kartę pomieszczenia od razu układa na swojej planszy, a z kartą dodatków postępuje według jej opisu. Dlatego przy dobrej umiejętności czytania ze zrozumieniem nie trzeba się uczyć zasad na pamięć. Dzięki wzięciu karty pomieszczenia nad „pierwszym graczem” możemy zyskać prawo pierwszeństwa w kolejnej rundzie. W sytuacji, gdy nikt się na to nie zdecyduje, kolejność pozostaje bez zmian. Po wybraniu kart przez wszystkich graczy resztę pozostałą na torze dobierania odrzucamy na bok i wypełniamy tor nowymi kartami. Tym sposobem rozgrywka będzie się toczyć przez kolejne rundy. Przy rozmieszczaniu kart pomieszczeń warto zwrócić uwagę na kilka zasad. Każdy domek składa się z trzech poziomów: piętra, parteru i piwnicy lub garażu. Dokładając kartę pomieszczenia, musimy pilnować, aby pod nią nie było pustego pola. W końcu nic nie zawiśnie w powietrzu. Każde wnętrze w domku ma na planszy oznaczoną maksymalną wielkość i nie możemy jej zwiększyć poprzez dokładanie nadprogramowych kart. Tym sposobem może dojść do tego, że karta pomieszczenia, którą będziemy musieli zabrać z toru dobierania, nie będzie pasowała do naszego domku. Kładziemy ją wtedy zakrytą i nie da ona żadnych punktów na koniec gry. Oczywiście po 12 rundach przechodzimy do podliczenia punktów za swoje dzieła. Dostajemy punkty za pomieszczenia, wyposażenie, karty pomocników i dodatkowe premie. Koniec końców gracz z największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą. Podsumowanie „Domek” jest typową grą rodzinną, która zapewni chwilę integracji i zabawy nad stołem. Jej zasady są nieskomplikowane, a rozgrywki w miarę krótkie i dynamiczne. Sama gra toczy się dość strategicznie, bo od decyzji graczy przy dobieraniu kart i wizji ich domu będą zależeć ostateczne punkty. Modyfikacja działań przy partiach w dwie i trzy osoby powoduje, że gra wypada świetnie niezależnie od liczby graczy. Grafika i klimat odpowiada typowo kolorowej i spokojnej planszówce rodzinnej, więc jak najbardziej jest to grono, które świetnie odnajdzie się nad „Domkiem”.
„Domek” – recenzja gry
Woda w baku? Przecież tam powinno być tylko paliwo i nic innego! A jednak w bakach naszych aut zawsze pływa trochę wody. Nie pozostaje to bez wpływu na stan silnika i samego baku. Jak się z tym rozprawić? Wyjaśnijmy najpierw, skąd bierze się tam woda. Nie jest to, jak niektórzy mogliby sądzić, wynik „chrzczenia” paliwa przez nieuczciwych sprzedawców. Wręcz przeciwnie – to efekt samego tankowania. Otóż w baku – oprócz paliwa – znajduje się powietrze. Nie jest ono sterylne, dostaje się przecież do środka przez wlew. Deszcz, śnieg, mgła to warunki, w których powietrze jest po prostu wilgotne i ta wilgoć zawsze się do baku dostanie. Nie da się tego uniknąć, warto jednak nie pozwalać jej dostawać się bezpośrednio do baku – na przykład uważać na zacinający deszcz czy śnieg. Wilgoć w baku może powodować jego korozję. Woda jest cięższa od benzyny, więc zbiera się na dnie zbiornika. Na dodatek im mniej paliwa jest w baku, tym więcej znajduje się w nim powietrza. Pusty bak to wręcz idealna pożywka dla korozji. Jak się tego ustrzec? Najprostszym sposobem jest... tankowanie do pełna. Ceny benzyny i ropy ciągle się zmieniają, ale i tak pozostają na razie na niewysokim poziomie. Tak zwane tankowanie „studenckie” (to określenie żartobliwe, a nie obraźliwe), czyli za 20 zł, 50 zł czy nawet za 100 zł, ma więc sporo minusów. Po pierwsze, sprzyja korozji baku. Po drugie zaś, daje złudne wrażenie oszczędności. Nic bardziej mylnego! Przecież auto spali tyle samo, tyle samo też w sumie zapłacimy za tankowanie. Warto więc choć raz przeboleć większy wydatek, zalać bak do pełna, pod korek, a następnie uzupełniać braki. Wyjeżdżone pół baku? Dolewamy do pełna. To takie odwrócenie „studenckiego” systemu. Chodzi o to, by bak zawsze był bardziej pełny, niż pusty. Woda w baku jest szczególnie uciążliwa zimą. Potrafi zamarznąć i w ten sposób zablokować przewody paliwowe lub filtr paliwa. Dlatego też szczególnie zimą warto mieć w nim jak najwięcej benzyny bądź ropy. Wilgoć niszczy nie tylko bak, korozji mogą ulegać również przewody paliwowe, pompa paliwa czy wtryskiwacze. Zimą auto z wodą w benzynie może mieć poważne problemy z uruchomieniem silnika – motor może się krztusić, zanim zapali. Nie jest to dla niego zdrowe. Co chroni przed wodą w zbiorniku? Oprócz tankowania do pełna warto okresowo wymieniać filtr paliwa. Jego zadaniem jest wychwytywanie nie tyle cząstek brudu, co wszelkich podejrzanych substancji. Przyjmuje się, że filtr paliwa należy wymieniać raz do roku, podobnie zresztą jak pozostałe filtry. Warto o tym pamiętać, szczególnie właśnie w kontekście zimy. Filtry paliwa nie są drogie, kosztują góra kilkadziesiąt złotych (o ile kupujemy dobre zamienniki, a nie części oryginalne). W niektórych samochodach zasilanych olejem napędowym znajdują się nawet specjalne zaworki przy filtrach umożliwiające po prostu spuszczenie zgromadzonej wody. Świetne rozwiązanie. Warto też pamiętać, że biopaliwa i paliwa z dodatkiem substancji pochodzenia organicznego mogą się mieszać z wodą, a wtedy ich kaloryczność potrafi się mocno zmniejszyć. Aby pozbyć się wody z baku, można wykorzystać specjalne dodatki do benzyny lub do oleju napędowego. Musimy przestudiować uważnie sposób działania owych specyfików – wiele z nich uszlachetnia paliwo, wiążąc wodę. Najważniejsze jest to, by wybrać środek jednego z renomowanych producentów, takich jak Motul, STP czy Valvoline, co do których można mieć pewność, że nie zaszkodzą silnikowi. O wilgoci w paliwie często zapominają właściciele aut zasilanych gazem – wszak benzyny potrzebują malutko, więc mało jej leją. To błąd, warto mieć pełny bak, by ustrzec się kłopotów z zapłonem czy rdzewiejącym zbiornikiem.
Jak walczyć z wodą w baku?
Montażownica do opon to marzenie każdego kierowcy uwielbiającego samodzielnie dłubać w swoim samochodzie. Jak wybrać właściwą? Przede wszystkim zauważmy, że jest to sprzęt dla dość zaawansowanych użytkowników. Naprawdę niewiele osób używa go amatorsko. Powód jest prozaiczny – koszty. Najprostsza manualna montażownica do oponkosztuje przynajmniej kilkaset złotych. Biorąc pod uwagę, że przeciętny kierowca wymienia gumy dwa razy do roku i wydaje na tę usługę – powiedzmy – łącznie 100 zł, to zakup zwróci mu się dopiero po kilku latach. No i trzeba pamiętać, że koło z tak wymienioną oponą trzeba jeszcze wyważyć. Poza tym trzeba mieć miejsce na jej przechowywanie – w garażu statystycznego Kowalskiego zajmie sporo przestrzeni. Komu więc może się przydać ten pozornie niepraktyczny sprzęt? Przede wszystkim osobom, które mają daleko do wulkanizatora. Do tej grupy można zaliczyć na przykład rolników, co jakiś czas wymieniających opony w różnych maszynach. Przyda się obieżyświatom, którzy potrzebują sprzętu do montażu opon terenowych – zwłaszcza ekstremalnych, których w zasadzie się nie wyważa. Zalety montażownic można docenić na budowach, sprawdzają się też u właścicieli quadów. No i oczywiście w warsztatach samochodowych – ale o tym za chwilę. Jak działa montażownica manualna? To proste urządzenie. Najpierw musimy zdjąć oponę z felgi. W tym celu wkładamy koło pod montażownicę i specjalną dźwignią (zwaną lemieszem) odrywamy brzeg opony od felgi. Potem zakładamy felgę na sztycę montażownicy i wieńczymy dzieło, kolejną dźwignią zdejmując luźną już oponę. Następnie zakładamy nową oponęi tą samą dźwignią umieszczamy ją na feldze. Przy odrobinie wprawy zajmuje to zaledwie kilka minut. Urządzenia manualne przydają się też w profesjonalnych warsztatach. Zalety takiej montażownicy – niski koszt i skuteczność – doceniają zarówno mechanicy, którzy stosunkowo rzadko zmieniają opony w autach klientów, jak i zapracowani wulkanizatorzy. Ci drudzy korzystają z nich „dodatkowo”, w gorących okresach, kiedy pod ich zakładami ustawiają się kolejki klientów i brakuje rąk do pracy. Rozwiązania profesjonalne Oczywiście do codziennej pracy używają zupełnie innych maszyn. Profesjonalne montażownice są wyposażone w silnik elektryczny, który obraca koło, oszczędzając czas i zmniejszając wysiłek pracownika. Często zespolone są z wyważarką do kół. Koszt takiego urządzenia to przynajmniej 3000 – 4000 złotych. Zaawansowane technologicznie maszyny takich firm jak Hofmannczy Wetrherkosztują od kilku, przez kilkanaście, po 30 tysięcy złotych. Są więc oferty na każdą kieszeń, zarówno dla małego, początkującego warsztatu, jak i dużego, wyspecjalizowanego serwisu. Podczas kupowania profesjonalnej montażownicy trzeba również pamiętać, że technika oponiarska idzie mocno do przodu i nasz sprzęt musi obsługiwać na przykład opony typu run flat lub gumy o nietypowych, niskich profilach. Montażownica we własnym garażu sprawdzi się tylko w tych przypadkach, gdy nie musimy wyważać koła. W przeciwnym razie trzeba do niej dokupić wyważarkę do kół, a to kosztuje od 2500 zł w górę. Zwróćmy też uwagę, że porządna wymiana opony wymaga użycia specjalnego rodzaju kleju, który nakłada się na krawędź gumy – tam, gdzie styka się ona z felgą. Ergo – we własnym samochodzie lepiej samemu nie wymieniać opon, lepiej zlecić tę czynność specjalistom.
Montażownica do opon. Jaką warto mieć w garażu, a jaką w warsztacie?
Czujnik prędkości koła (czujnik prędkości obrotowej koła, czujnik ABS) to jeden z podstawowych elementów zapewniających działanie najważniejszych systemów bezpieczeństwa w samochodzie. O jego istnieniu wielu kierowców dowiaduje się dopiero po zapaleniu się kontrolki systemów ABS albo ASR/ESP, informującej o ich awarii. Jakie są objawy uszkodzenia czujnika prędkości obrotowej koła? Jakie są powody uszkodzenia? Jak przebiega naprawa? Z jakimi kosztami trzeba się liczyć? W latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia rozpoczęła się rewolucja, która miała na celu zwiększenie bezpieczeństwa jazdy. Inżynierowie firmy Bosch wynaleźli system ABS, nad którym pracowali przez czternaście lat, zapobiegający blokowaniu się kół podczas hamowania. Jego zasadniczą częścią były czujniki prędkości obrotowej umieszczone na każdym z kół. ABS zadebiutował w 1978 roku. System zajmował dużo miejsca i był bardzo drogi. Dlatego też na samym początku trafiał na wyposażenie aut luksusowych – Mercedesa klasy S i BMW serii 7. Inżynierowie nie próżnowali i wprowadzali kolejne wersje systemu: mniejsze, mniej skomplikowane (mniejsza ilość kabli), tańsze i z większą liczbą funkcji (np. z rozdziałem siły hamowania). Produkcją ABS oraz czujników zajęły się też inne firmy z branży motoryzacji, co miało wpływ na spadek ceny i spopularyzowanie tego rozwiązania. Od wielu lat ABS jest standardowym elementem wyposażenia każdego nowego auta, bez względu na jego klasę. Na tym jednak rola czujników prędkości obrotowej kół (czujników ABS) się nie kończy. W 1986 roku inżynierowie firmy Bosch wynaleźli system ASR (system kontroli trakcji), zapobiegający poślizgowi kół napędowych (przede wszystkim w trakcie ruszania), a w 1995 roku układ ESP – zaawansowany system antypoślizgowy, ułatwiający jazdę po łukach i zakrętach, zapobiegający wpadnięciu w poślizg nadsterowny i podsterowny. ASR i ESP, tak samo jak ABS, korzystają z czujników prędkości obrotowej koła (a także z własnych). Historia powtórzyła się – najpierw systemy były drogie i dostępne tylko w najdroższych pojazdach. Obecnie można je znaleźć nawet na wyposażeniu tanich aut miejskich. Współczesne systemy ABS, ASR i ESP mają budowę modułową. Wszystkie, na swój specyficzny sposób, zajmują się regulacją siły hamowania. I wszystkie do właściwego działania potrzebują czterech sprawnych czujników prędkości obrotowej koła. Czujnik prędkości obrotowej koła i… system mierzący ciśnienie w ogumieniu Czujniki prędkości obrotowej koła (czujniki ABS) znalazły jeszcze jedno zastosowanie. Od kilku lat obowiązkowym elementem wyposażenia aut jest system kontroli ciśnienia w oponach. Stosuje się dwa rozwiązania – droższe, z nadajnikami na każdym wentylu i tańsze, działające w oparciu o system pośredni wykorzystujący czujniki prędkości obrotowej koła. Jak czujnik ABS może przydać się przy mierzeniu ciśnienia w oponie? Opona, w której znajduje się mniejsze ciśnienie, wykonuje mniejszą liczbę obrotów niż pozostałe, odpowiednio napompowane koła. I to jest wychwytywane przez system. Musimy przyznać to szczerze – system mocno niedoskonały. Ale nie to jest tematem naszego artykułu. Czujnik prędkości obrotowej koła – działanie Czujnik ABS zamontowany jest przy piaście koła albo przy przegubie homokinetycznym. Mierzy on prędkość danego koła od najmniejszych wartości i cały czas przekazuje te dane do sterownika ABS, a w nowszych autach do sterowników ASR, ESP i TPMS (ciśnienia w oponach). Jeśli zostanie wykryty poślizg któregoś z kół, sterowniki ABS lub ESP (ESP jest systemem nadrzędnym) powodują zamykanie albo otwieranie zaworów, blokujących lub umożliwiających dopływ płynu hamulcowego do poszczególnych zacisków hamulcowych. Zapewnieniem odpowiedniej ilości płynu i jego ciśnienia zajmuje się dodatkowa pompa przetłaczająca. Czujnik prędkości obrotowej koła – budowa Stosuje się wiele rodzajów czujników prędkości obrotowej koła, korzystających z różnych rozwiązań technicznych. Najtańsze i najprostsze są czujniki pasywne. Czujniki pasywne zbudowane są z magnesu trwałego oraz cewki nawiniętej na stały magnes. Na piaście koła zamontowany jest metalowy pierścień zębaty. Jego ruch (generowany przez ruch koła) powoduje zmiany w polu magnetycznym. Następuje zjawisko indukcji, wywołujące zmiany napięcia w czujniku. Zmiany te są odczytywane przez sterownik systemu ABS, ESP albo TPMS. Rozwiązanie to ma swoje wady, gdyż czujnik prędkości obrotowej koła nie działa przy bardzo małych prędkościach. Dlatego też zaprojektowano nową generację czujników prędkości koła, określanych jako aktywne. Są one w stanie generować sygnał nawet przy bardzo małej prędkości albo wtedy, gdy auto stoi. Dane są też o wiele dokładniejsze niż w przypadku czujników pasywnych, co pozwala na bardziej precyzyjne działanie układów ABS, ASR, ESP czy pasywnego TPMS. W przypadku czujników aktywnych dalej stosuje się pierścień zębaty, choć coraz więcej czujników korzysta z enkodera magnetycznego zintegrowanego z łożyskiem koła. W roli elementów aktywnych stosuje się czujniki Halla (z pierścieniem magnetycznym lub bez) albo magnetorezystancyjne czujniki AMR. Awaria czujnika prędkości obrotowej koła (czujnika ABS) – objawy Awaria czujnika powoduje zapalenie się kontrolki ostrzegawczej układu ABS lub układów ASR i ESP, jeśli są na wyposażeniu. Awaria czujnika znacząco zmniejsza bezpieczeństwo jazdy, albowiem kluczowe układy zapobiegające poślizgom nie działają. Czujnik prędkości obrotowej koła (czujnik ABS) – przyczyny awarii Istnieje kilka przyczyn, które powodują uszkodzenia czujników prędkości obrotowej. Podstawowa to zabrudzenie czujnika – kurzem, błotem itd., co powoduje zaburzony odczyt. W tym przypadku wystarczy czujnik oczyścić, bez potrzeby jego wymiany. Niestety, są też przyczyny, które powodują nieodwracalne uszkodzenie czujnika. Od razu warto wspomnieć, że czujników się nie naprawia. Typowe uszkodzenia czujników prędkości obrotowej koła: * uszkodzenie (przetarcie, pęknięcie) przewodu elektrycznego czujnika, * zniszczenie czujnika podczas niewłaściwego montażu, * uszkodzenie czujnika przez wodę, sól drogową, szuter, kamienie, * uszkodzenie cewki czujnika, * zwarcia wewnętrzne, problemy z połączeniami. Czujnik prędkości obrotowej koła – ile kosztuje? Jak zawsze warto pamiętać, aby nie kupować używanych czujników prędkości obrotowej, pochodzących z demontażu. Stosuje się tylko części nowe. Tylko takie postępowanie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo jazdy. Spójrzmy na ceny samych czujników prędkości obrotowej do popularnych aut, oferowanych na aukcjach internetowych: Audi A4 B5/Volkswagen Passat B5– od 40 zł sztuka, Renault Megane/Scenic – od 45 zł, BMW 3 E46 – od 50 zł, Seat Cordoba/Arosa – od 16 zł, Golf IV/Skoda Octavia – od 20 zł, Jaguar XF – od 300 zł (oryginał). O wiele więcej będzie kosztować wymiana czujnika ABS, który jest zintegrowany z piastą koła. W tym przypadku koszt to ok. 300–400 zł za sztukę. Czujnik prędkości obrotowej koła to obecnie podstawowy element informacyjny dla wszystkich, nawet najbardziej zaawansowanych układów bezpieczeństwa jazdy. Dlatego w przypadku awarii warto jak najszybciej odwiedzić warsztat i dokonać wymiany.
Uszkodzenie czujnika prędkości koła – objawy, naprawa i koszty
Promocja - zgarnij ekstra 10 Monet za kupon! Po raz pierwszy wymieniasz Monety na kupon? Skorzystaj z promocji - wystarczy, że wymienisz Monety na kupon o wartości 10 zł lub 20 zł, a otrzymasz za to 10 dodatkowych Monet. Promocja trwa do 25 marca 2018, do końca dnia. Sprawdź regulamin promocji
Promocja - zgarnij ekstra 10 Monet za kupon!
Clip 2 to najnowsza wersja monofonicznego głośnika z klipsem. Urządzenie ma pojedynczy głośnik, 3 W mocy, zintegrowany przewód i karabińczyk oraz wodoszczelną obudowę. Czyżby był to świetny kieszonkowy głośnik, który nie nadwyręży mocno portfela? Seria Clip doczekała się podobnego odświeżenia co linia większych głośników Charge. Testowane urządzenie ma maskownicę z tkaniny i spełnia normę IPX7 – jest odporne na zachlapania, a nawet zanurzenie. Clip 2 charakteryzuje rozwinięty design, znany z modelu Clip lub starszego Micro Wireless. Głośnik przypomina dysk lub krążek. Specyfikacja JBL Clip 2 interfejs Bluetooth 4.2 profile: A2DP v1.3, AVRCP v1.6, HFP v1.6, HSP v1.2 głośnik: 1x 40 mm moc znamionowa: 1x 3 W pasmo przenoszenia: 120 Hz–20 kHz SNR > 80 dB akumulator litowo-polimerowy 3,7 V/730 mAh wymiary: 141 x 94 x 42 mm waga: 184 g Wyposażenie Z głośnikiem otrzymujemy tylko krótki kabel USB-microUSB do ładowania. Przewód ma ogumowane wtyki i mierzy około 25 cm (bez mierzenia wtyczek). Właściwie jako wyposażenie można doliczyć karabińczyk oraz przewód 3,5 mm, które są zintegrowane z głośnikiem. Wygląd Bardzo podoba mi się ewolucja designu głośników JBL. Producent poszedł w stronę nowoczesnego minimalizmu, łagodnych kształtów, atrakcyjnych kolorów i nietypowych materiałów. Clip 2 wpisuje się właśnie w taką tendencję, wygląda dużo ciekawiej niż lekko kanciasty poprzednik. Ma spłaszczoną obudowę, rozszerzającą się ku górze. W większości wykonany jest z tworzyw sztucznych, matowych i ogumowanych. Funkcję wieszaka pełni aluminiowy karabińczyk w kolorze miedzianym, a głośnik zabezpiecza tkanina o ładnym splocie. Front zdobi metalowe logo producenta. Maskownica jest naciągnięta na sprężystym i gęstym mocowaniu. Prawie nie ugina się pod naciskiem, nie da się jej zdemontować, gdyż stanowi główne zabezpieczenie głośnika przed wodą. box:imageShowcase box:imageShowcase Większość elementów znalazła się na boku „dyskopodobnej” obudowy. Najbardziej rzuca się w oczy duży i mocny karabińczyk, trzymający się półprzezroczystego, częściowo elastycznego uchwytu. Od spodu jest przy nim także dioda. Przyciski umieszczono we wgłębieniach. Z prawej strony jest plus i minus regulacji głośności, a pomiędzy nimi przycisk rozmów/wielofunkcyjny. Na lewej części głośnika widać włącznik oraz przycisk parowania, przeplecione zaślepką z gniazdem microUSB, wpuszczonym głęboko w obudowę. Na krawędzi można znaleźć jeszcze mikrofon, w obudowę wcina się także zamocowany na stałe przewód 3,5 mm o długości 32 cm. Jego wtyk wpięty został od spodu, a dół otacza gumowy pierścień, który służy jako stopka. Jakość wykonania jest wysoka. Ogumowanie jest grube i bardzo przyjemne w dotyku, spasowanie elementów oceniam jako wzorowe, całość jest zwarta i mocna. Bardzo ładnie dobrano tworzywa, dziany materiał i metal – głośnik prezentuje się elegancko. Clip 2 dostępny jest w kolorze czerwonym, szarym, niebieskim, turkusowym oraz czarnym, wszystkie barwy są w pastelowych odcieniach. Obsługa Clip 2 ma sporo zalet, wynikają one z małej i poręcznej konstrukcji, choć kompaktowe wymiary są też powodem pewnych wad. Zacznijmy od gorszych aspektów. Obudowa zwęża się ku dołowi, co utrudnia obsługę – nie widać przycisków, da się je wyczuć pod palcem, ale wszystkie są takie same. Szkoda, że nie ma wypukłej regulacji głośności. Podobnie jest z diodą – jej widoczność jest przeciętna, umieszczono ją na spodzie, a sygnalizuje też słabą baterię lub proces ładowania. Trzeba więc dosyć często podnosić głośnik, by znaleźć przyciski czy odczytać stan baterii. Głośnik rozmów pełni także funkcję kontroli muzyki, jego dwukrotne wciśnięcie zmienia utwór na następny. Nie ma rozbudowanej kontroli muzyki, nie można cofać lub przewijać, ale przy kompaktowym rozmiarze to zrozumiałe. box:imageShowcase box:imageShowcase Cieszy obecność przewodu 3,5 mm. Czasami nie są dostępne urządzenia z Bluetooth lub nie można sobie pozwolić na korzystanie ze smartfona. Przewód został zamocowany na stałe – z jednej strony to plus, nie zgubi się, z drugiej w razie uszkodzenia nie tak łatwo o jego wymianę. Głośnik nie może stać na krawędzi. Można go lekko unieść za pomocą karabińczyka, ale urządzenie zostało stworzone z myślą o wybrzmiewaniu ku górze. Sam karabińczyk sprawdza się bardzo dobrze – jest odpowiednio duży, można wygodnie wpiąć go praktycznie wszędzie. Jest na tyle mocny, że nie urwie się przez przypadek. Wypada zdecydowanie lepiej niż ten u poprzednika. Głośnik spełnia normę wodoszczelności IPX7. Można go zachlapać, zamoczyć, a nawet zanurzyć w wodzie, ale bez przesady. Wytrzyma zanurzenie do głębokości 1 m przez 30 minut. Lepiej jednak traktować to jedynie jako zabezpieczenie. Nie trzeba przejmować się sprzętem na imprezie przy basenie czy nad jeziorem. Clip 2 nie jest odporny na pył, więc trzeba uważać nad morzem. Podobnie jak Charge 3, Clip 2 również pozwala połączyć dwa głośniki w jeden system, ale nie w standardzie stereo. Do sprzętu nie ma dedykowanej aplikacji. Clip 2 pozwala na odtwarzanie muzyki do 8 godzin, a jego ładowanie trwa 2,5 godziny. To dobry wynik, wiele małych głośników Bluetooth osiąga zazwyczaj 4–5 godzin pracy. Dużo będzie zależało od poziomu głośności i jakości plików, ale podczas normalnego użytku głośnik rozbrzmiewał po kilka godzin dziennie przez 3 dni. Brzmienie Clip 2 oferuje brzmienie dobrej jakości o lekkim, łagodnym charakterze. Dźwięk skoncentrowany jest wokół pasma średniego ze słyszalnym sopranem, ale uszczuplonym basem. Nie jest to efektowna, rozrywkowa sygnatura, ale na tyle dynamiczna i bezpośrednia, że i tak angażuje. Nie można liczyć na mocny bas. To zbyt małe urządzenie, pozbawione membrany wzmacniającej niskie tony. Bas jest słyszalny, ale to wariant raczej szkicowy, lekki. Mebel z pewnością nie zawibruje, głośnik nie zrobi wrażenia w muzyce elektronicznej czy rapie. Brzmienie faworyzuje średnicę, to znaczy pasmo, w którym operuje ludzki głos i które odpowiada za perkusję, gitary i inne żywe instrumenty. Stąd lżejsze gatunki brzmią najlepiej, dobrze słucha się klasycznego rocka, popu, jazzu, bluesa, muzyki wokalnej, starszej elektroniki czy gatunków alternatywnych. Słychać sporo szczegółów, jest czysto i bezpośrednio. Sopran jest słyszalny, nadaje dźwiękowi jasności i czytelności, nie przesadzono z jego ilością. Muzyka jest łagodna w odbiorze, brzmi przyjemnie, nie syczy i nie kłuje. Clip 2 posiada monofoniczny głośnik, ale sama konstrukcja wspomaga rozchodzenie się dźwięku. Jeśli urządzenie leży, muzykę słychać dookoła i wybrzmiewa ona dosyć wysoko, jakby docierała nie z punktu, a z większego obszaru. Można pochwalić też separację instrumentów, poszczególne dźwięki są od siebie wyraźnie oddalone. Jeśli Clipa 2 zawiesimy i skierujemy w stronę twarzy, to zabrzmi bardziej kierunkowo, wtedy słyszalny jest ciut mocniejszy bas, ale raczej w mniejszych i średnich pomieszczeniach. Głośności nie brakuje, jak na 3 W mocy, ale na zewnątrz urządzenie raczej nie wygra z hałasem lub głośniejszymi rozmowami. Podsumowanie JBL Clip 2 to mocna, wodoszczelna konstrukcja o bardzo ładnym wyglądzie. Urządzenie jest małe, poręczne, chociaż wymaga pewnego przyzwyczajenia w kwestii obsługi. Klips przyda się w podróży lub podczas pieszej wycieczki. Brzmienie jest niezłe, przyjemne i proste w odbiorze, ale nie można spodziewać się cudów. Cena, wynosząca 249 zł, jest przystępna, szczególnie jeśli liczy się funkcjonalność i design, a głośnik musi być mały i zawieszany. Clip 2 ma jednak solidną konkurencję w postaci głośnika Divoom Travel (około 170 zł), który oferuje mocniejszy bas, ale też ostrzejszy sopran. Brzmi bardziej efektownie, ale już nie tak łagodnie. Jeśli priorytetem jest jeszcze lepsze brzmienie, to trzeba dopłacić – np. do Flipa 3 (ok. 370 zł), Divooma Outdoor (ok. 300 zł). Gdy budżet jest ograniczony, a głośnik nie musi być mały, to wodoodporny i trwały Discovery od Krüger&Matz jest dostępny w tej samej cenie co Clip 2. Zalety: świetny design; mocne wykonanie; praktyczny karabińczyk jako wieszak; intuicyjna obsługa; niezły czas pracy; dobre brzmienie oparte o ciepłą, łagodną średnicę, rytmiczne i o niezłej przestrzeni. Wady: mało niskich tonów; kabel 3,5 mm zamocowany na stałe, obsługa wymaga częstego podnoszenia głośnika.
Test głośnika Bluetooth JBL Clip 2 – przyjemny dla oka i ucha
Poduszki – nieodłączny element wystroju salonu – należą do dekoracji, które można szybko i tanio zmienić. Tym razem proponuję wykonanie ozdobnych poduszek z króliczymi uszami. Będą one idealne na powitanie wiosny i będą cieszyć oko podczas Świąt Wielkanocnych. Rzeczy potrzebne do wykonania poduszki z króliczymi uszami W zależności od tego, na jakim efekcie nam zależy, do wykonania poduszki z króliczymi uszami będą potrzebne: * kawałki materiałów – mogą być różnych wielkości (można ze sobą zszyć skrawki), kolorów i różnych rodzajów tkanin. Na jasiek wystarczą dwa kawałki materiału o wymiarach 45 x 45 cm oraz cztery kawałki materiału o wymiarach 17 x 33 cm. Najlepsza będzie bawełna lub tkanina zasłonowa. Ja wybrałam te dwa rodzaje; * wypełnienie – może być to najprostszy gotowy wkład do poduszki 40 x 40 cm lub specjalne wypełnienie do poduszek; * zamek – jeśli zdecydujecie się na wykorzystanie gotowej poduszki, będzie on niezbędny i pozwoli na zmianę poszewki w dowolnym momencie. Jeżeli natomiast wypełnicie poszewkę puchem lub kulką silikonową, wypełnieniem poliestrowym albo antyalergicznym, nie będzie on potrzebny; * maszyna do szycia lub igła i nitka; * ołówek; * centymetr krawiecki lub linijka; * nożyczki. Kolory materiałów mogą być dowolne. Ich wybór zależy od tego, jakie barwy i wzory lubimy. Warto jednak dostosować ich kolorystykę do designu kanapy lub fotela. Ze względu na świąteczno-wiosenny charakter tej poduszki świetnie sprawdzą się szary, żółty, zielony, a także różowy. Najchętniej wybieram kolory pastelowe, ale trzeba też zastanowić się nad intensywnymi barwami. Wykonanie poduszki z króliczymi uszami Pierwszy krok do wykonania poduszki z króliczymi uszami polega na wycięciu dwóch kawałków materiału o wymiarach 45 x 45 cm. Trzeba dodać 5 cm do wymiaru poduszki, aby zachować 2,5 cm marginesu od brzegu tkaniny do szwu. Podobnie postępujemy w przypadku króliczych uszu i do ich końcowego wymiaru dodajemy marginesy po 2,5 cm po obu stronach. Wycinamy 4 kawałki materiału, które posłużą do przygotowania króliczych uszu. Przeszywamy je złożone lewą stroną na zewnątrz po dwóch krawędziach. Dolne krawędzie pozostawiamy nieprzeszyte. Przekładamy materiał na prawą stronę i przeszywamy je jeszcze raz, tworząc szew ozdobny oddalony od krawędzi o 1–2 cm. Następnie przeszywamy krawędzie materiału. W górny brzeg poduszki wszywamy wcześniej przygotowane królicze uszy. Przeszywamy kolejne dwa boki poszewki. W przypadku zastosowania gotowego wypełnienia w postaci wkładu do poduszki zostawiamy jeden bok poszewki niezaszyty i w niego wszywamy zamek. Jeśli zastosujemy wypełnienie w formie puchu lub kulki silikonowej, wypełnienie poliestrowe lub antyalergiczne, przeszywamy trzy boki, jeden zostawiamy częściowo niezaszyty. Posłuży nam jako otwór do napełnienia poduszki. Po napełnieniu poduszki do pożądanej miękkości zaszywamy ostatni bok. Wszycie zamka i zastosowanie gotowego wkładu do poduszki to rozwiązanie uniwersalne. Z wkładu będziemy korzystać wielokrotnie, a poszewki zmieniać w dowolnym momencie i prać w miarę potrzeby. Uwagi Kilka rad, które mogą ułatwić przygotowanie poduszki z króliczymi uszami: Warto zdecydować się na kontrastowe kolory tkanin. Uszycie zarówno poszewki, jak i uszu z tkaniny w tym samym kolorze sprawi, że uszy będą mało widoczne. Jeśli obawiasz się o utrzymanie kształtu poszewki i uszu – przygotuj wcześniej szablony z szarego papieru. Ułatwią one wykonanie wykroju i przydadzą się, jeśli zdecydujesz się wykonać kolejne poduszki. Można zszywać materiał na prawej lub lewej stronie materiału. Szycie na lewej stronie materiału wiąże się z późniejszym jego przewróceniem na prawą stronę. Zabieg ten pozwala na uzyskanie gładkich boków poduszki. Jeśli jednak lubisz nieregularne kształty, to możesz przeszyć poduszkę na prawej stronie. Jeśli chcesz, aby brzegi poduszki były ozdobne, możesz wszyć w jej brzegi wpustkę, lamówkę, sznury lub taśmy tekstylne.
DIY Poduszka z króliczymi uszami
Słodkie, wielkookie zwierzątka od lat podbijają serca najmłodszych na całym świecie. Figurki zyskały tak dużą popularność, że powstał nawet serial animowany z ich udziałem, od dwóch lat emitowany także w Polsce. Blythe Baxter to wesoła dziewczynka, której pasją jest moda. Pewnego dnia przeprowadza się z tatą do wielkiego miasta. Zapracowany rodzic nie ma dla niej zbyt wiele czasu, ale Blythe szybko zyskuje grono wiernych przyjaciół – zwierzęta ze sklepu zoologicznego znajdującego się na parterze jej nowego domu. Okazuje się, że Blythe rozumie ich mowę. Dzięki zorganizowaniu pokazu mody dla zwierzaków ratuje Littlest Pet Shop przed zamknięciem i zaczyna w nim pracować. Przedstawiamy najpopularniejsze zestawy zabawek, nawiązujące do tej zabawnej bajki. Figurki Jeśli twoje dziecko dopiero zaczyna przygodę z uroczymi zwierzakami, warto kupić mu pojedyncze figurki poszczególnych bohaterów, zwłaszcza tych pojawiających się najczęściej, czyli: suczkę Zoe, jeża Russela, mangustę Sunila, pandęPenny, gekona Vinnego, sknuksicę Pepper oraz małpkę Minkę. Każde zwierzątko posiada inny talent – np. Zoe jest modelką, a Vinnie świetnie tańczy – i możemy znaleźć je także w zestawie tematycznie związanym z jego umiejętnościami. Figurki występują w różnych rozmiarach, ale łączy je staranność wykonania oraz to, że zwierzaki mają ruchome główki. Ponadto są kolorowe, wdzięczne i naprawdę miłe dla oka. Dla miłośników pluszowych zabawek dostępny jest ogromny wybór bajkowych maskotek My Littlest Pet Shop. Najpopularniejsze zestawy Posiadacze wielu figurek z pewnością ucieszą się z zestawów, w których znajdują się rozmaite akcesoria i budowle dla ukochanych zwierzaków. Zestawy można dowolnie łączyć i stworzyć z nich bajkową kamienicę, a nawet całe miasto – wszystko to gwarantuje wiele godzin wspaniałej zabawy. Dodatkowo w skład większości kompletów wchodzą rozmaite akcesoria, panele ścienne i naklejki – dziecko może więc samodzielnie zaprojektować i dowolnie modyfikować wygląd pomieszczenia. Ponadto dołączone są także figurki zwierzątek. Ceny tych kreatywnych zestawów wynoszą – w zależności od ilości elementów – od 50 do około 150 zł. Stylowy Sklepik: tytułowy sklep to jeden z najciekawszych zestawów oferowanych przez firmę Hasbro. Konstrukcją przypomina domek dla lalek, a ruchome ściany i zdejmowany dach umożliwiają kierowanie znajdującymi się wewnątrz figurkami. Sklep wyposażony jest w obowiązkowe akcesoria – ladę, kasę oraz półki z rozmaitymi produktami. Na zestaw składa się ponad 130 elementów. Pokój Blythe: działa na tej samej zasadzie, co Stylowy Sklepik, dostaniemy go także w podobnej cenie. Pokój wyposażony jest w stylowe meble, posiada też balkon z kwiatami. Poza figurkami zwierzątek znajdziemy tu oczywiście postać Blythe. Salon Mody: w salonie mody możemy stworzyć kreacje dla zwierzaków oraz ¬– przy toaletce z dużym lustrem – przygotować je do pokazu. Zestaw idealnie komponuje się z kolejnym, czyli wybiegiem. Na wybiegu: znajdziemy tu wszystko, co niezbędne do zorganizowania profesjonalnego pokazu mody – ruchomy wybieg, stylowe kotary, piękne oświetlenie, mikrofon, krzesła dla gości, wieszak na ubrania i półkę na akcesoria. SPA: tutaj zwierzątka pod opieką Zoe, której figurkę dołączono do zestawu, mogą zadbać o swój wygląd i zrelaksować się. Wanna, prysznic, suszarka, nożyczki, grzebienie, odżywki – dzięki rozmaitym akcesoriom możemy odpowiednio zatroszczyć się o ich higienę. Dzień Zabawy: to zestaw dedykowany Russelowi i Vinniemu – to ich figurki znajdziemy wewnątrz, ale z bawialni na pewno z przyjemnością skorzystają także inne zwierzątka. Huśtawka i zjeżdżalnia sprawią im wiele radości. Park Linowy: karuzela, liny oraz kołowrotek zapewnią rozrywkę wszystkim zwierzakom. Zestaw można połączyć z tym opisanym wyżej i stworzyć dzięki temu rozbudowane centrum zabaw. Cukiernia: to dwupoziomowa konstrukcja, w której znajdziemy mnóstwo słodkości, piec do przygotowywania ciast i ciasteczek, a także kości dla psich smakoszy. Bar z lodami: kolorowy zestaw, dzięki któremu zwierzaki będą mogły spróbować pysznych lodów i zimnych napojów, stanowi doskonałe uzupełnienie cukierni. Poza dużymi zestawami znajdziemy też znacznie mniejsze – takie, które nie zawierają całej konstrukcji, a jedynie akcesoria, przydatne do uzupełnienia opisanych kompletów, na przykład skuter dla Blythe, ubranka na każdą porę roku czy estradowe gadżety. Dzięki temu dziecko będzie mogło nieustannie modyfikować i doposażać poszczególne pomieszczenia. Stale wprowadzane, nowe elementy gwarantują zabawę, która z pewnością długo mu się nie znudzi, a poza kreatywnością rozwinie w nim także opiekuńczość.
My Littlest Pet Shop – przegląd najpopularniejszych zestawów zabawek
Kiedyś spodnie typowe dla amerykańskich farmerów. W latach 90. cieszyły się ogromną popularnością, teraz znów wracają do łask: ogrodniczki, spodnie modne i wygodne zarówno dla dziewczynek, jak i dla chłopców. Fason ten pozwala na stworzenie ciekawych i oryginalnych stylizacji, pasuje zarówno do zwykłego podkoszulka, jak i do koszuli w kratę. Jakie ogrodniczki wybrać dla dziecka? Ogrodniczki – niezbędne w dziecięcej garderobie Ogrodniczki powinny znaleźć się koniecznie w szafie każdego malucha. Są to spodnie niezwykle praktyczne i wygodne. Doskonale nadają się na spacer, świetnie chronią plecy malucha przed wiatrem i zimnem. Dodatkowo regulowane szelki pozwalają na dostosowanie spodni do dziecka, dzięki czemu będą one służyć twojemu maleństwu znacznie dłużej. Wygodny fason nie uciska w żaden sposób dziecka w pasie, co pozwala na komfort podczas noszenia i swobodę ruchów. Ogrodniczki szczególnie lubiane są przez rodziców najmłodszych dzieci. Dzięki praktycznym szelkom spodnie nie zsuwają się podczas noszenia, a zatrzaski znajdujące się w kroku pozwalają na szybkie przewinięcie maluszka. Ogrodniczki to także model uniwersalny, który możesz założyć dziecku na wiele okazji. W zależności od tego, jakie dodatki dobierzesz fason taki może przybrać sportowy lub elegancki charakter. Wygodne spodnie dla malucha Ogrodniczki dla chłopców to przede wszystkim modele przeznaczone dla najmłodszych. W słodkich, "farmerskich" spodniach maluch będzie wyglądał z pewnością uroczo. Taki typ ubranka jest też niezwykle wygodny. Nie uciska i pozwala na swobodne poruszanie się. Szczególną popularnością cieszą się ogrodniczki sztruksowe. Dostępne w różnych kolorach spodnie można łatwo skomponować w elegancki strój, chociażby w połączeniu z koszulą w kratę. W podobnej stylizacji mogą sprawdzić się także ogrodniczki jeansowe. Do takiego modelu z powodzeniem można założyć zwykły, biały podkoszulek i już twój maluch będzie wyglądał modnie i uroczo. Podczas cieplejszych dni najlepszym modelem będą ogrodniczki bawełniane. Materiał ten świetnie przepuszcza powietrze, dlatego zapewni twojemu maluchowi duży komfort. Ogrodniczki dla maluchów posiadają często wygodne zatrzaski w kroku, co ułatwia szybkie i wygodne zmieniane pieluszki. Ogrodniczki dla dziewczynki Ogrodniczki to modny i bardzo lubiany przez dziewczynki strój. Spodnie takie doskonale sprawdzają się jako ubranko dla małych strojnisi. Tutaj także szczególnie lubiane są ogrodniczki ze sztruksu oraz modele jeansowe. Wiele kilkulatek może być zachwyconych ogrodniczkami w odcieniach różu. Dziewczynki mogą cieszyć się także propozycją spódniczek typu ogrodniczki. Sprawdzają się one zarówno podczas upalnych dni w połączeniu z T-shirtem, jak i w kompozycji z kolorowymi rajstopkami kiedy jest chłodniej. W takiej spódniczce twoja mała strojnisia z pewnością będzie wyglądała uroczo i oryginalnie. Do tego spodnie i spódnice typu ogrodniczki są niezwykle wygodne i praktyczne w noszeniu. Świetnie sprawdzą się zarówno w przedszkolu i szkole, na placu zabaw, a także podczas wizyt rodzinnych. Propozycje stylizacji Ogrodniczki można swobodnie komponować z różnymi częściami garderoby. Jeansowe spodnie świetnie wyglądają zwłaszcza w połączeniu z podkoszulkami. Strój wystarczy uzupełnić o trampki i apaszkę pod szyję i wygodna stylizacja gotowa. Innym "sposobem" na ogrodniczki jest tradycyjne łączenie ich z koszulami w kratę. Świetnie sprawdzą się zwłaszcza kontrastowe zestawienia kolorystyczne. Do ogrodniczek można z powodzeniem założyć praktycznie każde obuwie. Najlepiej prezentują się jednak w połączeniu z wygodnymi trampkami lub tenisówkami. Ogrodniczki to fason, który zawsze jest w modzie. Wygodne spodnie nie tylko świetnie wyglądają, ale można je także w łatwy sposób komponować w różne stylizacje, w zależności od potrzeb i okazji. Do tego jest to niezwykle wygodny model spodni, którego noszenie zapewnia maluchom swobodę ruchów potrzebną podczas codziennych zabaw. W garderobie każdego dziecka powinna znaleźć się chociaż jedna para ogrodniczek, które z pewnością sprawdzą się przy niejednej okazji.
Ogrodniczki – modne i wygodne spodnie dla chłopców i dziewczynek
Coraz częściej podczas porządkowania ogrodu oraz otoczenia domu wykorzystuje się zamiatarki mechaniczne. Te funkcjonalne urządzenia umożliwiają szybkie usuwanie zanieczyszczeń w bardzo krótkim czasie i przy minimalnym wysiłku. Podpowiadamy, dlaczego warto zaopatrzyć się w jedno z nich i który model wybrać. Praktyczne urządzenie Zamiatarka przypomina wyglądem kosiarkę, w której noże tnące zastąpione zostały obrotowymi szczotkami. Zbierają one z nawierzchni piasek, liście oraz odpady, które są składowane w wyjmowanym pojemniku. Ogromną zaletą zamiatarki jest to, że usuwa zanieczyszczenia nawet do pięciu razy szybciej, niż tradycyjna miotła. Dzięki niej wszelkie prace wokół domu oraz w ogrodzie wykonuje się znacznie efektywniej i dokładniej. Co ważne, zamiatarka nie wymaga wysiłku od operatora, więc praca z nią nie jest męcząca, a dodatkowo – w przeciwieństwie do nawet najlepszych szczotek – umożliwia utrzymanie prawidłowej postawy ciała. Zamiatarki ręczne (bez napędu jezdnego) mają jeszcze trzy istotne zalety: są ciche, nie szkodzą środowisku i nie wymagają dostępu do źródła zasilania. Jedyną wadą tego typu urządzeń jest cena: za podstawowy model ręczny zapłacimy ok. 150 zł, ale za profesjonalną wersję z napędem spalinowym – nawet 2000 zł. Jaki model wybrać? Wybierając model dla siebie, należy wziąć pod uwagę wielkość powierzchni, którą zamierzamy sprzątać oraz rodzaj nawierzchni i okolicznej roślinności. W przypadku małych terenów słabo zadrzewionych wystarczy zaopatrzyć się w zamiatarkę ręczną o niewielkim koszu na opady (maks. 16 litrów). Jeżeli dysponujemy szerokim podjazdem lub okazałym terenem wokół domu, lepszym wyborem będzie maszyna spalinowa z napędem jezdnym o większej wydajności (do 2500 m²/godz.), z koszem na odpady o pojemności min. 32 l. Podczas zakupu warto także zapytać, czy wybrana przez nas zamiatarka jest składana, ponieważ znacznie ułatwi to jej przechowywanie. Istotny jest także ergonomiczny uchwyt z możliwością regulacji zasięgu oraz wysokości, dzięki któremu z urządzenia będą mogli wygodnie korzystać wszyscy domownicy. Różne rodzaje zamiatarek Zamiatarki dzielimy na dwa podstawowe rodzaje: ręczne, czyli wymagające użycia siły mięśni, oraz z napędem jezdnym (np. spalinowe). Bez względu na to, który model wybierzemy, będzie on wyposażony w szczotkę główną oraz szczotki boczne do zagarniania nieczystości. Są bardzo efektywne nawet w wypadku trudno dostępnych miejsc i bez problemu sprzątają m.in. szczeliny przy krawężniku czy ścianie domu. Szczotki boczne mają zazwyczaj możliwość regulacji szerokości rozstawu oraz wysokości położenia. Umożliwia to skuteczne sprzątanie brukowanych powierzchni o dużych nierównościach, np. chodników czy podjazdów. Warto rozważyć model z dodatkowymi akcesoriami, np. lemieszem do odśnieżania lub zwijanym wężem z systemem ssącym do usuwania zanieczyszczeń z miejsc, do których nie sięgają standardowe szczotki. Zamiatarka ręczna Kärcher/Parkside S550. Szerokość robocza ze szczotką boczną: 55 cm. Wydajność: 1600 m²/godz. Nadaje się do sprzątania wszystkich typów powierzchni. Jedna szczotka boczna umożliwiająca zamiatanie tuż przy ścianach oraz w narożnikach. Wygodny zbiornik na zanieczyszczenia o pojemności 11 litrów. Ergonomiczny uchwyt prowadzący z 4-stopniową regulacją położenia, dodatkowy uchwyt do przenoszenia. Możliwość złożenia i przechowywania w pionie. Zamiatarka spalinowa NAC KCB25-F z napędem. Szerokość robocza: 80 cm. Czterosuwowy górnozaworowy silnik OHV o mocy 6,5 KM z żeliwną tuleją (oszczędne spalanie), 8 biegów (6 do przodu, 2 do tyłu). Duże opony z wysokim bieżnikiem zapewniają doskonałą przyczepność. Wytrzymała szczotka z regulacją kąta natarcia oraz wysokości roboczej. Wygodny ergonomiczny uchwyt z miękkim wykończeniem i pulpitem umożliwiającym sterowanie. Prosta obsługa i niezawodne działanie na każdym typie nawierzchni. Zamiatarko-odśnieżarka spalinowa MT-5200-VR.Urządzenie 2 w 1 (do odśnieżania lub zamiatania piachu i liści) o mocy 2 KM. Szerokość robocza: 60 cm. Dwa silniki: cylindrowy oraz suwowy chłodzony powietrzem. Paliwo: mieszanka z olejem w proporcjach 1:50. Ma pasek ze sprężynką tłumiącą drgania podczas pracy. Obudowa odporna na uszkodzenia. Wymienne szczotki o średnicy 22 cm. Długość całkowita: 188 cm, waga: 11 kg.
Zamiatarki mechaniczne. Zapomnij o szczotce!
Kiedy stawiamy sobie jakieś cele, często nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego, z czym się mierzymy. Podnosimy zbyt wysoko poprzeczkę i trenujemy więcej, niż powinniśmy. Chcemy biegać szybciej od naszych znajomych, z którymi rywalizujemy. Mimo że organizm zaczyna nam podpowiadać, że zbytnio go obciążamy, nie zwracamy na to uwagi, wciąż zwiększając dawki treningowe. Wydaje nam się, że w taki sposób szybciej osiągniemy sukces. Nie przesadzaj z intensywnością wysiłku Nagle jednak następuje kryzys i już nie możemy biegać z taką prędkością jak wcześniej. Prawdopodobnie nastąpiło tzw. przetrenowanie. Jest to stan zmęczenia spowodowany zbyt intensywnym wysiłkiem fizycznym lub psychicznym. Oznacza to, że za bardzo eksploatowaliśmy nasz organizm i zbyt mało czasu poświęcaliśmy na odpoczynek i regenerację. Ważne jest, aby pomiędzy tymi częściami treningu zachować właściwe proporcje. Pierwszym sygnałem, że nastąpiło przetrenowanie jest to, że nawet niezbyt intensywny bieg wywołuje oznaki zmęczenia. Jeszcze niedawno pokonanie danego dystansu w danym tempie nie stanowiło żadnych problemów, a teraz mamy trudności ze złapaniem prawidłowego oddechu. Poza tym nie możemy przyspieszyć, bo jak mówią biegacze – nogi „nie chcą się kręcić”. Wyraźnie brakuje sił i nawet dawka energii w postaci żelu nie działa tak, jak powinna. Nadal jednak próbujemy biec szybko i zmuszać organizm do znacznego wysiłku. Nie zwracamy uwagi na zbyt duże zmęczenie. O tym, że jednak nastąpiło przetrenowanie, może świadczyć wysokość tętna. Jeśli jego poziom jest wyższy przy spokojnym biegu lub w stanie spoczynku, to oznaka przemęczenia. Kondycja wyraźnie spadła. Być może trening wcale nie był zbyt intensywny, ale za częsty. Czas więc na zmniejszenie dawki. Uczucie zniechęcenia Czasami nie zauważamy pierwszych symptomów przetrenowania. Zmęczenie odbieramy jako coś naturalnego, bo przecież ćwiczymy intensywnie. Dopiero podczas zawodów, gdzie powinniśmy być w pełni sił, dochodzi do nas, że coś jest nie tak, gdyż nie osiągnęliśmy sukcesu. Wynik był słaby, a my przybiegliśmy na metę wyczerpani. Przetrenowanie odbija się też na psychice. Po prostu nie mamy ochoty wyjść na trening. Oczywiście, zmuszamy się do tego, ale biegniemy jak za karę. Nie czujemy radości z pokonywania kolejnych kilometrów. Wykonujemy ich tyle, ile zakładał plan, ale robimy to, wkładając maksimum sił i w tempie, które nas zupełnie nie satysfakcjonuje. Zaczyna nam brakować motywacji. Myśl o następnym treningu jest wręcz nie do zniesienia. Właśnie nastąpiło zniechęcenie. Dochodzi też ogólne złe samopoczucie. Jesteśmy niezadowoleni z naszych wyników sportowych, a co za tym idzie – również rozdrażnieni. Zdarzają się nam bóle głowy, mięśni i stawów oraz w okolicach serca. Czasami pojawia się uczucie duszności. Mogą występować kłopoty z zasypianiem. Niezależnie od samopoczucia, co kilka miesięcy powinniśmy wykonać badania krwi i sprawdzić poziom hemoglobiny, a także erytrocytów oraz hematokrytu. Jeśli jest niski, może świadczyć właśnie o przetrenowaniu. Warto też wykonać badanie EKG, które może to potwierdzić. Pamiętajmy, aby zdrowo się odżywiać. Dobrze zbilansowana dieta gwarantuje odpowiednie funkcjonowanie organizmu. O przetrenowaniu może też świadczyć brak apetytu. Pamiętajmy, aby nie bagatelizować uczucia przemęczenia. Jeśli przeciążymy organizm, powrót do odpowiedniego stanu może trwać przez cały następny sezon startowy. Oznacza to, że nie zrealizujemy swoich planów i trzeba będzie je odłożyć na kolejny rok. To może doprowadzić do frustracji, a nawet zaniechania uprawiania sportu. Dlatego wsłuchujmy się w swój organizm i dbajmy o niego, a na pewno osiągniemy satysfakcjonujące wyniki podczas zawodów.
Co może świadczyć o przetrenowaniu biegacza?
W kuchniach krajów Afryki Północnej każdy znajdzie coś dla siebie. Są one pełne rozmaitych smaków i aromatów, region ten stanowił bowiem miejsce przenikania się różnych wpływów kulturowych, a co za tym idzie – także i kulinarnych. Czego potrzebujemy, aby przyrządzić niektóre spośród dań Maghrebu w polskim domu? Tradycje kulinarne krajów Maghrebu to ciekawa mieszanka wpływów różnych kultur: od berberyjskiej (chociażby w Maroku kuchnia berberyjska uznawana jest za najbardziej tradycyjną) i arabskiej, przez osmańską (zwłaszcza w Tunezji, ale także w Algierii) i francuską; zawiera również elementy charakterystyczne ogólnie dla kuchni krajów śródziemnomorskich (zwłaszcza Włoch, ale nie tylko). W co powinniśmy się zaopatrzyć przed rozpoczęciem przygody z kuchnią Maghrebu? Przede wszystkich w kilka przydatnych naczyń oraz charakterystyczne dla regionu przyprawy – zarówno odpowiednie mieszanki, jak i pojedyncze zioła oraz przyprawy, takie jak kmin rzymski, imbir, czosnek, cynamon, kolendra, papryka w proszku, mięta, szafran. Podstawą wielu dań jest oliwa z oliwek. W kuchni nie może nam zabraknąć także warzyw (bakłażanów, kabaczków, pomidorów, cebuli), kaszy i cieciorki. Wiele dań ma w przepisie mięso baranie, ale często można je zastąpić wołowiną lub drobiem. box:offerCarousel Afrykańskie śniadanie W większości krajów Maghrebu popularnym daniem śniadaniowym jest szakszuka, wywodząca się z kuchni tunezyjskiej. Są to jajka sadzone, smażone z pomidorami i cebulą z dodatkiem kminu rzymskiego, pieprzu, sproszkowanej papryki i kolendry. W skład dania wchodzą też często kawałki pikantnych kiełbasek marguez (istnieją również inne warianty). Jajka zawsze wbijamy na końcu, aby białko było ścięte, a żółtko surowe. Często dodaje się papryczkę chili, jako że kuchnia tunezyjska jest bardziej pikantna niż kuchnie sąsiednich krajów afrykańskich. Stąd jeśli chcemy przyrządzać dania typowo tunezyjskie i nie boimy się dużej dawki pikanterii w potrawach, zaopatrzmy się w pastę harissa, przygotowywaną z ostrej papryki i czosnku z dodatkiem kolendry, kminu i oliwy. Używa się jej głównie do zup, kuskusu, makaronów, a nawet do chleba (typowa przekąska to kawałek bagietki umoczony w oliwie, a następnie w odrobinie harissy). Daniem śniadaniowym i lunchowym, a praktycznie rzecz biorąc – tunezyjskim fast foodem, jest brik, czyli rodzaj pieroga z farszem z cebuli, natki pietruszki, ziemniaków, tuńczyka i jajka. Smażymy go w głębokim tłuszczu. Do jego wykonania potrzebne nam będzie cieniutkie ciasto – rodzaj ciasta strudlowego. Nada się do tego greckie ciasto filo lub turecka yufka. Dania mięsne box:offerCarousel Mieszkańcy krajów Maghrebu mają bardzo bogaty wybór dań mięsnych, przygotowywanych z baraniny, jagnięciny, wołowiny czy kurczaka. Do najsłynniejszych potraw marokańskich należy tadżin, czyli miejscowy gulasz. Z pewnością uraduje nas informacja, że danie nie ma żadnej wersji „klasycznej”, więc możemy wybierać spośród licznych wariantów smakowych. Znany jest np. tadżin z wołowiny, ciecierzycy, kabaczka i pomidorów z dodatkiem cebuli, kolendry, płatków migdałów, suszonych moreli i śliwek. Są także warianty z kurczakiem (świetnie smakuje z cytryną), baraniną czy nawet rybą. Tadżin to wymarzone danie dla tych, którzy pragną zasmakować tradycyjnej kuchni berberyjskiej. Do przygotowania prawdziwie marokańskiego tadżinu potrzebne jest nam specjalne, gliniane, glazurowane naczynie o tej samej nazwie. Naczynie tadżin składa się z części dolnej, mającej formę misy, oraz górnej – stożkowanej pokrywy z uchwytem, która utrzymuje parę wewnątrz naczynia podczas gotowania, a także zatrzymuje ciepło, gdy podajemy potrawę do stołu. Naczynie to jest idealne do wszelkich potrawek i gulaszów – przyrządzone w nim składniki zachowują smak, soczystość, kolor i zapach. Co jeszcze przyda się do tadżinu? Na pewno oliwa z oliwek oraz przyprawy – kolendra, kmin rzymski, świeżo mielony czarny pieprz czy ras el hanout – bardzo popularna i bogata w składniki mieszanka przypraw, pełniąca w krajach Maghrebu taką funkcję, jaką w Indiach pełni garam masala. Ras el hanout składa się m.in. z kurkumy, kardamonu, kminu rzymskiego, goździków, cynamonu, gałki muszkatołowej, pieprzu, soli, imbiru, papryki, kolendry. W zależności od regionu dodawane mogą być i inne składniki, jak suszone pączki róży, różne gatunki papryki, korzennik lekarski, aframon czy kozieradka. Mięso (baranina, ale wołowina lub kurczak również się nadadzą), wraz z ciecierzycą, warzywami i przyprawami to podstawa pożywnej, rozgrzewającej zupy harira, która zastąpi nam pełen obiad. Nic dziwnego, że podawana jest w czasie Ramadanu po zachodzie słońca – znakomicie przywraca siły po całodniowym poście. Kasze i makarony Z kuchnią marokańską wiele osób kojarzy – i słusznie – kuskus, czyli drobną kaszę z pszenicy durum. Jest ona podstawą wielu wariantów dania również nazywanego kuskus, wywodzącego się z kuchni berberyjskiej. Idealnie przyrządzony kuskus to taki, którego ziarenka nie sklejają się. Najlepiej przygotować go w specjalnym, podwójny garnku do gotowania na parze, zwanym couscousier (kuskusier). W jego dolnej części gotuje się takie składniki, jak mięso i warzywa zalane bulionem, w górnej natomiast, na sicie – kaszę. Klasyczny kuskus zawiera baraninę i warzywa, są też wersje wielowarzywne, z bakaliami, a także z rybą – to już specjalność kuchni tunezyjskiej. W kuchniach Maghrebu znajdziemy też dania z makaronu, ale jakże odmienne od tych znanych chociażby z kuchni włoskiej. Typowo algierska potrawka makaronowa z wołowiną i jajkiem zawiera bowiem znów całe bogactwo przypraw, charakterystyczne dla regionu: cebulę, czosnek, pieprz, goździki, cynamon, imbir. Aby ją przyrządzić, powinniśmy też nabyć makaron orzo (grecki) lub şehriye (turecki) w kształcie ziarenek ryżu. Również wegetarianie znajdą w kuchni Maghrebu coś dla siebie – chociażby lablabi, tunezyjską potrawkę z ciecierzycy, z czosnkiem, kminem i rozmaitymi dodatkami. Z kolei tzw. „palce Fatimy” to danie z duszonej okry. Na deser i na popitkę Maroko słynie także ze swojej słodkiej, miętowej herbaty, idealnie gaszącej pragnienie nawet w najbardziej upalny dzień. W krajach Maghrebu pija się także kawę parzoną w tygielku. Smakuje idealnie w towarzystwie bardzo słodkich deserów arabskich, których podstawą są bakalie, orzechy i owoce – zwłaszcza figi i daktyle. Warto poszukać właśnie daktyli z Algierii i Tunezji, uznawanych za jedne z najlepszych na świecie. Jada się także desery pochodzenia tureckiego, jak baklawa, którą bez trudu dostaniemy i u nas. Tradycyjne arabskie słodycze wyrabiane są wyłącznie ze składników naturalnych.
Kuchnia Maghrebu w polskim domu
Lubisz dalekie podróże? A może często jeździsz po mieście? Sprawdź, jak zwiększyć pakowność swojego jednośladu za pomocą funkcjonalnego kufra motocyklowego, i przekonaj się, w który z dostępnych na rynku modeli warto zainwestować. Dlaczego kufer? Kufry motocyklowe, chociaż droższe i bardziej skomplikowane w montażu od sakw, są zdecydowanie bezpieczniejsze, pakowniejsze oraz odporniejsze na uszkodzenia mechaniczne i działanie czynników atmosferycznych. Ponieważ są wodoodporne i zamykane na klucz, można bezpiecznie przewozić w nich dokumenty i drogi sprzęt elektroniczny, a także zakupy, odzież na zmianę oraz akcesoria motocyklowe. Można je także wykorzystać jako oparcie dla pasażera, oczywiście po zamontowaniu poduszki. Bardzo ważne jest również to, że kufry motocyklowe, w przeciwieństwie do sakw, nie zwiększają oporu aerodynamicznego w takim stopniu, jak torby motocyklowe. Trzeba jednak pamiętać, że kufer motocyklowy stosunkowo łatwo jest przeładować, co może spowodować przesunięcie środka ciężkości jednośladu oraz utrudniać utrzymanie równowagi. Optymalnym rozwiązaniem jest zaopatrzenie się zarówno w wytrzymały kufer, jak i nowoczesne sakwy, co pozwoli na równomierne rozłożenie obciążenia, a tym samym umożliwi komfortową jazdę. Nasza propozycja: kufer Kappa Garda box:offerCarousel Kufer centralny/boczny o pojemności 33 l lub 46 l (maks. 10 kg), pomieści jeden kask typu jet. Wykonany z wytrzymałego tworzywa w kolorze czarno-szarym ze wzmocnieniami z włókna szklanego. Kufer mocowany na systemie Monokey zgodnym ze stelażami KL i KLR, zamykany na klucz. W środku każdego kufra znajdują się pasy mocujące zawartość. Cena: od 735 zł. Rozmiar i kształt Zakłada się, że kufer motocyklowy powinien pomieścić kask (również dla pasażera), kurtkę oraz jedzenie. Oznacza to, że jego pojemność musi wynosić co najmniej 37 l w przypadku osób podróżujących samotnie, lub co najmniej 46 l, jeżeli zabieramy pasażera. Pojemność kufra zależy również od jego kształtu – im dziwniejszy, tym trudniej będzie pomieścić w środku niezbędne akcesoria. Dobrym sposobem na sprawdzenie, jak dużego kufra potrzebujemy, jest spakowanie wszystkich akcesoriów do kartonu lub pudełka o określonej pojemności. Potem możemy bez problemu wybrać odpowiadający mu rozmiarem kufer centralny lub dwa kufry boczne. Nasza propozycja: kufer Piaggio Zip Fast Rider box:offerCarousel Kufer centralny wykonany z solidnego tworzywa sztucznego odpornego na działanie warunków atmosferycznych. Model z zamkiem ma elementy odblaskowe. W zestawie kufer, elementy mocujące oraz dwa kluczyki. Wymiary: 38 cm × 32 cm × 26 cm, pomieści jeden kask. Cena: od 93 zł. Zamek i montaż Jedną z najważniejszych zalet kufra motocyklowego jest to, że można go zamknąć na klucz, dzięki czemu nie musimy nosić ze sobą kasku czy chwilowo zbędnych akcesoriów. Oczywiście sam zamek nie zawsze powstrzyma złodzieja, dlatego nowoczesne kufry wyposaża się dodatkowo w blokady antykradzieżowe. Uniemożliwiają one otwarcie kufra nawet w przypadku uszkodzenia zamka, który na szczęście można bez problemu wymienić. Kwestia montażu kufra jest nieco bardziej kłopotliwa niż sakwy czy piórnika, ponieważ wymaga on stelaża dopasowanego do modelu motocykla. Zawsze należy sprawdzić, jaki sprzęt będzie potrzebny, ponieważ może się okazać, że nie wszystkie elementy wymagane do montażu kufra są do niego dołączone! Nasza propozycja: kufer SHAD box:offerCarousel Kufer centralny o pojemności 40 l (3 kg) pomieści dwa kaski. Wykonany z trwałego oraz wodoodpornego tworzywa ABS. Model zamykany na zamek, z możliwością zamontowania oparcia pasażera i światła stopu. W zestawie: uniwersalna płyta montażowa, zestaw śrub, 3 kluczyki. Wymiary: 29 cm × 49 cm× 32 cm. Cena: od 307 zł. Markowy czy nie? Kufry motocyklowe dostępne na rynku mogą być ultratanie albo ultrakosztowne, nie ma jednak uniwersalnego modelu idealnego do każdego motocykla. Kufry markowe (GIVI, Kappa, SW-Motech) to dobry wybór, jeżeli przewozimy rzeczy kosztowne, podróżujemy po kraju, w którym często zdarzają się kradzieże lub zależy nam na bezproblemowym dostępie do części zapasowych i przejrzystych informacjach montażowych. Trzeba oczywiście liczyć się z tym, że ich cena będzie dość wysoka, ale dobra jakość oraz pewność, że nasze akcesoria będą bezpieczne, rekompensuje koszt niemal w 100%. Jeżeli nie możemy sobie pozwolić na kufer topowej marki lub wykorzystujemy go wyłącznie do przewożenia drobiazgów czy zakupów spożywczych, możemy wybrać tańszy. Oczywiście powinien on posiadać dobre recenzje od innych użytkowników i pochodzić ze sprawdzonego źródła. Nasza propozycja: kufer GIVI Trekker box:offerCarousel Kufer centralny wykonany z trwałego kompozytu aluminium oraz włókna szklanego w kolorze szaro-czarnym. Model z wodoodporną pokrywą oraz uszczelką, która zapobiega przeciekaniu wody do wnętrza kufra. Zamykany na zamek. Maks. pojemność: 52 l (10 kg), pomieści dwa kaski motocyklowe. Mocowanie: Monokey. Wymiary: 60 cm × 46 cm × 32 cm. Cena: od 849 zł. Kufer motocyklowy zwiększa pakowność motocykla, a zarazem bezpieczeństwo transportowanych akcesoriów oraz odzieży. Sprawdź, który model będzie idealny dla ciebie, i ciesz się podróżowaniem!
Kufry motocyklowe. Który model wybrać?
Soundbook X3 to ekskluzywne, bezprzewodowe głośniki Bluetooth, które już na pierwszy rzut oka wyróżniają się niebanalnym designem. Czy w ślad za wyglądem idzie także jakość dźwięku? Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam do lektury testu. Pierwsze wrażenia, jakość wykonania i użytkowanie Sprzęt już po wyjęciu z opakowania budzi podziw. Bayan Audio Soundbook X3 został wykonany z aluminium, które w połączeniu z zamknięciem zestawu, przypominającym okładkę książki – wygląda naprawdę stylowo. Nie spodziewajmy się jednak, że Soundbook X3 to asortyment ultramobilny. Głośnik ma całkiem spore gabaryty i wagę (242 x 47 x 130 m, 530 gramów), przez co możemy zapomnieć o przeniesieniu go np. w kieszeni lub torebce. Mimo wszystko, zestaw bez trudu schowamy w plecaku. Co ważne, stylowemu designowi towarzyszy też funkcjonalność. Materiałowe zamknięcie głośnika kryje w swoim wnętrzu magnes, który solidnie trzyma się obudowy. Dodatkowo sprzęt wykrywa kiedy osłona jest zamknięta a kiedy otwarta, dzięki czemu w odpowiednich momentach wyłącza się lub włącza. Urządzenie dysponuje aż trzema trybami pracy: Bluetooth, aux oraz radio FM. Przełączanie między nimi następuje poprzez dłuższe przytrzymanie przycisku Power. Niezwykle pomysłowo zaprojektowano też wskaźnik głośności, jaki znajduje się pod przyciskami. Ma on postać szeregu diod LED, które wraz ze wzrostem nastawu kolejno się zapalają. Z tyłu głośnika znajdują się dodatkowo porty: USB (dzięki niemu możemy naładować nasz smartfon przy pomocy wbudowanego w urządzenie akumulatora), 3,5 mm wejście aux oraz wyjście pozwalające na podłączenie słuchawek. Wbudowana w sprzęt bateria według producenta starcza na około 10-godzinne użytkowanie. Moje testy wykazały, że przy dość głośnym słuchaniu akumulator wytrzymuje mniej, bo jakieś 6 godzin. Jakość dźwięku Bayan Audio Soundbook X3 do bezprzewodowego przesyłania dźwięku używa Bluetooth 4.0 ze wsparciem dla aptX. Dzięki temu, spadek jakości spowodowany bezprzewodowym transferem jest minimalny. Z czego tak naprawdę składa się zestaw? Są tu: 4 x 3,8-centymetrowe aktywne sterowniki połączone z pasywnym, basowym radiatorem. Jakość dźwięku jest w gruncie rzeczy dobra. Przy wyższych nastawach nie doświadczymy za to zniekształceń i drgań. Niskie tony grają przyzwoicie, lecz od sprzętu w takiej cenie można by spodziewać się nieco więcej. Z Soundbook X3 nie wydobędziemy naprawdę niskiego i czystego basu. Dźwięk osiągany dzięki Bayan Audio Soundbook X3 jest nieco „płaski”. Brakuje tutaj mocniejszego rozróżnienia tonów średnich i wysokich. Niestety, jest to dość częsta przypadłość mobilnych, bezprzewodowych głośników. Podsumowanie Bayan Audio Soundbook X3 to bardzo solidnie wykonane mobilne głośniki, a ich design zafascynuje niejedną osobę. Mimo wszystko ich cena również potrafi zachwycić, jednak w negatywnym sensie. Za Soundbook X3 w chwili pisania tego tekstu trzeba zapłacić ok. 1300 zł. To spory koszt, w ramach którego kupimy już całkiem niezły zestaw kina domowego. Jeśli naprawdę potrzebujemy mobilnych, funkcjonalnych, dobrze grających i stylowych głośników – Bayan Audio Soundbook X3 wydaje się być dobrym rozwiązaniem, jeśli tylko jesteśmy w stanie za niego tyle zapłacić.
Bayan Audio Soundbook X3 – test designerskich, bezprzewodowych głośników
To prosty sposób na metamorfozę mieszkania niewielkim kosztem. Dodatki tworzą nie tylko ciekawy klimat, ale także zwyczajnie nam się przydają. Postawmy na stylowość i funkcjonalność. Proponowane wstawki sprawdzą się do każdego typu wnętrz, a za każdy gadżet zapłacisz na Allegro mniej niż 100 zł. Naklejki ścienne Uroku nudnemu wnętrzu dodadzą ciekawe aplikacje na ścianach. Dobrze sprawdzą się naklejki ścienne. Kwiaty, geometryczne kształty, abstrakcyjne wzory – gama dostępnych naklejek stwarza wiele opcji ciekawej aranżacji ścian. Fajnym pomysłem są naklejki pod kontakt, które będą nie tylko oryginalną wstawką, ale także pomogą zachować czystość przy gniazdku. W pokoju dziecięcym możemy zamontować napisy 3D. Taka aplikacja na pewno spodoba się naszemu maluchowi, a może nawet zainspiruje go do nauki literek. Dziecko na pewno ucieszą również gwiazdki fluorescencyjne, które stworzą niepowtarzalny, bajkowy klimat. Sto sztuk takich ozdób na Allegro to koszt zaledwie ok. 10 zł. Kwietniki W każdym domu znajdują się kwiaty. Produkują dla nas tlen, ale też sprawiają, że wnętrze staje się przytulne. Kwiaty w doniczkach doskonale sprawdzają się na parapetach. Jeżeli jednak chcemy ustawić kwiat żywy lub sztuczny na podłodze czy kredensie, niezbędny będzie kwietnik. Wertykalne kwietniki to doskonała ozdoba do sypialni i salonu. Te wykonane metodą metaloplastyki sprawdzają się zarówno w pomieszczeniach urządzonych nowocześnie, jak i klasycznie. Możemy je nabyć już od 15 zł. Zawieszki W sypialni możemy pozwolić sobie na nutę szaleństwa i pod żyrandolem zamontować ciekawą zawieszkę, np. łapacz snów (19,99 zł) wykonany z piór, skóry, sznurków i z drewnianych koralików. Niegdyś był to dla Indian amulet, dziś stał się popularną etniczną ozdobą. Kiedyś wierzono, że warto zawieszać go w miejscach, gdzie się śpi, ponieważ gęsta sieć łapacza snów przepuszcza tylko dobre sny i zatrzymuje koszmary. Podkładki Na stole w kuchni połóżmy podkładki, a na ławie w salonie – matę podkładową. Niewielkim kosztem odświeżymy w ten sposób wygląd tych pomieszczeń, a dodatkowo ochronimy stoły i blaty przed zabrudzeniem i wpływem wysokich temperatur. Dobrym rozwiązaniem są podkładkikorkowe, które nie przesuwają się, są sztywne, twarde i trwałe. Stylowe i solidnie wykonane podkładki nabędziemy już za kilka złotych. Zegary Mierzą czas, pokazują upływające chwile i jednocześnie są ciekawą ozdobą ścienną. Zegary to nie tylko praktyczny gadżet, mogą też stanowić bardzo ciekawą dekorację. Obraz z zegarem to dwa w jednym. Dostępność wzorów i kształtów jest tak szeroka, że z pewnością wybierzemy coś pasującego do stylu, który panuje w naszym mieszkaniu. W kuchni postawmy na obraz z zegarem na płótnie, przedstawiający owoce, warzywa lub chociażby filiżankę kawy. Natomiast do pokoju dziecięcego wybierzmy postacie i sceny z bajek. Ciekawe zegary kupisz już za kilkadziesiąt złotych. Podpórki na książki To coś dla pasjonatów literatury, ale także dla każdego, kto posiada w domu książki. Podpórki do książek utrzymają w ryzach również nasze dokumenty. Podstawki są proste i klasyczne lub modernistyczne (przedstawiają np. zarys miasta, koty, anioły czy po prostu napis), prezentują się oryginalnie w każdym wnętrzu. Na Allegro znajdziesz ciekawe podpórki w cenie od 10 zł. Nie trzeba od razu przeprowadzać remontu, aby tchnąć powiew świeżości w mieszkanie. Wystarczą proste dodatki, które podkreślają urok wnętrza i nadają mu niepowtarzalny charakter. Jeśli masz zmysł artystyczny, możesz wykonać niebanalną dekorację samodzielnie, korzystając z gotowych szablonów i materiałów. Większość gadżetów to koszt kilkudziesięciu złotych, więc niewiele, a efekt jest niepowtarzalny.
Dodatki i gadżety do 100 zł, które odświeżą nudne wnętrze
Jakie męskie okrycia wierzchnie będą najmodniejsze w tym sezonie? Co króluje na wybiegach mody jesienią i zimą 2014/2015? Prezentujemy kurtki, parki i płaszcze w męskim wydaniu. Ubierz się ciepło Na wybiegach pojawiło się wiele propozycji okryć wierzchnich. Najmodniejsze z nich to wciąż kurtki. Królują modele bomber jacket w wydaniu lekkich, przejściowych wiatrówek lub tych nieco cieplejszych, z warstwą podpinki. Jednak prawdziwym hitem sezonu są kurtki – pilotki! Ten nieśmiertelny model wrócił do łask i nadaje się praktycznie na każdą okazję. Obszerne, podbite kożuchem lub futrem w wersji ekologicznej bądź naturalnej, o charakternie skrojonej linii, to najmodniejsze jej wydanie. Występują w klasycznej czerni albo „postarzanym” brązie. Gdy pojawią się pierwsze chłody, warto być przygotowanym i mieć w szafie również puchową kurtkę. Może być gładka lub w wersji pikowanej. Koniecznie krótka, sięgająca pasa. Dla wiecznych buntowników z pewnością sprawdzi się ramoneska czy jeansowa kurta z kołnierzem na tzw. „miśku”, czyli ciepłym kożuchu. Występuje w wersji rozpinanej i na ciepłej podpince. Najlepiej wygląda, jeżeli komponuje się z mocniejszymi stylizacjami w stylu grunge. Wybierz wersję elegancką W wydaniu eleganckim dominują nieśmiertelne płaszcze. W wersji maxi – sięgające kostek bądź o długości midi – tuż za kolano. Najmodniejsze będą te o prostej, minimalistycznej formie i w stonowanych kolorach: czerni, orzechowych i czekoladowych brązach, szarościach oraz granatach. Ciekawym dodatkiem do płaszcza są też futrzane kołnierze, które nadadzą całej stylizacji dodatkowego szyku.
Odzież wierzchnia na jesień
Co jedzą? Gdzie śpią? Jakie mają rytuały? W jaki sposób ustalają hierarchię i jak o nią walczą? Odpowiedzi na te wszystkie pytania należy szukać u obserwatorki, osoby, która żyła z nimi przez długi czas, od środka poznając zwyczaje i starając się do nich dopasować. O jakiej grupie mowa? Przedmiotem badań Martin Wednesday stało się niezwykle interesujące plemię, które poniekąd ukrywa się przed światem zewnętrznym – jest bardzo dobrze widoczne, a jednocześnie tworzy ściśle zamkniętą, hermetyczną grupę, do której dostanie się jest praktycznie niemożliwe. O kim mowa? O bogatych mieszkankach wschodniego Manhattanu. Mieszkanki Upper East Side pod lupą Martin Wednesday mieszkała w spokojnej części Manhattanu, do czasu gdy wraz z mężem i synkiem przeprowadziła się na jego wschodnią stronę. Trafiła do świata zupełnie jej nieznanego – świata luksusowych torebek, niezwykle eleganckich kobiet, mieszkających w absurdalnie drogich apartamentach, noszących bajeczne, niebotycznie wysokie i drogie szpilki, spędzających ogromną ilość czasu na zabiegach upiększających i odmładzających. Autorka trafiła więc do zupełnie innej rzeczywistości, mogłoby się zdawać, że do innej kultury. Cóż mogła zrobić w takiej sytuacji? Spróbowała się dostosować, stać się jedną z ich i przynależeć do tego dziwnego, pełnego przepychu świata. Przy okazji obserwowała, notowała i analizowała – niczym najdokładniejszy badacz, poznający nową cywilizację. Bo tym właśnie były dla niej mieszkanki wschodniego Manhattanu – zupełnie odmienną grupą, której obyczaje trzeba poznać i zrozumieć. „Naczelne z Park Avenue” to zapis tych obserwacji, który pokazuje więcej niż tylko rytuały pielęgnacyjne, walkę o hierarchię i pogoń za trendami. Książka jest bardzo opisowa, niezwykle zabawna, ale także refleksyjna – pokazuje, w jaki sposób autorka szybko uległa takiemu sposobowi życia i wpadła w pogoń za akceptacją swojego nowego „stada”. Taksówki i torebki Martin Wednesday stworzyła niezwykły, wciągający i bawiący do łez reportaż – skonstruowany w sposób, którego nie powstydziliby się najwięksi podróżnicy i odkrywcy Afryki czy Ameryki Południowej. Autorka również opisuje plemię, ale takie, które żyje na co dzień w centrum ogromnej metropolii. Jej historie są nie tylko wnikliwe i analityczne, ale przede wszystkim niezwykle zabawne. „Naczelne z Park Avenue” to doskonała książka dla każdego, kto chciałby zaznać trochę nowojorskiego blichtru i poznać od podszewki świat kobiet, których życie na pozór przypomina obraz z katalogu. I przy okazji uśmiać się do łez. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Naczelne z Park Avenue” Martin Wednesday – recenzja
Na wielu płaszczyznach kawa ma dużo wspólnego z winem. Tak samo jak winorośle potrzebuje konkretnych warunków do uprawy i podobnie jak wino może smakować zupełnie różnie w zależności od tego, z której części świata pochodzi. Orzechowa Brazylia Brazylia jest największym producentem i eksporterem kawy na świecie. Jeśli więc nie zwracałeś do tej pory uwagi na pochodzenie kawy, którą piłeś, jest duża szansa, że natrafiłeś na ziarna właśnie z kraju kawy. Wszystko za sprawą panujących tam idealnych warunków atmosferycznych do uprawy kawowca. W Brazylii jest wystarczająco ciepło i wilgotno, by te wyjątkowe rośliny mogły się rozwijać. Na brazylijskich polach uprawnych dominuje odmiana Arabika, która przez ekspertów uznawana jest za najszlachetniejszą. Kawy z tego kraju są łagodne w smaku i mają bardzo niski poziom kwasowości. box:offerCarousel Wiele osób po raz pierwszy świadomie próbując brazylijskiej kawy, określi ja jako klasyczną i przyjemną. Po odpowiednim zaparzeniu wyczuwalne powinny być aromaty orzechów, czekolady, a nawet karmelu. Kawy z Brazylii będą idealnym wyborem dla wszystkich osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z kawą, a także dla wszystkich nielubiących kwasowych akcentów. Owocowa Etiopia box:offerCarousel Niewiele osób wie, że Etiopia nie tylko jest – obok Brazylii – jednym z największych producentów kawy na świecie, ale jest także jej ojczyzną. To właśnie z tego afrykańskiego kraju pochodził legendarny pasterz Kaldi, który w IX wieku zauważył, że kozy, którymi się opiekuje, chętnie zjadają owoce kawowca. Po takimi posiłku zwierzęta były bardzo żwawe i pobudzone. Kaldi zebrał owoce i po konsultacji z lokalnym pastorem zaparzył je w gorącej wodzie. W ten sposób uzyskał pierwszy napar, który można by nazwać kawą, a przynajmniej jej pierwowzorem. Kawy z Etiopii charakteryzują się wyższą kwasowością niż brazylijskie i dominują w nich aromaty owocowe oraz kwiatowe. Z pewnością przypadną one do gustu osobom ceniącym sobie wyraziste smaki i kwaśne akcenty. Jedwabista Kolumbia box:offerCarousel Dla Kolumbii kawa to nie tylko doskonały produkt do konsumpcji, ale też podstawa krajowego biznesu eksportowego. Czasy kawowej prosperity nastały w Kolumbii w latach 50. XX wieku, kiedy to powstała Narodowa Federacja Kawy, która zrzeszyła pół miliona farmerów i do dzisiaj dba o jakość kolumbijskich ziaren. Symbolem kolumbijskiej kawy jest fikcyjna postać Juana Valdeza, który został wykreowany przez farmerów i od kilkudziesięciu lat stoi na straży jakości produktu. Kolumbijska kawa charakteryzuje się bardzo silnym aromatem i łagodnym smakiem. Wiele osób pijących ją po raz pierwszy zwraca uwagę na wyjątkową strukturę naparu, która jest bardzo gładka i jedwabista. Czekoladowa Indonezja box:offerCarousel Co ciekawe, kawowiec nigdy nie rósł w Indonezji naturalnie. Pierwsze próby zasadzenia rośliny przeprowadzono w XVII wieku, ale z powodu powodzi nic z nich nie wyrosło. Dopiero za drugim razem, gdy sadzonki przypłynęły do Indonezji z Indii, misja zasadzenia rośliny się powiodła. Przemysł kawowy rozwinął się na dobre pod rządami Holendrów. Kawa z Indonezji tak bardzo posmakowała mieszkańcom Amsterdamu, że cena kilograma ziaren wynosiła 3 guldeny, czyli setną część rocznych zarobków mieszkańca stolicy Holandii. Kawy z Indonezji będą doskonałym wyborem dla miłośników klasycznych form kawowych, takich jak espresso. Są bardzo wyraziste w smaku, czasami nawet lekko pikantne, ale nie kwaśne. Akcenty smakowe koncentrują się wokół smaków jagód, orzechów i czekolady, a w niektórych przypadkach pojawiają się także nuty drzewne i korzenne.
Kawy świata – czym różnią się i jak smakują ziarna z różnych zakątków?
Krem z ziemniaków to zupa prosta, smaczna i tania. Idealna na chłodniejsze dni, doskonale rozgrzewa. Dodatek bekonu wzbogaci doznania smakowe. Składniki: 400 g ugotowanych ziemniaków 400 ml bulionu warzywnego 100 ml śmietany kremówki 50 g masła 1 łyżka startego parmezanu sól pieprz 4 plasterki boczku wędzonego Krok po kroku: Ziemniaki zalewamy bulionem. Zagotowujemy i dokładnie miksujemy. Dodajemy parmezan, śmietanę i masło. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Jeszcze raz miksujemy. Bekon podsmażamy na patelni aż zrobi się brązowy i chrupiący. Zupę podajemy z chrupkami z bekonu. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Krem z ziemniaków z chipsami z bekonu
Czy troska o środowisko naturalne ma realny wpływ na wnętrzarskie trendy? Oczywiście, że tak! Poznaj z bliska założenia stylu eko i zakochaj się we wnętrzach urządzonych w zgodzie z naturą. Choć już działający prężnie na przełomie lat 60. i 70. XX wieku ruch hippisowski podkreślał konieczność pochylenia się nad dobrem planety, to dopiero niedawno faktycznie problem ten szerzej skupił uwagę społeczeństwa. Dziś troska o los zwierząt, dbanie o środowisko naturalne, promowanie proekologicznych zachowań nie tylko przestały być uważane za fanatyzm, stały się wręcz niezwykle modne. Wegetarianizm, produkcja biobawełny, segregowanie odpadów – to tylko niektóre hasła przybliżające nam tematykę ekologiczną. Czy ekotrendy dotyczą jednak każdej sfery życia? Czy branża wnętrzarska oparła się ekologicznemu nurtowi? A może wręcz przeciwnie – czerpie z niego pełnymi garściami? Okazuje się, że urządzanie mieszkania to idealne pole do manewru dla zwolenników eko rozwiązań. Drewno, glina, bambus, słoma, len, bawełna – zobacz, jakie aranżacje z wykorzystaniem tych surowców możesz stworzyć w swoim mieszkaniu. Styl eko w salonie Urządzając ekosalon, postaw na przestrzeń i minimalizm. Białe ściany, drewniana podłoga, okna bez firan lub ozdobione tylko prostymi, lnianymi zasłonami. Poczuj luz, swobodę i przestrzeń. Komplet wypoczynkowy? Może dobrym rozwiązaniem, zamiast popularnego, szarego narożnika będzie skromna, drewniana ława wyłożona miękkimi poduszkami? Jeśli nie potrzebujesz dodatkowego, rozkładanego posłania dla gości, to taki kompaktowy mebel będzie w sam raz. Pamiętaj, że sofy i narożniki, choć wygodne, są też zwykle ciężkie i potrafią swoją konstrukcją przytłoczyć kompaktowe salony w blokach. Popołudnia spędzasz w fotelu z ukochaną książką? Zamień toporny uszak na modny fotel o ażurowej konstrukcji – wykonany z naturalnego rattanu z całą pewnością skradnie twoje serce. W ostatnich sezonach rattan znowu jest modny i nie kojarzy się już tylko z meblami ogrodowymi. Do fotela dobierz koniecznie miękki pled ze szlachetnej bawełny lub lnianą poduszkę w ciekawy wzór – takie dodatki to doskonały sposób na to, by stworzyć w salonie ciepłą atmosferę. W kąciku wypoczynkowym oczywiście nie może zabraknąć stolika kawowego. Podążając za ekologicznymi trendami, wybieraj modele wykonane z wikliny, rattanu lub drewna. Jeśli masz smykałkę do prac manualnych, możesz też z powodzeniem stworzyć modny stolik z palet – w sieci znajdziesz mnóstwo filmików instruktażowych, które krok po kroku przeprowadzą cię przez cały proces. Twój salon łączy się z jadalnią? To popularne rozwiązanie w nowym budownictwie. Intymną atmosferę łatwo wyczarujesz, wstawiając do wnętrza składany parawan – wykonany ze słomy czy bambusa oddzieli przestrzeń, tworząc we wnętrzu kameralny klimat. Jaka lampa najlepiej pasuje do wnętrza o ekologicznym sznycie? Oczywiście ażurowa – wiklinowy, bambusowy, słomiany klosz to bardzo dobry wybór. Wielu sprzedawców ma takie modele w swojej ofercie, więc z łatwością dobierzesz wielkość i kształt dopasowany do swoich preferencji. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Styl eko na tarasie Trawa morska, wiklina, bambus, surowe drewno, cegła, glina, słoma – jest wiele surowców, po które możesz sięgnąć, tworząc aranżację w ekologicznym stylu. Każdy z wymienionych materiałów wprost świetnie sprawdzi się przy urządzaniu tarasu. Mały balkon w bloku? A może obszerna przydomowa altana? Stwórz wygodną strefę relaksu dla całej rodziny w ponadczasowym i wyjątkowo stylowym nurcie eko. Od czego zacząć? Po pierwsze wybierz wygodne siedzisko. Jeśli nie ogranicza cię miejsce, to przychylnym okiem możesz spojrzeć na ofertę gotowych kompletów wypoczynkowych. Jeśli natomiast aranżujesz ciasny balkon w bloku, to lepiej zdecyduj się na zakup pojedynczego fotela (z rattanu lub wikliny), składanego kompletu typu bistro lub wąskiej, drewnianej ławki. Dobierz do tego wygodny stolik kawowy – na balkonach świetnie sprawdzi się model przytwierdzany do balustrady ze składanym blatem, na duży taras z powodzeniem możesz wstawić większy stolik, np. wykonany z surowego drewna mango lub tekowego. Istotnym elementem aranżacji tarasowych są wszelkie osłony przeciwsłoneczne. Ty celuj w te wykonane z naturalnych materiałów – delikatna słomianka, drewniany parawan, a może hawajski parasol? Wyczarują nie tylko przyjemny cień, ale też nadadzą aranżacji stylowy ton. Bambusowe lub wiklinowe kosze możesz wykorzystać na dwa sposoby – jako alternatywę dla ozdobnych, ceramicznych doniczek (umieść w nich kwiaty lub zioła) lub jako sposób na przechowywanie drobiazgów – poduszek, koców, pledów. Przytulny klimat stworzysz na tarasie przy pomocy oświetlenia punktowego. Tutaj masz spore pole do popisu – duże, drewniane latarnie, bambusowe lampiony, a może papierowe girlandy? Nie musisz decydować się tylko na jedną z tych ozdób – migoczące światło świec w połączeniu z delikatnymi światełkami rozpiętymi na balustradzie to doskonały sposób na letnią dekorację tarasu. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Prostota, minimalizm, oczywiste związki z naturą. Wnętrza urządzone w stylu eko są przytulne i rodzinne, bez trudu opierają się też nowoczesnym trendom. Choć w aktualnej ofercie sprzedawców znajdziesz wiele mebli i dodatków świetnie pasujących do stylu eko, to urządzając mieszkanie w tym nurcie, spokojnie możesz sięgnąć po stare, wysłużone meble znalezione na strychu czy wyszperane na portalu aukcyjnym. Eko – to pochwała powolności, to zachęta do dawania meblom drugiego życia – tu bardziej od mody liczy się kreatywne wykorzystanie surowców. Jeśli więc masz smykałkę do prac ręcznych, od dawna zastanawiasz się nad przemalowaniem komody czy renowacją biblioteczki, to zainspiruj się ponadczasowym stylem eko. Wybierz dodatki z wikliny, bambusa, słomy i na nowo zaczaruj swoje wnętrze w zgodzie z nurtem eko. Zobacz, jak niewiele trzeba, by stworzyć spójną i harmonijną aranżację, która na dodatek da wyraz twoim przekonaniom i stanie się sposobem na manifestację ekologicznych przekonań.
Wnętrze w stylu eko
Dwanaście potraw wigilijnych – smażony karp, czerwony barszcz z uszkami, ryba po grecku, bigos i inne. Czy jest wśród nich coś, co z chęcią zjedzą dzieci? Niestety, większość może tylko skosztuje barszczu z uszkami, ale pozostałe dania ominą szerokim łukiem. Święta Bożego Narodzenia to jednak czas dla wszystkich. Dzieci zatem również powinny znaleźć na świątecznym stole coś specjalnego. Jakie potrawy wybrać dla nich na Wigilię? Czy sposób podania i rodzaj zastawy ma znaczenie dla najmłodszych? Jak możemy zachęcić niejadków do spróbowania świątecznych potraw? Święta z najmłodszymi Święta to czas, który spędzamy z rodziną. Chcemy, aby były one idealne i by każdy czuł się dobrze. Czasem jednak wspólnie zasiadamy do stołu i zamiast radosnych rozmów słyszymy płacz, wybrzydzanie i marudzenie: „Ja tego nie zjem”. Później jest złość, krzyki, wstawanie od stołu. Straszymy więc najmłodszych, że Mikołaj nie przyjdzie i zanim świąteczna kolacja na dobre się zacznie, jesteśmy zmęczeni i tracimy apetyt. Jak temu zaradzić? Jak zachęcić dzieci do spróbowania świątecznych potraw? Dla dzieci liczy się nie tylko smak, ale również sam wygląd danej potrawy. Kolorowe dekoracje i samodzielne przyrządzenie potraw mogą niekiedy zdziałać cuda. Wspólne lepienie pierogów, łączenie składników i próbowanie tego, co się zrobiło – oczywiście po ugotowaniu – może być punktem zwrotnym, aby dziecko skosztowało nowego dania. Gotując razem, możemy opowiedzieć dziecku własne świąteczne historie, gdy byliśmy mali. Takie chwile łączą. Ważne jest też, aby nie wmuszać w dziecko jedzenia. Skupiamy całą uwagę na złości malucha i tracimy kontrolę nad własnymi emocjami, sprawiamy, że kojarzy jedzenie z czymś negatywnym, nieprzyjemnym. A przecież nie o to chodzi. Zamiast się irytować, niech dziecko samo wybierze to, na co ma ochotę. Nałóżmy na talerz niewielką porcję i rozmawiajmy o czymś innym, wesołym. Czy zastawa ma znaczenie? Na święta zazwyczaj wybieramy odświętną zastawę. Wybierzmy również specjalną dla dziecka. Niech to będzie coś wyjątkowego, aby najmłodsi członkowie rodziny poczuli się ważni. Jedną z propozycji mogą być sztućce Gerlach. W pojedynczym zestawie znajdziemy dużą i małą łyżkę, nóż i widelec. Całość jest wykonana z nierdzewnej stali polerowanej. Każdy element został ozdobiony różnymi aplikacjami. Koszt zestawu to od około 40 do 140 zł. Sztućce Berghoff również składają się z noża, widelca, małej i dużej łyżki. Są ozdobione wypukłą aplikacją, np. zwierzątkiem lub wesołą, uśmiechniętą buźką. Można je myć w zmywarce. Koszt zestawu to około 60 zł. Potrawy specjalnie dla dzieci Szykując świąteczne potrawy, nie zapominajmy o najmłodszych. Wystarczy zupa, którą dziecko zje ze smakiem. Może to być delikatny barszcz, ale również rosół, jeżeli maluch go preferuje. Ponadto filety z ryby smażone w panierce z jajka i bułki tartej lub w wersji pieczonej. Wybraną rybą nie musi być karp. Może on mieć zbyt wyrazisty dla dziecka smak, który nie przypadnie mu do gustu. Zamiast tego wybierzmy dorsza, mintaja, pstrąga lub łososia. Ciekawym pomysłem może być również przyrządzenie ryby w galarecie z dodatkiem marchewki i groszku. Decydując się na przygotowanie pierogów dla dzieci, zróbmy farsz, który lubią. Na deser podajmy kruche ciasteczka w świątecznych kształtach, np. gwiazdek, choinek. Podsumowanie Szykując święta, gdy w rodzinie są dzieci, warto pamiętać o: Wyglądzie potraw i sposobie ich podania. Wspólnym przygotowywaniu dań, np. pierogów. Specjalnej zastawie dla dzieci (sztućcach, talerzykach). Co więcej, żadnego niejadka nie można zmuszać do jedzenia, krzycząc na niego lub go szantażując. Jedzenie ma być przyjemnością i możliwością spędzenia wspólnie czasu. Nie tylko w święta, ale i na co dzień.
Potrawy świąteczne w wersji specjalnej dla dzieci
Dekorując dom na święta, nie można zapomnieć o balkonie! Na szczęście, aby wyglądał on pięknie i z klasą, nie trzeba wydawać majątku. Oto propozycje najbardziej klimatycznych dekoracji do 50 zł. Zdobiąc balkon, musimy bardzo uważać, aby zamiast pięknie udekorowanej przestrzeni, nie uzyskać tandetnego miejsca, który wywoła uśmiech politowania sąsiadów. Mnogość migających kolorowych lampek, strojna choinka, do tego wokół niezliczone bogactwo detali: reniferów, bałwanków, aniołków… może przyprawić o zawrót głowy. Widok ten męczy również, gdy oglądamy dzieło to z wnętrza domu. Udekorujmy balkon, zachowując jednolity styl ozdób. Nie jest to trudne, zwłaszcza że dostępnych jest wiele niedrogich dekoracji, które urzekają klasą, smakiem i skromnością. Klasyczne ozdoby na balkon box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Amara, Tiger, Amara, Nest, TK Maxx, Tiger Klasyczne zielone girlandy to tradycyjny i powszechnie lubiany element dekoracji. Łatwo go zamontować wzdłuż poręczy balustrady balkonu. Efektownie wygląda również, gdy oplata donice. Do girlandy możemy przyczepić różne ozdoby – świetnie sprawdzą się klasyczne czerwone kokardy, szyszki, dzwoneczki i lampki. Możemy wybrać girlandę świeżą lub sztuczną. Na niewielkim balkonie sprawdzą się efektowne pojedyncze symbole świąteczne, które nie zajmą wiele miejsca, jednak nadadzą pożądany klimat. Są to np. tradycyjne stroiki, które możemy powiesić na ścianie, balustradzie lub drzwiach balkonowych. Jeśli hodujemy na zewnątrz drzewka w donicach, możemy ozdobić je bombkami. Ciekawym rozwiązaniem może się okazać osłona balkonowa ze świątecznym wzorem – nie tylko udekoruje przestrzeń, ale także ochroni przed wiatrem. Jeśli do dyspozycji mamy parapet, postawmy na nim niewielką latarenkę. Balkon pełen światła box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Nest, Debenhams, Amara, Tiger, Tiger, Primark Jeśli mieszkamy w nowoczesnym budynku, warto się zastanowić, czy nie wystarczy udekorować balkonu tylko światełkami. Lampki mogą mieć dowolny kolor, do nas należy wybór barwy. Ważne, aby zdecydować się na jeden kolor. Do wyboru mamy przeróżne modele. Jeśli balkon jest zadaszony, postawmy na wiszące sople. Balustradę możemy opleść typowymi lampkami LED lub zdecydować się na duże, efektowne kule. Ciekawym rozwiązaniem są także lampki na drucie – możemy formować je w dowolne kształty. Nie obawiajmy się, że same światełka to za mało – ich ciepły blask jest stylową dekoracją, samą w sobie.
Świąteczne dekoracje balkonu do 50 zł
Rakieta tenisowa to podstawowe wyposażenie każdego tenisisty. Należy ją dobrać, uwzględniając przede wszystkim poziom zaawansowania gracza. Każdy tenisista, kupując sprzęt, bierze pod uwagę wagę rakiety, wielkość główki, sztywność, grubość ramy oraz stosunek strun. Szybkość i jakość gry zależą od odpowiednio dobranych parametrów. Obecnie na rynku jest mnóstwo ofert sprzętu, a wybór właściwego może być karkołomnym zadaniem. Kupując rakietę tenisową znanej firmy, kosztującą od 200 do 500 złotych, możemy być pewni, że posłuży nam dłuższy czas. Co oferują producenci za tę cenę? Babolat AeroPro Drive GT Rakieta tenisowa Babolat AeroPro Drive GT to wybór Rafaela Nadala. Przy jej produkcji zastosowano szereg najnowocześniejszych technologii poprawiających jakość gry. Cortex System filtruje drgania i wibracje, oferując tym samym lepsze czucie rakiety oraz bezpieczeństwo.Dzięki aerodynamicznej ramie świetnie nadaje się dla graczy ceniących sobie siłę, rotację oraz stabilność konstrukcji Technologia GT podnosi osiągi dzięki zastosowaniu hybrydowego materiału łączącego włókna wolframowe z węglowymi. Włókna wolframowe skoncentrowane są w strategicznych częściach ramy, a dzięki zastosowaniu ich w rdzeniu rakiety zwiększona zostaje siła uderzenia. Head YouTek IG Challenge Head YouTek IG Challenge to rakieta przeznaczona zwłaszcza dla tenisistów z krótkim i średnim zamachem. Jest lekka i ma optymalną kombinację balansu i wagi, dzięki czemu zapewnia świetną manewrowość, komfort oraz szybkość. Ma również system wibrastop Head Logo, a technologia Innegra zapewnia redukcję wibracji. box:offerCarousel Powiększona powierzchnia główki w rakiecie zwiększa pole trafienia, dlatego łatwiej o prawidłowe technicznie uderzenia. Technologia YouTek zastosowana w tym modelu to połączenie najlepszych materiałów i technologii dla udoskonalenia umiejętności tenisisty. Przelotki w rakiecie zostały wzmocnione teflonem, który pozwala strunom ślizgać się po nich bez oporu, a materiał D 3o zastosowany w trzonie rakiety, zmieniający właściwości wskutek dynamicznych oddziaływań, sprawia, że straty energii są niemal całkowicie eliminowane. Dunlop Biomimetic box:offerCarousel Firma Dunlop stworzyła bardzo ciekawą serię rakiet tenisowych – Biomimetic. W linii tej, inspirowanej naturą, każdy gracz znajdzie z pewnością rakietę dopasowaną do swoich potrzeb. W modelach Dunlop Biomimetic zastosowano technologię Aeroskin, zainspirowaną budową skóry rekina. W strategicznych miejscach rakiety umieszczono charakterystyczne wypustki, umożliwiające swobodny przepływ powietrza oraz redukcję drgań. Dodatkowo w trzon rakiety wpleciono włókna macierzyste roślin – BioFibre, których zadaniem jest redukcja drgań oraz filtrowanie fali uderzeniowej. Inspirując się samoczynnie nawilżającą się skórą węża, Dunlop stworzył nowy, rewolucyjny polimer działający jak mikroskopijny smar (MoS2), który redukuje tarcie naciągu i zwiększa wytrzymałość przelotek. Stopy gekona stanowiły z kolei inspirację przy tworzeniu nanoskopowej powierzchni owijki, która redukuje nadmiar wilgoci oraz zwiększa przyczepność. Wilson Juice 100 Wilson Juice 100 to model, którym grają tacy znani tenisiści jak Victoria Azarenka czy Feliciano Lopez. Seria Juice charakteryzuje się świetną dynamiką i rotacją, a dzięki stabilnej i sztywnej ramie zapewnia pełną kontrolę i dużą rotację piłki. Zastosowana w rakiecie technologia BLX (włókna bazaltowe, które odfiltrowują skrajne częstotliwości) zapewnia komfort oraz poprawia czucie piłki. Rączka z kolei posiada Amplifeel 360 Technology umożliwiającą poprawę mocy rakiety oraz redukcję jej wagi, podnosi ona moc, a dodatkowo wbudowane poliuretany amortyzują wstrząsy. Parallel Drilling to specjalne owiercenie ramy zwiększające efektywne pole odbicia przez lepszą pracę naciągu oraz zmniejszenie tarcia naciągu o ramę rakiety. Jakość naszej gry w tenisa zależy również od rodzaju sprzętu. Za 200–500 złotych możemy kupić bardzo dobrą rakietę znanej firmy, którą z łatwością dopasujemy do naszego stylu gry.
Rakiety tenisowe w cenie 200-500 zł
Na co dzień rodzice raczej nie myślą o zakupie nauszników ochronnych dla swoich dzieci. Jednak w określonych sytuacjach taki zakup okazuje się być niezbędny. Trzeba dokładać wszelkich starań, żeby chronić wrażliwy słuch dziecka. Ochrona dziecięcych uszu przed hałasem Hałas nie jest niczym przyjemnym dla ludzkiego ucha, szczególnie dziecięcego. Takie dźwięki wywołują wzmożoną drażliwość i zmęczenie. Dzieje się tak przede wszystkim z powodu większej wrażliwości słuchu u dziecka niż u osoby dorosłej. Regularne przebywanie w strefie hałasu powoduje pogorszenie słuchu, z czego najczęściej nie zdajemy sobie sprawy. Efekty ujawniają się nawet po kilkunastu latach. Gdy na skutek nadmiernego hałasu dochodzi do tzw. urazu akustycznego, konsekwencją jest częściowa utrata słuchu. Uraz może zostać spowodowany przez dźwięki już powyżej 85 decybeli. Kiedy należy zakładać dziecku nauszniki ochronne? Po nauszniki ochronne trzeba sięgnąć w sytuacjach, gdy natężenie hałasu staje się bardzo duże, szczególnie podczas: Imprez sportowych. Meczu żużlowego. Koncertów. Wesela. Imprez masowych. Pokazu fajerwerków. Lotu samolotem i pokazów samolotowych. Burzy z silnymi grzmotami. Sytuacje te wiążą się z tak dużym hałasem, że przydałoby się, by dorośli też zadbali o swój słuch. Tym bardziej założenie słuchawek dzieciom wydaje się wręcz konieczne. Dzięki nausznikom możliwe jest obniżenie poziomu decybeli do akceptowalnego i bezpiecznego poziomu. Słuchawki mają nie tyle zapewniać całkowitą ciszę, co tłumić hałas. Działanie nauszników ochronnych Nauszniki, aby maksymalnie ograniczyć dostęp do dziecięcych uszu szkodliwych dźwięków i hałasu, powinny być odpowiednio dobrane. Pomogą w tym m.in. maksymalnie uproszczone symbole wskazujące na poziom wytłumienia. Nauszniki powinny również mieć określone cechy, aby korzystanie z nich było komfortowe. Podczas zakupu należy więc zwrócić uwagę, czy słuchawki: Mają lekką obudowę. Mają piankę wypełniającą pierścienie uszczelniające, co zapewnia komfort noszenia. Są regulowane i mają obniżony poziom pałąka. Mają wewnątrz dużo miejsca, aby ograniczyć nagrzewanie się i gromadzenie wilgoci. Mają miękkie i szerokie poduszki, co podniesie komfort noszenia i zmniejszy nacisk na uszka. Są kolorowe, a ich stylistyka zachęci dziecko do noszenia. Byłoby idealnie, gdyby w nausznikach można było wymieniać wkładki i poduszki, co zapewniłoby zachowanie higieny. Zakup nauszników ochronnych dla dzieci Na Allegro wybór nauszników ochronnych dla dzieci jest naprawdę spory. Z pewnością każdy rodzic znajdzie idealny model dla swojego dziecka: Ecipeci – dla niemowlaków i małych dzieci (od 6. Miesiąca do 10. Roku życia). Minimalna średnica głowy użytkownika powinna mieć 38–40 cm. Nauszniki są umieszczone na pięknej, ręcznie szytej, zapinanej na rzep opasce, która zmniejsza ucisk na dziecięcą główkę i bardzo ułatwia zakładanie słuchawek. Produkt został przebadany przez Państwowy Instytut Badawczy. Ma certyfikat potwierdzający poziom tłumienia hałasu do 24 decybeli. Cena – 99 zł. EM’S – australijska marka. Nauszniki są dostępne w wersji 0+ (cena ok. 105 zł) oraz 6M+ (cena ok. 85 zł). Wersja 0+ jest przeznaczona dla dzieci w wieku 0–18 miesięcy. To model lekki, waży 100 g. Zamiast pałąka zastosowano miękki regulowany pasek, dostępny w wielu odmianach kolorystycznych, które można swobodnie wymieniać. Wersja nauszników 6M+ jest przeznaczona dla dzieci powyżej 6. miesięca życia (do 15 lat). Również jest bardzo lekka. Muffy Alpine – od 2. roku życia. Nowoczesne wzornictwo, designerskie wykończenie, do wyboru 5 kolorów. Możliwe do złożenia, dzięki czemu w torbie zajmują mało miejsca. Cena – ok. 110 zł. Peltor – w wersji różowej lub zielonej. Dla dzieci do 7. roku życia. Cena – 79 zł. Dla dzieci ok. 1–12 lat – produkt szwedzki. Składane. Bardzo swobodna regulacja. Cena ok. –70 zł. Warto wiedzieć, że nauszniki mają za zadanie wyłącznie chronić słuch dzieci. Nie można podłączać do nich sprzętów grających i słuchać przez nie muzyki.
Zadbaj o słuch dziecka - 5 polecanych nauszników ochronnych
Przyjście na świat małego człowieczka to nie tylko mnóstwo radości, ale także duże wyzwanie dla rodziców. Często zdarza się tak, że noworodek boryka się z uciążliwymi kolkami. Wiąże się to z dolegliwościami sprawiającymi maluszkowi ból. Rodzice starają się jak najskuteczniej uśmierzać przykre symptomy i próbują w tym celu różnych rozwiązań. Jednym z nich jest korzystanie z szumu, który uspokaja maluszka i pomaga mu w zaśnięciu. Biały szum – dlaczego działa kojąco na niemowlęta? Kiedy maluch zmaga się z bolącym brzuszkiem, rodzice starają się zrobić wszystko, aby chociaż w niewielkim stopniu ulżyć dziecku. Metodą prób i błędów lub dzięki poradom znajomych, świeżo upieczeni rodzice, przekonują się o cudownym działaniu tzw. białego szumu. Często zdarza się to wtedy, kiedy mama podczas suszenia włosów suszarką, zauważy, że dźwięk urządzenia działa kojąco na małego człowieczka. Biały szum okazał się dla niemowlaków doskonałym sposobem na uspokojenie i uśpienie. Przeprowadzane badania wykazały, że noworodek łatwiej i szybciej zaśnie, jeżeli w jego bezpośrednim otoczeniu pojawią się właśnie te specyficzne fale dźwiękowe. Z jednej strony tłumaczy się to faktem, że biały szum przypomina maleństwu o atmosferze panującej w brzuchu mamy: poczucie bezpieczeństwa, spokoju i miłości. Z drugiej strony szum taki po części maskuje inne dźwięki z otoczenia, które mogłyby przyczynić się do niepokoju dziecka. Szumiący miś – pomocny gadżet w walce z kolką Wychodząc naprzeciw rodzicom, którzy poszukują ukojenia dla swoich pociech walczących z kolkami, producenci proponują szumiące misie. Zabawka taka jest nie tylko przyjemną przytulanką, ale także gadżetem, który emituje biały szum. Idealnie nadaje się do pomocy w usypianiu maleństwa. Pomaga dziecku zrelaksować się i uzyskać poczucie bezpieczeństwa. Maluszka dręczonego bolesnymi kolkami często bardzo trudno jest uspokoić. Warto więc skorzystać z zalet białego szumu i wypróbować tę metodę na własnym maluchu. Zamiast używać do tego celu suszarki lub odkurzacza możesz podarować noworodkowi uroczego misia. Szumiący miś – przegląd propozycji Wybór szumiących misiów na ryku jest dość duży i z pewnością uda ci się znaleźć przytulankę, która sprosta twoim oczekiwaniom. Zakup takiej zabawki jest sporym wydatkiem, jednak masz pewność, że taki gadżet może posłużyć twojemu maleństwu na długi czas. Zwłaszcza jeżeli jesteś pewien, że twoja pociecha należy do fanów białego szumu. Za mniej niż 100 złotych możesz kupić szumiącego misia – główkę. Taki gadżet możesz zawiesić np. na poręczy łóżeczka. Miś dostępny jest w uroczych kolorach i sympatycznym designie. W przedziale cenowym od 100 do 150 złotych znajdziesz urocze misie, które sprawdzą się doskonale także jako przytulanka. Zabawki nie tylko szumią. Ich nóżki szeleszczą i są kolorowe, a na ich końcach znajdują się magnesy, które umożliwiają przyczepienie misia np. do wózka. Jeżeli za taki gadżet jesteś w stanie wydać więcej niż 150 złotych, to z pewnością świetnym rozwiązaniem będzie zakup misia z funkcją Cry Sensor. Taka zabawka podczas zasypiania maluszka emituje biały szum przez określony czas. Kiedy jednak maluszek przebudzi się i zacznie płakać, to odpowiednie sensory rozpoznające głos dziecka uruchomią ponownie uspokajający dźwięk. W ten sposób możesz być pewien, że twoja pociecha będzie czuć się bezpiecznie, a jej sen będzie spokojny i głęboki. Kiedy noworodek ma kolki, to jest to przede wszystkim ogromny stres dla rodziców, którzy z wszelkich sił pragną ulżyć maleństwu, ale czują się bezsilni. Być może pomocą okaże się biały szum, który pozwoli dziecku poczuć się jak w łonie matki. Zakup szumiącego misia może sprawić, że zasypianie stanie się łatwiejsze i zdecydowanie mniej stresujące, a sen malucha będzie długi i spokojny. Jeżeli wiesz, że twój dzidziuś lubi biały szum, to podaruj mu przytulankę, która sprawi, że maleństwu łatwiej będzie zapadać w relaksującą drzemkę.
Szumiące misie – sprawdzony sposób na kolki u niemowlaka
Jeśli pragniemy zmienić naszą sylwetkę na wiosenny i letni okres, to już ostatni dzwonek, by zadbać o kondycję i wygląd. Oprócz zdrowego i systematycznego odżywiania się istotne są ćwiczenia siłowe, a także trening aerobowy, który sprawia, że do mięśni dostarczana jest duża dawka tlenu umożliwiająca spalanie energii. Od czego zacząć? Najlepiej rozpocząć przygotowania od zaopatrzenia się w wygodny strój kąpielowy, który nie ogranicza ruchów, czepek, okulary pływackie i klapki. Ostatnio furorę robią ręczniki szybkoschnące, które są lekkie, zajmują niewiele miejsca i wysychają w natychmiastowym tempie. Jeśli nie potrafimy doskonale pływać, warto szkolić swoją technikę, pływając z deską. Trzymając deskę w dłoniach, można maksymalnie skupić się na mięśniach nóg. Korzyści Opór wody jest kilkaset razy większy niż powietrza, dlatego każdy ruch wymaga mobilizacji wszystkich mięśni. Taki potężny wysiłek skutkuje spalaniem ogromnych ilości kalorii, a do tego kształtuje i modeluje zgrabną sylwetkę. Pływanie doskonale poprawia kondycję i wydolność oddechową, dając ochronę przed wszelkimi chorobami dotykającymi układ krwionośny, przede wszystkim przed nadciśnieniem. Systematyczne pływanie sprawia, że ciało jest jędrne i… młode. Jest w końcu znacznie sprawniejsze, niż wskazuje na to wiek metrykalny. Co należy zrobić, by osiągnąć to wszystko? Regularnie spędzać czas na basenie i opanować podstawy poprawnych technik pływania. Skuteczność w odchudzaniu Pływanie jest skuteczne w utracie nadprogramowych centymetrów, jeśli trening jest intensywny. Aby ominąć szerokim łukiem kontuzje, należy zacząć pływać przez kilka, kilkanaście minut, z przerwami na krótki odpoczynek. Podczas każdej kolejnej wizyty na basenie można dokładać do treningu dodatkowe 5 minut pływania. W momencie, gdy organizm będzie na tyle sprawny, by płynąć przez 30 minut i więcej bez przerwy – treningi będą najefektywniejsze. Jeśli ruchy będą mocne i silne, można spalić aż 500 kalorii. Chcesz utrzymać dobrą kondycję? Pływaj 2 razy w tygodniu przez godzinę. Jaką technikę wybrać? Najwięcej kalorii można spalić, pływając kraulem i żabką, ale należy pamiętać, że popularna żabka dość intensywnie obciąża kręgosłup i może rozwijać wady postawy. Najbezpieczniejsza technika pływania dla kręgosłupa to pływanie grzbietowe, które nie wymaga wiele wysiłku. Najkorzystniejszy trening to taki, który łączy wszystkie techniki, ponieważ każda z nich mobilizuje inną partię ciała: kraul – górną część, grzbiet – dolną część, a żabka świetnie wpływa na mięśnie brzucha i ud. Pływanie jest świetnym rozwiązaniem na utrzymanie pięknej sylwetki, jeśli jednocześnie zdrowo się odżywiamy. Nie jest wskazane, by zaraz po basenie zjeść tłusty posiłek, a z pewnością sprzyja temu całkowicie naturalna tendencja organizmu do odczuwania silnego głodu po wyjściu z wody. Wychłodzone i zmęczone ciało domaga się szybkiego uzupełnienia porcji energii. Zaraz po wysuszeniu i przebraniu się najlepiej zjeść np. banana, jabłko, baton lub ciasteczko owsiane. Porcja węglowodanów zapoczątkuje cały proces, w którym jest uwalniana insulina wpływająca na odbudowę glikogenu – źródła energii w naszych mięśniach. Ponadto bardzo istotne jest, by uzupełniać płyny. Wbrew pozorom podczas intensywnego treningu w basenie pocimy się jeszcze bardziej niż podczas treningu na siłowni. W dniu, w którym pływamy, organizm potrzebuje nawet do 4 litrów wody.
Jak pływać, by zobaczyć efekty?
Obecnie co pół roku pojawia się nowa generacja smartfonów, która cechuje się coraz szybszymi procesorami czy lepszymi aparatami fotograficznymi. Co jednak, jeśli potrzebujemy urządzenia wodoodpornego? Tutaj wybór jest już bardziej ograniczony, choć i tak coraz więcej smartfonów spełnia wszelkiego rodzaju normy wodo- czy pyłoodporności. Poniżej zestawienie 10 polecanych tego typu urządzeń. Podane w nawiasie ceny dotyczą modeli z polskiej dystrybucji - modele z rynków obcych będą nieco tańsze. 1. Samsung Galaxy A3 (2017) (~799 zł) Wodoodporność: IP68 Ekran: 4,7 cala, AMOLED, 720x1280 pikseli (312 ppi), Gorilla Glass 4, 67,9% powierzchni frontu Procesor: Exynos 7870 Octa (8x 1,6 GHz, rdzenie A53) Pamięć RAM: 2 GB Pamięć wbudowana: 16 GB + obsługa kart microSD System operacyjny: Android 8.0 Oreo Wymiary: 135,4 x 66,2 x 7,9 mm Masa: 138 g Bateria: 2350 mAh box:offerCarousel) Samsung A3 z roku 2017 to dość wiekowy smartfon, którego zakup wciąż może być jednak opłacalny. Urządzenie spełnia normę IP68 oraz dostało aktualizację system operacyjnego Android do nowej wersji 8.0 Oreo. A3 ma dosyć kompaktowe, jak na obecne standardy, wymiary, choć ramki są szerokie. Smartfon wyposażono w czytnik linii papilarnych, co jak na niedrogiego Samsunga, 1,5 roku temu wcale nie było oczywistością. Całość napędza ośmiordzeniowy, przyzwoity procesor Exynos 7870, wspierany przez 2 GB RAM-u. Jak zwykle w Samsungach, można liczyć na świetny ekran AMOLED z funkcją Always On Display, choć jego rozdzielczość (720p) nie powala, ale w tej klasie jest wystarczająca. Docenić należy za to obecność dwuzakresowego modułu Wi-Fi, portu USB typu C, łączności NFC (co nie zawsze się zdarza w tej klasie cenowej) czy radia FM. Aparat również jest przeciętny i brakuje mu opcji nagrywania wideo w rozdzielczości 4K. Bateria to także nic specjalnego. 2. Motorola Moto X4 (~1299 zł) Wodoodporność: IP67 Ekran: 5,2 cala, IPS, 1080x1920 pikseli (424 ppi), Gorilla Glass 3, 68,4% powierzchni frontu Procesor: Qualcomm Snapdragon 630 (8x 2,2 GHz, rdzenie A53) Pamięć RAM: 3 GB Pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD System operacyjny: Android 8.0 Oreo Wymiary: 148,4 x 73,4 x 8 mm Masa: 163 g Bateria: 3000 mAh box:offerCarousel Moto X4, mimo że został pokazany rok temu, to wciąż jeden z najwyższych modeli w portfolio Motoroli. Smartfon wyposażono w ekran IPS Full HD o przekątnej 5,2 cala, ale urządzenie ma szerokie ramki, jest dość wysokie i szerokie - to w zasadzie wymiary “ramkowego” smartfona z wyświetlaczem 5,5” lub bezramkowego 6-calowca. Przeciętnie sprawuje się też bateria o pojemności 3000 mAh. Pochwalić za to należy sprawnie działający system operacyjny Android 8.0 Oreo, tym bardziej, że układ Qualcomm Snapdragon 630 nie jest demonem prędkości, a w tej cenie da się znaleźć bardziej wydajne jednostki. Docenić należy obecność radia FM, USB typu C, Bluetootha z obsługą kodeka aptX. Dobry jest także aparat fotograficzny. 3. Nokia 8 (~1699 zł) Wodoodporność: IP54 Ekran: 5,3 cala, IPS, 1440x2560 pikseli (554 ppi), Gorilla Glass 5, 69,4% powierzchni frontu Procesor: Qualcomm Snapdragon 835 (4x 2,5 GHz + 4x 1,8 GHz, rdzenie Kryo) Pamięć RAM: 4 GB Pamięć: 64 GB + obsługa kart microSD System operacyjny: Android 8.1 Oreo Wymiary: 151,5 x 73,7 x 7,9 mm Masa: 160 g Bateria: 3090 mAh Wodoodporność: IP54 box:offerCarousel Nokia 8 to jedyny w zestawieniu smartfon, który spełnia normę IP54, czyli jedynie odporność na zachlapania. Mimo tego warto się nim zainteresować bo po premierze następcy, czyli modelu 8 Sirocco, cena starej “ósemki” znacząco spadła (następca jest dwukrotnie droższy), a to wciąż godne uwagi urządzenie. Opisywany smartfon napędza wciąż bardzo mocny układ Qualcomm Snapdragon 835, wspierany przez 4 gigabajty pamięci RAM. 64 GB pamięci wbudowanej można rozszerzyć za pomocą slotu microSD. Także system operacyjny jest “świeży” - Android 8.1 Oreo. 5,3-calowy ekran IPS, chroniony szkłem Gorilla Glass 5, otaczają spore ramki. Matryca jest dobra i ma wysoką rozdzielczość 1440x2560 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie równe 554 punktom na cal. Wspierana jest funkcja Always On Display, choć z uwagi na panel typu IPS, a nie AMOLED, nie będzie ona w 100% wykorzystana (kolor czarny będzie świecił i “zjadał” baterię). Dobrze sprawuje się także podwójny aparat z optyczną stabilizacją obrazu, sygnowany logo Zeiss. Jest też nowy Bluetooth w standardzie 5.0 (choć bez obsługi kodeka aptX), jack 3,5 mm, USB typu C oraz obsługa szybkiego ładowania Qualcomm Quick Charge 3.0. 4. Samsung Galaxy A8 (2018) (~1818 zł) Wodoodporność: IP68 Ekran: 5,6 cala, Super AMOLED, 1080x2220 pikseli (441 ppi), Gorilla Glass (nieznanej generacji), 75,6% powierzchni frontu Procesor: Exynos 7885 (2x 2,2 GHz A73 + 6x 1,6 GHz A53) Pamięć RAM: 4 GB Pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD System operacyjny: Android 7.1 Nougat Wymiary: 149,2 x 70,6 x 8,4 mm Masa: 172 g Bateria: 3000 mAh box:offerCarousel Galaxy A8 (2018) to nowy, bezramkowy smartfon Samsunga, który może konkurować z byłym flagowcem w postaci modelu Galaxy S7 (bo z Galaxy S8 już raczej nie). Telefon wyposażono w ekran AMOLED (z funkcją Always On Display) o przekątnej 5,6” i rozdzielczości 1080x2220 pikseli (proporcje ekranu 18,5:9). Urządzenie ma dość poręczne wymiary, a i wizualnie może się podobać. Całość napędza ośmiordzeniowy procesor, ale działa on w oparciu o rdzenie Cortex-A53, więc demonem prędkości nie jest. Wspierają go 4 GB RAM-u, czyli wartość adekwatna do tej półki cenowej. Aparat jest znośny, choć w tej cenie da się znaleźć smartfony robiące lepsze zdjęcia czy filmy. Brakuje też możliwości nagrywania wideo w rozdzielczości 4K. Nie zabrakło za to jacka 3,5 mm, a jest też nowy Bluetooth 5.0 (ale bez obsługi kodeka aptX), radio FM oraz port USB typu C (choć działa on w standardzie 2.0, a nie 3.0 lub 3.1). Istotną wadą jest natomiast fakt, że urządzenie pracuje pod kontrolą Androida, ale w wiekowej już wersji 7.1. Cóż, pozostaje liczyć na to, że Samsung udostępni niedługo aktualizację do Androida 8 Oreo. 5. Sony Xperia XZ1 (~1999 zł) Wodoodporność: IP68 Ekran: 5,2 cala, IPS, 1080x1920 pikseli (424 ppi), Gorilla Glass 5, 68,6% powierzchni frontu Procesor: Qualcomm Snapdragon 835 (4x 2,45 GHz + 4x 1,9 GHz, rdzenie Kryo) Pamięć RAM: 4 GB Pamięć: 64 GB + obsługa kart microSD System operacyjny: Android 8.0 Oreo Wymiary: 148 x 73,4 x 7,4 mm Masa: 155 g Bateria: 2700 mAh box:offerCarousel Xperia XZ1 to wciąż jeden z najwyższych modeli w ofercie Sony. Urządzenie nie porywa wyglądem z szerokimi ramkami nad i pod ekranem, ale parametry techniczne wciąż ma niezłe. Smartfona napędza bardzo mocny układ Qualcomm Snapdragon 835, wspierany przez 4 GB RAM-u. Dobry jest także ekran Full HD wspierający standard HDR. Są też głośniki stereo (choć grają one przeciętnie) oraz jack 3,5 mm (ale głośność maksymalna jest niska). Jak na byłego flagowca, XZ1 brak opcji ładowania bezprzewodowego oraz szybkiej ładowarki w zestawie (wspierany jest standard Qualcomm Quick Charge 3.0), a także brak stabilizacji optycznej w aparacie. Na pocieszenie jest gniazdo USB typu C oraz Bluetooth 5.0 z obsługą kodeków aptX HD i LDAC. Osoby, dla których 5,2-calowy ekran jest zbyt duży powinny się zainteresować odrobinę tańszą Xperią XZ1 Compact o bardzo zbliżonej specyfikacji, ale z mniejszym, 4,6-calowym ekranem o niższej rozdzielczości 720p. 6. Sony Xperia XZ2 Compact (~2599 zł) Wodoodporność: IP68 Ekran: 5 cali, IPS, 1080x2160 pikseli (483 ppi), Gorilla Glass 5, 73,5% powierzchni frontu Procesor: Qualcomm Snapdragon 845 (4x 2,7 GHz + 4x 1,7 GHz, rdzenie Kryo) Pamięć RAM: 4 GB Pamięć: 64 GB + obsługa kart microSD System operacyjny: Android 8.0 Oreo Wymiary: 135 x 65 x 12,1 mm Masa: 168 g Bateria: 2870 mAh box:offerCarousel XZ2 Compact to, jak łatwo się domyślić, następca serii XZ1. Co prawda Sony pracuje już nad smartfonami z serii XZ3, które do sklepów powinny trafić pod koniec 2018 roku, ale póki co warto zainteresować się aktualną flagową serią. O ile jednak stosunek parametrów do ceny w przypadku XZ1 jest wyższy w większej XZ1, to już w serii XZ2 korzystniej wypada mniejszy model Compact. Jeśli ktoś szuka flagowca o niewielkich gabarytach, a nie toleruje iPhone’ów, XZ2 Compact to w zasadzie jedyny możliwy wybór. Zastosowano tu 5-calowy ekran IPS o rozdzielczości 1080x2160 pikseli i proporcjach 18:9. Chroni go szkło Gorilla Glass 5, a wyświetlacz wspiera też standard HDR. W stosunku do starszego modelu XZ1 Compact znacząco wzrosła rozdzielczość wyświetlacza, zmalały też ramki, za to XZ2 Compact jest bardzo gruba (12,1 mm). Czytnik linii papilarnych przesunięto z prawego boku na tylną ściankę. XZ2 Compact napędza flagowy procesor Snapdragon 845. Do dyspozycji są też 4 GB RAM-u, czyli niewiele jak na topowy model, niemniej to wciąż wystarczająca wartość. W serii XZ2 poprawiono też aparat fotograficzny, za to usunięto wyjście słuchawkowe 3,5 mm (a miejsce na nie by się raczej znalazło). Jest też gniazdo USB typu C oraz Bluetooth 5.0 z obsługą kodeka aptX HD. 7. LG V30 (~2599 zł) Wodoodporność: IP68 Ekran: 6 cali, OLED, 1440x2880 pikseli (537 ppi), Gorilla Glass 5, 81,2% powierzchni frontu Procesor: Qualcomm Snapdragon 835 (4x 2,45 GHz + 4x 1,9 GHz, rdzenie Kryo) Pamięć RAM: 4 GB Pamięć: 64 GB + obsługa kart microSD System operacyjny: Android 8.0 Oreo Wymiary: 151,7 x 75,4 x 7,3 mm Masa: 158 g Bateria: 3300 mAh box:offerCarousel LG V30 swoją premierę miał pod koniec roku 2017, ale wciąż wypada bardzo atrakcyjnie, a przez prawie rok jego cena znacząco spadła. Co prawda najnowszy LG G7 jest pod pewnymi względami lepszy, ale także znacząco droższy. W V30 zastosowano 6-calowy ekran OLED o bardzo wysokiej rozdzielczości 1440x2880 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli wynoszące aż 537 punktów na cal. Wyświetlacz chroni szkło Gorilla Glass piątej generacji. Smartfona napędza układ Snapdragon 835, który wciąż można uznać za bardzo wydajny. Dobry jest też podwójny tylny aparat, a świetnie wypadają możliwości audio. V30 ma certyfikat Bang&Olufsen, który nie jest tylko marketingowym dodatkiem - urządzenie na słuchawkach przewodowych gra naprawdę świetnie. Nowoczesny jest też moduł Bluetooth 5.0 z obsługą kodeka aptX HD. Urządzenie należy też pochwalić za wydajną baterię. 8. Samsung Galaxy S9 (~3199 zł) Wodoodporność: IP68 Ekran: 5,8 cala, Super AMOLED, 1440x2960 pikseli (570 ppi), Gorilla Glass 5, 83,6% powierzchni frontu Procesor: Exynos 9810 (4x 2,7 GHz Mongoose M3 + 4x 1,8 GHz A55) Pamięć RAM: 4 GB Pamięć: 64 GB + obsługa kart microSD System operacyjny: Android 8.0 Oreo Wymiary: 147,7 x 68,7 x 8,5 mm Masa: 163 g Bateria: 3000 mAh box:offerCarousel Galaxy S9 to najnowszy flagowiec Samsunga. Według mnie nie opłaca się już kupować wersji S8, która jest pod wieloma względami gorsza, a nieznacznie tańsza. Samsungi od zawsze kojarzą się ze świetnymi ekranami i także 5,8-calowy wyświetlacz z S9 należy do najlepszych paneli na rynku. Wykonano go oczywiście w technologii AMOLED i ma wysoką rozdzielczość 1440x2960 pikseli, co przekłada się na bardzo wysoką gęstość 570 ppi. Jest też zgodność ze standardem HDR, a ekran chroni szkło Gorilla Glass 5. S9 wykorzystuje 8-rdzeniowy układ Exynos 9810, którego wydajność jest zbliżona do konkurencyjnego Snapdragona 845. Na wydajność smartfona nikt nie powinien narzekać, choć rażą tylko 4 GB RAM-u. Cóż, najwyraźniej Samsung chce skłonić potencjalnych użytkowników do zakupu modelu S9+ z 6 GB pamięci RAM. Seria S9 to też świetny aparat. Nie zabrakło jacka 3,5 mm, jest też Bluetooth 5.0 z obsługą kodeka aptX (ale nie w wersji HD). Bateria sprawuje się przeciętnie - lepsza jest w większym i droższym modelu S9+. Względem modelu S8 poprawiono za to położenie czytnika linii papilarnych. 9. Huawei P20 Pro (~3499 zł) Wodoodporność: IP67 Ekran: 6,1 cala, AMOLED, 1080x2240 pikseli (408 ppi), 82% powierzchni frontu Procesor: Hisilicon Kirin 970 (4x 2,4 GHz A73 + 4x 1,8 GHz A53) Pamięć RAM: 6 GB Pamięć: 128 GB, brak slotu microSD System operacyjny: Android 8.1 Oreo Wymiary: 155 x 73,9 x 7,8 mm Masa: 180 g Bateria: 4000 mAh box:offerCarousel P20 Pro to aktualnie flagowy model Huawei (nie licząc smartfonów z serii Porsche Design). Skoncentrowano się przede wszystkim na aparacie, który jest aż potrójny, a największa matryca oferuje rozdzielczość aż 40 megapikseli. Całość sygnowana jest logo Leica, ma trzykrotny zoom optyczny oraz optyczną stabilizację obrazu. Zastosowano też dobry ekran AMOLED o przekątnej 6,1 cala, ale jego rozdzielczość nie zachwyca - 1080x2240 pikseli przekłada się na gęstość 408 ppi. Autorski procesor Kirin 970 też jest lepszy od poprzedników, ale wciąż gorszy od Snapdragon 845. Narzekać nie można na 6 GB RAM-u, ale na brak możliwości rozszerzenia 128-gigabajtowej pamięci za pomocą nosników microSD już tak. Także Bluetooth jest w starszym standardzie 4.2 (za to z obsługą kodeka aptX), nie ma też jacka 3,5 mm. Na pocieszenie zostawiono port podczerwieni. Dobrze sprawuje się za to bateria. 10. Apple iPhone X (~4599 zł) Wodoodporność: IP67 Ekran: 5,8 cala, Super AMOLED, 1125x2436 pikseli (458 ppi), 82,9% powierzchni frontu Procesor: Apple A11 Bionic (6 rdzeni) Pamięć RAM: 3 GB Pamięć: 64 GB, brak slotu na karty microSD System operacyjny: iOS 11.4 Wymiary: 143,6 x 70,9 x 7,7 mm Masa: 174 g Bateria: 2716 mAh box:offerCarousel Jedyny w zestawieniu smartfon Apple’a. Na liście mogłyby się też znaleźć modele 7 czy 8 (warianty “zwykły” lub Plus), ale cena np. iPhone’a 8 Plus nie jest dramatycznie niższa od “iksa”, a to naprawde duzy smartfon z szerokimi ramkami. Trzeba też pamiętać, że to właśnie od iPhone’a X zaczęła się moda na bezramkowe telefony. Notcha można lubić lub nie - ma on zarówno swoje wady (głównie wizualne), jak i zalety (większa przestrzeń robocza ekranu). iPhone X ma całkiem kompaktowe wymiary, będąc znacznie mniejszym od iPhone’ów z serii Plus. Procesor jest rekordowo szybki, a system iOS oznacza też długi okres otrzymywania aktualizacji. “X” to też jedyny iPhone z ekranem typu AMOLED, który sprawuje się świetnie. Bardzo dobry jest też aparat. Wady to brak slotu na karty microSD, brak jacka 3,5 mm oraz brak szybkiej ładowarki w zestawie (kosztuje ponad 200 zł). )
10 polecanych wodoodpornych smartfonów na rok 2018
Podróże małe i duże wcale nie muszą być drogie. Wszystko zależy od tego, czy sam zarezerwujesz hotel, zadbasz o wyżywienie i wybierzesz bilet lotniczy w najlepszej promocji. Aby jeszcze bardziej obniżyć koszty podróżowania, powinieneś także wybrać takie walizki, które posłużą przez długie lata i nie narażą cię na zbędne wydatki. Nikt przecież nie chce, żeby jego walizka zepsuła się podczas drogi z lotniska do hotelu, ponieważ oznacza to konieczność kupna nowej w miejscu, którego w ogóle nie znamy. Na samym początku należy wspomnieć o kilku rodzajach walizek. Najbardziej popularne są oczywiście tradycyjne, materiałowe walizki na kółkach. Cechuje je bardzo duża wytrzymałość i niezawodność, ale też skłonność do brudzenia się, zwłaszcza podczas podróży pociągiem czy samolotem. Drugim rodzajem są walizki usztywniane, wykonane z plastiku lub plastiku z domieszką kauczuku, których czyszczenie jest znacznie prostsze, jednak użytkowanie wcale nie takie wygodne, jak mogłoby się wydawać. Walizki usztywniane nie są typem walizek, w których możemy upchnąć na szybko przedmioty zbierane wczesnym rankiem tuż przed wyjazdem z domu. Również korzystanie z nich na dworcu czy lotnisku jest dość utrudnione, ze względu na konieczność rozpięcia dosłownie całego zamka w celu wyciągnięcia z wnętrza niezbędnego przedmiotu. To mały szczegół, o którym należy pamiętać, wybierając swoją nową walizkę. Warto też wspomnieć o ryzyku pęknięcia usztywnianego pancerza podczas przerzucania walizki przez obsługę na lotnisku. Zabierz ją bezpiecznie na pokład Walizkami najlepiej sprawdzającymi się podczas krótkich podróży są tzw. kabinówki, czyli walizki, które można zabrać ze sobą na pokład samolotu i schować w luku bagażowym. Cechują się średnimi rozmiarami i dużą lekkością, abyś mógł zapakować do nich jak najwięcej przedmiotów. Tego typu walizki są przydatne także podczas podróży mniejszym samolotem, pociągiem i autobusem, a ich przechowywanie nie jest kłopotliwe. Firma Wittchen wypuściła serię takich walizek. Wymiary to 42cm x 32cm x 25cm, spełniające standardy linii lotniczych WizzAir. Duża pojemność 25 litrów i mała waga 2 kilogramów pozwalają na zapakowanie do wnętrza dużej ilości ubrań i drobnych kosmetyków. Teleskopowa rączka i uchwyt do szybszego przenoszenia bagażu świetnie sprawdzają się na lotniskach, a walizki objęte są 2-letnią gwarancją. Występują w różnych kolorach, m. in.: czarnym, czerwonym i niebieskim. Lekkość i wytrzymałość Najbardziej trwałymi walizkami, oferującymi wszystkie najnowsze rozwiązania, są walizki ABS. Największym ich plusem jest obecność aż 4 kółek kauczukowych, które pozwalają na gładkie prowadzenie bez konieczności utrzymywania ciężaru w ręce. Technologia obrotu o 360° wokół własnej osi sprawia, że możemy manewrować walizką w dowolny sposób, a ta bez najmniejszego problemu dotrze praktycznie w każde miejsce. Materiał ABS jest bardzo twardym, odpornym na zarysowania tworzywem i nie odkształca się podczas zmian temperatur. Śmiało możesz pozostawić ją przy grzejniku czy w wychłodzonym miejscu. Dodatkowy zamek na szyfr pozwoli uchronić rzeczy osobiste przed złodziejami nawet wtedy, gdy nie mamy możliwości patrzenia na naszą walizkę. Znaczna większość tego typu walizek kosztuje około 80-120 złotych, w zależności od rozmiaru. Najlepiej jest wybierać walizki małe lub średnie. Te największe po zapakowaniu po brzegi, mimo dodatkowych kółek, są praktycznie nie do podniesienia – zwłaszcza gdy musisz pokonać schody. box:offerCarousel Więcej miejsca Mając ograniczony budżet przeznaczony na zakup walizki, musisz myśleć o jej funkcjonalności. Dlatego właśnie najlepiej jest wybrać walizkę z dodatkową opcją poszerzenia – i to nawet o 8 cm! Możesz korzystać z niej, kiedy podróżujesz z rodziną czy znajomymi i chcecie zmieścić się do jednej walizki, aby uniknąć kosztów związanych z dodatkowym bagażem. Walizki oferujące możliwość powiększenia są wykonane z miękkiego materiału, co jeszcze bardziej zwiększa ich pojemność. Nawet podczas podróży z niestandardowym przedmiotem na pewno uda ci się zmieścić go we wnętrzu takiej walizki. Marka Gravitt oferuje tego rodzaju udogodnienie nawet w walizkach usztywnianych, co jeszcze bardziej zwiększa ich atrakcyjność.
Podróżuj jak najwięcej! Najlepsze walizki do 150 złotych